poniedziałek, 13 marca 2017

Sen sto szesnasty - Wódz

Oboje stali już przed drzwiami, jakie prowadziły do snu Douglasa Abela. Przyglądali się czarnej jak smoła klamce, czytali po kilka razy imię przedstawione na tabliczce, ale wciąż nie potrafili zdobyć się na przekroczenie progu tego przejścia. Nie wiedzieli, co ich czeka po drugiej stronie. Mieli jedynie świadomość, że będzie to upiór skażonej perły odznaczający się ogromną siłą. Łowców nie była w stanie żadna myśl ani uspokoić, ani pocieszyć. Zdawali sobie sprawę, że od tego starcia będzie wiele zależeć, ale mogą również wszystko stracić - mogą stracić życie.
Po nastolatce było doskonale widać, jak bardzo pożerana jest przez strach. Cała się trzęsła, dygotała wbijając lękliwe spojrzenie w tak ciemną klamkę, jakiej zwykle się w ogóle nie widuje. Doszła do wniosku, iż tak mroczne klamki widziała jedynie w przypadku koszmaru pełni. Ta myśl doprowadzała ją do wewnętrznego napadu paniki. Chociaż stała cicho naprzeciw przejścia, w jej głowie panowała istna nawałnica myśli, jakie przeskakiwały z jednego scenariusza do drugiego, a każdy był pisany przez najbardziej sceptyczną część jej umysłu. Wszystkie wizje zatrważające krew w żyłach, wszystkie nieszczęśliwe. Pomimo usilnych starań i wielkich chęci nie potrafiła zdobyć się na pozytywne myślenie, tak samo jak nie mogła się wewnętrznie uspokoić. Powtarzała sobie do znudzenia, że wbrew wszystkiemu muszą zdobyć skażoną perłę, musi im się to udać. Chociaż wmawiała sobie, że odniosą sukces, to z jakiegoś powodu te słowa bledły przy tych nieszczęśliwych wyobrażeniach, jak tak naprawdę może się to wszystko skończyć. Tak więc wszelkie próby, mające na celu przegnać ten nieznośny stan, kończyły się porażką, a wątpliwości wracały ze zdwojoną siłą.
Chociaż brunet wydawał się niewzruszony, stał spokojnie i nie okazywał po sobie najmniejszego przejęcia, to i on czuł pewne obawy. Być może nie był w tak tragicznym stanie, jak jego towarzyszka, a jednak w pewnym sensie czuł lęk, nawet nie o samego siebie, lecz o nią. Nie mógł być pewien, jak potoczy się walka, jednak zdawał sobie sprawię, iż upiór na takim poziomie będzie stanowić ogromne wyzwanie. Jeśli ma mu podołać, będzie musiał się całkowicie skupić na walce, a nie był pewien, czy Alice sobie poradzi, jeśli pozostawi ją samą sobie.
Czuł pewną presję, bo jeśli zawiedzie, to nikt nie powstrzyma Jokera i nadejdzie apokalipsa. Czuł, że z jego winy wszystko może pójść źle. Jednak mimo to chwycił za czarną klamkę i otworzył przejście. Otworzyło się bezdźwięcznie, nie naruszając nawet w najmniejszym stopniu ciszy, jaka ich od początku otulała.
Milczenie towarzyszyło dwójce nastolatków niczym wierny kompan. Od momentu obudzenia się wisiało nad nimi i czuwało. Żadne z nich nie odezwało się słowem, zupełnie jakby nie potrafiło go z siebie wydobyć. W jego towarzystwie zawędrowali aż tutaj, gdzie dopiero dało się poczuć, jak realne jest zagrożenie, z którym muszą się zmierzyć.
- Idziemy? - zapytał spokojnie, jako pierwszy przedzierając się przez płachtę bezgłosu. Jako pierwszy i jako jedyny, gdyż rówieśniczka jedynie pokiwała głową, bo pomimo chęci nie była w stanie wykrztusić z siebie choćby słowa. Ugrzęzły jej w gardle wraz z gulą paniki, jakiej nie potrafiła przełknąć.
Brunet spoglądał na nią kątem oka. Dostrzegał doskonale strach malujący się w jej oczach, jednak nie miał szansy, by spotkać się z nią spojrzeniem. Od momentu przybycia, Alice miała wzrok utkwiony nisko w nogach. Opuszczony, jakby usilnie starała się nim uniknąć wzroku rówieśnika. Ten nie wiedział ile w tym prawdy, a ile to tylko jego błędne przypuszczenia, jednak nie potrafił oprzeć się wrażeniu, iż blondynka specjalnie odmawia zetknięciu się szarości z błękitem. Tak samo nie wiedział, jak ma to wytłumaczyć, aż dotarły do niego wspomnienia z wczorajszego polowania, gdy odprowadzała go wystraszonym spojrzeniem, kiedy szedł odebrać życie trójce drapieżców.
- Alice - wypowiedział niespodziewanie jej imię, wyrywając ją na krótką chwilę z zamyślenia, z umysłu, jaki ją porywał topiąc w strachu i wątpliwościach. W oczach bruneta jednak wydawało się, iż jedyne co wskórał, to jej nagłe wzdrygnięcie się. Nie nakłonił ją tym, by spojrzała na niego. Nie uniosła wzroku, nie odezwała się słowem, a on nie wiedział, czy ma to związek z wczorajszymi wydarzeniami, czy jedynie ze strachem przed tym, co ich za chwilę czeka. - To nie najlepszy moment, ale może powinniśmy pomówić o wczorajszym? - zwrócił się do niej niepewnie, bo jeśli było to powodem niepokoju, to wolał go od razu zażegnać, by w czasie walki z upiorem nic dziewczynę nie rozpraszało. Z drugiej strony sam też chciał już mieć to za sobą.
- Masz rację - odpowiedziała dopiero po chwili. - To nie jest najlepszy moment - dokończyła z markotnym wyrazem twarzy i pozwoliła, by milczenie na powrót im towarzyszyło. Nastolatek spojrzał na nią z wątpliwościami. Wreszcie ułożył rękę na jej ramieniu i obrócił ją nieznacznie w swoim kierunku. W pierwszej chwili w zaskoczeniu poderwała do niego wzrok, którym jednak szybko uciekła. Zdążył uchwycić jej szklane oczy przepełnione lękiem. Nachylił się nieco, by móc się z nią zmierzyć wzrokiem, nawet jeśli nie chciała go swoim obdarować.
- Póki nie weszliśmy to mamy chwilę - oznajmił jakby nakłaniając ją do rozmowy, lecz szybko pokręciła przecząco głową. Dał za wygraną, stanął z powrotem wyprostowany. - Ok - rzucił jeszcze, dość krótko i beznamiętnie. Wtem nastolatka nieśmiało wbiła w niego wzrok, choć w głowie wciąż uciszała kołatające ją myśli. Sprawiła wrażenie, jakby chciała coś powiedzieć, a jednak gdy tylko otworzyła usta, nie uleciało z nich żadne słowo. Speszona opuściła raz jeszcze spojrzenie i zamknęła buzię pozwalając, by milczenie wciąż im towarzyszyło.
Chciała powiedzieć, że wszystko z nią w porządku, ale byłoby to kłamstwem. Cisnęło jej się na usta, że potwornie się boi, ale nie chciała tego mówić. Pragnęła wyznać chłopakowi, że się bardzo martwi, ale te słowa nie potrafiły przejść jej przez usta. Więc była cicho, bo choć chciała, a zarazem nie chciała powiedzieć tyle rzeczy, to tak czy inaczej po prostu nie potrafiła. Nie miała odwagi, nie miała siły, pomimo iż tak bardzo marzyła, by stać się i odważną, i silną. Może i William dostrzegł w niej te cechy, jednak ona u siebie ich nie widziała.
Chłopak zjechał ręką z jej ramienia, sunąc nią niżej, aż wreszcie uchwycił w nią jej dłoń. Wtem poderwała do niego wzrok, jakby wybudzona, a jej serce na chwilę załomotało wreszcie nie z przerażenia, a z zupełnie innego powodu.
- W takim razie chodźmy - oznajmił już stawiając krok w kierunku snu.
- Blaine... - odezwała się pospiesznie, nim ten zdążył postawić kolejny, jednak od razu szybko urwała. Zatrzymał się i spojrzał na nią pytając. Poczuł jak mocniej ściska jego dłoń.
- Tak? - zapytał spokojnie, wręcz w jej mniemaniu krzepiąco. Poczuła jak przebiega ją dreszcz, a przy tym czuła bezustannie ukłucia lęku, który w chwili, gdy nastolatek ruszył przed siebie, wezbrał niemożliwe na sile. Zapewne gdyby nie fakt, iż czuła się, jakby jej mięśnie skamieniały zamieniając ją w posąg, to nogi wbrew jej woli zmusiłyby ją do ucieczki z tego miejsca. Tymczasem stała, niemal sparaliżowana, naprzeciw rówieśnika czekającego, aż dokończy myśl. Zawahała się, ale ostatecznie zatopiła wzrok w szarej barwie jego oczu, znajdując w nich niewielkie źródło ukojenia.
- Uważaj na siebie - wykrztusiła wreszcie z troską w głosie, na co ten wbił w nią zmieszane spojrzenie. Już po chwili jednak uśmiechnął się do niej lekko w odpowiedzi.
- Będę - odparł, choć wiedział, że tak naprawdę bardziej będzie uważać na nią, niż na samego siebie, co z kolei jedynie wszystko utrudniało. Mimo to przez fakt, iż Fioletowy dał swoją kartę właśnie jej, to nie było już możliwości, by odsunąć ją od tego wszystkiego. Za każdym razem, gdy zdawał sobie z tego sprawę i z faktu, iż tak naprawdę to on ją w to wszystko wciągnął, czuł silne ukłucie, lecz tak czy inaczej już nic nie mogło tego zmienić.
Nagle wyraz twarzy chłopaka uległ zmianie. Uśmiech zniknął, a w spojrzeniu zaczął się tlić smutek. Dziewczyna z zastanowieniem zaobserwowała jak markotnieje, wnet ponownie się do niej uchylił, by zmierzyć się z nią wzrokiem. Przemówił z pełną powagą, na skutek czego zrozumiała, jak istotne jest, by zastosowała się do jego słów.
- Posłuchaj, jak tylko tam wejdziemy, na pewno teren się zmieni. Upiory na tym poziomie mają wystarczająco mocy, by samemu wykreować sen, więc mogą stworzyć go na własne potrzeby
- Będzie się w nim ukrywać jak upiory, z którymi do tej pory walczyliśmy? - zapytała nieśmiało
- Nie wiem, co nas czeka, ale nie jest to wykluczone. Tak naprawdę skoro może sam wszystko kontrolować, to będzie też w stanie bez problemu się ukryć - oznajmił, a jego słowa wcale nie dodawały otuchy blondynce, która słysząc to przełknęła ślinę wraz z gulą paniki. - Właśnie dlatego nie puszczaj mojej ręki i nie oddalaj się nawet na krok, żebyśmy nie zostali rozdzieleni
- Wiem, w porządku - odparła na słowa, które słyszała już kilka razy w momencie, gdy miała wkroczyć do tego typu koszmaru wraz z brunetem.
- Pierwsze co zrobimy, to zbadamy teren - oznajmił stanowczo. - Więc nie wychylaj się i rób dokładnie to, co powiem. Dopiero gdy się tam znajdziemy będę mógł ustalić, jak mamy postępować, więc do tego czasu po prostu staraj się pozostać niezauważoną.
- Ok - odpowiedziała krótko, czując jak strach, który dopiero co udało jej się odrobinę okiełznać, teraz na powrót przejmował nad nią kontrolę. Zerknęła kątem oka na czarną klamkę czując, jak włos jeży jej się na głowie, a serce uderza coraz mocniej i szybciej.
- Hej - przywołał raz jeszcze do siebie jej wzrok. Spojrzała na niego drżącymi, przeszklonymi oczami. - Będzie dobrze
- Będzie dobrze - powtórzyła nie mogąc zdobyć się na nic więcej. Wreszcie otworzył drzwi, wtem blondynka poczuła się jakby zapuściła korzenie i nie mogła zrobić kroku. Liczyła, że chłopak pociągnie ją siłą za sobą, bo nie była pewna czy wymusi na sobie przekroczenie progu. Przez te kilka dni towarzyszyła jej ta świadomość, że przyjdzie im zmierzyć się z tak potężnym przeciwnikiem, a jednak dopiero teraz, gdy stała naprzeciwko snu niejakiego Douglasa, zdawało się to do niej faktycznie dotrzeć. Przedtem było to jedynie odległym planem, a teraz stało się brutalną rzeczywistością, z którą zmuszeni byli się zmierzyć. Wreszcie przekroczyli przejście i znaleźli się we śnie, gdzie czaić miał się skażony mrokiem upiór.
Drzwi zamknęły się za nastolatkami, pozostawiając ich w bezkresnej jasnej przestrzeni, jaka niemal od razu zaczęła bić jasnym blaskiem. Niby znikąd dobywało się tak mocne lśnienie, że zmuszało do zamknięcia oczu, zupełnie jakby miało się patrzeć na słońce.
Łowcy stanęli w tym jasnym świetle ujmującym absolutnie wszystko dookoła. Ogarniało ich i oślepiało, aż opuścili powieki. Oboje ścisnęli mocniej swoje dłonie ulegając wrażeniu, jakoby tracili czucie. Wydawało im się, że ręka towarzysza umknęła z uścisku, podczas gdy wciąż się w nim znajdowała. Złudne wrażenie, jednak tak realne, że wystraszona blondynka stanęła w przestrachu bliżej bruneta i złapała go jeszcze drugą ręką, choć niewiele to zmieniło.
Wreszcie blask zniknął, pozostawiając nastolatków w zupełnie innym otoczeniu, niż to, w jakim znaleźli się na początku. Biel została doszczętnie zażegnana na rzecz ciepłych barw, jakie zmieniały całkowicie znany im wygląd nieba.
Daremnym wysiłkiem było doszukiwać się na tym firmamencie jakiejkolwiek gwiazdy. Nie było ich, nie było słońca i nie było naturalnego satelity. Na tym sklepieniu niebieskim nie istniał błękit, tylko ciepłe kolory - przelewające się barwy ognia dające złudne wrażenie, jakoby ten nieboskłon należał do piekieł. Opływały go jedynie jasne, żółtawe obłoki imitujące chmury, jakie nachodząc na ten surrealistyczny obszar uzupełniały płomienne barwy tej strefy. Właśnie w nich tonęły w pewnym stopniu szczyty najwyższych wzniesień widzianych z oddali. Te kamienne wzgórza zdawały się otaczać ogromny teren, na którym znaleźli się łowcy, ale ich gładkie wierzchołki nikły w puchu unoszącym się na obszarze piekielnego nieboskłonu.
Alice zapatrywała się w tą strefę zadzierając ku górze nosa z pewnym zafascynowaniem i minęła chwila, nim udało jej się oderwać wzrok i posłać go niżej na okolicę praktycznie pozbawioną flory. Próżno było szukać choćby kępki trawy na tym terenie zdominowanym całkowicie przez suchą, nieporośniętą nawet w najmniejszym stopniu, twardą glebę, na której były dość chaotycznie rozmieszczone skały najróżniejszej wielkości. Jedynym, co można było uznać za roślinność, były wysokie na kilkadziesiąt metrów suche pnie drzew pozbawione w zupełności liści, choć mogłoby się mieć wątpliwości co do tego, czy taką nazwą określić te drewniane iglice. Tak naprawdę ciężko było powiedzieć, by posiadały chociażby gałęzie, ponieważ wyrastające z nich konary przypominały raczej wystające, duże, ostre kolce, a na niektórych były nawet nadziane ludzkie ciała.
Dziewczyna z przerażeniem dostrzegła wiszące bezwładnie trupy, jednak od razu odwróciła wzrok nie chcąc się im przyglądać. Wtem dotarł do niej głos rówieśnika, jaki z ogromną podejrzliwością mierzył wszystko wzrokiem
- Coś jest nie tak - powiedział nerwowo się rozglądając, na co blondynka wbiła w niego pytające spojrzenie.
- Co? - zapytała zmieszana jednak nim otrzymała odpowiedź dotarł do nich czyjś głos. Niosące się słowa w nieznanym języku miały swe źródło niedaleko nich, więc jak na znak brunet pociągnął za sobą nastolatkę pośpiesznie się oddalając. Zmierzali do ogromnego głazu z nadzieją, że zdążą się za nim skryć, jednak dźwięk był coraz wyraźniejszy i głośniejszy. Byli już niedaleko schronienia, lecz Blaine wykrywał energię nieznanej postaci coraz bliżej, jakby wędrowała krok w krok za nimi. Przyspieszył, choć jego towarzyszka ledwie za nim nadążała. Głos postaci stale się unosił głosząc niezrozumiałe słowa, ale doszły do tego cichsze jęki.
Wreszcie nastolatkowie skryli się za głazem, do którego chłopak przylgnął dłońmi. Wychylił się nieznacznie, by rzucić krótkie spojrzenie na zaistniałą sytuację, jednak od razu schował się z powrotem wyczuwając, że zbliżające się postacie są już zbyt blisko, by pozwolić sobie na jakąkolwiek obserwacje, a co ważniejsze, szli w ich stronę.
Blondynka starała się jak najszybciej zapanować nad oddechem, by nie wywołać większego hałasu. Jedynym dźwiękiem był niosący się głos nieznanej postaci, jednak nagle ucichł. Wtem cały obszar zalała grobowa cisza. Zatopieni w milczeniu słyszeli już tylko cichy dźwięk stawianych kroków, oraz bicie własnych serc.
- Idą tu - oznajmił szeptem rówieśniczce. Chwycił ponownie jej rękę i pociągnął za sobą do tyłu, do drugiego końca głazu. Choć wcześniej słyszany przez nich głos teraz zniknął, to dało się usłyszeć stłumione jęki wraz ze stawianymi krokami. Tupot wielu stóp wędrujących dość powoli był coraz lepiej słyszany. Ktoś się zbliżał, kilka istot. Podchodziły do skały, za którą chowali się nastolatkowie. Brunet zdawał sobie sprawę z ich obecności po samym wykrywaniu energii. Czuł jak przystępują z nogi na nogę, aż idąca na przodzie postać zwolniła nieco krok, będąc już tuż przy skale.
Serce Alice zaczęło bić coraz mocniej. Miała nadzieję, że to tylko mylne wrażenie, jakoby uderzało tak głośno i potężnie, że mogłoby obudzić trupa, bo ona słyszała je doskonale. Czuła trwogę płynącą w jej żyłach i paraliżującą całe jej ciało. W chwili, gdy zdała sobie sprawę, że wróg właśnie znajduje się niemalże przy nich, całkowicie zamarła. Blaine wykrywał wrogą energię. Upiór wreszcie stanął przy ogromnym kamieniu i się zatrzymał, a pozostali zaraz za nim. Rozejrzał się, jakby wiedział, że w pobliżu czai się nieprzyjaciel. Zupełnie jakby doskonale zdawał sobie sprawę z obecności dwójki łowców. Nie był tylko pewien, gdzie podążyli, tymczasem kucali skryci zaraz obok.
Postać postawiła kolejny krok do przodu, wciąż się rozglądając. Blaine pociągnął za sobą towarzyszkę, która gdyby nie jego ingerencja, to zapewne pozostałaby w miejscu sparaliżowana strachem. Została zmuszona ruszyć za nim, podążając wzdłuż skały, by obejść ją w taki sposób, żeby zniknąć raz jeszcze z pola widzenia wroga. Jednak ten wysuwał się naprzód, wysuwał się za głaz, za którym przebywali. Zrobił kolejny krok, później jeszcze jeden, a następny miał sprawić, by znalazł się za skałką, skąd już bez problemu mógłby dostrzec nastolatków.
Sekundy dzieliły ich od wykrycia, a głaz był naprawdę dużych rozmiarów. Walczyli z czasem, jednak nagłe zerwanie się do biegu wywołałoby zbyt duży hałas. Zmuszeni byli przestępować cicho z nogi na nogę mając nadzieję, że zdążą. Brunet jednak szybko zdał sobie sprawię, że raczej nie mają już na to szans. Upiór ruszał już naprzód, wysuwał się za skałkę, wtem jednak niespodziewanie jęk się nasilił. Jęk jednej z postaci, jaka podążała za upiorem.
Jęknięcie przepełnione bólem rozniosło się głośno i przykuło całkowicie uwagę wroga. Postać obróciła się gwałtownie w kierunku osoby, która wywołała hałas. Dała znak kolejnemu potworowi, który na rozkaz wymierzył cios. Ofiara z przerażeniem zawyła, aż nagle krzyk się urwał. Dla nastolatków powód tego był oczywisty, jednak w tamtej chwili liczyło się dla nich to, iż dzięki tej sytuacji zdążyli obejść głaz.
Upiór raz jeszcze rzucił krótkie spojrzenie na otoczenie, jednak szybko kontynuował wędrówkę. Ruszył dalej, a łowcy odetchnęli z pewną ulga. Mimo to, gdy Alice spojrzała porozumiewawczo na bruneta, ten przyłożył palec do ust sygnalizując jej, by jeszcze pozostała cicho. Sam natomiast zbliżył się do krańca głazu, by podejrzeć oddalające się postacie.
Istoty niewiele odstawały wyglądem od zwykłych ludzi. Męskie, umięśnione sylwetki z czego dwie postacie idące na szarym końcu dzierżyły w rękach włócznię. Niewolnicy, idący przed nimi wędrowali z opuszczonymi nisko zakrytymi głowami cicho pojękując. Na samym przodzie był wódz plemienny, który zaczął ponownie głosić słowa w nieznanym łowcom języku. Jedynym, czym się wyróżniał to ozdobne nakryciem głowy, dzięki któremu brunet dostrzegł go bez większych problemów. Wciąż uważnie się rozglądał, jakby szukając nieprzyjaciół wzrokiem.
Blondynka zbliżyła się do rówieśnika samej też chcąc podejrzeć wrogów. Spojrzała na niego jakby błagalnie, bez słów chłopak zrozumiał jej prośbę, więc odsunął się nieznacznie do tyłu, ustępując miejsca towarzyszce. Przylgnęła dłońmi do głazu i niezwykle ostrożnie wysunęła się nieznacznie za niego. Wyjrzała lękliwie i uważnie przyjrzała się oddalającym postaciom - niewolnikom pośpieszanych ostrymi włóczniami, oraz ich oprawcom. Wychyliła się nieco wyżej, by dostrzec w większym stopniu dowódcę plemiennego, podczas gdy brunet kucał obok niej rozmyślając nad następnym posunięciem.
W pewnej chwili łowca usłyszał krótki, cichy dźwięk dochodzący z góry, jednak dotarł on tylko do jego uszu. Momentalnie poderwał wyżej wzrok szukając jego źródła. Nie od razu zrozumiał, skąd się wziął, jednak w chwili, gdy to pojął, ciało nabite na kolec pnia już spadało na dół.
Trup runął blisko głazu z towarzyszącym temu hałasem, strasząc nastolatkę na tyle, że byłaby krzyknęła wniebogłosy, gdyby Blaine w porę nie zakrył jej buzi dłonią i czym prędzej nie wciągnął z powrotem za głaz. Dobyła z siebie jedynie stłumiony i cichy pisk.
Upiór momentalnie zamilkł i gwałtownie się odwrócił. Dziewczyna w porę została wciągnięta przez rówieśnika za skałę, jednak nie byli pewni, czy to wystarczyło. Żywili nadzieję, że dźwięk nie dotarł do wroga, jednak istniała szansa, że zostali przez niego wykryci. Wódz stał w miejscu przyglądając się z ogromną uwagą miejscu, na którego obszarze spadło ciało. Spoglądał za nie z podejrzliwością. Wypatrywał najmniejszego ruchu, podczas gdy chłopak wykrywał jego energię wyczekując, aż sam wykona jakiś ruchu. Minęła chwila, jednak nic nie uległo zmianie. Blaine wciąż trzymał przy sobie towarzyszkę przysłaniając jej usta dłonią, a upiór wypatrywał najmniejszych zmian w otoczeniu.
Łowcy z niecierpliwością czekali na posunięcie wroga czując coraz większe obawy. Zapanowała grobowa cisza, jednak tym razem nawet kroki się przez nią nie przebijały. Wszyscy stali w miejscu, jakby zatrzymał ich czas. W końcu jednak wódz plemienny przemówił do swych pobratymców w zrozumiałym tylko dla nich języku. Oboje zgodnie odpowiedzieli głośnym okrzykiem, uderzając dwa razy końcem swych włóczni o podłoże. Wskazał na jednego z nich, po czym wznowił swą wędrówkę. Wszyscy, poza wyznaczonym wojownikiem, ruszyli za upiorem. Ten stał przez krótką chwilę w miejscu, po czym zaczął powoli wędrować po okolicy, uważnie się rozglądając.
Brunet wyczuł jak wrogowie się oddalają, zostawiając jednego z nich na zwiady. W czasie gdy wojownik powoli przeszukiwał okolicę, chłopak uwolnił nastolatkę, która momentalnie obróciła się przodem do niego nie wiedząc, co się dzieje. Nie odezwała się słowem, wpatrywała się w skupionego towarzysza, który dopiero po chwili się do niej zwrócił.
- Dobra, oddalił się - rzucił cicho, niemal konspiracyjnym szeptem. - Tamci odeszli, ale jeden przeszukuje okolicę - wyjaśnił krótko
- Powiedziałeś, że: "Coś jest nie tak" - przypomniała wbijając w niego wnikliwe spojrzenie
- Ten sen nas nie przyjął - odparł momentalnie. - Nie dał nawet możliwości wtopienia się w otoczenie - oznajmił zerkając na swój strój, który był taki, jak zawsze
- Często tak się zdarza? - zwróciła się do niego niepewnie i nieco lękliwie. W odpowiedzi spojrzał na nią dość ponuro.
- Nigdy
- Nigdy? - wytrzeszczyła oczy, poczuła jak strach niemożliwie zyskuje na sile.
- Nigdy z takimi upiorami się nie walczy - oznajmił stanowczo. - Pociągają w takim miejscu za sznurki, całkowicie nad nim panują - mówił, a dziewczyna miała wrażenie, że robi jej się słabo.
- Więc wtopienie się w otoczenie odpada, a ukrywanie się? - zapytała z nutką nadziei, że być może sytuacja jednak nie jest tak dramatyczna, jak wydawała się być. Brunet sprawił, że ta nadzieja od razu prysła.
- Ukrywanie się też. Ten upiór już wie, że tu jesteśmy - oznajmił z pełną powagą. Narastająca gula paniki była w tej chwili nie do przełknięcia. Dziewczyna zamarła w trwodze. Czuła się jak zwierzyna zagoniona w pułapkę. Dłonie zaczynały jej potnieć, a po całym jej ciele przebiegł dreszcz.
- Co teraz? - rzuciła zdając się na towarzysza choć całą sobą chciała po prostu opuścić ten koszmar.
- Muszę zdobyć skażoną perłę - odparł jedynie, na co ta westchnęła. Łowca wstał i rzucił krótkie spojrzenie na okolicę, dziewczyna poszła za jego śladem również się podnosząc. Oboje ruszyli przed siebie do momentu, aż Blaine się zatrzymał i kucnął na ziemi splamionej krwią jednego z niewolników. - Może ten upiór jeszcze nie odszedł tak daleko - rzekł choć niebieskooka uległa wrażeniu, że było to stwierdzenie powiedziane przez niego do samego siebie, aniżeli do niej. Wstał i ruszył za śladami krwi, starając się przy tym wykryć energię wroga.
- Mówisz o tym, który ich prowadził? - upewniała się idąc za nim. Przytaknął w odpowiedzi, wciąż kierując się na przód.
Przeszli pewien odcinek drogi dość żwawym krokiem. Mijali całą masę kolczastych iglic z nabitymi na nich ciałami, jakby dawniej istniał tu las, który teraz przybrał mroczną formę. Dookoła pełno było głazów, mniejszych i większych skał i cała masa gruzu. Podążając przed siebie minęli ruiny jakiejś świątyni, często też resztki budowli położone dość daleko od siebie, jakby zostały rozrzucone. Wędrowali tak przez pewien czas, aż wreszcie Blaine wykrył wroga, i to dość blisko. Momentalnie zatrzymał rówieśniczkę i ukradkiem podążyli za skałę.
- Jest niedaleko - oznajmił cicho dziewczynie
- Nie wykryje nas, jeśli będziemy zbyt blisko? - zapytała w obawie przez zaistnieniem takiej sytuacji
- Chyba nie - odparł dość beznamiętnie
- Chyba? - spojrzała na rówieśnika z niedowierzaniem. - Mówiłeś, że ukrywanie się nic nie da bo wie, że tu jesteśmy - spostrzegła
- On wie tylko tyle, że jesteśmy w tym śnie, ale nie wie gdzie dokładnie. Inaczej dawno by nas znalazł - oznajmił wyglądając za upiorem. Ostatecznie wrócił wzrokiem do towarzyszki. - Właściwie to nie jestem pewien jak bardzo jest silny. Ci niewolnicy są tak blisko niego, że trochę utrudniają skupienie się na jego energii
- Sądząc po klamce to bardzo - burknęła, na co brunet spojrzał na nią z zastanowieniem, sprawiając wrażenie zaskoczonego tym stwierdzeniem
- On? - odparł jakby zdziwiony
- A nie? - teraz to ona była dość zdumiona reakcją rówieśnika
- Ten upiór jest silny, ale nie aż tak - odparł bez chwili zastanowienia. - To tylko sługa skażonego upiora - wyjaśnił wprawiając dziewczynę w lekkie zakłopotanie.
- Więc... to nie on jest naszym prawdziwym przeciwnikiem?
- Nie, ale nas do niego zaprowadzi - odparł, a zaraz po tym wyczuł, że wspominany wódz już zwiększył dzielący ich dystans. - Na wszelki wypadek zachowamy pewną odległość od niego. Będziemy za nim iść, aż uda mi się w większym stopniu wykryć skażonego upiora, bo póki co potrafię jedynie określić, w którym kierunku powinniśmy mniej więcej zmierzać.
- Niech będzie - odparła bez większego przekonania i już mieli ruszyć, kiedy nagle Blaine się gwałtownie zatrzymał
- Czekaj - rzucił i zaczął z dużą uwagą spoglądać na okolicę. Ugiął się lekko na nogach. Alice widząc to już domyślała się, że lada moment przyjdzie im stoczyć walkę i nie myliła się. - Wykrył nas
- Wódz?
- Nie - nie zdążył powiedzieć nic więcej, jedynie odepchnął nieznacznie towarzyszkę i samemu odskoczył, wtem w miejsce, gdzie stali uderzyła rzucona ludzka czaszka, która niemal natychmiast eksplodowała jak granat.
Nastolatkowie byli zbyt blisko pocisku. Wybuch odrzucił ich na pewną odległość, ale zaraz po nim miał nadejść kolejny. Blaine mimo otrzymania ciosu niemal natychmiast zerwał się na równe nogi i nim następny pocisk w postaci ludzkiej czaszki nadleciał, zdążył odbiec. Ruszył szybko do towarzyszki, która wręcz odruchowo wprawiła wiatr w taki ruch, by zamortyzował choć trochę jej upadek.
- Co to było!? - warknęła podnosząc się czym prędzej z ziemi
- Upiór - odparł krótko widząc już zbliżającą się postać. Z pozoru sylwetką podobna do pozostałych, jednak całe jej ciało w znaczącym stopniu pokrywały niezwykle nabrzmiałe żyły. Na ramionach było okrycie ze zwierzęcego futra, wokół szyi lewitowały ludzkie czaszki niby jako naszyjnik. Upiór był pozbawiony twarzy, jednak posiadał głowę pokrytą nabrzmiałymi żyłami w równie wielkim stopniu, co jego pozostała część ciała. Wyjątek stanowił brzuch, na którym wiązania stworzyły okrąg, w którego środku była cienka, przezroczysta błona, za którą przelewała się krew.
Stwór zaatakował ponownie. Szybkim ruchem wyciągnął rękę w stronę nastolatków, wtem czaszka, wcześniej zdobiąca szyję, ruszyła we wskazane miejsce niczym wystrzelona z procy. Łowcy przywołali bronie, brunet pobiegł w stronę nadlatującego pocisku i przeciął go na pół, nim zdążył dotrzeć do celu. Mimo to brunet nie zatrzymał się, tylko pomknął dalej przed siebie, prosto na upiora. Jednak ledwie do niego dotarł, a poczuł jak traci siły. Wróg roztaczał wokół siebie aurę sprawiającą, że przeciwnik stopniowo słabł. Wykorzystał okazję, natychmiast wysunął rękę, by pochwycić Blaine'a, który mimo jego złowrogiej aury miał jeszcze wystarczająco siły, by uniknąć tego ruchu, choć niewiele brakowało, by został schwytany. Pośpiesznie się uchylił po czym sprawił, że wokół niego buchnął ogień. Upiór niemal natychmiast złączył płasko dłonie i momentalnie otoczyła go ochronna bariera. Nastolatek odskoczył od przeciwnika chcąc czym prędzej umknąć z pola rażenia wrogiej aury. Cofnął się do towarzyszki pod sam koniec stąpając już nieco chwiejnym krokiem.
- Będzie z nim problem - oznajmił dziewczynie. - Nie możemy się do niego zbytnio zbliżyć
- To nie jedyny problem - odparła spoglądając na nabite ciała martwych osób, które nagle zaczęły się poruszać. - Najwyraźniej potrafi ożywić zmarłych
- Świetnie - parsknął z irytacją uważnie przypatrując się przeciwnikowi, jednak nagle przeniósł wzrok w kierunku, jaki obrał wódz ze swymi niewolnikami. - Brakuje tylko, żeby ten hałas jeszcze tamtego wodza tutaj sprowadził - rzucił z małym zamyśleniem. - O ile już tu nie idą wezwani przez tego szamana - dodał.
- Atakuje - oznajmiła pośpiesznie Alice, gdy tylko dostrzegła, jak wróg posłał kolejną czaszkę, jednak nie została wystrzelona w ich kierunku. Uderzyła szybko w pień stojący tuż obok, wnet nastąpił wybuch. Iglica pękła i runęła na ziemię, nastolatkowie czym prędzej odskoczyli, unikając uderzenia, chociaż za ciosem upiora kryło się coś innego. Gdy drzewo padło, nabite na kolce trupy uwolniły się. Przywrócone do życia stanęły na nogach, by zgodnie z wolą swego pana rzucić się do ataku na łowców, którzy mimo to zdawali sobie sprawę z tego, że to dopiero początek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine