środa, 30 września 2015

Sen pięćdziesiąty dziewiąty - Źródło smutku

Blondynka stała na korytarzu chodząc w tą i z powrotem. Traciła cierpliwość, a wciąż nie widziała ani Blaine'a, ani Alice. Chociaż od momentu przejścia bruneta nie minęło zbyt wiele czasu, to niesamowicie dłużył się on łowczyni. Co jakiś czas spoglądała w lustro, przez które przeszła niebieskooka nastolatka. Ani razu nie ujrzała w nim swojego odbicia. W pozostałe zwierciadła starała się nie patrzeć zbyt długo. Przelatywała jedynie czasem po nich wzrokiem.
- Co za gościu... - burknęła z irytacją. - Mówi, że sobie lepiej ode mnie poradzi i jeszcze każe mi pilnować luster. - dodała i ze złością uderzyła włócznią w lustro, znajdujące się tuż obok tego, przez które przeszedł brunet. Szkło prysnęło momentalnie, kawałki opadły na podłoże. Nie bryznęła ani kropla krwi z tego zwierciadła, ale doszczętnie zniszczone już nie było w stanie pokazać niczyjego odbicia. Łowczyni wzięła oddech, poczuła małą ulgę po tym nagłym wyładowaniu złości, ale wciąż musiała czekać, a do cierpliwych osób nie należała. Uderzyła końcem włóczni o podłoże spoglądając na to, jakie zniszczenie spowodowała. Przez chwilę przeniosła wzrok na lustro Blaine'a z kuszącą dla niej myślą, o "lekkim" uderzeniu także w nie. Jednak szybko odrzuciła ten pomysł i odwołała swoją broń. Niespodziewanie usłyszała męski głos, wydawał jej się skądś znajomy. Od razu odwróciła się w stronę jego źródła.
- No nieźle, nie sądziłem, że jeszcze na ciebie trafię - odezwał się dość młody mężczyzna z rozgoryczeniem. Ta stała spokojnie i z powagą wypisaną na twarzy. - Nic mi nie powiesz? - dodał po chwili zaczynając powoli do niej podchodzić i tak ostrożnie, jakby zbliżał się do dzikiego zwierzęcia, które łatwo spłoszyć. Dziewczyna westchnęła
- A ty coś za jeden? - rzuciła unosząc wyżej jedną brew. Jej odpowiedź zamurowała rozmówcę. Zatrzymał się i stał jak kołek przez chwilę. Nie był pewien czy łowczyni sobie żartuje, czy naprawdę już całkowicie wypadł jej z pamięci. Zacisnął po chwili zęby i rozgniewany przywołał kartę Jokera
- Mam ci przypomnieć kim jestem!? - warknął srogo, a ta skrzyżowała ręce pod piersiami i ze znudzoną miną czekała na jego słowa. - Trafiliśmy do jednego snu podczas polowań na upiory, ale okazało się, że wpadliśmy do pomieszczenia z kameleonem, kojarzysz? - rzucił na nowo podchodząc, ale nieznacznie. Chciał zachować pewną odległość. Wspominał dalej kreaturę, która była naprawdę silna. Zdawali sobie sprawę, że nie dadzą jej rady, ich ataki nie były zbyt skuteczne. Pozostało jedyne wyjście - rejterada, ale dostanie się do drzwi okazało się prawie tak samo trudne, jak pokonanie bestii. Obserwowała z uwagą łowców, wiedziała co chcą zrobić i nie pozwalała im na to. Skutecznie zagradzała im drogę.
- No dobra i co z tego? - wtrąciła przewracając oczami co podsyciło gniew łowcy
- "Co z tego"? Może to, że zostawiłaś mnie tam na śmierć!? - warknął
- Tak? - odparła lekceważąco
- Zrobiłaś ze mnie przynętę na niego i gdy tylko zajął się mną to pobiegłaś do wyjścia i sobie uciekłaś! - krzyknął oskarżycielsko zaciskając jedną dłoń w pięść
- No cóż... - odparła w zamyśleniu. - Bywa - dorzuciła już z szerokim uśmiechem. Zdawała sobie sprawy, że dolewa oliwy do ognia, ale nie przejmowała się tym. Łowca zacisnął ponownie zęby, następnie wziął głęboki wdech i wydech.
- Wiesz co? Cieszę się, że cię spotkałem - odezwał się po chwili z małym uśmiechem. - Przynajmniej mam okazję własnoręcznie cię zatłuc na śmierć. - dokończył radośnie, ale jego słowa nie zrobiły na rozmówczyni żadnego wrażenia. Wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się podstępnie przy tym przywołując swoją kartę Jokera
- Możesz spróbować - odparła zadziornie. - I tak się nudziłam, więc najpierw się z tobą trochę pobawię, a potem wykończę. - dodała zarzucając włosy za plecy. Cierpliwość mężczyzny się skończyła. Jego karta zaczęła się świecić, już miała się formować w broń, ale gdy usłyszał dźwięk rozbitego lustra, przerwał ten proces. Dochodził zza jego pleców, gdzieś dalej. Oboje spojrzeli w dalszą część przejścia, z której dochodziły hałasy. Dźwięki pistoletu, rozbijanego szkła, raz było słychać też krótki śmiech. Rozbicie za rozbiciem, wystrzał za wystrzałem. Wszystkie brzmienia biegły zza zakrętu. W końcu wyłoniła się zza rogu trójka łowców. Mężczyzna po dwudziestce oddał jeszcze kilka strzałów w kilka luster, nim odwrócił wzrok w bok i ujrzał Avril i jej przeciwnika. Tuż za Limbo stał białowłosy łowca, który natychmiast odwołał broń, gdy zdał sobie sprawę z ich obecności. Mimo to stale zachowywał całkowity spokój. Kobieta, podobnie jak on, była apatyczna. Cała trójka zatrzymała się. Wbili wzrok w dwójkę łowców, a ci w nich. Nastał krótki moment ciszy.
- No tylko mi nie mów, że załatwiłeś sobie wsparcie - burknęła z oburzeniem blondynka
- I bez wsparcia bym cię załatwił. Poza tym, nie znam tej bandy dziwaków - odparł szorstko
- Dziwaków!? - uniósł się mężczyzna i wycelował broń w nieznajomego
- Limbo - odezwał się chłopak z półmaską, wnet na przód wystąpiła Enigma w prawej dłoni dzierżąc swoją broń. Drugą ułożyła na pistolecie towarzysza i delikatnie ją pchnęła w dół, dając znak, by ten ją opuścił
- Zajmijcie się rozbijaniem luster. Jeśli ta dwójka zacznie sprawiać problemy to wtedy się ich pozbędziemy - rozporządziła idąc jeszcze trochę naprzód i podchodząc do jednego z luster. Avril zrobiła wielkie oczy i momentalnie przywołała swoją włócznię. Bez słowa stanęła w pozycji bojowej, kierując ostrze swojej broni w stronę łowców. Od razu przykuła na sobie uwagę wszystkich
- Nie mów tego tak, jakby załatwienie nas było czymś banalnym - warknął mężczyzna, ale ta rzuciła mu znudzone spojrzenie
- Ale tak jest - odparła bez chwili zastanowienia. Z tyłu natomiast Limbo zaczął powoli strzelać w lustra. Rozmówca kobiety spojrzał na nią wpierw z niedowierzaniem, a po chwili z wielkim oburzeniem
- Wątpię, żeby tak łatwo załatwiła mnie jakaś baba z nożyczkami - skomentował drwiąco rzucając szybkie spojrzenie na broń nieznajomej, a potem przenosząc je z powrotem na twarz rozmówczyni. Bez problemu dostrzegł niebywały chłód w jej spojrzeniu. Miał wrażenie, że fiolet oczu kobiety mienił się przez krótką chwilę bliskimi jego odcieniami. Ze stanu głębokiego wpatrywania się w niezwykłe tęczówki wyrwał go ruch ich właścicielki. Uniosła nieznacznie nożyczki ku górze i rozłożyła je. Spojrzał dość nieufnie na ten mały gest ze zdezorientowaniem i sam uniósł nieco swoją kartę Jokera. Nagle gwałtownym ruchem kobieta złożyła je z powrotem. Ręka mężczyzny, w której trzymał przedmiot, opadła na ziemię odcięta od reszty ciała. Krew bryznęła na okolicę po czym gęstym strumieniem zaczęła spływać w dół niczym z wodospadu. Na białej przestrzeni stanowiącej podłożę utworzyła się w mgnieniu oka kałuża czerwonej cieczy. Łowca wydarł się z bólu i spojrzał na utraconą kończynę, która leżała w niej.
- Ty szmato! - krzyknął wściekły
- Enigma - odezwał się białowłosy łowca. - Nie po to tu jesteśmy. - dodał, a ta jeszcze przez chwilę spoglądała z chłodem i wyższością na nieznajomego po czym opuściła broń. Avril osłupiała i patrzyła się na widok wykrwawiającego się mężczyzny.
- Jednym ruchem? - pomyślała cicho przenosząc wzrok na kobietę, która rzuciła nożyczkami w lustro. Limbo na czas "przedstawienia" przerwał strzelanie, ale zaraz po nim ponownie niszczył pobliskie zwierciadła. Szło to bardzo szybko, a Avril coraz szybciej biło serce ze zdenerwowania. Przejęta myślała jak długo zajmie im dotarcie do luster jej znajomych. Arcano obserwował uważnie dwójkę nieznajomych. Nie zamierzał spuścić z nich wzroku i w razie potrzeby był gotów natychmiast ich zaatakować. Kobieta zatrzymała się na chwilę i odwołała swoją broń. Jej oczy zaczęły szybko jaśnieć, aż fiolet zamienił się w biel. Stała w bezruchu krótką chwilę. Była niczym w transie, a gdy się z niego wyrwała, oczy przybrały wcześniejszą barwę.
- Prawie koniec - oznajmiła towarzyszom. Limbo z szyderczym uśmiechem błyskawicznie wystrzelił w kilka kolejnych luster. Wystrzelił kolejny nabój, ale niespodziewanie został odbity przez dziewczynę. Błyskawicznie włócznią trafiła w niewielki pocisk ochraniając zwierciadło.
- Blondyneczko, chyba nie zamierzasz nam przeszkadzać, prawda? - zapytał z pełną powagą. Avril przeszedł dreszcz. Chciała grać na zwłokę, dać czas Alice i Blaine'owi na powrót, ale po nich wciąż nie było widać śladu. Natomiast ona nie miała zbytniej możliwości na stworzenie odpowiedniej sytuacji. Czuła, że nie ma na to szans, oni koniecznie już chcieli zniszczyć następne zwierciadła, te zwierciadła.
- Uciekać czy pyskować trójce psycholi? - pomyślała w duchu chociaż odpowiedź wydawała się oczywista. Jednak ta ryzykowała i cały czas liczyła, że lada chwila zjawi się dwójka nastolatków.
- Rozwalcie sobie jakieś inne lustra - odparła z pewnością siebie, chociaż było to wymuszone i ledwo ukrywała fakt, że jest coraz bardziej zestresowana. Łowca o czerwonych oczach oparł broń o ramię stojąc w zamyśleniu przez chwilę
- Co z nią robimy? - zapytał. - Mogę ją zabić? - dodał nagle z szyderczym uśmiechem. Nagle dwa lustra obok Avril zaczęły pękać. Z przerażeniem spojrzała to na jedno, to na drugie. Rysy przebiegły po szkle wyodrębniając kawałki szkła, które zaczęły odpadać.
- Wy to zrobiliście!? - wrzasnęła
- Gotowe, teraz do źródła - oznajmiła Enigma ponownie skupiając swoją moc
- Co wy kombinujecie? - wtrącił ranny mężczyzna
- Zamknij się koleś - rzucił od niechcenia łowca strzelając mu w ramię. Zara po wystrzale, kobieta wyszła z transu
- Za mną - oznajmiła i wraz z towarzyszami ruszyła w stronę Avril. Gdy ci ją minęli, ta odwróciła się i postanowiła ruszyć za nimi. Nagle usłyszała krzyk łowcy, który po tym, jak już upadł na kolana, tylko zaciskał zęby z bólu.
- Zostawisz mnie tutaj tak? - krzyknął do niej, a ta zatrzymała się i spojrzała w jego stronę
- Sądzę, że tak - odparła z uśmiechem
- Ty... - zaczął mówić, ale wnet ta przywołała włócznię
- Dokończ, a cię nie zostawię tak, tylko w jeszcze gorszym stanie - powiedziała z nagłą powagą i chłodnym spojrzeniem. Zaraz po tym odwołała z powrotem broń i zaczęła biec za trójką łowców.
Łowcy minęli już dwa zakręty, aż w końcu mężczyzna odwrócił się zirytowany
- Czego za nami leziesz? Życie ci się znudziło? - parsknął, ale ta biegła dalej z dumnie uniesioną głową lekceważąc jego słowa. - Zaraz cię podziurawię jak ser szwajcarski... - zaczął mówić, ale szybko mu przerwano
- Uspokój się, nie mamy teraz czasu na walkę - burknęła Enigma
- To zajmie mniej niż minutę - odparł
- Musimy się tam dostać w mniej niż minutę, a nie czekać, aż ty się skończysz bawić - powiedziała karcącym tonem stale biegnąc przed siebie. Minęli kilku łowców, którzy na ich widok momentalnie przywołali broń gotowi do starcia, ale zostali w tyle, zignorowani. - Tutaj. - oznajmiła spoglądając na kolejne skrzyżowanie. Skręcili w jedną ze stron idąc mały kawałek prostą ścieżką.
Alice stała pogrążona w ciemności, aż niespodziewanie rozległ się oślepiający błysk zmuszający ją do zamknięcia oczu. Gdy tylko jednak uniosła powieki, zauważyła dużą przestrzeń wyznaczoną przez lustra, które tworzyły wielkie koło. Dziewczyna była trochę dalej od środka nieznanego jej miejsca, w oddali od luster. Leżała na podłożu zdezorientowana i powoli zaczęła się podnosić. Rzuciła okiem na otoczenie. Zwierciadła wydawały się być takie same jak te, które widziała przedtem, ale jedno się wyróżniało. Było szerokie i wysokie, wręcz ogromne, a jednocześnie pozbawione odbicia. Dookoła widziała całą masę łowców. Leżeli na podłożu w bezruchu, większość z nich była zakrwawiona. Niektóre osoby stały w lekkim szoku i się rozglądały, inne panikowały, a niektóre po prostu dalej leżały. Wśród nich dostrzegła znajomą postać, do której od razu zaczęła biec.
- Blaine! - zawołała chłopaka biegnąc w jego stronę starając się omijać leżące ciała. Przejęta nie zwracała na nie specjalnej uwagi. Chociaż w pierwszym momencie na widok zakrwawionych osób zrobiła wielkie oczy i wręcz zamarła, to po znalezieniu bruneta odrzuciła to na bok. Czym prędzej zaczęła podążać w jego kierunku nawołując go i starając się nie potknąć. Już kilka razy straciła równowagę. W pewnym momencie potknęła się o osobę, która właśnie wstawała. Wyłożyła się jak kłoda i obolała zaczęła się powoli podnosić. Gdy tylko uniosła głowę, widok tego co jest tuż przed nią przeraził ją. Kilka osób ułożonych blisko siebie, a z ich oczu i buzi płynęła wciąż świeża krew. W popłochu się odsunęła. Ręką dotknęła przypadkowo kolejne ciało. Ledwo się powstrzymała od wybuchu histerii i wrzasków. W tym samym momencie za to usłyszała krzyki innego łowcy. Szybko odwróciła się w stronę źródła dźwięku. Nieznajoma osoba, a zaraz po niej kolejna. Kilka osób płakało lub krzyczało. Niektóre siedziały skulone i przerażone, inna klęczała nad zakrwawionym ciałem zrozpaczona. Teraz dopiero dostrzegła panujący zamęt i poczuła unoszący się smród gnijących, rozkładających się ciał, chociaż żadne, na które spojrzała nie wydawało się być w takim stanie. Mimo to stęchlizna wręcz wypalała niejednej osobie nozdrza. Alice zatkała nos i szybko się podniosła. Zaczęła iść dalej, była już blisko. Chłopak dalej leżał, a w jego pobliżu był pusty obszar. Powoli zaczął unosić powieki.
- Blaine! - usłyszał wołający go, znajomy głos. Zaczął się powoli podnosić, łapiąc się za głowę. Ponownie dotarło do niego jego imię. Siedząc, obrócił się szukając źródła dźwięku. Spostrzegł rówieśniczkę biegnącą w jego kierunku. Będąc już obok błyskawicznie padła na kolana i zdyszana wpatrywała się na znajomego, próbując złapać oddech i wymówić jakieś słowo.
- Czy to nie ty mówiłaś, że nie będziesz już mi sprawiać problemów? - zapytał unosząc brew. Opuściła głowę w dół zażenowana. Powoli jej oddech się uspokajał. W pobliżu nie unosiła się nieprzyjemna woń, chociaż mnóstwo ciał znajdowało się nie tak daleko od nich. - Nic ci nie jest? - zapytał niespodziewanie
- Mogło być gorzej - odparła z przeszklonymi oczami wymuszając uśmiech po czym szybko opuściła głowę w dół i starała się nie uronić ani jednej łzy
- Hej - odezwał się brunet, ale ze strony rozmówczyni nie było znaczącej reakcji. Złapał ją za ramię i delikatnie je pchnął. Niebieskie oczy dziewczyny od razu ponownie zostały skierowane na chłopaka. W lekkim zaskoczeniu zaczęła się wpatrywać w szarą barwę jego tęczówek. - Cokolwiek ci te upiory nagadały, nie słuchaj ich. Pomijały te najważniejsze rzeczy, te dobre, byle tylko zniszczyć łowcę. - mówił myśląc, czy to uspokoi dziewczynę. W jej głowie ciągle pozostawały słowa odbić, chociaż zagłuszane słowami Blaine'a. Mimo to jednak stale dobijały się do niej. Coraz ciężej było jej powstrzymać się od płaczu i chociaż z całych sił się starała, to w końcu jedna łza spłynęła szybko po jej lewym poliku, a zaraz po tym kolejna, która wolno podążała po prawy. Nastolatek spojrzał na nią ponuro.
- Zaraz będzie koniec tego koszmaru, wytrzymaj - powiedział zgarniając łzę kciukiem, po czym szybko się podniósł. Alice przetarła rękoma oczy i też się podniosła. Stała obok rówieśnika i oboje rozglądali się dookoła.
- Alice! - usłyszała nagle dziewczęcy głos, za którym się odwróciła. Zauważyła biegnącą do niej Avril. Skacząc jak sarenka mijała pobliskie ciała, aż dość szybko stanęła tuż przed dziewczyną i mocno ją przytuliła. - Jezu, mała, ale żeś mi stracha napędziła! - powiedziała i choć chciała zrobić to z karcącym tonem, to nie mogła.
- Jak się tu dostałaś? - zapytał podejrzliwie chłopak
- Szłam za taką dziwną trójką - odparła wskazując na łowców, którzy powoli szli przed siebie.
- Teraz to ci zazdroszczę tej maski - rzucił Limbo do towarzysza, który ze stoickim spokojem szedł dalej. Mężczyzna o czerwonych oczach zatkał nos i ze wstrętem kontynuował wędrówkę. Enigma z uwagą obserwowała wszystko dookoła. Nagle zapadła całkowita ciemność. Kilka krzyków odbiło się echem. Zapanował duży hałas, głosy przeplatane płaczem i krzykami rozbrzmiewały po całym otoczeniu. Nagle podświetlone zostało największe lustro. Nic innego nie było widać. Tylko wielkie zwierciadło, które rzucało blask na pobliskie otoczenie. W nim pojawiła się postać. Wyglądała jak ciemna chmura i chociaż kilka osób stało bardzo blisko lustra, to nie było widać ich odbicia. Tylko chmurę, ciemniejszą od burzowej, Przypominała kłęb dymu, który wije się za szkłem.
- Gratuluję łowcom, którzy wygrali swoje starcia - rozległ się głos. Zniszczony, przerywany. Podobny można było wyobrazić sobie jedynie w horrorze. Niezbyt wyraźne słowa padały do wszystkich łowców. - Te osoby, którym się nie udało, widzicie zapewne u swych stóp, albo może już na podeszwach butów... - mówił dalej. Kłąb dymu się wił przez cały czas. - Mam swoje zasady, zwycięskie walki zostały nagrodzone, osoby uwolnione. Domyślam się jednak, że chcecie wykończyć mnie do reszty. - kontynuował swoją wypowiedź i chodź mówił spokojnie, to wzbudzał lęk, a u niektórych wręcz trwogę. - Dacie radę? - nagle dym zniknął, a w zwierciadle ukazały się najgorsze wyobrażenia, u innych były to wspomnienia. Wszystko co mogło sprawić jak największy ból psychiczny zostało ukazane w ogromnym lustrze. Obraz dopiero zaczynał się pojawiać.
- Alice nie patrz na to - oznajmił mając od samego początku przeczucie, co będzie obrazować to wyjątkowe zwierciadło opętane przez upiora. Jednak zapatrzona nastolatka nie mogła oderwać wzroku chociaż chciała. Dziwne uczucie zabraniało jej tego. Avril upadła na kolana i z niedowierzaniem patrzyła na przepływy jej wspomnień przedstawiane niczym film w sali kinowej. Niemal każdy stał i się wpatrywał w lustro, choć nie chciał. Utknęli na nim wzrokiem od pierwszego obrazu, który się na nim znalazł.
- Alice! - krzyknął do niej samemu też spoglądając w twór, którego nie chciał widzieć.
- Nie mogę - odparła płacząc
- No dalej, przywołajcie swoje bronie i zakończcie swoje nędzne życie. Chcecie zobaczyć więcej, nim podejmiecie się tego kroku? Nie ma problemu. Każdy z was dobrze to widzisz - brzmiał głos upiora, a jego źródła nie można było zlokalizować. Nadchodził jednocześnie z lewej, jak i prawej strony. Z góry i z dołu, z przodu i tyłu, a przerażające wizje i wspomnienia, które prezentował na szkle, trafiły do praktycznie każdego z obecnych. Mało kto był w stanie się oderwać, a przynajmniej samemu. Rozlegały się szlochy wielu łowców, które chociaż wygrały starcie z upiorem, to nie mogły wytrzymać przytłaczającej sytuacji i tych wszystkich wizji. Kilku się poddało. Przywołało swoje bronie i zrobiły to, na co liczył tak upiór. Blaine zacisnął zęby. Nie mógł się odwrócić, stał jak słup soli. Alice cała drżała, ale poza tym nie mogła wykonać żadnego ruchu. Avril natomiast siedziała jakby nieobecna, ale zaczęła ronić kilka łez. Brunetowi udało się z trudem odwrócić wzrok na krótką chwilę, gdy usłyszał kolejny jęk, a krew wystrzeliła lekko ku górze. Kolejny trup. Zaraz po tym zmuszony z powrotem wrócił spojrzeniem do dzieła upiora. Wiedział, że jak tak dalej pójdzie, może być źle. Sam był gotów wytrzymać te obrazy, chociaż i dla niego one nie były łatwe do oglądania. Jednak zdawał sobie sprawę, że liczba łowców już teraz drastycznie spada. Wyrwał się z tego stanu ponownie. Tak jak przedtem, był to bardzo krótki moment. Chwila nie trwająca nawet minuty, ale musiała mu wystarczyć. Spojrzał na Alice i szybkim ruchem obrócił ją i przyciągnął do siebie. Zapłakana wpadła na niego wyrwana siłą z transu, w który wprowadzał łowców upiór pełni. Ten monemt oswobodzenia też miała trwać chwilę. Dziewczyna czuła jak coś każe jej na powrót odwrócić się i wbijać wzrok w zwierciadło. Wtem Blaine przycisnął ją mocniej do ramienia sam dalej zmuszany do oglądania tworów będących jak drastyczny i okrutny film. Blondynka chwyciła dłonią bluzę i mocno ją ścisnęła. Po odwróceniu się od tych wizji przez chwilę poczuła się jeszcze gorzej. Wszystko się zatrzymało w jej głowie i teraz bardziej było odbierane. Wybuchnęła płaczem chowając twarz w czerwonym materiale. Wszystko to trwało jeszcze chwilę. Niektórzy czuli, jak przemakają im buty od stania we krwi, która zaczynała się coraz bardziej rozprzestrzeniać. Wypełniała powoli podłoże, tworzyła dywan ze swej czerwonej barwy. Nagle Alice poczuła na ramieniu uderzenie. Chłopak opuścił głowę tak nisko, że oparł o jej ramię czoło. Stał bez słowa przez chwilę. Dziewczyna bała się odwrócić, by sprawdzić, czy to koniec.
- Jeszcze się trzymacie? - zapytał drwiąco
- Tym chciałeś mnie wykończyć? - zapytała Avril z opuszczoną głową, przecierając twarz rękoma. Po chwili uniosła wzrok z powrotem na wielkie lustro. - Tylko przypomniałeś mi po co jeszcze żyję! - krzyknęła ze złością. Przykuła uwagę kilku łowców. - Pokazuj sobie co tam chcesz, ja wiem po co żyję. - dodała z pewnością siebie i podniosła się z podłoża po czym pośpiesznie zaczęła wycierać krew z dłoni o materiał ubrania. Nie mogła nie dopuścić do siebie smutku i żalu, które wpoiły jej na nowo przedstawiane w lustrze obrazy, ale nie pozwoliła sobie na poddanie się im.
- Nie wszystkich tak łatwo wykończysz - odezwał się ktoś inny dość drżącym głosem
- Może nie wszystkich, ale większość właśnie oddała się wiecznemu snu - odparł upiór. Nagle zapaliło się światło. Krew dotarła wszędzie, wypełniła całe podłoże przestrzeni, w której się znajdowali. Można było pomyśleć, że ono po prostu było takie, nie chciało się wierzyć, że tyle krwi odebrano, tyle osób odeszło. Alice nie patrzyła na to, nie chciała się jeszcze oglądać. Dalej bała się odwrócić. W końcu zwróciła się do rówieśnika zaniepokojona.
- Blaine... - odezwała się i lekko odepchnęła go, by uniósł głowę. Spojrzał na nią pustym wzrokiem, był jak nieobecny duchem. Dziewczyna zaniemówiła. Zimne, nieobecne spojrzenie i ciało luźne, jakby wyssana z niego była energia. Blondynka nie wiedziała co ma zrobić. Z niedowierzaniem obserwowała rówieśnika. Nie odezwał się do niej słowem, a ona nie mogła żadnego z siebie wydobyć. Nie wierzyła, że jeden upiór pełni może mieć taką moc. Nie wierzyła w to, ile osób właśnie zginęło. Nie wierzyła też, że koniec tego koszmaru jest bliski, chociaż naprawdę chciała w to wierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine