środa, 6 stycznia 2016

Sen siedemdziesiąty drugi - Oferta dołączenia

Noc nowiu trwała, tak samo jak spotkanie, na które stawił się Blaine wraz z Alice i Avril. Cała trójka stała obok siebie, mając na przeciwko Selene. Czuli na sobie wzrok łowców, którzy znajdowali się po bokach i z uwagą ich obserwowali. Niczym strażnicy, gotowi w każdej chwili wkroczyć. Wystarczył jeden znak, albo niewłaściwy ruch u nastolatka bądź blondynek, by przeszli do ataku. Brunet i jego towarzyszki zdawały sobie z tego sprawę. Ten fakt tylko podsycał nieprzyjemną atmosferę, w której unosiła się niepewność i obawy. Poczucie niebezpieczeństwa nie opuszczało nikogo na krok. Chłopak zdawał się być już zirytowany tym odwlekaniem wszystkiego w czasie. Czekał, aż w końcu jego rozmówczyni przejdzie do sedna, tymczasem gwałtownie przeniosła na niego wzrok.
- Przyszedłeś do mnie, po informacje, prawda? Ja natomiast mam dla ciebie propozycję - powiedziała przechylając głowę lekko w bok. Nie spuszczała teraz spojrzenia z rozmówcy. Uniosła dumnie podbródek. Nie oczekiwała żadnej znaczącej reakcji i jej nie zastała.
- Jaką? - zapytał bez wyrazu. Miał wrażenie, że im dłużej tutaj są, tym gorzej, a Selene zdawała się to wszystko jeszcze przeciągać. Czuł, że nie bez powodu. Nie wydawało mu się, by było to spowodowane chęcią odbycia z nimi rozmowy. Przynajmniej, nie w celach towarzyskich.
- Chcesz zabić Jokera, a tak się składa, że my mamy ten sam cel - oznajmiła pełna powagi. Była przekonana co do determinacji właściciela elementu ognia. Zastanawiała się tylko, jak daleki krok jest w stanie zrobić, by osiągnąć swój cel. - Samemu nie uda ci się zabić boga - rzuciła po chwili nieco donośniej. Ujrzała na twarzy chłopaka lekkie rozgoryczenie. Odpowiedziała na nie uśmiechem, nieustannie mu się przyglądając. Oczy przepełniała ciekawość.
- Poradzę sobie, nie powinno cię to martwić - odrzekł bez wyrazu
- Czyżby? - rzuciła wątpliwie, jakby usłyszała jedno z najbardziej zuchwałych stwierdzeń
- Nie jest sam - wtrąciła nagle Avril, krzyżując ręce na piersiach. Ostatnia osoba, po której można się było spodziewać tych słów. Blaine pozostał niewzruszony, a jego rówieśniczka się o to starała. W głębi duszy jednak oboje byli tak samo zaskoczeni. Dziewczyna nie przywiązywała do tego większej uwagi. Po prostu męczyło ją ciągłe milczenie i nie wychylanie się. Jednak dopiero w momencie, w którym poczuła się zignorowana, postanowiła wtrącić swoje trzy grosze. Wzrok Selene niemalże natychmiast na nią przeszedł. Na blondynce żadna jej zagrywka nie robiła wrażenia, a przynajmniej starała się, by tak to wyglądało. Przez moment kobieta wyglądała jak królowa, oburzona nieproszonym zabraniem głosu, ale już po chwili ten wyraz zmiękł.
- Jednak to raczej za mało, by równać się z bogiem - powiedziała protekcjonalnie. - Nawet w takim miejscu, jak Wymiar Snów, trzeba spojrzeć na sprawę dość realnie. Chcesz się mierzyć z bogiem? - zapytała donośnie, jakby była w trakcie przemowy, mającej zaważyć losy przyszłych chwil. - Sam, a nawet z tą nieliczną pomocą, nie poradzisz sobie - stwierdziła z przekonaniem. Te słowa brzmiały niczym wyrok i zawiesiły się w głowach każdej, zebranej w tym pomieszczeniu, osoby.
Trafiła w ten punkt, nad którym Alice niejednokrotnie rozmyślała, a do którego nie chciała przyznać, że ma wątpliwości. Pytanie, o szanse na osiągnięcie tego celu. To nie był los na loterii, sami musieli zapracować na to, by plan się powiódł, a jednak prawdopodobieństwo pokonania boga, wydawało się niemalże tak samo nikłe, co główna wygrana, jeśli nie bardziej. Takiego zdania była na pewno Selene, a przynajmniej takie stanowisko zachowała podczas swojej mowy. Zdawała sobie sprawę, że nic z tego co mówi, nie jest tajemnicą. Przekonana o tym, że na pewno już taka myśl nie raz zawitała w głowach nastolatków, miała nadzieję, że rozbudzi ją na nowo. Blondynka, chociaż ta idea stale zaprzątywała jej umysł, przez cały czas nie chciała podejmować się żadnego sądu. Nie znała siły Jokera, nie miała pojęcia, jak ciężkim przeciwnikiem jest do pokonania. Sam fakt, że jest bogiem tego wymiaru przeważał wagę w kierunku niepewności, ale to było za mało, by się poddać. Złożyła obietnicę, nie chciała się wycofać. Zwłaszcza mając na uwadze to, że jego zguba być może ocali miliony istnień narażonych w tej chwili na ataki upiorów.
- Stąd moja propozycja - zabrała na powrót głos, po krótkiej przerwie. Mówiła wyniośle stając prosto, z podniesionym czołem. - Przyłącz się do nas - powiedziała w końcu. Nastolatka zrobiła wielkie oczy, ale Selene nie miała nawet szans, by dostrzec tą reakcję. Jej uwaga została przykuta przez Avril, która zaśmiała się pod nosem. Nie znała zbyt dobrze Blaine'a. Wiedziała o nim praktycznie tyle, co nic, a jednak ze spokojem potrafiła stwierdzić, że nie będzie skory do współpracy. Chłopak milczał, jakby analizując te słowa. Przyłączenie się do grona łowców, w celu zabicia Jokera. Nie brzmiało to źle, gdzieś w głębi duszy nawet mógł uznać to za rozsądne. Mimo to, coś wciąż nie dawało mu spokoju. Blondynka została zmierzona wzrokiem, jednak nie był srogi, bardziej tliła się w nim ciekawość. Kobieta jednak w końcu wróciła nim do rozmówcy, czekając na jego decyzję, której on na tę chwilę nie chciał podjąć.
- Z tego co widzę, to twoja grupa już i tak jest dość liczna. Po co wam kolejny łowca? - zapytał nie kryjąc swojej nieufności
- Im nas więcej, tym mamy większe szanse, że nam się uda - odparła ze spokojem, dość szybko, jakby była przygotowana na to pytanie, a i na pewno jeszcze kilka innych. Odwróciła się na nowo do rozmówców plecami, spoglądając na śniącego w swej barierze. - W Wymiarze Snów walki trwają nieustannie. Tak naprawdę, w każdej sekundzie, gdzieś toczy się bitwa. Łowcy walczą z upiorami, to o przetrwanie, to w obronie niczego nieświadomych śniących - zaczęła mówić z przejęciem, a jej głos zdawał się słabszy. Nie widzieli jej twarzy, ale mogli wyczuć z jej tonu, że w małym zamyśleniu i poruszeniu wypowiadała te słowa. - Każda mała bitwa przybliża nas do zwycięstwa, lub od niego oddala, a my nawet nie jesteśmy w stanie stwierdzić, która szala przeważa - rzekła. Była jak doskonały mówca, wręcz hipnotyzowała słowami. Wszyscy się w nich wręcz zatracali, czekając na każde następne.
- Do czego zmierzasz? - przerwał jej brunet, zdający się jako jedyny wyrwać z brzmienia jej głosu. Kobieta odwróciła się na powrót, przodem do rozmówcy
- Do tego, że to może nie mieć końca - rzuciła z pełną powagą. - Jedynym sposobem, na przerwanie tego wszystkiego, jest zlikwidowanie źródła tego całego problemu
- Więc Jokera - mruknęła pod nosem Avril, przerzucając ciężar ciała z nogi na nogę, gibiąc się lekko na boki, jakby nie mogła już dłużej ustać w miejscu ze spokojem. W końcu zmusiła się jednak do ponownego wyprostowania.
- Zgadza się. Bitwy mogą być mniejsze i większe, ale my musimy wypowiedzieć bogu wojnę - uniosła raz jeszcze dumnie głowę, z wyższością patrząc na gości, a jednak z pewnym szacunkiem. Nagle stała się niczym generał, motywujący swych ludzi do walki. Każde zdanie zaczynała przepełniać emocjami, unosząc momentami głos. - Wojnę, która zadecyduje o wszystkim i która wreszcie, raz na zawsze, przeważy szalę zwycięstwa. - przerzucała spojrzenie na każdego łowcę, będącego w pobliżu. Zrobiła przerwę, uspokajając swój ton i zawieszając wzrok na brunecie. - Musisz mnie zrozumieć. Generał nigdy nie wysłałby na wojnę jednej osoby. To nie jest starcie, które może wygrać jednostka. Żaden król, nie ważne jak zuchwały, tak by nie postąpił. Ja też nie zamierzam. Jestem pewna, że mamy szansę pokonać Jokera, ale nie możemy go lekceważyć. Stąd moja propozycja, byśmy połączyli siły
- Wystarczy ci, jak powiemy, że się zgadzamy? - zapytała z niedowierzaniem Alice, patrząc na kobietę z podejrzliwością. Gdzieś w jej słowach musiał tkwić haczyk, a ona chciała go poznać, nim zdążą się na niego złapać. Jej słowa raz jeszcze wywołały u łowczyni krótki, cichy śmiech. Rozbawiona wyłoniła zza czarnego materiału rękę. Chudą i jasną, jakby można było ją połamać chwytając za nią, a na porcelanowej skórze, na przedramieniu, widniał znak, zdający się być tatuażem. Czarny, jak atrament, a przedstawiał dwa półksiężyce skierowane do siebie. Jeden był wyżej od drugiego, łapał w swój obszar jego górny róg. Tym samym drugi półksiężyc niemalże pochwytał dolną część tamtego. Jak dwa chwytaki zwrócone ku sobie
Jera - powiedziała ledwie słyszalnie i melodyjnie, patrząc na niego z uśmiechem. Goście wbili w niego wzrok, jakby było to coś naprawdę niezwykłego. Alice poczuła jeszcze większy niepokój, tym bardziej w momencie, gdy łowczyni skierowała na nią swoje czerwone oczy, doprawione czernią. - W swoim życiu miałam okazję nie raz się przekonać, że ludzie lubią rzucać słowa na wiatr i kłamać jak z nut - powiedziała z żalem. Zza materiału zaczęła się stopniowo wyłaniać druga ręka. Uniosła dłoń nad malunek, który po chwili dotknęła długimi, chudymi palcami. Opuszkami przejechała delikatnie po symbolu, patrząc na niego jakby z dumą. - Dlatego, nie wystarczy mi, jak powiecie, że się zgadzacie na współpracę - dokończyła wycofując z powrotem ręce, pod ciemną narzutę.
- Czego oczekujesz? - wtrąciła się Avril śląc zirytowane spojrzenie. Sama nie była pewna dlaczego, ale nie chciała się dłużej przyglądać czarnemu księżycowi. Mimo to, aż do momentu, w którym kobieta zabrała ręce, nie mogła oderwać od niego wzroku. Była przekonana, że gdzieś już go widziała. Nie wiedziała tylko gdzie i chociaż zachodziła w głowę szukając odpowiedzi na to pytanie, to nie była w stanie sobie na nie odpowiedzieć.
- Naznaczenia - odparła po chwili namysłu - Każdy tutaj się go podjął - oznajmiła z uśmiechem na ustach. Enigma dotknęła niewielkiego symbolu, który widniał na jej karku. Należący do Arcano zdobił jego ramię. Limbo jak na znak, uśmiechnął się chytrze, unosząc nieznacznie dłoń, ukazując malunek dwóch półksiężyców na jej zewnętrznej części. Łowca po prawej nie wykonał żadnego ruchu. Przez większość czasu sprawiał wrażenie, jakby go nic nie dotyczyło. Jednak, jak do tej pory, pozostali również nie okazywali żadnych emocji. W spokoju pozwalali Selene mówić, samemu się nie wychylając. Jedynie chłopakowi z irokezem nie odpowiadała rola milczącej osoby, skrytej w cieniu, ale w podobnej sytuacji była Avril. Oboje już dawno zaczęliby rzucać różnymi komentarzami, lecz z wiadomych przyczyn, musieli to sobie darować. Brunet przerzucił wzrokiem po łowcach dość szybko, ale na żadnym nie zawiesił dłużej wzroku
- Wystarczy, że damy się wytatuować? - zapytała lekceważąco blondynka, po raz kolejny nie mogąc powstrzymać się od mówienia. Selene momentalnie spojrzała na nią z zainteresowaniem. Jej wzrok pełen ciekawości był przeszywający,
- Jeśli tak chcesz to nazwać, to niech i tak będzie - odparła, ale dwójka nastolatków od razu wyczuła w tym podstęp. Zastanawiali się tylko, czy kobieta sama przejdzie do wyjaśnień, czy będzie trzeba ją do tego nakłonić pytaniami. Jednak jej się nigdzie nie spieszyło, wręcz przeciwnie. Czerpała radość z każdej chwili, jaka minęła. Momentami przyglądała się trójce łowców z jeszcze większym zainteresowaniem. Nastało milczenie, jakby zastanawiali się nad podjęciem decyzji, chociaż Blaine'a niewiele to wszystko interesowało. Wciąż nie dostał tego, po co przyszedł, a bez tego nie ma mowy o jakiejkolwiek współpracy.
- Gdzie haczyk? - usłyszała pytanie od niego
- Naznaczenie zobowiązuje was do współpracy z nami. Nie będzie już odwrotu
- Mów konkretniej - rzucił rozkazująco, a wnet rozległo się ciche prychnięcie Limbo. Tym samym powędrowały na niego spojrzenia kilku osób. Selene z niezadowoleniem spojrzała na rozmówcę
- To piętno jest jak nałożenie klątwy. Wycofasz się, zdradzisz nas, zrobisz cokolwiek, czego nie powinieneś, a stygmat cię wykończy za nas
- Chyba, że my szybciej to zrobimy - rozległ się niespodziewanie głos mężczyzny, nie mogącego się powstrzymać, od dalszego utrzymywania milczenia, co zostało "nagrodzone" krótkim spojrzeniem łowczyni
- Wybór należy do was - przypomniała, ale dla Blaine'a nie był to żaden wybór. Perspektywa bycia pod czyjąś kontrolą nikomu by nie odpowiadała, a już na pewno nie jemu. Co więcej, był przepełniony wątpliwościami co do Selene. Nie widział jeszcze żadnego drugiego dna, ale nie mógł się oprzeć wrażeniu, że ono istnieje. Samo naznaczenie było dla niego czymś, w co nie chciał uwierzyć. Czy to tylko sztuczka, czy może jej moc? Nie mógł wykluczyć żadnej opcji, nieważne jak bardzo wydawały mu się mało prawdopodobne. Jednak mimo wszystko miał wrażenie, jakby przyłączenie się do tej grupki łowców, oznaczało stanie się niewolnikiem ich przedstawicielki.
- Przyszedłem tutaj po informacje o Jokerze, które ponoć miałaś mi udzielić - zabrał głos z narastającą irytacją. - Nie ma mowy o jakimkolwiek przyłączeniu się do was, jeśli ma się okazać, że tak naprawdę nic nie wiecie - powiedział stanowczo. Było widać, że raczej nie ma szans, by zmienić jego zdanie, ale kobieta była równie uparta i nie zamierzała dać za wygraną.
- O to możesz być spokojny, wiemy naprawdę wiele, ale będziemy mogli wyjawić ci wszystkie informacje dopiero po tym, jak obiecasz współpracować - rzekła stanowczo, lecz trafiła na rozmówcę, który nie miał zamiaru odpuścić. - Nie każę wam decydować od razu. Macie czas, na zastanowienie się i danie mi odpowiedzi - oznajmiła jakby ta wiadomość miała wszystko zmienić. Uznała to za kartę przetargową, która być może sprawi, że przychylniejszym okiem spojrzą na jej ofertę. Może nawet i by się jej udało, gdyby odbywała tą dyskusję z kimś innym. Wiedziała o determinacji nastolatka, jednak zaczynała mieć wrażenie, że jego cel przysłonił mu niemal wszystko. Zapewnienie o informacjach, które przekonało bruneta do stawienia się na spotkaniu, teraz zaczynało kobiecie ciążyć.
- Nie ty jedna zdążyłaś się przekonać, że ludzie są zakłamanymi oszustami - rzucił starając się jeszcze być spokojnym, ale atmosfera samoistnie zaczynała się zmieniać. Zupełnie jakby w powietrzu można było wyczuć jej dynamikę i rosnące napięcie. Łowczyni stała dumnie i prosto, kierując swoje spojrzenie w szare oczy. Widziała w nich nieustępliwość, którą miała nadzieję złamać. Teraz to ona została zmuszona do zachodzenia w głowę, w co on z nią pogrywa. Role się odwróciły, jakby to teraz ona była przyparta do muru, chociaż wcale tak nie było. Wciąż miała asy w rękawie, ale nie chciała ich ujawniać. Nie chciała wyjawić chłopakowi tego, co wie o bogu snów. To mogło zbyt wiele zmienić. Westchnęła przerywając ciszę.
- Mimo wszystko nie masz innego wyjścia, jak zaufać mi na słowo - zaryzykowała. Postawiła wszystko na jeden ruch. Teraz tylko chwila prawdy. Miała się za chwilę przekonać, czy Blaine wie, jak grać w tę grę.
- Żebyście później ewentualnie powiedzieli mi to, co sam już wiem? - zapytał podstępnie. Dostrzegł gniew w oczach rozmówczyni. Nie tak to miało wyglądać.
- Jestem przekonana, że tego co my nie wiesz - odparła srogo
- Skoro nie chcesz mi wyjawić tych informacji, to się raczej już tego nie dowiemy - odparł lekceważąco i odwrócił się gwałtownie, w stronę wyjścia. Zmieszane blondynki w pierwszej chwili stanęły jak wryte, patrząc jak ten stawia pierwszy krok, w kierunku drzwi. Niespodziewanie mężczyzna, który do tej pory stale kucał, zerwał się na równe nogi. Avril momentalnie przywołała kartę Jokera, patrząc w jego stronę ze zdenerwowaniem. Zaraz po tym Limbo uczynił to samo, ale jego przedmiot od razu zaczął świecić się w jego dłoni, gotowy do przemiany w broń.
- Czekaj - rozległ się głos Selene. Blaine się zatrzymał. Serce Alice na nowo zaczęło bić jak szalone. Wyglądała tylko, aż błysk zostanie zastąpiony przez pistolet, by samej przyzwać swoją broń. Jej towarzyszka wciąż stała gotowa do walki, lecz karta czerwonowłosego mężczyzny przestała bić blaskiem. - Limbo - zwróciła się do niego, a ten prychnął zirytowany, a przedmiot w jego dłoni zniknął. Schował dłonie w kieszenie wojskowych spodni, odwracając wzrok. -  Jeśli tak, to najpierw sami musicie mi powiedzieć, co już wiecie - zwróciła się do Blaine, który powoli na powrót się do niej odwrócił. Avril niechętnie odwołała swoją kartę i z naburmuszoną miną wciąż obserwowała trójkę łowców. - Nie możemy wam zdradzić zbyt wiele, a tym bardziej podać wszystkiego na tacy, jeśli tak naprawdę, to o niczym nie macie pojęcia - wyjaśniła. W pewnym sensie, chłopak nawet ją rozumiał, ale to nie był moment, w którym powinien spróbować się postawić na jej miejscu. Znał zasadę, którą rządził się wymiar, a nawet ogólnie świat. Zasada przetrwania: ty, albo ja. Ktoś musiał pierwszy wyjawić informacje o Jokerze, w których jest posiadaniu, jednak nikt nie chciał być tą pierwszą osobą.
- Tak zdobywacie swoje informacje? - zapytał nagle i zwęził oczy.
- Mamy lepsze sposoby - odparła w pośpiechu, wydając się urażona tym pytaniem. - Więc, jak będzie? - rzuciła ze zniecierpliwieniem. Brunet przyglądał się jej, jakby próbując się czegoś dowiedzieć, po samym wbijaniu w nią wzroku. Próba rozgryzienia Selene zdawała się być bezowocna. Chłopak milczał. Uważał, że to tylko kiepska sztuczka, mająca na celu wyciągnięcie od nich informacji o Jokerze. Coraz bardziej wątpił w to, czy sami jakiekolwiek posiadają. Coś jeszcze nie dawało mu spokoju, a raczej ktoś. Osoba, której tutaj nie było, a przez którą miał tyle wątpliwości. Spojrzenie kobiety jakby dopominało się o odpowiedź. Blondynki coraz bardziej się niecierpliwiły. Rosło napięcie. Już raz karta została przywołana, Alice miała nadzieję, że więcej się to nie powtórzy. Jednak miała dziwne wrażenie, że coś jeszcze się wydarzy. Coś wisiało w powietrzu.
- Nie - rzucił krótko i treściwie, po dłuższej chwili milczenia. Nie wiedział, czy to, czego sam się zdążył dowiedzieć o Jokerze, to wiele i jak cenne są to informacje. Nie miał zamiaru tego sprawdzać i głupio je ujawniać grupce łowców. Na powrót odwrócił się i pewnym krokiem ruszył w kierunku wyjścia. Avril, bez większej reakcji, zwyczajnie ruszyła za nim, natomiast jego rówieśniczka podążyła jego śladem, ze zdumieniem mu się przyglądając. Spokojny wyraz twarzy, jakby nic się nie stało. Alice zdawało się to dalekie od prawdy. Doskonale wiedziała, jak zależało mu na tych informacjach, a mimo to szedł opanowany, gotowy odejść ze spotkania z niczym. W małym zastanowieniu spoglądała na jego twarz, będąc coraz bliżej drzwi. Nagle wszystko zamarło. Trójka łowców stanęła, jakby zostali nagle zamienieni w kamień. Byli niczym posągi. Kobieta spokojnym i powolnym krokiem szła w ich stronę. Westchnęła z nutką rezygnacji.
- Miałam nadzieję, że obejdzie się bez tego - mówiła z małym rozczarowaniem, stopniowo zmniejszając odległość, jaka ją dzieliła od trójki osób, którzy wciąż nie mogli się ruszyć, chociażby nawet w najmniejszym stopniu. - Nie wyłączyłam was całkowicie z linii czasu, dlatego jesteście świadomi tego, co się dzieje dookoła i słyszycie, co do was mówię. Mogę jednak bez problemu sprawić, by wasze ciała zamarły w bezruchu - oznajmiła dość wesoło. Wreszcie minęła rozmówców. Dostojnym krokiem stanęła naprzeciwko Blaine'a. - Nie ładnie z twojej strony, właścicielu elementu ognia, że zmuszasz Panią Czasu do użycia mocy - rzekła wyniośle, z chytrym uśmiechem na twarzy. Nie mogła liczyć na żadną reakcję. Jej rozmówca i jego towarzyszki zostali więźniami czasu, nad którym Selene zdawała się mieć kontrolę. Czwórka łowców podeszła bliżej. Spokojnym krokiem, zbliżali się do trójki osób. Jedynie Limbo wydawał się być nad wyraz zadowolony. Być może dlatego, że wreszcie coś się dzieje. Chłopak ani drgnął, nie mógł ruszyć nawet palcem. Jednak, tak jak powiedziała Selene, wszystko słyszał oraz widział to, co znajdowało się w jego polu widzenia. Kobieta stanęła tuż przed nim, wpatrując się w jego spokojne, szare oczy. Tak oto stanął przed obliczem łowczyni z mocą czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine