wtorek, 29 listopada 2016

Sen sto siódmy - Ostateczny termin

Dookoła nie było widać wiele więcej, niż ciemność, z którą walczyły jedynie płomienie wytworzone przez bruneta. Na początku, gdy łowcy dopiero zjawili się we śnie, cała otaczająca ich roślinność mogła budzić lęk swym makabrycznym, nierealistycznym wyglądem, lecz teraz była pożerana przez ogień, jaki stopniowo rozprzestrzeniał się na większy obszar. Mroczny, wypaczony las był pochłaniany przez żar i zapewne gdyby nie to, zza ciemnych krzaków nadal łypałyby krwistoczerwone ślepia różnych istot. Nikt nie byłby w stanie dostrzec jakiejkolwiek sylwetki tych kreatur, jakie czaiły się dookoła, choć te doskonale wszystko widziały. Wytworzony ogień jednak od razu je spłoszył. Nim został wzniecony, było zdecydowanie za ciemno, aby dostrzec cokolwiek, w tym także chociażby upiora, jaki nie ustępował w atakowaniu.
Choć jego postura wydawała się bardzo zbliżona do ludzkiej, od razu czuć było od postaci coś niezwykle demonicznego. Przemierzał zastępy pogrążonej w ciemnościach puszczy, odziany w czarną, lekką zbroję, która zapewniała mu doskonały kamuflaż. Na tym obszarze mogło się ulec wrażeniu, iż wróg jest niewidzialny, gdy tak zwinnie przeskakiwał z miejsca na miejsce wtapiając się w otaczający wszystko mrok, lecz teraz tańczące gdzieniegdzie płomienie znacznie mu zawadzały. Wróg miał narzucony kaptur, na plecach kołczan, a w dłoniach łuk z naciągniętą na cięciwę strzałą, lecz zamiast strzelić, postanowił oddać się ucieczce w dalszą część lasu.
Wcześniej ostrzeliwał Blaine'a i jego towarzyszkę przeskakując zwinnie z jednego miejsca w drugie z przekonaniem, iż jest nie do zauważenia. Gdy tylko zdał sobie sprawę, że wcale tak nie jest, poczuł się przyparty do muru i zamiast kontynuować ostrzeliwanie łowców gradem strzał, postanowił pobiec w dalszą część pełnego grozy lasu
Wskoczył na gałąź i w pośpiechu posłał precyzyjną strzałę prosto między oczy bruneta, lecz raz jeszcze okazało się to być bezowocne. Grot przecinał powietrze, aż do momentu, gdy zderzył się z kataną, która odbiła pocisk. Upiór wznowił bieg uciekając głównie przed płomieniami. Wędrował coraz dalej, chcąc dotrzeć do miejsca w puszczy, które nie zostało skażone żarem, aby mógł ponownie stać się cieniem, przenikać między roślinnością i niepostrzeżenie atakować.
To również było bezowocne, ale upiór nie zdawał sobie z tego sprawy. Wreszcie znalazł się na obszarze, na którym poczuł się z powrotem pewnie. Całkowicie skąpane w ciemnościach i gęstej mgle. Błyskawicznie przemknął za olbrzymi głaz, pomimo ciężkich ran, jakie zdążył już w czasie tej walki odnieść.
Brunet starał się dostosować tempo do rówieśniczki. Płomień otaczający katanę stwarzał tylko niewielką jasność, jakby sen nie pozwalał jej się rozrosnąć chcąc, by mimo wszystko dominowała ciemność. Nastolatkowie widzieli co jakiś czas na ziemi ślady krwi, jaka należała do potwora. Oddano kolejne strzały.
- Alice - odezwał się jedynie nastolatek, a dziewczyna wytworzyła podmuch, który szybko je odbił. Upiór poczuł gniew spostrzegając, jak jego ataki nie przynoszą efektów, lecz obawiał się zmniejszyć dystans. Musiał czym prędzej zmienić pozycję, gdyż tym strzałem zdradził swoje położenie. Szybko wybił się ku górze ignorując ból. Potrafił skoczyć na wiele metrów, więc mógł bez problemu dostać się na wysokie drzewo, ale nim zdążył tknąć gałęzi, chłopak wystrzelił kulę ognia w jego kierunku.
Taktyka stwora była całkowicie nieskuteczna. Być może w przypadku natrafienia na innych łowców zabiłby ich bez większego problemu. Skrytobójstwo, pozostanie niezauważony - to mogło się udać. Mogło, lecz nie przeciwko Blaine'owi, który był w stanie wykryć bez najmniejszego problemu z dużą dokładnością jego energię. Nie widział nic, a jednak wszystko, co potrzebował.
Kreatura padła na ziemię, nastolatek w oka mgnieniu podbiegł zjawiając się tuż przy niej. Uniósł ostrze tuż nad serce wroga. W chwili gdy je opuszczał, stwór obrócił się unikając ciosu i błyskawicznie uciekł w ciemność. Łowca machnął swą bronią, wytwarzając tym samym falę ognia, jaka poszybowała w roślinność. Kolejna część lasu zaczynała być pożerana przez płomienie, choć sprawiała wrażenie, jakby z całych sił starała się zwalczyć jasność, która zaczęła się rodzić na płonącym obszarze.
- Daruj sobie to uciekanie - rzucił ze znudzeniem, choć oczywistym było, że nic jego słowa nie wskórają
- Blaine - zwróciła się do towarzysza, gdy tylko usłyszała plusk wody. On również go wykrył i niemal natychmiast obrócił się w stronę jego źródła.
- Chodź - powiedział do rówieśniczki, chwytając jej rękę. Panująca ciemność nie pozwalała jej dostrzec praktycznie nic. Czuła się jak ślepiec w ogromnym lesie. Potrafiła wykryć niekiedy jedynie w niewielkim stopniu fragmenty obiektów, jakie składały się na szatę roślinną tego snu. Zawsze jednak dostrzegała przerażające ślepia odprowadzające ją wzrokiem, gdzie by się nie ruszyła. Jedynie ogień potrafił je odpędzić, a ten, jaki spowijał broń towarzysza nieznacznie oświetlał grunt pod ich stopami.
- Ile on ma zamiar uciekać? - rzuciła z pewną dozą irytacji, która głównie jednak była spowodowana tym, że miejsce, do jakiego trafili, wydawało jej się naprawdę przerażające. Poczucie jakby odebrano jej jeden ze zmysłów, bo pomimo upływu pewnego czasu, jej wzrok nie zamierzał przyzwyczaić się do panujących egipskich ciemności. Natomiast słuch wydał się wyostrzyć, choć szybko zaczęła się zastanawiać, czy to dobrze, ponieważ słyszała dość wyraźnie szmer wśród liści i przeraźliwe, nieludzkie dźwięki jakie niosły się po śnie.
- Kończymy to - oznajmił i zaczął zwalniać, aż wreszcie się zatrzymali. Pozostawił nastolatkę samemu wysuwając się naprzód. Raz jeszcze dotarł do ich uszu chlupot. Chłopak wbił żarzącą się katanę w podłoże, a z niej ruszyły cztery pasma ognia, tworząc kształt litery "x", w której centrum znajdowała się broń. Płomienie napotykając na swej drodze roślinność od razu ją zapalały, jednak dwa następne pasma na swej drodze zastały strumyk, nie pozwalający na przedostanie się dalej. Właśnie jego szukał brunet.
Chłopak machnął kataną tworząc kolejną falę ognia, jaka uderzyła w przeciwległy brzeg rzeczki, a wnet ów brzeg odszedł w zapomnienie, gdy na jego miejscu pojawiła się ściana ognia odgradzająca drogę ucieczki upiorowi, który ślepo wierzył w to, że stojąc w rzece będzie bezpieczny.
Przeciwnik potwora podszedł ze spokojem bliżej małej rzeczki, którą płynęła czarna ciecz, zupełnie jakby zamiast wody była smoła. Upiór chciał uciec, lecz mu na to nie pozwolono. Dziewczyna dopatrując się wroga w jasności, jaką stworzył rozprzestrzeniony ogień, silnym podmuchem odrzuciła kreaturę z powrotem tuż przed nastolatka.
Blaine cofnął ostrze gotowy, by lada moment wbić je w klatkę piersiową wroga. Już miał zadać cios, gdy nagle zdał sobie sprawę z obecności jeszcze dwóch energii, jakie niespodziewanie zjawiły się blisko nich. Nim zdążył cokolwiek zrobić, momentalnie padł strzał. Kula wystrzelona z pistoletu przebiła się ostatecznie przez zarzucony przez stwora kaptur. Upiór padł wytwarzając tym głośny plusk. Jego ciało do połowy zanurzyło się w cieczy. Alice jak oparzona odwróciła się w kierunku, z którego został przypuszczony atak. Dzięki płomieniom, pożerającym znajdującą się tuż obok roślinność, mogła nieznacznie dostrzec łowców, którzy właśnie zawitali do snu.
- Headshot! - okrzyknął wesoło mężczyzna z maniakalnym uśmiechem i dmuchnął w lufę. - Dzięki za odwalenie większości roboty. Nie martwcie się o perłę, my ją weźmiemy - rzucił z zadowoleniem, ale na brunecie nie zrobiło to najmniejszego wrażenia
- Większości? - zapytał sarkastycznie, jednocześnie wracając z powrotem wzrokiem do potwora, który w tym samym momencie wynurzył się gwałtownie, chcąc rzucić się na łowcę, by poderżnąć mu gardło krótkim ostrzem. Nim jednak zdążył się wystarczająco zbliżyć, nastolatek wbił ostatecznie katanę w jego serce. Po ataku nowo przybyłego łowcy kaptur został strącony, więc w słabym świetle ognia można było dostrzec, jak z szyi ulatuje czarny dym natomiast nie ma żadnego śladu po głowie, nigdy jej tam nie było. Dopiero przeszycie mieczem klatki piersiowej doprowadziło upiora do prawdziwej śmierci, jaką przed chwilą jedynie upozorował.
- Chyba całej roboty, bo ty go nawet nie drasnąłeś - dokończył myśl, zrzucając ciało trupa ze swego ostrza, po czym wyciągnął rękę po perłę, która wreszcie dotarła do jego dłoni. Jednakże, tak długo jak wrogowie mieli w użyciu karty Jokera, tak długo nie mógł pochłonąć kulki wypełnionej energią. Spojrzał więc ze znudzeniem na mężczyznę z czerwonym irokezem dość wyczekująco, ignorując zdenerwowanie, jakim ten zaczął się odznaczać
- Drasnąć nie drasnąć, w końcu i tak bym załatwił tego cieniasa w dwie minuty! - krzyknął pewny swych słów. - A teraz oddawajcie perłę - dodał już groźnie
- Nie - rzucił krótko i beznamiętnie złoszcząc swą postawą w jeszcze większym stopniu swego rozmówcę
- Wolisz o nią walczyć? W porządku! - uśmiechnął się i nie czekając nawet sekundy od razu oddał strzał prosto w Blaine'a, który jedynie odchylił głowę w bok, jakby nie było to nic wielkiego, tym samym bez problemu unikając pocisku, jaki został wystrzelony
- Limbo - odezwał się Arcano, w którego towarzystwie zjawił się łowca
- Co znowu? - parsknął. - Przecież... - nagle urwał, jakby doznał olśnienia. - Czekaj... - rzucił patrząc badawczo na bruneta, podczas gdy ten podszedł do towarzyszki.
- Użytkownik elementu ognia! - okrzyknął w sposób świadczący, jakoby był to jakiś żart. Nie otrzymał jednak żadnej reakcji na te słowa
- Idziemy - powiedział jego towarzysz gotowy się oddalić
- Żartujesz? - rzucił z niedowierzaniem, po czym spojrzał wesoło na nastolatka. - Przecież to on - rzucił radośnie. - Wróg - dodał zdecydowanie ciszej
- Nie oddamy wam perły - rzekł lekceważąco i wzruszył przy tym ramionami
- Kij z perłą - machnął ręką i uniósł pistolet celując w rozmówcę. - Chyba czegoś nie załapałeś. Stałeś się wrogiem numer jeden Selene. Stałeś się wrogiem Jery
- I co, zamierzasz nas zabić? - wtrąciła się nastolatka. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem, lecz jego śmiech zaczął zyskiwać na sile, aż zaczął sprawiać wrażenie maniakalnego.
- Mówiłem, jesteście wrogami. Zabicie was to wręcz mój obowiązek i wiecie co? Bardzo chętnie się wami zajmę - powiedział uradowany, wnet brunet ugiął się lekko na nogach gotowy do walki. - Pożegnajcie się z życiem - dodał cicho, nadając tym słowom groźnego wyrazu
- Limbo - odezwał się raz jeszcze Arcano. Łowca westchnął ciężko, opuścił wzrok i obrócił się w kierunku towarzysza
- Czego, kurwa!? - wrzasnął zirytowany, lecz na białowłosym pozostał niewzruszony. Posłał mu jedynie znudzone spojrzenie
- Idziemy - rzucił krótkie polecenie
- Jakie znowu "idziemy"? Wyeliminujemy tę dwójkę w kilka minut. Zgarniemy perły, a Selene będzie zadowolona, więc gdzie ty chcesz zwiewać?
- Nie będzie zadowolona - odparł krótko
- Czy. Ciebie. Pojebało? - warknął, a nastolatkowie w milczeniu przyglądali się scence, jaka przed nimi się odbywała, nie do końca wiedząc, jak zareagować. Arcano wreszcie obrócił się w kierunku drzwi i dotarł do nich bez słowa. Jego towarzysz przewrócił oczami i na powrót wycelował w Blaine'a.
- Limbo - usłyszał od łowcy, który już otwierał przejście. Jeszcze przez moment mężczyzna nie odwołał broni, nie chcąc odpuścił. Ta chwila trochę trwała, lecz wreszcie postać warknęła ze złością, ale ostatecznie pistolet zniknął.
- Macie, kurwa, szczęście - rzucił do nich w międzyczasie sięgając do kieszeni, z których wyjął paczkę papierosów. Wziął jednego i podszedł do płomienia pochłaniającego pobliski krzak, aby zapalić. Zaraz po tym wziął dużego bucha i po nim jakby nagle się znacznie uspokoił. - Cholerne szczęście - dodał szybko na odchodne i dołączył do towarzysza, po czym razem opuścili sen.
Alice spojrzała z małym zmieszaniem na towarzysza, który jeszcze przez moment w zastanowieniu wpatrywał się w drzwi, jakie się ostatecznie zamknęły za dwójką łowców. Zaraz po tym podzielił się perłą z rówieśniczką i oboje uzupełnili wskaźniki
- Co to miało być? - odważyła się ostatecznie zapytać, choć wątpiła w to, że nastolatek zna odpowiedź
- Nie wiem - nie myliła się. Otoczenie wreszcie zaczęło zanikać ustępując bieli, ale nastolatkowie opuścili sen, nim zdążył wrócić do swego pierwotnego stanu.
Znaleźli się z powrotem na korytarzu pełnym drzwi. Alice w pierwszej chwili przetarła oczy, jakie tak nagle musiały przerzucić się z egipskich ciemności na całkowitą biel. Nim się zorientowała, rówieśnik już ruszył w drogę, szukając kolejnego przeciwnika.
- Nie martwi cię to? - zapytała, gdy tylko wyrównała z brunetem krok
- Ten pokaz sprzed chwili?
- Tak. Już nie wiem co jest gorsze: To, że Selene bierze nas za cel, który trzeba natychmiast zlikwidować, czy to, że chociaż uznaje nas za wrogów, to nie każe się nas pozbyć?
- Jeśli o nią chodzi, to muszę przyznać, że jest jedną z niewielu osób, po której zupełnie nie wiem, czego się spodziewać - powiedział dość niechętnie
- Mogę cię o coś zapytać? - zwróciła się wreszcie do rówieśnika, który uśmiechnął się pod nosem. - No co?
- Te pytania nigdy ci się nie kończą, nie? - rzucił żartobliwie, a ta go szturchnęła lekko łokciem
- Daj spokój. Przyznaj, że kiedyś byłam bardziej męcząca
- Oj, prawda - odparł bez chwili namysłu. - No więc?
- Dlaczego nie chodzimy na łowy razem z Avril? - po tych słowach nastolatek spojrzał badawczo na rozmówczynię
- Pytasz serio?
- Oczywiście pomijając to, że uwielbiacie swoje towarzystwo - przewróciła oczami. - Gdybyśmy chodzili na łowy we trójkę, byłoby chyba bezpieczniej, nie? Zwłaszcza teraz, gdy jesteśmy prawdopodobnie wrogami publicznymi numer jeden w Wymiarze Snów
- To nie takie proste
- To znaczy?
- Chodzi o perły. Zresztą, w tym miejscu przeważnie chodzi o perły - powiedział dość obojętnie. - Jakoś nam się udaje utrzymać stabilny poziom wskaźnika, choć szału nie ma, a weź pod uwagę, że dzielimy wszystkie perły, a więc zawartą w nich energię, na pół. Gdybyśmy mieli się dzielić jedną perłą we trójkę to... sama chyba z resztą rozumiesz. Praktycznie zero z tego zysku, a bez energii łowca nie przeżyje w tym miejscu
- Wiem, ale... - zaczęła niepewnie. - Przecież gdybyśmy we trójkę walczyli z upiorem, to szybciej udałoby nam się go pokonać, więc zużywalibyśmy mniej energii na same starcia. - rozmyślała na głos. - W takim razie nawet jeśli podzielilibyśmy perłę na trzy części, to jej ilość powinna wystarczyć na nadrobienie tej straconej, skoro niewiele by jej ubyło, no i wydaje mi się, że jednak wyszlibyśmy z zyskiem, nawet jeśli niewielkim
- Tak może się wydawać, ale na sam przebieg walki ma wpływ wiele czynników
- Rozwiń
- Skoro wiesz, że jestem na tyle silny, by bez większego problemu pokonać upiora, to przez to atakujesz słabiej? - zapytał, a ta od razu zaprzeczyła. - No więc właśnie. Tak czy inaczej będziesz wkładać w swoje ataki tyle energii, ile sama zadecydujesz, a w czasie walki łowcy raczej wolą zadawać silne ciosy w obawie, że słaby nie wystarczy. - wyjaśnił z nadzieją, że wszystko jest zrozumiałe i nie będzie musiał się nad tym jeszcze dłużej rozwodzić. - Druga sprawa to sama walka. Ty od samego początku mi towarzyszysz, można powiedzieć, że już jesteśmy przyzwyczajeni do wspólnych walk. Gdyby dołączyła do nas Avril, to jestem przekonany, że ta idiotka...
- Blaine - wtrąciła karcąco w zdanie bruneta, który przewrócił oczami
- Chodzi o to, że nie jest z nami zgrana, więc mogłoby skończyć się tak, że będziemy sobie nawzajem bardziej przeszkadzać niż pomagać
- Nie zdziwiłabym się, gdybyście specjalnie robili sobie na złość przeszkadzając sobie nawzajem... - pomyślała ze znudzeniem
- Nie jesteśmy kompatybilni. Jej moc ani trochę nie współgra z moją, a wręcz zawadza - rzucił dość lekceważąco
- Ale zgodziła się nam pomóc, więc będziecie musieli jakoś się nauczyć współgrać
- Mówimy raczej o pomocy w walce z Selene i jej grupą, a nie z polowaniami - wtrącił szybko. - Na szczęście kretynka...
- Blaine! - skarciła go ponownie, lecz tym razem zignorował całkowicie jej wtrącenie
- ...nie obija się - dokończył z lekkim grymasem na twarzy, a blondynka z mały niedowierzaniem zaczęła mu się przyglądać z podejrzliwością
- Słucham? Powtórz
- Mówię, że nie obija się - powtórzył z niechęcią. - Ciągle poluje, zwiększa zasób wskaźnika o perły pełni, ale wciąż daleko jej do poziomu mojego, Matta albo Selene
- Mhm
- Emanuje znacznie słabszą energią niż nasza, ale... nie jest wcale na tak niskim poziomie, jak może się wydawać. Właściwie to możliwe, że dorównuje nią niektórym członkom grupy Selene, albo wkrótce będzie im dorównywać
- Naprawdę? - zapytała i choć wolała ukryć swoje zaskoczenie, to ani trochę jej się to nie udało. Brunet westchnął czując się, jakby rozmawiał z nią na jakiś naprawdę męczący temat, który wolałby po prostu porzucić.
- Pamiętasz, że nasza siła bierze się w dużej mierze również z emocji? - zwrócił się do rówieśniczki, a ta szybko przytaknęła. - Gdy zobaczyła Matta i się na niego rzuciła... Gdyby to nie był korytarz, tylko czyjś sen, to jej energia na pewno by oszalała na tyle, żeby dać jej duże pokłady siły - westchnął znużony
- Blaine, a jaką ja emanuję energią? - zapytała po chwili ciszy, chcąc jakoś zmienić temat. Brunet spojrzał na nią kątem oka myśląc nad odpowiedzią, Dziewczyna uśmiechnęła się urokliwie z niecierpliwością wyczekując odpowiedzi, sprawiając, że mimowolnie rówieśnik odpowiedział jej na to czułym uśmiechem, który jednak szybko zastąpił szelmowskim
- Słabiutką - odparł ostatecznie całkiem żartobliwie, przez co blondynka zrobiła naburmuszoną minę. - Ale wspaniałą - dodał po chwili sprawiając natychmiastowo, że dziewczyna przez sekundę poczuła ciepło, lecz jednak szybko zostało zrzucone na dalszy plan przez ogromną podejrzliwość i niedowierzanie
- Czy ty powiedziałeś właśnie, że emanuję "wspaniałą" energią? - zapytała wpatrując się w rozmówcę jak w przybysza z odległej planety
- Szczególnie wspaniałą dla mojej mocy - odparł z chytrym uśmiechem, a blondynka przewróciła oczami, choć nie potrafiła zmazać uśmiechu z twarzy
Uczennica wbiła spojrzenie swych karmelowych oczu w Grace, która siedziała przy stoliku, tuż obok jasnowłosego blondyna. Obrócił się w jej kierunku z uśmiechem zadając jakieś pytanie, na co ta przytaknęła wręcz rozpromieniona. Już po chwili złączyli usta w krótkim pocałunku, na który zareagował przechodzący obok pulchny nastolatek, wskazując palcem na swoją otwartą szeroko buzię dając dość czytelny znak, jakoby zbierało mu się przez ten widok na wymioty.
- Miała zniknąć tylko na trochę - burknęła gderliwie nastolatka, odwracając się z powrotem do rówieśniczek, które w spokoju spożywały posiłek.
- Daj jej spokój, zakochana jest. Musi sobie pobyć z ukochanym - rzuciła obojętnie rudowłosa dziewczyna. - Znudzi jej się w końcu - dodała po chwili, wnet obie zmierzyły ją wzrokiem. - No co? Chodziło mi o to, że w końcu już nie będzie czuła takiej potrzeby spędzania z nim każdej sekundy
- Tak, ale póki co pojmano jedną z nas - odparła Sharon konspiracyjnym szeptem. - Że też chłopak potrafi tak omotać, by przysłonić przyjaźń!
- Sharon, co ci jest? - zapytała w końcu blondynka, patrząc podejrzliwie i z lekkim niepokojem na rozmówczynię
- Naoglądała się w telewizji... - zaczęła Zoey, lecz ta szybko jej przerwała
- Niczego się nie naoglądałam, takie są fakty! - burknęła, na co rudowłosa wniosła oczy ku niebu czując, że dalsze brnięcie w ten temat nie ma sensu
- Uspokój się, nie zapomniała o nas. Poza tym, poszła z nim posiedzieć tylko chwilę - Alice broniła przyjaciółkę
- Ale pora lunchu była zawsze dla nas...
- Zmieńmy temat - zaproponowała ochoczo rudowłosa. - Wiedziałyście, że w centrum będzie otwarcie nowego sklepu z ciuchami? - rzuciła z ogromną radością
- Tak? - zapytała blondynka raczej z uprzejmości, aniżeli faktycznie była tym zainteresowana. W odpowiedzi nastolatka przytaknęła energicznie.
- Ten w pobliżu restauracji? - dopytywała Sharon
- Tak, a z okazji otwarcia mają być duże przeceny, więc... - zaczęła mówić, a Alice po prostu słuchała jednak ni stąd ni zowąd tuż obok niej stanął Blaine. Nachylił się do niej, nim w ogóle zdążyła zdać sobie sprawę z jego obecności
- Muszę cię na chwilę porwać - rzucił niespodziewanie i stanowczo, a ta z zaskoczeniem spojrzała na niego
- Co? - zapytała całkowicie zdezorientowana, ale chłopak nie miał czasu na wyjaśnienia
- Po prostu chodź - powiedział nie dając jej większego wyboru
- Muszę iść - rzuciła do przyjaciółek pośpiesznie wstając od stołu
- Kolejną porywają! - okrzyknęła nieszczęśliwie Sharon, lecz dwójka łowców już zdążyła ukradkiem wymknąć się ze stołówki.
Blaine szedł dość szybkim krokiem przed siebie, co jakiś zerkając na otoczenie, a rówieśniczka podążała za nim, wciąż nie wiedząc, co tak właściwie się dzieje. Przeszli przez cały główny hol całkiem żwawo, aż ostatecznie nastolatka postanowiła zadać pytanie dochodząc do wniosku, że nie doczeka się, aż brunet sam wyjaśni, o co chodzi.
- Powiedz mi, dokąd idziemy?
- Przed siebie, jak na razie - odparł obojętnie, a ta posłała mu znudzone spojrzenie
- Serio? Muszę zapytać inaczej? - rzuciła, lecz uczeń nie zareagował. - Do czego ci jestem potrzebna? - sprecyzowała zrezygnowana
- Bardziej twój telefon, ale jak znam ciebie, to będziesz chciała być przy tej rozmowie - uznał i wreszcie się zatrzymał uznając, że raczej niewiele osób się przewinie przez tę część korytarza, bo zdecydowana większość uczniów znajdowała się na stołówce.
- Muszę porozmawiać z Christopherem - oznajmił i oparł się o ścianę
- Nie mogło to zaczekać? - zapytała niepewnie, jednocześnie sięgając po komórkę
- Mamy czwartek, on nie odezwał się od niedzieli ani razu, a do niedzieli został dokładnie tydzień - odparł szybko, podczas gdy dziewczyna wybrała numer. - Masz jakieś słuchawki? - zapytał po chwili, ale na szczęście i one znalazły się w jednej z kieszeni spodni. Podeszła do rozmówcy, po czym podała mu oba przedmioty.
- Nie wiem, czy to, że zadzwonisz do niego, cokolwiek zmieni - rzuciła sceptycznie, biorąc jedną słuchawkę i umiejscowiła ją w uchu. Przez jakiś czas słyszeli jedynie dźwięk łączenia, aż wreszcie dotarł do nich głos mężczyzny.
- To ja miałem się kontaktować z wami, a nie wy ze mną - powiedział już na wstępie dość szorstko
- Zmiana planów - odparł brunet stanowczo. - Musimy porozmawiać, to pilne
- Domyślam się, że chodzi o łowcę z mocą portali, ale skoro nie dzwoniłem, to znaczy, że nie mamy o czym rozmawiać
- Mylisz się - rzucił chłodno. - Musisz postarać się załatwić to spotkanie
- To nie moje zadanie, tylko łowczyni o mocy przyszłości
- W takim razie kolejna zmiana planów, ty się tym zajmiesz - powiedział rozkazująco na tyle, że Alice spojrzała na niego pytająco, jakby go w tamtym momencie nie rozpoznała
- Słuchaj gówniarzu...
- Nie, to ty słuchaj. Mamy czwartek, dokładnie za tydzień zaczyna się pełnia, a w piątek ma zostać przeprowadzony ten cały rytuał, podczas gdy my nie mamy żadnych wieści od łowcy z mocą portali
- Co to zmienia? - warknął zirytowany
- Chyba czegoś nie rozumiesz. Każdy z nas musi mieć na ten rytuał przygotowaną możliwe maksymalną ilość energii. Jeśli już wreszcie uda nam się spotkać z tamtym łowcą, to pewnie cały sen zostanie przeznaczony na rozmowę z nim, a więc nawet w najmniejszym stopniu nie uzupełnimy wskaźnika, za to energii nam z niego ubędzie. Musimy mieć czas, żeby później nadrobić tę stratę, jeśli mamy być gotowi na rytuał
- Wiem, ale... - zaczął, ale Blaine momentalnie mu przerwał nie dając mu dojść do słowa
- Musimy mieć czas na to, żeby pójść po tym spotkaniu jeszcze na łowy, a im bliżej pełni, tym mniej upiorów. Nigdy nie wiadomo na dodatek jak wcześnie zaczną się pojawiać kameleony, ale jeśli będziemy liczyć, że jakieś trzy dni przed pełnią księżyca, to tak naprawdę w poniedziałek już łowy staną się zbyt ryzykowane. Jeśli trafimy na kameleona, to jest możliwość, że w czasie walki z nim, nie dość, że wyjdziemy bez większego zysku, to możemy zostać ranni, a na to nie możemy sobie pozwolić
- Po pierwsze, nie pracuję dla ciebie, arogancki szczylu - warknął gniewnie. - Po drugie, nie jestem wróżką, Dżinem, ani złotą rybką, by spełniać jakieś twoje życzenia
- Być może, ale jesteś jedyną osobą, która może to załatwić - stwierdził bez wzruszenia
- Panie Christopher, od poniedziałku już nie będziemy iść na łowy, więc do tego czasu musimy zgromadzić jak najwięcej energii - wtrąciła się nieśmiało nastolatka
- Sobota - rzucił krótko Blaine. - Najpóźniej sobota. W niedzielę jeszcze będziemy mieli szansę nadrobić straty, a resztę dni przeczekać do momentu rytuału - powiedział twardo, natomiast rozmówca zamilknął na dłuższą chwilę. Oboje wsłuchiwali się z ogromnym skupieniem w ciszę, jaka zapanowała, wyczekując odpowiedzi mężczyzny.
- Metr od siebie! - wrzasnęła znienacka Berkowitz, która przechodziła obok, a jej ryk był tak niespodziewany i głośny, że Alice mało nie dostała przez nią zawału, tymczasem i tak nie dotarło do niej, że te słowa były skierowane do niej i Blaine'a. Nauczycielka minęła ich, a blondynka odprowadzała ją wzrokiem zdezorientowana. Nieoczekiwanie kobieta odwróciła się z powrotem w ich kierunku, zupełnie jakby miała wyostrzone wszelkie możliwe zmysły, pozwalające jej się zorientować, że polecenie nie zostało wykonane. Spojrzała niezwykle groźnie prosto na Alice
- Metr od siebie... - powtórzyła srogo przez zaciśnięte zęby i dopiero wtedy uczennica zdała sobie sprawę, iż przysłuchując się rozmowie rówieśnika z Christopherem nieświadomie znacznie się przybliżyła do bruneta. Odskoczyła czym prędzej od niego mając nadzieję, że nie jest jeszcze za późno, by kobieta nie dała jej poczuć, czym jest jej gniew. Gdy tylko historyczka zniknęła za rogiem, blondynka mogła odetchnąć z ulgą
- Zgodził się - przekazał towarzyszce, która czym prędzej wróciła po słuchawkę
- To i tak może niewiele zmienić - prychnął
- Wystarczy nam samo spotkanie z tym łowcą, nie musi od razu się godzić na udział w rytuale. Niech chociaż przyjdzie z nami porozmawiać - rzekła z nadzieją, że może chociaż to przekona nieznajomego
- Od samego początku nie miałem zamiaru mu nawet przypominać o pomocy w rytuale, tylko nakłonić do samego spotkania z wami - burknął jakby urażony. - Przekazałem wam przecież informację o tej wizji, jaką miała łowczyni z mocą przyszłości
- Nie mówiłeś nic konkretnego - spostrzegła nieśmiało
- Bo nic konkretnego na ten temat nie wiem, jednak ta wizja wystarczyła, aby wystraszyć zarówno jedną z drugim i zmusić ich do zastanowienia się pięć razy, czy aby na pewno warto ryzykować - powiedział tym razem z całkowitą powagą, przez którą dziewczyna gorzej zniosła wiadomość, że Josephine miała złą wizję odnośnie rytuału. Nie zamierzała z niego zrezygnować, tego była całkowicie pewna, jednakże poczuła niepokój w sercu
- Porozmawiamy z nim. Ty po prostu musisz nam to umożliwić - odezwał się brunet i nastała kolejna chwila milczenia, jaką Christopher tak naprawdę spędził na liczeniu w myślach, by nie wybuchnąć złością, jaką zaczął odczuwać w czasie rozmowy z brunetem.
- Oddzwonię
- Kiedy? - zapytał
- Jak tylko coś mi się uda załatwić! - krzyknął już niesiony gniewem
- Dziękujemy - wtrąciła wątpliwie Alice z nadzieją, że uspokoi to w jakikolwiek sposób rozmówcę
- Zasmarkane gówniarze - usłyszeli na pożegnanie, po czym mężczyzna się rozłączył, a chłopak oddał sprzęt rówieśniczce
- I załatwione
- Nie do końca - rzuciła sceptycznie. - Nie wiadomo, czy Christopherowi uda się coś załatwić
- Miejmy nadzieję, że jednak da radę - odparł z lekkim zastanowieniem, tak samo jak wcześniej Alice zastanawiając się nad wizją, którą miała Josephine. Jednak jaka by ona nie była, plan pozostawał bez zmian. Pozostało tylko czekać, namówić łowcę do współpracy i stawić się w wyznaczone miejsce w czasie pełni księżyc, po czym stanąć twarzą w twarz z Jokerem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine