poniedziałek, 14 września 2015

Sen pięćdziesiąty siódmy - Odbicie

Miejsce dalej spowijała ciemność przepędzana jedynie w bliskim otoczeniu luster, które ustawione w dwóch rzędach, jedne obok drugiego, wyznaczały prostą trasę dla łowców. Całkowita cisza, nawet nie było słychać tupotu stóp. Kolejne kroki, a każdy z nich bezszelestny. Trzy pary nóg mijały jeszcze przez moment zwierciadła. Zatrzymały się na rozwidleniu. W prawo, czy w lewo? Dwójka łowców czekała na decyzję towarzyszki, która w całkowitym skupieniu przedzierała się dalej w koszmar. Ruszyli od razu za nią. Szli spokojnie, powoli. Jeden miał ogromną ochotę na zapalenie papierosa. Drugi bez wyrazu na twarzy spoglądał ślepo przed siebie, idąc stale za kobietą. Zatrzymała się, a oni wraz z nią. Pękło lustro, a zza rozbitego szkła spływała krew w sporej ilości.
- Już? - odezwał się chłopak, starając się ukryć swoje zniecierpliwienie, ale wiadome było dla jego kompanów, że cierpliwość nie jest jego mocną stroną. Nie otrzymał odpowiedzi, hamował wybuchowy temperament. Zirytowany stanął naprzeciw kobiety spoglądając na nią. Czerwonymi oczyma wbił w nią wzrok, ale ona go nie dostrzegła. Powieki całkowicie zakryły jej pole widzenia. Milczała, trzeci łowca również. Jedynie w spokoju czekał na dalszy rozwój wydarzeń. Czerwone spojrzenie, nieco jaśniejsze od bordowych włosów tego samego łowcy, które ustylizowane były w wysoki irokez, powędrowały do chłopaka wyczekująco. Tu również nie mógł spotkać swym wzrokiem oczu towarzysza. Jedynie jedno, błękitne, niezwykle jasne i puste jak to miało w zwyczaju. Drugie natomiast, jak i prawie pół twarzy, zasłaniała grzywka z kosmyków białych włosów. Dolną część twarzy zakrywała natomiast półmaska gazowa. - Arcano, dlaczego to tak długo zajmuje? - parsknął z dozą niezadowolenia
- Ucisz się - wtrąciła Azjatka
- Zwykle nie zajmowało ci to tyle czasu - spostrzegł krzyżując ręce
- Muszę ci przypominać, że to pełnia? - parsknęła nie otwierając wciąż oczu
- Ale... - zaczął mówić
- Limbo - odezwał się w końcu blady jak ściana chłopak. Niechętnie rozmówca zamilkł. Machnął jedynie rękoma z rezygnacją, wracając myślami do papierosa. Czarnowłosa postać w końcu otworzyła oczy. Odgarnęła lekką grzywkę. Jej kosmyki biegnące na prawo spróbowała zahaczyć za ucho. Reszta włosów była związana w idealny kok. Kobieta spojrzała w przestrzeń.
- Uwaga, zaczynam - oznajmiła wyraźnie, starając się odpowiednio akcentować słowa. Jej towarzysze przytaknęli. Spojrzała w przestrzeń. Fioletowe tęczówki zaczęły robić się coraz jaśniejsze. Jaśniały nieustannie, aż wkrótce zaniknęły, tak samo stało się ze źrenicami. Pozostały całkowicie białe oczy.
Przez dość długą chwilę cała trójka stała w jednym miejscu. Co jakiś czas pękało lustro. Raz wraz z pęknięciami pojawiała się krew, a czasem jedynie odpadały kawałki szkła. Czas stale mijał, aż wreszcie oczy łowczyni zaczęły wracać do normy.
- I? - pośpieszał nieco. - Silny? - dopytywał dalej, gdy ta ciężko dysząc starała się złapać oddech
- Nie zbliżajcie się do luster, nie spoglądajcie w nie - oznajmiła na wstępie ku przestrodze
- Mów po kolei - odezwał się stale spokojny chłopak
- Ten upiór pełni nie skupia się na ataku. Każde z luster jednak stanowi przejście do niego, ale nie do samego źródła - tłumaczyła lekko masując głowę obolałą prawie jak w przypadku migreny. - Sprytny i podstępny typ upiora. Zgarnął wszystkich tutaj, ale to tylko dziedziniec dla jego posesji. Każde zwierciadło traktowane jest jako wejście do kolejnej przestrzeni, którą stworzył. Indywidualne przejścia. Po drugiej stronie lustra istnieje kolejny wymiar jego dzieła, taki sam jak sen. Może w jednym znaleźć się tylko jedna osoba, a na miejscu spotka jego część
- Więc co, upiór jest w każdym z tych luster? - wtrącił łowca
- Tak. Zawarł w nich swoją część. Rozprzestrzenił się na każde z nich, by porwać do tych oddzielnych przestrzeni łowców
- Nie brzmi tak groźnie - rzucił drwiąco przekręcając czerwonymi oczyma, ale ta zmierzyła go srogim spojrzeniem
- Podczas poprzedniej pełni liczyła się tylko siła i walka. Ten typ rozdziela każdego przybyłego łowcę i skazuje go na samotne starcie z nim. Sam na sam, bez wsparcia. Jeśli wygra łowca, zdobędzie perłę, część tego upiora. Jeśli przegra, stanie się to - mówiła i wskazała na pęknięte lustro ubarwione czerwienią świeżej krwi, która wciąż kapała, a niektóre strumyki mknęły ku dołu. - Przejście do tamtego miejsca zostanie zniszczone, Łowca umrze. - skierowała się po chwili w stronę rozbitego lustra, ale pozbawionego choćby kropli cieczy. - Jeśli wygra to tak to będzie wyglądać. Przejście też ulegnie zniszczeniu, ale łowca zostanie przeniesiony gdzieś z powrotem w to miejsce
- Jak przebiega walka? - zapytał niebieskooki dalej z uwagą słuchając i wbijając puste spojrzenie w rozmówczynię. Tak puste, jakby był nieobecny duchem i kierował wzrok gdzieś w przestrzeń
- Upiór działa na emocjach. Wyciąga koszmary, wspomnienia... grzebie w podświadomości, by wykończyć przeciwnika psychicznie i zmusić go, by ten popełnił samobójstwo
- Tylko tyle? - prychnął kolejny. - Kto by się dał przekonać do samobójstwa, no proszę. - warknął
- Nie lekceważ go - odparł mu ze spokojem, ale i całkowitą powagą
- Tak jak powiedział Arcano, nie możemy go lekceważyć. Jest silny. Potężny upiór potrafi stworzyć własne miejsce. Rozległe, z fauną i florą, odpowiednim otoczeniem i ogromnym zasięgiem. Jednak jest to miejsce jedno wymiarowe. Ten stworzył drugą, osobną przestrzeń, a właściwie kilka, które są ze sobą ściśle połączone, by mógł je kontrolować i przemieszczać swoją moc. - mówiła wskazując na lustro za chłopakiem. - Na przykład to lustro ma najsilniejsze wiązanie, z lustrem z naprzeciwka, zawierają one swoje wspólne odbicia. Do tych po przekątnych stronach ma już nieco słabsze linie, ale też dość wyraźne. - kontynuowała wypowiedź po czym zatrzymała słowa dla chwili przemyśleń. - Co do walki to upiór stopniowo będzie z ciebie wyciągać coraz to gorsze wspomnienia i słabości, aż w końcu osiągnie swój cel
- A jak mu się nie uda? - wtrącił ponownie jasnowłosy robiąc kilka kroków niedaleko luster.
- To wygrasz - oznajmiła spokojnie, ale kryła pewną obawę. - Jednak jeśli jego wysiłki się nie powiodą i dalej nie będziesz chciał odebrać sobie życia, to spróbuje to rozegrać jeszcze inaczej
- Mianowicie?
- Poczuje, że nie ma sensu kontynuowanie namawiania cię, wykryje to. W takim przypadku, jeśli choć przez krótką chwilę zwątpiłeś i pomyślałeś o tym... wystarczy króciutka chwila... upiór sam ciebie zamorduje
- Więc jednak się nie będzie cackać - skomentował wzruszając ramionami i chowając je w kieszenie wojskowych spodni. - Coś jeszcze? Powiedz jak z nim walczyć, bo nie chce mi się czekać, aż zrozumie, że nie mam zamiaru umrzeć
- Nie da się wyrządzić mu krzywdy. Pod tym względem jest niezniszczalny, ale ma swoje... zasady?
- Upiór? - prychnął, a drugi patrzył ze spokojem kryjąc w sobie wątpliwości
- Nie zaatakuje jeśli nie pomyślisz o jego propozycji. W końcu się podda i da za wygraną oddając ci perłę
- To tak, jakby sam popełnił samobójstwo. Chory upiór tej pełni, wolałem zwykłe mordobicie
- Więc musimy przejść przez zwierciadła? - odezwał się, ale chwila minęła nim usłyszał odpowiedź
- Nie. Selene nie chciałaby, żebyśmy się tego podjęli - odparła po dłuższym, głębokim zastanowieniu. - Plan jest taki. Lustra, w których są odbicia, są aktywnymi przejściami. W tych bez odbić już znajdują się łowcy, więc tam się nie dostaniemy. - mówiła zaczynając ruszać w dalszą drogę szukając jakiegoś zwierciadła dla przykładu. Dopiero po zakręcie natknęli się na takie, które było pozbawione ich wizerunków.
- Limbo, zniszcz je - wydała polecenie. Nie musiała długo czekać na jego wykonanie, łowca tylko na takie zadanie czekał. Z maniakalnym uśmiechem przywołał kartę, którą momentalnie przemienił w broń palną, z której od razu wystrzelił radośnie w lustro. Pocisk uderzył roztrzaskując szkło na miliony kawałków, zza których wytrysnęła krew.
- Właśnie zabiłeś jakiegoś łowcę - oznajmiła bez wzruszenia
- Bomba - odparł wesoło. - Gdzie mogę się zgłosić po krwawą perłę? - rzucił żartobliwie, ale został zignorowany
- Po drugiej stronie zwierciadeł pozbawionych odbić znajduje się łowca. Jeśli rozbijemy lustro, to straci on jedyną drogę powrotną
- Umrze - wtrącił Arcano przyglądając się zniszczonemu przedmiotowi. - Upiór nie tylko stawia na nasze słabości, ale też na to, że sami siebie pozabijamy. - spostrzegł
- Akurat to może mu się udać - rzucił znudzony podrzucając broń i łapiąc ją
- Enigma, jaki jest w końcu ten plan?
- Niszcząc lustra osłabimy też jego. Jeśli rozbijemy odpowiednią ich ilość to upiór da za wygraną i ucieknie do jednego lustra, gdzieś niedaleko miejsca, w którym uwalniani są zwycięscy. Wytropię go, ale najpierw musimy zniszczyć przejścia, te z łowcami również - orzekła pewnie. Towarzysze szybko przytaknęli. W momencie, gdy Limbo już pełen zapału zaczął wykonywać zadanie, pozostała dwójka łowców przywołała bronie i do niego dołączyła. Sprawnie i szybko niszczyli każde lustro, które minęli zostawiając za sobą ślady zniszczeń i niekiedy kałuże krwi, póki co nie natrafiając na żadną inną osobę.
Brunet przeniósł się do białej, pustej przestrzeni. Stał spokojnie rozglądając się szybko po otoczeniu, aż wzrokiem zatrzymał się na postaci, która wyglądała dokładnie tak samo jak on. Nie czekając ani chwili, od razu przywołał kartę, a ją przeistoczył w ostrze. Błyskawicznie podbiegł do upiora zadając szybkie cięcie. Broń przemknęła przez cel jak przez powietrze, nie wyrządzając mu żadnej krzywdy. Na twarzy nastolatka dostrzec można było irytację. Machnął bronią trzymając ją swobodnie w dół, a sam spojrzał zza ramienia na istotę
- No tak, cały ty - skomentowała postać uśmiechając się żałośnie. - Nawet słowem nie zdążyłem się odezwać, a ty już się na mnie rzucasz z bronią
- Nie gadam z upiorami - odparł bez chwili namysłu odwracając się przodem do chłopaka
- Jestem też tobą - odparł spokojnie zastępując uśmiech powagą
- Tak, tak. Wszystko jedno, mów sobie co chcesz - prychnął lekceważąco
- Samego siebie nie chcesz słuchać, więc kogo? - parsknął zirytowany
- Jak chcesz mi pomóc to powiedz mi jak mam się ciebie pozbyć
- Jeśli chcesz zabić siebie, to musisz zabić siebie - odparł z chytrym uśmiechem, a ten z grymasem przyglądał się mu dalej. W końcu westchnął zrezygnowany
- Też mi coś
- Nie dbam o to, jak to brzmi, ale taka jest prawda
- Mniejsza z tym - wtrącił szybko lekceważąc obecność upiora i odwrócił się od niego plecami idąc przez pewien czas przed siebie. Uderzył bronią w podłoże, które zdawało się nie istnieć. Niespodziewanie tuż przed nim pojawiło się jego odbicie o makabrycznym wyglądzie. Potargane włosy, których niektóre kosmyki wilgotne były od krwi, która lała się w dół, biegnąc gęstymi strumykami po twarzy. Jedno oko wciąż szare i spokojne, a drugie było pozbawione twardówki, całą powierzchnię spowijała tęczówka o krwistoczerwonej barwie. Tak jak to miało miejsce w trakcie atakowania łowców, którzy ośmielili się wkroczyć do jego snu. Niewielkie fragmenty skóry były poszarzałe, prawie jak dym.
- Gdzie uciekasz, porozmawiajmy - zaproponował ozięble, wręcz przerażająco. Chłopak wycofał się robiąc kilka kroków do tyłu i z niedowierzaniem spoglądał na postać. Była to o wiele gorsza wizja niż ta, którą ujrzał przedtem w lustrze.
- Zjeżdżaj, nie mamy o czym - odparł równie chłodno, wnet ten gwałtownie się do niego zbliżył. Szybko i drapieżnie, zatrzymał się ponownie przed nim
- Wręcz przeciwnie. Z nikim nie chcesz o niczym rozmawiać, to może chociaż z samym sobą będziesz szczery - odparł ponuro. Niektóre kosmyki włosów zaczynały ciemnieć dążąc do atramentowej czerni. Krew dalej spływała, dwoje różnych oczu wbite było w szare oczy nastolatka szukając w nich lęku. Blaine nie zaszczycił upiora żadną odpowiedzią, przyglądał się mu z powagą w milczeniu. - Jestem tobą. Znam nasze obawy, sekrety i cierpienia. Nie udawaj przed samym sobą
- Jesteś tylko upiorem grzebiącym w podświadomości ofiary - prychnął drwiąco
- Nie zmienia to faktu, iż wiem wszystko o tobie - zaczął mówić odsuwając się nieznacznie. - Zabicie Jokera, odpowiedzialność, poświęcenie, wątpliwości
- Zamknij się, mam coś do zrobienia - przerwał mu pośpiesznie
- Zawsze jesteś drażliwy, gdy mowa o tobie. Nie uważasz, że właśnie przez to zrażasz do siebie ludzi? W końcu i James będzie miał ciebie dość. Zresztą nie on pierwszy cię opuści - mówił z powagą, wnet wzrok Blaine'a stał się groźny, jakby chciał samym spojrzeniem zabić rozmówcę. - Wszyscy cię opuszczą w końcu i zostaniesz sam. - mówił z lekkim uśmiechem czując, że wreszcie dociera słowami do chłopaka, ale ten rzucił krótką i oschłą odpowiedź
- Nie dbam o to - rzekł lekceważąco
- Tak tylko mówisz na pozór - stwierdził zirytowany. - To denerwujące, że nawet przed samym sobą grasz
- Nie gram, mówię jak jest. Jeśli musi to tak wyglądać, to trudno. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż zawieranie durnych przyjaźni - burknął ponownie chcąc wbić katanę. Upiór ponownie mu to przerwał zjawiając się tuż przed nim
- Zabicie Jokera? Godzisz się na to? Samemu stawienie wyzwania bogowi tego wymiaru, wzięcie odpowiedzialności za to, bycie gotowym do poświęceń... - mówił. - To zabija cię od środka. Dobrze to wiesz
- Dawno przestałem nad tym rozmyślać. Mam cel, trzymam się go i go osiągnę. Wszystko inne nie ma znaczenia
- Wyrzeczenie się wszystkiego dla zabicia Jokera. Masz coś z męczennika? - rzucił żartobliwie
- Daj spokój - odparł ponawiając próbę, a zaraz po niej upiór ruszył na niego szarżą jakby chciał go staranować. Zaskoczony chłopak pośpiesznie odsunął się unikając możliwego zderzenia. Zdziwiony spojrzał za idącym jeszcze kawałek sobowtórem, który w pewnym momencie zatrzymał się. Chłopak patrzył w zamyśleniu na jego plecy zastanawiając się, co też takiego teraz knuje
- To cię zniszczy nim zdążysz zniszczyć Jokera - stwierdził litościwie. - To nas zniszczy. Czemu to robisz? - mówił, ale nie otrzymał odpowiedzi. Brunet starał się ignorować każde jego słowo, ale te trafiały w niego coraz potężniej. Zdawały się być coraz głośniejsze. Coraz ciężej było mu się skupić. Myślał nieustannie jak przedostać się do Alice, ale te głosy upiora męczyły go bardziej i bardziej.
- Nie masz gwarancji, że to się uda!
- Mam
- To żadna gwarancja, tylko domysły
- Już od jakiegoś czasu nie
- To urojenia, a nie odpowiedź - burknął zdenerwowany
- Gdzieś stamtąd przyszedłem? - pomyślał idąc przed siebie i ignorując postać, której szare oko zaczęło upodabniać się do drugiego, przerażającego
- Zatracasz się w tym wymiarze - powiedział upiór podchodząc do niego dość szybko. - Nie widzisz tego? Jestem twoim odbiciem! Zobacz jacy naprawdę się stajemy - mówił stając przed nim i spoglądając mu w oczy. - Powłoka jest bez zmian, ale tak własnie wyglądamy. Wyniszczamy się tutaj, a ty nie dość, że chcesz to ciągnąć to dalej nie dajesz za wygraną
- Bywa - burknął choć coraz ciężej było mu zdobywać się na ignorowanie rozmówcy i jego słów
- Tak, bywa. Tylko nie zdziw się, jak w końcu do reszty się zatracimy, a po sobie będziemy zostawiać trupy, aż w końcu sami się nimi staniemy
- Jasne
- Albo skażemy na to całą resztę - dodał. Chłopak uciekł wzrokiem rozdrażniony. Wyminął upiora i zatrzymał się nieco dalej. Czym prędzej zaczął miotać ogniem przed siebie. Wytworzył płomienie w pobliskim otoczeniu. Nagle usłyszał śmiech postaci
- W sumie to nie sądziłem, że odważysz się korzystać z ognia - rzucił podstępnie
- Mam inny wybór? - parsknął tak oschle, jak tylko mógł. Kątem oka spojrzał na swoje odbicie stające się coraz bardziej przerażające
- Minęło już sporo lat, ale ty nawet zaraz po zostaniu łowcą nie okazywałeś oporów do korzystania z mocy - skomentował wesoło. Nastała chwila milczenia. Żar rozprzestrzeniał się, ogień wystrzeliwany, jak z miotacza płomieni, uderzał w nicość białej, pustej przestrzeni. Czas stale leciał, brakowało go. - W sumie ciekawe ile osób jeszcze przez niego stracisz. - dodał chytrze. Nagle Blaine zacisnął zęby, ogień wybuchnął jeszcze większym żarem. Z ogromną mocą uderzył w przestrzeń, a potem nagle zniknął. Pozostawił po sobie mała dziurę, która nie miała prawa istnienia w pustej przestrzeni. Niewielki fragment, wypalony, a za nim roztaczająca się biała przestrzeń. Chłopak uspokoił oddech, przeniósł się w inne miejsce i podciągnął rękawy bluzy szykując się do kolejnego użycia mocy. - Chyba wreszcie coś do ciebie dociera. - sprowokował go upiór. Zirytowany chłopak zignorował go i ponownie zaczął wystrzeliwać z dłoni gęste płomienie bijące ogromnym żarem. - Mówiłem ci, sam siebie wyniszczasz. Nie będzie ciężko, by ogień znowu przyczynił się do śmierci kogoś ci bliskiego
- Nie dojdzie do tego - mruknął cicho coraz bardziej zdenerwowany, a jego ataki stopniowo przybierały na sile. W chwili przedarcia znowu odchodził zmieniając miejsce. Ponownie wybuch żaru, atakujące płomienie. Niespodziewanie upiór przybierając formę nastolatka o morskich oczach wszedł prosto pod ogień, który natychmiastowo ustąpił.
- Tak teraz myślisz, skąd wiesz co będzie później? Sam przecież wiesz co cię czeka - powiedział. Zdenerwowany chłopak użył ponownie mocy celując tam, gdzie przedtem, przedzierając się płomieniami przez postać James'a. Ten niemal zniknął w gęstych odmętach ognia. Ponownie Blaine zatrzymał atak, a po nim ujrzał Alice. - Mnie nie oszukasz. Znam twoje plany. Nie wmówisz mi, że ogień nie pochłonie kolejnej ofiary. Ta ofiara od początku miała przez ciebie przypisaną swą rolę. - mówił z pełną powagą, aż przyprawiającą o dreszcz. Pewnym tonem i spojrzeniem chłodnym, wydającym się być nieobecnym zwrócił się do łowcy, który zszokowany wręcz zastygł. - Nie mylę się, wiesz to. Nie wmówisz mi, że tak nie jest. Zmienisz plany? Na to już za późno. Tak czy inaczej będziesz mieć krew na rękach ze swojej własnej decyzji.- mówił. Brunet milczał. Patrzył na upiora pod postacią Alice nie wiedząc jak zareagować, ani co odpowiedzieć. Zamarł. Po tym wystarczyła krótka chwila, by objawiły mu się przebłyski wspomnień. Złapał się za głowę zaciskając powieki, jakby dopadł go własnie ogromny ból głowy. Potrząsnął nią starając się wyrwać z całych sił z tego stanu. Spojrzał przed siebie. Po upiorze nie było śladu. Nie czekając dłużej zaczął ponownie wystrzeliwać płomienie przed siebie. Wtem znów tuż przed sobą ujrzał swoje odbicie. Z pozoru zwyczajne, ale wyglądające jakby były to same zwłoki. Całkowicie puste spojrzenie, twarz pochylona w bok, cera blada jak papier i tylko jedno zdanie, które jeszcze zostało wypowiedziane z ust postaci: "Nie zasługujesz na to, by żyć". Blaine pośpiesznie uciekł wzrokiem stale podpalając przestrzeń przed sobą. Upiór niczym duch stał przenikając przez jego wyciągnięte do przodu ręce i wpatrując się ze skupieniem. Ogień ustąpił. Większa niż poprzednio szczelina, podobnie do poprzednich, zaczęła stopniowo zanikać. Dostrzegł jednak coś w niej, poza bezkresną bielą. Przebiegł przez postać udając się błyskawicznie do dziury w przestrzeni. Jego odbicie jeszcze jakiś czas za nim nawoływało, lecz ten ignorując dalsze słowa, po prostu podbiegł do szczeliny, w której ujrzał dłoń. Tuż przy niej kołysało się kilka kosmyków długich blond włosów. Pośpiesznie wywołał ogromny wybuch ognia dookoła zwiększając stworzone przejście. Czym prędzej złapał za nadgarstek dziewczynę i pociągnął w swoją stronę. Czas jakby stanął. Oboje ruszyli się nieznacznie, po czym zamarli w bezruchu. Ogień zniknął, a szczelina przestała zanikać. Jedynie upiory wciąż się poruszały. Odbicie bruneta zbliżyło się do niego.
- Walka o złudne szczęście zniszczy cię i spowoduje tylko więcej zniszczeń - powiedział spokojnie i bez wyrazu, a jego wygląd ponownie był dokładnym odwzorowaniem wyglądu Blaine'a.
Brunet usłyszał te słowa. W momencie dotknięcia łowczyni zdążył też odezwać się do niej, choć tak naprawdę nie wydobył z siebie żadnego słowa.
- Cokolwiek ci powie, nie słuchaj go. To moja podobizna, ale nie ja. Niech nic, co ci powie, nie ma dla ciebie znaczenia - przekazał jej w przestrodze, mając nadzieję, że to wystarczy. Nie tak to miało wyglądać. Nie tak sytuacja miała się potoczyć. Jednak skoro nie mógł się znaleźć z Alice po jednej stronie tego samego zwierciadła, to musiał się po prostu zamienić z nią miejscami. Czuł, że to lepsze wyjście, niż czekać, aż sytuacja sama się rozwinie.
- Dobrze... - odparła niepewnie
- Obiecujesz? - dopytał wymuszając na blondynce pewność w głosie
- Obiecuję - odparła, a wnet zniknęli. Blaine rozpłynął się w przestrzeni, a szczelina natychmiastowo zniknęła. Na jego miejscu pojawiła się Alice. Stała prosto, jak zaraz po pojawieniu się we własnym śnie. Mrugnęła szybko oczami i spróbowała się otrząsnąć.
W drugiej przestrzeni nastąpiła adekwatna podmiana do poprzedniej. Nastolatka zniknęła, by na jej miejscu stanął brunet, który od razu ujrzał upiora pod postacią rówieśniczki.
Oboje zmienili swoje położenie, ale wciąż musieli stawić czoła upiorom. Pełnia trwała, zbierając swe żniwa w Wymiarze Snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine