wtorek, 20 października 2015

Sen sześćdziesiąty pierwszy - Szkarłat

Odgłosy walk nie ustępowały. Nieustanne strzały, wybuchy, zderzająca się ze sobą broń. Co jakiś czas rozlegał się jakiś krzyk, rozbrzmiewały głosy i nawoływania. Starcia toczyły się dla każdego z osobna. Na którą stronę przechylona zostanie szala zwycięstwa? Ta odpowiedź nikomu nie była znana. Nawet gdy ktoś już zakończył swoją bitwę, przybliżało to jedynie zwycięstwo łowców, ale wciąż nie przesądzało o tym, jak wojna między nimi, a upiorami, zostanie zakończona. Ofiar było sporo po każdej ze stron, ale zdecydowana większość osób nie dawała się łatwo pokonać i wciąż kontynuowała potyczkę ze swoimi własnymi odbiciami. To, które przypominało postać Blaine'a podeszło do tego, które wyglądało jak Alice.
- Widzisz, nie tylko ty masz swojego pionka - rzekło kładąc dłoń na ramieniu upiornego tworu, które stało tuż obok z pustym wzrokiem. Brunet zacisnął zęby, a po chwili wziął głęboki wdech, jakby próbował nabrać go jak najwięcej. Już po chwili żar w jego spojrzeniu nasilił się, a ten po chwili zaczął ziać ogniem niczym smok. Płomień bardzo szybko pędził w stronę przeciwników niczym wystrzelony z miotacza. Ci jednak wciąż stali spokojnie. W końcu, gdy nadchodzący atak był bardzo blisko, upiorna wersja nastolatki szybkim ruchem machnęła wachlarzem tworząc silny podmuch, który odparł cios. Płomień przez moment wydawał się przebić przez powiew wiatru, lecz po chwili zdawało się, że po prostu zanikł.
- Zmiana planów? - zapytała niespodziewanie Alice podchodząc spokojnie do rówieśnika. W końcu stanęła tuż obok niego, a ten się wyprostował nie odwracając wzroku od wrogów.
- Tak - odparł niechętnie. - Osłaniaj mnie, ale nie atakuj bez potrzeby. - powiedział uginając się lekko na nogach. W odpowiedzi kątem oka dostrzegł, jak dziewczyna mu przytaknęła. Zaraz po tym spostrzegł, że jego odbicie, podobnie jak on, szykuje się do ataku. Chociaż dookoła wciąż trwały bitwy między łowcami, a ich upiornymi wersjami, to dla dwójki nastolatków nic poza tym jednym starciem nie miało miejsca. Wszelki hałas znacznie się ściszył, słowa innych osób były mniej wyraźne, bądź w ogóle niesłyszalne. Minęły obawy, że nadejdzie niespodziewany atak jakiegoś z upiornych tworów. Pełne skupienie wszystko przydusiło. Wyodrębniło mały fragment przestrzeni od pozostałej części koszmaru. Dla Alice i Blaine'a czas jakby stanął w miejscu, nie uwzględniając jedynie ich oraz dwójki przeciwników. Pomimo, iż stale powinni się mieć na baczności, całe otoczenie zostało zrzucone na dalszy plan.
Blaine i jego odbicie ruszyli. Ze swoją zawrotną szybkością nie pozwalali nadążyć za sobą wzrokiem. Jedynie po śladach naruszonej tafli krwi można było choć trochę określić gdzie są. Tworzące się małe fale jednak pojawiały się w wielu miejscach. Chlapnięcia cieczy rozbrzmiewały na przemian z dźwiękiem zderzającej się stali. Dojrzeć można było dwójkę wrogów w momencie, gdy parowali swoje ciosy. Podbiegali do siebie szybko jak błyskawica, by zadać cios. Za każdym razem przeciwnik go odbijał, a zaraz po tym oboje odskakiwali od siebie, aby powtórzyć wcześniejsze czynności. Odbicie blondynki, jak i ona sama stały w bezruchu, z rozłożonym tessenem w dłoni. Niespodziewanie po kolejnym zderzeniu się broni, rywale odskoczyli do swoich towarzyszek.
- Alice! - krzyknęli jednocześnie, w tym samym momencie unosząc katanę. Końcówka ostrza, delikatnie zanurzona w szkarłacie, została gwałtownie uniesiona. Blaine szybko machnął bronią, jakby chciał przeciąć nią powietrze. W momencie cięcia stal przestała być spowijana płomieniem, jednak żarzyła się do czerwoności. Powstała fala ognia lecąca na wroga, buchnął żar. Rywal wykonał dokładnie ten sam atak. Blondynki uniosły ręce i trzymały je wyprostowane przed sobą. Nie musiały długo czekać na moment zderzenia ataków. Gdy tylko było blisko tego zdarzenia, wykonały szybko ruch dłonią przekręcając ją. Zrobiły nią małe koło, tym samym powodując, że ogień nabrał na sile. Zaraz po tym nastąpił wybuch jak u fajerwerki, a unoszące się jeszcze przez chwilę płomienie zaczynały zanikać. Pośpiesznie zza nich wyskoczył upiorny twór rzucając się do wykonania cięcia na łowczyni. Na drodze stanął mu jednak Blaine. Ponownie dźwięk po zderzeniu się ostrzy rozbrzmiał dookoła.
- W tej sytuacji nic nie zrobisz - rzuciła postać z chytrym uśmiechem, wpatrując się w rozmówcę. Ten z powagą na twarzy stały trzymając poziomo katanę i ciągle blokując wroga. Nagle jego broń zniknęła, a zdezorientowany wróg mimowolnie kontynuował cięcie. Jednak brunet, w momencie odwołania swojej karty, w oka mgnieniu przeniósł się w bok i zacisnął dłoń. Następnie pięścią, otoczoną płomieniem, wycelował prosto w twarz wroga. Ten poleciał do tyłu. W popłochu przekręcił się w bok ledwie unikając kolejnego ataku, aż nagle rozległ się potężny podmuch, który starał się odepchnąć Blaine'a. Upiorny twór podniósł się i złapał za twarz. Pękała, jakby była z porcelany, ale każdy fragment pozostał na swoim miejscu. Uniósł głowę ku górze tworząc na nowo katanę. Cały przekrwawiony w końcu opuścił dłoń i ruchem gwałtownym uczynił to samo z głową. Towarzyszące mu odbicie spojrzało na niego kątem oka po czym przystąpiło do kolejnego ataku. Machnęło zawzięcie kilka razy tessenem tworząc kilka podmuchów. Brunet stał spokojnie obserwując wroga, który doznał obrażeń. Szybko tuż przed nim stanęła jego rówieśniczka i czekała na nadejście ciosów przeciwnika. Skierowała dłoń w ich stronę, a w drugiej trzymała wachlarz jakby już miała nim wykonać zamach. Jednak tego nie zrobiła, dalej stała coraz bardziej poddenerwowana. Gdy była już o włos od podmuchów, zacisnęła pośpiesznie dłoń w pięść, a zaraz po tym wykonała ruch bronią odpierając wrogi atak w górę, jakby zderzył się z przeszkodą.
- Skoncentrowałem już moc - oznajmił niepewnie nieco zamyślony
- Ale...? - rzuciła czując, że rozmówca nie jest przekonany co do swoich słów
- Jestem w stanie sprawić, żeby moja moc nie wyrządziła ci krzywdy, ale jeśli będę musiał wziąć pod uwagę każdego łowcę, który tutaj jest, to... - zaczął mówić i stale myślał nad dalszą częścią wypowiedzi. - Atak po prostu straci wtedy znacznie na sile. - dokończył. Niespodziewanie jego broń ponownie ogarnął ogień.
- Mogę nas odgrodzić - wtrąciła szybko i pewnie
- Wystarczy ci energii? - zapytał niepewnie
- Będzie musiało - odparła. - Ale będziesz musiał kupić mi trochę czasu - oznajmiła, a ten ruszył bez słowa w stronę przeciwników. Blondynka natomiast zamknęła oczy i stała w całkowitym skupieniu, starając się jak najbardziej wyciszyć. Próbowała wpaść w trans, nie myśleć o niczym. Złożyła tessen i opuściła luźno ręce. Zaczęła spokojnie wciągać powietrze podczas gdy jej towarzysz skupił się na walce.


Avril nie zaprzestawała atakowania. Większość jej ciosów była odpierana. Z zamachem ponownie uderzyła we wroga, który to utworzył przed sobą niewielki mur z ziemi. Pośpiesznie wbiła grot włóczni w podłoże. Zza dzielącej ją od przeciwnika ścianki, wyłonił się wysoki słup z piasku, który uniósł go wysoko do góry.
- Co ty tworzysz? - parsknęło odbicie zeskakując
- To - odparła pstrykając palcami. W momencie, gdy jej upiorna wersja jeszcze spadała w dół, z tworu blondynki, zaczęły wyłaniać się kolce, same również pokryte mniejszymi. Postać zasłoniła twarz rękoma i mimowolnie leciała w dół, zahaczając o piaskowe przeszkody. Na dole ustawiła się w tym czasie łowczyni z wysuniętym grotem włóczni do góry. Przeciwnik nie mógł nic zrobić. Nie mógł skoncentrować mocy na żadnym ataku przez stale doznawane obrażenia. W końcu postać nadziała się brzuchem prosto na ostrze. Avril szybko machnęła bronią w bok, zrzucając z niej ciało. Głośny plusk przy jego upadku, a potem kolejne chlupnięcia wywołane chodem blondynki. Odbicie kaszlnęło krwią i złapało się za ranę.
- Wytrzymali jesteście - rzuciła chłodnym tonem, zatrzymując się przy rozmówcy
- Trochę ci brakuje delikatności. Jak myślisz, Alyson by się ze mną zgodziła? - rzucił przeciwnik, a ta kopnęła go w głowę. Obeszła postać zatrzymując się przed jej twarzą, po czym kucnęła przyglądając się jej
-  Nie wypowiadaj jej imienia upiorze - powiedziała groźnie po czym się podniosła
- Dlaczego? Sama widzisz w tamtej łowczyni swoją siostrę - wykrztusiło z trudem odbicie. Dziewczyna z impetem ułożyła nogę na twarzy przeciwnika
- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - zapytała wbijając stopniowo obcas w oko swojej upiornej wersji, które momentalnie zaczęło krzyczeć z bólu ostatkami sił. W końcu Avril odeszła na krok do tyłu. - Tak myślałam. - rzuciła ponuro. Ułożyła włócznię nad postacią, grot włóczni kierując na szyję. Drżała jej przez moment dłoń, w której dzierżyła broń, ale już po chwili pchnęła ją, zadając śmiertelny cios. Ciało zaczęło zanikać, ale wyglądało to, jakby było powoli pochłaniane przez krew ogarniającą podłoże. Blondynka schyliła się po perłę i od razu uzupełniła nią swój wskaźnik. Rzuciła okiem na otoczenie, jednak nigdzie nie było wyjścia. Na powrót przywołała swoją broń zaczynając iść w stronę Alice. Zaczęła biec przyglądając się z uwagą nastolatce, która stała w miejscu. Była już niedaleko, raptem kilka kroków. Nagle jednak został uwolniony olbrzymi podmuch o wielkiej mocy. Odrzucił wszystko dookoła niczym fala uderzeniowa. Niewielkiej wysokości szkarłatne fale popędziły w przeciwnym do niebieskookiej kierunku. Avril jeszcze przez chwilę nie mogła wstać. Kilka kolejnych fal powietrza rozeszło się po okolicy, aż wszystko ustało. Dziewczyna podniosła się z niedowierzaniem wbijając wzrok w ledwie widoczną barierą. Podeszła do niej podejrzliwie przyglądając się jej. W powietrzu widziała kilka unoszących się kropel krwi, które z niezwykłą szybkością przemieszczały się po obszarze kopuły. Rzuciła pośpieszne spojrzenie na pobliskie otoczenie. Szybkim krokiem podeszła do jednego z ciał.
- Wybacz kolego - powiedziała cicho i odcięła rękę trupowi, po czym zaczęła iść z powrotem. Wsunęła ją niepewnie w ścianę z potężnych prądów powietrza i już po chwili widziała, jak wiatr niemalże ją tnie. Wystraszona zabrała ją odruchowo rzucając gdzieś na bok.
- Ty to Alice stworzyłaś? - zapytała z niedowierzaniem i odsunęła się dla bezpieczeństwa nieco dalej.


Alice przez cały czas stała na jednym wdechu. Nie przerwała ani na chwilę wciągania powietrza. Instynktownie kontynuowała tą czynność, aż do momentu, gdy poczuje, że skoncentrowała wystarczająco moc. W tym czasie Blaine stale atakował wrogów. Na przemian był atakowany przez odbicie swoje, jak i swojej rówieśniczki. Kolejne cięcie, które odbił kataną, a zaraz po nim podmuch, który miał pozbawić go równowagi. Odbiegł, by go uniknąć i momentalnie zjawił się za upiorną wersją blondynki, która odwróciła się szybko i spróbowała zaatakować tessenem. Złapał go w dłoń i uderzył kataną, ale jakby znikąd kolejny wróg zjawił się tuż obok i z dużą siła uderzył kataną w ostrze, by odbić cios. Łowczyni dalej stała wciągając powietrze. W końcu zaczęła powoli podnosić broń. Przyłożyła złożony wachlarz do ust. Chłopak co jakiś czas rzucał krótkie spojrzenie w jej stronę, by ocenić sytuację. Teraz od razu odskoczył od wrogów i uklęknął czekając na to, co ma nadejść. Nastolatka otworzyła szeroko oczy. Wśród niebieskiej barwy przez chwilę mignęło coś na wzór lekkiego powiewu, które przybrało białą barwę. Dziewczyna zaczęła bardzo powoli wypuszczać z ust powietrze jednocześnie rozkładając tessen. Zaczął się błyszczeć jasnym blaskiem, a dookoła jego właścicielki nasilały się podmuchy wiatru. Gdy tylko broń była już gotowa, błyskawicznie machnęła nim w ziemie stale wydychając powietrze. Gwałtowne uderzenie odepchnęło krew odsłaniając jasne podłoże. Alice stała już w bezruchu, ale mimo to podmuch się powtórzył i był mocniejszy. Za nim jeszcze jeden. Wszystkie nie wędrowały zbyt daleko, ale wystarczająco, by przewrócić odbicia dwójki nastolatków. W końcu wachlarz przybrał dawną barwę czerni, jednak jego malinowe symbole zaczęły świecić niezwykle jasno, aż przybrały barwę białą jak śnieg. Machnęła ponownie wachlarzem wkładając w to tyle mocy, ile była w stanie. Cios miał niezwykłą siłę. Podmuch dosięgnął każdego miejsca, w którym się znajdowali, dosięgając spokojnie luster. W najbliższym otoczeniu był silniejszy, odepchnął wszystko co mógł. Ciała martwych osób odrzucone zostały na dość daleką odległość. Każdy łowca czy też upiór tak samo został przez wiatr oddalony, jakby była to fala uderzeniowa. Blaine jednak nie doznał uderzenia. Odbicia po tym, jak zostały przewrócone, też nie zostały ponownie pchnięte przez podmuch. W końcu, gdy tylko fragment obszaru koszmaru został oczyszczony, łowczyni rozłożyła ręce na boki tworząc silne i gwałtowne ruchy powietrza dookoła, formując z nich kopułę.
Jej rówieśnik podszedł do niej zza ramienia jeszcze spoglądając na przeciwników.
- Nie wiem czy ta bariera wystarczy - powiedział cicho i stanął naprzeciw dziewczyny, która ledwo trzymała się na nogach. - Wytrzymaj, ten atak będzie ostatnim. - powiedział do niej, a ta przytaknęła i opuściła jedną rękę. Brunet stanął obok towarzyszki i spojrzał na swoją katanę. - Jeśli chcesz, żeby reszta łowców przeżyła, to staraj się zatrzymać ogień w tym obrębie
- Dobrze - wykrztusiła czując narastającą presję. Nastolatek uniósł ku górze ostrze, a tuż nad nim zaczęła się formować niewielka kula.
- Stój blisko - powiedział z powagą i dalej tworzył ognistą sferę. Stawała się ona coraz większa, stale spowijana płomieniami, które przybierały na sile. Wyglądała jak wypełniona lawą.
Odbicia zaczynały się powoli podnosić, a z nich kapała krew na białe podłoże. Na nowo barwili szkarłatem jasne miejsce, z którego dopiero co została ta barwa wypędzona. Upiorna wersja Blaine'a spojrzała z niedowierzaniem na powoli tworzący się atak. Zacisnął zęby i ruszył do ataku. Drogę niespodziewanie przerwała mu ściana ognia. Ognia, które było pod kontrolą bruneta. Takiego nie mógł dotknąć, ani się przez nie przedrzeć. Towarzysząca mu postać machnęła wachlarzem starając się zrobić w niej wyrwę, ale po niej wyłoniła się kolejna.
- Odwlekacie tylko to, co już jest nieuniknione - westchnął zamykając oczy, a ci dalej starali się przedrzeć. Byli coraz bliżej, ale chłopak stał spokojnie. Kula się stopniowo zwiększała osiągając już rozmiar piłki do gry w koszykówkę. W końcu jednak wrogowie się dostali do łowców. Nastolatek otworzył oczy, w których nie było widać w ogóle szarości. Jedynie czerwień bijącą żarem i tańczące w srogim spojrzeniu płomienie. Dookoła nagle wybuchnęły płomienie. Ogień otoczył całą przestrzeń dookoła, jakby nastąpił pożar rozprzestrzeniający się w oka mgnieniu. Wszędzie tryskały iskry, tańczyły płomienie. Każdy z nich wił się niczym wąż coraz wyżej, wydawały się dążyć do formowanej sfery. Ogień wybuchnął także tuż przed odbiciami, które gwałtownie cofnęły się do tyłu i wbijały wzrok w przeciwnika. Niespodziewanie na jego twarzy ujrzały chytry uśmiech, ale za nim kryło się coś jeszcze. Coś budzącego lęk i przyprawiającego o ciarki.
- Welcome to hell - rzekł opuszczając żwawo ostrze wraz z ognistą kulą. Alice zacisnęła mocno powieki i wzmocniła barierę. Chłopak chwycił ją za ramię, a po chwili wszystko spowił ogień. - Staraj się utrzymać obszar tylko po bokach, jak w przypadku tornada - powiedział do rówieśniczki, która czuła, że lada moment nie będzie w stanie w ogóle kontrolować ruchów powietrza dookoła. W końcu ogień przebił się przez górę, a nastolatka mało nie upadła na kolana. Ostatkami sił podtrzymywała to co zostało, czyli część bariery dookoła. Niepewnie uniosła powieki, chcąc podejrzeć sytuację. Po chwili zrobiła jednak wielkie oczy. Stała razem z Blaine'em w ogromnym słupie ognia. Dookoła już nie było pomniejszych płomieni. Byli w jednym wielkim strumieniu, które biegło ku górze, wystrzelone jak gejzer. Spanikowana chciała w popłochu się cofnąć, ale gdy tylko się gwałtownie ruszyła, chłopak mocniej zacisnął dłoń na jej ramieniu. Starała się uspokoić i dalej utrzymywać zasłonę. Chłopak ponownie uniósł do góry katanę, która zaczęła wchłaniać cały ogień. Wszystko wewnątrz bariery się uspokoiło, a niedaleko dwójki nastolatków leżały dwie perły. W końcu wyczerpana dziewczyna opuściła rękę, a kopuła zniknęła. Nastolatek podszedł po niewielkie przedmioty i zaczął wracać do rówieśniczki.
- To koniec? - zapytała z nadzieją i ciężko dysząc
- Tak jakby - odparł, a ta spojrzała na niego pytająco, wciąż starając się uspokoić oddech.
- Żeby się stąd wydostać musimy zapewne zabić wszystkie odbicia - stwierdził i rzucił okiem na otoczenie
- Żartujesz? - warknęła ze zdenerwowaniem i nachyliła się nieco
- To tak długo nie powinno zająć - odparł. - Zostań tu. - wydał polecenie po czym pobiegł w stronę najbliższych przeciwników.


- Boom headshot! - krzyknął chłopak tryumfalnie. - Arcano, ile razy mam mu strzelić w ten łeb, żeby ostatecznie zdechł? - rzucił do towarzysza widząc, jak odbicie ponownie się podnosi
- Myślałeś, że posłanie mu jednej kuli w głowę załatwi sprawę? - wtrąciła się Azjatka drwiąco
- Z pozostałych odbić zrobił sobie tarczę do strzelania - spostrzegł spokojnie. - Strzel jeszcze kilka razy w inne miejsca. - dodał
- Czekajcie! - krzyknęła nagle Enigma, a jej towarzysze spojrzeli na nią zmieszani. Niespodziewanie potężny podmuch rozniósł się wszędzie dookoła zwalając niemalże każdego z nóg. Wszyscy spojrzeli w miejsce, skąd nadciągnął.
- Co to kurwa było? - warknął łowca rozglądając się. Wszystkie walki zostały przerwane przez to wyładowanie mocy. Każdy podnosił się czym prędzej, by wykończyć wroga. On także nie zamierzał z tym czekać i oddał kilka kolejnych strzałów w odbicie. W końcu zdobył perłę i podrzucając nią podszedł do czarnowłosej kobiety.
- Czyjaś moc - wtrącił Arcano udając się do towarzyszy. Azjatka wciąż wbijała wzrok w centrum wyładowania. Nagle całe było wypełnione ogniem, a już po chwili ten wydostał się górą i wystrzelił tworząc niezwykle wysoki. Większość łowców spojrzała na potężny atak. Strumień zaczynał powoli zanikać.
- Element ognia... - mruknęła cicho kobieta
- Więc jednak - wtrącił łowca z pistoletem
- Będzie trzeba powiadomić Selene 
- To może jak już się stąd wydostaniemy? Gdzie te cholerne drzwi? - warknął zirytowany i niespodziewanie wróciły do niego myśli o papierosie. Kobieta wraz z jasnowłosym chłopakiem spojrzeli na wielkie zwierciadło, na którym ciągle pojawiały się nowe pęknięcia 
- To jest wyjście, ale żeby się otworzyło trzeba zabić wszystkie odbicia - odparła. Chłopak zaśmiał się, dość cicho. Nagle jego śmiech zaczął przybierać na sile, aż w końcu przypominał śmiech psychopaty. 
- No to dawać mi ich! - krzyknął radośnie celując bronią w kolejne odbicie. Już miał oddać strzał, kiedy nagle zjawił się Blaine i płonącą kataną podciął gardło wroga. Zaraz po tym był już przy kolejnym i wbił mu ostrze w klatkę, a to odbicie stanęło w płomieniu. Ruszył dalej. Każdy napotkany przeciwnik w ułamku chwili płonął, albo skosztował stali. Nie wszystkie upiorne wersje od razu po jego ciosie umierały, ale niespodziewane ataki bruneta dawały okazję innym łowcom do ataku. Limbo warknął zirytowany,  jakby bił się z kimś o zwierzynę. Czym prędzej zaczął strzelać w każde odbicie, jakie tylko było w pobliżu. Ten koszmar, który tyle trwał, w końcu dobiegał końca. Szkarłatna paleta wzbogacała się o świeżą barwę. Na ogromnym lustrze w zaskakującym tempie pojawiały się kolejne pęknięcia. W końcu nadszedł ten moment, na który tyle osób czekało. Płaty szkła zabarwione czernią zaczynały opadać. Spadały w dół i rozbijały się na jeszcze mniejsze kawałeczki, a tuż za nimi skrywane były drzwi. Chwila milczenia, w której słuchać było już tylko kapanie, ciężkie oddechy i westchnięcia, nie trwała długo. Momentalnie po ujrzeniu drewnianego przejścia rozległy się radosne okrzyki zwycięzców. Wszyscy ruszyli w popłochu do wyjścia, jakby miało ono zostać za chwilę zamknięte. Zostały jednak osoby, które ze smutkiem spoglądały na poległych towarzyszy, masę ciał, czy też otaczającą podłożę krew. Mimo to w głębi serca czuli ulgę. Przetrwali pełnię i pokonali jej upiora. Prędzej czy później każdy opuścił w końcu przerażające pomieszczenie, zostawiając za sobą lustra i szkarłat. 

Blaine podszedł do rówieśniczki, która już stała w towarzystwie Avril. 
- Mała, mówię prawdę! - mówiła do niej radośnie, aż zauważyła chłopaka. Momentalnie zrobiła naburmuszoną minę i zmierzyła go wzrokiem. Po chwili jednak odwróciła się z powrotem do rozmówczyni 
- Przesadzasz... - odparła nieśmiało. - Blaine, idziemy? - zapytała 
- Słuchaj, korzystanie z mocy, to jedno, ale żeby wiedzieć w jaki sposób można ją wykorzystać to drugie - powiedziała do blondynki. - Masz łeb mała, teraz wystarczy, że zyskasz większą moc. - dodała pchając powoli dziewczynę w stronę wyjścia. Chłopak przewrócił oczyma i także zaczął do nich podążać. 
- Dobra wystarczy. Teraz już możesz sobie iść - odezwał się chłopak do łowczyni o różowych oczach, ale ta prychnęła oburzona i przytuliła rękę znajomej. 
- Alice, jak ty z nim wytrzymujesz? 
- Ona ledwo na nogach stoi, a ty ją szarpiesz za rękę idiotko 
- Nikogo nie szarpię - warknęła 
- Ej, przestańcie - odezwała się skołowana 
- No wiesz ty co, Blaine? - odwrócili się wszyscy w stronę, z której dochodził męski głos. Kilka metrów za nimi dzieliło ich od jego właściciela. - Kolejna dziewczyna? - rzucił udając oburzenie i nastała chwila ciszy 
- Właściwie w jej przypadku to nie będę miał nic przeciwko, jeśli postanowisz ją zabić - odezwał się chłopak spokojnymi, szarymi oczyma spoglądając w złote oczy rozmówcy, który to przez chwilę stał w małym szoku, a po chwili się zaśmiał 
- Blaine! - warknęła karcąco nastolatka, a ten odwrócił twarz ze znudzonym spojrzeniem. Chłopak patrzył na trójkę łowców przyglądając się z uwagą każdemu z osobna. 
- To... - próbowała coś wykrztusić blondynka, wciąż wbijając różowe oczy w nastolatka. Była zszokowana, nie wierzyła w ogóle w to co widzi. Ten uśmiechnął się do niej 
- Tak? - zapytał radośnie. Dziewczyna wręcz osłupiała 
- To ty - powiedziała w końcu, a Blaine i Alice spojrzeli na nią ze zdezorientowaniem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine