poniedziałek, 1 grudnia 2014

Sen siódmy - Obietnica

Blondynka wbijała wzrok w rozmówcę. Był zaskoczona jego propozycją, a co ważniejsze pełna podejrzeń. Nastała całkowita cisza, która z czasem zaczęła męczyć nastolatków.
- Co masz na myśli? - zapytała uważnie obserwując Blaine'a. Ten wrócił spojrzeniem z krótkiej wędrówki po okolicy i ponownie skupił się na niebieskookiej.
- Mam na myśli to, że będziesz walczyć kiedy i z kim ci każę. Bez względu na to, jak trudną będzie to oznaczać bitwę, albo jak bardzo prawdopodobna będzie śmierć - odpowiedział z nutką arogancji w głosie, którą jednak przyćmiła pewność siebie i powaga. To wszystko wprowadziło dziewczynę w osłupienie. Patrzyła z niedowierzaniem i dużym niepokojem na bruneta. Nie trzeba było być detektywem, by odkryć co skrywa jej wyraz twarzy. Ona sama jednak nie miała pojęcia co odpowiedzieć. W pierwszej chwili chciała krzyknąć: "Chyba sobie żartujesz!", jednak słowa te zgubiły się w jej myślach i nie zdołały ich opuścić. Towarzyszyły im również pytania takie jak: "Co on zamierza zrobić?". Jednak żadne zdanie nie wydobyło się z ust dziewczyny targanej przez niepewność. Wyrwała się z osłupienia i obróciła się lekko w bok nie tracąc chłopaka z oczu.
- Chcesz, żebym była twoim pionkiem? - zapytała z dezaprobatą, na co Blaine, zainteresowany stwierdzeniem rówieśniczki, podszedł nieco bliżej.
- Tak - odparł z chytrym uśmiechem. Zrobił to tak otwarcie, że wywarł duże wrażenie na Alice, ale jednocześnie niemałe zaskoczenie. Jednak ta dobrze zdawała sobie sprawę, iż taka przecież była prawda. Nie wiedziała w jaką grę pogrywa, ale wiedziała, że chce ją w niej wykorzystać. Jej oczy wyrażały lekkie oburzenie. Nastolatek uniósł głowę ku górze jakby szukał na niebie konstelacji. Jednak zamiast jakiejkolwiek gwiazdy widział jedynie białą przestrzeń traktowaną jako sufit.
- Nie raz się mówi, że "los tak chciał", czyż nie? - powiedział jakby do siebie, ale się zatrzymał na chwilę jakby oczekiwał odpowiedzi. Dziewczyna mruknęła potwierdzając te słowa. Szarooki opuścił znów głowę. Z szarmanckim wyrazem twarzy wbił przeszywającym spojrzeniem w Alice.
- To ja będę twoim "losem" - dokończył. Dziewczyna nie wiedziała czy to zarozumiałość kryła się w tych słowach, pewność siebie, protekcjonalność, a może żadne z tych. Jednak niewzruszona wyprostowała się i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Postanowiła w końcu zadać to jedno, ważne pytanie.
- Dlaczego miałabym się zgodzić? - rzekła i zauważyła zadumę u ciemnowłosego.
- To bardzo proste. Jeśli się nie zgodzisz, to nie będę twoim "losem", nie będziesz dla mnie walczyć, ani się dla mnie narażać, - rzucił jakby żartobliwie, ale te przytoczone przez niego, oczywiste fakty jedynie zirytowały dziewczynę. Nie takiej odpowiedzi oczekiwała, ale widząc jak nagle szarooki ponownie staje się całkowicie poważny domyśliła się, iż zaraz usłyszy satysfakcjonującą odpowiedź. - Jednak wtedy będziesz zdana tylko na siebie. Będziesz zupełnie sama polować na upiory. Nikt ci nie pomoże, gdy znajdziesz się w niebezpieczeństwie. Nikt nie posłuży wyjaśnieniami, ani odpowiedziami na twoje pytania. Będzie zupełnie tak jakbyś w tym wymiarze była tylko ty i potwory. - powiedział z nieco groźnie przymrużonymi oczami spoglądającymi z góry na niższą dziewczynę. Ta poczuła lekką trwogę, a bicie jej serca przyśpieszyło. Wyobraziła to sobie. Wyobraziła sobie jak samotnie przemierza przypadkowe sny starając się znaleźć odpowiedniego przeciwnika. Upiora, który może ją bez problemu zabić.
- Oczywiście nie gwarantuję ci, że przeżyjesz walcząc dla mnie, ale będziesz mieć na to o wiele większe szanse. Wybór należy do ciebie - dodał z nutką ignorancji. Niebieskooka zacisnęła dłonie w pięści. Odwróciła głowę w bok. Chociaż wzrok skierowany był w białą przestrzeń miedzy dwoma drzwiami, to tak naprawdę podążał znacznie dalej. Była zupełnie nieobecna jak jej spojrzenie. Wszystko przez to, że była w trakcie podejmowania ważnej decyzji, a co za tym idzie musiała rozważyć wszelkie za i przeciw.
- Stać się pionkiem Blaine'a? Jaki on w ogóle jest? Zadziorny, zuchwały? Na pewno silny i posiada dużą wiedzę odnośnie tego wymiaru. Był z niego w pewnym sensie ignorant. Może jest bezwzględny, a może jedynie przybiera maskę nieczułej osoby. Oschły i pewny siebie. Pewny swojego celu i działań. Czy chcę by ktoś taki stał się moim "losem"? Jednak być może jest to jedno z najlepszych rozwiązań. Już sporo mi wyjaśnił odnośnie Wymiaru Snów, ale jestem pewna, że to nie wszystko. Im więcej się dowiaduję o tym świecie, tym bardziej jestem przekonana, że skrywa on wiele tajemnic. Tajemnic, których mogę jeszcze nie znać, a które mogą być bardzo ważne. Jeszcze zostaje walka. Bitwy z upiorami, w których ogarnia mnie strach i nie jestem w stanie zbyt wiele zdziałać, podczas gdy Blaine likwiduje wroga nawet nie wyjmując rąk z kieszeni. Jednak nie to jest najważniejsze - rozmyślała Alice. Szanse na przeżycie, tułając się w pojedynkę po tym miejscu, z jedynie podstawową wiedzą, nie były duże. Już ten fakt sam w sobie przeważał na korzyść bruneta, ale jednak to nie wszystko.
- Najważniejsze jest to, czy będę w stanie zaufać mu i działać tak, jak on sobie życzy? - zapytała samą siebie zerkając na szarookiego. Nie wiedziała czemu, ale po prostu czuła, że musi, a może raczej chce mu zaufać. To, dlaczego tak jest pozostawało dla niej tajemnicą, ale wiedziała, że nie chce opuścić chłopaka. Być może ze strachu? Była pewna, że w razie zagrożenia on ją ocali. Przy nim czuła się bezpieczna choć nie do końca. Nie jeśli chodzi o jego samego i jego plany.
- Więc jak? - zapytał już zniecierpliwiony
- Zgoda - westchnęła jakby zrezygnowana. - Bądź moim "losem" - dodała nieśmiało wysuwając dłoń w stronę nastolatka. Ten się nieco uśmiechnął
- Obiecujesz być, jak to wcześniej ujęłaś, moim pionkiem? - upewniał się
- Obiecuję - odparłą od niechcenia
- Więc umowa stoi - odrzekł po czym oboje uścisnęli sobie dłonie pieczętując umowę. Następnie brunet podszedł do jednych z drzwi odwracając się do niebieskookiej plecami. Chwycił za klamkę, ale po chwili się zatrzymał.
- A i jeszcze jedno - rzekł po czym spojrzał na Alice zza ramienia. - Nie waż się złamać obietnicy - dodał z pełną powagą i srogim wyrazem twarzy tak, że aż przyprawił nastolatkę o ciarki. Następnie wszedł do środka pomieszczenia, ale nim blondynka zrobiła krok, podłoga zaczęła się rozpadać. Tuż przed nią spadł biały fragment odsłaniający czarną przestrzeń. Chwilę później następne. Dookoła w końcu nie było już drogi, jakby coś chciało odgrodzić dziewczynę. W końcu sufit i ściany. Wszystko pękało niczym rozbite lustro. Nagle po prostu nastała ciemność, przerywana widokiem jasnego światła. Alice powoli otwierała oczy patrząc na promienie słońca, które wdzierały się do jej pokoju. Budzik hałasował, ale w końcu został wyłączony dając nastolatce chwilę upragnionej ciszy w realnym świecie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine