niedziela, 26 kwietnia 2015

Sen dwudziesty - Bilard

Szóstka uczniów prestiżowej szkoły średniej usiadła przy jednym stole. Jasny mebel przy ścianie stał pomiędzy dwoma wygodnymi sofami, które zajęła grupka nastolatków. Na nim leżały już dwa menu, jedno z nich od razu trafiło w ręce Sharon.
- To może się przedstawimy? Alice i Blaine się znają, ale reszta pewnie niekoniecznie - powiedziała rudowłosa z życzliwym uśmiechem, a blondynka aż podskoczyła. Poczuła lekki rumieniec malujący się powoli na jej twarzy. Uderzyła niepozornie łokciem przyjaciółkę. Czarnowłosy chłopak uśmiechnął się niepewnie.
- Jestem James. Ty Alice już mnie spotkałaś w sumie, ale nie miałem okazji się przedstawić - powiedział po chwili radośnie z szerokim uśmiechem. Zaraz po tym ściągnął lekką, ciemną kurtkę. - Ten cichy to Blaine jak już pewnie wiecie - dorzucił. Brunet położył ręce na stole, po czym oparł głowę na dłoni.
- Ja jestem Ryan - rzekł spokojnie z życzliwym wyrazem twarzy, na której był lekki, jasny zarost. Nie wydawałoby się, żeby czuł się jakoś nieswojo wśród nieznajomych mu jeszcze twarzy, ale w rzeczywistości był nieco speszony. Alice od razu rzuciły się w oczy jego bardzo jasne włosy o krótkich, kręconych kosmykach
- Jestem Sharon - przywitała się dziewczyna na chwilę odwracając wzrok od menu. - Swoją drogą Ryan, nie było ci dzisiaj zimno? - zapytała widząc go odzianego w luźne spodnie do kolan i czarną koszulkę na ramiączka.
- Do samego końca miałem nadzieję, że pogoda się polepszy - zaśmiał się nieśmiało. - Jednak i tak nie jest najgorzej - dorzucił
- Jestem Alice
- A ja Zoey - dorzuciła pod koniec
- Może coś zamówimy? - zaproponował James biorąc drugą kartę. W tle przygrywały jakieś piosenki, przeważnie były to kawałki popowe. Lokal był dość spory, z lewej strony były głównie większe stoliki, po środku natomiast te mniejsze. Prawą stronę zdominowały stoły bilardowe,a pod ścianą znaleźć można było kilka maszyn typu jednorękiego bandyty. Kiedy każdy z nastolatków już się zdecydował, co chce zamówić należało wybrać, kto się z tym zgłosi, gdyż w tym barze obsługa jedynie przynosiła napoje i jedzenie, ale nie przyjmowała zamówień. Padło na James'a i Sharon. Oboje udali się w stronę baru.
- Wygląda na to, że przez najbliższy czas i tak się stąd nie ruszymy - zauważyła blondynka spoglądając na okno, po którym spływały krople. Deszcz ponownie zagościł do miasta razem z silnymi wiatrami.
- Często tutaj przychodzicie? - zapytała dziewczyna o szafirowych oczach, które przerzucała między znajomymi
- Nie - odparł szybko Blaine
- Ja co jakiś czas tu wpadam, a wy?
- Pierwszy raz tu przyszłyśmy. Chciałyśmy sprawdzić jak ten bar wygląda
- I jak wrażenia?
- Nie jest zły - odparła z uśmiechem. Alice wciąż czuła się nieco skrępowana.
- Dlaczego teraz myślę o jego klacie - myślała ze skwaszoną miną zerkając co jakiś czas na koszulką bruneta
- Chcesz czegoś? - zapytał zdezorientowany brunet. Wystraszona niebieskooka natychmiastowo się wyprostowała i odwróciła wzrok
- Nie - wykrztusiła z siebie. Chłopak uniósł brew nie rozumiejąc zachowania dziewczyny. Po krótkiej chwili wróciła pozostała dwójka uczniów i zajęli swoje miejsca.
- O czym rozmawialiście? - zapytała dziewczyna
- O barze, pogodzie... - rzekł w zamyśleniu
- Biedne tematy... - zauważył. - Co do pogody to faktycznie się pogarsza
- Będzie trzeba przeczekać ten deszcz - spostrzegła czarnowłosa
- Coś się wymyśli do roboty. Może zagramy w bilarda? - zaproponował
- W szóstkę? - zdziwił się Ryan. Po chwili przyszła kelnerka, która położyła na stoliku puszkę pepsi dla Blaine'a oraz dwa Sprite'y - jednego dla Zoey, a drugiego dla Ryana.
- Będziemy się zmieniać - uśmiechnął się James
- Mnie nie liczcie, ja nie umiem grać w bilarda - wtrąciła nieśmiało niebieskooka
- No to się nauczysz
- Nie, naprawdę dzięki. Może innym razem spróbuję - odpowiedziała z życzliwym uśmiechem.
- Mnie też nie liczcie - rzekł stanowczo Blaine
- A to dlaczego nie? - oburzył się nastolatek o morskich oczach.
- Nie mam ochoty na grę w bilarda - odrzekł od niechcenia
- Nie mam do ciebie sił, nie myśl, że następnym razem ci daruję
- Tak, tak - machnął ręką wstając od stołu. Pozostali poszli w jego ślady.
- Skoro nie grasz to potrzymasz nam picie, oki? - zapytała radośnie dziewczyna ściągając jeansową kurtkę i zawiązując ją w pasie. Alice przytaknęła i wzięła szklanki. Wszyscy ruszyli do stołu bilardowego i zaczęli grę. Blaine razem z blondynką stali niedaleko przy szerokiej kolumnie obserwując grę.
- No to dziewczyny przeciwko chłopakom, tak? - zapytała Sharon, wręcz kochająca rywalizację. Gdy pozostali potwierdzili składy, pojawił się błysk w jej oczach. Od razu oznajmiła, że to ona zaczyna. Złapała pewnie za kij i uderzyła w bile. Udało jej się spowodować, że dwie wpadły do dziury. Zadowolona kontynuowała rozgrywkę. Alice stała w ciszy przy chłopaku nie wiedząc co powiedzieć. Żaden temat nie przychodził jej do głowy, a znając Blaine'a to nie był nawet skory do rozmowy. Niepewnie przerzuciła wzrok na towarzysza przyglądając się jak bierze łyk napoju z puszki. Po napiciu się ten spojrzał na nią czekając, aż coś powie, ale blondynka zamiast tego błyskawicznie wbiła wzrok z powrotem na stół czując, że robi się czerwona na twarzy.
- Co dziś jest z tobą? - zapytał zupełnie zdezorientowany
- Nic - odparła oschle. Chłopak westchnął nic nie rozumiejąc. Odwrócił głowę w bok spoglądając na pogodę za oknem. Kiedy się odwrócił z powrotem, ponownie dostrzegł, że wzrok Alice był osadzony na nim. Dotknął ręką tyłu szyi zażenowany.
- Nie czytam w myślach. Jak chcesz coś ode mnie to po prostu powiedz - powiedział w końcu. Nagle do niebieskookiej podbiegła Zoey wziąć łyk napoju.
- Na pewno nie chcecie zagrać? - zapytała
- Na pewno, nie zwracajcie na mnie uwagi - odrzekła z uśmiechem
- Zoey twoja kolej, to nie czas na przerwę! - krzyknęła czarnowłosa, przez którą przemawiała żądza wygranej. Rudowłosa pośpiesznie wróciła do gry.
- Po naszej rozmowie zadzwoniłam do Grace. Mówi, że to tylko gorączka i żebym się tak nie martwiła
- Przecież ci mówiłem, że to co widziałaś nie było niczym niezwykłym. Jeśli symbole i szata były szare, to poza chorobą nic jej nie będzie - przypomniał biorąc kolejny łyk napoju. Czarnowłosy chłopak po chwili podszedł do dwójki nastolatków.
- Serio Blaine, następnym razem nie przyjmuję od ciebie żadnych wymówek
- Gdybym się zgodził zagrać byłoby nierówno graczy
- Dlatego ci nie marudzę. Właśnie, Alice, dziewczyny cię wołają po coś. Jakimś cudem wynegocjowaliśmy przerwę
- Ah, to ja lepiej sprawdzę o co chodzi - powiedziała szybko idąc do przyjaciółek. W pewnym sensie poczuła ulgę dzięki temu. Czarnowłosy chłopak stanął obok Blaine'a czekając, aż pozostali przestaną dyskutować.
- Jak tam, pogadałeś sobie z Alice?
- O co ci chodzi?
- O nic, po prostu widok ciebie rozmawiającego z jakąś dziewczyną i to dłużej niż pięć minut to rzadkość - rzucił radośnie, ale brunet posłał mu srogie spojrzenie
- Masz przez to coś na myśli?
- Po prostu mnie zastanawia, czy plotki są prawdą
- Plotki?
- No wiesz, że ty i Alice jesteście razem - powiedział nieśmiało. Blaine szybko wbił wzrok w rozmówcę
- Co? - zapytał z niedowierzaniem, jakby nie ufał swoim uszom i chciał się upewnić, że dobrze usłyszał
- Chodzą plotki, że jesteście parą, to prawda?
- Kto to wymyślił? I czemu pytasz, chyba znasz odpowiedź? - parskną oschle
- Wolałem się upewnić. Czyli, że nie masz nic przeciwko jeśli jakiś chłopak będzie próbował się zbliżyć do niej? - dopytywał kierując spojrzenie na blondynkę odnoszącą puste już szklanki do baru. Brunet westchnął znudzony
- Czemu miałbym mieć coś przeciwko? - odparł od niechcenia
- To dobrze, bo wiesz Alice wydaje się fajna no i jest śliczna. Myślałem, że może spróbuję jeśli plotki okażą się kłamstwem - mówił, a dziewczyna powoli wracała z powrotem do nich. Chłopak spojrzał z niedowierzaniem na rozmówcę, ale nim się odezwał, zdążyła już wrócić blondynka
- Już wznowili grę - poinformowała z przyjaznym uśmiechem
- Dzięki, to ja do nich pójdę - odpowiedział z podobnym uśmiechem i wrócił do stołu bilardowego. Blaine obserwował z lekkim zdumieniem odchodzącego kolegę.
- Wszystko gra? - zapytała go dziewczyna
- Tak... - odparł niepewnie
- Słuchaj, a nie możesz mi już teraz odpowiedzieć na niektóre pytania?
- Nie - odparł oschle, a na twarzy blondynki pojawiło się zdziwienie
- Ok... - odparła speszona. Blaine westchnął i odwróciła wzrok
- Po prostu ta rozmowa za bardzo jest związana z Wymiarem Snów. Lepiej, żeby nikt przypadkiem tego nie usłyszał - powiedział już spokojnie. Krótko po tym deszcz przestał padać, a pozostali nastolatkowie skończyli grę. Niepocieszona Sharon kategorycznie domagała się jednak rewanżu.
- Uspokój się - zaśmiał się Ryan
- Jestem spokojna!
- Ale to nie jest taki zły pomysł, żeby się kiedyś jeszcze spotkać - wtrąciła Zoey
- Jasne, czemu nie. Tylko następnym razem Alice i Blaine też zagrają
- Ale ja naprawdę nie umiem grać - uśmiechnęła się żałośnie
- Nie martw się, nauczę cię - rzekł radośnie James. - A ty Blaine, też przyjdziesz? - zapytał z chytrym uśmiechem w pewien sposób irytując chłopaka
- Jak nie będę miał nic do roboty - powiedział od niechcenia. Wkrótce wszyscy opuścili lokal.  Słońce wciąż było niewidoczne przez ciemne chmury pokrywające cały obszar nieba. Wiatr już nie był taki silny, ale wciąż chłodny, a kałuże nadal przerywały drogę.
- No to jakoś się zgadamy - oznajmiła radośnie Zoey
- I będzie rewanż! - wtrąciła Sharon, na co pozostali odpowiedzieli śmiechem. Potężny, silny podmuch dotknął każdego z osobna. - Naprawdę podziwiam cię - powiedziała po chwili do Ryana. Widać było, że powoli dostaje gęsiej skórki, ale jedynie uśmiechnął się krzywo.
- Ja idę w tę stronę, więc będę już się zwijać. Narka - pożegnał się blondyn i przebiegł przez pasy korzystając z tego, że akurat zaczęło się świecić zielone światło dla pieszych. Pozostała piątka poszła jeszcze kawałek razem, aż przy którymś zakręcie Sharon i Zoey odłączyły się od reszty machając na pożegnanie. Wciąż wiejący wiatr zaczynał się nasilać
- Daleko mieszkasz? - zapytał jak zwykle z życzliwym uśmiechem na twarzy
- Trochę, ale muszę dojść jedynie do przystanku autobusowego. On zawozi mnie blisko domu - odpowiedziała idąc między Blaine'em, a James'em. Szli pod wiatr, kolejny podmuch odgarnął włosy dziewczyny.
- A wy daleko mieszkacie?
- Nie bardzo - odparł brunet spoglądając wciąż przed siebie
- Niedługo powinienem skręcić, ale odprowadzę cię na przystanek - odparł radośnie
- Co? Nie musisz - powiedziała zmieszana
- Ale chcę - odrzekł szarmancko, a Blaine przewrócił oczami. Kolejny, już nieco lżejszy podmuch ponownie wprawił długie, kosmyki dziewczyny w taniec na wietrze. - Nie jest ci zimno?
- Słucham? A nie, poradzę sobie
- Trzymaj - powiedział ściągając kurtkę i podając ją dziewczynie. - Jeszcze się przeziębisz - dodał patrząc w oczy rozmówczyni, ale ta speszona spuściła wzrok i niepewnie podziękowała. - Blaine, ty jak zwykle cichy, tak? - zapytał, ale ten jedynie prychnął na niego
- Na przystanku ci ją oddam - oznajmiła
- Nie, no co ty. Oddasz mi w poniedziałek w szkole. To chyba nie będzie problem, prawda?
- Em... nie, jasne, że nie - rzuciła zdezorientowana i włożyła za dużą kurtkę.
- Idę - rzucił oschle chłopak skręcając w pewnym momencie
- Pa - krzyknęła do niego dziewczyna, ale ten nie odpowiedział, ani się nie odwrócił. Niebieskooka poszła więc razem z czarnowłosym nastolatkiem w stronę przystanku nieco zamyślona
- Stało się coś? - zapytał w końcu chłopak, widząc nieobecne spojrzenie nastolatki
- Nie, nic. Zastanawiam się czy Blaine jest na mnie zły
- On? Prawdę mówiąc to on wydaje się być zły na cały świat - zaśmiał się. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła
- No coś w tym jest
- W sumie to co od niego chciałaś dzisiaj na przerwie?
- Nic takiego
- No dobra, rozumiem, że mam nie pytać - odparł zawiedziony, ale niebieskooka odwdzięczyła się mu za wyrozumiałość życzliwym uśmiechem. Wkrótce dotarli do przystanku autobusowego. Niedługo po tym przyjechał pojazd, do którego wsiadła dziewczyna
- Dzięki za odprowadzenie - rzuciła na szybko do znajomego i mu pomachała. Zadowolony odwzajemnił ten gest i zaczął iść dalej. Dziewczyna już tylko marzyła o powrocie do domu i schowaniu się w swoim pokoju pod ciepłą kołdrą.
Gdy była na miejscu poszła do kuchni zrobić sobie ciepła herbatę. Na blacie znalazła kartkę od rodziców, mówiącą, że znowu musieli wyjechać w interesach. Tym razem ruszyli do innego miasta, więc nie prędko wrócą. Z rezygnacją blondynka zgniotła kartkę i wyrzuciła ją do śmieci. Zawsze powtarzała sobie, że brak rodziców w domu w cale jej nie przeszkadza, ale po prawdzie co jakiś czas z tego powodu czuła ból. Zwłaszcza przypominając sobie dzieciństwo, wspomnienia z tamtych czasów, w których tak naprawdę nie było zbyt wiele jej mamy czy też taty. Po zrobieniu herbaty i zjedzeniu kolacji dziewczyna udała się na górę, do swojego pokoju. Chcąc zrobić lekcje odkryła jak bardzo jest już zmęczona. Odłożyła to na później i wreszcie pozwoliła sobie na sen. Położyła się w swoim wygodnym łóżku i przykryła ciepłą pościelą. Po ułożeniu głowy na miękkiej poduszce niemal natychmiast zapadła w sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine