środa, 29 lipca 2015

Sen czterdziesty siódmy - Niepewność

Dwójka łowców opuściła sen małego dziecka. Przemierzali ścieżkę wyznaczoną przez rzędy drzwi, Alice odezwała się do rówieśnika przypominając sobie o kolejnym pytaniu, które ją dręczyło.
- Tobie się kończą te pytania? - rzucił spokojnie nie zatrzymując się
- Wydaje mi się, że jest ich coraz więcej... - odpowiedziała ponuro
- Ciekawe, czy na nie odpowie - rozległ się męski głos dochodzący zza pleców dwójki nastolatków, którzy od razu odwrócili się za jego brzmieniem. Ujrzeli uśmiechniętego chłopaka o złotym spojrzeniu skierowanym w ich stronę. Stał spokojnie kilka metrów dalej, z rękoma schowanymi w kieszeniach spodni i chociaż jego postawa nie prowokowała do walki, to wyczuć można było ciężką atmosferę, która momentalnie nastała. Dziewczyna wzdrygnęła się i zamarła. Tymczasem jej towarzysz zachowywał przez cały czas zimną krew, chociaż jego oschłe spojrzenie niewątpliwie dawało znać o wrogim nastawieniu względem chłopaka.
- Czego chcesz? - rzucił chłodno do stale uśmiechniętego łowcy
- Porozmawiać sobie z twoją koleżanką - odparł radośnie. - Nie chciało mi się czekać, aż sobie od niej pójdziesz - dodał momentalnie wyjmując dłoń z kieszeni i opuszczając ją luźno wzdłuż ciała
- Ona nie ma o czym z tobą rozmawiać - rzekł stanowczo i niezwykle oschle, a spojrzenie jego wręcz mówiło, by ten odszedł i zostawił ich w spokoju. Zostało to jednak całkowicie zlekceważone
- Mi się z nią ostatnio dobrze rozmawiało - oznajmił wbijając dokładne spojrzenie w rozmówcę, który nie zareagował w żaden znaczący sposób
- Wątpię, żeby ona mogła powiedzieć to samo - burknął, a wymieniana nastolatka przerzucała wzrok, to na jednego, to na drugiego łowce
- A ty jak zwykle brutalny. Rozmowy ze mną to przecież sama przyjemność - zmarkotniał chwilowo, by zaraz wrócić do poprzedniego stanu, doprawiając go podstępnym uśmiechem. - Więc rozumiem, że już mu powiedziałaś o naszym spotkaniu - powiedział po chwili, przy tym wbijając spojrzenie w blondynkę, którą targał strach i niepewność przez przytłaczającą atmosferę i obecność nieznajomego łowcy. Nie odpowiedziała mu ani słowem, nastąpił moment milczenia. Niespodziewanie rozmówca zaczął się do nich zbliżać.
- Co ty kombinujesz? - warknął brunet z podejrzliwym spojrzeniem, ale został zignorowany. W końcu złotooki się zatrzymał, stojąc niedaleko nich. Wbił spojrzenie w oczy nastolatki. Momentalnie przyjął niezwykle poważny wyraz twarzy, aż przerzedł ją dreszcz.
- O co chciałaś go zapytać? O krwawą perłę? - rzucił niespodziewanie dość chłodno, ale spokojnie. Alice, w której głowie wręcz huczało, a serce z nerwów zdawało się niedługo wyskoczyć z piersi, wciąż milczała obawiając się, że udzielenie niezadowalającej nieznajomego odpowiedzi może się źle skończyć. Ten nie odwracał wzroku, a wręcz go wytężył wpatrując się w dziewczynę, nachylił się nieco zderzając się z nią spojrzeniem. Nagle brunet stanął tuż przed nią, przerywając to wszystko.
- Skończyłeś? - rzucił ze spokojem, a wnet rozmówca się wyprostował
- Wiem, że zapytałaś - rzekł stale z powagą i chłodnym wyrazem twarzy. - Wiem, że on ci odpowiedział. - dodał stale kierując wzrok na nastolatkę, która nieśmiało wychylała się zza pleców rówieśnika. - Więc o co takiego chciałaś jeszcze zapytać?
- Daj już sobie spokój i zjeżdżaj - warknął oschle
- Coś ty taki nerwowy? - burknął. - Ja też mam do ciebie pytanie. - dodał po zastanowieniu z lekkim uśmiechem. - Jak długo będziesz to ciągnąć?
- Spadaj
- Też mi odpowiedź - prychnął imitując wielkie oburzenie. - Serio chcę wiedzieć jak długo zamierzasz ją zwodzić i nią manipulować. - rzekł po chwili podchodząc bliżej rzędu przejść i idąc wzdłuż niego, mijając dwójkę łowców, nie zmieniają jednak zbytnio dzielącej ich odległości. Zatrzymał się w momencie, gdy był naprzeciw dziewczyny, która po jego słowach zrobiła wielkie oczy i wytężyła słuch, przy tym niepewnie spoglądając na złotookiego. Tymczasem Blaine stał coraz bardziej zdenerwowany, spokojnie śledząc jego ruchy. - Nie przeszkadza ci to? - zwrócił się do niej
- Niby co? Nikt mną nie manipuluje i nie zwodzi - odezwała się w końcu zirytowana
- Dobrze, że przynajmniej w to wierzysz - odparł wzruszając ramionami. - Jednak czy możesz być tego całkowicie pewna? - zapytał, a wnet nastała chwila milczenia. Blondynka spuściła wzrok
- Co ty znowu bredzisz? - wtrącił po chwili nastolatek
- Nic takiego. Właściwie to do niej też mam pytanie - rzekł tym samym na moment skupiając na sobie ponownie spojrzenie łowczyni. - Wiesz jaki jest cel Blaine'a? - rzucił z uśmiechem
- Tracę cierpliwość - warknął błyskawicznie
- Zabicie Jokera - pomyślała, ale czuła, że to nie koniec tego, co chciał jej przekazać nieznajomy.
- O co ci chodzi Blaine? - rzucił wesoło przyglądając się chłopakowi, a zaraz po tym wrócił wzrokiem do Alice. - Nie powiedziałeś jej, że chcesz zabić Jokera? - dodał. Ta podejrzliwie spoglądała na rozmówcę stale niepewna i coraz bardziej zdezorientowana. - Pewnie jej powiedziałeś, to dobrze. Niech wie, na co się pisze. Wie też dlaczego chcesz go zabić? - zapytał, wnet, jak oparzona, wyprostowała się momentalnie i spojrzała na bruneta
- Nie musi, ma po prostu robić to co jej każę - odparł oschle. Złotooki spojrzał na niego zdziwiony, robiąc wielkie oczy, a po chwili wybuchnął śmiechem. - To takie śmieszne? - burknął zirytowany
- Śmieszne? To strasznie smutne! - odparł dalej się śmiejąc. - I ona tobie ufa, a do mnie nie chce się odezwać? Boże, jakie przykre - dodał powoli się uspokajając. - Nawet nie chcesz jej podać swoich egoistycznych pobudek, dla których masz zamiar zabić Jokera?
- Egoistycznych? - mruknęła pod uchem sama do siebie całkowicie zmieszana
- Nie przeszkadza ci ślepe posłuszeństwo i bycie pionkiem? - zapytał nieco smutno, patrząc na nieznajomą. - Teraz już rozumiem, dlaczego mu pomagasz. Bo ty po prostu o niczym nie masz pojęcia. Nawet nie wiesz do czego on każe ci się przyczynić
- Wystarczy - wtrącił momentalnie szarooki przywołując kartę Jokera
- Co? Prawda boli? Czemu jej nie powiesz, dlaczego taki jest twój cel? - rzucił z podstępnym uśmiechem
- Nie udawaj głupszego niż jesteś...
- A jakie jest twoje zdanie? - przerwał nastolatkowi kierując wypowiedź z powrotem do niebieskookiej. - Nie chcesz tego wiedzieć?
- Nie wiem co ty kombinujesz, ale... - zaczął mówić
- Chcę - wtrąciła niespodziewanie. W jej głowie odbijały się echem wszystkie słowa. Sama wiedziała doskonale, że ciężko oddzielić prawdę od kłamstwa, dlatego też czuła, że im mniej wie, tym wcale dla niej nie jest lepiej. Nawet teraz, chociaż była pewna, że ufa Blaine'owi, po tych słowach nabrała wątpliwości do wszystkiego. Uznała to, za być może jedyną okazję do poznania przynajmniej części tajemnicy. - Chcę wiedzieć. - rzekła stanowczo, a brunet ze zdziwieniem i grymasem spojrzał na nią
- Więc jak, powiesz jej? - rzucił z powagą unosząc brew. - Może mimo tego, co usłyszy jeszcze będzie ci pomagać. - dodał krzyżując ręce. Alice niepewnie spojrzała rówieśnikowi w oczy błagalnym spojrzeniem. Ten przez chwilę patrzył na nią posępnie, ale po chwili odwrócił wzrok
- Nie - odparł, a zawiedziona i nieco zdenerwowana nastolatka poczuła jakby uleciała z niej energia
- Dlaczego nie? - zapytała cicho i markotnie
- Nie mogę i tyle. Nie pytaj o to - rzekł oschle i stanowczo
- No ładnie - skomentował niespodziewanie. - Wybaczcie, że wam przerwę, ale na mnie już czas. - oznajmił rozglądając się po otoczeniu. - Jeszcze się spotkamy - dodał radośnie
- Jesteś jak wrzód na dupie, wiesz? - warknął
- Ale ty się lubisz droczyć - zaśmiał się chłopak, po czym pomachał dwójce nastolatków i w mgnieniu oka zniknął. Alice natomiast miała wrażenie, że niedługo się obudzi.
- Dlaczego nie możesz mi tego powiedzieć? - chciała szybko się dowiedzieć czegokolwiek nim opuści Wymiar Snów
- Powiedziałem, żebyś o to nie pytała - warknął zirytowany
- Mam ci pomagać, tak? Więc powinnam wiedzieć
- Nie musisz. Po prostu rób to co ci każę, taka jest nasza umowa, prawda? - odparł momentalnie i uniósł kartę Jokera. - I nie wracajmy do tego. - dodał przenosząc się w inne miejsce, zostawiając dziewczynę samą. Już jednak po chwili otoczenie zaczęło się zmieniać z bieli w czerń.
Alice otworzyła oczy i ujrzała swój pokój. Przekręciła się z boku na plecy. Leżąc brzuchem do góry i ze wzrokiem wbitym w sufit, słuchała jak dzwoni jej telefon. Dopiero za drugim razem niechętnie sięgnęła po niego. Przyłożyła komórkę do ucha milcząc
- Alice, dziś też nie idę do szkoły więc... - zaczęła mówić Grace
- Znowu przez Ryana? - przerwała jej szybko
- Nie, nie, nie! Po prostu jest coś, czym muszę się zająć
- Coś? - powtórzyła pytająco
- Powiem ci później. Tak czy inaczej, nie idę, więc nie czekaj na mnie, ok?
- Czy wszyscy muszą mi albo coś mówić dopiero później, albo w ogóle nie mówić? - burknęła zirytowana cicho do siebie
- Słucham? - odezwała się brunetka, nie słysząc monologu blondynki
- Nie ważne. - westchnęła. - Więc mam na ciebie nie czekać, tak?
- Tak - odparła radośnie. - W takim razie zobaczymy się jutro, pa! - dodała po czym rozłączyła się, a nastolatka odłożyła komórkę na stolik obok łóżka. Ziewnęła, przeciągnęła się i szybko zerknęła na godzinę. Dziś znów drużyna, reprezentująca szkołę, do której uczęszcza, grała mecz jako trzecia, a więc do południa miała wolny czas. Jednak miała wrażenie, że ten czas zleci jej na zamartwianiu się i myśleniu o wszystkim, co usłyszała od nieznajomego łowcy. Sama nie wiedziała co ma myśleć. Wyzbyła się już tylu niepewności, a teraz nagle nabrała kolejnych. Do tego czuła, że nie będzie w stanie ich samej wyjaśnić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine