sobota, 5 marca 2016

Sen osiemdziesiąty pierwszy - Taniec ostrzy

Melodia zniknęła. Dookoła było już tylko słychać rozmowy nieprawdziwych ludzi. Blaine, przeciskając się przez twory snu, dostał się do kobiety, którą podejrzewał o bycie upiorem. Zbliżenie okazało się być łatwe do osiągnięcia. Kolejny utwór rozbrzmiała po całej sali, a postać zgodziła się na taniec. Osoby dookoła już go rozpoczęły. 
- Nie zajmę pani wiele czasu - rzekł do towarzyszki, a wnet jego szarmancki uśmiech nabrał chytrego wyrazu. W mgnieniu oka w dłoni rozlśniła się karta przybierająca błyskawicznie formę broni. Kobieta z wielkim szokiem spojrzała na nastolatka. Nic więcej nie mogła zrobić, nie zdążyła. Całe zajście trwało raptem kilka sekund, nim oboje stanęli w ogromnym słupie ognia, jaki zakrył ich całkowicie. Żar rozniósł się w najbliższej okolicy, a ludzie z przerażeniem zrobili wiele gwałtownym kroków do tyłu, byle tylko odsunąć się od wijących się płomieni. Postacie w przerażeniu odsuwały się, idąc tyłem, wciąż patrząc na to niezwykłe i straszne w ich oczach zjawisko. Zdarzyły się kobiety, które nadepnęły na materiał swoich własnych długich sukni, lądując na zimnych płytkach. Tym szybciej próbowały się zebrać na powrót do ucieczki. Rozniosły się krzyki, lecz nie na tyle nasilone, by zagłuszyć wszystko dookoła. Takie dopiero miały nadejść, ale nieświadome postacie o sztucznej inteligencji nie zdawały sobie z tego sprawy. Dla nich to był bo prostu nagły wybuch pożaru mający miejsce na wykwintnym balu. Dominował szok i zdziwienie. Nawet jeśli ktoś posilił się o krzyk ze strachu, wkrótce stał już znacznie oddalony od płomieni, rozdziawiając buzię w niedowierzaniu. Właśnie to przeważało, wielkie oczy bijące zarówno strachem jak i szokiem. U niektórych nawet paraliż. Istoty będące tworem snu zdawały się niezwykle realne, jakby nie były iluzją, a prawdziwymi osobami. Na ich tle to Alice wydawała się wydawać nierealną postacią. Jako jedyna oddalała się obserwując słup ognia z kamienną twarzą. Ten zaczął powoli zanikać. Tworzące go płomienie traciły na sile, aż wreszcie zniknęły odsłaniając to, co wcześniej w sobie więziły. Dwie postacie, stojące naprzeciw siebie. 
Brunet był przekonany, iż ten atak z zaskoczenia załatwi sprawę, albo chociaż zada poważniejsze obrażenia. Tak się nie stało, a ostrze katany zderzyło się z przedramieniem wroga, nie wyrządzając żadnych większych szkód. Ta część ciała sprawiała wrażenie, jakby była ze stali. 
- Nie ładnie z twojej strony - rzuciła spokojnie kreatura, ale z pogardliwą miną. - Zniszczyłeś moją powłokę. - burknęła odpychając ręką miecz. 
Dziewczyna wciąż się przyglądała zajściu z pewnej odległości. Płomienie ustały odsłaniają Blaine'a już nie w stroju wieczorowym, a swym zwyczajnym - iluzja zniknęła. Ona sama jednak wciąż była w sukni, najwyraźniej jeszcze nie wykryta. Nie była pewna, czy zawdzięcza to staniu wśród masy innych ludzi, czy temu, iż teraz upiór na ma uwadze tylko Blaine'a. 
Ogień odebrał upiorowi kamuflaż czterdziestoletniej pani. Postać jednak wciąż zachowała damski wyraz. Kobieca sylwetka, pokryta sino-szarą skórą, z zarzuconą na nią poniszczonym, ciemnym materiałem. Jedynie przedramiona wydawały się być inne. Bliżej im było do bordowej barwy, a na dodatek wyglądały jakby nie pokrywała ich skóra, lecz coś innego. Coś niezwykle mocnego, wytrzymałego. 
Łowca spojrzał z dezaprobatą na rozmówczynię. Przeszywające i wyraziste czarne ślepia, czarne usta, a zamiast włosów macki, prawie jak węże u Meduzy. Duma zniknęła, pozostało oburzenie i gniewne spojrzenie wymierzone na chłopaka. 
- Mieliśmy zatańczyć... - przypomniała unosząc ręce do klatki, złożyła je w kształt litery "x", zwrócone dłońmi ku górze. - Więc rozpocznijmy taniec ostrzy - rzuciła gwałtownie rozkładając ręce na boki, tym samym z przedramion wysunęły się połyskujące, lekko zakrzywione ostrza. 
Blaine chwycił oburącz uchwyt katany uginając się lekko na nogach. W oka mgnieniu nadszedł atak. Upiór machnął ostrzem, nastolatek odbił cios, ale zaraz po nim nadszedł kolejny. W pośpiechu odbił i ten. Dźwięk zderzającej się stali obległ całe pomieszczenie. Kreatura nacierała gradem ciosów raz atakując jedną bronią, a za chwilę drugą. Atak za atakiem, a brunet umiejętnie odbijał każdy z nich, choć nie było to łatwe. Rozdrażniony wróg zaczął przyspieszać serię uderzeń. Narzucone tempo było niezwykle szybkie. Nim zdążył zaniknąć dźwięk pierwszego zderzenia się broni, już rozbrzmiewał kolejny kontynuując to brzmienie, jakby miało tworzyć jedną, długą melodię wyzbytą z jakichkolwiek przerw. Ludzie zebrani przy przeszklonej ścianie przyglądali się zajściu z całkowitą dezorientacją i trwogą. Alice stała wśród nich wciąż próbując pozostać niezauważona. Czekała na znak bruneta, chociaż ciężko było jej się powstrzymać od udzielenia towarzyszowi wsparcia. 
Chłopak doprawił wymianę ciosów swoją mocą. Zaraz po odbiciu ostrza wroga, płomień uderzył blisko niego. Przeciwnik okazał się jednak nie tylko niezwykle szybki, lecz także zwinny. Sprawnie przestępował z nogi na nogę odskakując od ognia. W końcu ponownie katana ruszyła w jego stronę, złożył oba ostrza blokując ją. Pochwycił jej stal w swoją po czym z ogromną siłą odepchnął. Chłopak odskoczył niewiele, lecz nim zdążył na nowo podbiec, upiór wydał z siebie chorobliwy wrzask nie przypominający żadnego znanego dźwięku. Ogłuszający i bolesny, jakby miał rozsadzić bębenki. 
Każdy bez wyjątku zakrył uszy, ściskając się mocno za głowę. Niespodziewanie wszystkie szyby eksplodowały pod wpływem tego brzmienia. Przeszklona ściana przypomniała o sobie, gdy jej odłamki błyskawicznie runęły gradem na wystraszone postacie. Nieludzki wrzask upiora został doprawiony o wiele panicznych krzyków. Alice odwróciła się momentalnie i zrobiła wielkie oczy. Niemalże machinalnie machnęła przed sobą ręką tworząc coś na wzór zasłony, niczym zapora wietrzna. Uchroniona w ten sposób od spadających kawałków szkła, doczekała momentu, aż każdy z nich opadnie na podłoże. 
W końcu nadeszła ta chwila, a wrzask kreatury ustał. Blaine badawczo jej się przyglądał wracając do pozycji bojowej. Ta natomiast stanęła prosto i machnęła rękoma kryjąc w przedramionach ostrza. 
- Więc nie jesteś tutaj jedynym zagrożeniem - spostrzegła bez emocji, lecz z ponurym wyrazem twarzy. Alice gwałtownie się obróciła, wiedząc, że o niej mowa. Jednak chociaż użyła mocy, wciąż kamuflująca ją iluzja nie zniknęła. Niespodziewanie ktoś tuż za nią wybuchnął płaczem. Zaskoczona odwróciła się w kierunku, z którego pochodził dźwięk. Zaraz po nim nadszedł kolejny, który znowu należał do upiornej kobiety. 
Monstrum nabrało sporo powietrza, a wnet nachyliło się szybko i zacisnęło ręce w pięści. Krzyknęło raz jeszcze, lecz okrzyk był inny. Nie drażnił uszu swą mocą, chociaż był równie donośny. Mimo wszystko szybko stało się jasne, co miało to na celu. Chłopak poruszał się jak na maksymalnie zwolnionym filmie. Dokładnie tak samo było w przypadku innych osób. Uniesienie ręki zdawało się być niezwykle czasochłonnym ruchem. Na twarzy kobiety zawitał szeroki, przebiegły uśmiech. Alice zastygła odwrócona od towarzysza i wroga. Widziała jedynie ludzi stworzonych przez sen. Już wiedziała do kogo należał szloch. Z oczu kobiety, która kucała przy martwym mężczyźnie, bardzo powoli spływały łzy. Blondynka nie była pewna czy ujrzy postać bez ran od szkła. Wydawało się, że każdy ma mniejsze lub większe ślady cięć. Opłakiwany mężczyzna był jednak w szczególności zraniony. Cała skóra poharatana, a większy kawałek pozostał wbity w jego twarz. Łowczyni przeniosła wzrok szybciej, niż mogłaby się ruszyć. Widok ludzi w okropnym stanie, nawet jeśli wiedziała, że jest tylko fałszywą iluzją, pozostawał bolesny i przerażający. Uciekła więc od niego spoglądając na rozciągający się las pod płaszczem nocy. Tylko tam mogła nim powędrować, bez konieczności obracania się 
Blaine pozostawał wciąż czujny, ale spowolnienie dawało o sobie znaki, gdy tylko zaczął podnosić ostrze. Spodziewał się w takiej sytuacji, że kobieta zaatakuje, ale mylił się. Odwróciła się od niego i zrobiła kilka spokojnych kroków przed siebie. 
- W takim razie i ja kogoś zaproszę - oznajmiła jakby wesoło, wysuwając przed siebie rękę. Kręciła  wkoło dłonią, a przed nią zaczęła się wić ciemna smuga. Zwiększała się, przypominała nieco dym. Alice powolnie zaczęła się odwracać w stronę rówieśnika, gdy tylko usłyszała te niepokojące słowa. Niespodziewanie miało się wrażenie, że nastąpiła mała eksplozja, która gwałtownie rozprzestrzeniła ciemną smugę formując ją w portal. Zawisł w powietrzu niczym czarna dziura, a zaraz po tym każdy na nowo mógł się swobodnie poruszać. Błyskawicznie w różnych miejscach na sali utworzyło się jeszcze kilka portali. Blaine już miał ruszyć szarżą na wroga, ale jednak się zatrzymał, przyglądając się z podejrzliwością tworom upiora. 
- Przywitajcie moich wysłanników! - krzyknęła dumnie, a wtem z ciemnej przestrzeni wyskoczyły dwie kreatury i stanęły tuż obok kobiecej postaci. Były całe czarne, jakby w całości pokryte smołą. Ich budowa była prawie jak u maksymalnie wychudzonego człowieka, a każda kończyła była wzbogacona o długie i ostre jak brzytwa pazury. Jedynie ślepia były całkowicie białe. 
- Miałem nadzieję, że zakończymy to szybko - westchnął nastolatek wywołując u wroga wyraz dezaprobaty i urazy. Twarz jednego z wysłańców się rozwarła odkrywając śnieżnobiałe, ostre kły. Wydawało się, że te istoty nie posiadały gęby, a jednak teraz jeden ją ukazał, chociaż wyglądało to, jakby przy otwieraniu jej rozerwał swoją skórę. Wydał z siebie głośny rzęch, a zaraz po jego brzmieniu z innych portali wyskoczyło jeszcze kilka potworów jego pokroju. 
- Wybacz, że pokrzyżowałam ci plany - odparła z drwiną, a upiory ruszyły do ataku. Chłopak momentalnie przyjął pozycję bojową, lecz każda z kreatur go minęła, biegnąc do zbiorowiska ludzi. Czym prędzej się obrócił, goniąc za nimi wzrokiem, lecz wyczuł energię upiora i to jak szybko biegnie w jego stronę. Pośpiesznie się odwrócił, błyskawicznie blokując atak wroga. Odepchnęli się nawzajem i na nowo doszło do wymiany ciosów. 
Alice zrobiła wielkie oczy. Dopiero teraz wrzaski ludzi były tak potężne i przepełnione trwogą, że doprowadzić mogły do bólu i zagłuszały wszystko, łącznie z jej myślami. Niespodziewanie kilka potworów wyskoczyło prosto w stronę grupy ludzi. Każdy momentalnie rzucił się w popłochu do ucieczki. Wkrótce po całej sali biegały przerażone osoby starając się uniknąć ataku kreatur. Alice zrobiła kilka spokojnych kroków do tyłu, starając się odnajdywać w panującym chaosie. Była na skraju pomieszczenia, a za sobą już miała dwór. Przy kolejnym kroku nie czuła już gruntu pod nogami, więc szybko się zatrzymała i jedynie spojrzała w tamtym kierunku. Niewątpliwie upadek z tak wielkiej wysokości doprowadziłby do jej śmierci. Pośpiesznie ruszyła do przodu, byle oddalić się od krawędzi 
Rozlegały się wrzaski i płacze. Nadleciały wspomnienia o pełni. Musiała zachować spokój. Wysłannicy przystąpili do ataku. Jeden rzucił się prosto na łowczynię, jednak i bez użycia mocy uniknęła ataku szybko odsuwając się w bok. 
- Dużo ich - pomyślała rozglądając się po otoczeniu. Jedna z osób przebiegła tuż przed nią w wielkiej panice. Chwilę po tym rzucił się na nią potwór wbijając głęboko w jej brzuch pazury. Nastolatka zamarła, a on rozerwał ofiarę jednym ruchem. - Mój Boże... - wymamrotała czując jak robi jej się niedobrze. Ręka kreatury zanurzyła się w rozwartym brzuchu wyrzucając jego zawartość. Łowczyni zamarła na myśl, że to mogła być ona. Sparaliżował ją strach pomimo stoczenia tylu walk. Ciemna postać zaczęła przebierać obiema rękami w ciele zmarłego, kopała w nim jak pies w ziemi, rozrzucając dookoła wnętrzności. Nastolatka gwałtownie odwróciła się i szybko odbiegła, przezwyciężając paraliżujący strach. Nie wyzbyła się go, ale musiała nad nim zapanować. To nie jest dobry moment na panikę, ona już i tak rozniosła się dookoła. 
Alice biegła w stronę bruneta, musiała widzieć walkę i być przy niej. Drogę zagrodziła jej wysoka kobieta, która kroczyła w popłochu prosto na nią. Pchnęła ją chcąc za wszelką cenę uciec. Nie rozumiała, że nie da się uciec. Nastolatka to zignorowała i przedzierała się dalej przez ludzi. Ci nieustannie byli atakowani, albo w panice zadeptywali innych na śmierć. Całkowity chaos jak z prawdziwego koszmaru, chociaż w zasadzie, to przecież właśnie w nim byli. Wysłannik w końcu zagrodził drogę nastolatce, a także dwóm kobietom, które od pewnego momentu zaczęły biec tuż obok niej. Cała trójka się zatrzymała, a kreatura otworzyła gębę wydobywając groźny ryk. Łowczyni już miała przyzwać broń, kiedy nagle jedna kobieta pchnęła drugą prosto na bestię, a sama pobiegła dalej, mijając ich. Nastolatka spojrzała na to zajście z niedowierzaniem. To tylko iluzja, a jednak nią wstrząsnęła. Chciała myśleć, że to wszystko jest nieprawdziwe, ale nie mogła samej siebie okłamać wmawiając sobie, iż takie zachowanie wśród ludzi nie miałoby miejsca. Tonący brzytwy się chwyta, człowiek instynktownie próbuje przede wszystkim ratować siebie. To, co wykreowało ten sen i postacie, musiało świetnie sobie zdawać z tego sprawę, a te myśli jedynie dobijały łowczynię. Nie bardziej jednak niż widok, który nastąpił zaraz po tym czynie. Rzucona w formie ofiary kobieta została zaatakowana. Wysłannik naskoczył na nią. Wrzeszczała wniebogłosy do momentu, aż ten wgryzł się w jej szyję i gwałtownie wyrwał kłami krtań. Alice zakryła usta, przeszedł ją dreszcz. Włosy jeżyły jej się na głowie. Bryznęła krew, a nastolatka miała wrażenie, że gdyby istniała taka możliwość, to już dawno by zemdlała. Serce waliło jej pod wpływem adrenaliny i strachu jak oszalałe. Groza roztoczyła się dookoła. Panika, przerażenie i strach opadły na ludzi jak gwałtowna ulewa. Dziewczyna musiała wyminąć kreaturę nie myśląc o tym więcej, niż istnieje taka potrzeba. Jedyną pocieszającą myślą było to, że nie są to prawdziwi ludzie. Mimo to, chociaż stale to sobie powtarzała, były na tyle realne, iż nie potrafiła znieść widoku jaki zapanował na sali balowej. Lejąca się krew, ciała ludzi, atakujące czarne potwory, a sen zaczął się przecież tak niewinnie. W pewnym momencie nawet stał się niezwykle przyjemny. Teraz był obrazem chaosu i okrucieństwa. 
Liczba stworzonych ludzi gwałtownie malała, podczas gdy wysłanników nie ubywało. Nastolatka była coraz bliżej rówieśnika, który zaciekle walczył z upiorem. Kilka razy miała zagrodzoną drogę przez osoby rozrywane na strzępy przez monstra. Niespodziewanie dwa z nich wyskoczyły tuż przed nią machając groźnie pazurami. 
- Starczy tego - pomyślała przywołując broń. Na krótką chwilę była cała pokryta jasnym blaskiem, a po jego zniknięciu na powrót suknia balowa została zastąpiona poprzednią kreacją. Machnęła szybko wachlarzem wkładając w niego tyle siły, ile wymagało nieznaczne odepchnięcie przeciwników na bok. Atak się powiódł. Zaraz po nim stanęła prosto i machnęła od dołu. Podmuch ruszył naprzód wyrzucając do góry wszystko na swej drodze, odgradzając przejście, którym szybko pobiegła. Wróg nie dawał za wygraną. Kolejne kreatury rzuciły się na nią. Obróciła się dookoła odpychając każdą z nich. Sytuacja się powtórzyła. Potwory nadchodziły z każdej ze stron, dwa spróbowały nawet zaatakować z góry. Nastolatka wzięła głęboki wdech i raz jeszcze wykonała atak, tworząc niewielkie tornado. Było bardzo małe i utrzymywało się dosłownie chwilę, ale tyle wystarczyło. W momencie, gdy miało zniknąć, odepchnęło wszystkich napastników niczym fala uderzeniowa. Tak przynajmniej się wydawało blondynce, ale to mijało się z prawdą - nie odepchnęło wszystkich. W momencie przejścia do ataku dwie bestie rzuciły się gwałtownie na podłożę tak zawzięcie, jak osoba chcąca wskoczyć szybko do wody i tak samo jak ona, znikając pod taflą wody, tak i wysłannicy zniknęli zanurzając się w podłożu. Na jego powierzchni nie pozostał po nich ślad, natomiast płytki wyglądały, jakby przebiegał po nich silnie zarysowany, intensywny cień o bliżej nieokreślonym kształcie. Podmuch Alice odepchnął pozostałe stworzenia, ta odetchnęła i nie czekając dłużej chciała ruszyć dalej. Wtem niespodziewanie dwie bestie na powrót wyskoczyły z podłoża. Przeszły z formy cienia we własną i z wysuniętymi szponami leciały prosto na przeciwniczkę. Zaskoczona nie miała szansy na reakcję, wystraszona dopiero po chwili się ocknęła, chcąc wywołać podmuch, chociaż jasne było, że nie zdąży. Na szczęście nie musiała, gdyż płomień w mgnieniu oka naskoczył na wysłanników, niczym wąż. Żar ich owinął, spalili się błyskawicznie. Ogień wydawał się pojawić jakby znikąd, ale było wiadome, od kogo pochodził. Właśnie w kierunku tej osoby odwróciła się nastolatka. Jej rówieśnik wciąż parował ciosy upiora. 
Jego bitwa wciąż trwała, a ataki wroga nie ustępowały, ani nie zwalniały. Stawały się coraz bardziej agresywne, jakby postać próbowała przebić ostrze przeciwnika. Być może przez cały czas liczyła, że to się uda. Dopiero z nadejściem kolejnego ciosu, który zadała oboma ostrzami jednocześnie i w który włożyła ogromną siłę, odrzuciła tą możliwość. Chłopak się zaparł nisko na nogach, jedną ręką trzymając rękojeść, a drugą przykładając równolegle do ostrza, by je wesprzeć. Udało mu się zablokować potężne cięcia, chociaż upiór był przekonany, iż się przebije. Odskoczył ze złością wypisaną na twarzy, a nastolatek przygotował się na następny atak. Stał ze stoickim spokojem w pozycji bojowej. Tą postawą jeszcze bardziej zirytował wroga. 
Upiór ruszył na niego dziką szarżą i ponownie zaatakował ostrzem, lecz Blaine skontrował atak swoim. Wtem błyskawicznie nadleciało drugie, chcąc przeciąć przeciwnika w pół. Nadciągało z ogromną szybkością, a ten musiał wciąż blokować kataną to pierwsze. Spokój szarych oczu zanikł, wróg poczuł na sobie płomienny wzrok. Cienka ściana ognia odgrodziła od siebie walczących. Kreatura momentalnie odskoczyła, tak samo jak nastolatek. Od razu po tym oboje podbiegli do siebie, raz jeszcze zderzając się ostrzami. Atak skontrowany, ale upiór zmienił styl atakowania. Dysponował dwoma ostrzami, teraz chciał to lepiej wykorzystać. Dwie bronie, jedna wciąż miała możliwość zadania ciosu. W oka mgnieniu posłał je szpicem we wroga. Ten przechylił katanę sprawiając, że przejechała po ostrzu, które blokowała. Stal osunęła się o stal, rozjarzyły się iskry, a ostrze dzierżące przez upiora, zatrzymało się na tsubie - jelcu katany. Ryzyko się opłaciło, chłopak prześlizgnął broń jak najbliżej przeciwnika, mało brakowało, by go nią dosięgnął. Wtem cały miecz pochłonął płomień tak silny, że jego żar zadał obrażenia potworowi. Mimo to nie powstrzymał modliszkowatego ciosu, punktowego i agresywnego jak atak żądłem. Chłopak zacisnął mocno zęby mając mniej niż sekundę nad zadecydowaniem o następnym ruchu, który albo mu uratuje życie, albo je zakończy. Kolejne ryzykowne posunięcie i cicha nadzieja, że się uda. Łowca odwołał broń. Rozproszyła się w oka mgnieniu nie zatrzymując dłużej wrogiego ostrza. W tej samej chwili z niesamowitą prędkością się odsunął. Ustawił się bokiem do przeciwnika, stanął sztywno jak naciągnięta struna. Jedna broń, po zniknięciu jego katany, kontynuowała swą wędrówkę w dół, jakby chciała rozciąć na pół powietrze. Udało jej się uciąć fragment bluzy chłopaka, która nie zdążyła się odsunąć i obrócić tak szybko jak jej właściciel. Ostrze przeleciało przed nastolatkiem, a drugie uderzyło tuż przy jego plecach. W jednej chwili znalazł się pomiędzy dwoma, ledwo unikając ich ciosu. Stal była przyłożona równolegle do czerwonego materiału. Brakło o włos, ale na tym nie koniec. Ze wściekłością kreatura dostrzegła ten unik. Już miała przejść do kolejnego ataku, lecz w dłoni Blaine'a zawitała na powrót katana, którą od razu wysunął prosto w klatkę przeciwnika. Ten czym prędzej się odchylił w przestrachu. Końcówce ostrza udało się jedynie delikatnie dotknąć materiału, tworząc w nim maleńką dziurkę, jak od szpilki. Wróg rozłożył na bok ręce, aby potem wykonać poziome cięcie na wysokości ramion bruneta. Już widział oczyma wyobraźni jak dzieli na części jego ciało, lecz plan się nie ziścił, gdyż ten gwałtownie ukucnął raz jeszcze odwołując broń. Nie było czasu na ponowne jej przywołanie, nawet jeśli miało ono trwać mniej niż sekundę. Dla tej dwójki było to już wiele. 
Chłopak ukucnął, unikając ataku upiora, po czym wybił się prosto na niego chcąc zadać cios pięścią. Zacisnął dłoń, owinął ją silny ogień. Trafił. Uderzył silnie przeciwnika, lecz ten nie pozostawił tego gestu bez odpowiedzi. Uniósł szybko nogę wbijając kolano w brzuch brunetka. Ten się nieznacznie skrzywił, ale uznał to za moment, który może wykorzystać. Złapał kończynę w ręce, a je obie spowił płomieniami. Przeciwnik ryknął z bólu czując jak pali mu się skóra. Z wielką furią skierował ostrza w dół, w formie litery "x". Łowca pośpiesznie się odchylił. Stal ponownie minęła go o włos. Czym prędzej wytworzył kolejny słup ognia, lecz raz jeszcze kreatura w popłochu odskoczyła, unikając go. 
- Zapłacisz mi za to - warknęła upiorna kobieta. Nastolatek przez krótką chwilę trzymał się za brzuch nieco schylony, ale już po niewielkiej chwili i tych słowach, stanął wyprostowany z chytrym uśmiechem na twarzy 
- No to dawaj - rzucił drwiąco 
- Pożałujesz - usłyszał w odzewie. Krótka chwila na zorientowanie się w sytuacji, nie spuszczając przy tym z oczu wroga. Musiało to wystarczyć, łowca skupił się na energii. Wysłanników była cała masa, a zdawało się, iż wśród ludzi za to nie pozostał przy życiu prawie nikt. Wkrótce pozostał bestiom już tylko jeden cel - Alice. Upiór ruszył szarżą na wroga. Blaine tym razem nie kontrował, a jedynie wykonał unik i odsunął się na pewną odległość. Czuł to. Czuł jak czarna kreatura rzuca się do ataku na jego rówieśniczkę. Wyczuwał ich energię. Nie powinien, lecz się odwrócił. Musiał chociaż na krótką sekundę posłać tam wzrok, wtedy wykorzystał swoją moc. Uniósł rękę, a tym gestem, niemal jak dyrygent, stworzył płomień jednocześnie zmuszając go do uniesienia się wysoko na tyle, by mógł dosięgnąć wysłannika. Gdy tylko to się stało, zacisnął gwałtownie pięść. Ogień owinął żarem kreaturę, spalił ją doszczętnie. 
Chociaż wydawało się to wszystko trwać raptem chwilę, upiór już zbliżył się wystarczająco, aby móc skrócić nastolatka o głowę. Wykonał w tym celu poziome cięcie, które łowca uniknął schylając się. Stal zdążyła dosięgnąć już tylko same końcówki jego włosów nieznacznie je odcinając. Chłopak na powrót zwrócił się w stronę przeciwnika i pchnął ostrze prosto na niego. Upiór wykonał szybki unik i uderzył oboma ostrzami. Po raz kolejny brunet skontrował cios. 
- Nie lekceważ mnie - warknęła wściekle istota 
- Skończ pieprzyć i daj się w końcu zabić - warknął z dozą irytacji. Dźwięk zderzającej się stali na powrót przygrywał w sali balowej. Już nie rozchodziły się krzyki ludzi, wszyscy zostali zabici. Alice szybko zdała sobie z tego sprawę. Obserwowała walkę rówieśnika, ale poza nią musiała nieustannie obserwować swoje otoczenie. Ataki mogły nadejść z każdej strony. Kolejni wysłannicy rzucili się na nią w dzikiej szarży. Przygotowała się do wykonania podmuchu, odepchnęła nim jednego z napastników. Druga bestia rzuciła się na podłożę. Łowczyni wiedziała już, co to oznacza. Czekała gotowa, aż wyskoczy na powierzchnię. Ciemny ślad leciał malując się zygzakiem na kafelkach, aż wreszcie monstrum wróciło do pierwotnej postaci. Nastolatka rzuciła tessenem, trafiając prosto w jego gardło. Jednego mniej, pomyślała. Słyszała jednak charczenie tych istot, które się nasilało. Byli tuż za nią. Wybiła się do góry chwilę przed tym, jak jeden z wysłanników skoczył w jej kierunku. Przywołała raz jeszcze broń i rzuciła nią we wroga. Na dole jednak zebrała się kolejna trójka czekając tylko, aż będzie na tyle nisko, by ją dorwać. Zacisnęła zęby i poczuła gulę w gardle. Jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić, zostali całkowicie spaleni. Chłopak wciąż walczył z upiorem, nie mógł kontrolować sytuacji w inny sposób, niż wyczuwaniem energii i wykorzystywaniem mocy. Nie było czasu na rozglądanie się. Pomimo wymienianiu się ciosami z kobiecą kreaturą, wysłannicy nie pozostawili ich samych. Wróg uderzył ostrzem, Blaine go uniknął, nadleciało kolejne, skontrował je swoim, wtem zaczęły biec na niego czarne bestie. Wytworzył falę ognia. Większość tego ataku nie przeżyła, lecz znalazły się i takie, które przeszły w drugą formę, chowając się - unikając go. Upiór zasłonił się przed żarem rękoma, wydającymi się odporne nie tylko na broń, ale też moc bruneta. Zaraz po tym rzucił się agresywnie, by zadać kolejny silny cios. Nastolatek spowił katanę silnym płomieniem. Wyłonił się jeden z wysłanników, który był już tuż przy nim. Walka z czasem. Chłopak pchnął miecz w bok, prosto w niego. Wystarczyło, że płonąca stal chociaż trochę zanurzyła się w ciemnym ciele istoty, aby ta zaczęła się potwornie palić. Monstra sprawiały wrażenie, iż są podatne na ten żywioł, zupełnie jakby były łatwopalne. Zaraz po tym nadszedł cios upiora. Nastolatek nie mógł zrobić nic innego, jak zablokować go. Przeciwnik jednak wciąż napierał kupując czas swoim wysłannikom. Wyłoniły się kolejne, ale nawet nie zdążyły podejść wystarczająco blisko. Potężny podmuch zmiótł je wszystkie, a także odepchnął nieznacznie kobiecą kreaturę. To była okazja, której łowca nie mógł przegapić. Wykonał cięcie pod kątem. Wróg chcąc go uniknąć rzucił się gwałtownie w bok. Katana pozbawiła go nieznacznie macek u głowy, a także zostawiła po sobie ślad w postaci płytkiej rany na ramieniu. Zaraz po tym kolejni wysłannicy rzucili się do ataku na dwójkę łowców, a upiór pośpiesznie się zabrał do kontynuowania starcia. 
Wyglądało na to, że walka nie będzie taka krótka, jak to Blaine obstawiał. Wykrył energię upiora w czasie tańca, po czym go ocenił, pozostając wciąż niezauważonym i czekając na koniec piosenki. Wysoki poziom, wszak zmienił całe otoczenie i wydaje się, że nie tylko pobliskie. Mimo to chłopak radził sobie już z silniejszymi upiorami. Ten nie powinien stanowić wielkiego problemu. Moc wcale nie taka ogromna, lecz szybkość i posiadanie dwóch ostrzy robiły swoje. Tak samo jak portale, z których wciąż przybywali kolejni wysłannicy. Alice odepchnęła ich podmuchem, lecz nadeszli kolejni. Jej rówieśnik natomiast kontynuował taniec ostrzy z upiorną kobietą. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine