wtorek, 16 czerwca 2015

Sen trzydziesty piąty - Zasypianie

Blondynka weszła do swojego pokoju. Przykładała komórkę do ucha, a w drugiej ręce miała wieszak, na którym zawieszony był mundurek. Przeciąg wprawił kosmyki włosów w lekki ruch.
- Jutro też do niego pójdziesz? - zapytała zaczepiając haczyk o klamkę drzwi
- Nie wiem, czy nie wyjdę na natrętną - mruknęła brunetka niepewnie, a ta się zaśmiała i podeszła zamknąć okno. Po pewnym czasie rozmowy z przyjaciółką pożegnała się i rozłączyła. Komórka poleciała rzucona na łóżko, a chwilę po tym leniwie na nie opadła nastolatka chowając twarz w poduszce. Ziewnęła już nieco zmęczona i przykryła się chłodną kołdrą. Wtulona w nią szybko zasnęła. Raptem chwila przymknięcia na dłużej oczu wystarczyła, by po ponownym otworzeniu ich ujrzeć nie zacisze swojego pokoju, a biel.
Zaczęła szukać wzrokiem drzwi. Ciemne drewno na tle pustki. Powolnie zaczęła iść w ich stronę. W połowie drogi jednak się zatrzymała i uważnie rzuciła okiem na otoczenie. Wytężając wzrok doszukiwała się czegokolwiek w bieli. Nic jednak nie zauważyła. Momentalnie przeszedł ją dreszcz i jakby taśma filmu, zawierająca jej wspomnienia, przemknęła jej przed oczami w zawrotnym tempie. Potrząsnęła głową jakby chciała wyrzucić je ze swojej głowy i stanowczym krokiem ruszyła dalej. W momencie, gdy znalazła się po drugiej stronie, zamknęło się za nią przejście. Przywołała kartę Jokera, w którą wbiła wzrok. Z niepokojem w spojrzeniu, które utkwiło w postaci. W pośpiechu przeniosła się, aby móc czym prędzej odwołać przedmiot. Stanęła tuż przed wejściem do snu Blaine'a. Mącona niepewnością otworzyła przejście. - Do twojego snu, tak? - powiedziała cicho pod nosem i weszła do środka. Wchodząc widziała to samo tło, które panuje na korytarzu. Po wejściu jednak do wnętrza pomieszczenia, niewiele się zmieniło. Przygotowana na kolejną scenerię niczym z piekła, stanęła zdezorientowana w bezruchu. Rozejrzała się szybko, w oddali dostrzegła nastolatka. Leżał spokojnie na plecach, z głową położoną na zgiętych rękach. Spoglądał do góry ze spokojem. Alice ostrożnie zaczęła iść w jego stronę.
- Wreszcie przyszłaś - odezwał się ze wzrokiem wciąż skierowanym ku górze. Wykrył jej obecność, nim ta zdążyła się odezwać. Spojrzała na niego podejrzliwie przyśpieszając nieznacznie kroku
- Znudzony czekaniem? - zapytała, a ten odwrócił twarz w jej stronę
- Długo będziesz tak się skradać? - zapytał nieco zirytowany i z powrotem odwrócił głowę
- Tylko mi nie mów, że to cię dziwi? Ostatnio trochę inaczej wyglądał twój sen - parsknęła siadając obok niego
- Już ci mówiłem, nie wiedziałem, że to byłaś ty. Zaatakowałem instynktownie intruza - warknął. - Teraz wiedziałem, że przyjdziesz, więc nie musiałem się specjalnie nastawiać na walkę
- A gdyby przyszedł tu inny łowca? - zapytała od niechcenia
- Albo byłby głupi, albo nowy. Tak czy inaczej nawet teraz mógłbym go zabić w minutę - odpowiedział spokojnie, a dziewczyna spojrzała na niego krzywo
- Nie bardzo mi się podoba wizja, że zabijasz jakiś ludzi tylko dlatego, że to Wymiar Snów
- Przecież sami się podkładają wchodząc do snu łowcy - burknął podnosząc się i wbił wzrok w rozmówczynię
- Jeśli to nowy łowca to nawet by nie wiedział, czym to grozi. Ty mi powiedziałeś jedynie, że zabicie go daje korzyści, ale też nie chciałeś powiedzieć jakie tylko zmieniłeś temat
- Mówię ci tyle, ile wiedzieć powinnaś. Niech ci to wystarczy - rzucił nieco oschle. Ta z lekkim oburzeniem odwróciła wzrok. Brunet westchnął i odgarnął wszystkie kosmyki, opadające mu na twarz, do tyłu, ale po krótkiej chwili wróciły do poprzedniego ułożenia. - Regeneracja zajmie mi jakieś dwie noce - dodał po chwili rzucając krótkie spojrzenie na nogę
- Jak twój wskaźnik? - zapytała z troską w głosie
- Nie najgorzej. Jakoś to będzie - odparł. Blondynka opuściła lekko głowę w zamyśleniu. - Nie martw się, nie mam zamiaru doprowadzić się do takiego stanu, w jakim ty byłaś - rzekł po chwili z powrotem się kładąc
- Co... - zaczęła mówić nieśmiało, jakby ciężko jej było coś powiedzieć. - Co mam robić?
- To co robią łowcy. Idź polować - odpowiedział po chwili namysłu. - Ale tylko na jakieś słabe upiory. - Niebieskooka przytaknęła głową i się podniosła. - Czekaj - zatrzymał ją niespodziewanie słowem. Ze zdezorientowaniem spojrzała na chłopaka. - Powiedz mi o tym, co się wydarzyło w twoim śnie. O Jokerze i tak dalej - rzekł z pełną powagą błyskawicznie sprowadzając się do pozycji siedzącej
- Pewnie nie chcesz tego odwlekać na później - westchnęła i usiadła tuż obok chłopaka. - Miałam wrażenie, że byłam nie do końca przytomna od pewnego momentu. Niektóre rzeczy pamiętam jak przez mgłę... - zaczęła mówić, a ten słuchał jej uważnie w wielkim skupieniu. - Jednak jego pamiętam doskonale. Był przerażający, pojawił się znikąd. Jeszcze po tym jak już uzupełniłeś mój wskaźnik, miałam wciąż wrażenie, że nas obserwuje - zaczęła mówić nieco drżącym głosem.

> RETROSPEKCJA <

Dziewczyna leżała otoczona bielą. Znajdowała się w swoim śnie razem z Blaine'em. Ten stał już przy drzwiach z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. Przez chwilę obraz stał się rozmazany dla blondynki. Przetarła oczy i skierowała wzrok w stronę łowcy.
- Twój los nie przewiduje dla ciebie takiego końca, więc ani mi się waż zasypiać - rzekł stanowczo i opuścił pomieszczenie. Drzwi zamknęły się za nim z hukiem. Jednak zaraz po tym, ku zdziwieniu Alice, po prostu zniknęły. Jakby rozpłynęły się w otoczeniu.Usiadła czując, że niewiele brakuje, by jej ciało bezwładnie runęło na podłoże. Zdezorientowana zaczęła się rozglądać szukając ciemnego drewna wzrokiem. Przytłaczająca biel wypełniała wszystko dookoła. Sprawiała, że można było stracić wszelkie pojęcie o swoim położeniu. Żadnych rozmieszczeń, ścian czy też sufitu. Brak nawet podłogi, a jednak nastolatka leżała na podłożu niczym na nieskazitelnie czystej szybie, za którą rozciągał się widok dokładnie taki sam, jak wszędzie dookoła. Jakby lewitowała w przestrzeni. Siedziała wciąż walcząc z sennością. Zmęczenie niemalże tak mocne, jakby nie spała od tygodnia. Każde mrugnięcie wydawało się być ryzykowne, biorąc pod uwagę, iż powieki zdawały się być ciężkie jak głaz. Po zamknięciu oczu chociażby na sekundę, miała wrażenie, że nie będzie miała sił, by je ponownie otworzyć. Czas mijał, ale nie miała pojęcia czy pędzi on szybko i nieubłaganie, czy może raczej wskazówki zegarów ledwie się ruszają. Z każdą chwilą w miarę możliwości spoglądała na otoczenie mając nadzieję ujrzeć drzwi, przez które wejdzie Blaine. Z każdą kolejną minutą nadzieja się chwiała jak płomień świeczki. Malała jakby przez lekki podmuch, jednak nie zniknęła. - Przyjdzie... - prowadziła monolog w swojej głowie co jakiś czas ziewając, a zmęczenie rosło. W końcu ono wygrało. Blondynka zasypiała nieprzytomnie się kładąc. Cała biel jaką widziała powoli była przysłaniana. Zamknęła oczy, zasłoniła cały obraz. Jej umysł jednak nie pozwolił jej zapomnieć, że nie wolno jej się poddać. Uniosła ponownie powieki jak oparzona, zdając sobie sprawę do czego doprowadzi jej zaśnięcie. Jednak mimo to, obraz się nie zmienił. Całe otoczenie skąpane było w czerni o odcieniu intensywnym jak atramentu. Zerwała się na równe nogi i wystraszona zaczęła się gwałtownie rozglądać. - Blaine! - krzyknęła, a jej głos rozbrzmiał potężnym echem chociaż przestrzeń zdawała się być całkowicie pusta. Skołowana łowczyni zaczęła powoli się przemieszczać wciąż uważnie przyglądając się otoczeniu. Nie odczuwała już zmęczenia, ani potrzeby pójścia spać. Teraz jedynie kierowała nią dezorientacja i niewielki strach rosnący stopniowo. Niespodziewanie uderzył ją ogromny ból głowy. Pod jego wpływem, nie mogąc wytrzymać, upadła na kolana i złapała się za głowę przy tym krzycząc. Zacisnęła powieki mając nadzieję, że cierpienie minie. Tak też się stało, ale po otworzeniu ponownie oczu widziała swoje życie. Przemknęło jej przed oczami. Jednak nie była to chwila, zawierająca kilka scen z jej historii. Ujrzała obrazy wszystkich swoich wspomnień. Zarówno wydarzenia, które dobrze pamiętała, jak i te, o których tak naprawdę zapomniała. Wszystkie ukazały się w przepływie krótkiej chwili, a jednak z wielką dokładnością, jakby czas w tym momencie nie miał znaczenia dla umysłu. Alice dosięgnęła kresu swej przeszłości. Wizje jednak nie ustąpiły. Pędziły do przodu ukazując wydarzenia, które w rzeczywistości nie miały miejsca. Marzenia, nadzieje. Momenty, które pragnęła przeżyć. Przeplatały się jednak one z obawami. Momentami, których miała nadzieję uniknąć w swoim życiu. Tragiczne wizje migające na przemian z pięknymi. Obraz, zarówno tak niespodziewanie, jak się pojawił, tak samo zniknął. Blondynka z pustym spojrzeniem zagubionym w czerni siedziała nie myśląc już o niczym. Jakby pozbawiona tej zdolności. Ani o oddychaniu, ani o mruganiu, każdy stan się ulotnił. Jakby jej dusza odeszła wraz ze wspomnieniami, które widziała. Spoczywała w bezruchu jak pusta skorupa, nie ruszając się ani trochę niczym porcelanowa lalka.
- Hej, słyszysz mnie!? - rozległ się po jakimś czasie głos Blaine'a. Żaden wcześniejszy dźwięk się nie przebił do niej. Do miejsca spowitego czernią. Jednak był on cichy, jakby był delikatnym szeptem. Umysł niebieskookiej, który był jakby wyłączony, powoli zaczynał ponownie funkcjonować.
- Czyj to głos? - pomyślała wciąż pozostając w bezruchu. - On mówi do mnie? - przekręciła lekko głowę w bok. - Ale... kim ja jestem? - zapytała sama siebie z przymrużonymi oczami. Puste spojrzenie wciąż wbite w nieskończoną czerń nie zmieniało się. Wszystko ponownie umilkło. Dziewczyna wyłączona z emocji traciła ponownie myśli.
- Alice! - rozległ się krzyk bruneta. Ta jak oparzona otworzyła szeroko oczy, niczym wyrwana z mocnego snu.
- Blaine? - mruknęła podnosząc się. Ciemne płyty zaczęły pękać jak rozbita szyba. Całe pomieszczenie niszczone w szybkim tempie jakby było jedynie klatką ze szkła. - Blaine! - krzyknęła w popłochu. Każdy opadający, czarny płat znikał jak bańka po pęknięciu, odsłaniając ponownie biel. Nawet podłoże zniknęło. Jasna barwa znowu przejęła teren. Łowczyni spojrzała w dół. W oddali dostrzegła bruneta, który powoli podnosił się na proste nogi. Uklękła i przycisnęła dłonie do niewidocznego podłoża i ponownie zawołała nastolatka. Ten jednak nie zareagował. Lekki wiatr musnął skórę Alice. Ta podniosła się i wyprostowała, a następnie zamknęła oczy w skupieniu. Wykonując instynktownie ruchy poczuła kolejny podmuch, znacznie silniejszy, który jakby zabrał część jej. Zupełnie niczym postać uformowana z pyłu, który powoli zabiera wiatr. W końcu potężny podmuch, który rozległ się po całej okolicy zmiótł postać. Dziewczyna zniknęła. Nie była nigdzie, ale jednocześnie miała wrażenie, że wypełnia całe pomieszczenie. Starając się odzyskać choć w minimalnym stopniu władzę nad nim, próbowała przywołać swoje ciało. Wykreować je tak, jakby wróciła do stanu sprzed zamknięcia oczu i zasypiania. Powrócił każdy jej stan. Znów czuła, że przebywa w ludzkiej powłoce, ale po chwili przestała sobie z tego zdawać sprawę. Uczucie senności i zmęczenia ponownie wróciły. Otworzyła oczy. Powoli unoszone powieki odkrywały obraz łowcy, który powoli odchodził w stronę drzwi, Nie miała siły, by go zawołać. Nie miała siły, by się ruszyć. Wykorzystała reszki energii na wywołanie podmuchu wiatru, w który włożyła swoją moc. Pierwszy, który przeciął drogę chłopakowi. Ten zatrzymał się i stanął w bezruchu. Dziewczyna widząc to spróbowała jeszcze ten jeden raz stworzyć wiatr. Delikatny i powolny, dotarł do niego. Brunet błyskawicznie się odwrócił. Czym prędzej zbliżył się do niej i przy niej ukucnął. W momencie, gdy się oddalał, ujrzała stojącą przed drzwiami postać Jokera, odzianego w czarny frak, niebiesko-czarną czapkę zakończoną dzwoneczkami, które nie wydawały żadnych dźwięków oraz szerokie spodnie lekko za kolana w różnych odcieniach niebieskiego. Kroczył bardzo powoli w stronę łowców, schylony. Stawiał małe kroki, a jego twarz skierowana była w dół. Ciało dziewczyny odmawiało posłuszeństwa. Brakowało jej sił, by jakkolwiek zareagować, jednak w jej oczach widać było strach. Leżała skulona, jakby sparaliżowana.
- Alice, ty mnie wykończysz! Przywołaj szybko kartę Jokera - rzekł stanowczo i pośpiesznie Blaine. Z trudem przeniosła na niego swój wzrok i starała się wykonać polecenie. Spuściła wzrok na swoją rękę, w której zmaterializować miał się przedmiot. Uniosła nieznacznie spojrzenie na drzwi. Nic nie było dookoła poza nimi. Jednak nie potrafiła sobie wmówić, że postać jej się przywidziała. Mając nadzieję jednak, że odeszła, czym prędzej przywołała kartę. Ponownie przeniosła wzrok na chłopaka. Wpatrzona z wdzięcznością w niego jedynie przez chwilę. Już po krótkiej chwili zupełnie znikąd pojawił się Joker. Był przerażająco blisko, z białą maską przykrywającą twarz, z namalowanym na niej makabrycznym uśmiechu. Czarne oczy z niewielką, białą źrenicą skierowaną ku górze, aby już po chwili skierowała się ona na ogarniętą trwogą blondynkę. Nie była w stanie krzyknąć, ruszyć się. Nie mogła zrobić nic, a jedynie oczy same się jej zamykały. Ten podniósł rękę w białej, długiej rękawiczce jak gdyby chciał chwycić łowcę. Przekręcił lekko głowę na bok. Dziewczyna wciąż potwornie przerażona myślała, że za chwilę uroni łzę, ale powieki zdające się być ciężkie jak głaz, w końcu opadły.

>Koniec retrospekcji<

Dziewczyna spuściła głowę nieco w dół kryjąc za pasmami włosów przeszklone oczy. Wciąż lekko drżała przejęta tak świeżymi ranami w umyśle. Sama nie była do końca pewna dlaczego. Czy to faktycznie był najstraszniejszy widok? Jednak mimo wszystko wydawał jej się na tyle makabryczny, by ogarnęła ją trwoga. 
- Tak to właśnie mniej więcej wyglądało, chociaż niewiele pamiętam. Jedynie przebłyski. Czerń, mnóstwo różnych uczuć... Strach, ból, szczęście, cierpienie, gniew, radość. Wszystko na raz w jednej chwili doprawione czernią. Zaraz po niej pustka. - podsumowywała, zbierając przy okazji samej informacje. Złapała się mocno za ramiona robiąc chwilę przerwy. - Usłyszałam twój głos, który wyrwał mnie z tamtego okropnego miejsca. - rzekła starając się uspokoić ton. Blaine wciąż patrzył na nią z uwagą. - Gdyby nie to, pewnie... - mówiła smutno, a ten spojrzał przed siebie 
- Sny są odzwierciedleniem umysłu. Są tworzone przez myśli, marzenia, wspomnienia, obawy. Władają nimi uczucia - mówił spokojnie. - My możemy nimi dowolnie manipulować i je opuszczać udając się do snu innej osoby. - dodał z powrotem przenosząc wzrok na rozmówczynię. - W pewnym momencie zawładnęły nad tobą obawy i uczucia , które u ciebie dominowały - dodał, a ta spojrzała na niego pytająco. - Będąc w twoim śnie ukazywane były przebłyski najmocniejszych wizji 
- Co masz na myśli? - zapytała niepewnie 
- Uznałem, że wolałabyś to wiedzieć - rzekł. Wbijali w siebie spojrzenia na chwilę milknąc 
- Co widziałeś? - odezwała się nieśmiało 
- Obawę opuszczenia - odparł po czasie, a rozmówczyni uciekła wzrokiem speszona. - Hej, spójrz na mnie - powiedział z lekką troską, a ta z małą niechęcią wykonała polecenie. - Powiem to raz i mam nadzieję, że nie będę musiał się powtarzać. Nie masz się czego bać. Zajmę się Jokerem 
- Ale... - wtrąciła 
- Nie przerywaj - parsknął, a ta zamilkła. - Każdy ma jakieś obawy. Zajmę się Jokerem, więc nie przejmuj się nim. - zaczął mówić spokojnym, kojącym głosem. - Nie umrzesz, bo nie pozwolę na to. Jeśli jakiś upiór spróbuje cię skrzywdzić, to ja skrzywdzę go szybciej. Odrzuć strach przed samotnością i opuszczeniem bo sama nie jesteś. W tym chorym wymiarze gdzie większość próbuje się nawzajem zabić wciąż masz mnie. Tak długo jak będziesz mnie uważać za swój los, tak długo będę spełniać swoją część obietnicy - rzekł patrząc głęboko w oczy rozmówczyni starając się ją uspokoić 
- Dlaczego? - zapytała mając wrażenie, że uroni łzę, ale do końca nie była pewna, czy chce znać odpowiedź. - Dlaczego chcesz mi pomagać i mnie bronić? 
- Bo wiąże nas obietnica, a ja obietnic zawsze dotrzymuję - rzekł z lekkim półuśmiechem. Alice wciąż nie odrywała wzroku od bruneta i myślała nad tym, co ma powiedzieć. - Idź już na polowanie, tylko szukaj słabych upiorów. - dodał po chwili odwracając się od niebieskookiej i wbił spojrzenie w drzwi. Ta przetarła lekko oczy i się żwawo podniosła. 
- Wypełnię swoją część obietnicy najlepiej jak to będzie możliwe - oznajmiła energicznie i zaczęła truchtem iść w stronę wyjścia. - Stanę się silniejsza. - rzekła cicho pod nosem. - Będziesz mógł na mnie polegać, jak ja na tobie. - pomyślała opuszczając pomieszczenie. Drzwi zamknęły się za nią błyskawicznie, a ona stanęła samotnie na korytarzu pełnym przejść do snów. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine