czwartek, 27 sierpnia 2015

Sen pięćdziesiąty piąty - Lustra

Wielu łowców przekroczyło tej nocy próg drzwi, za którym skrywał się koszmar. Nie tak dawno, osoby w różnym wieku, każdej płci, wkroczyły do snu nękanego przez upiora pełni. Wystarczył niewielki krok, by Alice i Blaine do nich dołączyli. Drzwi wyglądające dokładnie tak samo, jak cała reszta, a skrywające ogromną moc za sobą. Chłopak otworzył je. Pchnął drewno, za którym przestrzeń była tak samo jasna, jak na zewnątrz snu. Białe jak mleko, a w nim zatopiony cały wymiar. Dwójka nastolatków w końcu odważyła się na ten krok i przekroczyła próg drzwi. Po tym jeszcze kilka kroków, aż w końcu zatrzymali się, czekając na to, co ma nadejść. On ze spokojem i skupieniem, ona z ekscytacją, ale także i strachem. Spoglądali oboje przed siebie w bezkresną jasność do momentu, aż drzwi się za nimi zamknęły. Przejście zniknęło, a wraz z nim cała biel, którą od razu zastąpiła ciemność. Zupełnie jakby ktoś zgasił światło, w pokoju pozbawionym okien. Teraz wymiar zdawał się być zatopiony przez czarny atrament. Milczenie. Dookoła żadnego dźwięku. Alice jednak słyszała doskonale jak głośno zaczyna jej bić serce. Czuła napływ adrenaliny i wzmagający się strach. Dostrzegła niewielki płomień wytworzony w ręce rówieśnika. Wyprostowana dłoń, tylko trochę zgięte palce, a w niej niewielki ogień buchający ciepłem i światłem.
- Nie stójmy w miejscu - rzekł chłopak. Blondynka ruszyła za płomieniem, który powoli się oddalał. Niespodziewanie rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Łowcy momentalnie się zatrzymali. Dziewczyna wręcz zamarła. Nagle ponownie zapanowała całkowita cisza. Pojawiło się światło. Niewielkie, oświetlające tylko lustra. Była ich cała masa, jedno ustawione tuż przy drugim. Stały w dwóch rzędach skierowane na przeciw siebie, wzajemnie się odbijając. Między tymi rzędami stali nastolatkowie. Na ścieżce, którą wyznaczały im zwierciadła. Każdemu z nich towarzyszył jasny blask. Jednak oświetleniu ulegały tylko one i to, co znajdowało się między nimi. Cała reszta przestrzeni pozostawała skąpana w mroku. Płomień zniknął. Brunet rzucił szybko okiem na otoczenie.
- Chodź - oznajmił pewnym tonem, ale rówieśniczka stała jak wryta, przy tym nerwowo się rozglądając. - Słyszysz? - powtórzył donośniej, aż ta się otrząsnęła z małego szoku. Przytaknęła nieśmiało i zaczęła iść wzdłuż rzędów luster. Z uwagą przyglądała się niemal każdemu, który minęła. Jedno za drugim, w każdym zostawiała swoje odbicie i znajdowała w kolejnym. I tak w kółko, przez jeszcze kawałek drogi, aż się zatrzymała, a chłopak nie zauważając tego szedł dalej. Wreszcie postąpił podobnie. Odwrócił się, a pytające spojrzenie wbił w dziewczynę, która bacznie obserwowała zwierciadło w tyle. Uniósł znad niej wzrok. Droga, którą przebyli zniknęła w ciemnościach. Jeszcze przed chwilą rozjaśniona, teraz nie było jej nawet widać. Na powrót zwrócił się do nastolatki.
- Coś nie tak? - zapytał powoli podchodząc do rozmówczyni
- W niektórych lustrach, nie ma odbicia - odparła. Kątem oka rzuciła spojrzenie na zwierciadło obok niej. Ujrzała siebie. Od razu przeniosła je z powrotem na oddalone nieco dalej. Na to lustro, w którym ujrzeć siebie nie mogła. Szarooki stanął obok niej i spojrzał w miejsce, z którego do niej ruszył. Także obległa je czerń atramentu, w której zatopione było wszystko, poza krótkim odcinkiem,na jakim znajdowali się łowcy.
- Lepiej chodźmy - rzekł z powagą mając złe przeczucia. Równym krokiem ruszyli dalej. Chłopak szybko wysunął się naprzód, długimi nogami stawiał większe kroki. Blondynka starała się wyrównać tempo, co jakiś czas podbiegając. W oddali wszystko wydawało się nie istnieć, zamknięte w ciemnościach. Tylko tam, gdzie się znajdowali i tylko kilka metrów od nich było obecne światło. Przedzierali się stale do przodu przepędzając tą niewielką jasnością ciemność. Dotarli do lustra. Kolejnego, ale ustawionego tuż na przeciw nich. Cały rząd luster skierowanych w ich stronę. Zatrzymali się błyskawicznie. Rozwidlenie
- Lewo czy prawo? - pomyślał chłopak pośpiesznie się rozglądając. W końcu wybrał jeden kierunek. Oboje ruszyli w prawo. Kolejny zakręt, tym razem tylko jeden. Po nim kilka kolejnych. Dotarli do ślepej uliczki. Brunet zabluźnił pod nosem. Musieli zawrócić, co szybko uczynili. Coraz bardziej rozdrażnieni, lęk stale pukał do nich. Pukał coraz nachalniej pytając przy tym: "A gdzie jest upiór?" zadowolonym głosem. Nie wiedzieli gdzie i to właśnie było dodatkowym powodem obaw. Czy ukrywa się w ciemnościach, które ich otaczają? Nie pozostawali w miejscu dłużej niż minutę. Stale brnęli do przodu. Przyśpieszali. Alice już powoli została zmuszana do truchtu.
- To jakiś labirynt? - zapytała przy kolejnym rozwidleniu uspokajając nieco oddech
- Najwyraźniej - odparł wybierając drogę, którą od razu ruszyli
- Zwolnij - mruknęła w końcu chwytając chłopaka za rękaw bluzy. Zatrzymał się i ujrzał kolejne lustro zwrócone w ich stronę. Kolejny zakręt.
- Beznadzieja... - mruknął cicho pod nosem. Zaczęli spokojnie iść przed siebie. Chłopak zatrzymał się niespodziewanie przed zakrętem i spojrzał w jedno z luster, w którym brakowało jego odbicia. Dziewczyna zrobiła więcej kroków od niego. Już skręcała, wnet usłyszała radosny głos. Niezwykle radosny, żeński głos.
- Hej mała! - niósł się do niej od radośnie idącej w jej stronę łowczyni w wiktoriańskim stroju. Wystarczył lekki dźwięk od niej, a od razu wraz z jego brzmieniem chłopak przywołał kartę natychmiastowo zamieniając ją w broń i wyszedł zza rogu. Stanął przed Alice wbijając spokojny wzrok w nieznajomą, na której twarzy za to od razu pojawiło się zdziwienie. Nie na długo. Zdziwienie szybko zastąpiło srogie spojrzenie skierowane do bruneta.
- Odsuń się od niej - rzuciła groźnie, natychmiast materializując włócznię
- Dam ci dobrą rade. Uciekaj jak najdalej - odparł ze spokojem, a jednak chłód bił w jego słowach. Spojrzenie równie zimne i srogie, dopóki nie wyskoczyła przed nie Alice. Stanęła przed chłopakiem z żałosnym wyrazem twarzy
- Blaine, spokojnie. Znam ją. To ona pomogła mi z upiorem-kameleonem - wyjaśniła zmieszanemu rówieśnikowi, po czym szybko odwróciła się do blondynki
- Avril, to Blaine. Pomaga mi - oznajmiła pośpiesznie. - Schowaj broń. - dodała. Ta jednak dalej stała w gotowości bojowej. Dopiero po słowie: "proszę" odwołała włócznię choć niechętnie to uczyniła. Chłopak chcąc nie chcąc to samo uczynił z kataną.
- Współpracujecie? - zapytała podejrzliwie. Ostrożnie podeszła bliżej nastolatki, która przytaknęła. Łowczyni spojrzała w szare oczy iskrzące żarem. - Nie ufam mu
- Ja tobie też nie ufam - odparł od razu z równą podejrzliwością spoglądając w różowe oczy rozmówczyni. Nagle przytuliła mocno blondynkę wciąż mając na oku bruneta
- Alice jest moja, wara ci od niej! - rzuciła srogim tonem jakby ostrzegając go
- Avril puść mnie... - burknęła skrępowana nastolatka
- Mała, ty mu ufasz? Zobacz no na niego, źle mu z oczu patrzy - powiedziała do niej cicho, ale wystarczająco, by i wspominany nastolatek to usłyszał. Jednak ten jedynie westchnął. Miał wrażenie, że zmartwień mu tylko przybywa. Gdy usłyszał ponownie dźwięk pękającego szkła, przypomniał sobie ile ich już jest. Wystraszona Avril uwolniła z uścisku dziewczynę i przywołała kartę. Każdy zwrócił się w stronę, z której dochodził dźwięk. Jedno z luster niedaleko ich zaczynało pękać. Mała rysa przeradzająca się w coraz większą, pochłaniającą po niedługim czasie całe zwierciadło. Jak kra lodu, tak i ta rysa przebiegła po szkle, którego kawałki opadły na podłoże.
- Alice, idziemy - wydał polecenie dość oschle, ze stanowczością w głosie idąc szybkim krokiem. Ta pośpiesznie ruszyła za nim. Odwróciła się wciąż idąc tyłem, patrząc na blondynkę, której wzrok utknął w kawałkach zwierciadła. Zatrzymała się niepewnie
- Avril, idziesz? - rzuciła jakby chcąc ją pośpieszyć i starając się nawet nie domyślać, jak zareaguje na to Blaine. Dziewczyna błyskawicznie zwróciła się do niej z błyskiem w oku
- Idziesz ze mną? - zapytała radośnie
- Z tobą i Blain'em - odparła powodując kolejny grymas u rozmówczyni. - Pośpiesz się bo zostaniesz w tyle. - dodała do niepocieszonej towarzyski odwracając się. Tuż przed nią stał zirytowany brunet.
- Powiesz mi, co ty wyprawiasz? - zapytał z pozoru zwyczajnie, ale mała złość i niezadowolenie usłyszała w jego słowach bez problemu
- Mówiłeś, że zbiera się cała masa łowców, żeby pokonać upiora pełni. Póki co jest nasza trójka, a upiora nie widać. Jak się pojawi to chyba lepiej, żeby było nas jak najwięcej, prawda? - rzuciła z wymuszonym uśmiechem wkładając w swoje słowa więcej pewności niż sama posiadała. Avril stanęła obok nich, wnet ten westchnął i spojrzał na nią
- Ostrzegam cię. Jeśli zrobisz coś podejrzanego to bez wahania cię zabiję. Rozumiesz? - rzekł srogo i z pełną powagą. Alice przełknęła głośno ślinę, ale sama jej towarzyszka zlekceważyła jego słowa
- Jasne, jasne. Możesz sobie próbować - odparła z pogardą. Alice wręcz dostrzegła jak w jego oczach ponownie bucha żar, a szarość zaczyna przypominać płynną rtęć.
- Lepiej już chodźmy - wtrąciła radośnie stając między dwójką łowców. Oboje wyprostowani spojrzeli przed siebie, w stronę dalszej drogi. - Jest tam jakieś rozwidlenie w pobliżu? - zapytała nieśmiało
- Tak, dość blisko - odparła i ruszyła przodem ścieżką, z której przybyła. W milczeniu szli do szukanego miejsca. Obrali jedną z dróg. Mieli wrażenie, że to nie ma końca. Brnęli wzdłuż rzędów luster nie wiedząc czego szukać
- Ile jeszcze... - burknęła zirytowana. - Alice, ty jesteś mądrala. Weź coś wymyśl nim nogi mi odpadną. - mruknęła ponuro
- Ale co ja mogę...
- Cokolwiek, błagam! - krzyknęła
- Nie hałasuj - rzucił do niej nie zatrzymując się. Dziewczyna szła przyglądając się lustrom. Szukając w nich swojego odbicia, ale nie w każdym mogła je znaleźć.
- Zaczekajcie - powiedziała zatrzymując tym słowem towarzyszy. - Może powinniśmy rozgryźć jak to działa. Póki co tylko ciągle idziemy nie wiadomo nawet gdzie. - dodała markotnie
- Mała... - odezwała się strachliwie. Nic nie rozumiejąc dziewczyna się odwróciła. Lustro pękało. Kolejne. Chłopak stanął naprzeciw niego. Nie widział w nim swojego odbicia, jedynie pełno pęknięć, z których niespodziewanie zaczęła się wydobywać czerwona ciecz.
- Krew - stwierdzili w myślach. Wyłaniała się zza szkła, które powoli odpadało. Zwierciadło stanęło w kałuży krwi.
- Upiór stara się nas nastraszyć? - zapytała zrezygnowana
- Nie. Nie taki upiór. Ten mógłby zrobić znacznie więcej, by nas nastraszyć - odparł bez chwili wahania. - Pytanie tylko gdzie on jest
- To tylko teoria, ale możliwe, że w tym śnie jest jakieś centrum, do którego prowadzi jedna ze ścieżek. Może się tam znajdować i czekać - powiedziała, ale nie było odzewu. Zaczęli iść dalej, ale powoli. Z uwagą obserwując otoczenie. Lustra wciąż pękały. Nie zważając na to, czy ci się zatrzymali, czy też nie. Bez znaczenia czy znajdowały się w polu widzenia, czy nie. Czasem słyszeli jedynie dźwięk zbijanego szkła, a dopiero po kilku krokach mijali już rozbite zwierciadło. Niektóre były po prostu pęknięte. Inne zalała krew.
- Wszystkie lustra, które pękają są pozbawione odbicia - spostrzegła niebieskooka stając przed kolejnym zwierciadłem, które ulegało niszczeniu przez nieznane siły. Avril stanęła obok niej, a chwilę po tym przywołała włócznię. Blaine śledził ją wzrokiem z nieskrywaną nieufnością. Obserwowana dziewczyna zbliżyła się do innego lustra. Ujrzała w nim siebie, minęła je. Stale widziała swoje odbicie, które przerzucało się z jednego lustra na drugie wraz z jej chodem. W końcu się zatrzymała. Nie widziała nic. Lustro pozbawione jej odbicia. Wyglądało to tak, jak z mitu o wampirach, które nie mogą się przejrzeć, jakby dla zwierciadeł były niewidzialne. Tak teraz czuła się łowczyni. Stała naprzeciw niego. Odbicie istniało, ale całkowicie ignorowało jej obecność.
- To nie ma też odbicia - oznajmiła. Alice żwawo podeszła do towarzyszki. Tak samo jak ona, została zignorowana przez lustro
- Blaine, chodź tu - powiedziała do chłopaka, który stanął za nimi. Cała trójka zdawała się nie istnieć dla tego przedmiotu. Odbijało lustro na przeciw siebie, równie puste. Jednak po zwróceniu się w jego stronę, odbicie istniało. - Niektóre lustra wymazują łowców? - zapytała samą siebie próbując cokolwiek z tego zrozumieć.
- Odsuńcie się - wydała polecenie Avril. Oboje zrobili kilka kroków w bok
- Co kombinujesz? - zapytał brunet
- Nie mam zamiaru czekać, aż pęknie - odparła uderzając ostrzem włóczni w lustro. Szkło momentalnie się rozbryznęło, a wraz z nim krople krwi. Czerwień wyjrzała zza szkła. Nie jak nieśmiała osoba zza okna, jak wydawało się to mieć miejsce wcześniej. Teraz było to jak wypchnięcie jej na siłę przez owe okno. Krew trysnęła, strumienie zaczęły płynąć w dół. Zawiedziona dziewczyna przymrużyła w złości oczy
- Co ty chciałaś osiągnąć? - zapytała zdezorientowana nastolatka, ale łowczyni puściła jej słowa mimo uszu. Ruszyła dalej, szybkim krokiem. Zaczęła tropić lustra, w których nie mogła się przejrzeć. Jak myśliwy na zwierzynę, truchtem przemierzała  ścieżkę dzierżąc broń w dłoni. Alice i Blaine poszli za nią nie rozumiejąc jej postępowania. Jak zrozumieć postępowanie osób, które najpierw działają, a dopiero potem myślą? Zatrzymała się przy zwierciadle. Uderzyła je bronią. Krew. Czerwień rozproszona ciosem wręcz ubarwiła blondynkę. Padło kilka kropel na jej suknie, jedna rysa ubrudziła lewy polik. Grymas na twarzy i niezadowolenie
- Tutaj też krew? - burknęła markotnie i ruszyła dalej
- Co ty tak właściwie chcesz sprawdzić? - pytali, ale odpowiedzi nie otrzymywali. Avril szukała dalej nie zwracając uwagi na wszystko inne. Zwolniła krok, Zaczęła się rozglądać po obu stronach. Szukała wzrokiem, niezwykle skupiona. Na tyle skupiona, by nie słyszeć towarzyszy. Jednak usłyszała jak pęka kolejne lustro. Odwróciła się na pięcie, by ujrzeć płynące w krwi szkło. Szła dalej. Alice i Blaine tak samo jak ona, z uwagą obserwowali lustra. Żadne z nich nie przyglądało się dłużej własnemu odbiciu. Jedynie krótkie spojrzenie, czy faktycznie ono jest. Jeśli tak, to wzrok uciekał od razu do następnego. Zupełnie jakby stracili w ułamku sekundy całkowite zainteresowanie zwierciadłem przez fakt, że widza w nim siebie.
- Kolejne - oznajmiła tryumfalnie uderzając w nie. Krew
- To lustro zaczyna pękać - odezwała się Alice. W tym samym czasie, gdy przy Avril jeszcze odpadały kawałki szkła, rysy zaczynały obejmować szybko całe lustro na przeciw Alice.
- Odsuń się - oznajmiła biegnąc w jej stronę. W popłochu rozmówczyni wykonała polecenie. Kolejny cios włócznią w już niszczące się zwierciadło. Ani kropli krwi. - Szukamy kolejnego - oznajmiła stanowczo
- Avril, najwyraźniej gdy my niszczymy je to zawsze jest krew...
- Ostatnia próba - odparła zirytowana. Szybko je znalazła. Stanęła na przeciw niego patrząc z pogardą na odbicie, w którym jej nie było. Zupełnie jakby mówiła: "Jak śmiesz mnie ignorować" chociaż tak naprawdę jedynie myślała o tym, czy ujrzy ponownie czerwień. Ujrzała ją.
- Koniec, narozbijałaś się już tych luster - powiedział chłopak wysuwając się na przód
- Więc co, dalej będziemy po prostu błądzić po tym labiryncie z durnych luster!? - warknęła, a ten się zatrzymał
- Bo rozbijanie luster, które nie mają odbicia to lepszy pomysł, tak? - ironizował. Alice stała dalej wpatrzona w zniszczone lustro, z którego ciekła krew. Wychyliła się nieco, by ujrzeć siebie w lustre obok. Stanęła z powrotem wyprostowana po czym odwróciła się. Ujrzała swoje odbicie. Poszła kilka kroków dalej, stając na przeciw kolejnego. Tak samo jak w poprzednim, mogła się przejrzeć. Stała w zamyśleniu wbijając wzrok w samą siebie
- Skąd wiesz, że to nie krew upiora? Może w ten sposób go osłabiamy? - rzuciła teorię
- Załóżmy, że tak jest. Masz też jakiś pomysł, dlaczego tylko niektóre mają krew? - odparł znudzony
- Bo my je rozwalamy, my osłabiamy upiora, my zadajemy mu ciosy. Inne pękają od tak i go nie ranią, więc nie ma krwi - wykłócała się czując swoje zwycięstwo. Dumnie uniosła głowę przekonana do swojej teorii
- Mam ci przypomnieć, że niektóre pękały i były we krwi nawet jak ich nie dotknęliśmy? - burknął jeszcze bardziej zirytowany przez postawę rozmówczyni. Jeszcze przez chwilę patrzyła na niego z wyższością, a teraz zmieszana szukała jakiegoś pomysłu. W końcu odwróciła się błyskawicznie
- Alice powiedz mu coś! - rzuciła. Ta stała dalej wpatrzona w swoje odbicie. - Alice? - odezwała się niepewnie. Niebieskie oczy wpatrzone w niebieskie oczy. Blondynka uniosła dłoń, jej odbicie zrobiło to samo.
- Sama tego nie rozumiem jeszcze, dlaczego tak właśnie jest - odpowiedziała w końcu. - Ale gdyby to była prawda, to czy upiór dawałby nam się tak łatwo zranić, skoro wystarczyłoby uderzyć w lustro? - odparła pytaniem stale wykonując jakieś gesty i obserwując, jak wykonuje je odbicie uwięzione w zwierciadle.
- Ale... - mruknęła z małym oburzeniem. - Mógł uznać, że na to nie wpadniemy, dlatego nie czuł takiego ryzyka. - powiedziała nie do końca przekonana swoich słów.
- Czy ja wiem... - odparła. Stanęła prosto stale spoglądając w swoje oczy. Oczy swojego odbicia. Myślała bez przerwy nad jakimś wyjaśnieniem, chociaż żadne nie przychodziło jej do głowy. Pytała samą siebie: "Dlaczego wy pękacie? Tak same z siebie...". Patrzyła spokojnie. Spokojnie, do momentu, w którym na swojej twarzy ujrzała makabryczny uśmiech. Nieco wystraszona i zaskoczona, aż przetarła oczy. Nic takiego już nie widziała. Tylko po prostu siebie.
- Coś nie tak? - odezwał się chłopak powoli podchodząc
- Nie, tylko... - odparła. Przybliżyła nieco twarz przyglądając się z większa uwagą temu, co ukazuje jej lustro. Czuła jak łomocze jej serce. Biło szybko i mocno, jakby chciało uciec w panice. Głośno przełknęła ślinę. Dłonie zaczynały się pocić, ale obraz się nie zmieniał. Dalej pokazywał dokładnie ją. - Wydawało mi się? - pomyślała czując, jak przebywanie w tym okropnym miejscu odbiera jej rozum. Niepewnie jeszcze chwilę obserwowała lustro powoli się uspokajając. Makabrycznego uśmiechu nie było. Po chwili nie było nic. Cały jej wizerunek zniknął. Zrobiła duże oczy i jeszcze bardziej wytężyła wzrok. Nic nie rozumiała, myśli ją atakowały, ale nie trwało to długo. Tak samo jak zniknięcie. Niespodziewanie jej odbicie wróciło. Całe zakrwawione. Widziała siebie, ponownie z makabrycznym uśmiechem. Szerokim, rozciągniętym od ucha do ucha. Na odbiciu miała przechyloną lekko głowę w bok. Z jednego oka spływały ciemne, czerwone krople. Jakby płakała krwią. Stała cała skąpana w czerwieni. Alice ogarnęła trwoga, miała wrażenie, że zbierają jej się w oczach łzy.
- Alice! - krzyknął chłopak zaczynając szybko do niej iść. Avril razem z nim ruszyła do towarzyszki. Nie stała znacznie dalej od nich, ale wszystko to stało się tak szybko. Dziewczyna nie mogła się wręcz ruszyć ogarnięta strachem. Jej odbicie natomiast uczyniło to bez problemu. Uniosło dłoń, z której wciąż spływały krople krwi. Drugiej ręki nie miała. Ta jedna wystarczyła. Przyłożyła ją do twarzy zaczynając się śmiać. Śmiać tak złowieszczo i przeraźliwie, jak tylko łowczyni była w stanie sobie to wyobrazić. Uznała to za psychopatyczny śmiech. Jej śmiech. Odbicie skierowało w ułamku sekundy rękę w jej stronę. Tak szybko, że ledwie dostrzegła ruch. Głowa obróciła się w drugą stronę, a usta wypowiedziały słowa: "Chodź do mnie". Niebieskooką przeszedł dreszcz. Zdawało jej się, że ta jej postać zmierza do niej. Czuła jakby chciała się wyrwać zaraz ze zwierciadła i ją złapać.
- Chodź powiedziałam! - wrzasnęła potwornie głośno przybliżając swoją postać. Przerażona Alice w popłochu zaczęła się cofać. Byle szybko, byle dalej. Zatrzymała się w momencie, gdy plecami dotknęła lustra. Wystraszona, podskoczyła jak oparzona. Znów widziała swoje normalne odbicie, ukazujące ją, jak przerażona opiera się o naprzeciwległe lustro. Zaczęła ciężko oddychać. Podwójne odbicie ją dobiło. W zwierciadle na przeciw niej, widziała siebie opartą o lustro. O lustro, w którym widziała w odbiciu tą zakrwawioną Alice, od której starała się uciec. Zamarła ze strachu i tylko poczuła, jak dłoń wysuwa się ze zwierciadła i łapie ją niewyobrażalnie mocno za szyję wbijając w nią palce. Nie zdążyła się nawet spróbować wyrwać, a już została wciągnięta do jego wnętrza. Blaine raptem sekundę po tym stanął naprzeciw niego. Avril po chwili do niego dołączyła. Oboje wbijali wzrok w lustro, pozbawione odbicia. Zszokowana blondynka obserwowała je jakiś czas, aż kątem oka spojrzała na bluźniącego chłopaka, który nerwowo zaczął łazić to w jedną, to w drugą stronę jedną rękę wsuwając we włosy. Chodził ze spuszczonym w dół wzrokiem
- Co tu się dzieje...? - zapytała cicho pod nosem wracając z powrotem spojrzeniem na lustro. Kolejne, pozbawione odbicia łowców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine