niedziela, 18 września 2016

Sen dziewięćdziesiąty czwarty - Kostium

Wraz z nadejściem nocy nastolatkowie pożegnali się z codziennymi, przyziemnymi sprawami. Zasnęli na rzecz swoich wewnętrznych łowców gotowi jak zwykle narażać życie dla pereł, w walce o przetrwanie.
Alice wciąż męczyło pytanie: "Co takiego chciała Grace od Blaine'a?", lecz obawiała się zapytać o to chłopaka. Ufała przyjaciółce, była przekonana, iż ich rozmowa na pewno nie skupiała się na jej zauroczenia względem niego. Jednak zaufanie momentami niknęło w jej głowie, pozostawiając jedynie dziewięćdziesiąt procent pewności, że nie tego dotyczyła konwersacja. Jednak jakie opcje pozostawały? Zadawała sobie pytanie dość tym zdezorientowana. Sądziła, że jeśli chodziłoby o dokumenty, to Grace zgłosiłaby się z nimi przede wszystkim do niej, a nie do szarookiego. Nie przyjmowała do siebie innej możliwości 
Czas upływał dwójce nastolatków na kolejnych polowaniach. Brunet wydawał się Alice odrobinę bardziej zamknięty w sobie i skupiony, lecz winiła za to Matta i moment, gdy przywoływał najpewniej przykre wspomnienia. Chciała je poznać, ale czuła, iż to nie jest dobry moment, by o cokolwiek pytać. Blaine i tak pozostawał dla niej tajemnicą, więc nie była przekonana co do tego, że coś jej wyjawi na swój temat. Zaczynała się z tym powoli godzić i przyzwyczajać, chociaż z drugiej strony wciąż ją to męczyło. Nie była pewna, czy jest jakikolwiek konkretny powód, dla którego chłopak nie chciał podawać żadnych informacji na swój temat. Zwłaszcza gdy mowa była o przeszłości zamykał się w sobie, co już zdążyła spostrzec. Nie miała zamiaru pogodzić się z myślą, iż nigdy się niczego nie dowie. Nawet nie sądziła, by mogło jej na tym tak zależeć, aby poznać historię bruneta. Wcześniej usprawiedliwiała to mówiąc sobie, że skoro współpracują to powinni coś o sobie nawzajem wiedzieć. Wciąż była takiego zdania, ale teraz doszedł do tego kolejny aspekt, do jakiego długo nie chciała się przyznać. Zależało jej na Blaine'ie, nie mogła wciąż oszukiwać samej siebie twierdząc, że wcale tak nie jest, a skoro jej zależało, to chciała wiedzieć o nim więcej. Nie musiało to nadejść dzisiaj, ani nawet za tydzień, ale pewnego dnia zamierzała do tego dojść.
Teraz jednak panowała w głównej mierze cisza, którą zaakceptowała. Tej nocy polowanie było owiane milczeniem. Brunet część tego czasu błądził nie po korytarzu, a we własnym umyśle i wspomnieniach. Alice tułała się we własnych rozmyśleniach i pytaniach. 
- Podobno rozmawiałeś z Grace - rzuciła dopiero w momencie, kiedy byli bliscy opuszczenia Wymiaru Snów. - Co od ciebie chciała?  
- Dlaczego jej o to nie zapytasz? - odparł starając się utrzymać temat jego rozmowy z brunetką w tajemnicy. Był pewien, że jeśli Alice się dowie, iż w trosce o jej dobro postanowiono pozbawić ją możliwości spotkania z buddystą, niewątpliwie wybuchnęłaby złością. Miałaby rację co do tego, że sama może i wręcz powinna za siebie decydować, ale to był warunek, jaki Blaine musiał spełnić - pojechać do nieznajomego sam. 
- Bo mogę ciebie - skrzyżowała ręce na piersiach, czekając na zadowalającą ją odpowiedź. Nie zamierzała ustąpić zwłaszcza, że już wcześniej przyjaciółka ją poinformowała, iż w weekend będzie zajęta, więc blondynka nie będzie mieć możliwości zdobycia odpowiedzi na dręczące ją pytanie. W zasadzie, to samo zrobił Blaine informując ją, że całą sobotę i niedzielę ma do załatwienia mnóstwo spraw, a więc będzie zmuszony odmówić sobie polowania w ciągu dnia. 
- O niczym niezwykłym - odparł niechętnie, wnet został obdarowany podejrzliwym spojrzeniem. Nie dało się nie dostrzec grymasu niezadowolenia wymalowanego na twarzy rozmówczyni. Chociaż czuła się źle, wypytując o to, nie miała zamiaru odpuścić 
- Więc o czym? 
- O tym, że się o ciebie martwi, więc kazała mi cię pilnować, żeby nic ci się nie stało - rzucił, a w to akurat Alice była skłonna uwierzyć. Jednocześnie poczuła zażenowanie wyobrażając sobie jak Grace naskakuje na nastolatka nakazując mu chronienie, pod groźbą: "Bo inaczej ja się tobą zajmę". 
Nawoływało to u niej wspomnienia jeszcze z dzieciństwa, kiedy kilkoro rówieśników jej dokuczało. Brunetka była wówczas w jej oczach niczym super bohater - wpadła momentalnie i zaczęła grozić, że jeśli nie zostawią Alice, to będą mieć z nią do czynienia. Ta groźba nie wystarczyła, aby odpędzić gnębicieli, jednak rzucanie w nich klockami przez brunetkę załatwiło sprawę.
W pewnym sensie Blaine odetchnął z ulgą, bo niebieskooka nie ciągnęła dalej tematu jego rozmowy z Grace. Długo konwersacja i tak by nie potrwała, oboje czuli, że lada moment się obudzą i opuszczą wymiar. W istocie chwilę później tak właśnie się stało. Biel przemianowała się w czerń. 
Alice będąc łowcą tyle czasu zdążyła się już pogodzić z faktem, iż zdecydowanie częściej dopada ją senność. Z czasem potrzeba pójścia spać zaczynała pojawiać się coraz częściej, przedtem potrafiła obyć się bez popołudniowej drzemki. Teraz dziennie musiała je mieć przynajmniej dwie, co było prawdziwą katorgą w szkole. Bądź co bądź rzadko jakie lekcje przebiegały podobnie do zajęć z historii prowadzonych przez panią Clark. Nie było mowy o pójściu spać bez otrzymania za to jakichkolwiek konsekwencji. Senność bywała jednak zbyt silna, prawie jak w momencie, gdy wskaźnik był w fatalnym stanie. Teraz nie była to wina niczego więcej jak po prostu tego, iż Wymiar Snów ją wzywał. Domagał się odwiedzin łowczyni, czy to się uczennicy podobało, czy też nie. Wiedziała, że nie może z tym dłużej walczyć, przekonała się o tym na własnej skórze. Im dłużej powstrzymywała się od zaśnięcia, kiedy tego bardzo potrzebowała, tym było gorzej. Zasypiała niemal na stojąco. Raz już się dopuściła do stanu tak potężnej senności, że nagle omdlała, ale na jej szczęście była wtedy przy niej Grace, wtajemniczona już w całą sytuację. Od tamtej pory poddawała się silnemu uczuciu zasypiania, kiedy tylko miała taką możliwość, żeby chociaż na krótką chwilę trafić do wymiaru i zwalczyć ten stan. Nie mogła opuszczać swojego snu, w każdej chwili nauczyciel mógł próbować ją obudzić, by zwrócić jej uwagę. Chociaż jeszcze nie zasypiała na lekcjach w nagannej ilości, to jednak już kilkukrotnie dostała po głowie za drzemanie. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak wyglądają lekcje u Blaine'a, skoro jest on łowcą już tak długo i na pewno ma potrzebę zaśnięcia znacznie częściej. 
Zgodnie z zapowiedziami, nastolatek przez cały weekend był zajęty swoimi sprawami, więc na polowanie udawał się jedynie nocą. Blondynka miała więc za dnia sporo czasu dla siebie i swojego snu, którego jednak nie zamierzała roztrwonić na śnienie, lecz poświęcała go na trening. Wiedziała jak wielka przepaść dzieli ją od rówieśnika. Zdawała sobie sprawę, że nie będzie w stanie go dogonić w umiejętnościach, więc starała się jak mogła, by chociaż trochę stać się silniejszą, aby być bardziej pomocna w czasie walk. Nie od razu się zorientowała, iż jej tok rozumowania zaczyna wyglądać jak u prawdziwego łowcy. Z dezaprobatą doszła do tego wniosku zastanawiając się nad swoimi poczynaniami w wymiarze. Pragnęła siły, chciała stać się potężniejsza, zależało jej na tym, by posiąść więcej mocy... ale chciała tego wszystkiego dlatego, by móc osiągnąć cel - zabić bogów snów i uwolnić ludzi od tego wymiaru. Jednak czy to miało znaczenie z jakiego powodu pragnie tego wszystkiego? Faktem było, iż zaczyna myśleć jak każdy inny łowca. Nie była pewna, czy tego chce, ale wciąż pozostawała w przekonaniu, że nie chce walczyć na śmierć i życie z innym łowcą. Wątpiła w to, by była w stanie odebrać komukolwiek życie. Upiory stanowiły dla niej jedno, ale człowiek to zupełnie inna sprawa. Avril chciała siły i mocy, by móc dokonać zemsty, a więc posuwała się nawet do zdobywania krwawych pereł. Alice miała nadzieję, że nie będzie jej to czekać. 
Grace także miała już zaplanowany weekend, więc nie mogła się spotkać z blondynką. Tak naprawdę, nawet nie chciała, a przynajmniej jeszcze nie. Wciąż miała jej za złe, że zataiła tak istotne informacje. Spędziła ten czas z Ryanem, a w wolnych chwilach zastanawiała się, jak powinna postąpić. Wyłożyć kawę na ławę, czy dać przyjaciółce szansę na wyznanie jej tego wszystkiego, co zdążyła się dowiedzieć od bruneta? Miała kilka dni na przemyślenie tego. Zdecydowała się na drugą opcję, więc będąc w poniedziałek w szkole udawała, jak gdyby nic się nie stało. Alice obrała podobną taktykę nie pytając ją o rozmowę z Blaine'em. Łudziła się, że może Grace sama jej wspomni coś na ten temat. Obie czekały na moment wyznania przez cały dzień, do samego końca mając nadzieję, że ta chwila nadejdzie. Obie się pomyliły. 
Nadszedł wtorek, ostatni dzień przed Halloweenową imprezą. Zoey przejęta tym nadchodzącym wydarzeniem podjęła kolejne kroki, aby wszystko poszło zgodnie z jej planem. Dotyczyło to trójki jej rówieśniczek, które wrobiła w pójście z nią na zakupy po szkole. Postanowiła zadbać o ich przebranie halloweenowe. Nawet jeśli one sprzeciwiały się temu pomysłowi, to ostatecznie rudowłosa nastolatka okazała się o wiele bardziej przekonująca, a także uparta. O umówionej godzinie spotkały się i ruszyły alejką blisko centrum do wybranego przez dziewczynę sklepu. 
- Jak to, nie przyjdzie? - rzuciła z małym oburzeniem Zoey, kiedy były już na miejscu. Znalazły się w butiku pełnym różnych przebrań, a także pełnym ludzi. Wbrew przypuszczeniom nastolatki, zadziwiająco wiele osób postanowiło załatwić sobie strój dopiero na dzień przed wydarzeniem. Ona już znacznie wcześniej wybrała dla siebie przebranie, ale pozostawała jeszcze kwestia jej przyjaciółek. Była na tyle tym przejęta, że nie wyczuwała nawet atmosfery, jaka tworzyła się między Alice i Grace. Chociaż ta pierwsza raczej należała do osób unikających wszelkich konfliktów, to nie mogła powiedzieć, że nie była zła na rówieśniczkę. Ta natomiast dosyć jasno okazywała swoją wrogość między innymi w spojrzeniach. Obie unikały kontaktu wzrokowego, ale gdy do niego doszło, Grace posyłała takie, jakby miała nim zabić. Niestety przy dwójce przyjaciółek nie miały możliwości wyjaśnienia sobie całej sytuacji. Zmuszone były to przemilczeć do momentu, aż zostaną same i chociaż spróbować zachowywać się jak gdyby nigdy nic, póki będą na zakupach 
- Ryan nie jest typem imprezowicza. Powiedział, że to raczej nie jego klimaty, więc nie przyjdzie - odparła brunetka przeglądając różne dodatki. Z początku wydawała się sceptycznie nastawiona do tego całego wyjścia, ale teraz już nie jedna rzecz przykuła jej wzrok
- O rany, co to ma znaczyć? - burknęła ze zirytowaniem. - Każdy ma w sobie imprezowicza!
- Sprzeciw - wtrąciła się Alice grzebiąc w pudle z akcesoriami. Zoey posłała jej znudzone spojrzenie
- Uwierz mi, nie Ryan. Tak naprawdę to ja sama nie wiem czemu się zgodziłam pójść z wami na tą imprezę
- Bo będzie super!
- To impreza Vanessy - przypomniała Sharon z podstępnym uśmiechem, a w odpowiedzi rudowłosa posłała jej srogie spojrzenie
- Bez różnicy, przejmę tą jej imprezę. Zemsta!
- Zemsta nie popłaca - zaśmiała się w odpowiedzi
- Zemsta jest słodka, moja droga. Zwłaszcza gdy mścisz się na Vanessie - puściła oczko do rozmówczyni. - Zajmijmy się jednak tym, po co tu przyszłyśmy, nim znikną z tego sklepu wszystkie kostiumy - rzuciła widząc jak momentami osoby wręcz się przepychały do niektórych półek. - Za co chciałybyście się przebrać? - zapytała życzliwie z szerokim uśmiechem.
- Muszę się przebierać? - mruknęła posępnie blondynka
- Za zombie!
- Grace, co roku jak już się przebierasz to właśnie za zombie - spostrzegła ze znudzeniem, na co ta prychnęła i wypinając piersi do przodu uniosła dumnie głowę
- To jest najlepsze przebranie! Plus, nie będę musiała wydawać kasy na nowe
- Halloween jest raz do roku, więc nie widzę problemu, by sobie pozwolić na drobny wydatek - odparła od niechcenia, gdy ta brała buteleczki ze sztuczną krwią, jaką zamierzała wykorzystać do swojego przebrania. Sharon przymierzała po kolei wiele peruk stojąc razem z Alice nieco dalej od rówieśniczek.
- Ja nie mogę, a przynajmniej nie teraz - mruknęła niezwykle smutno. - Za karę nie dostanę żadnej kasy w najbliższym czasie - dodała płaczliwie
- Za karę? - zdziwiła się blondynka i wbiła w brunetkę wzrok
- Mam szlaban na kasę i wychodzenie...
- Co!? - wrzasnęła rudowłosa i stanęła tuż przed dziewczyną. - Od kiedy? Co z imprezą? Grace coś ty narobiła!? - pytała z ogromnym przejęciem, aż podeszła do niej Sharon w kolorowej peruce i wielkich okularach gwiazdkach
- Spokojnie, Zoey - rzuciła pokazując znak pokoju, a rozmówczyni na moment stanęła jak wryta przyglądając się jej. - Pełny chillout - dodała i niespodziewanie nastolatka złapała ją za ramiona i zaczęła nią trząść
- Jak mam być spokojna!? Bez was się nic nie uda, w ogóle to bez was nie chcę tam iść - mruczała smutno i trzęsła wciąż rówieśniczką na tyle, że osuwały się jej okulary. - Sharon błagam, powiedz, że ona żartuje - przeniosła błyskawicznie wzrok na brunetkę. - Powiedz, że żartujesz. Nie rób mi tego
- Zoey, uspokój się. Pójdę na tą imprezę - rzuciła lekko wystraszona tym przejęciem nastolatki
- Na...naprawdę? - mruknęła z nadzieją, a ta przytaknęła. Rudowłosa od razu przytuliła ją mocno
- To mnie nie strasz! - krzyknęła wciąż ją przytulając
- Co jej...? - Alice szepnęła do czarnowłosej, która stała z wielkim zmieszaniem
- Cóż, ta walka o popularność jutro zamieni się w prawdziwą wojnę. Zoey postawiła wszystko na jedną kartę - odpowiedziała mniej więcej rozumiejąc w teorii posunięcia i zachowanie przyjaciółki nieco bardziej niż pozostałe nastolatki. - To tak naprawdę impreza Vanessy, Zoey ma zamiar tam przyjść i tak zabłysnąć, żeby ją przyćmić. Tylko, że równie dobrze może się skończyć to tak, że Vanessa ją w jakiś sposób wyrzuci z imprezy i upokorzy, albo po prostu, że nie da się tak podejść i wykorzysta to "rozkręcanie imprezy" przez Zoey na własną korzyść.
- I obecność Grace ma tutaj takie wielkie znaczenie?
- Zawsze jakieś wsparcie - wzruszyła ramionami. - No i zawsze wzrośnie o tą jedną osobę grono ludzi, którzy będą się obracać przy Zoey, a nie Vanessie. Więcej uwagi dla niej
- Żartujesz? - rzuciła z niedowierzaniem
- Nie - uśmiechnęła się do niej. - Poza tym, z nikim tam tak dobrze nie będzie się bawić jak z nami - dodała dumnie i poprawiła okulary. Alice ze zmieszaniem spojrzała na rudowłosą nic nie rozumiejąc. Funkcjonowanie w strefie popularności było dla niej niemal taką samą zagadką jak Wymiar Snów, ale tego pierwszego nie miała zamiaru odkrywać ani zgłębiać.
- To jak to jest z twoją karą? - Zoey rozmawiała w tym czasie dalej z Grace
- Brak kasy i szlaban, ale wymknę się oknem na imprezę i będzie dobrze - uśmiechnęła się
- Oknem?
- Raz się żyje. Obiecałam, że przyjdę, no to przyjdę. Jak coś mi się stanie to tylko moje przebranie zombie zyska na wyglądzie! - zaśmiała się wesoło
- Za co ten szlaban? - wtrąciła się do rozmowy Sharon, odkładając już akcesoria. Wtem Grace zamarła, uciekła wzrokiem i zaczęła się nerwowo śmiać
- Haha, wiecie... takie tam
- O, chyba coś ciekawego. No mów, mów - w szafirowych oczach pojawił się błysk
- Ale to nic takiego
- Gadaj - okrzyknęła cała trójka chórem, więc westchnęła ciężko dając za wygraną
- W niedzielę byłam sama w domu. Tata miał zostać do późna w pracy, a reszta poszła do babci. Mi się upiekło, bo skłamałam, że muszę się uczyć do testu z biologii - mówiła coraz nieśmielej
- No - dziewczyny zachęcały ją do mówienia dalej
- Skłamałam z tą nauką bo byłam już umówiona z Ryanem, więc nie chciałam odwoływać spotkania przez wizytę u babci... - stale unikała kontaktu wzrokowego z kimkolwiek i mówiła coraz ciszej
- No... - przybliżyły się znacznie niemalże otaczając skrępowaną brunetkę
- No ale skoro okazało się, że mam pusty dom... - wykrztusiła zalana rumieńcem, a te zrobiły wielkie oczy. - No to...
- Napisałaś do Ryana, że masz pustą chatę!? - krzyknęła z wielkim zainteresowaniem i ekscytacją, podczas gdy pozostałe z niedowierzaniem obserwowały rozmówczynię robiąc przy tym wielkie oczy
- Ciszej na litość boską! - warknęła, a ta wybuchnęła śmiechem
- Naprawdę to zrobiłaś!
- Nie zrobiłam tego!
- Twój rumieniec mówi co innego - uśmiechnęła się zadziornie
- Nie napisałam mu, że: "mam pustą chatę"! Jedynie zaproponowałam, że może przyjść do mnie... - tłumaczyła się, a Sharon zagwizdała. - Dajcie spokój, poza tym mówimy o Ryanie. To dojrzały młody mężczyzna i...
- Niech ktoś nagra to, co ona mówi - przerwała jej rozbawiona Zoey
- Ej, on nie jest typem faceta, któremu na sms o treści: "Mam pusty dom, wpadnij" włącza się turbo i biegnie łeb na szyję z myślą, że zaliczy - warknęła z urazą, ale i nieskrywanym zażenowaniem
- Mhm i jak było? - zapytała rudowłosa ignorując próby usprawiedliwienia się przez nastolatkę. Patrzyła na nią wymownie i czekała z niecierpliwością na odpowiedź, podczas gdy twarz Grace przybrała kolor intensywnej czerwieni
- Nic nie było! - krzyknęła
- Aż tak źle?
- To za co konkretniej dostałaś szlaban? - wtrąciła czarnowłosa z zaciekawieniem
- Ryan do mnie przyszedł. Siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy film. Oglądaliśmy film! - powtórzyła niezwykle dosadnie do rudowłosej, która przewróciła oczami. - Było fajnie i miło. Pośmialiśmy się i w ogóle
- Zbaczasz z tematu - spostrzegła Alice
- Kiedyś rozmawialiśmy na temat gier na konsolę i Ryan miał spróbować swoich sił. Włączyłam mu jakąś grę i starałam się go nauczyć co i jak
- Grace - dopomniały się, aby przeszła do sedna, czego nie chciała robić. Westchnęła zrezygnowana zdając sobie sprawę, że jej nie odpuszczą
- Graliśmy jakiś czas, później w żartach trochę się poszturchaliśmy, a potem... jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się całować...
- "Jakoś tak wyszło"? - spojrzała na nią blondynka ze zmieszaniem, a Zoey ponownie zaczęła się śmiać
- Długo się "szturchaliście?" - zapytała z wymownym wyrazem twarzy, a ta uderzyła się dłonią w twarz ogromnie onieśmielona i zażenowana
- Zoey błagam cię!
- No co? - śmiała się dalej
- Nigdy więcej wam nic nie powiem
- Nie! Przepraszam! No opowiadaj dalej
- Nie!
- Ale ja też chcę wiedzieć, jak tam "szturchanie" - wtrąciła Sharon obrazując dłońmi cudzysłów
- Całowanie! Nic więcej, tylko całowanie - burknęła do nich zirytowana. - Całowaliśmy się w salonie na kanapie i jak się okazało, tata jednak wcześniej wyszedł z pracy, więc nas zobaczył i zrobił mi małą awanturę. Pewnie też dlatego, bo nie miał pojęcia, że się z kimś spotykam, więc wyszło jak wyszło... Plus dodatkowo oberwało mi się za kłamanie, że będę się uczyć. Mogiła
- No ładnie, ładnie - skomentowała nastolatka o szafirowych oczach
- Możemy już dać temu spokój? Kostiumy, pamiętacie? Mamy kupić kostiumy - przypomniała z nadzieją, że rumieniec jak najszybciej zniknie z jej twarzy
- Dobra, ale jeszcze wrócimy do tej rozmowy - usłyszała w odzewie i przewróciła oczami.
Dziewczyny udały się w głąb sklepu, kierując się w stronę strojów damskich. Sporo osób wciąż kręciło się po butiku, wiele przebrań już zostało wypożyczonych bądź kupionych, więc nastolatki były zmuszone przeglądać pozostałości
- Dobra, Grace idziesz za zombie, tak? Ja już mam strój, więc pozostała Sharon i Alice
- Wezmę to! - okrzyknęła niezwykle wesoło wkładając na głowę spiczasty kapelusz
- Wiedźmę?
- Tak - odparła z zadowoleniem jak u dziecka, które dostało masę słodyczy. - Jest świetny - uśmiechnęła się zerkając na resztę stroju. Pozostało jej jeszcze mieć nadzieję, że został na stanie jej rozmiar, ale po chwili mogła odetchnąć z ulgą, bo go znalazła, więc poleciała szybko do przymierzalni.
- Dobra, no to jeszcze coś dla Alice. Masz pomysł, za co chciałabyś się przebrać?
- Nie mogę za siebie? - zapytała żałośnie
- "Alicję w Krainie Czarów" już wyprzedano - zażartowała brunetka, a blondynka westchnęła ciężko
- Nie to miałam na myśli...
- Co powiesz na pielęgniarkę?
- Nigdy nie wyjdę w czymś... takim - nie potrafiła znaleźć lepszego określenia na niezwykle wyzywający strój, jaki zaprezentowała rudowłosa
- Policjantka?
- Poszukaj w jakimś dziale, gdzie ubrania zakrywają więcej ciała
- Nie rozumiem cię Alice. Masz takie ciało, że twoim obowiązkiem powinno być pokazywanie go - skomentowała podchodząc do rozmówczyni i w zamyśleniu przyglądając się jej z nadzieją, że wpadnie jej do głowy jakiś pomysł, co do przebrania dla niej
- Nie jestem zainteresowana wystawianiem się na pokaz - mruknęła posępnie. - Może przebiorę się za... za... - próbowała cokolwiek wymyślić, nim jakiś głupi pomysł wpadnie do głowy jej rówieśniczce. - Za biedronkę?
- Za biedronkę? Alice, ile ty masz lat? - rzuciła przypatrując się blondynce ze znudzeniem, a w tym samym czasie inna osoba, oglądająca właśnie kostium czerwonego owada, momentalnie go odłożyła i odeszła, co wywołało u Grace głośny śmiech, nad jakim starała się zapanować
- Daj cokolwiek innego, niż tamte stroje, które mi wcześniej pokazałaś - westchnęła
- Może anioł? - zaproponowała entuzjastycznie.
- Chyba może być - odparła
- Rozczaruję was, ale wszystkie anioły już poszły - oznajmiła Grace trzymając w dłoni ostatniego, którego rozmiar był zdecydowanie za duży
- No to diablica?
- Nie
- I tak już wykupiona
- Większość już została wykupiona - spostrzegła blondynka
- Pogrzeb gdzieś z tyłu jak Sharon, może coś znajdziesz - odparła brązowooka
- Czekaj - rudowłosa ruszyła dalej, do sekcji z przebraniami dla małych dzieci, po czym kucnęła przy najniższej z półek
- Tak, tutaj na pewno coś znajdziemy - skomentowała sarkastycznie brunetka, ale ta ją uciszyła. Po chwili wyciągnęła zapakowany czarny strój, jaki ulokowany był na samym dole między dwoma regałami
- Ta dam! - okrzyknęła i rzuciła przedmiot blondynce. - Ja przebranie szłam sobie załatwić jakiś czas temu, też w tym sklepie. Nie mogłam się zdecydować między dwoma różnymi, aż w końcu wybrałam strój stewardessy, jednak na wszelki wypadek ten drugi ukryłam, gdybym się nagle miała rozmyślić
- Cwana jak zawsze - zaśmiała się Sharon, która niespodziewanie zjawiła się przy nich. - Strój jest na mnie dobry, więc postanowione, pójdę przebrana za wiedźmę - oznajmiła szybko
- To jak, Alice, przymierzasz?
- Skoro nie mam większego wyboru - rzuciła nie do końca przekonana i udała się w kierunku przymierzalni. Już mając na sobie kostium jeszcze przez jakiś czas przeglądała się w lustrze niezdecydowana, a rówieśniczki czekały zniecierpliwione poza przymierzalnią.
- Długo? - zapytała zniecierpliwiona
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł...
- Alice, nie załamuj mnie. Jesteś już ubrana?
- Czy ten ogon jest konieczny? Głupio to wygląda
- To chyba normalne, że do stroju kota jest dołączony ogon - skomentowała Grace, podczas gdy Zoey wsunęła rękę za zasłonę, za którą była Alice
- Masz pięć sekund i wchodzę tam, więc jeśli nie jesteś ubrana, to szybko się ubierz - oznajmiła pokazując pięć palców, a ta burknęła z niechęcią
- Nie było wersji ze spodniami?
- Była, przynieść ci? Lateksowe - rzuciła podstępnie
- Spasuję... - wymamrotała i nagle rudowłosa weszła do jej przebieralni. - Zoey, no co ty!
- O Boże, Alice bosko wyglądasz! - Grace i Sharon stały wciąż za zasłoną przysłuchując się w spokoju wymianie zdań rówieśniczek
- Co ty gadasz? I dlaczego ta spódniczka jest taka krótka?
- Patrzyłam ten strój dla siebie, a ty jesteś ode mnie nieco wyższa
- Może rozejrzyjmy się za czymś jeszcze? - zaproponowała nieśmiało
- Już nic nie ma. Było pójść po te przebrania wtedy, kiedy ja szłam po swój, to wciąż miałybyście duży wybór. Ciesz się, że jakoś ten udało się zachować
- No cóż. Nie jest taki zły, ale nie wiem czy dam radę w tym wyjść
- Co ty chrzanisz? Idealnie na tobie leży. Ej, dlaczego nie włożyłaś tych kocich uszu?
- Po co?
- To część przebrania, wkładaj je
- I ty mnie pytałaś, ile ja mam lat?
- Wkładaj nie marudź, chcę zobaczyć całość
- Jak myślisz, ile im to zajmie? - zapytała Sharon brunetkę, która wzruszyła ramionami. Jeszcze przez jakiś czas stały wsłuchując się we wrzawę tworzącą się za zasłoną z coraz większym zniecierpliwieniem
- Długo? - dopomniała się Grace
- Popraw trochę ten biust
- O co ci... Zoey zostaw! - krzyknęła, a brunetka westchnęła głęboko
- Nie wrzeszcz tak, ja ci tylko pomagam
- Dobra, idę tam do was! - ogłosiła Sharon wchodząc za zasłonę i zostawiając przed przebieralnią zdezorientowaną Grace
- No nie wierć się
- Chodź, też ci pomogę - rzuciła czarnowłosa
- Widzisz, tak będzie lepiej wyeksponowany
- Tak, tak, dzięki, ale zostawcie mnie już!
- Coś ty taka nerwowa, Blaine przecież o twoje przyjaciółki zazdrosny nie będzie - rzuciła z szarmanckim uśmiechem
- Co ma do tego Blaine!?
- Oj daj spokój, już się nasłuchałam tyle tego. Albo on szuka ciebie, albo ty szukasz jego po całej szkole, albo przykrywa cię bluzą w bibliotece, albo...
- Czy w tej szkole istnieje coś takiego jak prywatność!? - krzyknęła z oburzeniem
- To ostatnie powiedziała nam bibliotekarka - rzuciła Sharon z zadowoleniem
- Nie wydawaj moich informatorów
- Grace, błagam, ratuj - wychyliła głowę zza zasłony z płaczliwym wyrazem twarzy. Brunetka jednak zaśmiała się jedynie i ani jej się myślało pomagać przyjaciółce, zważywszy na fakt, iż wciąż była na nią zła. Poza tym, cała ta sytuacja ją całkiem bawiła
- Zoey, a jak tył? - dolała oliwy do ognia
- Właśnie, Alice nie odwracaj się teraz
- Mogłabyś się wyprostować
- Lepiej nie schylaj się na imprezie za bardzo
- Boże, za co? - pomyślała i w końcu wypchnęła obie nastolatki z przebieralni. - Dobra, paniom już dziękuję
- To jak, bierzesz ten strój?
- Jak nie jesteś pewna to możemy raz jeszcze wejść i wszystko sprawdzić
- Nie! Znaczy, nie trzeba, biorę go - krzyknęła pośpiesznie się przebierając, a Zoey i Sharon przybiły razem piątkę
- Good job - zwróciła się jedna do drugiej
- Zgodnie z planem
- Jesteście niemożliwe - rzuciła rozbawiona Grace
- O co ci chodzi? Przynajmniej zgodziła się na ten strój i możemy wreszcie pójść do domu - zaśmiała się nastolatka. W końcu dołączyła do nich Alice, więc mogły się udać do kasy zakupić stroje.
Po wszystkim Zoey i Sharon pożegnały się z przyjaciółkami i ruszyły w drugą stronę zostawiając je same. Dopiero teraz mogły rozwiązać spór, jaki między nimi zaistniał, a i tak nie miały pojęcia jak zacząć. Odwróciły się i ruszyły w kierunku przystanku przez jakiś czas nie odzywając się słowem.
- Podobno rozmawiałaś z Blaine'em - rzuciła nagle blondynka, kiedy były już blisko, a ta spojrzała na nią kątem oka
- Możliwe, a co?
- Co od niego chciałaś?
- Nic, co powinno cię w jakikolwiek sposób martwić
- Skoro tak, to chyba możesz mi powiedzieć, o czym rozmawialiście - stwierdziła, ale mijało się to z prawdą. Alice nie mogła dowiedzieć się o dokumentach, z czego Grace sobie doskonale zdawała sprawę. Brunetka czuła się jakby była między młotem, a kowadłem. Jeśliby jej rówieśniczka dowiedziała się o tym, jak sytuacja wygląda, to niewątpliwie uparcie domagałaby się, żeby ruszyć do nieznajomego wraz z Blaine'em, a na to nie chciała dziewczyna pozwolić. Jednak w takiej sytuacji nie mogłaby nikomu przekazać tych informacji w obawie, że jeśli je przekaże chłopakowi, to blondynka namówi go, żeby zabrał ją ze sobą. To również było złym wyjściem zważywszy na to, co dowiedziała się od niego. Skoro to spotkanie może tak wiele zmienić i pomóc w podjęciu decyzji odnośnie wstąpienia do grupy Selene, to nie mogła tak po prostu umyć teraz od tego wszystkiego rąk. Nie wiedziała co innego może zrobić, jak po prostu milczeć i pozwolić brunetowi działać w pojedynkę
- Po prostu z nim rozmawiałam, czy to coś tak strasznego? - parsknęła wywołując u Alice spore zaskoczenie. Gdyby faktycznie byłoby to coś tak błahego, jak to, o czym powiedział jej Blaine to zapewne już by się nastolatka przyznała co do tematu konwersacji. Jednak tego nie zrobiła i nie zamierzała. Tak samo jak nie chciała okłamywać dziewczynę, tak samo nie mogła pozwolić, by prawda wyszła na jaw.
- Co ci dzisiaj jest? - zapytała podejrzliwie słysząc w głosie rozmówczyni gniew
- O co ci chodzi? - parsknęła oschle
- Zgadnij. To raczej ja powinnam być na ciebie zła, a nie ty na mnie, nie uważasz?
- Nie bardzo
- Mów jaśniej - rzuciła, a ta się zatrzymała. Blondynka zrobiła to samo zaraz po niej i stanęły patrząc sobie w oczy
- Pomyśl, nie masz mi nic do powiedzenia? Absolutnie nic? - pytała, a ta wbijała w nią wzrok z wielkim zdezorientowaniem
- Co takiego niby?
- Nie umknęło ci nic ważnego dotyczącego Wymiaru Snów, o czym powinnaś mi powiedzieć, a tego do tej pory nie zrobiłaś?
- Przecież już ci opowiadałam o Wymiarze Snów wszystko co wiem
- Czyżby? - parsknęła jeszcze bardziej zła dochodząc do wniosku, iż Alice będzie ciągnąć to wszystko i ostatecznie nie wyjawi jej tego, o czym dowiedziała się od Blaine'a. Prychnęła ze złością i ruszyła szybkim, pewnym krokiem przed siebie, wymijając rówieśniczkę, która nie zamierzała zostać w tyle
- Czekaj, rozmawiałaś z Blaine'em o Wymiarze Snów? Po co?
- To nieistotne
- Jak to "nieistotne"? Co ci strzeliło do głowy, że musiałaś pójść do niego w tej sprawie?
- Widocznie dobrze zrobiłam, bo powiedział mi coś, czego ty najwyraźniej nie miałaś w ogóle zamiaru mi wyjawić
- O czym rozmawialiście? Bo jestem przekonana, że nic by ci takiego nie powiedział, jeśli nie byłoby to na temat, który poruszyłaś - pytała pełna podejrzeń
- Przynajmniej już wiesz jak to jest być niedoinformowaną
- Grace, nie żartuj tak sobie. Czego ci niby nie powiedziałam?
- Ja raczej się zastanawiam, czy tylko o tym "zapomniałaś" mi wspomnieć, czy jest coś jeszcze - wykłócały się przez co ledwie dotarło do nich, iż do przystanku właśnie podjeżdża autobus.
- Jeśli czegokolwiek ci nie powiedziałam na temat Wymiaru Snów, to zrobiłam to nie bez powodu - odparła zbliżając się do pojazdu
- Jak uważasz - prychnęła. - I nie spóźnij się jutro, bo nie chcę na ciebie nie wiadomo ile czekać - rzuciła odchodząc. Blondynka posłała jej srogie spojrzenie i szybko weszła do środka autobusu. Wreszcie wracała do domu. Czuła, że będzie mogła się powstrzymywać od zaśnięcia jeszcze tylko chwilę, więc miała nadzieję zdążyć dotrzeć na miejsce jak najszybciej, a także dowiedzieć się od Blaine'a, o co mogło chodzić brunetce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine