niedziela, 30 października 2016

Sen dziewięćdziesiąty dziewiąty - Mędrzec

Nastolatkowie dotarli do celu swej podróży. Pod adresem, który otrzymali od Grace, znajdował się skromny i niewielki, parterowy budynek usytuowany na fragmencie otwartej przestrzeni, jaką otaczały zastępy drzew. Część terenu była skryta za ogrodzeniem występującym w postaci średniej wysokości siatki, która biegłą w prostej linii z frontową ścianą domu, po czym skręcała dopiero w miejscu, gdzie zaczynał się rozciągać las, odgradzając w ten sposób tylną część podwórka od reszty otoczenia. Był to jedyny budynek w okolicy, znajdował się gdzieś w lesie, a prowadziła do niego droga najpewniej używana dość sporadycznie. Na nieogrodzonej części terenu, poza Teslą Blaine'a, znajdował się jeszcze jeden samochód. Minęli go szybko podążając w kierunku drzwi wejściowych.
Chłopak stanął tuż przed nimi mrużąc ze złością oczy, jakie kierował na wywieszoną kartkę z informacją o organizowanych wspólnych medytacjach, a także dopiskiem: "W niedziele zamknięte". Alice również wbiła wzrok w makulaturę okrytą folią, jaka chroniła w pewnym stopniu przed deszczem. Nie wierząc w to, co widzi przeczytała informację jeszcze trzy razy, nim pogodziła się z jej treścią. Nawet nie tyle pogodziła, co przyjęła do wiadomości, iż faktycznie taka treść tam widnieje.
- Przyjechaliśmy na darmo? - zapytała dziewczyna dość nieśmiało podejrzewając, że mówiąc to na głos jeszcze bardziej podsyci gniew rówieśnika. Sama jednak kipiała w duchu ze złości. Ze wszystkich scenariuszy, jakie sobie przedstawiała w głowie, gdy tutaj jechali, nie podejrzewała wystąpienia takiej sytuacji. Chłopak wziął głęboki wdech, po czym zapukał. Zero odpowiedzi, jakiegokolwiek odzewu. Zapukał raz jeszcze, zdecydowanie mocniej, lecz ponownie nie przyniosło to efektów. Blondynka przyglądała się rówieśnikowi posępnie.
- To chyba jakiś kiepski żart? - warknął zirytowany
- Słyszysz? - zwróciła się do niego, po czym oboje wytężyli słuch. Dotarł do nich dźwięk hałasującego czajnika, który przez krótką chwilę stawał się coraz głośniejszy, aż wreszcie za czyjąś sprawą ucichł. Łowcy spojrzeli po sobie z niedowierzaniem. Jeszcze przez chwilę dało się słyszeć kroki, jednak w końcu i one przestały być dla ich uszu wykrywalne. - Ignoruje nas?
- Jego błąd - odparł szorstko i zaczął zawzięcie uderzać w drzwi. Robił to coraz mocniej, aż w pewnej chwili Alice uległa wrażeniu, jakby próbował je zniszczyć.
- Blaine, to na nic - zwróciła się do niego przerywając akcję wyżywania się na drzwiach. - Przepraszam, mamy do pana bardzo ważną sprawę! - krzyknęła do domownika, lecz i to zostało zignorowane. Zaskoczona nawoływała jeszcze chwilę, choć wciąż było to bezowocne działanie. Sądziła, że może chociaż ten sposób coś da, ale się myliła.  - Co robimy? - zapytała żałośnie czując się bezsilna w zaistniałej sytuacji. - Zaszliśmy za daleko, by teraz wracać do domu - przyznała smętnie, a brunet nacisnął klamkę i pchnął drzwi. Nic to nie dało, przejście pozostało zamknięte, a blondynka coraz bardziej traciła nadzieję, że uda im się porozmawiać z domownikiem.
- Jakoś do niego dotrzemy, to jest pewne - oznajmił, jakby wyczuwając, że nastolatka traci wiarę w sukces. Odszedł od drzwi, sam nie do końca pewny, co w tej sytuacji mogą zrobić. Zmieszana nastolatka ruszyła za nim kierując się tym samym do siatki. Zaprowadził ją, aż przed drzwi ogrodzenia, na których wywieszona była kolejna kartka. Alice podeszła do niej bliżej szybko odczytując jej treść, podczas gdy jej rówieśnik przenosił wciąż wzrok z jednego miejsca w drugie.
- To na nic - mruknęła odwracając się od ogrodzenia i spoglądając na rozciągający się za drogą las.
- Czy ja dobrze słyszę? Poddajesz się? - zapytał dość uszczypliwie, na co dziewczyna momentalnie prychnęła odwracając głowę w bok, jakby miało to ją odgrodzić od dokuczliwego rozmówcy
- A co niby mam zrobić? Wyważyć mu drzwi? - prychnęła zirytowana, głównie przez całą sytuację, w jakiej się znaleźli. Zbyt wiele zależało od tego spotkania, ale nie miała pojęcia, co mogliby zrobić, aby do niego doprowadzić.
- Jesteś jedną z najbardziej upartych osób jakie miałem okazje poznać. Jak ci powiedziałem, że pojadę sam, to jakoś się nie poddałaś i wpakowałaś mi się na siłę do samochodu
- To co innego - burknęła natychmiastowo, jednocześnie przenosząc wzrok na rozmówcę. Zrobiła wielkie oczy, gdy spostrzegła go, jak przechodzi przez siatkę na drugą stronę. - Co ty wyprawiasz!? - zapytała wielce zszokowana
- Jak to co? - zapytał, gdy już zeskoczył na ziemię. Blondynka wręcz biegiem zbliżyła się do niego i przylgnęła do ogrodzenia z niedowierzaniem i zdziwieniem obserwując bruneta, który zauważając to sam również podszedł do niej z wymalowanym na twarzy chytrym uśmiechem. - Załatwiam nam spotkanie z tym dziadem
- Chyba z policjantem, plus wizytę na komisariacie! - rzuciła z oburzeniem i skrzyżowała ręce na piersiach. Rozmówca stanął tuż przy siatce i wczepił w nią palce, nie spuszczając blondynki z oczu
- Nie wiem, o co ci chodzi - rzucił jakby od niechcenia
- To włamanie - karciła go wciąż spojrzeniem, a on wydawał się na to zupełnie odporny, a nawet jeszcze uśmiechał się szelmowsko czego dziewczyna już w ogóle nie potrafiła pojąć
- Tylko wproszę się na herbatkę, przez którą nam nie otworzono
- Nie umiesz czytać? - zapytała oschle, a on spojrzał na nią pytająco. Wskazała błyskawicznie na kartkę, która była przyczepiona do drzwi ogrodzenia. - "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony" - zacytowała stanowczo. Usta bruneta raz jeszcze wykrzywiły się w chytry uśmiech.
- W takim razie właśnie się upoważniłem - odparł po czym zaczął podchodzić do przejścia.
- Blaine, to nie jest śmieszne - zaczynała panikować, a ten otworzył od drugiej strony wejście
- No i proszę, ciebie też upoważniam - oznajmił czekając, aż blondynka do niego dołączy
- Błagam, powiedz, że żartujesz... - rzuciła zestresowana. - To nielegalne
- Na komendzie powiesz, że cię porwałem i do tego zmusiłem. Lepiej?
- Nie
- To świetnie, idziemy - zdawał się być głuchy na jej sprzeciwy i ruszył dalej, a ją zamurowało. Stała jak wryta, obserwując jak rówieśnik się powoli oddala i do samego końca nie była pewna co zrobić. Nawet po podjęciu decyzji, nie była do niej wcale przekonana. Ostatecznie jednak zmusiła się, by podbiec do bruneta, który już przemierzał drugą część ogrodzenia. Wyrównała z nim krok, szła tuż obok z ewidentnie niezadowoloną miną. Nastolatek spojrzał na nią kątem oka spostrzegając to, jednak wciąż uważał, że to wszystko jest konieczne, by osiągnąć cel.
- Wiem, że ta opcja ci nie pasuje, ale innego wyjścia nie mamy - rzucił. - Jak chcesz, to zostań w samochodzie, a ja sam się tym zajmę
- Nie - westchnęła zrezygnowana i spojrzała na rozmówcę. - Ale miej tą świadomość, że sprowadzasz mnie na złą drogę
- Więc pozostań na dobrej i wróć do samochodu
- Dobra czy zła droga, przynajmniej przemierzamy ją razem. - pomyślała, chociaż wizja bycia przesłuchiwaną pod zarzutem włamania sprawiała, że czuła się słabo. Na samą myśl miała nogi jak z waty i zaczynała powoli panikować jednocześnie słysząc pytania docierające z jej głowy: "Co ty wyprawiasz, Alice!?". Próba odepchnięcia ich do zamętów umysłu nie powodziła się, a ona musiała się pogodzić z zadręczaniem samej siebie słowami: "Alice, nie poznaję cię". Nie poznawała się już od jakiegoś czasu. Za wszystko winiła zostanie łowczynią i całą tą nową sytuację, jednak niewątpliwie spotkanie Blaine'a również znacznie na nią wpłynęło. Nie mogła tylko stwierdzić czy z pozytywnym skutkiem, czy wręcz przeciwnie. W tej chwili przychylała się ku temu drugiemu.
Przytłoczona całą tą sytuacją nawet się nie zorientowała kiedy wraz z nastolatkiem zatrzymała się przed tylnym wejściem do budynku. Przełknęła głośno ślinę i zacisnęła dłonie w pięści, jakby w jakiś sposób miało to przynieść jej odwagę i siłę do działania, ale wcale tak przecież nie było. Trzęsła się jak chihuahua i odruchem, jaki wbrew sobie nabyła, zbliżyła się do Blaine'a. Stanęła schowana za nim, jakby był tarczą, a nie zwykłym nastolatkiem. Gdy chłopak otworzył przejście, świat dla niej się wyciszył i zamarł, a jedynym co jej towarzyszyło, to zbyt głośne i szybkie bicie jej serca. Te wrażenia zyskały na sile, gdy tylko brunet przekroczył próg drzwi. Poszła za nim powstrzymując się, by nagle go nie złapać i nie trzymać kurczowo materiału jego koszulki jak mała dziewczynka, która boi się, że się zgubi. Tylko przez moment była z siebie dumna, że się od tego powstrzymała, ponieważ już po chwili karciła się na powrót w głowie, że w ogóle przystała na pomysł z wtargnięciem do domu starca
- Dae Shim! - zawołał nagle Blaine, a ta podskoczyła jak oparzona. Uległa wrażeniu, że w tamtej chwili była bliska zawału. Stanęła tuż przy rówieśniku patrząc na niego z niedowierzaniem
- Co ty robisz? - szepnęła nerwowo
- Tylko mi nie mów, że miałaś zamiar z nim pogadać nie dając się zauważyć
- Kim jesteście!? - zwrócił się do nich nagle mężczyzna, który wyłonił się zza ściany. Był wysoki i dość postawny. Miał gęste, kasztanowe włosy z czego jeden ich cienki kosmyk opadał na jego twarz, podczas gdy reszta była odgarnięta do tyłu. Patrzył gniewnie na nieznajomych, którzy wkroczyli do wnętrza budynku.
- Dae Shim? - odezwała się nieśmiało Alice
- A wyglądam!? - ryknął na nią, aż jeszcze bardziej skryła się za rówieśnikiem
- Pomyłka... - wymamrotała płaczliwie
- Gdzie on jest? - zapytał stanowczo Blaine
- Wynocha stąd! - krzyknął groźnie ewidentnie zdenerwowany
- Nie wyjdziemy, póki nie zobaczymy się z Dae Shim'em - odparł chłodno
- Nie ma dla was czasu. W niedziele nie ma wspólnych medytacji, przyjdźcie jutro
- Nie, musimy się z nim widzieć dzisiaj i nie przyszliśmy tu z powodu medytacji - rzucił szybko z pewną dozą irytacji w głosie. - To ty jesteś tym facetem, który został oskarżony o napaść na niego? - zapytał, choć znał odpowiedź i w istocie nawet nie zabrzmiało to zbytnio na pytanie, a raczej po prostu stwierdzenie oczywistego faktu. Gdy tylko go przedstawił, rozmówca zamarł. Wpatrywał się z niedowierzaniem w nastolatka, po czym zacisnął mocno zęby czując jeszcze większą złość
- Skąd to wiesz? - zapytał powoli krocząc w kierunku nastolatków. Alice odruchowo pociągnęła rówieśnika do tyłu, jakby chcąc w ten sposób nakłonić go do wycofania się. Nie ruszył się z miejsca, podczas gdy nieznajomy się zbliżał
- "Czerwony pan cię do tego zmusił" - przytoczył słowa, które były znane rozmówcy. Zastygł w bezruchu. - Jestem tu z jego powodu - oznajmił ze spokojem i pełną powagą.
- Czego chcesz? - zmierzył go wzrokiem pełnym podejrzliwości
- Mówiłem, musimy się zobaczyć z Dae Shim'em
- Po co?
- Chcemy zadać mu kilka pytań. Możliwe, że będzie znać na nie odpowiedź
- Darujcie sobie i wracajcie do domu, nim zadzwonię na policję
- Blaine... - szepnęła do niego markotnie blondynka przerażona wizjami, jakie pojawiały się w jej głowie
- To ważne. Od tego może zależeć nasze życie - przyznał. Chociaż mężczyzna doszukiwał się w tym czczego gadania, to powaga wypisana na twarzy nastolatka odrzuciła te podejrzenia. - Musimy się z nim zobaczyć
- Obawiam się, że to niemożliwe. Tak samo, jak rozmowa z nim. Przyjechaliście tu na darmo
- Ale... - wyskoczyła nagle blondynka i niespodziewanie usłyszeli czyjś głos dobiegający zza nieznajomego. Ten obrócił się błyskawicznie w stronę jego nadawcy. Nastolatkom ukazała się postać łysego starca owiniętego w czarno-białe szaty, który stał spokojnie i mówił do mężczyzny w nieznanym Alice i Blaine'owi języku. Ten odpowiedział mu, a oni wciąż nie potrafili zrozumieć nawet części z tej krótkiej wymiany zdań, do jakiej doszło. Po chwili mędrzec obrócił się i przywarł dłonią do ściany. Szedł przed siebie przejeżdżając po niej opuszkami palców, aż dotarł do przejścia, które przekroczył wracając do pokoju.
Pozostawił trójkę ludzi, z czego mężczyzna spojrzał na nastolatków z niechęcią.
- O czym chcecie z nim rozmawiać? - zapytał
- Chcemy o tym porozmawiać z nim, a nie z tobą - odparł beznamiętnie chłopak
- Blaine, tak go chcesz przekonać? - szepnęła do niego karcąco
- Wydaje mi się, że Dae Shim sam go przekonał, by nas do niego zaprowadzić - stwierdził pewnie, chociaż wcale nie miał stuprocentowej pewności, że jego teza jest prawidłowa. Mimo to na twarzy nieznajomego odmalował się grymas niezadowolenia potwierdzając jego przypuszczenia
- Zrozumiałeś naszą rozmowę? - zapytał w pewnym stopniu zaskoczony, choć usilnie starał się to ukryć
- Ani słowa - przyznał wzruszając ramionami. - Ale wydedukowanie tego nie stanowiło większego problemu - dodał po chwili. - Więc?
- Bezczelny z ciebie gówniarz i strasznie pewny siebie, wiesz? - zwrócił mu uwagę choć po jego głosie można było się zorientować, że dał za wygraną. - Jednak skoro nie zrozumiałeś ani słowa, to w czasie rozmowy z nim też nic nie zrozumiesz - oznajmił z całym przekonaniem
- Nie mówi w naszym języku? - zdziwiła się blondynka, na co ten przytaknął
- Więc tłumacz - wtrącił chłopak
- Skoro nie masz zamiaru mi powiedzieć o czym chcesz z nim rozmawiać, to może być ciężko - rzucił podstępnie, krzyżując ręce na klatce
- Wymiar Snów - rzucił hasło z powagą
- Tyle się domyślam, chodzi mi o konkrety
- Dowiesz się w czasie rozmowy
- W takim razie muszę cię ostrzec, że przebiegnie ona zupełnie inaczej, niż sobie to wyobrażasz - orzekł i ruszył powolnym krokiem wzdłuż korytarza nie mając zamiaru rozwinąć myśli. - Chodźcie - dodał, a ci ruszyli za nim. Mijali kilka pomieszczeń, z czego większość nie posiadała drzwi, a jedynie same framugi. Po drodze Alice zauważyła sporą salę zapewne medytacyjną. Mężczyzna zaprowadził ich do podobnej, lecz znacznie mniejszej. Wewnątrz niej ujrzeli trzy poduszki ułożone na podłodze, więcej z nich było w kącie ułożone w niezbyt wysoki stos. Podszedł do niego, biorąc jedną dla siebie i umiejscowił ją tuż obok największej, jaka należała do mędrca. Nastolatkowie stanęli nieco zmieszani, podczas gdy nieznajomy zajął swoje miejsce i wskazał dłonią, by i oni usiedli. Spojrzeli po sobie niepewnie, po czym chcąc nie chcąc dołączyli do mężczyzny.
- Jak rozumiem, jesteście łowcami - powiedział, lecz czekał na potwierdzenie tych słów. Od razu oboje przytaknęli. - Jeśli to naprawdę tak ważne, jak twierdzicie, to będziecie zdolni do zaryzykowania - mruknął pod nosem, choć na tyle słyszalnie, by jego słowa dotarły do gości.
- Ryzyka? - zapytała podejrzliwie blondynka
- Już i tak daliście dowód swojego szaleństwa wchodząc sobie tutaj tylnymi drzwiami - stwierdził dość oschle. - Jestem pomocnikiem Pana. Dbam o ten dom i zapewniam opiekę, a także pomagam w czasie prowadzonych przez niego wspólnych medytacjach, choć jak się domyślacie, nie mamy tu tłumów. Macie jakieś pytania, nim udam się po Pana? - zapytał dość niechętnie, oboje potrząsnęli przecząco głowami. Alice nie spodziewała się jednak, że to ześle na nich grobową ciszę, w której będą musieli razem siedzieć, aż do momentu przybycia starca. Każda sekunda tego milczenia wydawała się jej ciążyć, zwłaszcza, gdy zerkała na groźnie wyglądającego mężczyznę.
- Jednak mam pytanie - wymamrotała nieśmiało, a on czekał, aż je zada. - Twój Pan jest buddą, tak?
- Może kiedyś - odparł krótko
- To znaczy? - musiała się doprosić o rozwinięcie myśli
- Przebudził się - odrzekł ze spokojem. - Wkroczył do Wymiaru Snów, poznał tam innych łowców, rozmyślał głęboko w czasie medytacji nad wieloma aspektami tego miejsca. W końcu zaczął rozmyślać nad wszystkim, włączając w to swoją wiarę, która stała się dla niego dość niepewna. Nie jestem przekonany, by można go było wciąż nazwać buddą. Jest myślicielem, mędrcem i przeszłością, lecz jeśli wam wygodniej nazywać go buddą, to zapewne nie miałby nic przeciwko temu. - wyjaśnił po czym wstał i zaczął kierować się do wyjścia z pomieszczenia. - Upewnię się, że zakończył wszystko i może do nas dołączyć - oznajmił, po czym zniknął z pola widzenia nastolatków.
Po upływie czasu, mężczyzna wrócił z powrotem, a wraz z nim stawił się w progu drzwi również Dae Shim. Jego pomocnik przeprowadził go przez pomieszczenie i doprowadził do poduszki. Wszyscy zasiedli, dwójka nastolatków była usadowiona naprzeciwko domowników. Mędrzec uśmiechał się życzliwie, ale jego spojrzenie było całkowicie puste i pozbawione wyrazu, a oczy jasne i skierowane ślepo przed siebie.
- To osoba, z którą chcieliście się widzieć. On was jednak nie zobaczy, a przynajmniej nie teraz - oznajmił mężczyzna. - Jest niewidomy. - dodał dla jasności, choć sytuacja już i tak wydawała się dość klarowna. Mędrzec przemówił w innym języku, a pomocnik mu odpowiedział. Nastolatkowie wpatrywali się w nieznajomego, czekając, aż wyjaśni myśl starca.
- Czy ta rozmowa będzie długa? Macie dużo pytań? Jak bardzo ważne są te pytania i czego oczekujecie? - zwrócił się do nich.
- Prawdopodobnie tak. Im więcej wiemy, tym więcej pytań się rodzi, więc tak może być i w tym przypadku. Odpowiedzi na te pytania są dla nas w tej chwili wszystkim, oczekujemy tylko, że dowiemy się prawdy - odpowiedziała dziewczyna, która wzięła na siebie część z rozmową.
- Aż tak skomplikowana sytuacja?
- Obawiam się, że tak. Jeśli chodzi o Wymiar Snów, to wszystko wydaje się dość pogmatwane
- Rozumiem... Czego mają konkretniej dotyczyć te pytania?
- Stref w wymiarze - odparła, a ten zrobił wielkie oczy i przekazał to mędrcowi.
- Do czego wam te informacje? - dopytywał
- Poszukujemy Jokerów - odparła zmuszając się, by zgrywać stanowczą i pewną siebie osobę
- Jokerów? Dlaczego? - zapytał podejrzliwie, nie bardzo rozumiejąc o co może chodzić nastolatkom. Nim jednak blondynka zdążyła odpowiedzieć, wtrącił się Blaine
- Bo mamy zamiar ich zabić - rzucił wprowadzając rozmówcę w osłupienie
- Zabić?
- Musimy obalić bogów snów - powiedział. Mężczyzna przez chwilę milczał, aż odezwał się starzec. Ponownie mu odpowiedział, po czym westchnął. Przez chwilę wymieniali się zdaniami, aż Alice i Blaine zaobserwowali, jak Dae Shim zaczyna medytować. Skierowali pytające spojrzenie na jego pomocnika, który stał się zupełnie poważny
- Mój Pan chce się z wami widzieć - oznajmił. Alice zaczęła przerzucać wzrok to na niego, to na starca nieco skołowana
- Kiedy i gdzie? - zapytała niepewnie z nadzieją, że otrzymana odpowiedź wyleczy ją z dezorientacji
- Teraz. W jego śnie
- W jego śnie? - powtórzyła zaskoczona
- Nie ma mowy - rzucił Blaine. - Jest łowcą. Nikt, komu życie miłe nie idzie do snu innego łowcy, jeśli wie co może go za to czekać
- Was będzie czekać rozmowa z nim. Nic więcej
- Mamy wam tak po prostu zaufać? - rzucił sceptycznie nastawiony do tego pomysłu
- Nie musicie. Możecie po prostu odejść i już nie wracać
- To też jest wykluczone
- Droga poznania jest stworzona z nieutartych ścieżek. Jeśli zależy ci na dotarciu do celu, będziesz musiał obrać tą, którą proponuje ci mój Pan. - orzekł z powagą i spokojem, natomiast nastolatkowie spojrzeli po sobie dość niepewnie. - Macie wybór, nie zamierzamy was do niczego zmuszać. Jednak jeśli naprawdę chcecie otrzymać pomoc mojego Pana, to musicie przystać na jego warunki
- Dlaczego nie możemy porozmawiać tutaj. Możesz przecież wszystko tłumaczyć
- Ponieważ mój Pan nie udziela pomocy osobom, których nie widzi i nie zna
- Ale przecież... - wtrąciła blondynka, lecz nagle odezwał się mędrzec.
- Powiedział, że już czeka w swoim śnie - orzekł stanowczo. - Nie martwcie się, w jego śnie obejdziecie się bez tłumacza - dodał szybko
- Chwila, teraz właśnie w nim jest? - zdziwiła się
- W trakcie medytacji potrafi się dostać do wymiaru, jednak jego świadomość i postać w tamtym miejscu łączy bardzo cienka nić, ciężka do utrzymania. Ten transfer jest możliwy do utrzymania tylko, gdy będzie we własnym śnie. Po opuszczeniu go, nić zostaje zerwana, a on straci świadomość w tym miejscu. Zaśnie - wyjaśnił w miarę możliwości jasno i krótko. - Powiedział, że nie musicie się niczego obawiać. Jednak musi to być jego snem, jeśli wszystko ma się udać - dodał. Alice spojrzała na chłopaka w sposób, po którym wiedział, że jest gotowa podjąć to ryzyko. Nie dziwił się, głównie dlatego, że pomimo wszystko pozostawała ona naiwną dziewczyną. Sam jednak również został postawiony przed ciężkim wyborem. Spojrzał kątem oka na mędrca zastanawiając się nad decyzją. Zbyt daleko zaszli, zbyt wiele pytań nad nimi ciążyło, a czasu mieli zdecydowanie za mało. Sam rozumiał, że trzeba wszystko postawić na jedną kartę. Szybko w głowie przeprowadził rachunek swojej energii po ostatniej pełni i polowaniach. Może nie było to maksimum, ale musiało wystarczyć i stać się asem w rękawie, gdyby to wszystko okazało się pułapką. Kwestia tego, czy zdążyłby w ogóle tego asa wyciągnąć i czy to wystarczy.
Czasu na decyzję mieli coraz mniej sądząc po niecierpliwiącym się mężczyźnie, który dopomniał się o to, by wyszli bądź wkroczyli do wymiaru.
- Niech będzie - ostatecznie postanowili przystanąć na warunki starca. - Ale nie teraz - dodał szybko chłopak, a ci spojrzeli na niego pytająco. - Za dziesięć minut - powiedział. Mężczyzna zrozumiał, co się za tym kryło
- W takim razie za dziesięć minut bądźcie w jego śnie - wstał chcąc poprowadzić ich do wyjścia. Blaine im nie ufał, ale nie pozostawiono mu większego wyboru. Jednak zdecydowanie nie czuł konieczności, by udać się do wymiaru, będąc w ich domu, szczególnie ze względu na Alice. Zmuszeni zostali, by odjechać i spotkać się dopiero ponownie w Wymiarze Snów.
Stanęli przed drzwiami, na których zamieszczona była tabliczka z imieniem starca. To musi być jego sen, pomyśleli wciąż wahając się przed otworzeniem przejścia. Wpatrywali się przez krótką chwilę w złotą, połyskującą klamkę rozważając, czy to wszystko jest warte takiego ryzyka.
- Nie musisz tam iść ze mną, wiesz o tym? - zwrócił się do dziewczyny
- Wiem - odparła ze spokojem. Rówieśnik chwycił za klamkę
- Ale chcesz, zgadłem? - otworzył przejście, a rozmówczyni bez słowa przekroczyła jako pierwsza próg. - Strasznie uparta jesteś - westchnął zrezygnowany i przekonany, że i tak nie udałoby mu się odwieść Alice od pomysłu pójścia z nim. Dołączył więc do niej, po drugiej stronie framugi. Czekali razem w przestrzeni poza rzędami drzwi na moment, aż te, przez które przeszli, zamkną się za nimi. Już po chwili tak się stało.
Korytarz zniknął, pozostało tylko jedno drewniane przejście. Nie mieli pojęcia czego mają się spodziewać. Zakładali, że już na samym początku zostanie w nich wymierzona jakaś moc. Tak przecież bywało w przypadku wkroczenia do snu łowcy. Jego właściciel nie rozpoznając gościa nieświadomie włączy system obronny w postaci uwolnienia mocy i przystąpienia do ataku. Chociaż zakładali właśnie opcje tego typu, nic się nie wydarzyło. Ujrzeli siedzącego w spokoju mędrca, który wyczekiwał ich wizyty. Tak samo jak w realnym wymiarze, tutaj również jego szaty były czarno-białe. ale spojrzenie, choć wciąż puste i jak za mgłą, sprawiało wrażenie, jakby było w nich kierowane. Czuli się obserwowani przez mędrca, śledzeni tymi jasnymi, schorowanymi oczami.
Niepewnie zbliżyli się do niego. Alice nie potrafiła wydobyć z siebie słowa, wszystkie ugrzęzły jej w gardle. Patrzyła na uśmiechniętego życzliwie mężczyznę próbując zdecydować się na jakieś zdanie. Jakiekolwiek, byle zacząć, lecz nim się odważyła na odezwanie się, uprzedził ją w tym rówieśnik
- Jesteśmy - zaczął, choć wiedział, że starzec już zdawał sobie z tego faktu sprawę
- Wiem, widzę - oznajmił ze spokojem, wciąż uśmiechając się lekko. Oboje spojrzeli po sobie, jakby za tą wypowiedzią kryło się coś tajemniczego, może i podejrzanego. Nagle mędrzec zaśmiał się cicho pod nosem i uniósł głowę z zadowoleniem. - Tak, jestem ślepy, ale widzę - rzucił jakby przeczuwając przyczynę zakłopotania nastolatków. Nie sądził, że tym zdaniem tylko je jeszcze bardziej spotęguje
- Jak... - nie zdążyła dokończyć zdania. Nie wiedziała o co chodzi starcowi, ani tym bardziej jak nagle są w stanie się porozumieć, skoro podobno nie zna ich języka.
- Jestem ślepcem, lecz widzę znacznie więcej od osób zaślepionych swą głupotą. Nie każdy rozumie, iż wystarczy otworzyć umysł, aby przegnać mgłę. - orzekł spokojnie. Jego głos był w pewien sposób kojący, choć też po części wyniosły. - Tylko on jest w stanie nas ograniczyć w tym miejscu
- Przyszliśmy tutaj po informację - zwrócił się pewnie brunet z pewną nieufnością obserwując rozmówcę, który ani drgnął na jego słowa. Jedynie uśmiechnął się na moment nieco szerzej
- Wiem, lecz wciąż wszystko dopiero poznaję. Bo to na drodze poznania czekają na nas wszelkie informacje. Jednak liczcie się z tym, że to wciąż droga daleka, nim uda wam się stanąć przed obliczem trójcy tym miejscem władającej - orzekł wzbudzając zainteresowanie nastolatków. Z zaciekawieniem zbliżyli się szybko do rozmówcy
- Więc wiesz jak?
- Choć wiem już wiele, wciąż wiedzę swą powiększam, bo bez poznania was, nie poznam waszego przeznaczenia
- Przeznaczenia? - zdziwiła się Alice. Po chwili jej rówieśnik usiadł zdając sobie sprawę, że czekająca ich konwersacja nie będzie ani krótka, ani prosta do przeprowadzenia. Idąc w jego ślady również usiadła nie spuszczając wzroku z mędrca. - O co panu chodzi z tym "poznaniem nas"? - odważyła się na zadanie pytania. Osoba siedząca wciąż jakby była w trakcie medytacji, teraz kiwnęła lekko w stronę blondynki
- Otóż przede mną pojawiła się Alice. Czy wiesz co cię sprowadza? Traktowana przez rodziców jak powietrze, po przebudzeniu w końcu sama nim się stała. - powiedział zachowując przez cały czas stoicki spokój, a ta zrobiła wielkie oczy. Skąd zna moje imię, skąd to wszystko wie? Pytała siebie w myślach próbując to rozgryźć, a mężczyzna obdarował ją szerokim, życzliwym uśmiechem. - Władczyni wiatru, pani wichury... Wciąż cię dopiero poznaję, jak i twego towarzysza. Chwila minie, nim odgadnę jakie są wasze prawdziwe zamiary. Pragnę poznać wszystko, dowiedzieć się o was wiele, by móc określić, czy będę w stanie wam pomóc i czy tą pomoc ode mnie dostaniecie
- Jego moc - stwierdził z małym niezadowoleniem brunet, do którego obrócił głowę starzec
- A ty, młodzieńcze? W płomieniach skąpany, ogni czeluściach, które miłość ci odebrały. Widzę w twych oczach, że obawiasz się powtórzenia tej historii. Przeszłość cię nie opuści, chociaż stale od niej uciekasz myślami. Przeszłość to część naszego życia, nawet jeśli się jej wypieramy.
Ah widzę w twym wnętrzu jednak pewne obawy. Strach przed ponowieniem starego zdarzenia. Często widzisz, jak ogień na nowo ci coś odbiera. Też to widzę. Widzę to twoim umysłem - zaczął mówić, a brunet obdarował go srogim spojrzeniem. Alice natomiast wbiła wzrok w rówieśnika nic nie rozumiejąc.
- O czym on mówi? - zapytała niepewnie
- Nie czas na to - odparł chłodno
- Towarzyszka twa, choć przez cały ten czas przy tobie była, nawet części twej duszy nie zwiedziła. Skryłeś ją pod kluczem...
- Dosyć
- ... ale ja widzę tą duszę. Widzę tą przeszłość, którą zabijasz w sobie, tak jak i ona zabijała ciebie. Myślisz, że wygrałeś z nią walkę, ale tak nie jest. Przeszłości nigdy do końca nie pogrzebiesz i nawet próbować nie powinieneś
- Nie po to tutaj przyszliśmy, żebyś mi grzebał w głowie - warknął oschle, chociaż ten nieustannie obdarowywał go życzliwym uśmiechem.
- Wręcz przeciwnie, właśnie po to tu przybyliście. Bo bez tego procesu, całe to spotkanie zniknie
- Innymi słowy, póki nie zajrzysz nam do głowy, to nam nie pomożesz? - zapytała zdezorientowana, podczas gdy ten uniósł wzrok, jakby szukając nim czegoś
- To, po co przybyliście, to nie błahostka. Wiedza jest bronią iście ogromną, więc nie mogę powierzyć wam swojej, jeśli się nie upewnię, że dobrze robię
- Długo to zajmie? - wtrącił
- Nikt nie zmierzy się z bogiem, póki nie zmierzy się z samym sobą. Chce was zrozumieć, by pomóc wam w przeprowadzeniu przez te części duszy, które odtrącacie
- Nie o to prosiliśmy
- Nie tylko po to się tu zjawiliście - zwrócił się nagle do nastolatki. - Prawda, Alice? - zapytał wprowadzając ją w niemałe osłupienie. Szybko się otrząsnęła z tego stanu analizując w głowie słowa, które zostały do niej skierowane i szybko zrozumiała, na którym momencie znalazł się w jej umyśle mędrzec
- Jest szansa, by przerwać proces przebudzania? - zapytała z powagą, która odmalowała się również na twarzy rozmówcy
- Kto przez boga zostanie wybrany, tego przeznaczenie powiąże się z miejscem śnienia. Złota barwa się ukaże zwiastując moment jego przebudzenia
- Więc jednak - mruknęła posępnie pod nosem
- Być może twoja przyjaciółka utrzyma się w tym stanie. Będzie się tak długo wybudzać, aż bogów obalicie
- Da się to w jakiś sposób utrzymać? - zapytała sceptycznie, aż ponownie ujrzała uśmiech na jego twarzy
- Nic nie dzieje się przypadkiem, wszystko ma swój cel. Nawet Fioletowy pan swą mocą obdarowuje tych, do których pokieruje go energia.
- Energia?
- Emocje - zgadł brunet, jednak w momencie, gdy mędrzec potwierdził jego myśl, poczuł pewne obawy. Opuścił wzrok w zastanowieniu
- Wiesz skąd siła dodatkowa czerpana jest w tym świecie - powiedział jakby zadowolony z tego, iż nastolatkowi udało się zgadnąć co miał na myśli. - Wszystkiemu w tym miejscu nasz umysł towarzyszy, lecz nam towarzyszą stale emocje. Bodziec, jaki dzięki nim możemy zaczerpnąć w nowym świetle nas stawia. Niestety jednak, nie każdy jest w stanie to wytrzymać - oznajmił, a blondynka uległa wrażeniu, że rozumie coraz mniej z tego, co mówi Dae Shim. Patrzyła na niego uważnie, jakby miało to pomóc w zrozumieniu jego słów. Wyczuł jej skołowanie.
- To silne emocje główną wagę tutaj odgrywają. One decydują o tym, kto łowcą się stanie
- Silne emocje... - powtórzyła w zamyśleniu
- Żal, smutek, gniew, radość czy inny stan. Ciężkie przeżycia doprowadzające naszą duszę do wrzenia są dla Fioletowego pana zachętą do naszego przebudzenia
- Dlaczego?
- Po tak silnym wzburzeniu będziemy w stanie znieść kolejne napięcia, jakie narzuca nam funkcjonowanie w miejscu śnienia. Fioletowy pan postrzega je jako źródło energii, które pozwoli nam przetrwać to, co szykuje dla nas wymiar. - oznajmił skierowany w stronę blondynki. - Czy to się z prawdą pokrywa, czy też nie, ma za cel wypełnić to miejsce wojownikami, więc rozsyła dla nich swą moc
- Więc to nie przypadek, że się przebudziliśmy...? - zrobiła wielkie oczy, zwłaszcza gdy na myśl przychodziła jej Grace
- Nic nie dzieje się przypadkiem - powtórzył wesoło. - Sama dobrze wiesz, co czułaś przez tyle lat. Cierpienie z powodu odrzucenia ci towarzyszyło, a w duszy kumulowało się każdego dnia. W końcu było wystarczające, by zwrócić na siebie uwagę pana. Długo trwało przebudzenie, bo zbyt wielu podobnych emocji twa dusza nie zyskała. Stopniowo stonowane ilości cierpienia pozyskiwała, aż wystarczyło to do bariery przełamania. Tak oto traktowana jak powietrze dziewczyna sama nim się stała - wyjaśnił, przez co nastolatka poczuła jakby ukłucie w sercu. Przestawała tolerować fakt, że starzec potrafi wszystko wyczytać z ich głów.
- Tak i z tobą było, wojowniku ognia - zwrócił się po chwili do bruneta. - Przebudzenie przez emocje nastąpiło - powiedział, a Blaine ze zdenerwowaniem wbił w niego srogie spojrzenie, jakby miało to w jakiś sposób go uciszyć. - Choć o stonowanych ilościach nie było w tym przypadku mowy. Tak wiele się wydarzyło, barierę twa dusza zniszczyła niemal natychmiast. - powiedział ze spokojem. Alice przyuważyła jak brunet zaciska mocno dłonie w pięści. Spojrzała na niego troskliwie, pozostając w milczeniu.
- Masz zamiar teraz wyciągać na wierzch wszystkie brudy? - burknął. Ponownie to Alice znalazła się pod obserwacją starca
- Widziałem to wszystko, co ty. Wszystko to, co się wydarzyło. Jednak widzę również jak milczysz przy innych, jakby za tym coś strasznego się kryło. Ona nic nie wie i wolisz by tak pozostało - spostrzegł na powrót kierując się do swego rozmówcy. - Uszanuję to, twej duszy nie ujawniając - powiedział, dzięki czemu chłopak poczuł ulgę w sercu. - Jednakże... - wtrącił szybko, nie dając mu się nacieszyć tym stanem. - Po wszystkim słów kilka będę musiał z tobą zamienić. Skoro w tajemnicy chcesz to wszystko utrzymać, tak też będzie. Władczyni wiatru sen opuści, a ty zostaniesz, bym mógł zadać ci ważne pytanie
- Niech będzie - odparł dość niechętnie. Blondynka opuściła wzrok wiedząc, że w tej kwestii nie wygra, nawet będąc niemożliwie upartą. Teraz poczuła zupełnie inne ukłucie w sercu, niż poprzednio
- Przebudzenie nastąpi, gdy burza sprzecznych emocji się w nas uformuje, bądź gdy jedno silne ją całkowicie zatruje. Czy to radosne, czy też smutne, choć zazwyczaj to te najgorsze naszą istotę bez reszty pochłaniają. Każde silniejsze proces przebudzania już tylko przyspieszają.
- Grace... - pomyślała
- Widzę coś jeszcze... - zwrócił się do bruneta z poważną miną. - Morski odcień, który dobrze znasz. Rodzeństwo ci bliskie, które w sercu masz. - oboje spojrzeli na niego nieco zaskoczeni. - Ich też się to tyczy
- Przebudzenie? - zgadła niebieskooka.
- Jeśli bliski im płomień życia zgaśnie...
- Jeśli jego mama umrze, to się przebudzi - opuścił wzrok i zakrył go pod dłonią. Już wcześniej przewidywał taki stan rzeczy, jednak powtarzał sobie, że tak się nie stanie. Po usłyszeniu tego z ust starca jednak zaczął się obawiać, że może ten moment jednak nadejść
- To silny cios będzie, lecz nie tylko dla niego. Będzie mógł również oznaczać przebudzenie dziewczęcia młodego
- Karen? Przecież ona jako łowczyni... - zaczęła, lecz od razu zamilkła nie chcąc tego mówić na głos przy rówieśniku. - Na pewno by nie przeżyła zbyt długo. - dokończyła w myślach. Wiedziała, że brunet i tak zdawał sobie z tego sprawę. Kolejne powody, by obalić bogów snów, a wciąż pozostawali w miejscu. - Z całym szacunkiem, ale przyszliśmy tu po odpowiedzi na nasze pytania - rzuciła w końcu z nadzieją, że to szybko odwiedzie chłopaka od myśli o przebudzeniu się tamtej dwójki
- Wciąż wam je podaję, lecz musicie najpierw się na nie otworzyć, by je dostrzec - uśmiechnął się na powrót, co w pewien sposób rozdrażniło dziewczynę po tym wszystkim, co przed chwilą zostało powiedziane
- Będziesz w stanie odpowiedzieć w ogóle na nasze pytania?
- Bardziej, niż Selene to uczyniła - odparł na powrót wywołując zaciekawienie u rozmówców graniczące z szokiem. Blaine spojrzał na niego podejrzliwie
- Jaką ty masz moc, że wszystko wiesz? - zapytał ostatecznie
- Ma zdolność silnie z przeszłością jest powiązana
- Moc przeszłości?
- Jestem mędrcem czasu minionego, choć moje zdolności w tym miejscu są znacznie większe, niż poza nim - oznajmił. Nastolatkowie zrozumieli szybko, dlaczego więc warunkiem było spotkanie się właśnie w jego śnie. - Tutaj moc mam nieograniczoną, więc widzę waszą przeszłość nie tylko związaną z tym światem, lecz i przeszłość ze świata rzeczywistego. Widzę wasze wspomnienia, a także myśli, jakie wcześniej wam towarzyszyły. Dostrzegę nawet te, które ledwie sekundę wcześniej się w waszych głowach pojawiły. Zapewne to dało wam złudne wrażenie, że czytam z umysłów waszych.
- Więc rozumiem, że znasz całą sytuację, w jakiej się znaleźliśmy - zwróciła się do niego spokojnie, na co ten przytaknął.
- To mnie nauczyło, że przeszłość jest częścią naszego życia, więc nie wolno jej odtrącać
- W takim razie wiesz też, że musimy zabić Jokery, dlatego musisz nam pomóc. Powiedzieć wszystko co wiesz. - mędrzec przez chwilę się nie odzywał. Opuścił wzrok i zamknął oczy
- Wiedza, którą ode mnie zyskacie, więcej namiesza, niż pomoże, ponieważ widzę, że wierzycie w coś zupełnie innego, a ja nie wiem, czy uda mi się was przekonać do przyjęcia prawdy
- Nie dowiemy się tego, póki nie spróbujemy, nie? - rzucił od niechcenia brunet. - Nie sądzę, byś jeszcze bardziej namieszał, bo już i tak mamy mętlik
- Choć Selene wam wiele powiedziała, nie wyjawiła wam wszystkiego. Większość się z prawdą zgadza, lecz nie wyjawiła swego planu prawdziwego.
- Co to znaczy?
- To, że plany swe zmienić musicie, ponieważ boga snów nie uśmiercicie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine