wtorek, 29 grudnia 2015

Sen sześćdziesiąty ósmy - Zaproszenie na nów

Alice już była przygotowana do ewentualnej walki. Trzymała w dłoni swoją kartę Jokera gotowa, by w każdej chwili przemienić ją w tessena. Jej rówieśniczka jednak stała spokojnie z uśmiechem na twarzy, przyglądając się dwójce łowców.
- Nie sądziłam, że tak szybko się znowu spotkamy - rzuciła do nich, wciąż trzymając w dłoniach perły 
- W prawdzie, to my też - usłyszała w odpowiedzi od Azjatki. Z pełną powagą spoglądała na blondynki, tak samo jak Arcano. Moment milczenia trwał przez jakiś czas, a nastolatka wykorzystała go na przyjrzeniu się dwójce osób. Dziewczynie w fioletowym golfie i czarnych spodniach. Chłopakowi w czarnym t-shircie i brązowych spodniach-bojówkach. Oboje trzymali w dłoniach swoje karty Jokera, ale zdawali się zachowywać stoicki spokój. Mierząc wzrokiem czarnowłosą postać, spotkała się z jej spojrzeniem. Z fiołkowymi oczami, które skierowane w jej stronę, wprowadziły ją w lekkie osłupienie. Szczególnie w momencie, gdy zaczynały jaśnieć. Jakby nie mogła już od niego uciec. Nagle tuż przed nią stanęła Avril, przysłaniając jej cały widok. 
- Jeśli chcecie perły to jej nie dostaniecie - oznajmiła stanowczo. Pewna siebie spojrzała z dumnie uniesioną głową na rozmówców, mając dość chwili ciszy. Nienawidziła tych momentów, w których panowało milczenie. Uniosła zamkniętą dłoń i po chwili ją otworzyła, ujawniając jej zawartość. Dwie niewielkie kulki ujęte w jej ręce, która po chwili na nowo została zaciśnięta w pięść. - Więc albo od razu stąd spadajcie, albo przejdźmy już do walki, bo szkoda mi czasu - rzuciła arogancko 
- Avril! - skarciła towarzyszkę, ale ta jedynie spojrzała na nią zza ramienia z powagą, po czym wróciła wzrokiem do łowców. Dziewczyna zamilkła w małej zadumie. Przez moment zastanawiała się czy jej towarzyszka jest naprawdę tak pewna siebie i wprawdzie bezmyślna. Jednak za jej zachowaniem stało coś innego. Wiedziała od dawna, że nie wolno po sobie pokazać chociaż cienia niepewności i słabości. Nawet jeśli pokaz siły i potęgi ma być jedynie teatralnym przedstawieniem przepełnionym fikcją. Taką naukę wyniosła ze swoich przeżyć i tego się trzymała. Ani przez chwilę nie odegrała roli wystraszonej i niepewnej w obliczu dwójki łowców, którzy właśnie się zjawili i nie zamierzała tej passy przerwać.
Alice wystąpiła nieco do przodu, na nowo stojąc obok blondynki, a ci ani drgnęli 
-  Jak masz na imię? - zwróciła się po chwili do jednej z łowczyń, ale te milczały. - Właścicielko elementu wiatru - rzekła po chwili z pełną powagą i chłodem w głosie. Nastolatkę momentalnie przeszedł dreszcz. 
- Dlaczego cię to interesuje? - zapytała podejrzliwie. Czuła się powoli przytłaczana panującą atmosferą niepokoju, ale sama też zdawała sobie sprawę, że musi zachować zimną krew 
- Interesuje mnie raczej, czy masz jakiś związek z właścicielem elementu ognia - odparła, a tą oszołomiło. - Podczas pełni, w koszmarze, w którym się znaleźliśmy, widzieliśmy połączenie waszych mocy. Masz jakiś związek z tym chłopakiem, czy była to tylko jednorazowa współpraca wynikająca z zaistniałej sytuacji? - pytała  zawzięcie wyczekując odpowiedzi, której dziewczyna bała się udzielić. Spojrzała poddenerwowana na towarzyszkę. 
- Do czego wam potrzebna ta informacja? - rzuciła momentalnie Avril, krzyżując ręce na piersiach 
- Mamy sprawę do niego - wtrącił chłopak ze spokojem. - Jeśli z nim współpracujecie, albo jesteście w kontakcie, to chcemy, żebyście mu to przekazały
- Przekazać, że dwójka nieznajomych łowców ma do niego sprawę? - prychnęła z ignorancją, a Enigma spojrzała na nią nieco zirytowana
- Konkretniej to Selene
- Selene? - zapytała Alice z zaciekawieniem
- Możemy od was oczekiwać, że przekażecie informację?
- Chwila - rzuciła pośpiesznie, nagle poważniejąc. - Najpierw powiedzcie, czego chcecie - dodała z dozą ciekawości, której starała się po sobie nie okazać
- Spotkania - odpowiedział łowca
- Spotkania? - wtrąciła Avril jakby z niedowierzaniem
- Tak, spotkania. Selene chce porozmawiać z właścicielem elementu ognia
- W jakiej sprawie? - wypytywała dalej nastolatka, która przez moment poczuła się jak sekretarka. Nic tylko wziąć kalendarz i sprawdzić, czy znajdzie się odpowiedni termin na audiencję
- W sprawie Jokera - odparła, a ta zrobiła momentalnie wielkie oczy i zamilkła. Jej towarzyszka spojrzała na nią kątem oka. Bez problemu zrozumiała, że to będzie zarówno dla Blaine'a jak i dla Alice, ważna sprawa. Dostrzegła jak tę niemalże zamurowało, w chwili gdy padło słowo: "Joker". Zabrała ponownie głos, starając się w jakiś sposób dowiedzieć się czegoś więcej i dać czas towarzyszce, na pozbieranie myśli, które właśnie huczały jej w głowie
- Dlaczego miałby się zgodzić na to spotkanie? - rzuciła nieco opryskliwie, z uwagą obserwując rozmówców
- Znamy jego cel. Wiemy, że chce zabić Jokera - usłyszała w odzewie od chłopaka
- Jesteśmy w posiadaniu informacji, naprawdę wielu informacji. Jesteśmy gotowi je oferować. Informacje na temat Jokera także
- Jak wielu informacji? - zapytała Avril z zaciekawieniem. Jej towarzyszka stała jak wryta zaprzątając sobie myśli pytaniami. Dlaczego chcą się spotkać z Blaine'em? O jakich informacjach mówią i skąd je mają? Skąd tak wiele wiedzą? Jak zwykle, na milion pytań czasem nie przypadała, w chwili obecnej, nawet jedna odpowiedź. Atmosfera się nieco zmieniła, tak samo jak jej odczucia. Strach zażegnany na rzecz ciekawości. Jakby zapomniała, że przed nią stoi dwójka łowców o niejasnych zamiarach. Teraz nie to się liczyło. Liczyło się to, co mogłaby się dowiedzieć o bogu snów.
- Naprawdę wielu. Więcej niż możesz sobie wyobrazić - odparła, ale wraz z jej odpowiedzią, w głowie rozmówczyni przeszła szybka myśl o "psie Jokera". Czy i na ten temat mogą się wypowiedzieć? To by jej wystarczyło na zachętę, by samemu odwiedzić Selene.
- Gdzie miałoby się odbyć to spotkanie? - ożywiła się na nowo blondynka, chociaż wciąż nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Powiedziała to spokojnym, lecz pewnie, zachowując pełną powagę.
- Na neutralnym gruncie, rzecz jasna - rzuciła szybko w odpowiedzi, po czym skinęła głową w pewnym kierunku, w który po chwili podążyły nieufne spojrzenia dziewczyn. - Zapamiętajcie twarz tego śniącego oraz jego personalia zamieszczone na tablicy. - oznajmiła stanowczo. - Spotkanie odbędzie się tutaj
- Nie daję wam gwarancji, że się na nie zjawi, a już na pewno nie sam
- Nie oczekujemy od niego stawienia się bez żadnego wsparcia - oznajmił białowłosy łowca. - Naszym celem jest rozmowa, nie rozlew krwi, ale może przyjść z towarzyszami, jeśli dzięki temu będzie się czuć pewniej - dodał.
- Tak czy inaczej, będziemy czekać. Dzień spotkania, Selene, wyznaczyła na noc nowiu - rzekła powoli się odwracając. - To wszystko, co chcieliśmy powiedzieć. W ramach dobrych intencji pozwolimy wam zatrzymać te perły - dorzuciła irytując Avril, która niemal natychmiast posłała jej srogie spojrzenie.
- W ramach czego? Same zdobyłyśmy te perły, żaden to od was podarek - burknęła oschle robiąc kilka kroków przed siebie. Niespodziewanie otoczenie dookoła niej spowił gęsty, ciemny dym. Zatrzymała się błyskawicznie zaskoczona, ale nic więcej nie zdążyła zrobić. Już po chwili napastnik rzucił nią o podłoże i obezwładnił. Leżała nie wiedząc co się dzieje, a ręce miała przyciśnięte mocno do pleców. Obróciła w popłochu głowę w bok, próbując zorientować się w sytuacji. Nagle poczuła zimną stal, która została przyłożona równolegle do jej polika. Na to uczucie przeszedł ją momentalnie dreszcz.
To wszystko trwało sekundy. Zupełnie niespodziewanie łowczyni zniknęła za ciemną kurtyną, która nie chciała ponownie ukazać oblicza blondynki. Alice wystraszona zrobiła wielkie oczy. Zobaczyła tylko niesamowicie szybki ruch wśród tej zasłony dymnej.
- Avril! - krzyknęła z przejęciem, od razu przywołując wachlarz i wykonując nim zamach. Kłąb dymu rozprzestrzenił się odsłaniając dwójkę łowców.
- Ale gdybyśmy chcieli, to szybko byśmy je przejęli - usłyszała spokojny głos Azjatki.
- Zostaw ją! - krzyknęła unosząc nieco wachlarz
- Nie radzę - odezwał się Arcano przenosząc nóż bojowy bliżej szyi blondynki. Nastolatka wahała się, czy powinna ustąpić. W końcu niechętnie odwołała tessena i srogim wzrokiem obserwowała białowłosego chłopaka. Ten jeszcze przez chwilę utrzymywał pozycję, ale w końcu i jego broń zniknęła, a on sam odsunął się od dziewczyny, o różowych oczach
- Ty... - parsknęła cicho, lecz wściekle
- Przekażcie wiadomość. W tym śnie, w noc nowiu. Powinien paść na wtorek - powiedziała jeszcze Enigma, w momencie, gdy jej towarzysz do niej podchodził, po czym oboje przekroczyli próg drzwi. Wtem Alice błyskawicznie podbiegła do towarzyszki, która powoli się podnosiła, wciąż kipiąc ze złości.
- Nic ci nie jest? - zapytała pośpiesznie, ale ta machnęła na nią ręką
- Jebany skrytobójca... - warknęła cicho pod nosem
- Avril - wtrąciła
- Ninja od siedmiu boleści - mówiła dalej
- Ej, Avril - przywołała dziewczynę myślami do niej, wnet ta spojrzała na nią pytająco, aż w końcu westchnęła
- Zaufasz im? - zapytała nagle
- To Blaine o tym zadecyduje, czy im zaufać, czy nie - odpowiedziała dość niechętnie
- No tak, tak - burknęła jakby zirytowana, przy czym podeszła bliżej śniącego. - Ciekawe, czy faktycznie coś wiedzą o Jokerze
- Dobre pytanie - odparła idąc krok w krok z towarzyszką. Obie wyszły naprzeciw nieznajomej osobie, która w białej szacie spokojnie lewitowała. Zatrzymały się tuż przy barierze przyglądając się uważnie pomarszczonej twarzy mężczyzny, w podeszłym wieku.
- Pójdę z wami - oznajmiła nagle blondynka
- Co? Dlaczego? - zapytała zaskoczona, a ta spojrzała na nią z zadziornym uśmiechem
- Nie przegapiłabym tej imprezy - rzuciła żartobliwie, a ta wpatrywała się w nią z mała dezorientacją. - Chyba będzie lepiej, jeśli pójdę z wami jako dodatkowe wsparcie prawda? - dodała nieco poważniej, stopując swój entuzjazm
- Jesteś tego pewna? - usłyszała w odzewie nieśmiałe pytanie od towarzyszki, która nieco podejrzliwie na nią spojrzała. Momentalnie przytaknęła po czym jeszcze raz przyjrzała się śniącemu i ruszyła w stronę wyjścia, a ta spokojnie uczyniła to samo. Nie była pewna, czy powinna powiedzieć coś więcej. Nawet w to powątpiewała, więc ostatecznie nie odezwała się słowem o swoich własnych pobudkach. O tym, że widzi okazję, by zdobyć jakieś informację o złotookim drapieżcy. Obie stanęły przed wejściem do snu, wbijając wzrok w tabliczkę, na której widniał napis: "Gene A. Barnes".
- Słuchaj, Blaine raczej zachwycony nie będzie, gdy usłyszy, że masz przyjść z nami - wykrztusiła z siebie, chociaż do końca nie była przekonana, by przypominać Avril o tym. Mimo wszystko miała wrażenie, że ta i tak zdaje sobie z tego sprawę.
- Tak myślisz? - zapytała i zaczęła spoglądać w przestrzeń, jakby w zamyśleniu. - Niech pomyślę... Ma problem? - odparła nagle wbijając lekceważące spojrzenie na rozmówczynię, która to wnet westchnęła z rezygnacją
- Dobra, nie ważne. Pewnie i tak ci nie wybiję tego pomysłu z głowy - odparła od niechcenia i przywołała na nowo kartę Jokera, a ta tylko uśmiechnęła się mówiąc przy tym: "Dokładnie".
- W takim razie widzimy się dopiero w noc nowiu - oznajmiła jeszcze, a po krótkiej chwili zniknęła. Alice pośpiesznie uczyniła to samo i migiem wróciła do swojego snu, tak szybko, jakby ktoś ją gonił. Odetchnęła, wewnątrz swojego pomieszczenia, z ulgą i myślała już tylko nad tym, jak właściwie ma powiedzieć Blaine'owi, o nadchodzącym spotkaniu.
Nastolatka dopiero po porze lunchu zaczęła myśleć nad nadchodzącą rozmową, do której nie było daleko. Wspólna lekcja historii miała być dla niej wyznacznikiem, ale przerwa mijała, a w pobliżu sali, gdzie miała odbyć się lekcja, nie było widać bruneta. Uczennica rozmawiała z Toshą, co jakiś czas zerkając na otoczenie, coraz bardziej się niecierpliwiąc. Chciała mieć to już za sobą, jeszcze nim zaczną się zajęcia, jednak im bliżej dzwonka, tym bardziej miała wrażenie, że będzie zmuszona powiedzieć mu o spotkaniu dopiero w Wymiarze Snów.
- W ogóle to chciałam cię zapytać, gdzie kupiłaś tą sukienkę, bo strasznie mi się podoba, zwłaszcza kolor - rzuciła nastolatka z małą ekscytacją, a ta uśmiechnęła się do niej nieśmiało, acz życzliwie
- W Star Rosse jakiś czas temu - odparła spokojnie. Chwilę po tym ujrzała panią Berkowitz, która szła korytarzem w jej stronę. Wzrok nie był w stanie pominąć tej nauczycielki. Od razu wszyscy odsuwali się w miarę możliwości, tworząc niskiej kobiecie przejście, którym dotarła w końcu do sali historycznej. Dopiero, gdy otwierała kluczem drzwi, można było dostrzec drugą nauczycielkę tego przedmiotu, która przez obecność współpracownicy była tak przyćmiona, jakby jej w ogóle nie było. Obie weszły do środka sali, krótko przed dzwonkiem. Raptem minutę przed nim zjawił się też Blaine, którego w pierwszej chwili nastolatka nie dostrzegła.
- Czemu pani Berkowitz znowu przychodzi do nas na lekcje? - zapytała zaciekawiona
- Może znowu chodzi o ten projekt z historii - rzuciła Tosha jakby znudzona. - Nadal nie ogarniam, jak ona mogła kazać nam pisać ten test. Zwłaszcza osobom, których nawet nie było na wyciecze
- Wydaje mi się, że miał on tylko sprawdzić naszą wiedzę
- Jak każdy sprawdzian, nie? - parsknęła
- Chodzi mi o to, że raczej nie będzie on podlegać ocenie. Uczniowie nieobecni na wycieczce mogliby wtedy zrobić aferę
- Myślisz, że postawiliby się temu potworowi? - zapytała dość sceptycznie
- Tak tylko mówię... - odparła niepewnie. - Ja bym nie chciała, żeby ocena z czegoś tak błahego zniszczyła mi średnią - oznajmiła z dość naburmuszoną miną
- No tak, prawie bym zapomniała, że pewnie nie zasnęłabyś spokojnie, gdybyś nie dostała maksymalnej ilości punktów
- Nie przesadzaj - burknęła. - Berkowitz czy też nie, raczej dyrektor zrozumiałby, że taka ocena nie jest sprawiedliwa
- Dyrektor? Alice, nie szalej - rzuciła nieco żartobliwie
- Nie martwi cię, że dostaniesz złą ocenę?
- Bez przesady, to tylko jedna ocena. Poza tym, jakbyś zapomniała, to nie jestem piątkową uczennicą - rzekła spokojnie, pisząc w tym samym czasie na telefonie. - Poza tym, chyba tak źle mi nie poszło. Większość osób ściągała. Clark nawet się nie zorientowała, że prawie każdy korzystał z telefonu i szukał odpowiedzi w internecie - dodała dość rozbawiona, a dziewczyna spojrzała na nią bez wyrazu.
Tłum uczniów przemieszczał się przez korytarz, aż rozległ się dźwięk rozpoczynający lekcje. Wtem grupki się rozproszyły tworząc całkowity zamęt, aż powstały nowe, których podział wynikał już z tego, jakie zajęcia mają mieć. Chociaż Alice już znalazła wzrokiem chłopaka, to wiedziała, że czekająca ją rozmowa nie będzie na tyle krótka, by zdążyła ją z nim odbyć w tak niewielką ilość czasu, jaka pozostała przed wejściem do sali. Nie myliła się, gdyż kobieta zadbała o to, by uczniowie zostali wpuszczeni do klasy niemal od razu po tym, jak tylko rozbrzmi, znany wszystkim w placówce, dźwięk. Nastolatkowie weszli do środka pomieszczenia i zajęli swoje miejsca.
- Usiądźcie szybko, bo mamy wam coś do przekazania - popędzała kobieta, a jej współpracownica stała sztywno, wyprężona niczym struna, nie odzywając się słowem, a jedynie ganiając uczniów wzrokiem. - Wasze testy zostały już sprawdzone - mówiła po tym, jak ustąpiły wszelkie hałaśliwe dźwięki
- Wiem, że w tej klasie niemal każdy ściągał, gówniarzeria - odezwała się donośnie. - Nawet nie potrafisz tej hołoty upilnować - zwróciła się po chwili karcąco do nauczycielki, jednak obdarowała ją większą taryfą ulgową, niż mogłaby dać uczniom, dla których nie brakło surowości.
- Nic na to nie poradzimy. Żadnemu, z pani uczniów, nie udało się zaliczyć tego sprawdzianu. Nawet jeśli moi uczniowie wspomagali swoją wiedzę, to chyba nic już na to teraz nie poradzimy, a pomieszanie grup może okazać się dobrym pomysłem - rzekła spokojnie i dość życzliwie do towarzyszki, na stronie. Zdezorientowana klasa przyglądała się dwóm kobietom. Berkowitz poprawiła okulary przerzucając gniewne spojrzenie na uczniów.
- Jeśli nie usłyszeliście, pomieszamy grupy. W takim składzie, jaki wam podamy, wykonacie dalszą część projektu. Każdy otrzyma inne zadanie i do następnych zajęć macie się ze swojego zadania wywiązać - mówiła uważnie przerzucając wzrok na każdego z uczniów po kolei.
- Projekt jest na tyle dużym przedsięwzięciem, że szkoła zaangażowała w niego naprawdę wiele klas
- Dlatego w każdej z grup znajdzie się jeden uczeń, z którym mam zajęcia z rozszerzonej historii - powiedziała dość dumnie. - Może w ten sposób ten projekt faktycznie będzie jakoś wyglądać. - burknęła po chwili. Jej współpracownica usiadła przy biurku, sięgnęła po papiery i zaczęła uważnie czytać, kto do jakiej grupy należy.
- Alice Carter, grupa trzynasta... - wyczytała i od razu przeszła do następnej osoby. - Tosha Magallanes, grupa trzynasta - wtem mulatka od razu spojrzała na koleżankę, która uśmiechnęła się do niej radośnie. - Blaine Walker, grupa trzynasta - czytała dalej. Chłopak jedynie myślał nad tym, że marnuje właśnie czas, który powinien przeznaczyć na wizytę w Wymiarze Snów. Kobieta sięgnęła po kartkę, na której była spisana lista uczniów, uczęszczających na rozszerzoną historię. Czytała kolejne nazwiska, przydzielając do każdej z grup czwartą osobę, która, według Berkowitz, miała sprawować nad nią pieczę. - Lynda Rodriguez, grupa dziewiąta. James Ross, grupa trzynasta.
- Tosha, Blaine i James? Takiego zbiegu okoliczności dawno nie widziałam - pomyślała nastolatka i kątem oka spojrzała na bruneta, który ze znudzeniem wpatrywał się gdzieś w przestrzeń. - Chociaż on pewnie będzie mieć cały ten projekt gdzieś, więc nie wiem, czy faktycznie powinnam się cieszyć, że tak nas dobrało - westchnęła. - Z drugiej strony jak nie on, to pewnie trafiłabym na innego nieroba. Nie to, żeby Tosha była pracowita jak pszczoła, ale jednak - odleciała myślami, gdy pani Clark kończyła wyczytywać imiona osób.
-  Mam nadzieję, że wszystko jest dla was jasne. Macie się do tego przyłożyć. Liczymy, że nasza szkoła zajmie pierwsze miejsce w przeglądzie tych projektów
- Będą wyłaniane jakieś miejsca? - zapytała cicho i nieśmiało nauczycielka swoją towarzyszkę
- Powinny przecież! Miejsce pierwsze i przegrani - odparła momentalnie, nie uznając nawet drugiego i trzeciego. Wola walki już się gotowała w kobiecie, jednak uczniowie dość niechętnie myśleli nad całą tą robotą, którą zmuszeni będą wykonać.
Wyjście surowej nauczycielki było znakiem dla dwójki łowców, że wreszcie mogą zasnąć. Alice jeszcze chwilę czekała, upewniając się, że wszystkie ogłoszenia już za nią, a po tym wreszcie mogła wkroczyć do Wymiaru Snów.
- Blaine! - zawołała chłopaka, gdy tylko poczuła, że ktoś zjawił się w jej śnie. Nastolatek powoli szedł w jej stronę dość znudzony
- Nici z polowania. Przez tą starą torbę już raczej nie zdążymy - oznajmił, a ta szybko podbiegła do rozmówcy i stanęła tuż przed nim
- Nie zdążymy?
- Do końca lekcji niewiele zostało, a nie wiem ile zajmie nam walka z upiorem. Zwłaszcza, że czas w tym wymiarze nie jest dokładnym odzwierciedleniem tego realnego
- Aha - odparła, a ten się odwrócił w stronę wyjścia
- Także, masz wolny sen - rzucił powoli idąc
- Czekaj, nie idź - zatrzymała szybko rówieśnika, który spojrzał na nią pytająco. - Muszę... muszę ci powiedzieć coś ważnego - powiedziała
- No to mów - rzekł, a nagle pojawiły się dwa fotele, które nastolatka wytworzyła. Usiadła na tym, które zmaterializowało się tuż za nią.
- Ale... Nie będziesz na mnie zły, prawda? - zapytała nieśmiało, a na jej twarzy pojawił się żałosny uśmiech. Chłopak uniósł brew i także usiadł, po czym oparł podbródek o rękę, której łokieć umiejscowił na ramieniu mebla.
- Niezły początek - rzucił sarkastycznie. - Mów o co chodzi
- No bo... - zaczęła niepewnie i chociaż oczyma wyobraźni widziała wiele możliwości tej rozmowy, to i tak dobór słów szedł jej opornie. - Wczoraj przyszła do mojego snu Avril. - zaraz po tym, jak padło imię blondynki, chłopak spojrzał dość chłodno na rozmówczynię. - Ale miała sprawę do ciebie - próbowała się w pewien sposób wybronić
- Do mnie?
- Tak, ale... ciebie nie było, więc namówiła mnie, żebym poszła z nią na polowanie. Nie byłam do tego pomysłu przekonana, ale naprawdę nalegała. Poza tym czułam, że jestem jej coś winna za to, że powiedziała mi o tym fioletowy Jokerze. W sumie to wiele mi powiedziała, zaufała mi i w ogóle. Wiesz, ona jest dość porywcza, to też bałam się trochę, że coś jej się stanie. Wolałam ten jeden raz z nią pójść. Pewnie i tak by mnie do tego zmusiła, co więcej mówiłam, że zgodzę się pójść tylko na jakiegoś słabego upiora. No i... - rzekła szybko jakby dostała słowotoku. Mówiła jak nakręcona i sama nie miała pojęcia, w jaki sposób miałoby to jej pomóc. Mimo wszystko spróbowała jedynie przyglądając się brunetowi, który spojrzał na nią srogo, ale nie odezwał się słowem. W końcu postanowiła dłużej tego nie ciągnąć i przerwała, rozpoczynając krótką chwilę milczenia. Miną zbitego psiaka niewiele zwojowała, szare oczy wciąż tliły w sobie surowość. - Już chyba wolę jak krzyczysz, niż milczysz... - wymamrotała niepewnie
- Masz szczęście, że jesteśmy w twoim śnie, a nie moim - odparł jedynie, a ta przełknęła nerwowo ślinę. - To wszystko?
- Jest... jest coś jeszcze. Weszłyśmy do snu mężczyzny imieniem Gene Barnes
- I? - wtrącił niepewny czy to imię ma mieć jakiekolwiek znaczenie w opowiadanej historii
- Trafiłyśmy tam na upiora, z którym sobie poradziłyśmy. Już miałyśmy podzielić się perłą, ale zjawiła się nagle dwójka innych łowców - powiedziała i zatrzymała się na chwilę, gdy zaobserwowała, jak nastolatek chowa twarz w dłoni. - Ale nie chcieli walczyć! - dodała pośpiesznie
- Już lepiej siebie nie wybraniaj, bo nie widzę na to szans - skomentował zrezygnowany
- No dobra, no to do rzeczy - westchnęła. - Ta dwójka łowców nie chciała z nami walczyć, ale chcieli, żebym ci coś przekazała. Podobno byli z nami w śnie, w trakcie pełni. Widzieli połączenie naszych mocy, więc uznali, że mamy ze sobą jakiś związek. Pomyśleli, że będę mogła przekazać wiadomość dla "właściciela elementu ognia", jak ciebie nazwali
- Jak wyglądali?
- Azjatka o fiołkowych oczach i czarnych włosach oraz chłopak w półmasce gazowej o białych włosach i błękitnych oczach - powiedziała, a brunet zaczął szukać we wspomnieniach wizerunków, które by mogły pasować do tego opisu. - Miałam ci przekazać, że jakaś Selene chce się z tobą spotkać
- Spotkać?
- Wiedzą, że chcesz zabić Jokera. Twierdzą, że mają wiele informacji na jego temat, które są gotowi zdradzić, jeśli stawisz się na to spotkanie. Nie powiedzieli jednak, dlaczego Selene chce się z tobą widzieć - powiedziała. Rozmówca oparł się wygodnie i skierował wzrok odrobinę w bok, w zamyśleniu. - Wiesz o co może chodzić?
- Nie, ale się dowiemy
- Chcesz iść na to spotkanie?
- Jeśli na nie pójdę, to powiedzą mi coś o Jokerze, tak? W takim razie, pójdę
- Naprawdę? - zapytała z niedowierzaniem
- Podaj mi lepiej szczegóły
- Chce się spotkać w noc nowiu, w śnie tamtego mężczyzny. Ponoć to przypadnie na wtorek. Powiedzieli też, że nie chodzi im o żaden rozlew krwi, ale możesz przyjść z towarzyszami jeśli chcesz
- Pójdę sam - oznajmił, a ta zerwała się z miejsca
- Co!? Nie ma mowy, idę z tobą! - rzuciła pośpiesznie
- Ty już wystarczająco narozrabiałaś
- Chcesz mi dać za to szlaban? - parsknęła, a na jego twarzy zagościł niewielki półuśmiech
- A jesteś gotowa na wszystko, co może się tam wydarzyć? Mogą wziąć cię za zakładniczkę, może dojść do walki
- Tak się nie stanie, a jeśli ma dojść do walki, to tym bardziej nie puszczę cię samego - usiadła z powrotem, będąc już nieco markotną
- Jak chcesz - odparł po chwili spokojnie
- Naprawdę? - zapytała zaskoczona, że tak szybko udało jej się dopiąć swego
- Wiem, że jesteś strasznie uparta, a skoro jesteś taka pewna, że to ma być tylko spotkanie, to niech będzie. Tylko bądź gotowa na ewentualną walkę, żebyś nie okazała się ciężarem - rzekł lekceważąco
- Jasne... - odparła nie wiedząc zbytnio, jak powinna na te słowa zareagować. Nagle chłopak wstał i podszedł do niej
- A co do twojego wypadu na łowy z tamtą wariatką... - zaczął mówić i parł się o ramiona fotela blondynki, nachylając się nad nią. Dziewczyna zapadła się w mebel starając się odsunąć jak najbardziej do oparcia. - Masz jakieś lepsze wymówki, czy to już wszystko co miałaś do powiedzenia? - zapytał, ale ona milczała, nie wiedząc co odpowiedzieć. Patrzyła w spokojne, szare oczy, chociaż sama była dość poddenerwowana. - Nic?
- To był tylko ten jeden raz... - wykrztusiła z siebie. Chłopak przyglądał się jej w milczeniu
- I ma się to nie powtórzyć - dodał po chwili, a ta przytaknęła. Brunet westchnął zrezygnowany. - Alice, kiedy zrozumiesz w końcu, że wystarczy chwila nieuwagi, żeby śmierć cię dopadła? - zapytał prostując się. Dziewczyna również wstała, a meble zniknęły.
- Wiem o tym, nie byłam wtedy sama - burknęła, a ten ponownie spojrzał jej prosto w oczy
- Pełno z tobą kłopotów i nie pojmujesz prostych zasad. Zapomniałaś, że Mattowi wystarczy chwila, by cię zamordować?
- Nie mogłam przecież tego powiedzieć Avril, bo jeszcze specjalnie chciałaby mnie wyciągnąć ze snu - odparła szybko, podczas gdy on, z małym zmęczeniem, dalej wbijał wzrok w jej niebieskie oczy. - Blaine... - przywołała chłopaka nieśmiało, gdy ten znowu westchnął. - Twój wskaźnik jest uzupełniony? - dodała dość troskliwie
- Tak, a co?
- Wydajesz się jakiś... zmęczony?
- Po prostu... miałem sporo spraw na głowie do załatwienia - odparł zanurzając dłoń we włosach i uciekając spojrzeniem
- Spraw...? - zapytała nieśmiało. Już sam fakt, że tak spokojnie przyjął to wszystko wzbudził w niej mały niepokój, chociaż nie spodziewała się też nie wiadomo jakiej reakcji.
- Alice, słuchaj. Myślałem, że już wyraziłem się jasno i nie mam siły, żeby powtarzać ci do znudzenia to samo
- Wiem - wtrąciła pośpiesznie
- Alice - przerwał. - Chcesz zerwać naszą umowę? - zapytał po chwili z pełną powagą, a ta spojrzała na niego wielce zszokowana
- Słucham?
- Zadałem ci proste pytanie
- Ale
- Odpowiedz: tak albo nie
- Nie! - odparła momentalnie bez chwili namysłu. Łowca spojrzał na nią nieco zaskoczony. - Dlaczego w ogóle o to pytasz?
- Wiesz już jaki jest mój cel i dlaczego taki obrałem. Raczej zdajesz sobie sprawę z tego, że ta walka, którą chcę stoczyć, nie będzie ani trochę łatwa. Możemy umrzeć, oboje. Matt twierdzi, że cały ten wymiar pójdzie się jebać po zabiciu jego boga
- Wiem...
- Jeśli masz mi pomóc w osiągnięciu celu, to musisz wiedzieć, co to oznacza i co nas czeka. Musisz być przygotowana na to, że może się to skończyć śmiercią, że poniesiemy największą ofiarę, rozumiesz? Nie chcę marnować czasu, jeśli nie jesteś pewna, że dasz radę sprostać temu zadaniu - powiedział, a ta zamilkła. Stała jak słup soli, a w jej głowie rozbrzmiewały słowa nastolatka, który czekał na odpowiedź. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine