niedziela, 25 października 2015

Sen sześćdziesiąty drugi - Niewiedza

Różowe oczy dziewczyny w jednym momencie ukazywały mnóstwo emocji. Stały się wręcz przeszklone, ogarnięte przez niedowierzanie, bo właśnie tak było. Nie wierzyła im, nie wierzyła własnym oczom. Wbijała bez przerwy spojrzenie w rozmówcę i nie chciała go przerwać ani na chwilę. Powstrzymywała się wręcz od mrugnięć, jakby wraz z opuszczeniem powiek, po ponownym ich podniesieniu miałoby już go nie być. Wciąż próbowała wykrztusić z siebie resztę zdania, ale szok nie pozwalał słowom jeszcze przez moment zabrzmieć.
- Tak? - zapytał radośnie, a ta wręcz osłupiała. Jego głos rozległ się w jej głowie i nie chciał jej opuścić. Wydawało się jakby zaraz miała uronić łzę. 
- To ty - powiedziała w końcu czując jak po jej ciele przebiega dreszcz. Dwójka nastolatków ze zdezorientowaniem spojrzała na nią. Zmieszana Alice przerzucała pośpiesznie wzrok to na nią, to na złotookiego rozmówcę. Nie zauważyła po nim żadnej reakcji. Stał wciąż z uśmiechem na twarzy jeszcze przez chwilę nie odzywając się słowem 
- Coś nie tak słodziutka? - rzucił krzyżując ręce i z zadziornym uśmiechem wpatrywał się w blondynkę, która na powrót przykuła wzrok niebieskookiej i jej rówieśnika. Zacisnęła zęby. Przez tłum emocji, które tłoczyły się w spojrzeniu, na pierwszy plan zawitała złość. Gniewny, srogi wyraz. Walczyła z samą sobą, czy zrobić ten jeden krok, czy pozostać na miejscu. Już po chwili zaczęła pewnie podążać w stronę chłopaka w międzyczasie przywołując kartę. 
- Nie mów mi, że ona chce z nim walczyć - parsknął brunet odwracając się do Alice 
- Avril, co ty robisz!? - krzyknęła za nią przerażona, ale łowczyni była głucha na jej słowa. Zaczęła biec, w dłoni już zamiast niewielkiego przedmiotu miała włócznię. Na twarzy Matta zagościł chytry uśmiech. Chłopak zniknął na chwilę przed tym, jak broń została pchnięta z dużą siłą prosto w niego. Stanął po chwili tuż za nią, ale ta przewidziała taki obrót sprawy i błyskawicznie się obróciła, jednocześnie atakując. Wykonała poziome cięcie ze wściekłością wypisaną na twarzy, ale ku jej zaskoczeniu, przeciwnik uchylił się w mgnieniu oka. Gdy tylko grot poleciał dalej, stanął prosto i przybliżył się do dziewczyny. 
- No proszę, jaka wojowniczka - skomentował z zadziornym uśmiechem delektując się jej zszokowaną miną. Po tych słowach jednak blondynka szybko odrzuciła zaskoczenie chcąc od razu wyprowadzić kolejny cios, nawet jeśli musiałaby wykonać go samą pięścią. Tak też zrobiła, broń rozpłynęła się w ułamku sekundy, a ta od razu zacisnęła dłoń i pchnęła ją przed siebie. Szybko poczuła, jak chłopak łapie ją za rękę, zatrzymuje atak chowając ją w uścisku swojej. - Nie radzę. - dodał wciąż uśmiechnięty widząc malującą się irytację. W drugiej dłoni dziewczyna przywołała na powrót swoją broń chcąc wykorzystać okazję. Ponownie jednak poczuła smak porażki, gdy w mgnieniu oka przeciwnik oddalił się na pewną odległość. Łowczyni gniewnie spojrzała na niego i już miała znowu biec w jego stronę, kiedy nagle została pochwycona w uścisku. Alice złapała ją z tyłu i objęła, próbując ją powstrzymać od kontynuowania walki, o ile można było tak nazwać to jednostronne starcie. 
- Avril przestań, twój wskaźnik ciągle drastycznie spada! - krzyknęła mając nadzieję, że rozmówczyni się opamięta, ale ta zaczęła się tylko bardziej szarpać 
- Mam to gdzieś, mogę zginąć, ale pod warunkiem, że zabiorę go do grobu ze sobą! - warknęła ze złością 
- Tak go nie pokonasz, daj spokój. Wciąż masz rany po tamtym koszmarze - kontynuowała przekonywanie jej, chociaż czuła, że to daremny wysiłek. Niespodziewanie jednak dziewczyna się uspokoiła i odwołała broń. Stała z opuszczoną w dół głową w chwili grobowej ciszy. Blaine podszedł spokojnie do blondynek, nie spuszczając wzroku ze złotookiego. 
- Musiałeś jej nieźle zaleźć za skórę - rzucił od niechcenia i zatrzymał się w końcu, będąc obok rówieśniczki. Rozmówca podrapał się po głowie z zamyśloną miną
- Jeszcze cię dorwę... - odezwała się niespodziewanie łowczyni. - Przysięgam, że cię zabiję. - mówiła unosząc z powrotem głowę, posyłając chłopakowi srogie spojrzenie. Alice puściła ją powoli, dość niepewnie. Stanęła obok niej i wpatrywała się z troską 
- Auć - odezwał się. - Skąd ta złość? - rzucił po chwili wzruszając ramionami. - Przecież to Wymiar Snów, taka jest po prostu kolej rzeczy. Przetrwają najsilniejsi. - mówił, a ta warknęła gniewnie zaciskając obie dłonie w pięści. 
- Wsadź sobie taki wymiar - rzuciła oschle, a ten westchnął 
- Powinnaś to już rozumieć, że tak właśnie działa świat 
- Nie zamierzam słuchać psa Jokera - odparła uspokajając się nieco chociaż dalej ogarniała ją ogromna złość. To jedno zdanie było zwykłym zlepkiem słów, a jednak oszołomiło każdego dookoła. W krótkiej chwili starło uśmiech z twarzy Matta i wywołało ogromne zdumienie u dwójki nastolatków. 
- No proszę, proszę - wtrącił Blaine zwracając się do znajomego. - Więc tak się sprawy mają 
- Avril, o czym ty mówisz? - zapytała cicho dziewczyna, ale ta stała w bezruchu, wbijając wzrok w złotookiego, jakby miała go nim zabić. Niechętnie więc również przeniosła na niego swoje spojrzenie. Mina bez żadnego wyrazu. Cisza. Chociaż chwila milczenia była naprawdę krótka, to wszystkim zdawała się trwać niezwykle długo. Mimo to żadna z osób nie rwała się do przerwania jej. 
- O czym ty mówisz? - zapytał niespodziewanie wymuszając sztuczny uśmiech na twarzy 
- Daj spokój - parsknął znudzony brunet. - Jakie kłamstwo teraz wciśniesz? 
- Ja nie kłamię - rzekł z oburzeniem. - Jedynie czasem zdarza mi się naciągnąć nieco prawdę 
- Wypełniłeś swoje zadanie? - wtrąciła z wyższością i dumnie uniesioną głową sprawiając, że rozmówca zmarszczył brwi i przywołał kartę. Alice wystraszona tym gestem również przywołała swoją. Pozostała dwójka stała i obserwowała poczynania łowcy. 
- A więc to ty go zabiłaś - spostrzegł zagłębiając się nieznacznie we wspomnienia 
- Twojego kolegę? Tak - odparła bez chwili zastanowienia. - I się cholernie cieszę z tego powodu. Gdybym mogła to zrobiłabym to jeszcze kilka razy. - dodała pośpiesznie chcąc zezłościć rozmówcę. Obserwowała uważnie jego reakcję, czekała aż podejmie się walki. Chciała go zranić jeśli nie fizycznie, to chociaż w ten sposób. Uważnie przyglądała się jak podnosi ku górze przedmiot. 
- A więc to tak... - powiedział z pełną powagą. - W takim razie powinienem ci podziękować. - rzekł następnie i westchnął. - Był prawdziwą kulą u nogi, wyświadczyłaś mi tylko przysługę. - rzucił, a nastolatka nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Jednak ona jedyna. Avril i Blaine spodziewali się takich słów. Dla nich świat nie był już od dawna kolorowy, a staranie się patrzeć na wszystko przez różowe okulary zdawało się być całkowicie bez sensu. - Jednak skoro tyle wiesz przez niego, to dobrze byłoby się ciebie pozbyć. - uznał, ale mimo takich słów, na jego twarz wrócił uśmiech. - Jednak nie tym razem. - dodał po chwili 
- Będę czekać - usłyszał w odzewie, a następnie za pomocą karty przeniósł się w nieznane trójce osób miejsce. Avril zacisnęła zęby i wściekła podeszła do najbliższych drzwi. Zaczęła wyładowywać złość na nich na przemian je uderzając i kopiąc, a do tego bluźniąc pod nosem 
- Wiesz co planuje Matt? - zapytała nastolatka dość niepewnie. Nieśmiało zbliżyła się do łowczyni. - Avril. - zawołała, wnet ta zaprzestała swoich działań i spojrzała na nią ponuro 
- Gadaj, co on ma wspólnego z Jokerem - wtrącił niespodziewanie brunet podchodząc do dziewczyn. Kolejny napływ złości u blondynki, które przekazała rozmówcy srogim spojrzeniem 
- Nic wam nie powiem - warknęła zdenerwowana i choć Alice obdarzyła ją kolejnym zatroskanym spojrzeniem, od Blaine'a nie mogła go oczekiwać. Przywołał kartę i posłał jej chłodny wzrok. 
- To nie była prośba - wtrącił od razu, aż nagle na drodze stanęła mu rówieśniczka 
- Jakby to miało jakieś znaczenie. Nie zamierzam ci nic mówić - rzuciła oschle odwracając się przodem do niego, ale wciąż między nimi stała nastolatka, która starała się zatrzymać chłopaka. 
- Jak wolisz. Zabiję cię i z twojej perły się wszystkiego dowiem - powiedział. Alice miała wrażenie, że ujrzała w jego oczach taką złość, jakby naprawdę kierowała nią chęć mordu. Wystraszyła się, aż naszła ją myśl, by się odsunąć, zejść mu z drogi. Jakie byłoby to proste, po prostu się nie mieszać. Zostawić tę sprawę dwójce łowców, ale potem mieć poczucie winy. Ona nie była w stanie tego zrobić. Drżące ręce przylgnęły do czarnej koszulki chłopaka. Trzymała je niczym bramę. Jakby tworzyła barierę. 
- Blaine uspokój się... - powiedziała nieśmiało 
- Alice odsuń się - rzekł chłodno, aż przeszedł ją dreszcz 
- Nie - zdobyła się na pewność siebie, chociaż musiała ją wymusić. Zdawała sobie sprawę, że jej głos się załamuje. 
- Alice, nie żartuję. Zejdź mi z drogi 
- Powiedziałam, że nie! - krzyknęła .czując, że ma nogi jak z waty. Nie mogła pozwolić, by doszło do walki między nim, a Avril. Nagle chłopak wyminął ją na tyle szybko, że ledwie zdążyła się zorientować, co się stało. Odwróciła się czym prędzej i pośpiesznie złapała rękę rówieśnika. Starała się go odciągnąć. Z całej siły próbowała, zupełnie jakby przeciągała linę. Jednak przeciwnikiem był Blaine. Chcąc nie chcąc sunęła się po podłożu, jakby była na rolkach i zamiast odciągnąć jego, sama była ciągnięta. - Powie nam co wie, nie musisz jej zabijać! - przekonywała go dalej. Miała wrażenie, że chłopak także walczył z samym sobą. Wydawało jej się, że już dawno byłoby po blondynce, gdyby naprawdę tego chciał. Tak to sobie tłumaczyła i chciała właśnie w to wierzyć, że on wcale nie chce nikogo zabić. Jednak nie mogła ryzykować i pozwolić mu na działanie. Być może to tylko jej obecność spowalniała go. Avril skutecznie kryła rosnący w niej strach. Stała nieugięta, chociaż czuła się fatalnie. Pociły jej się dłonie, a serce biło jak szalone. Mimo to nie zwracała na to uwagi. Była zbyt uparta, a jej niezłomność po prostu nie chciała pozwolić na poddanie się. Nagle brunet się zatrzymał. Nie mógł powstrzymywać tego dłużej. Cała przestrzeń zaczynała się rozpadać. Płyty opadały odkrywając mrok. Westchnął zrezygnowany. 
- W takim razie ty wyciągnij z niej te informacje - zwrócił się do rówieśniczki niespodziewanie. - Nie interesuje mnie jak. Inaczej zrobię to po swojemu. - dodał, a ta puściła go i zrobiła krok do tyłu. Ostanie spojrzenie brunet posłał do Avril. Groźne, przyprawiające o dreszcze. Chwilę potem już go nie było. Zniknął bez śladu. Obie blondynki stały jeszcze przez moment jak wryte. 
- Avril... - zaczęła mówić nastolatka, ale nie pozwolono jej na dokończenie zdania 
- Mała, jeszcze ty chcesz mnie denerwować? - parsknęła podchodząc do niej. Nagle otworzyły się jedne ze drzwi. Były to te, w których znajdował się wcześniej upiór pełni. Limbo opuścił pomieszczenie energicznie, a jego towarzysze powoli szli za nim. Alice w przestrachu chwyciła rozmówczynię. Momentalnie przeniosła się wraz z nią, przy użyciu karty, przed przejście do własnego pomieszczenia, uciekając przed trójką nieznanych jej łowców. Dziewczyna spojrzała na nią lekko skołowana i po chwili wyrwała się z jej chwytu. 
- Słuchaj mała, nie wiem czego ty i tamten chłoptaś ode mnie chcecie, ale mam to gdzieś. Ja chcę tylko zabić tego złotookiego skurwiela - powiedziała spokojnie i zaczęła się rozglądać, nieco znudzona po otoczeniu 
- Powiedz po prostu co wiesz i tyle, przecież o nic więcej nam nie chodzi - rzekła ponuro, ale mimo czekania, nie dostała żadnej odpowiedzi. Westchnęła głęboko, czuła, że i ona zaraz się obudzi. - Co planuje Matt? - zapytała w końcu przerywając ciszę 
- Jego cel jest dość prosty. Ma kogoś zabić - odpowiedziała od niechcenia. - Słuchaj, nie wiem zbyt wiele. Nie wiem kogo ma się pozbyć i dlaczego. Wiem tylko tyle, że zlecił mu to właśnie Joker 
- Joker kazał mu kogoś zabić? - zapytała zszokowana wsłuchując się z uwagą w słowa dziewczyny, która to rozglądała się w popłochu dookoła. Ona także się budziła i nie mogła nic z tym zrobić. 
- Z tego co wiem, ten ktoś stanowi duży problem dla Jokera, więc ten chce się go pozbyć. Dlatego zlecił to tamtemu chłopakowi. Wyeliminować przeszkodę, która może zniszczyć plan  
- "Pies Jokera"... - wspomniała jej słowa. - O jakim planie mowa?
- Plan Jokera... Jakaś grubsza sprawa. Niestety nie pomogę, bo nic więcej nie wiem - odparła układając dłonie na biodrach i czekając w spokoju na przebudzenie. - Ja już znikam z tego wymiaru - oznajmiła dość ponuro. - Ej mała, to miejsce może być bardziej skomplikowane niż nam się wydaje, ale lepiej zastanów się, czy aby na pewno chcesz się wgłębiać w jego tajemnice. - powiedziała widząc już niemal wszystko skąpane atramentową czernią. - Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Może ona dać ci wiedzę, ale ktoś inny może chcieć cię zabić właśnie przez to, że wiesz zbyt wiele. - rzekła z pełną powagą po czym opuściła miejsce snów. Blondynka stała jeszcze przez chwilę nieco zdumiona, ale szybko i ona została zmuszona do obudzenia się. Biel, potem czerń, a później jeszcze niewyraźne obrazy jej pokoju. 
Po całym domu rozbrzmiewał dźwięk dzwonka do drzwi. Głośne brzmienia zmusiły nastolatkę do podniesienia się z łóżka. Przetarła zaspane powieki i rozciągnęła się szybko. Natarczywe dzwonienie nie ustępowało, co było dla niej dość zaskakujące. Kątem oka spojrzała na okno, za którym świeciło jasno słońce. Jego promienie przedzierały się przez szybę rozświetlając cały pokój. Blondynka westchnęła i wstała. Momentalnie poczuła potężne uderzenie, pulsujący ból głowy. Zjawił się tak szybko jak i zniknął. Kolejny dźwięk dzwonka. Wzięła szybko komórkę i zaczęła iść otworzyć drzwi. Udając się do nich, sprawdziła po drodze godzinę. Jednak nie ona nią wstrząsnęła. Raczej zaskakująca ilość nieodebranych połączeń przekraczająca liczbę pięćdziesięciu. Do tego doszła kolejna szalona ilość smsów. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy. Z niedowierzaniem przeniosła wzrok na kryjącą się pod godziną datę. Środowe popołudnie, ktoś się dobija do drzwi, a do tego masa wiadomości. Nagle nadeszła kolejna i ta jedna była od Blaine'a. 
- Wciąż trwa pełnia, więc nie wychodź nigdzie. Łowcy mogą mieć wyjątkowe problemy - głosił tekst, który w pośpiechu przeczytała. Znalazła się już przy drzwiach. Przez wizjer ujrzała swoją przyjaciółkę. Stała wściekła i syczała jak wąż, który szykował się do ataku. 
- Otwieraj Alice! - warknęła ze złością, a dziewczyna pośpiesznie wykonała polecenie. Grace wparowała rzucając plecak na bok. Sama nie wiedziała czy ma blondynkę przytulić czy uderzyć. - Masz pojęcie jak się martwiłam? Co z tobą? 
- Hej, Grace - przywitała się niepewnie powoli się wycofując 
- Ja ci dam: "Hej, Grace". Czemu cię nie było w szkole? Nigdy nie wagarowałaś, a teraz znikasz i nie odbierasz telefonu. Nawet na wiadomości nie odpisujesz 
- Wiesz, bo... - próbowała się wytłumaczyć 
- Przyszłam wczoraj przynieść ci notatki, ale nikt nie otwierał. Pół dnia dzwoniłam do twoich drzwi. Już myślałam, że sąsiedzi wyjdą i każą mi przestać - mówiła ciągle z wielkim przejęciem kipiąc wręcz ze zdenerwowania. - Zrobili to jednak dopiero jak zaczęłam krzyczeć do ciebie. - westchnęła 
- Aż tak się martwiłaś? Przecież nic mi nie jest 
- O nie, nie, nie moja droga - wtrąciła jeszcze bardziej rozjuszona. Zdawało się, że nic nie może jej zatrzymać. Była jak nadopiekuńcza matka martwiąca się o kochane dziecko. Jednak brakowało jej możliwości wypowiedzenia słów: "Masz szlaban młoda damo". Zgrabnie zastępowała je innymi zwrotami, do których należało między innymi: "Ma mi się to nie powtórzyć". Teraz także te słowa cisnęły jej się na usta. - Gdyby nic ci nie było, to byś oddzwoniła, odpisała albo otworzyła te cholerne drzwi. Ja rozumiem jeden dzień, ale pięć? Od wyjazdu na wycieczkę nie odezwałaś się słowem, już myślałam, że coś ci się stało. - mówiła jak katarynka, gdy Alice przemknęła zamknąć za znajomą drzwi i poszła usiąść na kanapie w salonie. Brunetka szła za nią krok w krok. - Albo że jesteś, nie daj Boże, na mnie zła czy coś w tym stylu. 
- Grace... 
- No proszę, powiedz mi co się z tobą działo przez ten czas  
- Powiem ci jak się uspokoisz - odparła zirytowana i poczuła na powrót ból głowy. Obie siedziały na szerokiej sofie. Uczennica wpatrywała się w rozmówczynię przytulającą poduszkę, z niecierpliwością czekając na słowa wyjaśnienia. Te nie nadeszły szybko, bo dziewczyna sama musiała myśleć nad jakąś wiarygodną historią. Wysoka temperatura, rozładowany telefon i zaginiona ładowarka... to wszystko co przyszło łowczyni na myśl. Nie wiedziała, czy jej rozmówczyni jej wierzy, ale obie miały już dość tego tematu. Skoro utrzymywała zaciekle swoją wersję, to brunetka musiała na nią przystać, chociaż nie była nią zachwycona. 
- Mówiłam, że jak będziesz chora, to żebyś zadzwoniła. Przynajmniej by się tobą ktoś zajął - mruknęła ponuro spoglądając na puste przestrzenie. Ten dom zawsze był pusty, a Alice jedynie się w nim przemieszczała niczym duch. Zapomniane widmo, a to było jego miejsce. 
- Nie chciałam cię zarazić i nie miałam już siły na nic. Po tej wycieczce po prostu padłam i nie wstałam. Nawet już nie szukałam tej ładowarki - odparła ciężko wzdychając. Niespodziewanie Grace przybliżyła się do niej i przyłożyła dłoń do jej czoła 
- Ale już się dobrze czujesz? - zapytała z troską 
- Tak - odparła niepewnie. Dziewczyna na powrót odsunęła się i jeszcze przez chwilę spoglądała na rozmówczynię. - Naprawdę nie przejmuj się, aż tak 
- Słuchaj, ostatnio jak cię widziałam to umawiałaś się gdzieś z Blaine'em, potem jedziesz na wycieczkę i koniec historii, słuch po tobie zaginął. Nie dziw mi się - odparła z lekkim oburzeniem. - No to à propos Blaine'a - zaczęła z zadziornym wyrazem twarzy. Momentalnie pulsujący ból zaczął dokuczać nastolatce jeszcze bardziej. Przez chwilę był na tyle silny, że wręcz nie mogła się skupić na słowach rówieśniczki. Starała się mimo to tego nie okazać. Czuła się jakby siedziała na statku, wszystko falowało. Obraz rozmazywał się i chował za mgłą, ale tylko na ułamek sekundy. Nagle uderzenia trafiły w jedno, konkretne miejsce. "Dam ci coś. Po obudzeniu się powinnaś poczuć trochę ulgi" usłyszała czując lekkie uderzenie w czoło. - Słuchasz mnie? - zapytała wpatrując się w zmieszaną i ponurą przyjaciółkę. Dostrzegła momentalny strach w jej spojrzeniu, następnie zdziwienie. Zszokowany wzrok przeniósł się na nią, wprowadzając i ją w zaskoczenie.
- Co mówiłaś? - zapytała starając się uspokoić mętlik w głowie. Moment jakby ktoś wrzucał jej do umysłu kolejną dawkę słów, wydarzeń i informacji. Na siłę, bez składu, po prostu wrzucił jak do kotła i mieszał zawzięcie. Chcąc czy nie, przelatywały jej przed oczyma fragmenty niedawnych wydarzeń, bliskie wspomnienia, różne słowa i postacie.
- Mówiłam, że miałaś mi wszystko opowiedzieć. Jak było na randce? - zapytała radośnie, ale nie spodziewała się takiej reakcji.
- Jakiej randce? - zapytała z nieobecnym spojrzeniem jakby ktoś wyczyścił jej umysł. Siedziała już spokojnie, chociaż wciąż walczyła ze swoją świadomością. Mimo to próbowała się skupić na słowach dziewczyny.
- No z Blaine'em - odparła z podejrzliwym spojrzeniem
- Jaka randka? Nie byłam na żadnej - odparła bez wyrazu, ze stoickim spokojem
- O Boże, chodzi mi o to wasze wyjście w weekend - westchnęła zirytowana. - Zamiast zdenerwowania, będziesz udawać, że nic nie wiesz? - pomyślała wytężając wnikliwie wzrok.
- O to ci chodzi? Co mam ci opowiadać? Nic się nie działo, musieliśmy tylko coś załatwić
- Czyżby?
- Zwykła rozmowa, to wszystko - odparła i nagle złapała się ponownie za głowę. Ból stale się nasilał
- Słuchaj, Zoey i tak to z ciebie wyciągnie
- Nawet nie próbuj im tego mówić - warknęła niespodziewanie
- Dlaczego? - rzuciła zdziwiona. Spojrzała z niedowierzaniem na rozmówczynię. "Rozjuszyłam w końcu bestię?" 
- Słuchaj, powiem to raz bo już mam tego dość. Nie chcę słuchać nic o mnie i Blaine'ie. Nie jesteśmy parą, rozumiesz? Nie rozgaduj o tym spotkaniu, bo Zoey na pewno mi nie da spokoju, a ja nie mam siły się z nią użerać- powiedziała z pełną powagą szokując dziewczynę, która jednak nie chciała dać za wygraną
- Przecież to nic takiego...
- Nie! Wszystkie zrobiłyście się ostatnio upierdliwe jeśli chodzi o ten temat. Nie było żadnej randki, nie jesteśmy parą, nic między nami nie ma. Rozmawiamy tylko dlatego, że mamy wspólne sprawy do załatwienia - mówiła, a z każdym słowem ból stopniowo ustępował pozwalając jej samej wsłuchać się w słowa, które wypowiada. - Tylko dlatego... - powtórzyła cicho jakby samą siebie o tym informując. - To wszystko
- Dobra, rozumiem, że Zoey bywa... taka, ale skoro nie chcesz jej i Sharon o tym powiedzieć, to chociaż mi. W końcu jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, prawda? - ciągnęła dalej.
- Już powiedziałam! - krzyknęła nagle. - Posłuchaj mnie uważnie, Blaine nie szuka dziewczyny. Ma ważniejsze rzeczy na głowie niż umawianie się z kimś i tyle. - Niespodziewanie nadszedł potężny cios. Alice czuła się jakby ktoś nagle zaczął wiercić wiertarką w jej mózgu. Jęknęła chowając przeszklone oczy w poduszkę. - "Nie łączyć tych dwóch różnych światów" - rozbrzmiało niespodziewanie w jej umyśle.
- Alice! - wołała nastolatka delikatnie trzęsąc ramieniem rówieśniczki, która opuściła poduszkę odrywając od niej swoją twarz. Nagromadzony ból i wspomnienia pełni przeszły jak huragan, ale głowa przestała dokuczliwie pulsować. - Alice... - powtórzyła niepewnie i ujrzała spływającą po jej poliku łzę. Dziewczyna siedziała ponuro, chociaż w oczach kryło się zmieszanie. 
- Ja... płaczę? - zapytała cichutko nieco wystraszona. Na jednej łzie się nie skończyło, już po chwili wiele słonych kropel zaczęło spływać w dół po jej skórze.
- Naprawdę, co ci jest? - zapytała jednak na tyle cicho, że można było uznać to pytanie, za rzucone do samej siebie. Nagle blondynka wybuchnęła płaczem. Przytuliła się do przyjaciółki sama nie do końca wiedząc, co właśnie się z nią dzieje, ani co w jej umyśle ma miejsce. Zamiast odetchnąć z ulgą, po przeżytej pełni, miała w głowie jedynie przykre z niej wspomnienia. Różne słowa i obrazy, a szczególnie niektóre z nich, umiejscowione na pierwszym planie, cisnęły jej do oczu strumyki łez. Grace przestała się odzywać. Po prostu przytuliła przyjaciółkę dając jej się wypłakać i uspokoić. Nie miała pojęcia jak inaczej mogłaby zareagować. Zdawała sobie jednak sprawę, że dziś nie był najlepszy dzień, aby wnikać w powód płaczu rówieśniczki. Sama sobie go przedstawiła. Dopowiedziała to, co wydawało jej się dość jasne ze słów, które padły od blondynki. Tyle jej wystarczyło, nie zamierzała już dociekać, czy jej podejrzenia są słuszne. Wolała, zgodnie z życzeniem Alice, zostawić ten temat w spokoju. 
Minęło trochę czasu, nim dziewczyna się uspokoiła. Wraz z tym momentem nastała cisza przerywana co jakiś czas słowami, wypowiedzianymi dość ponuro. Grace podała wszystkie notatki rówieśniczce, a ta od razu zabrała się za przepisywanie ich. Czynność szła jej bardzo szybko.
- Działo się coś w szkole? - zapytała przybita panującym milczeniem
- Zmienili plany lekcji. Wolisz, żebym nie skomentowała mojego - rzuciła dość żartobliwie, wymuszając na sobie uśmiech. Blondynka niechętnie odwzajemniła go
- Skończyłam - oznajmiła po pewnym czasie, oddając przedmiot przyjaciółce.
- Będziesz jutro w szkole, czy wolisz jeszcze zostać?
- Ja... - zaczęła mówić odruchowo chcąc powiedzieć, że będzie. To było jasne, Alice miałaby opuścić dzień w szkole? Nic już jednak nie było oczywiste od momentu stania się łowcą. - Jak się lepiej poczuję, to pójdę. - odpadła po chwili zastanowienia odprowadzając dziewczynę do wyjścia. Nie usłyszała od niej żadnej odpowiedzi. Dopiero słowa pożegnania w chwili, gdy mijała próg drzwi.
- Zadzwoń w razie potrzeby - dodała i zniknęła za przejściem. Dziewczyna w chwili, gdy przekręciła klucz, odetchnęła. Chciała zostać sama. Dźwięk zamykanego zamku był w tym momencie kojący. Zrobiła tylko kilka kroków przed siebie, ale już po chwili zbliżyła się do ściany, po której bezwładnie osunęła się w dół. Nogi jak z waty, brak energii. Straszny głód i pragnienie. Zaczęła oddychać tak, jakby ciężko było jej złapać oddech. Opuściła głowę i widziała jak na powrót roni łzy. Każde opadały na podłogę coraz szybciej.
- To mi miało przynieść ulgę!? - krzyknęła wściekła przecierając dłońmi oczy. Podniosła się w końcu z podłoża kierując się do kuchni. Trzeba uzupełnić braki, organizm się tego domagał. Życie łowcy ponownie wiele odebrało, pełnia skradła swoje dwie noce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine