środa, 6 maja 2015

Sen dwudziesty szósty - Jesienny turniej

Alice otworzyła powoli oczy. Spokojnie przekręciła głowę na bok spoglądając na budzik, który rozbrzmiewał w jej pokoju. Niechętnie sięgnęła po niego ręką szybko go wyłączając. Przetarła zaspane powieki i usiadła na brzegu posłania. Niemal cała kołdra leżała na podłodze.
- Musiałam się strasznie rzucać przez sen - westchnęła po czym pościeliła łóżko. Myślami wciąż tkwiła przy zdarzeniu, które miało miejsce w Wymiarze Snów. Nadal nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć, ani czy dobrze postąpiła wchodząc do snu Blaine'a. Widok jego demonicznej formy w stworzonym przez niego piekle przemknął jej przez głowę na chwilę. - Nie wiele o nim wiem... - rozmyślała udając się na dół, by przygotować sobie coś do jedzenia. - Wszystko to co robi jedynie jeszcze bardziej mnie dezorientuje. Gdy już wydaje mi się, że zaczynam go powoli rozumieć, to nagle wszystko znika. Znajduję się w punkcie wyjścia jak teraz. - prowadziła wewnętrzny monolog wciąż szykując się do wyjścia. Jej rodziców już od dawna nie było w domu. Ponownie wyjechali w interesach zostawiając ją samej sobie. Nie zwracając na to większej uwagi po prostu zjadła w samotności śniadanie.
Po pewnym czasie blondynka dotarła na miejsce spotkania. Wysiadła szybko z autobusu i ruszyła w stronę piekarni, przed którą miała nadzieję spotkać Grace. Zauważyła ją już z daleka jak stoi niepewnie przy budynku. Gdy tylko uczennice się spotkały ruszyły razem w stronę szkoły.
- Już wyzdrowiałaś?
- Tak. Mówiłam ci, że na jesienny turniej na pewno dam radę
- Widać, że to wielkie wydarzenie, skoro włożyłaś spódniczkę - zaśmiała się blondynka nie zwalniając kroku.
- Daj mi spokój! Nie musisz mi przypominać - rzuciła z oburzeniem. Obie dziewczyny były ubrane w mundurki szkolne. Chociaż w ich szkole na co dzień nie wymagają noszenia ich i zezwalają na dowolny strój, to na różnego rodzaju uroczystości i wydarzenia jest już konieczne włożenie go. Składał się on między innymi ze spódniczki, która przeważnie kończyła się przed kolanami. Była w kolorze indygo, ale niedaleko jej końca biegł wokół niej pasek. On zachowany był w odcieniu lodowego błękitu podobnie jak dość obcisła kamizelka, pod którą noszona była biała koszula z długim rękawem. Z lewej strony na kamizelce widać było herb szkoły. Do tego noszony był jeszcze krawat w tym samym odcieniu co spódnica. Męskie wersje różniły się tym, że dół stroju stanowiły spodnie, a kamizelka mogła być zwykła bądź bawełniana. Kolorystyka jednak była taka sama. Alice do tego miała białe podkolanówki i czarne baletki.
Po przejściu całej tej drogi, jaka dzieliła nastolatki od placówki, można było dostrzec sporo osób w tym uniformie, chociaż przewijały się między nimi postacie z zewnątrz. Pięciodniowy turniej jesienny był dość sporym wydarzeniem, więc na terenie placówki pojawiali się ludzie z innych szkół, a nawet zwykli obywatele, którzy po prostu postanowili rzucić okiem na rozgrywki. Między innymi też dzięki mundurkom, kadrze pedagogicznej łatwiej było rozpoznać ich uczniów wśród tłumów. Brunetka wraz z przyjaciółką już w oddali widziały całą masę gości. Mijając ich wreszcie dostały się na teren placówki.
- Dobra, to ja lecę znaleźć wychowawcę, żeby mi zaznaczył obecność - rzekła niechętnie brązowooka rozglądając się po okolicy. Cała masa ludzi przechadzała się dookoła mijając małe stoiska z jedzeniem czy też piciem. Teren szkoły był naprawdę duży, więc wszyscy spokojnie mogli się przechadzać bez wrażenia ucisku. W tle co jakiś czas przygrywała muzyka i chociaż to sekcja sportowa przez ten tydzień miała być w centrum uwagi, nie przeszkadzało to innym klasom w urządzeniu małej wystawy swoich prac przed festiwalem kulturowym, do którego zostało jeszcze sporo czasu.
- Może wpadniesz na Ryana? - zapytała z nieco cynicznym uśmiechem. Grace spojrzała na nią zszokowana
- Nie zapeszaj. Nie mów o tym najlepiej. Po co ja ci to w ogóle powiedziałam!? - denerwowała się, ale rozmówczyni jedynie się zaśmiała pod nosem. - Bawi cię to? - zapytała, a przy tym tupnęła z impetem
- Trochę tak - odparła spokojnie poprawiając włosy, które związała wysoko w koński ogon jeszcze przed wyjściem z domu
- To ta kurtka, którą masz oddać? - zapytała po chwili pełna zainteresowania wskazując na część garderoby trzymaną w dłoniach dziewczyny
- Tak - odparła niepewnie
- Tylko podziękuj za nią należycie. Buziak czy coś - powiedziała zadziornie
- Uważaj bo przejdę się do Ryana i mu opowiem parę ciekawych historii o tobie - odparła w podobny sposób co przedmówczyni
- Dobra, już dobra - rzekła. - Tylko tak mówię, że pewnie mu się podobasz, więc lepiej go weź pod uwagę -  dodała spokojnie, ale rozmówczyni jedynie ziewnęła
- Daj spokój, przesadzasz
- Rób jak uważasz, ja lecę - rzuciła stanowczo po czym ruszyła przed siebie po chwili znikając wśród tłumu ludzi. Niebieskooka spojrzała na okolicę i zaczęła szukać swojego wychowawcy. Delikatny, chłody wiatr towarzyszył jej w czasie wędrówki. Chociaż zapowiadano lepszą pogodę, nie było widać znaczących zmian. Niebo wciąż było szarawe, ale nie przewidziano opadów przez najbliższe kilka dni. Do tego było dość chłodno co odczuć można było przy mocniejszych podmuchach.
Alice po zgłoszeniu się do nauczyciela niepewnym krokiem zaczęła iść na tyły szkoły. Za sporym budynkiem rozciągała się dalsza część terenu placówki, na którym w głównej mierze powierzchnię zajmowało boisko. Po jego drugiej stronie rozciągały się trybuny, na których już siedziało kilka osób. Z prawej rozciągały się przebieralnie, natomiast z lewej stał oddzielny budynek, będący halą sportową. W razie brzydkiej pogody wszystkie mecze musiałby się rozegrać właśnie tam. Tego dnia zjawiły się już trzy różne szkoły, które miały walczyć o przejście do następnego etapu. Jedna z nich już się rozgrzewała na połowie boiska, a drużyna reprezentująca szkołę, do której uczęszcza Alice, zajęła drugą połowę. Wśród zawodników dostrzegła czarnowłosego nastolatka. Szybszym krokiem zaczęła iść w jego stronę z jeszcze większą niepewnością. Rozmyślała nad doborem słów i przebiegiem rozmowy tak, jakby mogła to wszystko od tak zaplanować. Była już niedaleko. Chłopak stał odwrócony do niej plecami pijąc wodę z dwulitrowej butelki. Uczennica już miała go zawołać, kiedy nagle spostrzegła Blaine'a, który przemknął obok niego idąc po swój napój. Wtem ta się zatrzymała i stojąc jak słup soli wbijała w nich wzrok. W przepływie chwili wróciły do niej obrazy ostatnich zdarzeń mających miejsce w śnie bruneta. Czując pojawiający się powoli na jej twarzy rumieniec i ogarniające ją zakłopotanie, zastanawiała się, czy nie lepiej będzie zawrócić. Jednak nastolatek o morskich oczach odwrócił się chcąc odłożyć butelkę. Od razu zauważył blondynkę i z szerokim uśmiechem pomachał do niej. Nieśmiało zaczęła iść w jego stronę spuszczając wzrok. Oboje byli ubrani w sportowy strój składający się z koszulki i spodenek w tym samym kolorze, co marynarka od mundurka ich szkoły, a z boku biegły grube pasy w kolorze indygo. Z przodu i z tyłu widniały białe cyfry indywidualne dla każdego zawodnika w jednej drużynie.
- Alice, przyszłaś zobaczyć trening? - zapytał radośnie po tym jak ta podeszła do nich. Uniosła wzrok w stronę rozmówcy unikając spojrzenia szarookiego.
- Właściwie to przyszłam ci oddać kurtkę. Jeszcze raz dzięki, że mi ją pożyczyłeś - rzekła niepewnie. Chłopak wziął przedmiot i przerzucił go przez ramię
- Nie ma sprawy - odparł radośnie, a ta dalej starała się ignorować bruneta. - Właściwie to do jakiej sekcji należysz? - zapytał po chwili z zainteresowaniem
- Do aktorskiej
- Serio? No to daj znać jak będziesz mieć jakiś występ, na pewno przyjdę - rzucił przyjaźnie. - Blaine też się pewnie przejdzie jeśli się go trochę pomęczy - dodał żartobliwie szturchając łokciem kolegę. Dziewczyna mimowolnie rzuciła na niego okiem zderzając się z jego wzrokiem. Trwało to tylko krótką chwilę, gdyż błyskawicznie zabrała swoje spojrzenie w dół, ale wystarczająco długo, by uderzyło w nią pełno mieszanych uczuć. Zdenerwowana i jednocześnie spłoszona złapała się za ramię. W miejsce, gdzie zostały wbite szpony w śnie Blaine'a. Jednak mimo, iż wtedy był to dla niej wielki ból i odczuwała olbrzymi strach, nie to uczucie najbardziej mąciło jej w głowie, a raczej to jak delikatnie dotykał jej skóry przejeżdżając dłonią po jej brzuchu. Momentalnie poczuła powracający rumieniec, który stale się nasilał. Błyskawicznie odwróciła głowę w bok starając się go ukryć.
- To ja już lepiej pójdę - rzekła niepewnie chcąc jak najszybciej odejść od łowcy. Już ruszyła kiedy niespodziewanie czarnowłosy złapał ją za rękę
- Żartujesz? Posiedź z nami! - zaproponował chociaż nie zamierzał przyjąć odmowy. Alice rzuciła na nich przelotne spojrzenie zmieszana. - No nie, Blaine? - zwrócił się do kolegi
- Róbcie co chcecie, mnie to nie dotyczy - prychnął, a na dźwięk jego głosu dziewczyna poczuła uderzenie. Powiedział to głośno i wyraźnie, a mimo to przypomniał jej chwilę gdy mówił do niej dość cicho stale się przybliżając. Poczuła nasilający się rumieniec na twarzy, a jej wzrok jakby oddalił się od otoczenia wędrując w dal jakby spoglądała właśnie we wspomnienie zeszłej nocy.
- Wybacz, zapomniałem - rzekł zmieszany nastolatek puszczając dłoń dziewczyny i sprowadzając ją na ziemię. - Słodko wyglądasz gdy się rumienisz - dodał z szerokim uśmiechem pogarszając stan uczennicy
- Co? - wymamrotała z szokiem. Szarooki prychnął i oddalił się w stronę szatni. Czarnowłosy usiadł na ławce kładąc kurtkę z prawej strony. Alice niepewnie usiadła z lewej powoli się uspokajając
- Nie musisz trenować?
- Póki co trwa rozgrzewka, później trening, a za godzinę mecz. Akurat będziemy grać pierwsi - wyjaśnił po czym zaczął się rozglądać. Dziewczyna ziewnęła mimowolnie zasłaniając usta dłonią. - Mało interesujące, co? - zaśmiał się nieśmiało
- Nie, to nie tak - wybraniała się szybko. - Po prostu jestem dziś strasznie zmęczona. To wszystko
- Nie wyspałaś się?
- Tak... Można tak powiedzieć - odparła. Po tym nastała chwila ciszy. - Martwisz się przed grą? - zapytała próbując zacząć jakiś temat
- Trochę. Na szczęście widziałem już dziś Conora, więc wygląda na to, że wyzdrowiał. - dodał, aż dostrzegł pytające spojrzenie nastolatki. - Jest kapitanem drużyny. No i do tego świetnie gra, więc lepiej dla nas, że udało mu się dojść do siebie przed turniejem. Niestety nie widzę go, pewnie gdzieś poszedł. Tak czy inaczej jeśli jest i on, i Blaine to mało prawdopodobne żebyśmy przegrali
- Blaine? - zapytała z zainteresowaniem
- No tak. Najlepszy gracz w drużynie - zaśmiał się nie śmiało. - Dziwne, że nie wiesz chociaż w sumie faktycznie nie wyobrażam go sobie jak ci się chwali tym
- On mi niewiele rzeczy mówi... - wymamrotała
- Wiesz, jest szybki i dobrze gra. Potrafi niemal każdego okiwać i takie tam. Niemal zawsze wie do kogo podać... Tylko problem w tym, że rzadko to robi - rzucił spoglądając na kolegów z drużyny. - Gra zespołowa średnio mu leży. Właśnie dlatego to nie on jest kapitanem
- Przecież chyba ta gra na tym polega między innymi...
- To nie jest tak, że nigdy nie podaje. Jednak przeważnie stwierdza, że sam sobie przebiegnie z piłką całe boisko i jeszcze trafi kilka goli - parsknął. - Chociaż rządzić to się umie
- Skończyłeś? - zapytał oschle szarooki, który stanął za nastolatkami. Uderzył lekko butelką pełną wody w głowę czarnowłosego. - Nie ma mnie tylko chwilę, a ty już jakieś historie na mój temat opowiadasz? - dodał. Chłopak spojrzał na niego smutno.
- Oj tak mi się tylko powiedziało... - burknął odwracając głowę w bok
- Alice. - zaczął mówić brunet spoglądając na dziewczynę kątem oka. Ta od razu wbiła wzrok w ziemię. - Jesteś głodna? - zapytał w końcu. Zaskoczona spojrzała na niego, ale po krótkiej chwili znów się odwróciła
- Co? Nie - odparła niepewnie
- Na pewno? - dopytywał się, a jego głos sugerował, że ma zmienić zdanie
- Tro... trochę... - odpowiedziała nieśmiało kompletnie zmieszana
- James, słyszałeś? - zwrócił się do chłopaka równie zdziwionego co blondynka. Na te słowa wybudził się z małego szoku i spojrzał pytająco na rozmówcę i przytaknął. - W takim razie leć nam coś kupić - rzucił bez wyrazu
- Że co!?
- Jeszcze głupio pytasz? A kto przed chwilą sobie plotkował na mój temat? Poza tym, ja też znam kilka historii o tobie. Mam się nimi podzielić z Alice? - zapytał z chytrym uśmiechem, a wnet uczeń o morskich oczach niemalże truchtem ruszył w kierunku stoisk, które mieściły się na drugim końcu placówki. Jego miejsce zajął szarooki. Niebieskooka niepewnie odsunęła się nieco dalej. Już kompletnie nie wiedziała co ma myśleć. - No więc... - wymamrotał odwracając się do blondynki, która wręcz podskoczyła. Ponownie uciekła spojrzeniem
- Tak? - zapytała nieśmiało
- Spójrz na mnie - rzucił gniewnie. Niechętnie wykonała polecenie. Ich spojrzenia się spotkały. - I co, to było takie trudne?
- Czego chcesz? - zapytała oschle, ale i niepewnie. Chłopak z powagą patrzył na rozmówczynię
- Zgadnij - odparł nie odwracając od niej wzroku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine