sobota, 31 października 2015

Sen sześćdziesiąty czwarty - Różowe oczy

Kolejne cięcie kataną i towarzyszący mu ogień. Dziewczyna spokojnie podeszła do bruneta, który już tylko spoglądał na spadającego bezwładnie na podłoże upiora. Powoli zaczęła wyłaniać się z niego perła, po którą szybko sięgnął. Przestrzeń dookoła wracała do poprzedniego stanu. Biel pokrywała wszystko niczym rozlewana farba.
- Z tym było nieco trudniej - powiedziała dość nieśmiało otrzymując niewielką kulkę od rówieśnika. Bez słowa zaczął iść w stronę wyjścia, a ta tuż za nim dotrzymując mu kroku. Gdy tylko przekroczył próg drzwi, poczuł, że coś stara się wyrwać go ze snu. Westchnął znudzony i spojrzał na blondynkę.
- W jakim stanie jest twój wskaźnik? - zapytał spoglądając jednocześnie na swoją kartę. Alice szybko przywołała na powrót przedmiot, dokładnie mu się przyglądając. Minął cały weekend i każda wizyta w wymiarze wyglądała tak samo, polowanie na upiory. Z tego powodu ilość energii była dość spora, nawet jeśli w pierwszych momentach jeszcze dość ciężko było znaleźć odpowiedniego przeciwnika. Nie było wyjścia jak urządzić sobie drzemkę po południu zarówno w sobotę i niedzielę. Jednak pozwoliło to nastolatkom utrzymać wskaźnik blisko górnej granicy.
- Dobrym - odparła jednocześnie prezentując kartę. Chłopak rzucił okiem, a przedmiot w jego dłoni zniknął. Podobnie stało się po chwili w przypadku Alice.
- Jak się obudzimy, będzie wtorek... - mruknął pod nosem w zamyśleniu jakby analizując dokładnie sytuację. Momentalnie rozmówczyni zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem
- Coś nie tak? - zapytała w końcu widząc lekki niepokój w szarych oczach
- Dziś już więcej nie zrobimy. Odprowadzę cię do twojego snu i będziesz musiała w nim zostać - oznajmił, a wnet dziewczyna złapała go za ramię. Chłopak westchnął wiedząc co to oznacza
- Ale najpierw... - zaczęła mówić, ale on znał już dalszy ciąg
- Wiem, wiem - rzucił znudzony. - Sprawdzić co u twoich przyjaciółek - mruknął od niechcenia, gdy ta z triumfalnym uśmiechem przeniosła siebie, wraz z nim, przed wejście do snu Zoey. Przyglądając się z uwagą klamce, nie dostrzegła wcześniej istniejących wzorów o jasnym odcieniu szarości. Odetchnęła z ulgą wciąż mając nadzieję, że u pozostałych uczennic również jest wszystko dobrze.
- Dlaczego dzisiaj tak wcześnie kończymy? - zapytała w międzyczasie po czym przeniosła się z rozmówcą przed kolejne wejście do pomieszczenia.
- Mam coś do załatwienia
- W nocy? - dopytywała zaskoczona
- Tak - odparł błyskawicznie, a po wyrazie jego twarzy szybko zrozumiała, że woli nie odpowiadać na więcej pytań. Z niechęcią przyjęła do wiadomości ten fakt i przez resztę czasu nie odzywała się słowem, chociaż wiele cisnęło jej się na usta. W końcu dotarli do drzwi łowczyni i się rozdzielili. Blaine pozwolił w końcu, by wymiar rozpadł się odkrywając swój mrok, a dziewczyna wróciła do swojego pomieszczenia.
Drzwi za nią szybko się zamknęły, a ona sama nie zatrzymywała się, tylko szła jeszcze przez jakiś czas przed siebie. Bez jakiegokolwiek celu, po prostu wędrowała otoczona zawsze tym samym widokiem dookoła.
- Wreszcie chwila dla siebie - pomyślała z ulgą i uśmiechem. Wracając myślami do weekendu, który minął, zdała sobie sprawę, że nawet wtedy nie miała wolnego czasu. Pochłonięta nadrabianiem zaległości z nieobecnych dni, a także uczeniu się scenariuszu nadchodzącego przedstawienia, musiała nawet odmówić kilka razy przyjaciółce spotkania. Dodatkowo czas skradła drzemiąca w niej łowczyni, która nie miała innego wyboru jak toczenie kolejnych walk z upiorami.
Wreszcie dziewczyna się zatrzymała wyciszając się. Myślała nad tym, co stworzyć, jaki świat wykreować. Przez myśli przeszedł jej las z bujną roślinnością, później ośnieżone góry, aż dotarła do momentu, w którym oczami wyobraźni widziała podwodny świat. Zdecydowała się, podniosła powoli powieki chcąc już formować cały teren, ale plan prysł jak mydlana bańka. Poczuła uderzenie. Nie zadało jej żadnego bólu, ale poczuła je doskonale. Przebiegł ją dreszcz, a tętno zwolniło. Serce biło, dziewczynie wydawało się, że nie słyszy nic poza nim, a jego brzmienie było niezwykle głośne. Wszystko sprawiało dla niej wrażenie jakby zastygło w czasie, kiedy odwracała się powoli do drewnianych drzwi. Ktoś przez nie przeszedł i była wręcz pewna, że tą osobą nie był Blaine. Tętno na powrót przyśpieszyło. Nie widziała kim jest gość, który zjawił się w jej śnie. Zupełnie jakby widziała tylko aurę tej osoby. Nie myślała nad tym co robi. Nie spostrzegła nawet jakie ruchy wykonuje. Po prostu się wyłączyła jak maszyna. W głowie przyświeciła pustka, chociaż huczało w niej od pytań, myśli i wyobrażeń. To wszystko zostało wyciszone jak wycisza się muzykę w głośnikach. Końcówki jej włosów zaczynały jaśnieć przy samym końcu docierając niemal do bieli, ale i oczy nie pozostawały spokojne. Pusty nieobecny wzrok rozjaśnionych oczu, a w ich błękicie przepędzające się fałdy jasności. Całkowite skupienie i cisza, a dookoła formujące się potężne tornada przybierające coraz bardziej na wielkości i sile. Powiewy wiatrów uderzały wszędzie jak oszalałe. Zdawać się mogło, że nastolatka straciła kontrolę nad swoją mocą, ale wcale tak nie było. Nie straciła kontroli nad mocą, tylko nad sobą. Instynkt przejął władzę i wodził nią jak lalkarz ciągnący za sznurki swojej kukły. Obróciła się przodem do łowcy, ale wciąż nie dostrzegała jego postaci
- Mała uspokój tą wichurę - warknęła dziewczyna trzymając spódnicę. Jej blond włosy falowały jak szalone na wietrze, który wciąż się wzmagał. Brakowało chwili, by mógł ją porwać i wciągnąć w ogromną trąbę powietrzną, która rozwijała się za nastolatką. Jej wołania nie przynosiły efektów i jedynie wola nieświadomej dziewczyny chroniła ją jeszcze od porwaniem przez wiatr. Chroniła tylko po to, by dać jej jeszcze chwilę przed zniszczeniem. Oczywiście nie zdawała sobie z tego sprawy, ani ze swoich postanowień. Chroniła swojego terytorium jak zwierzę i robiła to instynktownie. Jej umysł mu ustąpił. Avril widziała już tylko jak jej znajoma stoi tuż przed potężną siłą tworzącą cyklon. Wiatr jedynie lekko unosił jej włosy. - Alice! - krzyknęła przedzierając się do niej. Im była bliżej tym powiewy były silniejsze. W pewnym momencie miała wrażenie, że traci oddech. Ostatkami sił wykrzyczała jeszcze raz imię nastolatki, będąc już blisko niej i wszystko zamarło. Wołana osoba zrobiła wielkie oczy i stojąc przez chwilę zaskoczona, zaczynała się zastanawiać nad tym, co właśnie zaszło. Niemal błyskawicznie wszystko było takie, jak przedtem. Nie było nawet najmniejszego powiewu wiatru. U blondynki można było na powrót dostrzec nieco ciemniejszą barwę oczu, a zdobiło ją jedynie zmieszanie skryte w spojrzeniu.
- Avril...? - wykrztusiła niepewnie, gdy ta podbiegła do niej
- Co to był za popis!? - warknęła z oburzeniem, a w odpowiedzi usłyszała tylko: "Nie wiem" jąkającej się rozmówczyni, która wciąż starała się pojąć całe zajście
- Coś mi kazało po prostu... - mówiła dość zaniepokojona, a ta westchnęła zrezygnowana. Uspokoiła się i z wyrozumiałością spojrzała na łowczynię
- Masz to jak każdy łowca - odparła niechętnie. - Ale miałam nadzieję, że szybciej to przerwiesz... - wymamrotała cicho pod nosem
- "To"? - powtórzyła nastolatka podejrzliwie spoglądając na nią
- Instynkt zabójcy - rzekła z powagą, a słowa dotarły do dziewczyny z pewną siłą. Nie chciała w nie uwierzyć. Nie poznawała siebie. Zanurzając dłoń w kosmyki włosów, myślała czy łowczyni i ona, to naprawdę wciąż ta sama osoba. Nigdy by nie podejrzewała u siebie, aby przebudzony został  w niej taki odruch
- Lepiej mi powiedz co w ogóle robisz w moim śnie? - odparła zirytowana. - Jak w ogóle go znalazłaś? - dodała momentalnie
- To proste, przeniosłaś nas przed wejście do niego po opuszczeniu koszmaru pełni. Rozglądając się szybko zauważyłam tabliczkę z twoim imieniem i nazwiskiem - odpowiedziała niewzruszona i stanęła tuż przy rozmówczyni, a ta karcąc samą siebie w myślach stała niespokojnie w miejscu. - Przyszłam z tobą pogadać o ważnej sprawie - dodała dając dziewczynie niewinny prztyczek w nos
- Jakiej? - parsknęła gwałtownie się odsuwając. - I jak to się stało, że odważyłaś się wejść do snu łowcy? - dodała nieco zmieszana
- Proszę cię mała, weszłam tylko do twojego snu - usłyszała w odzewie i wnet na jej twarzy zawitał grymas. Nie była pewna, co miała na myśli Avril mówiąc to, ale wystarczyły same słowa, żeby poczuła się urażoną. Ta szybko to dostrzegła. - Nie po to przecież broniłaś mnie przed tym swoim durnym kolegą, żebyś teraz miała mnie po prostu zabić bo cię odwiedziłam, prawda? - rzuciła w formie wyjaśnienia
- Dlatego praktycznie powstał tutaj huragan? - rzuciła opryskliwie
- Daj spokój, wystarczyło tylko, żebym zwróciła na siebie twoją uwagę i już się ogarnęłaś - odparła dając kolejny popis swojemu optymizmowi
- Dobra, dobra - westchnęła zrezygnowana. - Więc o czym chciałaś pogadać? Nie powiedziałaś mi wszystkiego?
- Przyszłam cię wypytać o tamtego łowcę
- O Matta?
- O tego złotookiego świra. Mniejsza z tym jak on ma na imię, interesują mnie inne rzeczy
- Co ja mam ci niby powiedzieć? Sama nic o nim nie wiem
- Czyżby? - rzuciła podejrzliwie, a jednocześnie srogie spojrzenie
- Prędzej Blaine by o czymś wiedział, ale wątpię żeby był skory wyjawić cokolwiek którejś z nas - wzruszyła ramionami nieco zirytowana prawdą, z którą się zmagała. Swoją ciekawością wiecznie walczącą z tajemniczością bruneta
- W takim razie zmarnowałam czas przychodząc tu - westchnęła dziewczyna
- Wręcz przeciwnie. Ja mam do ciebie jeszcze całą masę pytań - rzuciła niby żartobliwie nastolatka, ale została zlekceważona. Blondynka szła w stronę wyjścia, machając dłonią jakby chciała odgarnąć od siebie obecność łowczyni. Nie pozwolił jej na to potężny podmuch wiatru, który przeciął jej drogę. Zaskoczona, zatrzymała się gwałtownie. Jednak szok w jej oczach szybko ustąpił srogiemu spojrzeniu, które posłała nastolatce.
- Co ty mała kombinujesz? - zapytała widząc kroczącą w jej kierunku pewnym krokiem niebieskooką
- Powiedziałam, że mam do ciebie kilka pytań, a ty mi na nie odpowiesz - rzuciła gniewnie zatrzymując się przy rozmówczyni
- Tak, a to niby dlaczego? - warknęła ozięble nie traktując rozmówczyni nazbyt poważnie
- Bo jesteśmy w moim śnie - odparła akcentując każdy wyraz z osobna
- Słuchaj mała, wiem, że nie chcesz mi zrobić krzywdy, więc twoje zastraszanie nic ci nie da - warknęła
- To teraz ty posłuchaj. Pierwszy raz byłam w koszmarze pełni, widziałam całą masę ciał martwych ludzi i mnóstwo krwi. Upiór pokazywał mi ciągle najgorsze wspomnienia z mojego życia, mówił mi o nich i wmawiał jakie jest ono bezsensowne. Gdyby nie Blaine skazana bym była jeszcze na oglądanie w kółko i w kółko makabrycznych wizji przyszłości, albo czegoś jeszcze innego. Walka się skończyła, a mimo to po obudzeniu się miałam ogromne bóle głowy, a w niej obrazy i głosy jakby cały ten sen przeniósł się do niej. Mam dość tego wymiaru, a żeby się z niego uwolnić muszę pomóc Blaine'owi zrealizować jego cel, więc mnie nie wkurwiaj. Chce tylko żebyś mi odpowiedziała na kilka durnych pytań! - mówiła z każdym słowem czując narastającą złość, aż w końcu gdy skończyła mówić poczuła dużą ulgę. Jej rozmówczyni patrzyła na nią osłupiała, nie wiedząc w pierwszej chwili jak zareagować. - Więc możemy pogadać? - zapytała już spokojniej, ale wciąż ze srogim spojrzeniem. Avril westchnęła od niechcenia. Widziała, że rozmówczyni zależy na tym. Przez chwilę ponownie mignął jej przed oczami obraz siostry. Westchnęła zrezygnowana i rozejrzała się dookoła.
- W takim razie przyjmij mnie tu jakoś porządnie. Stwórz krzesła albo fotele, bo to pewnie nie będzie krótka rozmowa - rzuciła posępnie. Nie odrywając od niej wzroku, łowczyni sprawiła, że miejsce przybrało wygląd wyrafinowanej kawiarenki. Każdy stolik był wolny, nie było żadnej postaci. Aksamitny obrus udekorowany gotyckimi wzorami, pięknie rzeźbione krzesła i wystrój niezwykle elegancki. Okna były bardzo duże, a obraz za nimi przypominał łąkę całkowicie przykrytą przez śnieg. Nowe płatki wciąż spadały dodając kolejne centymetry puchu. Na parapecie były rozstawione świeczki, stała również jedna na każdym ze stolików. Dziewczyny usiadły w końcu przy tym najbliżej nich. Alice, pomimo wytworzenia takiej przestrzeni, czuła się jak policjant przesłuchujący kogoś na komisariacie. Układała w głowie na szybko pytania i ustalała ich kolejność. To przeciągało chwilę milczenia, która się niezwykle dłużyła.
 - Skąd wiesz, że Matt wykonuje zadanie od Jokera? - zapytała na wstępie, bacznie obserwując blondynkę, która burknęła coś pod nosem nieco zirytowana
- Od jego znajomego - odparła niechętnie
- Torturowałaś go, że ci to wyjawił? - zapytała podejrzliwie
- Nie. Prawdę mówiąc te informacje nic dla mnie nie znaczyły i wątpię, żeby mi je wyjawił. To dość zabawne, ale jako trup przekazał mi więcej wiadomości, niż gdybym pozwoliła mu żyć - rzuciła ponuro, ale z uśmiechem. Mimo to w jej spojrzeniu było widać chłód. - Po tym jak go zamordowałam zabrałam jego krwawą perłę. Ujrzałam fragmenty wspomnień związanych z wymiarem, ale mimo wszystko nic konkretnego. Ta osoba była jakimś łącznikiem między Jokerem, a Mattem - wyjaśniła. W pierwszej chwili Alice patrzyła na nią z przerażeniem i lekką odrazą, ale szybko wzięła się w garść. Trzymając wciąż w głowie słowa chłopaka, mówiące, że świat i ludzie nie są wcale tacy dobrzy, zaczynała powoli się z nimi coraz bardziej oswajać. Tego między innymi obawiała się najbardziej. Zmian, jakie w niej zajdą po przebywaniu w Wymiarze Snów. Już teraz widziała tyle śmierci, upiornych kreatur i okrucieństwa ludzi, że nie mogła momentami tego znieść.
- Łącznikiem? - powtórzyła oczekując bardziej szczegółowych wyjaśnień. Niczym detektyw szukała poszlak w słowach, które padały. Każde mogło być znaczące, tak samo jak każdy ruch. Avril jednak była jak otwarta księga. Nie starała się niczego ukryć, a na pewno swojej winy. Ze spokojem przyznawała się do zbrodni, a nawet wręcz z dumą. Nie wydawała się także kłamać odnośnie informacji, które pozyskała
- Tak. Matt nie mógł się bezpośrednio spotkać z Jokerem, a przynajmniej na to wskazywały wspomnienia. Tamten koleś z jakiegoś powodu mógł to zrobić, więc przekazywał od niego rozkazy, albo organizując jakoś ich spotkania... - rzekła sama nie rozumiejąc sensu tego wszystkiego. - Nie wiem na czym to polegało. Te fragmenty wydarzeń były całkowicie niedostępne z jakiegoś powodu. Jakby one już nie dotyczyły tego wymiaru. Pozostał z nich jedynie fakt, że zadaniem tego złotookiego idioty jest dorwanie kogoś i zabicie go
- A co z planem, o którym wspominałaś?
- Nie wiem. Tutaj też pustka. Wiem tylko, że sam plan należy do Jokera - odparła bawiąc się kosmykiem włosów. Dziewczyna nachyliła się bliżej niej, nieustannie tworząc scenariusz do rozmowy na nowo, ilekroć stało się coś, czego nie przewidziała lub poszło po prostu niezgodnie z planem.
- Więc nie zabiłaś jego kolegi dla informacji? To po co?
- Jak to: "Po co"? - rzuciła z małym oburzeniem. Blondynce przeszła przez myśl ideologia drapieżców. Spodziewała się ją usłyszeć od rozmówczyni, ale nie chciała tego. - Bo na to zasłużył - usłyszała ku jej zaskoczeniu. Nie przerywając łowczyni, siedziała cicho, pozwalając jej dokończyć myśl. - Gdybym mogła to jeszcze raz chętnie bym mu wypruła flaki - rzekła z niezwykłym gniewem w oczach. Spojrzała prosto na nastolatkę skupiając swoją uwagę na niej. - Myślisz, że wtedy, przy rozmowie z Mattem, żartowałam? Nie. - mówiła z pojawiającym się powoli na jej twarzy uśmiechem. - Naprawdę cieszyłam się z jego śmierci. Jeszcze bardziej cieszyło mnie, że to ja do niej doprowadziłam. Ja sama! - krzyknęła jakby tryumfalnie i radośnie. Przerażona niebieskooka wręcz odsunęła się nieznacznie od niej. - Własnoręcznie zamordowałam go i tego złotookiego dupka czeka to samo - oznajmiła uderzając ze złością pięścią w stół
- Ale, co oni ci takiego zrobili...? - zapytała niepewnie czując dreszcze. Nie miała się czego obawiać we własnym śnie, ale przerażał ją fakt, że jej znajoma pokładała w sobie taką złość i rządzę mordu
- Chcesz wiedzieć? - zapytała opryskliwie. - Dobrze, więc ci powiem. Zamordowali Alyson - oznajmiła ponuro, opuszczając głowę w dół. - Zamordowali moją siostrę! - krzyknęła ze wściekłością podnosząc gwałtownie wzrok i wbijając go na powrót w rozmówczynię
- Przykro mi... - starała się uspokoić jakoś łowczynię, ale to było na nic. Była jak bomba, gotowa wybuchnąć w każdej chwili. Alice musiała uważać, zupełnie jak na polu minowym.
- Przykro tak? Jemu nie było. Wiesz jak to jest stracić najważniejszą dla ciebie osobę na całym świecie? - mówiła trzęsąc się. Schowała twarz w dłoniach wyciszając się i opierając łokcie o stół. - Jeszcze ta cholerna pełnia... - wymamrotała. Nastolatka gołym okiem dostrzegła ciążący na jej sercu ból. Przypomniała sobie radę, którą sama wcześniej dawała James'owi. Jej zdaniem Avril powinna się wygadać, by poczuć się lepiej
- To ją ci przypominam? - zapytała nakłaniając rozmówczynię do wyżalenia się. Stopniowo i powoli, jakby bała się, że spłoszy dzikie zwierzę. W odpowiedzi dziewczyna przytaknęła głową odkrywając na powrót twarz. Spojrzała ponuro na nią. Smutek przepełniał ją całą, a także towarzyszący jej ból. W różowych oczach był niemalże widoczny. Stawały się powoli przeszklone, jakby powstrzymujące się od łez. Po raz pierwszy ujrzała w tej barwie udręczenie. Ile to już trwa, to pielęgnowanie w sobie cierpienia? Niebieskooka nie była pewna, czy chce znać na to pytanie odpowiedź. Zadała inne. - Z wyglądu? - odezwała się, a ta się zaśmiała żałośnie pod nosem
- Pod wieloma względami jesteś zupełnie jak jej odbicie. Alyson miała długie blond włosy, choć co prawda były proste jak drut. Za to duże, niebieskie oczy miała niemalże dokładnie takie, jak twoje - oznajmiła z lekkim uśmiechem. - Wydawała się taka słaba, chociaż nie było to do końca prawdą. Pewnie umiałaby sobie sama poradzić, ale mimo wszystko czułam się w obowiązku ją chronić. To trochę głupie, ale była moją siostrą bliźniaczką... a mimo to bardziej ty ją przypominasz, niż ja - rzuciła wymuszając na sobie szczyptę radości. Wspominając zmarłą, uśmiech czasem sam malował się na jej twarzy. Zwłaszcza widząc ją oczyma wyobraźni, w chwili gdy przepełniało ją szczęście. - Nie chcesz znać tej historii - rzekła po chwili z powagą i pełnym przekonaniem, jednocześnie wstając od stołu
- Chcę - powiedziała pośpiesznie do rozmówczyni. - Jeśli to nie będzie dla ciebie zbyt bolesne... Rozdrapywanie ran.
- Naprawdę ciekawska z ciebie osóbka. Serio chcesz słuchać o mojej przeszłości? - zapytała siadając z powrotem. Ze spokojem spoglądała na rozmówczynię, która uśmiechnęła się życzliwie
- Wierzę, że poczujesz się od tego trochę lepiej. Poza tym, nie widzę powodów, dla których miałabym jej nie wysłuchiwać - oznajmiła
- Zdajesz sobie sprawę, że to nie będzie fascynująca opowieść, prawda? - zapytała, a ta prychnęła
- Może dzięki temu cię lepiej zrozumiem - powiedziała z niewinnym uśmiechem, a Avril westchnęła
- Czy byłaś zadowolona z tego, że zostałaś łowcą? - rzuciła niespodziewanie, wzbudzając lekkie zakłopotanie u dziewczyny. Nie czekając na jej odpowiedź, mówiła dalej. - Ja prawdę mówiąc tak. To miejsce różniło się od prawdziwego. Nie tym, że jest okrutne. Oba są i dobrze o tym wiem. Jednak w tym mogę walczyć. Mam siłę, by coś zrobić. Mam możliwość działania. Tego mi brakowało w realnym wymiarze... - rzekła popadając w zamyślenie, wpadając powoli w wir wspomnień. - Znany nam świat wydawał się mi i Alyson tak naprawdę jeszcze gorszy przez naszą sytuację w domu. Ojciec był pijanym tyranem, który lubił robić sobie z ludzi worki treningowe. Przeklinałam go co noc i dzień przez wiele lat. Mamę też, chociaż siostra uważała, że nie powinnam - opowiadała, a blondynce wręcz odebrało wdech. Zakryła usta dłonią i współczującym spojrzeniem obserwowała nieustannie rozmówczynię. Nie wierzyła w to co słyszy, a ta widząc jej minę zaśmiała się żałośnie. - Nie będę cię długo męczyć tą historią, ale może coś ci się z niej przyda i twojemu chłoptasiowi - powiedziała niepewnie
- Ale jak to w ogóle... - zaczęła mówić z mały szokiem
- To wyglądało tak. Alyson i ja zawsze trzymałyśmy się razem. Byłyśmy całkowicie nierozłączne i byłyśmy dla siebie najważniejszymi osobami na świecie. Chociaż była tak naprawdę w tym samym wieku co ja, to zawsze uważałam się za tą starszą siostrę. Była delikatna, wrażliwa i płochliwa. Czułam się w obowiązku chronienia jej. Była jak mała laleczka - mówiła spoglądając smutno na Alice. - Taka łatwa do zniszczenia. Często płakała, często mówiła mi, że się boi. Nie dziwiłam jej się. Sama byłam nieraz przerażona, ale udawałam tą silną. Ojciec z czasem wracał do domu coraz częściej pijany. Najchętniej wyżywał się na nas za swoje problemy

Kolejne uderzenie, kolejne łzy, kolejne krzyki.
- Zostaw ją! - krzyknęła Avril trzymana przez mamę. Kobieta stała zapłakana trzymając córkę za ręce. Starała się wyrwać z jej uchwytu i pobiec do siostry, ale ta nie chciała do tego dopuścić
- Przestań bo zacznie bić was obie - mówiła zrozpaczona, ale jej słowa nie docierały do dziecka.
- Ile razy mam ci powtarzać, żebyś tego nie robiła!? - krzyczał mężczyzna uderzając w twarz córkę. Upadła na podłogę, nie miała siły wstać ponownie. Jemu to nie przeszkadzało, on jeszcze nie skończył. Kobieta nie mogła wytrzymać tego widoku, ale jedyne, co mogła z tym zrobić, swoim zdaniem, to odwrócić wzrok. Drżała, wyczerpywał ją każdy krzyk pociech. W końcu Avril była w stanie się uwolnić. Wyrwała się matce i walecznie podbiegła do oprawcy, nie myśląc o konsekwencjach. Nie myślała o swoim dobru. Liczyła się tylko jej "młodsza" siostrzyczka. Wiedziała, że nie wygra, jedyne co mogła zrobić, to przyjąć za nią ciosy. Złapała mężczyznę za rękę i zaczęła ciągnąć z całej siły, żeby go oddalić od blondynki.
- Tato zostaw ją! - krzyknęła przez łzy sunąc stopami po dywanie. Nie udało jej się jednak ruszyć rozmówcy z miejsca. Odepchnął ją gwałtownie, ale sam plan się powiódł. Całą uwagę skupił na nowym celu.
- Czy ktoś ciebie pyta o zdanie, gówniaro!? - wrzasnął wściekły
- Kochanie, przestań! - dorzuciła się impulsywnie kobieta
- Nie wtrącaj się! - usłyszała w odzewie i przerażona zamilkła odsuwając się nieco dalej. Mężczyzna złapał dziewczynkę za rękę i pociągnął do góry, niemal odrywając ją od podłoża. Po chwili uderzenie, które przymrużyło dziecko. Matka jedynie przyglądała się córce, która miała więcej odwagi od niej i czuła większą potrzebę chronienia Alyson. Sama już zdążyła się pogodzić, że jest niewolnikiem swojego strachu, który skutecznie zabraniał jej podejmować jakieś działania. Avril w końcu straciła przytomność.

Dziewczyna ścisnęła wściekle dłoń w pięść. Różowymi oczyma spojrzała na Alice, czując na powrót uczucia z tamtego dnia, który powtarzał się na okrągło.
- Zawsze było tak samo. Płacz ogarniający cały dom i krzyki. Jednak nikogo to nie obeszło. Nikt nie zwrócił uwagi na to, że w naszym domu dzieje się coś złego. Przeważnie starałam się odwracać uwagę ojca, nim jeszcze zdążył wyrządzić większą krzywdę Alyson. Pamiętałam te momenty jak przez mgłę, poza bólem. Ten pamiętam po dziś dzień. Czasem wystarczyły ręce, czasem sięgał po coś, jak na przykład pas. Kiedy już stawałam się głównym celem... to było okropne, ale jednak... - próbowała z siebie wykrztusić słowa, jednocześnie hamując łzy. Róż połyskiwał od napływających do oczu słonych kropel. - Wraz z tym momentem nadchodziła niewielka ulga. Myśl, że przynajmniej Alyson już nie jest na jego celowniku była uspokajająca, chociaż później niemal każde miejsce pulsowało z bólu. Czasem traciłam przytomność i to też było swego rodzaju ukojenie. Przeważnie w takich momentach ojciec uznawał, że już wystarczy. Życzyłam mu śmierci za każdym razem, gdy do tego dochodziło. W sumie to gdy tylko wracał do domu. Mamę też przeklinałam. Stała i jedynie się przyglądała zamiast zareagować. Siostra zawsze ją broniła mówiąc, że ona też nic nie jest w stanie zrobić, że też się boi, że zostanie pobita... Dla mnie to wszystko jest gówno warte. Zabrać nas i uciec od niego, zgłosić się do kogoś o pomoc... cokolwiek. Była, do jasnej cholery, naszą matką, a nie robiła tak naprawdę nic. - mówiła gniewnie i otarła oczy. Nie mogła zatrzymać napływających łez. - Łudziłam się, że gdy dorośniemy będzie lepiej, ale szczerze to im byłyśmy starsze, tym było gorzej. Jedyne co się zmieniło to fakt, że ten psychol posuwał się dalej... - zaczęła mówić drżącym głosem, ale nie miała siły, by kontynuować. Dalsza część wspomnień była zbyt bolesna. Nie chciała na nowo przypominać sobie co działo się w późniejszych latach jej życia. Siedziała w milczeniu opuszczając głowę, jakby chciała ukryć przed rozmówczynią zapłakane oczy
- Nie wiem co powiedzieć...
- Nic nie musisz mówić, to i tak nic nie zmieni. Rozumiesz, dlaczego cieszyłam się z bycia łowcą? Mam broń, mam moc, mogę walczyć. Nawet nie wiesz ile razy myślałam nad sposobem, żeby samej wrzucić upiora do snu tego skurwiela - warknęła ze złością. - Niemal co noc sprawdzałam w jakim kolorze jest jego klamka modląc się, żeby była czarna. Najciemniejsza jak to tylko możliwe. W końcu, pewnego razu moje prośby zostały wysłuchane. Stanęłam przed drzwiami do jego snu i spojrzałam z uśmiechem na fioletowe wzory. Przekroczyłam próg przedostając się do jego pomieszczenia. Przebywał za barierą, ale jego szata nie była biała, tylko fioletowa. Ciemny fiolet, na który zdecydowanie zasługiwał - mówiła ze złością, ale jednocześnie nutką zadowolenia
- Klątwa... - mruknęła cicho sama do siebie
- Miał wypadek, którego nie przeżył - oznajmiła biorąc głęboki wdech i uspokajając się. - Pewnie się domyślasz, Alyson też była łowcą - dodała po chwili. - Nawet w tym wymiarze postanowiłam ją chronić za wszelką cenę. Niestety nie udało mi się to - mówiła, a Alice milczała czekając na dalszy ciąg historii. Drżała, czuła smutek i współczucie, ale widziała po rozmówczyni, że był on niczym w porównaniu z jej bólem. Dostrzegała cały czas jak w różu jej oczu przepływa cierpienie. - Mała... - zwróciła się do niej niespodziewanie. - Wypytywałaś mnie o tamtego łowcę i Jokera - rzekła niespodziewanie. - Wysłuchałaś mnie, więc powiem ci coś jeszcze. Być może te informacje ci się w jakiś sposób przydadzą - oznajmiła niepewnie, a blondynka spojrzała na nią z wielkim zaciekawieniem
- Jakie?
- Zebrałam wystarczającą ilość krwawych pereł, żeby się przekonać o pewnej wyjątkowości. Ja i Alyson miałyśmy nieco inny przypadek od pozostałych łowców - mówiła w zamyśleniu, ale i bez zerkania na Alice, czuła na sobie jej pytające spojrzenie. - Moja siostra była prawdopodobnie jedyną osobą, która widziała jak Joker przebudza śniącego, przemieniając go w łowcę - dokończyła z pełną powagą. Spokojny, lecz chłodny ton uniósł jej słowa, które były dla nastolatki tak niezwykłe. Siedziała nie mogąc uwierzyć, że za chwilę pozna sekret przebudzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine