piątek, 19 lutego 2016

Sen siedemdziesiąty dziewiąty - Środa

Alice już stała przy drzwiach, gotowa by natychmiast opuścić swój sen. Czekała na chłopaka coraz bardziej zniecierpliwiona, aż wreszcie się zjawił. Nie zdążył się odezwać nawet słowem, a już kilka z nich padło z ust rówieśniczki
- Co z nią? - zapytała od razu, a ten westchnął jakby zmęczony, po czym odwrócił się i opuścił pomieszczenie. Blondynka wyszła zaraz za nim, czekając na odpowiedź
- Wstała z łóżka, by trochę się przejść. W pewnym momencie zasłabła i upadła. Lekarze się wystraszyli, ponieważ straciła przytomność, więc zadzwoniono po James'a, bo jego tata jeszcze nie wrócił - mówił idąc dość szybko przed siebie, jakby chciał w ten sposób uniknąć spotkania się spojrzeniem z rozmówczynią. Starał się wyłapywać wzrokiem jedynie klamki, jakie mijali. Jego plan się nie powiódł, blondynka wybiegła przed niego z przejęciem wypisanym na twarzy. Brunet zatrzymał się momentalnie, o mało nie wpadając na nastolatkę.
- Ale już z nią lepiej?
- Gdy dzwoniłaś, praca jej serca powoli wracała do normy, ale wciąż pozostawała nieprzytomna. Dopiero pod wieczór się wybudziła - mówił, ale dla Alice to było wciąż za mało, jej wyraz twarzy dawał znak, iż chce wiedzieć więcej. - Już z nią lepiej - powiedział w końcu z całym przekonaniem, a ta odetchnęła z ulgą. Ostatnimi czasy wciąż się czymś przejmowała, aż w końcu zaczynało to dawać się we znaki.
- To dobrze. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie - rzekła odwracając się, aby móc znów kontynuować wędrówkę. Nagle poczuła jak zakręciło jej się w głowie. Miała wrażenie, że zasłabła i robiąc pierwszy krok do przodu, poczuła się, jakby miała nogi z waty. Zachwiała się, usilnie starała się odzyskać równowagę i siłę, ale jej ciało bezwładnie zaczynało się przechylać do tyłu. Zrobiła wielkie oczy wyczekując momentu upadku, który nie nastał.
- Wygląda na to, że to ja powinienem pytać, co z tobą - rzucił podkreślając ostatnie słowo, trzymając nastolatkę, zapobiegając jej bliskiemu spotkaniu z podłożem
- Nic - odparła łapiąc się za głowę i na chwilę pozwalając sobie, by Blaine podtrzymał jej ciężar, nim stanie o własnych siłach na nogi
- To ci wygląda na "nic"? - skomentował sceptycznie, aż wreszcie blondynka stanęła prosto
- Nie mam pojęcia co się stało - odparła ze zmęczonym spojrzeniem. Pierwsza myśl, jaka ją naszła, to wskaźnik. Już po chwili starała się przywołać kartę. Nie przyszło to od razu, ale gdy w końcu przedmiot pojawił się w jej dłoniach, sprawdziła ilość energii. Była wystarczająca, nie dawała powodów do niepokoju. Tym bardziej dziewczyna nie rozumiała, co było przyczyną nagłego osłabnięcia, które minęło, ale wciąż miała wrażenie, iż nie do końca wróciły jej siły.
- Za bardzo się wszystkim przejmujesz - udzielił odpowiedzi chłopak uważnie wyglądając możliwego kolejnego osłabienia
- Ty byś się nie przejmował? - odparła szorstko zdając sobie sprawę, ile już zmartwień zaprząta jej umysł
- Ważne, by to kontrolować - oznajmił ze spokojem. - Pamiętaj, że w tym wymiarze nasz umysł odgrywa najważniejszą rolę. Jeśli będzie niespokojny, to... - nie dokończył, a jedynie uniósł nieco rękę w geście wskazania na nastolatkę. Spojrzała na to krzywo, nieco rozdrażniona tym wszystkim.
- Łatwo powiedzieć. Wciąż nie do końca się oswoiłam z myślą, że Grace ma zostać łowcą
- Pomyśl, że ma to plusy
- Niby jakie? - parsknęła błyskawicznie
- Przebudza się, tak jakby jest już łowcą, więc do jej snu nie powinien dostać się żaden upiór. Nie musisz się martwić, że jej klamka będzie czarna, ani nic z tych rzeczy. Innymi słowy nie będzie jej grozić śmierć ani klątwa z ich strony. Póki co jest bezpieczna, a później też nic jej nie będzie, jeśli zdążymy zabić Jokery, przed jej całkowitym przebudzeniem - powiedział wystarczająco przekonywająco, aby ciężar z serca Alice stał się trochę lżejszy. Westchnęła głęboko, a w następnej chwili spojrzała na bruneta z zastanowieniem, odbiegając trochę do wspomnień wcześniejszej wizyty w wymiarze. W odpowiedzi nastolatek uniósł brew w niemym pytaniu
- Jak chcesz to potrafisz pocieszyć - skomentowała uśmiechając się nieznacznie. Łowca odwrócił wzrok i prychnął
- Spróbuj na czas pobytu w Wymiarze Snów być skupiona, nie myśleć zbyt wiele o innych rzeczach. Nie jeden łowca z tego powodu stracił życie - rzekł z pełną powagą, zerkając znowu na nastolatkę.
- To nie takie proste - odparła z grymasem
- Nie twierdzę, że to proste - usłyszała od rówieśnika w momencie gdy ją minął, szukając odpowiedniego snu. Alice jeszcze przez chwilę stała w miejscu. Idąc za radą rówieśnika, postarała się uspokoić myśli. W końcu podbiegła do niego, aby wyrównać z nim krok. - Jeśli dalej będzie ci słabo, albo będzie coś nie tak, to powiedz
- Ok - rzuciła w odpowiedzi. Sprzątając w głowie nawał myśli, niczym zamiatając je szczotką i wyrzucając z umysłu, porządkowała powoli jej zawartość, aż do momentu przypomnienia sobie rozmowy z przyjaciółką. Jak porażona uniosła wzrok na rówieśnika, który szedł obok niej. - Miałam ci powiedzieć coś ważnego - oznajmiła przykuwając na sobie jego uwagę
- Więc mów
- Rozmawiałam z Grace. Powiedziała mi, że kiedyś miała miejsce próba zabójstwa. Napastnik usiłował zabić mężczyznę, z którym był dość blisko, ale w porę zareagowano, więc przeżył - mówiła nie wiedząc w jaki inny sposób zacząć. - Na przesłuchaniu jednak ofiara broniła napastnika, mówiąc, że to nie była jego wina
- Co? - zerknął kątem oka na rozmówczynię z małym zdezorientowaniem. W pierwszej kolejności nie rozumiał, czemu mu to mówi i do czego zmierza, a w drugiej, nie pojmował poczynań zaatakowanej postaci
- Powiedział, że pomioty czerwonego pana go opętały, czy coś w tym stylu - rzekła, a brunet momentalnie się zatrzymał. Zamarł w bezruchu patrząc z podejrzliwością na rozmówczynię
- Tak powiedział?
- Tak. Też masz wrażenie, że mówi o upiorach i czerwonym Jokerze? - postanowiła się upewnić, ale po reakcji, jaką widziała, raczej nie musiała o to pytać
- Możliwe
- To nie wszystko. Wspominał też o strefach. Mówił, że upiór przeszedł z ciemnej strefy do naszej, jasnej - mówiła z coraz większym przejęciem widząc, iż Blaine także dostrzega w tym związek z Wymiarem Snów. - Co jeśli ta osoba wie więcej o Jokerze, niż my?
- Więc, kim jest ta osoba?
- Grace mi nie powiedziała, bo podobno jego danych nie sposób zdobyć w internecie - odpowiedziała niepewnie, a ten zabluźnił pod nosem. - Jednak mówiła, że spróbuje dla mnie zdobyć o nim informacje
- Uda jej się? - zapytał z powagą, a ta przytaknęła pokładając wiarę w przyjaciółce. - Pytanie tylko, czy faktycznie coś wie o Wymiarze Snów
- Wie o strefach, a nawet my nie mieliśmy o nich pojęcia, dopóki Selene nam o nich nie powiedziała. Zdaje się, że wie też co nieco o Jokerach
- Jeśli tak, to musimy się z nim spotkać przed nadejściem nowiu - postanowił i kontynuował poszukiwania
- Nie mam pojęcia kiedy uda jej się zdobyć te dane - dodała nieśmiało blondynka. Nie była pewna, czy chłopak puścił to mimo uszu, czy nie dosłyszał. Po prostu otworzył drzwi do snu, do którego oboje weszli, by stoczyć walkę.
Nadeszła środa. Grace przez ten czas wciąż nie miała okazji, aby dostać się do akt. Nie pozostawało łowcom nic, jak cierpliwie czekać, aż wreszcie nadejdzie odpowiedni moment, by brunetka zdobyła informacje o zaatakowanym starcu.
Dzwonek szkolny rozbrzmiał na całym terenie placówki, nawołując uczniów, aby udali się na zajęcia. Chcąc, czy też nie, posłusznie udali się do sal, nakłonieni jego hałasem. Dla Alice i Blaine'a zaczynała się właśnie lekcja historii. Lekcja, na której uciekali do wymiaru, by jako łowcy wszcząć polowanie na upiory. Clark wpuściła nastolatków do pomieszczenia. Gdy ci zajmowali miejsce, ona już rozwijała mapę, która zdawała się być stara jak świat. Przy każdym ruchu kobieta niezwykle delikatnie odkrywała ją w coraz większym stopniu, jakby w obawie, że przy bardziej gwałtownym ruchu, papier obróci się w proch. Za każdym razem, gdy ten rytuał, powtarzający się na niemal każdej lekcji historii, miał miejsce, uczniowie zadawali sobie to samo pytanie: "Dlaczego pani Clark nie chce skorzystać z nowych map?". Teraz to pytanie nasuwało im się mimowolnie w głowach, lecz kiedyś rzucano je bezpośrednio do nauczycielki. Cała masa nowych map, przedstawiających granice z różnych lat, była tuż pod nosem, trzymana w kącie klasy. Historyczka jednak nie odpowiadała na to pytanie, jakby w ogóle go nie słyszała. Czasem jedynie odburknęła: "Ponieważ korzystałam zawsze z tej mapy". Jednak gdy ktoś ośmielił się na głos powiedzieć, że pewnie korzystanie z tej mapy, miało sięgać lat młodości podstarzałej kobiety, przestała udzielać jakichkolwiek odpowiedzi innych niż: "Bo tak ustaliłam". Nim staranne rozwinięcie mapy dobiegło końca, każdy już siedział na swoich miejscach, a dwójka łowców zapadała w sen.
Walka nie trwała długo, chociaż upiór nie był słaby. Nastolatkowie rozprawili się z nim dość szybko, zabierając mu perłę. Podzielili ją, uzupełnili wskaźniki jej energią i ruszyli uporać się z kolejnym potworem. Kilka walk minęło. Każda okazała się dość krótka, w porównaniu z poprzednimi. Monstra padały pod gradem ciosów, jakie nadchodziły. Kolejny przeciwnik padł trupem. Betonowa droga, rozdzielająca las na dwie części, przyjęła na siebie poległego, który w wyniku upadku zostawił spore wgłębienie. Dużej postury stworzenie leżało nieruchomo, a brunet zbliżył się i wyciągnął nad nie rękę, do której nadleciała perła, powoli wyłaniając się z ciała poległego przeciwnika. Pochwycił przedmiot w dłoń i zaczął iść do rówieśniczki. W drodze podzielił kulkę na dwie, z czego jedna trafiła do dłoni blondynki. Dziewczyna spoglądała na zanikającego upiora w głębokim zamyśleniu
- Blaine - zwróciła się do bruneta, który już zmierzał do wyjścia. Zatrzymał się i odwrócił w stronę, z której nadleciało jego imię. Alice jednak milczała walcząc z samą sobą w duchu. Zdawała się za mało pewna, by wypowiedzieć te słowa, które planowała już od kilku dni. Brunet sprawiał wrażenie zniecierpliwionego, lecz to tylko wyobraźnia łowczyni kazała jej to sobie wmówić. W rzeczywistości stał ze spokojem, myśląc co takiego rówieśniczka chce mu przekazać. Nim ten moment nadszedł, całe ciało upiora zdążyło zniknąć, a za jego śladem szło powoli otoczenie, stopniowo przemieniając się w biel.
- Tak? - dopomniał się w końcu o wypowiedź
- Nie myślisz, że powinniśmy zacząć... - mówiła dość niepewnie, sprawiając, że spojrzenie bruneta nabrało podejrzliwego wyrazu. - Znaczy, wiem, że ty będziesz wiedzieć lepiej, ale...
- No mów - rzucił w końcu z chytrym uśmiechem
- Wydaje mi się, że chyba powinniśmy zacząć polować na silniejsze upiory - wykrztusiła sama nie wiedząc do końca, dlaczego to sprawiało jej tyle trudności. Myśląc nad tym, co sama potrafi, szybko mogła dostrzec przepaść dzielącą ją od Blaine'a. W trakcie walki pozostawała dla niego wsparciem, ale nie była przekonana co do tego, czy sama byłaby w stanie pokonać któregokolwiek upiora, jaki został przez nich zabity. Mimo wszystko czuła, że skupiając się na tych, stoi jedynie w miejscu, a do pokonania Jokerów to nie wystarczy, o czym chłopak zdawał sobie sprawę. Spojrzał na nią w małym zamyśleniu.
- Myślisz, że jesteś gotowa? - zapytał z szelmowskim uśmiechem, ale ona nie odpowiedziała w obawie, iż zaprzeczy. - Pokaż wskaźnik - rzekł po chwili, podchodząc do rozmówczyni, która posłusznie wykonała polecenie
- Popełniasz ten sam błąd, co większość osób - pomyślał, ale nie powiedział tego na głos. Zerknął na blondynkę czując na sobie jej błagalne spojrzenie
- Więc?
- Nie kontrolujesz zużycia energii - oznajmił pokrótce. - Nie jest najgorzej, ale jeśli naprawdę chcesz zacząć polować na silniejsze upiory, to będziesz musiała coś z tym zrobić - powiedział oddając przedmiot i odwrócił się w stronę wyjścia. Nastolatka momentalnie go dogoniła i z naburmuszoną miną szła tuż obok niego
- Ale co ja mam z tym zrobić?
- Zużywasz na ataki więcej energii, niż tego wymagają. Pewnie chcesz w ten sposób zwiększyć moc, prawda? - mówił. Rozmówczyni przytaknęła niepewnie. Sen na powrót przybrał postać pustej, jasnej przestrzeni, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu obecności upiora. Blaine nagle się zatrzymał i przywołał broń. Trzymając ostrze skierowane w dół, podsunął rękojeść w stronę nastolatki
- Weź - powiedział widząc u niej wielkie zakłopotanie. Nawet sobie nie wyobrażał jaki mętlik w jej głowie tym drobnym gestem spowodował. Przełknęła głośno ślinę wysuwając niepewnie dłoń po katanę, jakby było to coś niezwykle ryzykownego
- Ale po co? - zatrzymała się nagle, niczym spłoszona
- Po prostu weź - odparł jedynie, a ta w końcu się przełamała i wykonała polecenie. Gdy tylko złapała w dłonie rękojeść miecza, przeszło przez nią dziwne uczucie. Najpierw coś na wzór lekkiego porażenia, później równie niewielkie drżenie. Te wrażenia minęły, ustępując słabym dreszczom, aż i one zniknęły, a pojawiło się zupełnie nowe odczucie, którego dziewczyna nie była w stanie w żaden sposób zdefiniować. Niczego jej nie przypominało, a mimo to wydawało jej się, iż doskonale je zna. Z błyskiem w oku chwyciła rękojeść również drugą dłonią i delikatnie uniosła ostrze, przyglądając się mu z nieukrywanym zachwytem. Uczucie w niej się potęgowało, chociaż nie umiała go w żaden sposób określić. Do pewnego momentu nawet nie wiedziała, czy przydzielić je do odczuć przyjemnych, czy też nie. W dłoniach czuła już mały żar, jakby broń zaczynała się rozpalać. Spojrzała pytająco na rówieśnika, nie mogąc z siebie wydobyć żadnego słowa, a ten skrzyżował ręce. Kąciki jego ust uniosły się w niewielki uśmiech, który ledwie udało jej się dostrzec.
- I jak, różni się od twojej broni? - zapytał już z widocznie szelmowskim uśmiechem
- Jak to zrobiłeś? - odparła pytaniem, próbując przystopować zachwyt i wzbierającą w niej ciekawość
- Nic nie zrobiłem - odrzekł ze spokojem. - Nie musiałem
- Ale to...
- Masz inne wrażenie trzymając tę broń, tak? To przez energię - przeszedł szybko do wyjaśnień. - W przypadku swojego wachlarza pewnie nawet tego nie zauważyłaś, bo zawarta w nim energia jest twoja, idealnie współgra, przez co nie od razu możesz ją dostrzec - mówił, a dziewczyna uniosła ostrze, w które po chwili wbiła wzrok. Widziała w stali odbicie swoich niebieskich, szeroko otwartych oczu
- Więc gdybyś wziął mój tessen, to wtedy też byś inaczej odczuwał trzymanie go? - układała wszystko w głowie, a on przytaknął. - Niesamowite
- To, co teraz czujesz, to moja energia, każdy ma inną - wyjaśnił pokrótce, nagle broń zniknęła, a Alice z zaskoczeniem i małym rozczarowaniem spojrzała na rozmówcę. - W samej broni jest zawarta pewna ilość energii, więc przy korzystaniu z mocy wspomagaj się nią, zamiast wykorzystywać tylko i wyłącznie energię ze wskaźnika
- Wspomaganie bronią ataków nie zużywa energii?
- Tak, ale w mniejszym stopniu. Powinno ci być trochę łatwiej, bo tworzysz podmuchy przeważnie właśnie przez machnięcie wachlarzem. - wyjaśnił szybko. - Jednak ty po prostu wytwarzasz je samą energią wskaźnika, zamiast przepuścić to jeszcze przez broń - mówił, ale Alice powoli traciła wątek, próbując w myślach przełożyć to na praktykę. Ciężko jej było określić sposób w jaki atakuje, chociaż tyle razy to robiła. Nie przykładała uwagi do energii zawartej w broni, a teraz nie miała pojęcia jak zmusić ogólną, by przepływała przez tessen. Gdy ocknęła się ze swojego główkowania, spostrzegła, iż brunet jest już blisko wyjścia.
- Więc, nie pójdziemy polować na silniejsze upiory? - zapytała dla pewności, chociaż domyślała się odpowiedzi, powoli podchodząc do bruneta
- Porozmawiamy o tym po pełni - odpowiedział, a po chwili oboje znaleźli się na korytarzu. - W międzyczasie potrenujesz kontrolowanie przepływu energii. To nie jest takie proste, ale jak już mówiłem, powinno ci być łatwiej biorąc pod uwagę twoją broń i moc
- Zawsze to w ten sposób działa?
- Nie przy wszystkich atakach można to wykorzystać, przy wielu broń może być w ogóle nie zastosowana - oznajmił, a wtem blondynka przypomniała sobie swój atak, który wykorzystała w czasie poprzedniej pełni. Przy nim jedynie wciągała powietrze, aby je później użyć do stworzenia zapory z wiatru. W tym przypadku wykorzystanie tessena raczej nie wchodziło w grę.
- Ok, poćwiczę to
- A propos pełni, został do niej dokładnie tydzień - oznajmił przykuwając zaciekawione spojrzenie Alice, doprawione małym zaskoczeniem
- Tak szybko? - rzuciła mając wrażenie, że czas przyspieszył zostawiając ją daleko w tyle. Nie chciała się pogodzić z myślą, że traci jego poczucie, ale coraz więcej na to wskazywało. Zaczęła zastanawiać się ile to już dni minęło. Tyle czasu już upłynęło od pełni, a jeszcze więcej od chwili, kiedy się przebudziła
- Ostatnim razem już na tydzień przed pełnią zaczynały się pojawiać kameleony. Nie wiadomo jak będzie w tym przypadku, ale lepiej jeśli będziemy się mieć na baczności
- Co jeśli trafimy na silnego upiora? Walczymy, czy uciekamy?
- Wszystko zależy od naszych wskaźników. Najlepiej będzie, jeśli na czas pełni zgromadzimy dużo energii. Im silniejszy upiór, tym jej więcej będzie trzeba przeznaczyć na rejteradę, ale... - zamilkł na chwilę w zastanowieniu. - Jeśli to będzie naprawdę potężny upiór, to nie wiem czy będziemy mieć w ogóle szansę na opuszczenie snu - powiedział dość cicho, jakby oznajmił to samemu sobie, a nie towarzyszce
- Oby nie pojawiły się zbyt wcześnie
- Obyśmy na żadnego nie trafili - poprawił w pewnym momencie. Niespodziewanie poczuł próbę wybudzenia ze snu, tak samo jak jego rówieśniczka. Oboje zamarli w bezruchu, po czym niemal równocześnie westchnęli zrezygnowani. - Od momentu pojawienia się kameleonów mamy dwie opcje
- Dwie? - zapytała powstrzymując się, tak samo jak on, od opuszczenia Wymiaru Snów
- Tak. Jeśli pojawią się zbyt wcześnie, pozostanie zbyt dużo czasu do pełni, to będziemy musieli dalej polować mając nadzieję, że nie natrafimy na nie. Inaczej za dużo energii stracimy na samym czekaniu do pełni. Analogicznie jeśli kameleony się pojawią w czasie niedalekim od pełni, to od tego momentu będziemy czekać te pozostałe dni
- Skąd będziemy wiedzieć, że już się pojawiły? - zapytała, a jej przestrzeń powoli już się załamywała
- W momencie, kiedy na jakiegoś natrafimy - odparł z chytrym uśmiechem, widząc już niemal wszędzie czerń. Spowiła wszystko, a dwójka łowców odeszła, ustępując miejsca uczniom.
Alice uniosła głowę i przerzuciła zaspane spojrzenie po klasie. Uczniowie w popłochu pakowali rzeczy do plecaków, a połowa już opuszczała klasę.
- Wstawaj, śpiochu - rzuciła Tosha z uśmiechem, poklepując blondynkę po ramieniu, w momencie, gdy przechodziła obok jej ławki. Ruszyła dalej, a dziewczyna ziewnęła cicho, zakrywając dłonią usta. Chwyciła torbę, z której nawet nie wypakowała podręczników, po czym powolnie odeszła od ławki.
- Dzisiaj środa - przypomniała zatrzymując się przy ławce Blaine'a, który równie powolnie zaczynał się zbierać do wyjścia. - Przedłuży wam się trening? - zapytała i oboje ruszyli na korytarz, powoli udając się wzdłuż niego na następne zajęcia.
- Conor chyba zdążył się na mnie powydzierać wczoraj, więc raczej nie, ale kto go tam wie - westchnął
- Za zerwanie się, czy za "prezent" - zapytała z podstępnym uśmiechem. Brunet spojrzał na nią kątem oka z podobnym wyrazem twarzy
- Nie wiem, od połowy jego wykładu przestałem słuchać - odparł. - Jednak wątpię, żeby odważyli się mu przekazać te tabletki
- Tym bardziej nie rozumiem, po co mu je kupowałeś
- Nie kupowałem mu ich - odparł momentalnie, jakby urażony. - Myślisz, że specjalnie biegłem do apteki, żeby kupić Conorowi tabletki na uspokojenie? - burknął, skręcając wraz z rówieśniczką w lewo, wkraczając tym samym w następne skrzydło szkoły
- Więc po co ci one były? - zapytała. Nagle z błyskiem w oku wyprzedziła bruneta, stanęła przed nim i idąc powoli tyłem, posłała mu szelmowski uśmiech. - Tylko mi nie mów, że były twoje - rzuciła
- Ah tak, a łykam je z twojego powodu czy jakiegoś innego? - zapytał podstępnie
- No wiesz ty co? - prychnęła imitując oburzenie. Odwróciła na pokaz głowę w bok, z naburmuszoną miną, aż do momentu, gdy usłyszała nieznaczny śmiech rozmówcy. Momentalnie wróciła do niego spojrzeniem. - Więc? - zapytała wciąż czekając na odpowiedź
- Nie są moje
- Na pewno?
- Nie zauważyłaś? Jestem oazą spokoju - odparł z chytrym uśmiechem, a nastolatka na powrót zaczęła iść równo z nim
- Niezły żart
- Miałem je kupić komuś, ale chyba nawet lepiej jak ich nie dostanie - odpowiedział w końcu. Nim blondynka zdążyła wypowiedzieć jakiekolwiek słowo, dwójkę nastolatków dogonił uczeń o morskich oczach i szerokim uśmiechem na twarzy. Cała trójka się zatrzymała niedaleko sali gimnastycznej, gdzie już kilka osób wyczekiwało na dzwonek
- O czym gadacie? - zapytał włączając się do rozmowy
- James, dawno cię nie widziałam - rzuciła z życzliwym uśmiechem
- No tak, jakoś od momentu gdy zwiałem w trakcie robienia projektu - stwierdził z żałosnym wyrazem twarzy, łapiąc się za kark
- Nie przejmuj się tym, przecież chodziło o twoją mamę - odparła nieśmiało, próbując stwierdzić czy uśmiech James'a nie jest tylko nałożoną maską. - Tak w ogóle to co z nią, słyszałam, że trochę lepiej
- Tak, jest przytomna, póki co serce też się uspokoiło. Teraz będzie mi trochę łatwiej, bo tata niedługo ma wrócić na jakiś czas z Australii, więc przejmie większość spraw dotyczących jej badań itp. - wyjaśnił w skrócie
- Już wraca? - wtrącił się Blaine
- Po tym ostatnim wydarzeniu skrócił swój pobyt, chociaż pewnie nie będzie w domu zbyt długo
- Blaine, chodź do nas na chwilę! - rozległ się głos Larry'ego, opartego o ścianę, tuż przy drzwiach do wejścia na salę gimnastyczną.
- Zaraz wracam - westchnął mając wrażenie, że będzie chodzić o jakieś sprawy organizacyjne, po czym udał się w kierunku rudowłosego nastolatka.
- Wiesz, dzisiaj możemy cię odprowadzić na przystanek - oznajmił czarnowłosy chłopak z uśmiechem
- James, już ci mówiłam, że nie musicie - machnęła ręką
- Przecież i tak idziemy w tą samą stronę
- Wiem, ale zawsze przy waszym skręcie się rozdzielamy, zapomniałeś? - rzuciła radośnie
- Ale - zaczął podniośle. - Dzisiaj mamy po drodze twój przystanek - rzekł, a dziewczyna już zrozumiała, że jej rozmówca nie przyjmie odmowy
- Jakim to cudem? - postanowiła jedynie strzelić, z podstępnym wyrazem wymalowanym na twarzy
- Idziemy z Blaine'em odebrać Teslę - rzucił z szerokim uśmiechem, widząc zdezorientowaną minę blondynki
- "Teslę"? - powtórzyła pytająco, czekając aż chłopak ją oświeci jakimś wyjaśnieniem
- Ekologiczne autko Blaine'a - powiedział widocznie rozbawiony. - Idziemy je odebrać z warsztatu - dodał, a nastolatka patrzyła z niedowierzaniem na niego, próbując zrozumieć czy to żart, czy jednak prawda
- Słucham? - wykrztusiła w końcu, aż nagle podszedł do ich dwójki brunet o szarych oczach.
- Czego chcieli? - zapytał czarnowłosy, jakby chcąc uniknąć zagłębiania się w temat rzekomego samochodu.
- Nic ważnego - odparł jedynie, po czym wszystko zagłuszył dzwonek na lekcje.
- Powiedziałem Alice, że dzisiaj ją odprowadzimy, skoro mamy po drodze - rzucił przyjaźnie. - Myślisz, że przedłuży nam się trening?
- Nie wiem - odparł krótko
- Podobno Conor już wczoraj się wyżył - wtrąciła Alice, spoglądając, czy uczniowie z jej klasy wciąż są na korytarzu. Dopiero gdy się upewniła i wróciła wzrokiem do rozmówców, dostrzegła przenikliwe spojrzenie Jamesa, które kierował do rówieśnika
- Co ty znowu zrobiłeś? - zapytał podejrzliwie
- Szlag - burknął i spojrzał kątem oka na blondynkę
- Myślałam, że wie - odparła z żałosnym wyrazem twarzy
- Nie było mnie wczoraj w szkole - oznajmił. - Więc, co ty znowu zrobiłeś? Conor jest bardzo wkurzony?
- Ja już lepiej pójdę - powiedziała dziewczyna w momencie, gdy zjawił się nauczyciel i zaczął wpuszczać jej rówieśników do sali. - Pogadamy po lekcjach - rzuciła do chłopaków odchodząc i w głębi czując małą ulgę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine