środa, 22 kwietnia 2015

Sen siedemnasty - Zmartwienie

Alice spędziła cały dzień w domu. Po udaniu się do Wymiaru Snów nie pozostało jej nic innego jak czekać, aż odzyska siły, a jej ciało się zregeneruje. W południe dziewczyna wróciła z powrotem do swojego życia. Do bycia zwykłą nastolatką. Spędziła te kilka godzin na nauce, czytaniu, a pod wieczór także oglądając film. Nocą ponownie zapadła w sen. Znów była łowcą, jednak bez możliwości polowania. Proces regeneracji wciąż trwał i choć było widać znaczącą poprawę, to wciąż było za wcześnie, by ruszyć walczyć z potworami.
Blondynka siedziała w swoim pomieszczeniu przytulając nogi. Po chwili wyprostowała je, tak samo jak ręce sprawdzając uważnie ich stan. Rany, po których w rzeczywistości na pewno miałaby blizny do końca życia, zniknęły, a po innych powoli znikał ślad. Już niewiele brakowało, by jasna cera dziewczyny ponownie była bez skazy. Ten widok wywołał u niebieskookiej niewinny uśmiech, który po chwili ukryła ponownie przytulając swoje nogi.
- Tyle wysiłku, tyle bólu... i po co? Ostateczne nie udało mi się chronić Lucasa, a nawet sama potrzebowałam pomocy. Pomyśleć, że gdyby nie Blaine to byłoby po mnie. Jeszcze nie tak dawno uważałam cały ten świat jedynie za wytwór mojej wyobraźni, ale czy coś, co tak bardzo oddziałuje na człowieka może być kłamstwem? Tyle emocji, myśli skupionych tylko na tym, co tu się dzieje... Nie wspominając już o tym zmęczeniu i bólu w trakcie walki. Chyba ostatecznie właśnie to cierpienie przekonało mnie jak realne jest to, co nie dzieje się nawet w rzeczywistym świecie. - myślała dziewczyna. Podniosła się i zaczęła iść przed siebie. Jak daleko by nie zaszła i tak nie widziała końca tej przestrzeni, a drzwi zachowywały ciągle tą samą maksymalną odległość. Łowczyni westchnęła głośną i zawróciła. - Nie śnić, by trenować, trenować by walczyć, walczyć by przeżyć i tak w kółko. Ładny los podarował mi ten cały Joker. Najgorsze jest to, że mam wrażenie... jakby ten wymiar wymuszał na mnie zmiany. Byłam gotowa poświęcić mamę Lucasa, bylebyśmy mogli się uratować. Tonący brzytwy się chwyta, ale nie sądziłam, że to będzie dotyczyć także i mnie. Do samego końca byłam przekonana, że nie jestem taka... - drążyła w swojej głowie zbliżając się do drewnianych drzwi. Dotknęła ich dłonią, przyłożyła ją do nich i powoli zjechała nią w dół jeżdżąc opuszkami palców po prostym materiale. - Nienawidzę tak siedzieć bezczynnie. - burknęła pod nosem. W końcu chwyciła za klamkę. - Już praktycznie nic mi nie jest. Może uda mi się znaleźć Blaine'a i w końcu go wypytać o wszystko. - pomyślała po czym opuściła swój sen.
Blondynka rzuciła przelotne spojrzenia na otoczenie upewniając się, że nie ma nikogo w pobliżu, a przy okazji wypatrując nastolatka. Dookoła nie było nikogo, a cisza coraz bardziej przytłaczała dziewczynę. Czym prędzej przywołała kartę Jokera i przeniosła się przed sen Blaine'a w nadziei, że uda jej się go spotkać. W mgnieniu oka znalazła się w wybranym miejscu. Chociaż otoczenie nie uległo zmianie, prawie jakby w ogóle się nie ruszyła z miejsca, to pomieszczenia należały do innych osób. Wszystkie tabliczki na drzwiach się zmieniły ukazując różne imiona. Dziewczyna podeszła bliżej do snu szarookiego nastolatka. Przyjrzała się uważnie przejściu do tego nieznanego miejsca. Do snów ciemnowłosego chłopaka. Alice wbiła wzrok w złotą klamkę. Ponownie poczuła ten impuls. Nagłe uderzenie ciekawości, które towarzyszyło jej od dziecka. Postanowiła mimo wszystko to zignorować i oddalić się nieco od drzwi. Czas powoli leciał, a jednak po jej znajomym nie było śladu. Znudzona do reszty dziewczyna siedziała oparta o inne drzwi powoli myśląc o zrezygnowaniu z czekania. W pewnym momencie ktoś pojawił się niedaleko niej. Blondynka wystraszona podniosła się nie wiedząc czego ma się spodziewać. Jednak niebezpieczeństwo szybko zostało zażegnane. Nieznajomy łowca chwilę po tym jak się pojawił, od razu przeniósł się w inne miejsce przy użyciu karty. Nastolatka nie zdążyła mu się nawet przyjrzeć, ale poczuła wielką ulgę. Sama nie była pewna co ma sądzić o nieznajomych w tym wymiarze, ale dla bezpieczeństwa postanowiła zachować ostrożność.
Alice miała już dość czekania na przybycie chłopaka. Czuła, że niedługo już się przebudzi. Rzuciła ostatnie spojrzenie na okolicę z zamiarem odejścia stąd, kiedy jeden element nagle przykuł jej uwagę. Dziewczyna podeszła szybszym krokiem do przejścia znajdującego się nieco dalej. Do drzwi z tabliczką zatytułowaną: "Grace M. Taylor". Ten niewielki szczegół całkowicie skupił na sobie całą uwagę łowczyni. Klamka, na którą z przerażeniem patrzyła niebieskooka. Była szarawa co dobrze było widać na tle śnieżnobiałej przestrzeni. Nastolatkę zamurowało, a serce biło jej jak szalone. Wyciągnęła w jej stronę drżącą dłoń. Nim zdążyła jej dotknąć nastąpiła kolejna zmiana. Przedmiot zaczął coraz bardziej jaśnieć, dzięki czemu Alice powoli się uspokajała. Cofnęła rękę wciąż bacznie obserwując co się dzieje. Każda sekunda wydawała się trwać dla dziewczyny całe wieki, a czas w tym wymiarze powoli jej się kończył. Tak jak powiedział Blaine, z czasem łowca orientuje się, kiedy zbliża się moment przebudzenia. Teraz jednak to uczucie tylko ciążyło. Panująca grobowa cisza przerywana nerwowym oddechem dziewczyny, która gdyby była pewna co do poziomu potwora, to wiedziałaby przynajmniej, czy będzie w stanie wejść do snu i pomóc. Teraz nie była nawet pewna, czy aby na pewno jakiś potwór zagraża jej przyjaciółce. Odcienie wciąż się wahały co jakiś czas przybierając ciemniejszy odcień, a po chwili z powrotem jasny. W końcu barwa zaczęła się nieustannie rozjaśniać. W końcu zamieniła się w śnieżnobiałą. Blondynka odetchnęła z wielką ulgą, by po chwili na jej oczach wydarzyło się coś, co przesądziło o jej decyzji. Wciąż śnieżnobiała klamka niespodziewanie została opleciona szarawymi pasmami co wyglądało jakby na klamce pojawiało się jakieś nowe zdobienie. Alice zrobiła wielkie oczy i bez zastanowienia od razu otworzyła w pośpiechu drzwi. Już miała wbiec do środka, ale widok jej przyjaciółki sprawił, że osłupiała nim jeszcze weszła do środka. Brunetka znajdowała się w okrągłej barierze. Odziana w dłuższą koszulę, która nie była śnieżnobiała tylko poszarzała. Wyglądała trochę jakby była sprana. Niebieskooka wbijała w nią wzrok wystraszona. Stała w bezruchu. Przez chwilę w jej głowie huczało od mnóstwa myśli, a nagle po prostu one ustały. Ten widok ściągnął na siebie całą uwagę łowczyni. Kiedy ta wreszcie wyrwała się z osłupienia, chciała wejść do snu Grace, ale po zrobieniu kroku wymiar zaczął się rozpadać.
- Nie... - powiedziała przerażona cicho pod nosem. Kawałek podłoża przed nią jakby odpadł odsłaniając czerń. W natychmiastowym tempie całe otoczenie zaczęło się rozpadać jak rozbite lustro. Drzwi do snu brunetki zatrzasnęły się z hukiem po czym one również zaczęły powoli znikać. - Nie! - krzyknęła, ale to nic nie zmieniło. Wkrótce po tym blondynkę otaczała już tylko ciemność, aż w końcu nie było już nic.

Alice otworzyła oczy. Zerwała się natychmiastowo z łóżka szukając w pośpiechu telefonu. Znalazła go pod stertą notatek ze szkoły na biurku. Rzuciła nimi na bok i błyskawicznie wybrała numer do przyjaciółki wciąż będąc przerażoną.
- Alice? - usłyszała damski, zaspany głos
- Grace! Wszystko gra? Dobrze się czujesz? - mówiła w panice
- Co ty wygadujesz? - zapytała zaskoczona. - Czemu miałabym czuć się źle?
- Czyli wszystko jest ok? Jesteś pewna? - dopytywała
- Boże, Alice już ci do reszty odbiło - parsknęła. - Nic mi nie jest, wyluzuj - odparła na co blondynka odetchnęła z ulgą.
- Jeśli coś będzie z tobą nie tak to dzwoń do mnie od razu, jasne? - zapytała, a zaraz po tym nastała chwila ciszy. Niebieskooka coraz bardziej zdenerwowana powtórzyła ostatnie słowo jeszcze raz, ale tym razem donośniej
- Nie wiem czy próbujesz mnie przestraszyć, ale powiedzmy, że ci się udało. Skąd ta panika?
- To... nic takiego. Po prostu się martwię. Wiesz, złe przeczucie i takie tam - odpowiedziała niepewnie
- Słuchaj, rozłączam się, a ty nie panikuj. Nic mi nie jest, gdyby coś się działo to zadzwonię, obiecuję. Spotkamy się w szkole - rzekła po czym tak jak powiedziała, tak też zrobiła. Alice odłożyła komórkę i usiadła przy biurku zdezorientowana.
- Co mam zrobić? Mówi, że nic jej nie jest, ale ile w tym prawdy? Najbardziej mnie martwi to, co może się stać. Skoro klamka zmieniała odcienie raz w jasną, a raz w ciemną, to nie jest powiedziane, że i z Grace nie będzie podobnie. Może kolor jej szaty w Wymiarze Snów zmienił się na ciemniejszy po moim odejściu? - myślała coraz bardziej się denerwując. Poklepała się w końcu lekko po twarzy próbując doprowadzić się do porządku po czym zaczęła się szykować do szkoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine