poniedziałek, 9 listopada 2015

Sen sześćdziesiąty piąty - Zemsta

Alice stale wbijała spojrzenie w rozmówczynię, z uwagą wsłuchując się w każde słowo padające z jej ust. Przerwało je krótkie westchnięcie. Dziewczyna przetarła raz jeszcze oczy i spróbowała uspokoić dość nieregularny oddech.
- Joker jest bogiem snów, bogiem tego wymiaru. Rozprowadza po tym miejscu swoje karty, a osoby, które je otrzymają zostają łowcami. Tak każdy z nas ma wbite do głowy nawet nie będąc pewnym źródła tych informacji. - mówiła przywołując swoją kartę i kładąc ją na stole. - Przychodzi do losowych śniących i sprawia, że następuje przebudzenie. - kontynuowała przenosząc wzrok całkowicie na postać Jokera. Nastolatka podążając za jej wzrokiem, również spojrzała się na postać. - To nie do końca tak wygląda, jak niektórzy mogliby to sobie wyobrazić. - dokończyła. Alice ze zdziwieniem słuchała dalej, czując się coraz bardziej skołowaną. Usłyszała jedynie po raz kolejny głębokie westchnięcie. - Alice, po przebudzeniu, ile widziałaś drzwi? Mogłaś je otworzyć?
- Jedne - odparła zaskoczona pytaniem. - Nie mogłam, chociaż próbowałam - dodała pośpiesznie, a na twarzy łowczyni pojawił się lekki półuśmiech
- Tak myślałam. Każda krwawa perła miała takie samo wyobrażenie - powiedziała w lekkim zamyśleniu. Karta nagle zniknęła, a ta na nowo wbiła wzrok w rozmówczynię, która dość zmieszana ponownie zaczęła brnąć spojrzeniem w róż. - Ja i Alyson byłyśmy nierozłączne. Zawsze byłyśmy razem i się wspierałyśmy. Każdą wolną chwilę spędzałyśmy wspólnie. Więź między nami była niezwykle mocna. Wydawało nam się, że bez siebie nawzajem nie jesteśmy w ogóle w stanie funkcjonować. - mówiła z nieśmiałym uśmiechem na twarzy wspominając miłe chwile. - Być może właśnie przez tak silną więź miałyśmy wyjątkowy przypadek snu. - dodała po chwili odpływając nieznacznie myślami. - Zdarzało nam się czasem, że miałyśmy wspólne sny. Szczerze, to lubiłyśmy rozmawiać o tym, co nam się śniło. Jednak w którymś momencie, moja siostra zaczęła mówić, że ostatnio pojawia się w pustym miejscu. Jedyne co tam było poza nią to drzwi... Nie jedne
- Słucham? - rzuciła momentalnie i z ogromnym zaciekawieniem w spojrzeniu zbliżyła się do rozmówczyni
- W jej śnie były dwa przejścia - odpowiedziała nagle poważniejąc i z całą swoją statecznością nie przerywała wymiany spojrzeń z rozmówczynią. Widziała ogromne zdziwienie tlące się w niebieskiej barwie. Spodziewała się go, ale nie spiesząc z wyjaśnieniami, kontynuowała myśl. - Próbowała otworzyć je, ale nie mogła. Mówiła, że wiele razy szarpała się z nimi, ale to było na nic. Z drugimi nie było jednak najmniejszego problemu, a prowadziły one do mojego snu. Po otworzeniu ich zobaczyła mnie w barierze i stroju śniącego. - opowiadała na chwilę opuszczając wzrok i uśmiechając się pod nosem. - Oczywiście wtedy opisała mi to nieco inaczej. Mówiła, że lewitowałam w jakiejś bańce w babcinej koszuli nocnej... - rzekła sięgając do wspomnień na tyle, na ile mogła.
- Jakim cudem w jej śnie było przejście do twojego? - wtrąciła wyrywając blondynkę z przeszłości
- Nie znam odpowiedzi na to pytanie. Jedynie mogłyśmy obstawiać, że to przez naszą więź byłyśmy w jakiś sposób połączone bliżej i w tym wymiarze. Tak czy inaczej, ten sen jej się powtarzał, a ona nie miała pojęcia czemu. Ja w pewnym momencie nie byłam pewna, czy wierzyć jej słowom, ale wszystko opowiadała z wielkim przekonaniem. Mówiła o tym, jak to jestem w białej przestrzeni, w której także są dwa przejścia. Jedne, których też nie było sposób otworzyć. Drugie prowadziły do jej snu i jak sama zauważyła, klamka była ogarnięta przez złote zdobienia przypominające gotyckie wzory. Jednak po drugiej stronie drzwi, uchwyt był taki jak u zamkniętych przejść. Zwykły i jasny
- Opowiadała ci wszystko? - zapytała powstrzymując się od rzucania podejrzliwym spojrzeniem
- Z najdrobniejszymi szczegółami - zaśmiała się nieznacznie. - Zwłaszcza przebudzenie. - dodała. Na dźwięk tego jednego słowa, Alice jak ożywiona wbiła w nią wzrok wyczekująco, na dalszą treść opowieści. Łowczyni dostrzegła to bez problemu i odsuwając już zbędne historie, wróciła do sedna. - Kolejna noc, znowu poszłyśmy spać. Alyson jak zwykle obudziła się w białej przestrzeni i powtarzała rutynowe czynności. Drzwi były zamknięte jak zawsze, więc poszła do moich. Już miała chwytać za klamkę, kiedy nagle zaczęła się zmieniać. Z jej strony była ona biała niczym śnieg, ale w tamtym momencie, z tego co mi mówiła, pokryła się cała na złoto. Nie wiedząc co się dzieje, po prostu otworzyła przejście. Opowiadała mi, że była bardziej zdezorientowana niż wystraszona. Uchyliła drzwi i niepewnie wyjrzała przez nie. - mówiła z pełną powagą i przywołała na powrót kartę. Trzymając ją między palcami, przyglądała się przedstawianej na niej postaci
- I co zobaczyła? - zapytała nagle dziewczyna nie mogąc wytrzymać dłużej w wyczekiwaniu na kontynuację
- Jokera - odparła momentalnie. - Stał tam, tuż przed moją barierą. Wiesz, co powiedziała mi siostra? - zapytała nagle odwracając kartę w stronę rozmówczyni. - Że był o wiele bardziej przerażający, niż ten, który jest tutaj przedstawiony - powiedziała, a blondynka poczuła jak przechodzi ją dreszcz. Przełknęła głośno ślinę i spojrzała na boga snów. - Nie wiem, czy wtedy nie przesadzała. Byłyśmy młodsze, a ona w tamtym momencie przerażona. - dodała dla uspokojenia nastolatki, chociaż niewiele to zmieniło
- Nie zauważył jej? - zapytała nieśmiało, a ta spojrzała na nią, uderzając kartą o stół. Dziewczyna wzdrygnęła się, ale pozostała w kontakcie wzrokowym z łowczynią
- Może nie od razu, a może musiał najpierw dokończyć to, co zaczął. Może sam nie zdawał sobie sprawy, że w jakimś śnie są dwa przejścia, zamiast jednego
- Co dokładniej widziała twoja siostra?
- Boga snów, ale nie takiego, jakiego widzisz na karcie - odparła na powrót odwracając przedmiot postacią do góry, ale nie skierowała na niego wzroku. - Czapka, frak, spodnie... - wymieniała pośpiesznie. - Okey, ale wszystko to było w odcieniach fioletu - oznajmiła, a Alice wręcz zerwała się z krzesła
- Fioletu!? - powtórzyła z niedowierzaniem. - Może twojej siostrze chodziło o niebieski...
- Alyson umiała rozróżniać kolory - warknęła dość karcącym tonem i pewną irytacją. - To był fioletowy kolor, tyle, że w różnych odcieniach. Joker stał przed moją barierą, a w dłoni miał niewielki przedmiot, zapewne kartę. Przyłożył ją do osłony, a ta przeniknęła przez nią i przedarła się prosto do mnie. Siostra mówiła, że wyglądało to, jakbym wchłonęła ten przedmiot. Wtedy bariera zaczęła pękać, a on zabrał rękę. Niespodziewanie odwrócił się w stronę Alyson. Mówiła, że w tamtym momencie coś siłą ją wypchnęło z mojego snu i zamknęło drzwi. Złota barwa zniknęła, pozostawiając po sobie jedynie coś, co przypominało gotyckie wzory. - mówiła dalej, wpatrując się w zszokowaną nastolatkę. - To było przebudzenie. Joker zjawił się i zniszczył moją barierę, abym stała się łowczynią. Następnej nocy już widziałam oba przejścia. Mogłyśmy z Alyson wspólnie śnić. Chociaż zostałyśmy przebudzone w innym czasie, to zakończyło się ono tej samej nocy. Obie nie mogłyśmy nic stworzyć w swoich pomieszczeniach, aż znalazłyśmy swoje karty
- Dawałyście sobie radę z polowaniem? - zapytała starając się uspokoić na chwilę myśli i siadając z powrotem na miejscu
- To szło instynktownie. Pierwsze dni, nie wiedziałyśmy co się dzieje, ale po pewnym czasie obudziły się w nas myśli, mówiące: "Zabij upiora, zdobądź perłę, uzupełnij wskaźnik". Ty nie miałaś takiego odczucia?
- Może miałam, ale nie zdawałam sobie z niego sprawy... - odpowiedziała dość niepewnie, zaczynając się zastanawiać nad swoimi pierwszymi chwilami jako łowczyni. - Gdy tylko zostałam przebudzona, spotkałam Blaine'a i on mi pomógł - powiedziała w zastanowieniu. Avril ułożyła łokcie na stole, a w dłoniach umiejscowiła głowę, wpatrując się w rozmówczynię dość podejrzliwie
- Naprawdę? - zapytała dość sceptycznie i z niedowierzaniem
- No, tak - odparła nieco zdezorientowana. - Powiedział mi, jak się walczy, opowiedział o tym wymiarze... - zaczęła wymieniać
- A w zamian? - wtrąciła momentalnie
- W zamian mam mu pomóc osiągnąć jego cel - odparła niepewnie, gdy ta z zaciekawieniem uniosła jedną brew
- Co to za cel?
- Zabicie Jokera - westchnęła głęboko uciekając wzrokiem
- Co takiego!? - rzuciła błyskawicznie. - Jak wy chcecie to zrobić?
- Jakoś będzie trzeba, jeśli chcemy przerwać to wszystko, zakończyć ten cały wymiar
- Mała, powiem ci to jeszcze raz. Uważaj w co się pakujesz - powiedziała ponuro, ale z powagą
- Avril, musisz mi powiedzieć, czy to na pewno był fioletowy strój - usłyszała w odzewie i z lekką irytacją skrzyżowała ręce na piersiach
- Posłuchaj tego, Alice. Od momentu, gdy ja i moja siostra się przebudziłyśmy, minęło już sporo czasu. Poszłyśmy polować jak zwykle, ale miałyśmy pecha. Dużego pecha - mówiła z bijącą w jej oczach wściekłością. - Znalazłyśmy się w śnie z dość potężnym upiorem, ale nie on stanowił problem. Prawda, byłyśmy wykończone po walce z nim, ale udało nam się go pokonać. Wystarczył jeszcze jeden cios, by było po nim. Ledwo stałyśmy na nogach, ale wiedziałyśmy, że wyjdziemy z tej bitwy zwycięsko. Nagle zjawiła się dwójka innych łowców. Ni stąd ni zowąd po prostu weszli do snu. Chłopak o złotych oczach i jego towarzysz. To stało się tak szybko i nagle, że na dobrą sprawę nie wiem, jak wykończyli upiora. Jednak ten padł na ziemię i wyłoniła się z niego perła.

- Pozwolicie, że sobie to weźmiemy? - zaproponował z uśmiechem Matt podnosząc perłę. Blondynki stanęły obok siebie wpatrując się w niego ze złością. Wkrótce przeniosły wzrok na jego znajomego, który ochoczo podszedł do niego.
- Mamy niezłe wyczucie czasu, akurat większość roboty zdążyły odwalić za nas - rzekł radośnie
- Nie chcemy kłopotów - odezwała się Alyson nieśmiało. - Ale ta perła jest nam potrzebna
- Będziesz go prosić o nią? To my załatwiłyśmy tego potwora, a nie oni! - warknęła wściekle przykuwając na sobie wzrok łowców
- Jakoś trzeba sobie radzić, a nam ta perła też się przyda - oznajmił podrzucając niewielką kulką w dłoni. Dziewczyna przemieniła broń w kartę spoglądając na wskaźnik. Jej siostra podejrzała go kątem oka i zaciskając mocno zęby spojrzała na rozmówcę
- Przecież możemy się tą perłą podzielić - zaproponowała z życzliwym uśmiechem
- Żartujesz? - parsknął cicho pod nosem czarnowłosy chłopak spoglądając krzywo na niebieskooką
- Alyson, co ty gadasz? Niech nam oddają perłę i koniec - rzuciła z oburzeniem
- No proszę, proszę. Niezły charakterek - skomentował łowca o mysich włosach podchodząc bliżej dziewczyn
- Żebyś wiedział cwaniaku, oddawaj tą perłę - odparła niemal natychmiast
- Co jeśli tego nie zrobię? - zapytał z podstępnym uśmiechem, stojąc już niemal tuż przy rozmówczyni
- Avril, daj spokój. Nie będziemy przecież z nimi walczyć o tą perłę - skarciła siostrę wiedząc, jak niewiele energii im zostało. Co więcej nie była zwolenniczką walki z innymi łowcami i starała się ich za wszelką cenę unikać
- Dlaczego nie? Dobrze wiesz, że z takim wskaźnikiem daleko nie pociągniemy, jeśli go zaraz nie uzupełnimy - burknęła zirytowana blondynka, wnet usłyszała dość cichy śmiech. Łowca z uśmiechem przywołał kartę Jokera i spojrzał na nie złotymi oczyma
- Nie będzie żadnej walki, o to się nie martwcie - oznajmił ze spokojem, gdy jego towarzysz wyrównał z nim kroku. Avril nieufnie zmierzyła ich wzrokiem. Po chwili swoje spojrzenie zatrzymała na niezwykłych źrenicach chłopaka. Wymieniali się spojrzeniami przez pewną chwilę. Ta słała mu srogie spojrzenie, a on jej odpowiadał spokojnym. Nagle ciemnowłosy łowca podniósł kartę na wysokość ramion, a ta zaczęła się świecić.
- Nie będzie walki bo was zabijemy, nim zdążycie kiwnąć palcem - dorzucił do wypowiedzi towarzysza. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i momentalnie przeniosła wzrok na siostrę. Przekonana, że zaraz padnie cios, pchnęła siostrę w bok, gdy rozległ się niezwykle jasny blask. Alyson upadła nieco dalej i leżała na podłożu, cała obolała jeszcze po walce z upiorem. Przysłaniając dłonią oczy, wyczekiwała momentu, aż oślepiające światło zniknie. Gdy tylko to nastąpiło, natychmiastowo wypatrzyła, jeszcze nieco przymrużonymi oczami, swoją siostrę. Trzymała w jednej dłoni długą włócznię, której koniec wbiła w podłoże. Opierała na niej swój ciężar ciężko dysząc. Drugą umiejscowiła na brzuchu, w miejscu, w które została ranna. Materiał zaczął się barwić czerwienią, która pochłaniała coraz większy obszar. Nagle blondynka kaszlnęła krwią uginając się jeszcze niżej na nogach, ledwo jeszcze stojąc.
- No co ty - parsknął do złotookiego łowcy jego znajomy z małym niezadowoleniem
- Siostro! - krzyknęła do dziewczyny zapłakana
- Uciekaj stąd! - usłyszała w odzewie po czym ponownie blondynka kaszlnęła czerwoną cieczą i upadła na kolana nachylając się nad podłożem. Alyson z trudem wstała i podeszła do rówieśniczki
- Wyjdziemy stąd razem - oznajmiła stanowczo łapiąc ją za ramię
- Wątpię - wtrącił Matt, a jego rówieśnik ponownie sprawił, że jego kartę spowił jasny blask, który zmusił blondynki, by wbiły w niego wzrok. Nie mogąc dłużej znieść jasnego błysku, zamknęły oczy niechętnie. To trwało tylko krótką chwilę. Avril poczuła, jak na jej polik padło kilka kropel. Z najgorszymi przeczuciami i ciarkami, gdy tylko błysk zniknął, spojrzała na siostrę. Zrobiła wielkie oczy, a w nich kłębiło się przerażenie na równi z szokiem. Wpatrywała się jak dziewczyna pada bezwładnie na ziemię. Jej oczy były puste, pozbawione wyrazu.
- Alyson... - wypowiedziała jej imię, gdy po jej twarzy, ozdobionej kilkoma kroplami krwi, spłynęły łzy. Cała się trzęsła i nie wierzyła w to, co widzi. - Alyson! - wrzasnęła nachylając się nad niebieskooką. Odwróciła ją, twarzą do góry, nie hamując napływu słonych kropel, które opadały powoli na zmarłą. Przytuliła momentalnie rówieśniczkę łkając i jeszcze powtarzając kilkukrotnie jej imię.
- Żyjemy po to, by umrzeć - odezwał się chłopak, kucając przy dziewczynach. - Prędzej, czy też później - dodał, a ta uniosła wzrok i wbiła go w niego z niewyobrażalną wściekłością
- Twój przyjdzie szybciej, sama ci to zapewnię! - krzyknęła przywołując broń, ale nie miała sił do walki. Świeża rana dodatkowo ją osłabiała, ale gniew nie pozwolił ustąpić. Matt złapał za część włóczni i niezbyt mocnym szarpnięcie, wyrwał ją z rąk rozmówczyni
- Nie jesteś nawet w stanie jej utrzymać - spostrzegł z życzliwym uśmiechem na twarzy. Jak bardzo fałszywy wyraz twarzy mógł nałożyć, niczym maskę? Avril pytała siebie o to, w momencie gdy tonęła w złotej barwie jego oczu. Całkowity spokój mimo takiej sytuacji i do tego jeszcze radosny ton w głosie. Nie mogła mu tego wybaczyć. Nie chciała.
- Szybko, wykończ ją - wtrącił towarzysz lekko znudzony. - Jeszcze mamy przecież porozmawiać z Jokerem
- Nie - odpowiedział błyskawicznie, wywołując u rozmówcy małe zdziwienie
- Nie? - powtórzył pytająco, nie rozumiejąc chłopaka
- Jej nie - odparł szybko, po czym wyciągnął dłoń do Alyson, przywołując niewielką kulkę, zdającą się być w całości wypełniona krwią.
- Zostaw ją! - warknęła, ale nie miała siły by się chociażby ruszyć. Jej słowa na powrót przyciągnęły wzrok łowcy o mysich włosach, który z podstępnym uśmiechem przybliżył się do niej
- A ty dalej taka bojowa? - zapytał wesoło
- Zabij ją, perła się przyda - parsknął zirytowany, a nagle chłopak przyłożył dłoń do podbródka wściekłej dziewczyny, lekko unosząc jej głowę, by spojrzała mu prosto w jego złote oczy
- Chcesz mnie zabić prawda? Chcesz się zemścić - stwierdził wpatrując się uważnie w rozmówczynię, a ta zmarszczyła brwi. - Póki co, nie masz na to najmniejszych szans - oznajmił z uśmiechem. - Jeśli naprawdę chcesz pomścić siostrę, to musisz stać się silniejsza, a tego nie zrobisz uzupełniając wskaźnik zwykłymi perłami. - rzekł wiedząc, że obecnie jego rozmówczyni nie jest w stanie nawet kiwnąć palcem, a jedynie powstrzymuje się od tego, by nie okazać jaki ból teraz ją ogarnia. Krew stale wypływała ze świeżej rany, tak jak i z kilku mniejszych zadrapań po upiorze. Momentami wszystkie myśli zagłuszała niepohamowana złość. Wściekłość, której nie mogła powstrzymać, ogarniała ją powoli, ale bezsilność w każdym z tych momentów dawała o sobie znać. Nagle Matt uniósł okrągły przedmiot przed spojrzenie łowczyni. - Tylko zbierając krwawe perły staniesz się naprawdę silna. - powiedział z powagą. - Przetrwają najsilniejsi. Zapamiętaj to - dodał na koniec i podniósł się. Spojrzał na towarzysza, który zmierzył go znudzonym spojrzeniem. Czarnowłosy chłopak z niezadowoleniem ruszył w stronę drzwi, a złotooki łowca szybko wyrównał z nim krok. Blondynka zacisnęła dłonie w pięści ponownie łkając. Spojrzała na ciało siostry, które powoli zaczynało zanikać. Jego fragmenty rozpływały się w powietrzu, wnet Avril wybuchnęła jeszcze większym płaczem
- Alyson, nie zostawiaj mnie - powiedziała przez łzy. Nie opuściła snu, w którym grasował przedtem upiór, aż powłoka jej siostry całkowicie nie zniknęła.
Dziewczyna znowu przetarła poliki, po których płynęły już strumyki łez. Niezliczona ich ilość zdążyła mimowolnie sunąć się po skórze łowczyni. Przeszklone, różowe oczy natomiast wciąż produkowały kolejne. Nie było sensu już się od nich powstrzymywać.

Alice spojrzała ze współczuciem na rozmówczynię.
- Ona chciała tylko rosnąć w spokoju. Po śmierci ojca wreszcie miałyśmy na to szansę, nie licząc starć w tymi wymiarze jako łowczynie. Po prostu rozkwitnąć i wreszcie cieszyć się życiem... - mówiła, a napływ łez się nasilał. - Ja tylko chciałam być fundamentem dla spełnienia jej marzeń, podporą. Po to ją stale chroniłam, ale wtedy mi się nie udało. Nic nie mogłam zrobić, jak zwykle - zadręczała się, a nastolatka wstała i podeszła do niej
- To nie twoja wina, nie zadręczaj się tym - spróbowała pocieszyć rozmówczynię i położyła dłoń na jej ramieniu. Ta spojrzała na nią zapłakana. Wciąż widziała w niej obraz swojej siostry. Dobrej, uczynnej i kochanej dziewczyny, która mimo wielu przeżyć starała się uśmiechać. Wstała momentalnie i przytuliła mocno Alice, pozwalając sobie na płacz. Blondynka objęła ją delikatnie, nie wiedząc, co mogłaby jeszcze zrobić. W końcu Avril odsunęła się od nastolatki i przetarła jeszcze raz twarz.
- Już... już mi lepiej - powiedziała niepewnie i wzięła głęboki wdech chcąc się uspokoić. - Wtedy, gdy mnie pytałaś o ten fiolet. Jestem pewna, że to był ten kolor. Jeśli nie chcesz wierzyć mojej siostrze, to uwierz mi. Po tym jak tamten  chłopak opuścił jej sen, ja jeszcze zostałam i siedziałam przy Alyson. Nim zabrał jej krwawą perłę, ja ją zdobyłam. Szybkim ruchem podzieliłam ją na dwie i jedną ukryłam w swojej dłoni
- Krwawą perłę? - zapytała z niedowierzaniem, a ta przytaknęła
- Później uzupełniłam nią energię i przejęłam niektóre wspomnienia siostry. W tym obraz Jokera, który był odziany w fioletowe ubranie - oznajmiła stanowczo. - To była pierwsza krwawa perła, jaką wchłonęła moja karta
- I nie ostatnia... - skomentowała dość posępnie
- To co mówił tamten łowca, jak chcesz być silna, musisz zbierać także krwawe perły. Z tym miał rację, dlatego i ja nie miałam wyboru. Walczyłam przeważnie z konieczności, ale wkrótce już różnie z tym bywało
- Zabijanie ludzi ci odpowiada? - parsknęła karcącym tonem
- Człowiek zrobi wszystko, by przeżyć - powiedziała ponuro i oparła się o stół, nachylając się nieco nad nim. - Jeśli chcę zabić tamtego chłopaka, to muszę stać się silniejsza
- Avril, widziałaś przecież, że to na nic. Nie byłaś w stanie go nawet drasnąć, nie wygląda na kogoś, kogo łatwo jest pokonać - próbowała przemówić dziewczynie do rozsądku
- Nie rozumiesz, ja to muszę zrobić! Tylko po to jeszcze żyję, dla zemsty. Później będzie mi już wszystko obojętne
- Nie powinnaś tak mówić. Słuchaj, myślisz, że Alyson chciałaby tego? Żebyś podążała ślepo za zemstą i nienawiścią? - pytała, ale to tylko bardziej złościło jej rozmówczynię, która gwałtownie odwróciła się do blondynki z gniewem w oczach
- Nawet tak nie gadaj. Na pewno by tego nie chciała, ale myślisz, że to coś zmienia? Nie wybaczę Mattowi i koniec! - warknęła wściekle, a nieco wystraszona nastolatka cofnęła się krok do tyłu. Blondynka westchnęła głęboko. - Może i źle postępuję, ale tak mówi mi serce. Nawet jeśli całkowicie zatraci się w mroku, to będę podążać za jego głosem - oznajmiła smutno, przyglądając się świeczce, która już była pozbawiona płomienia. - Tak czy inaczej, co do Jokera możesz być pewna, że właśnie taki był jego kolor. Przebudził mnie niszcząc moją barierę i przekazując kartę. Łowca i tak jednak otrzymuje ją dopiero gdy nadejdzie koniec przebudzenia i będzie mógł opuścić swój sen. - rzekła zaczynając powoli odchodzić w stronę drzwi
- Avril - zatrzymała blondynkę wołając niepewnie jej imię. - Dzięki, że mi to wszystko powiedziałaś - powiedziała z życzliwym uśmiechem, który wkrótce został odwzajemniony
- Mała, jak się dowiesz czegoś o tamtym gościu, to daj mi znać, dobra?
- Ale, ja nie wiem jak mam cię znaleźć - odparła dość niepewnie, a ta uśmiechnęła się szeroko do niej
- Avril Harris - przedstawiła się przekręcając lekko głowę w bok. - Ale pewnie prędzej czy później i tak się spotkamy... Alice Carter - rzuciła i zaczęła dalej iść. Cała przestrzeń na nowo zaczęła ogarniać biel. Obraz kawiarenki zanikał, przedmioty rozpływały się w powietrzu, a blondynka chwyciła za klamkę i szybko opuściła sen dziewczyny, zostawiając ją samą, w jasnej przestrzeni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine