piątek, 25 listopada 2016

Sen sto czwarty - Koncert

Zdecydowana większość myśli Alice pochłaniały rozważania odnośnie aktualnej sytuacji, w jakiej znalazła się wraz z brunetem. Chociaż minął prawie tydzień od rozmowy z Dae Shim'em, to nastolatka wciąż trawiła wszystkie te informacje, jakie z Blaine'em otrzymali. Liczyli na pomoc, lecz nie spodziewali się, iż to wszystko przybierze taki obrót. W jednej chwili odkryli więcej, niż mogli się tego spodziewać. Jakby większość zagubionych fragmentów układanki spoczywała właśnie we śnie mędrca, czekając na ich przybycie. Do tego dochodził wątek Selene, z którym dziewczyna nie potrafiła się wewnętrznie uporać, obawiając się starcia z nią i jej grupą. Tak wiele w tak krótkim czasie, aż dziewczyna uległa przez to wrażeniu, że wszystko przyspieszyło. Okazało się, że to jednak tylko chwilowe, gdyż w ciągu tych kilku dni na powrót cała sprawa wydawała się dłużyć, przez brak jakiegokolwiek odzewu ze strony pomocnika starca. Chociaż nastolatkowie wyczekiwali telefonu od Christophera, to jednak ten nie dawał żadnych oznak życia.
Nim Alice się zorientowała, nadszedł weekend. Mijało sobotnie popołudnie, kiedy jej telefon zaczął głośno hałasować sygnalizując przychodzące połączenie. Odebrała w międzyczasie zamykając drzwiczki mikrofalówki, w której uwięziła kupiony specjalnie na ten dzień popcorn.
- Hej Alice, tu James - powiedział na wstępie chłopak z typowym dla niego, życzliwym tonem. - Wytrzymałaś jakoś z Blaine'em ten cały wyjazd? - zapytał niby luźno, choć tak naprawdę męczył się z próbą zagajenia rozmowy.
- Jakoś - zaśmiała się
- W takim razie gratuluję i witamy w tym bardzo małym gronie ludzi, którzy wytrzymują z naszym kochanym przyjacielem - powiedział żartobliwie, aż usłyszał dość wyraźnie hałas. - Nie przeszkadzam ci? - zwrócił się do niej nagle
- Nie, czemu? - odparła zaskoczona tym pytaniem
- Bo słychać u ciebie dźwięki, jakbyś brała udział w jakiejś strzelaninie
- Nie, nie. To tylko popcorn - odparła pośpiesznie i wyszła z kuchni w ucieczce przed hałasem. - Wybacz, możesz już mówić
- Właściwie, to nie zajmę ci dużo czasu - oznajmił spokojnie, wnet w mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Blondynka zaczęła zmierzać w ich kierunku już przeczuwając, że za nimi będzie stać brunetka, z którą umówiła się na seans filmów.
- Szkoda - rzuciła w przyjacielskim geście, jednocześnie stopniowo zbliżając się do celu. Lekko przyspieszyła krok, by prędzej wpuścić przyjaciółkę do środka. Usłyszała jak rozmówca się zaśmiał
- Jest to pocieszenie, że jeszcze dzisiaj uda nam się pogadać - rzucił dość rozbawiony. - Dzwoniłem właśnie po to, żeby ci przypomnieć o dzisiejszym koncercie - rozwinął gdy dziewczyna otwierała drzwi. Na te wieści ją zamurowało. Zrobiła wielkie oczy zaczynając samą siebie pytać: "Jak ja mogłam o tym zapomnieć!?" równo w chwili, gdy Grace energicznie wyciągnęła tuż przed jej nos filmy.
- Horrory! - okrzyknęła radośnie na przywitanie, a przyjaciółka w popłochu ją uciszyła
- Mam nadzieję, że się nie rozmyśliłaś i przyjdziesz - odezwał się mniej pewnie przez tę chwilę ciszy, jaka została na niego zesłana przez szok rozmówczyni
- Oczywiście, że przyjdę - odparła starając się nie mówić nerwowo
- No to jestem spokojny - rzucił radośnie, a w tle było słychać, jak ktoś go woła. - Wyślę ci SMS'em adres i godzinę. Zaraz po występie możesz śmiało wejść do mnie za scenę. Jesteś moim VIPem - oznajmił wesoło, a wołanie się powtórzyło
- Co jest? - zapytała brunetka patrząc pytająco na rówieśniczkę, która tylko machnęła na nią ręką, by jeszcze przez moment milczała. Grace przewróciła oczami, aż po chwili umiejscowiła je gdzieś za rówieśniczką i błyskawicznie czmychnęła w tamtym kierunku, podążając w głąb domu.
- Już nie mogę się doczekać - powiedziała z lekkim zakłopotaniem, powoli kierując się w stronę brunetki, która już zdążyła jej zniknąć z pola widzenia za najbliższym zakrętem
- W takim razie, do zobaczenia
- Do zobaczenia - odpowiedziała tym samym, po czym rozłączyła się nie mogąc uwierzyć, że naprawdę jej umysł wyparł informację o koncercie chłopaka. - Brawo, Alice. Tak trzymać - rzuciła do siebie sarkastycznie, pełna rezygnacji i westchnęła ciężko. - Grace, mamy problem - oznajmiła znajdując ją wzrokiem, lecz szybko urwała, gdy ujrzała jak brunetka kuca przy łóżku. Spojrzała na nią podejrzliwie powoli podchodząc bliżej. - Grace? - przywołała ją, a ta ochoczo wstała uradowana, podnosząc ku górze kota
- Czy to Amor? - zapytała z błyskiem w oczach, a stworzenie miauknęło obojętnie
- Amor? - powtórzyła zmieszana, a ta westchnęła spostrzegając, iż dziewczyna jej nie zrozumiała
- No kot. To ten sam, który zatrzymał u ciebie Blaine'a? - rozwinęła myśl
- A, tak to ten - odparła krótko, podchodząc do rozmówczyni, która usiadła na kanapie układając zwierzę na kolanach. Blondynka dołączyła do niej siadając obok
- Nazwałaś go już jakoś?
- To nie jest mój kot, więc nie powinnam go nazywać
- Więc co tutaj robi? - zapytała zaskoczona
- Od tamtej pory ciągle przychodzi licząc, że dostanie coś do jedzenia - wyjaśniła - I cwaniak dostaje. Raz przez niego zawału mało nie dostałam, gdy zaczął na mnie miauczeć, kiedy stałam w kuchni wieczorem
- Wygląda na to, że to jednak twój kot. Nie, Amor?  - odezwała się nagle do zwierzaka, który przedzierając się po nogach brunetki dotarł do Alice i ułożył się na jej kolanach
- Serio? Amor? - zwróciła się do niej z dozą znudzenia
- Nie chciałaś go nazywać, to cię wyręczyłam - prychnęła
- Bo to nie mój kot - powtórzyła dosadniej, chociaż zwierzę wydawało się mieć co do tego odmienne zdanie. - Chyba nawet wiem, do kogo należy. Pani Bell przeprowadziła się do centrum miasta i zapewne to jej kot. W sumie miała ich naprawdę sporo, może o tym jednym zapomniała
- Zapomniała? I nie wróciła po niego? Nie rozwiesiła plakatów? - zaczęła rzucać pytaniami, ale ta tylko wzruszyła ramionami. - Może powinnyśmy nazwać cię Kevin? "Kevin sam na osiedlu Alice" - rzuciła patrząc na futrzaka, który miauknął. Obie miały wrażenie, że zrobił to z niezadowoleniem, jakby zrozumiał doskonale aluzję brunetki.
- To kot, więc może uznała, że sobie poradzi
- Poradził. Zadomowił się u ciebie - stwierdziła wesoło - Najwyraźniej Amorowi się tu spodobało - dodała i obie usłyszały miauknięcie
- Moi rodzice nienawidzą zwierząt - przypomniała, a zaraz po tych słowach zwróciła się do zwierzaka. - Więc możesz zostać - powiedziała zaczynając go głaskać, a przy okazji udało jej się rozśmieszyć brunetkę, która chwile po tym energicznie się do niej nachyliła śląc jednocześnie pytające spojrzenie
- Wracając... O jakim problemie mówiłaś? - zapytała z lekkimi obawami, a Alice nagle zerwała się na równe nogi raz jeszcze zła, że z jakiegoś powodu ta informacja wciąż jest odpychana w odmęty jej umysłu.
- Znowu prawie zapomniałam! - krzyknęła zła na samą siebie. - Obiecałam James'owi, że przyjdę dziś na jego koncert. - oznajmiła posępnie zaraz po tym zalewając rówieśniczkę salwą przeprosin
- Dobra, dość - przerwała jej czym prędzej. - Zabrzmię jak Zoey, ale... co masz zamiar włożyć? - zapytała po chwili mierząc rówieśniczkę wzrokiem od góry do dołu, sceptycznie patrząc na niewyjściowe ubrania, jakie przywdziała nastawiona na seans filmowy z colą i popcornem
- Nie wiem? - odparła niepewnie i z nutką w głosie brzmiącą trochę, jakby ta kwestia nie wiele ją interesowała
- Będzie Blaine?
- To jego przyjaciel, więc zakładam, że tak - odparła beznamiętnie, wzruszając przy tym lekceważąco ramionami. Grace wbiła w nią znudzone spojrzenie wyczekując, aż Alice zrozumie, co miała na myśli zadając to pytanie. Zorientowała się, iż ten moment nadszedł w chwili, gdy nastolatka wymieniając się z nią spojrzeniem nagle zrobiła wielkie oczy
- Co ja włożę? - zapytała już z przejęciem
- Nareszcie - rzuciła rozsiadając się wygodnie, zadowolona z wykonanego zadania. Jednak odpoczynku nie zaznała, bo blondynka niespodziewanie potrząsnęła jej ramionami z przejęciem
- Co "nareszcie"? Grace, ja nie wiem co mam włożyć!
- Teraz ty brzmisz jak Zoey - stwierdziła
- Grace... - wymamrotała płaczliwie i błagalnie za razem. Rozmówczyni westchnęła zrezygnowana czując się w obowiązku pomóc przyjaciółce. Spojrzała na nią z pełną powagą
- Jakie dziewczyny lubi Blaine? - zapytała, a rozmówczynię zatkało. - Woli bardziej w stylu rockowym, grzeczne, modnisie czy jakie? - kontynuowała swoje małe śledztwo, na podstawie którego chciała później wybrać dla blondynki kreację, ale jedyne, co ta wydukała to ciągnące się nieprzerwanie: "Eee" towarzyszące jej zachodzeniu w głowę, jaka mogłaby być najbardziej prawdopodobna odpowiedź. Brunetka czekała wciąż na odpowiedź. - Serio? - rzuciła zrezygnowana
- Skąd mam niby wiedzieć takie rzeczy? Nie zauważyłam, żeby na jakikolwiek typ zwracał większą uwagę
- To się przebierz za Jokera. Wtedy cię zauważy
- Grace!
- No to włóż cokolwiek
- Grace...
- Dzwonię po Zoey
- Nie! Ostatnio moja garderoba po jej "pomocy" wygląda jakby przeszło przez nią tornado
- Ale wyglądałaś świetnie. Chcesz być piękna, to cierp - stwierdziła, a rozmówczyni patrzyła na nią smutno do momentu, aż ta przewróciła oczami
- Dobra, chodźmy przejrzeć tą twoją szafę. O wsparcie poprosimy, jeśli nic nam to nie da - rozporządziła podnosząc się gotowa, aby przystąpić do realizacji planu.

James rozłączył się, ale wciąż wołała go siostra nieprzerwanie ciągnąc jego koszulę. Westchnął z nadzieją, że da mu to cierpliwość do młodszego rodzeństwa, po czym wreszcie zwrócił się do dziewczynki
- Co chcesz? - zapytał spokojnie, odkładając przy tym komórkę
- Też chcę pójść na twój koncert - mruknęła markotnie
- Za mała jesteś - potargał ją lekko, na co ta zrobiła naburmuszoną minę i okazała swoje niezadowolenie tupiąc energicznie nogą
- Jak można być za małą na koncert!?
- Twój braciszek śpiewa brzydkie rzeczy, więc nie możesz przyjść - wtrącił Blaine po czym wrócił do jedzenia zupy
- Blaine, nie mów jej takich bzdur! - krzyknął z przejęciem. - Nie słuchaj go, rozumiesz? Ze wszystkich ludzi, to on gada najwięcej głupot
- Dokładka - wysunął ku chłopakowi pustą już miskę
- Ja ci dam dokładkę, ty darmozjadzie! - rzucił z oburzeniem, a brunet spojrzał na niego pytająco
- Nie ma już? - zapytał, a James westchnął głęboko nie wierząc w to, co się dzieje i machinalnie podał nastolatkowi drugą porcję, podczas gdy Karen wznowiła ciągnięcie końca jego koszuli śląc przy tym błagalne spojrzenie
- Wykończycie mnie. Wykończycie mnie oboje... - stwierdził, ale tak naprawdę przyzwyczajony był właśnie do takiej atmosfery i uwielbiał ją, chociaż niekiedy faktycznie bywała dla niego męcząca.
- James! - krzyknęła markotnie
- Karen! - odpowiedział dokładnie w taki sam sposób przedrzeźniając ją. Na powrót zrobiła naburmuszoną minę
- Dlaczego nie mogę pójść na twój koncert?
- Bo gram w klubie, gdzie wejście mają osoby zdecydowanie starsze od ciebie. Poza tym, o tej godzinie powinnaś już być w łóżku - powiedział stanowczo, na co ta skrzyżowała ręce na piersiach. - Eh, jutro dam koncert i tobie i twoim pluszakom, czy tam lalkom. Będziesz mieć prywatny występ - powiedział z głęboką nadzieją, że to zaspokoi wreszcie rozmówczynię. Zaczęła głęboko się zastanawiać nad tą propozycją, jakby w głowie już tworzyła sobie listę "za" i "przeciw".
- Dobra, niech będzie - zgodziła się ostatecznie i czmychnęła będąc w przekonaniu, że wynegocjowała dobry układ. James wreszcie mógł poczuć się choć na chwilę wolny od dziecinnego marudzenia. Oparł się o blat, przy którym Blaine kończył drugą porcję zupy.
- Najedzony? - rzucił ze srogim spojrzeniem, na co ten przytaknął jak gdyby nigdy nic
- Wnioskuję, że twój VIP się zjawi, tak? - postanowił się upewnić
- Ty też jesteś VIPem - przypomniał od razu, na co brunet spojrzał na niego nieco zaskoczony
- Ja? Przecież mnie nie będzie - rzucił zdezorientowany szokując James'a. Robiąc wielkie oczy wbił wzrok w rozmówcę przyglądając mu się z niedowierzaniem
- Co!? Jak to!?
- Dlaczego miałbym przychodzić na twoją randkę z Alice?
- Nie mówiłem, że to randka - odparł niepewnie, wiedząc, że chłopak spojrzy na niego surowo i nie mylił się.
- Co? - zapytał po chwili milczenia, jaka ich spotkała
- Jak mam to nazwać randką, skoro większość tego czasu spędzę nie z nią, tylko na scenie? - prychnął. - Poza tym, gdybym nazwał to "randką", to nie wiem czy zgodziłaby się przyjść - dodał markotnie
- Niby dlaczego? - zapytał od niechcenia, wnet czarnowłosy nastolatek spojrzał na niego z niedowierzaniem
-Bo lubi ciebie!? - rzucił w sposób sugerujący, iż to coś oczywistego, ale ten jedynie przewrócił oczami
- Ciebie też lubi. W sumie to jest taka jak ty - lubi wszystkich. - stwierdził ze znudzeniem
- Nie o takim "lubieniu" mówię - odparł, na co rozmówca rzucił mu nieufne spojrzenie
- Nie przyjdę - powtórzył dosadnie i stanowczo
- Przyjdziesz, albo następną zupą, jaką będzie ci dane zjeść, będzie zupka chińska z marketu, bo ode mnie już nie dostaniesz - zagroził i dla chłopaka była to prawdziwa groźba. Spojrzał z niedowierzaniem na rozmówcę milcząc
- Jesteś zły - rzucił z niezadowoleniem, na co James jedynie uniósł dumnie głowę w geście tryumfu. Brunet ostatecznie się poddał. Zrezygnowany westchnął i spojrzał z powagą na rozmówcę. - Przyjdę, ale nie wiem jak ma ci to pomóc - rzucił od niechcenia
- Jak to jak? Wsparcie przyjaciela to potężna broń. Wygramy ten przegląd kapel!
- Ja mówię o Alice...
- Ah, no tak. Oczaruję ją swoją solówką na gitarze - rzucił dumnie, choć wcale nie liczył na to, aby faktycznie jego gra urzekła nastolatkę. Nagle usłyszał jak chłopak zaśmiał się pod nosem
- A masz jakiś plan B? - zapytał z chytrym uśmiechem, a ten prychnął udając urazę
- Nie martw się o to, dobra? Poradzę sobie. Ty jedynie jej unikaj.
- Unikać? - zapytał zdziwiony
- Tak, chcę coś sprawdzić - rzucił w małym zamyśleniu, w wyniku czego rozmówca obdarzył go pytającym, a za razem podejrzliwym spojrzeniem. - Stój na drugim końcu sali i już. Jeśli Alice nie da ci spokoju, no to chyba będzie jasne, że już na starcie z tobą przegrałem, więc nie ma sensu, bym starał się o jej względy
- Głupi plan
- Masz lepszy? - zapytał podstępnie, a ten zaprzeczył. - Więc nie marudź.
Miejsce było pełne ludzi nie mogących się doczekać wkroczenia kolejnej kapeli na scenę. Naprawdę wiele osób zbierało się pod nią, a niektórzy z nich wyciągali nawet ręce w kierunku muzyków, jakby choćby tknięcie któregoś z członków zespołu było czymś niesamowitym. Faktycznie wielu osobom towarzyszyło takie przeświadczenie, pomimo iż występujące osoby nie były wcale wielce sławnymi personami, co można było się domyślić, skoro był to tylko przegląd amatorskich kapel. Jednakże każda grupa prezentowała całkiem wysoki poziom, a przede wszystkim zapewniała gościom wspaniałą zabawę z muzyką na żywo, a przyszło ich naprawdę wielu. Nawet organizatorzy wydarzenia nie spodziewali się, że na koncert przyjdzie tyle ludzi. Wszyscy bawili się w najlepsze. Ciemność panującą na sali przecinały kolorowe światła i reflektory dające wspaniałe efekty. Muzyka niosła się z potężnych głośników nawet w najdalsze zakątki pomieszczenia
Przed budynkiem również stało wiele osób, a przy wejściu stemplowano każdego z gości. Alice ostatecznie przyszła z przyjaciółką błagając ją o to tak długo, aż wreszcie się zgodziła, co zasadniczo szybko się stało. Obie stanęły w kolejce przy wejściu do klubu spóźnione bardziej, niż sądziły.
- Mówiłam ci, że tak będzie - rzuciła Grace krzyżując ręce na piersiach. Alice jedynie przewróciła oczami sądząc, że to nie z jej winy, a przez przyjaciółkę się spóźniły. - Widziałam to - rzuciła do niej dostrzegając tą reakcję
- Mam nadzieję, że James jeszcze nie grał - powiedziała pod nosem
- Widzę Blaine'a - ogłosiła energicznie łapiąc rówieśniczkę za rękę i pociągnęła ją za sobą wysuwając się na przód kolejki
- Co ty robisz?
- Jak to co? Idziemy do znajomego - uśmiechnęła się przebiegle. - Blaine! - zawołała bruneta jak starego, dobrego przyjaciela, na co ten spojrzał w pierwszej chwili ze zdziwieniem na nastolatkę. Alice miała ochotę zapaść się pod ziemię gdy tylko dostrzegła jakim wzrokiem są właśnie obdarzane przez osoby w kolejce, które właśnie wymijały. Wreszcie zatrzymały się przy chłopaku
- Dobrze, że jesteś - rzuciła do niego, a on spojrzał na nią nieufnie
- Tak?
- Tak. Nie chce mi się stać tyle w tej kolejce - oznajmiła konspiracyjnym szeptem
- H-hej... - wykrztusiła z siebie blondynka starając się niepozornie odsunąć jak najdalej od niezadowolonych ludzi, tym samym nieco chowając się za brunetem. Spojrzał na nią zmieszany. - James już grał? - zapytała po chwili
- Nie, zaczynają za kilka minut, o ile poprzednia kapela nie zostanie poproszona o bis - odpowiedział uspokajając nastolatki. - Świetny początek unikania Alice... - pomyślał po chwili zdając sobie sprawę, że właśnie z nią utknął w kolejce. Nagle wysunął się szukając końca rzędu ludzi
- Coś nie tak? - zapytała brunetka
- Nie... Muszę pójść zadzwonić - skłamał
- Ale zaraz wchodzimy - powiedziała w geście protestu
- No cóż, trudno. Poczekam na końcu kolejki - powiedział mając nadzieję, że nie było w jego tonie słychać niechęci, co do tego planu. Po chwili wysunął się
- Zabawne, Alice przecież ty też miałaś do kogoś zadzwonić! - krzyknęła nagle głośno Grace specjalnie po to, by brunet ją usłyszał. Blondynka z przerażeniem spojrzała na nastolatkę przeklinając ją w duchu
- Nie... - rzuciła do niej przez zaciśnięte zęby, ale w tej samej chwili brunetka już ją zdążyła wypchnąć z kolejki w kierunku rówieśnika
- No to idźcie podzwonić, skoro musicie - powiedziała z szerokim uśmiechem. Alice patrzyła na nią z niedowierzaniem, a chłopak zrobił wielkie oczy. Wyjął komórkę, na którą rzucił krótkie spojrzenie
- Jednak zadzwonię później, bo nie zdążę na występ James'a - wydukał załamany czując się jakby poległ na misji. - Ale ty Alice zadzwoń, skoro musisz - wrócił do Grace zachowując z ulgą swoje miejsce w kolejce, a niebieskooka zastygła w bezruchu
- A-ale... - przyjaciółka wciągnęła ją z powrotem do kolejki
- Blaine ma rację, koncert James'a jest ważniejszy - rzuciła tak sztucznie, że oboje spojrzeli na nią ze zmieszaniem, choć ta tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi
- Nienawidzę cię - szepnęła do niej dopiero teraz uznając, że ma ochotę zapaść się pod ziemię
Piosenka się skończyła, a zaraz po niej na scenie zjawił się mężczyzna od razu sięgając po mikrofon. Rzucił kilka słów do gości, czekając na ich huczne okrzyki chociażby w odpowiedzi na jego pytanie: "Dobrze się bawicie?". Wreszcie zapowiedział kolejny zespół, który już stawiał się na scenie szykując się do występu. Wśród członków kapeli można było dostrzec James'a, który stanął z gitarą i pomachał do publiczności. Denerwował się jak każdy, a jednak nie było tego po nim wcale widać.
Blaine zaczął się rozglądać jakby szukał wzrokiem dobrej kryjówki. Cała sytuacja mu się nie podobała, ale uznał, że musi zagrać w tą, jego zdaniem głupią, grę. Przedarł się przez tłum w stronę baru, ale nastolatki szły za nim. Jednak niespodziewanie zniknął im z oczu gdzieś wśród ludzi.
- Idź go szukać
- Grace, daj mi spokój - warknęła do niej gniewnie, na co ta uniosła ręce w geście poddania się i po prostu obie czekały, aż James zacznie grać. Wreszcie mężczyzna przekazał mikrofon. Już na samym początku po pomieszczeniu rozniosło się mocne brzmienie gitary elektrycznej. Padło najpierw kilka słów do zebranych osób, aż w końcu po całym otoczeniu zaczęła się nieść muzyka. Blondynka z fascynacją obserwowała chłopaka. Minęło trochę czasu, słuchała piosenkę, która naprawdę wpadła jej, jak i wielu innym w ucho. W pewnej chwili James wreszcie wyłapał ją wzrokiem wśród tłumu, jakby od samego początku jej szukał. Uśmiechnął się do niej zadziornie, a nie życzliwie jak miał w zwyczaju. Zupełnie jakby na scenie w czasie grania był inną osobą. Chociaż zjadały go nerwy to nie było ich po nim wcale widać.
Nagle dziewczyna poczuła wibracje w kieszeni. Niechętnie oderwała wzrok od występu zerkając na ekran telefonu. Gdy ujrzała, kto dzwoni, momentalnie zaczęła się kierować w stronę wyjścia z klubu wiedząc, że musi odebrać. Przedzierała się przez tłum ludzi, a Grace nie wiedząc, co się dzieje po prostu szła za nią, aż natrafiły na bruneta
- Blaine, dobrze, że jesteś! - rzuciła do niego głośno
- Co? - udawał, że nie słyszy
- Musisz ze mną pójść - powiedziała do niego starając się przekrzyczeć szalejący tłum
- Nie wiem co mówisz, ale muszę iść - odpowiedział
- Teraz? Gdzie? - rzuciła podejrzliwie, a ten się rozejrzał
- Do niej - zabrzmiało to jak pytanie. Czym prędzej zaczął zmierzać w stronę jakiejś nieznajomej, a blondynkę zamurowało. Jednak wciąż szalejący telefon w jej dłoni szybko ją wybudził.
- A to co za jedna? - rzuciła Grace z podejrzliwością, choć szybko dostrzegła jak ostatecznie Blaine zupełnie zmienił kierunek. - Co mu dolega? - mruknęła zmieszana. Nagle zorientowała się, że zgubiła przyjaciółkę, która już zdążyła wyjść na zewnątrz ignorując wszystko inne
Znalazła się przed wejściem do klubu, przed którym wciąż stało co nieco ludzi. Większość jednak zebrała się na zewnątrz głównie dlatego, by zapalić papierosa. Alice poczuła to dość dosadnie, gdy wychodząc nawinęła się na chmurę dymu tytoniowego. Mimo wszystko szybkim krokiem popędziła do przodu szukając miejsca, w którym byłoby mniej osób i czym prędzej oddzwoniła.
- Alice - odezwał się mężczyzna
- Dzwonił pan - odpowiedziała pośpiesznie
- Tak, to ważne - oznajmił z pełną powagą, z jaką zaczęła go już kojarzyć. Pomocnik Dae Shima nagle powiedział coś do starca w jego języku
- Więc słucham - dopomniała się o wypowiedź
- Nawiązaliśmy kontakt z łowczynią o mocy przyszłości - rzekł szybko. - Jednakże ostatnimi czasy miewa problemy przez swoją moc. Już wcześniej mój Pan do niej dotarł, lecz właśnie przez te niedogodności nie była w stanie się z wami spotkać. - wyjaśnił pokrótce. - Dzisiaj nas poinformowała, że to najodpowiedniejszy moment na spotkanie - dodał. Nastolatka spojrzała posępnie na klub, ale wiedziała, że to spotkanie nie jest czymś, co będzie mogła przełożyć na inny dzień. Tutaj nie było żadnego wyboru, po prostu musiała ustąpić łowczyni i jej sprawom.
- Teraz? - upewniła się czując jednocześnie poczucie winy względem czarnowłosego rówieśnika
- Macie najwyżej dwadzieścia minut. Spotkacie się przed wejściem do snu mego Pana, stamtąd zabierze was ona do swojego. Nie spóźnijcie się
- Zrozumiałam
- Będziecie musieli załatwić to sami. Najpewniej będzie skłonna pomóc, jednak dobrze, jeśli z nią porozmawiacie. Zwłaszcza teraz, po jej objawach
- Objawach?
- Dowiecie się wszystkiego na miejscu - odparł krótko. - Czas leci, pośpieszcie się - dodał, po czym się rozłączył. Blondynka spojrzała z przejęciem na komórkę, a konkretniej na wyświetlaną na niej godzinę, a następnie przerzuciła wzrok na ciągnącą się kolejkę.
- Świetnie... - rzuciła cicho pod nosem, zmierzając pewnym krokiem do wejścia, a w międzyczasie napisała do brunetki, że będzie na zewnątrz. Nawet nie zauważyła, kiedy jakaś dziewczyna wysunęła przed nią rękę blokując jej przejście.
- A ty dokąd, kolejka - rzuciła oschle śląc srogie spojrzenie
- Widzę, ale nie mam na to czasu - odparła lekceważąco nie wierząc, że tak postąpiła. Mimo to, nie zagwarantowało jej to przejścia
- A my mamy? Won na koniec - rzuciła przyjaciółka nieznajomej niezwykle zdenerwowana, chociaż obie stały już blisko wejścia
- Alice! - usłyszała brunetkę, która właśnie wyszła z klubu i czym prędzej do niej podeszła. - Co się dzieje?
- Muszę znaleźć Blaine'a, awaryjna sytuacja. Później ci wyjaśnię - powiedziała szybko, zupełnie ignorując nieznajome, ale jedna z nich momentalnie chwyciła nadgarstek Alice
- Na. Koniec. Kolejki - powtórzyła srogo, a Grace spojrzała na nią z niedowierzaniem. Blondynka płochliwie wyrwała się z uścisku natomiast jej towarzyszka uniosła zamkniętą dłoń, na której zewnętrznej części miała stempel klubu, jaki jest nadawany przy wejściu
- Chyba nie rozumiesz, że nas już kolejka nie dotyczy - powiedziała pokazując znak. - Idź - rzuciła krótko do przyjaciółki, która prześlizgnęła się za jej plecami do środka budynku
- A żebyś wiedziała, że nie rozumiem - warknęła. - Bo jest kolejka
- O, to może to zrozumiesz -  wysunęła środkowy palec, a reszta pozostała zgięta. Rozmówczyni rozdziawiła buzię z oburzeniem, a w tym czasie brunetka upewniła się, że blondynka dostała się do środka. Ujrzała, jak właśnie przekracza próg wejścia. - No, to miło się gadało - rzuciła po chwili i czmychnęła w dal jak gdyby nigdy nic, pozostawiając oburzone nieznajome
Alice znalazła się w środku, jednak dostrzeżenie bruneta graniczyło z cudem. Wytężała wzrok w międzyczasie próbując się do niego dodzwonić, ale słyszała jedynie sygnał łączenia. Wreszcie dostrzegła chłopaka niedaleko sceny, więc czym prędzej zaczęła zmierzać w tamtym kierunku
- Blaine - krzyknęła do niego, będąc już blisko, ale wtem ten ruszył jeszcze bliżej podestu, przy którym ludzie wydawali się stać w jeszcze bardziej zbitym gronie. Przewróciła oczami przyspieszając kroku jednocześnie przedzierając się przez tłumy. Czuła się, jak na jakimś torze przeszkód, albo bardzo męczącej misji polegającej na wytropieniu kogoś. O ile jej rówieśnik należał do tych wyższych osób, to jednak nie wiele to pomagało, gdy wszyscy dookoła skakali bawiąc się przy głośnej muzyce. Wreszcie dotarła do nastolatka.
- Blaine, musimy szybko stąd iść - krzyknęła do niego, próbując przekrzyczeć wszelkie dźwięki
- Co? Nie słyszę cię tutaj - tym razem nawet nie musiał zgrywać ogłuszonego, gdyż przy scenie faktycznie ciężko było cokolwiek usłyszeć. Zespół, w którego składzie był James grali naprawdę mocno i głośno, a przy ich muzyce tłum wręcz wpadał w istne szaleństwo dodatkowo zagłuszając wszystko dookoła. Nastolatka wolała nawet nie zerkać w stronę James'a, bo wiedziała, że poczuje się wówczas fatalnie, nawet jeśli opuszcza jego koncert nie dlatego, bo chce, lecz po prostu musi. Wciąż było to dla niej niewystarczające usprawiedliwienie, by wyzbyć się poczucia winy.
Brunet odwrócił się od rówieśniczki zamierzając znowu się oddalić. Udało mu się zrobić tylko kilka kroków, gdyż nastolatka szybko go dogoniła i złapała nie pozwalając, by znowu jej się wymknął
- Blaine, to ważne! Chodź - mówiła do niego
- Co? - powtórzył się, a całkowicie zirytowana dziewczyna ostatecznie złapała materiał jego koszulki przyciągając go siłą do siebie i jednocześnie wysunęła się do jego ucha
- Idziesz ze mną! - wrzasnęła głośno szokując rówieśnika, który na chwilę zastygł w bezruchu. Puściła jego bluzkę, a zamiast niej zamknęła w dłoni jego rękę i pociągnęła stanowczo za sobą na zewnątrz. Nic nie rozumiejąc po prostu szedł jej śladem, aż oboje znaleźli się przed budynkiem, gdzie czekała już zniecierpliwiona Grace
- Co tak długo? - zapytała
- Jego pytaj - prychnęła zirytowana dalej ciągnąc rówieśnika za sobą
- Któraś mi wyjaśni, co się dzieje? - zapytał zdezorientowany, a blondynka spojrzała na niego wilczym wzrokiem, jeszcze bardziej wprawiając go w zadumę. Wreszcie puściła go i skrzyżowała ręce na piersi niesiona wciąż zdenerwowaniem
- Też bym chciała wiedzieć - wzruszyła ramionami jej przyjaciółka
- Christopher do mnie dzwonił. Mamy się spotkać z łowczynią o mocy przyszłości, teraz - podkreśliła ostatnie słowo licząc, że wreszcie brunet zacznie współpracować. Zrobił wielkie oczy i z niedowierzaniem spojrzał na nią
- Teraz? - powtórzył, a ta przytaknęła
- Zostało nam kilka minut. Drugiej szansy może nie być, ponieważ ostatnio jej moc szaleje
- Gdzie mamy przyjść?
- Przed sen Dae Shima. Stamtąd zabierze nas do swojego snu - oznajmiła. - Nie mamy czasu, musimy natychmiast pójść do wymiaru - powiedziała z przejęciem, a Grace rozejrzała się dość sceptycznie dookoła
- Gdzie ty niby masz zamiar zasnąć, co? - rzuciła, podczas gdy chłopak rozglądał się uważnie. Nagle pod klub podjechał ktoś taksówką. Podbiegł do niej zatrzymując ją w ostatniej chwili przed odjechaniem dalej.
- Idziesz!? - zwrócił się do Alice, która zaskoczona spojrzała na brunetkę, ale ostatecznie podeszła do pojazdu, a ta jej towarzyszyła. Cała trójka wsiadła, a nastolatek podał adres taksówkarzowi.
- Dokąd jedziemy? - zapytała szepcząc
- Do domu - odpowiedział
- Do domu?
- Tak. Do mojego domu, jest najbliżej - odparł, a ta spojrzała na niego, jakby robił sobie z niej żarty. - Później niech pan odwiezie jeszcze ją - rzucił do kierującego spoglądając na Grace, a ten od razu przytaknął. Alice spojrzała na zegarek
- Zdążymy? - zapytała niepewnie
- Zdążymy - odparł wyciągając zawczasu gotówkę.
Nim blondynka się zorientowała, pojazd już się zatrzymał. Chłopak wyszedł szybko na zewnątrz i pośpiesznie otworzył jej drzwi, czekając niecierpliwie, aż opuści samochód
- Miłej zabawy - rzuciła szybko do przyjaciółki, nim ta opuściła auto. W odzewie otrzymała od niej srogie spojrzenie. Taksówka odjechała kierując się pod dom brunetki, a dwójka łowców ruszyła w kierunku niewysokich budynków. Blondynka szła za chłopakiem, starając się sprostać tempu, jakie narzucił. Szybkim krokiem doprowadził rówieśniczkę do mieszkania na drugim piętrze w dość obszernym i całkiem zadbanym budynku.
Przekroczyli próg drzwi, chłopak od razu skręcił do pomieszczenia po prawej, rzucając po drodze niedbale kurtkę na podłogę. Alice stała w miejscu nie wiedząc, co ma ze sobą począć. Zadzwonił jej telefon, pośpiesznie odebrała
- Tak?
- Pięć minut - rzucił oschle Chris, aż przeszedł nastolatkę dreszcz. Spojrzała w kierunku, który obrał rówieśnik.
- Za chwilkę będziemy - powiedziała niepewnie. Brunet wychylił się do niej zza progu przejścia
- No chodź - nakazał pośpiesznie. Zdjęła obuwie nieśmiało kierując się do pomieszczenia
- Jeśli się nie zjawicie, nie wiem czy przekonamy ją do ponownego spotkania
- Nie martw się, za jakieś dwie minuty będziemy - powiedziała z całym przekonaniem, na jakie była w stanie się zdobyć. Mężczyzna rozłączył się, a ta ze zmęczeniem spojrzała po pomieszczeniu
- Zdążyliśmy? - zapytał z przejęciem, a ona położyła komórkę na szafce stojącej przy łóżku
- Dwie minuty - przekazała rówieśnikowi, który zgasił światło w pokoju. Wzdrygnęła się wystraszona, czując wciąż napięcie, a zaraz po tym usłyszała, jak chłopak pada na łóżko
- No to dobrze, że jestem śpiący - westchnął. - A z tobą jak? - zapytał
- W sumie to też - odparła. Gdyby nie to, że Grace u niej przesiedziała całe popołudnie, bo były umówione na oglądanie filmów, oraz gdyby nie zapomniała o koncercie, to zapewne zafundowałaby sobie drzemkę przed wyjściem, by nie zmogła ją senność w klubie. Cóż za zrządzenie losu, pomyślała. Faktycznie czuła się senna i gdyby nie to, nie wiedziałaby, czy byłaby w stanie potraktować ostatecznie całą tą sytuację z takim dystansem, z jakim to zrobiła. Obeszła łóżko z drugiej strony i wdrapała się na materac, po czym ułożyła się odwrócona plecami do rówieśnika. - To co, dobranoc? - rzuciła zmieszana całą sytuacją, aż nagle usłyszała śmiech nastolatka. - No co?
- Nie, nic - odparł rozbawiony. - Niech będzie dobranoc - dodał i oboje przenieśli się do Wymiaru Snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine