poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Sen dwudziesty pierwszy - Rozmowa

Sceneria taka jak zawsze. Puste otoczenie w białym kolorze. Blondynka śpieszyła się z opuszczeniem go. Ciekawość przejęła kontrolę nad jej ciałem. Otworzyła błyskawicznie drzwi. Będąc na korytarzu zatrzymała się na moment wsłuchując się w ciszę. Rzuciła przelotne spojrzenie na otoczenie pozbawione żywej duszy. Tylko ona, podnosząca kartę Jokera ku górze. W mgnieniu oka stała już przed wejściem do snu Blaine'a. Jednak właściciela wciąż nie było. Odsunęła się od nich nieznacznie. Została zmuszona do czekania, które z każdą minutą coraz bardziej ją irytowało. Niespodziewanie brunet pojawił się przed swoimi drzwiami. Od razu rzuciła mu się w oczy dziewczyna z naburmuszoną miną. Podrzucił lekko przedmiot, który po chwili zniknął.
- Gdzie ty byłeś? - oburzyła się i podeszła do nastolatka
- Wcześniej poszedłem spać, więc miałem jeszcze chwilę na załatwienie potwora czy dwóch - odparł rozglądając się. - Więc, masz te swoje pytania czy już mogę przejść do ochrzaniania cię? - parsknął
- Mam ich tyle, że nie wiem od czego nawet zacząć
- To się zdecyduj - odparł od niechcenia. Niechętnie odpowiadał na pytania, a jeszcze gorsze w jego mniemaniu było niezdecydowanie. - To sen twojej przyjaciółki? - zapytał widząc drzwi z tabliczką głoszącą: "Grace M. Taylor". Niebieskooka ruszyła za wzrokiem towarzysza po czym potwierdziła jego słowa. Wnet chłopak zaczął do nich powoli podchodzić. Spojrzał na klamkę, a chwilę później otworzył przejście. Zdezorientowana łowczyni ruszyła za nim po drodze rzucając krótkie spojrzenie na śnieżnobiałą klamkę bez zdobień. Wewnątrz pomieszczenia panowała całkowita biel, a w oddali było widać uczennicę zamkniętą w barierze. Unosiła się wewnątrz niej, z rękoma ułożonymi wzdłuż tułowia. Długa koszula, w którą była odziana była jaśniejsza niż ostatnim razem, kiedy to Alice widziała przyjaciółkę w tym wymiarze.
- Zdrowieje?
- Przecież ci mówiłem, że nic jej nie będzie skoro miała szare znaki. - westchnął. - Skoro już mamy marnować czas na rozmowę to zróbmy to w czyimś śnie. Korytarz nie jest najlepszym miejscem na to - dodał chowając dłonie w kieszenie spodni. Stanął naprzeciw blondynki i spojrzał na nią srogo. - Skoro więc chcesz rozmawiać o tym, co się wydarzyło, to wyjaśnij mi czemu szłaś za jakimś łowcą?
- Bo... - patrzyła  na chłopaka ze skruszoną miną zastanawiając się nad odpowiedzią. Każde słowo, jakie próbowała wymówić, zanikało. Wszystkie one gubiły dźwięk jeszcze przed próbą wypowiedzenia ich. Nastolatka nie miała pojęcia co odpowiedzieć.
- No słucham - parsknął, ale wciąż zachowywał całkowity spokój. Mimo to niebieskooka czuła się, jakby była właśnie zbesztana.
- Bo mówiłeś, że mam unikać łowców... - dopiero wypowiadając to na głos dziewczyna zdała sobie sprawę jak głupio to brzmi, a także, że nie znajdzie raczej nic na swoją obronę
- Dlatego poszłaś do jakiegoś łowcy!? - zdenerwował się. Dziewczyna patrzyła mu w oczy smutno. Zrezygnowany nastolatek uderzył dłonią o twarz i głośno westchnął. - Powiedz mi, że to żart
- Chciałabym. - odparła nieśmiało spuszczając głowę w dół. - Po prostu... mówiłeś mi, żebym unikała łowców, ale nie powiedziałeś dlaczego. Stwierdziłam, że dowiem się tego od niego
- Innymi słowy poszłaś do innego łowcy zapytać go, dlaczego powinnaś go unikać? - zapytał patrząc się na rozmówczynię jak na totalną idiotkę. Sama nie mogła być pewna czy w jego głosie dominuje zdziwienie, czy może raczej rozczarowanie.
- Nie patrz tak na mnie. Wiem, że to głupio brzmi, ale wydawało mi się, że nie ryzykuję zbytnio. Lucasa spotkałam już wcześniej i gdy mnie zobaczył od razu się wystraszył. Na mój widok panikował i uciekał, więc spodziewałam się, że z jego strony nic mi nie grozi skoro on tak potwornie się mnie boi. Co więcej to było dziecko. Wybacz, że nie wzięłam go na poważnie - parsknęła próbując się jakoś wybronić i choć jej argumenty nie były najgorsze to ostatecznie nie przekonały ciemnowłosego. Odszedł nieco od dziewczyny jakby chciał odetchnąć. Po chwili wrócił do nastolatki jakby zmęczony tą całą rozmową.
- Co mam ci powiedzieć, żebyś posłuchała i nie łaziła za łowcami? Ilu już spotkałaś nie licząc mnie? - zapytał lekko zirytowany lecz zachowując spokój. Niebieskooka zaczęła zastanawiać się nad odpowiedzią przypominając sobie łowcę, który szybko zniknął. Było to tej nocy, której zauważyła sen Grace. Spojrzała jeszcze nieco zamyślona na bruneta, aż w końcu mu odpowiedziała
- Wydaje mi się, że dwóch...
- Dwóch!? - spojrzał na nią srogo. - Powtórzę ci to ostatni raz. Masz unikać łowców. Nie ważne czy to małe dziecko czy dorosła osoba, nie podchodź do nich, nie rozmawiaj z nimi... Po prostu unikaj, jasne? Skoro mówię ci, żebyś tak postąpiła to nie dlatego, bo mam takie "widzi mi się"
- To by się tak nie skończyło gdybyś po prostu mi wszystko powiedział zamiast ukrywać to - oburzyła się. Postanowiła do samego końca iść w zaparte chociaż doskonale wiedziała, że większość winy spada na nią. Jednak czuła, że jej odrobina dosięga również Blaine'a. Słysząc te słowa on też sobie to uświadomił, ale duma i uparta natura nie pozwoliłyby mu na przyznanie się do tego.
- Mimo wszystko to nie jest powód, żeby robić coś tak głupiego. - parsknął oschle odwracając się od rozmówczyni i robiąc kilka nerwowych kroków przed siebie. - Chyba nawet nie wiesz jak mogło się to skończyć - dodał
- Jak? Mógł okazać się drapieżcą? - parsknęła ironicznie, a wnet chłopak natychmiastowo się zatrzymał. Na to jedno słowo wręcz osłupiał.
- Skąd wiesz o drapieżcach? - zapytał wciąż odwrócony stojąc w miejscu. Sposób w jaki to wymówił był na tyle oschły i zimny, że przyprawił dziewczynę o dreszcze.
- No od... - nie zdążyła odpowiedzieć. Blaine szybko wtrącił jej się w wypowiedź
- Od tamtego małego, czy może od tego drugiego łowcy? - odwrócił się przodem do dziewczyny. Wyglądał na naprawdę zdenerwowanego. Wbił srogie spojrzenie w dziewczynę, która wręcz zaniemówiła. - Ile ci powiedział? - pytał dalej powoli podchodząc do niebieskookiej
- Niewiele... Opowiadał mi tylko co spotkało jego i jego tatę - odparła niepewnie przyglądając się rozgniewanemu nastolatkowi, który im był bliżej, tym wydawał się jej groźniejszy. - Powiedział mi, że po pokonaniu upiora zjawił się jakiś łowca, który określał się tym mianem i chciał odebrać im perłę
- Ten bachor ci o nim powiedział
- Miał na imię Lucas - odparła oschle starając się ukryć niepokój. Brunet zatrzymał się przed niebieskooką i spojrzał na nią z góry. Po chwili wziął głęboki wydech i zanurzył dłoń w swoich kasztanowych kosmykach.
- Więc to tak... - powiedział cicho pod nosem. Ponownie widać było po nim spokój i opanowanie jakby scena przed chwilą nigdy nie miała miejsca
- Nie wiesz kto jest dobry, a kto nie, więc po prostu unikaj każdego łowcy jakiego spotkasz. Zrozumiałaś? I nie rób więcej takich głupich rzeczy - rzucił jakby od niechcenia czochrając lekko włosy po czym skrzyżował ręce. Nastała chwila ciszy, której nikt nie wiedział jak ma przerwać. Dopiero po chwili przełamała ją dziewczyna
- Więc... Skąd się wziąłeś wtedy w śnie Lucasa? Jak udało ci się mnie znaleźć?
- Pojawiłem się w Wymiarze Snów, nie czekałaś na mnie, więc przeniosłem się przed twój sen. Kiedy już byłem przy twoich drzwiach, zobaczyłem jak wchodzisz do czyjegoś snu
- Zaraz, chcesz mi powiedzieć, że widziałaś mnie jak dopiero tam szłam? Jeszcze nim pojawił się potwór? - pytała nie wierząc w to co słyszy. Szarooki odwrócił wzrok i stanął bokiem do dziewczyny
- Ta - odparł dość niepewnie łapiąc ręką tył szyi
- To dlaczego przyszedłeś po takim czasie! - zdenerwowała się. Patrzyła gniewnie na rozmówcę, ale ten wciąż unikał jej spojrzenia
- Coś mnie zatrzymało
- Zatrzymało? Niby co!? Chcesz mi powiedzieć, że Lucas mógł przeżyć!? - uniosła się jeszcze bardziej i stanęła przed chłopakiem usilnie próbując spotkać jego spojrzenie
- Nie obwiniaj mnie za jego śmierć, sam wybrał taki los
- Gdybyś przecież zjawił się przed upiorem to...
- To co? Słuchaj, nigdy nie lubiłem zabawy w piaskownicy, tamten potwór byłby męczący, więc i tak pewnie skorzystałbym z rejterady. Skoro powiedział ci o tym, to dobrze wiedział, że istnieje możliwość ucieczki. To tylko i wyłącznie jego wina, że zginął
- Słucham? - oburzyła się
- Taka jest prawda - rzucił oschle
- On po prostu chciał chronić swoją mamę do samego końca, to takie dziwne? - burknęła oburzona
- I co mu z tego przyszło? Umarł i jego mama pewnie też już nie żyje - odpowiedział wywołując w głowie blondynki prawdziwy zamęt
- Jak możesz być tak okrutny? - zapytała ściskając dłonie w pięści
- Jestem realistą. Poświęcił się na marne i dobrze o tym wiesz - rzucił bez chwili namysłu. Te słowa uderzyły dziewczynę niczym pociski wystrzelone z pistoletu. Przywołały wspomnienia, chwilę w której namawiała blondyna do zostawienia matki i ratowania się. Na samą myśl skręcało ją w żołądku. Czuła ukłucie w sercu, ucisk w klatce. Obrazy zmasakrowanego ciała dziecka, moment jego śmierci. Jego ostatnie słowa do niej. Wszystko nagle ożyło w jej głowie wywołując powoli łzy w oczach.
- Nie mów tak... - wymamrotała spuszczając głowę w dół
- Nie rozumiem dlaczego ty w tym uczestniczyłaś. - mówił coraz donośniejszym głosem rozgniewany. - Powiedział ci jak uciec, miałaś wiele okazji ku temu, a jednak stałaś tam i walczyłaś w obronie kogoś, kogo nie znasz. Do reszty ci rozum odebrało!? - zdenerwował się. Dopiero wtedy dał upust temu co już wcześniej chciał powiedzieć. - Mogłaś zginąć, nie rozumiesz tego?
- Wiem! - krzyknęła zdenerwowana jeszcze mocniej zaciskając pięści. Wraz ze łzą, która spłynęła po jej poliku, uwolniła dłonie z uścisku puszczając je wolno wzdłuż tułowia. - Wiem...- powtórzyła już cicho ze spuszczoną głową i wzrokiem.
- No właśnie w tym problem, że nie wiem, czy to wiesz. Już widziałaś do czego może doprowadzić walka z upiorem
- Po prostu nie chciałam go zostawiać. Chciałam mu pomóc z całych sił, a mimo to...
- Już ci powiedziałem, że sam osądził swój los
- Nic cię to nie rusza? - uniosła się ponownie błyskawicznie podnosząc głowę
- Przywyknij do tego co tu się dzieje
- Kiedy ja nie chcę! Wiem, że mogłam mu pomóc gdybym była silniejsza i wiem, że ty mogłeś pokonać tego potwora gdybyś tylko chciał! - rzekła ponownie pokazując swój gniew wywołany falą obrazów z tamtego nieszczęśliwego pobytu w Wymiarze Snów
- Posłuchaj mnie, on umarł przez własną głupotę i koniec! - parsknął zirytowany tą rozmową. Na te słowa Alice błyskawicznie uniosła głowę i spojrzała prosto w oczy chłopaka, a po chwili wymierzyła mu szybki cios. Otwartą dłonią uderzyła w polik chłopaka nie mogąc już znieść jego słów
- Umarł za coś w co wierzył... - powiedziała cicho i niepewnie. - Może i wybrał taki los, ale uważał to za najlepszy wybór, bo wiedział, że zrobił wszystko co tylko mógł. - mówiła pełna goryczy i drżącym głosem zabierając rękę. Zszokowany chłopak spojrzał na nią nie wiedząc jak zareagować, ani co się właśnie stało. - Umarł dla osoby, którą kochał najbardziej na świecie, więc nie mów, że było to głupotą! - wykrzyknęła zdenerwowana po czym pośpiesznie opuściła pomieszczenie zostawiając w nim Blaine'a, patrzącego bez wyrazu na nią, gdy odchodziła. Wychodząc drzwi za nią od razu się zamknęły. Blondynka uderzyła o nie plecami bezwładnie zsuwając się w dół. Siedziała oparta o nie ciężko oddychając. Zgarnęła włosy do tyłu i skierowała wzrok ku górze. Białe płyty wymiaru zaczęły odpadać spowijając powoli wszystko dookoła w czerń. Moment przebudzenia, który niebieskooka przyjęła z ulgą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine