Pewnym ruchem chłopak nacisnął klamkę otwierając przejście ze swojego snu. Opuścił pomieszczenie szybkim krokiem wychodząc na korytarz. Błyskawiczne przywołanie karty Jokera i przeniesienie się przed drzwi z tabliczką głoszącą: "Alice". Brunet wbił w nie wzrok i zaczął iść w ich stronę. Przez chwilę się zawahał, ale w końcu szybko wszedł do środka. Przeniósł się z nieskończenie długiego korytarza do pokoju łowczyni.
Całe pomieszczenie jak zwykle było opętane przez biel rozciągającą się po horyzont. Nie było nic poza nią i dwójką nastolatków. Szarooki dojrzał blondynkę. Leżała skulona nieco dalej od wejścia. Zacisnął dłonie w pięść i zdenerwowany podbiegł do niej. Ta spokojnie spoczywała w bezruchu z lekko przymrużonymi oczami.
- Alice, słyszysz mnie? - zapytał donośnym głosem nachylając się nad dziewczyną
- Blaine? - odezwała się niepewnie. Była zmęczona i miała wrażenie, że zasypia chociaż już się znajdowała w Wymiarze Snów. Wkładając w to spory wysiłek podniosła głowę opierając ciężar ciała na rękach. Spojrzała zdezorientowana na bruneta
- Przywołaj swoją kartę Jokera - rzekł stanowczo i pośpiesznie, a ta z trudem wykonała polecenie. - Pokaż ją - dodał po chwili. Dziewczyna ułożyła na dłoni kartę i skierowała ją w jego stronę. Mógł spokojnie ujrzeć przód przedmiotu, ale gdy to zrobił zacisnął zęby i wstał. Widząc tą reakcję niebieskooka również przyjrzała się przedmiotowi. Od razu zrozumiała co się dzieje widząc niemalże pusty wskaźnik
- Umieram, prawda? - zapytała spokojnie pozbawiona energii. Ponownie się położyła, tym razem brzuchem do góry. Wbiła zaspane spojrzenie w nieskończoną, jasną przestrzeń
- Nie umrzesz - rzekł pewnym tonem ze spuszczoną w dół głową. Rozmówczyni przerzuciła na niego swój wzrok. Opadające kosmyki przysłaniały lekko twarz nastolatka. W końcu spojrzał na nią kątem oka. - Żeby nie wiem co się działo, nie zasypiaj - dodał odchodząc w stronę drzwi. Alice dalej śledziła go wzrokiem. Widziała już jednak tylko czerwień jego bluzy, która się coraz bardziej oddalała. Przez chwilę obraz stał się rozmazany. Przetarła oczy. Blaine już trzymał klamkę w dłoni. - Twój los nie przewiduje dla ciebie takiego końca, więc ani mi się waż zasypiać - rzekł wychodząc. Blondynka oniemiała. Wciąż odczuwała zmęczenie, ale wiedziała, że nie może się poddać.
Łowca opuścił sen niebieskookiej. Zaczął biec truchtem wzdłuż korytarza rozglądając się uważnie. Jeszcze przez jakiś czas podążał przed siebie nie mogąc znaleźć celu. Z każdą chwilą był coraz bardziej zdenerwowany. Przyśpieszył kroku, aż w pewnym momencie go zatrzymał. Na dźwięk głosu stanął w bezruchu.
- Dokąd się znowu tak spieszysz? - rozległo się pytanie niesione przez męski, znany mu głos. Złotooki nastolatek minął go i jeszcze kawałek szedł dalej. Wkrótce po tym się zatrzymał i obrócił na pięcie wbijając wzrok w bruneta.
- Nie mam czasu, zejdź mi z drogi - parsknął oschle idąc w jego stronę i śląc mu srogie spojrzenie
- Aleś ty nieczuły - rzekł smutno. - Znowu tak pędzisz przez tę dziewczynę? - zapytał po chwili z cwanym uśmiechem malującym się na jego twarzy, a wnet chłopak stanął jak słup soli. Ze zdziwionym spojrzeniem obserwował rozmówcę. - Najwyraźniej zgadłem. - dodał radośnie
- To ciebie nie dotyczy, więc się odpieprz - parsknął gniewnie, a wyraz twarzy niemal natychmiast przybrał zdenerwowaną formę. Ponownie szarooki zaczął iść przed siebie pewnym krokiem mijając łowcę
- Oj nie denerwuj się tak. - rzekł dotrzymując kroku rozmówcy. - Niech zgadnę, jej wskaźnik jest niski, a ty żeby jej pomóc szukasz jakiegoś potężnego upiora, aby zdobyć jego perłę i zanieść ją jej. - mówił, ale cała jego wypowiedź została zlekceważona. Brunet jedynie kątem oka rzucił przelotne spojrzenie w jego kierunku po czym wrócił do sprawdzania barwy pobliskich klamek. - To dziwne, że tak się męczysz dla niej
- Nie męczyłbym się gdybym nie musiał - odrzekł chłodno przyśpieszając krok, a jego rówieśnik uczynił to samo nie dając się zostawić w tyle
- Więc jest jakiś powód, dla którego tak ją niańczysz? - zapytał z szerokim uśmiechem i podejrzliwym spojrzeniem przyprawiającym o dreszcze
- Mam swoje powody i nic ci do tego - rzucił srogo, a wnet tamten się zaśmiał
- Tylko mi nie mów, że coś do niej czujesz... - powiedział jakby podekscytowany
- Nie żartuj sobie - odparł ozięble . Nagle dostrzegł drzwi, których klamka była niezwykle ciemna. Złotooki śledząc jego spojrzenie także ją dostrzegł i szybko podbiegł do przejścia, przed którym stanął krzyżując ręce. Oparł się plecami o ciemne drewno i to samo zrobi z nogą, której podeszwą uderzył o wejście.
- Skoro nie to jest powodem, to mnie oświeć - powiedział stanowczo i radośnie
- Jest mi potrzebna i tyle - odparł spokojnie i bez wyrazu
- A miałem nadzieję, że nasza ostatnia rozmowa przekonała cię do zrezygnowania ze swojego planu. - westchnął i smutno spojrzał na rozmówcę. - Wtedy też się spieszyłeś do czyjegoś snu jak tylko klamka zmieniła się na ciemniejszą. Prawie żałuję, że cię wtedy tak długo zatrzymywałem... - zaczął mówić jakby zamyślony. - Chociaż w sumie to nie, wcale nie żałuję - dodał po chwili z przebiegłym uśmiechem. Ze złością w oczach brunet przywołał kartę Jokera
- Skończyłeś już pieprzyć? Bo muszę iść zabić tego upiora - parsknął gniewnie
- Tamta dziewczyna jest ci aż tak potrzebna? Twój plan i tak się nie uda i dobrze o tym wiesz
- Nie dowiem się tego jeśli nie spróbuję - odparł
- I dalej myślisz, że ten wysiłek ci się opłaci? - zapytał nieco znudzony
- Trafiło się tak, że z nią łatwiej mi będzie osiągnąć mój cel. Tylko o to mi chodzi - wyjaśnił szybko czekając, aż nastolatek zejdzie mu z drogi
- No ładnie. Blaine wykorzystujący innych, chyba wreszcie zaczynasz się czegoś uczyć - rzekł z zadowoleniem i dumą w głosie. Chłopak zmarszczył brwi i uniósł kartę na wysokość szyi
- Powiedziałem ci już, że to nie twoja sprawa i żebyś zszedł mi z drogi. Lepiej się pośpiesz zanim stracę cierpliwość - rzucił srogo, a złotooki nastolatek odsunął się od przejścia.
- Widzę, że nie odpuścisz, a szkoda. - stwierdził wzruszając ramionami. - Wkrótce znów się spotkamy - oznajmił przywołując swoją kartę Jokera, a następnie zniknął. Wnet Blaine szybko otworzył drzwi. Śnieżnobiałe przejście które widział wchodząc, zmieniło się zaraz po tym jak zamknęło się za nim przejście. Całe otoczenie przybrało inny wygląd. W przepływie krótkiej chwili łowca znalazł się w miejscu przypominającym miasto dotknięte apokalipsą. Wszędzie dookoła ciągnęła się zrujnowana metropolia licząca sobie całą masę wysokich wieżowców. Przynajmniej takimi były, teraz połowa z nich na skutek zniszczeń straciła połowę budulca, a niektóre wyglądały jak budynki po rozbiórce. Szerokie ulice ciągnęły się wzdłuż i wszerz, a na nich można było znaleźć samochody nie zdatne już do użytku. Powybijane szyby, zniszczona karoseria, a czasem brak nawet połowy pojazdu. Kilka z nich było wywróconych na dach bądź na bok. Po całej okolicy było porozrzucane szkło, cegły, kawałki różnego rodzaju sprzętu, a nawet fragmenty ścian. Niektóre z ulicznych latarni leżały na ziemi razem ze znakami drogowymi. Blaine stał na środku drogi wpatrując się w przerażający obraz miasta.
- Jasna cholera... - wymamrotał drapiąc się lekko po głowie i czochrając nieznacznie włosy. Podwinął rękawy bluzy i nie robiąc wciąż kroku spenetrował dokładnie wzrokiem pobliskie otoczenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz