poniedziałek, 14 grudnia 2015

Sen sześćdziesiąty siódmy - Nowy plan

Śniący, odziany w jasną koszulę nocną, przebywał w swojej barierze. Wbity w niego wzrok łowczyni stale na nim spoczywał, nawet w momencie, gdy w śnie zjawiły się kolejne osoby. Panowała cisza. Przejście się za nimi zamknęło.
- Jesteśmy, Selene - oznajmiła Azjatka spokojnym głosem. Tuż obok niej stał Limbo i Arcano, którzy czekali na jakiś odzew od rozmówczyni. Jeszcze przez chwilę stała do nich odwrócona plecami, patrząc z zaciekawieniem na właściciela snu. W końcu odwróciła się powoli do trójki osób. 
- Jak poszło? - zapytała z powagą. Wszyscy stali w bezruchu 
- Upiór pełni pokonany. Zebraliśmy sporo energii - powiedział jasnowłosy chłopak  
- Rozumiem. Czy to wszystko? - zapytała z dumnie uniesioną głową 
- Zdaje się, że jest coś jeszcze, co mogłoby cię zainteresować - odparła szybko. Rozmówczyni spojrzała z zaciekawieniem na czarnowłosą 
- Więc mów
- Właściciel elementu ognia był z nami w koszmarze pełni -  rzekła z pełną powagą. Łowczyni spojrzała chłodno na łowców. Pogrążona w małym zamyśleniu wywołała chwilę milczenia. Wszyscy spoglądali na nią nieco zaniepokojeni i czekali, aż przemówi  
- Jesteście pewni? - zapytała oschle
- Tak - odpowiedzieli chórem, a ta odwróciła się do nich plecami jakby wyłączając się z rozmowy 
- Zdawało mi się, że miał zostać zabity - rzekła spokojnie 
- Wygląda na to, że jego eliminacja się nie powiodła - stwierdziła Enigma. - Możliwe, że wciąż planuje zabić Jokera 
- Co z tym zrobimy? - wtrącił Limbo jakby od niechcenia. - Zabijemy? - zapytał po chwili z szerokim uśmiechem 
- To nie naszym zadaniem jest wyeliminowanie go - zwrócił uwagę białowłosy chłopak
- Ale przynajmniej byśmy wykonali zadanie - odparł arogancko
- Nie zabijemy go - wtrąciła Selene i odwróciła się przodem do rozmówców 
- Mamy nic nie robić? - zapytał Arcano 
- Nie - odparła krótko. Zmieszane spojrzenia łowców obserwowały z uwagą młodą kobietę  
- Więc, co planujesz? - zapytała niepewnie Azjatka, wywołując niewielki uśmiech na jej twarzy 
- Chcę, żeby się do nas przyłączył - odpowiedziała. Trójka osób skrywała w sobie zaskoczenie i ewentualne sprzeciwy. Stali w milczeniu jeszcze przez moment, dusząc w sobie niepotrzebne słowa bądź ogrom pytań. 
- Jak mamy go do tego przekonać? - zapytał w końcu chłopak w półmasce 
- Chce zabić Jokera, zgadza się? - zaczęła mówić, powoli oddalając się od rozmówców i zbliżając się do bariery ze śniącym. - My też tego chcemy. Łączy nas wspólny cel 
- To już zależy od tego, ile sam już wie - mruknęła cicho 
- Macie go przyprowadzić - rozkazała spoglądając na znajomych zza ramienia. - Posiadamy sporo informacji, które mogłyby go zainteresować. To wystarczający powód, by zgodził się na spotkanie. Resztą zajmę się sama - dodała z powagą. - Arcano, Limbo, sprawdźcie czy są Vis i Mori. Enigma, zdasz mi dokładniejszy raport i omówimy sprawę użytkownika elementu ognia - wydała polecenie, a pozostali przytaknęli 
~
- Od tej rozmowy minął prawie tydzień, a my nadal jesteśmy w kropce - burknęła 
- A co my możemy zrobić? Podobno w końcu mamy na niego trafić - rzucił lekko zirytowany Limbo. Arcano towarzyszył im, lecz nie odezwał się słowem. - Chyba to tyle na dzisiaj. - oznajmił po chwili młody mężczyzna czując, że powoli się przebudza. - Dalej idziecie beze mnie. - dodał pośpiesznie, gdy Wymiar zaczął w jego oczach przybierać ciemną barwę. 
Długowłosa blondynka siedziała spokojnie w swoim pomieszczeniu, tworząc coraz to bardziej rozbudowane otoczenie. Kreowała swój sen, chciała dokończyć ten, który swój początek miał jeszcze gdy drzemała w bibliotece. Nagle ogarnęło ją znane już, dość dziwne uczucie. Wrażenie, że do jej snu wkracza intruz. Wszystko co stworzyła, prysło jak mydlana bańka. Instynktownie wytworzyła silne prądy powietrza. Zupełnie jakby aktywował się w niej system samoobrony. Dookoła już wzmagały się wichry. Powoli zaślepiana instynktowym dążeniem do wyeliminowania nieproszonego gościa, zdążyła jeszcze ujrzeć osobę, która nim była. Charakterystyczna postać, którą już znała i której róż oczu powstrzymał nasilający się trans. Wiatr się uspokoił, a zdezorientowana nastolatka spoglądała z niedowierzaniem na blondynkę, która radośnie i energicznie zmniejszała dzielącą je odległość. 
- No ładnie mała, nadal taka bojowa? - rzuciła żartobliwie 
- Avril, co ty tu robisz? - zapytała momentalnie. Rozmówczyni stanęła przed nią, z dość nieśmiałym uśmiechem 
- Stęskniłam się! - powiedziała radośnie, ale zaraz po chwili jej wzrok poszybował w dół. - Poza tym, jest jeszcze jeden powód, dla którego tu przyszłam 
- Jaki? 
- Chcę porozmawiać z Blaine'em - powiedziała nagle poważniejąc. Z determinacją w oczach spojrzała na nastolatkę 
- O czym? - zapytała nieśmiało, nieco speszona 
- Chcę go wypytać o tamtego złotookiego łowcę 
- Słuchaj, Avril, nie wydaje mi się, żebyś cokolwiek się od niego dowiedziała - oznajmiła posępnie. - Raczej niechętnie zdradza jakieś informacje 
- Nawet jeśli, to muszę spróbować - wtrąciła. - Alice, proszę cię... Wiem, że zemsta donikąd nie prowadzi, ale pozostała mi tylko ona i nic nie zmieni mojego celu - powiedziała chwytając dłonie rozmówczyni i błagalnie patrząc w jej niebieskie oczy  
- Avril, ale ja naprawę wątpię, żebym mogła pomóc... - próbowała wybrnąć, ale nawet po odwróceniu wzroku, czuła na sobie jej spojrzenie 
- Kiedy się zjawi? - przerwała jej pośpiesznie 
- Nie zjawi się - odparła ponuro 
- Co!? - odezwała się gwałtownie i puściła nastolatkę. - Jak to? - burknęła z oburzeniem 
- Napisał do mnie, że dzisiaj nie może polować, bo ma coś do załatwienia. Tyle - odparła markotnie i opuściła wzrok. 
- Napisał? - powtórzyła, a wystraszona dziewczyna wbiła na powrót w nią wzrok. - I po prostu go nie będzie? - parsknęła, a ta odetchnęła z małą ulgą. - To ja specjalnie przyszłam, a jego nie ma!? - warknęła po chwili pełna złości 
- Przykro mi, ale dzisiaj na pewno z nim nie porozmawiasz - powiedziała spokojnie, w małym zamyśleniu 
-W takim razie... chodźmy mała 
- Dokąd? 
- Na polowanie. Skoro tamten chłoptaś od katany z tobą nie pójdzie, to ja to zrobię 
- Nie, lepiej będzie jak zostanę po prostu w swoim śnie - starała się odmówić uprzejmie, ale Avril nie chciała nawet tego słuchać 
- Czego się boisz? Przecież idziesz ze mną 
- Wolę sobie pospać... - mówiła niepewnie 
- Alice, skończ marudzić. Chcesz, żebym szła sama? Sama jak palec? - namawiała z miną zbitego psiaka. - Powiedziałam ci coś o Jokerze, a ty nie chcesz ze mną pójść chociaż raz na polowanie? 
- To nie tak, po prostu... 
- Alyson, no... znaczy Alice - poprawiła się smutnym tonem mówiąc w końcu jej imię. Dziewczyna nie wytrzymała i zrezygnowana westchnęła głęboko 
- Ale niezbyt silnego upiora, jasne? - oznajmiła i poszła przodem. Blondynka szybko wyrównała z nią kroku i radośnie szła obok niej 
- Dlaczego mam wrażenie, że to fatalny pomysł? - mruknęła cicho
- Jesteśmy łowcami, musimy polować. To normalna kolej rzeczy - odparła spokojnie i przemierzając już korytarz, rozglądała się uważnie po przejściach. - Polujesz tylko z tamtym chłopakiem, czy jak? 
- Można tak powiedzieć - odpowiedziała niepewnie
- Był w twoim śnie? Też taki popis tornadami dałaś? - rzuciła żartobliwie 
- Teraz jak o tym wspomniałaś... Z tego co kojarzę, to nie - rzekła nieco zaskoczona, gdy ta zmierzyła ją chłodnym spojrzeniem 
- Jak to? 
- Nie wiem, po prostu... Nie wydawał mi się intruzem w moim śnie. Nie zareagowałam w ogóle 
- No wiesz ty co... - burknęła. - Nie ważne, dzisiaj razem skopiemy dupsko jakiegoś upiora! Znaczy, o ile je będzie mieć - uśmiechnęła się żałośnie jeszcze energiczniej spoglądając na klamki. - Pamiętasz naszą wspólną bitwę? 
- Tak. Chciałaś zabrać perłę i groziłaś mi, że mnie zabijesz - odparła lecz żartobliwie aniżeli uszczypliwie 
- Wcale, że nie - prychnęła i nastała chwila ciszy. Dziewczyna opuściła wzrok i jeszcze przez jakiś czas się nie odezwała, myśląc, czy powinna poruszyć temat, który od ostatniej jej rozmowy z nastolatką, ożył w jej głowie na nowo. Wspomnienia przykrych chwil wróciły do niej od czasu pełni. Były tak silne, jakby pokazywały zajścia z dnia poprzedniego. Nie chciały jej opuścić, nie chciały odejść w zapomnienie. Pozostała uwięziona w sieci przeszłości, z której nie potrafiła uciec. - To stało się w pewnym momencie nawykiem... - powiedziała czując niewielki wstyd. Alice przerwała rozglądanie się za snami i przeniosła pytające spojrzenie na rozmówczynię. - Zdobywanie krwawych pereł
- To nie powinno być nawykiem dla nikogo - odparła bez wyrazu
- Gdy przytulałam siostrę, poczułam jak wyłania się jej perła. Szybko podzieliłam ją na dwie mniejsze. Jedną zabrał tamten drapieżca. Jednak po tym, jak opuścili sen, nadal nie wiedziałam co mam z nią zrobić. Była inna - zaczęła mówić z powagą. - Miałaś kiedyś krwawą perłę? Trzymałaś ją w dłoni, uzupełniłaś jej energią wskaźnik? - pytała wbijając ponury wzrok w nastolatkę
- Nie - odpowiedziała w pierwszej chwili z oburzeniem, ale już po chwili powtórzyła swoją odpowiedź spokojniej
- Niby nic, a jednak czuć różnicę. Gdy trzymasz perłę, czujesz przelewającą się w jej wnętrzu krew - powiedziała przypominając sobie moment z przeszłości. - Pierwsza jaką miałam, pierwsza, którą uzupełniłam wskaźnik... była to właśnie krwawa perła mojej własnej siostry. W sumie, gdybym tego nie zrobiła, to nie przeżyłabym
- Z powodu wskaźnika?
- Tak. Na walkę z upiorem musiałyśmy zużyć niemal całą. Nie była przekonana do wchłonięcia jej, ale nie miałam wyboru. Nie wiedziałam co się z tym wiąże - opowiadała odwracając wzrok w bok. - Później głowa niemal mi eksplodowała. Ogarniał mnie niepohamowany gniew i złość. Chęć zemsty przysłaniała mi większość umysłu. Na równi z tym jednak wybił się w końcu smutek i żal. Potem doszła do tego krwawa perła. Myśli Alyson. Niemal słyszałam jej głos, widziałam jej wyobrażenia i wspomnienia. Ogromny ból. Ból w sercu, które pękało. Przez moment miałam wrażenie, że cała jestem w jej krwi. Ręce zabarwione szkarłatem. Byłam przerażona - mówiła. Alice nie miała pojęcia, co powiedzieć, ani co zrobić. Nie było słów, których mogłaby użyć.
- Współczuję ci, bardzo - wykrztusiła jedynie. Avril spojrzała na nią markotnie, ale starała się uśmiechnąć choć trochę
- Ta perła mi przekazała, jak bardzo mnie kochała, chociaż już to wiedziałam. Tak samo mocno kochałam ją. Przeważnie z perły dowiesz się jedynie o wspomnieniach dotyczących wymiaru. Jej była przesiąknięta uczuciami... - rzekła nieco drżącym głosem. - Przekazała mi w niej jak bardzo jest mi wdzięczna, za to, że zawsze starałam się ją chronić. Jednak tego razu mi się to nie udało i nigdy sobie tego nie wybaczę
- Avril, zrobiłaś dla niej wszystko, co tylko mogłaś
- Chciałabym w to wierzyć - odparła już pewniej i szybkim ruchem przetarła ręką oczy. - Następne krwawe perły już takie nie były. Pierwsze z nich wciąż dawały niezłego kopa w psychikę, ale wydawały mi się bez wyrazu. W porównaniu z perłą Alyson, były dość nijakie. Każdą kolejną zaczynałam już przyjmować jakby była zwykłą perłą
- Nie wiem jak na to odpowiedzieć...
- Nie musisz nic mówić. Wiem, to złe. Bycie w pewnym sensie drapieżcą. Jednak potrzebowałam siły. Wiesz... po wchłonięciu krwawej perły mojej siostry miałam istny chaos w głowie. Wśród nich było mnóstwo myśli samobójczych. W sumie, to cała masa głosów podpowiadających, bym sobie odebrała życie. Ty mówisz, że kierowanie się zemstą jest złe, ale prawda jest taka, że tylko z jej powodu ciągle żyję. Ta chęć zemsty przyćmiła wszystkie tamte głosy.
- Nawet jeśli zginiesz próbując dokonać zemsty, to uważasz to za lepszy wybór? - mruknęła nieśmiało
- Inaczej sama bym skończyła ze swoim życiem. Tak przynajmniej spróbuję pomścić siostrę. Nie ważne co się stanie, nie będę żałować, że obrałam taką drogę - powiedziała z pewnością siebie w głosie. Nagle uderzyła się w poliki na ocucenie, po czym wzięła głęboki wdech. - Dosyć o tym. Zajmijmy się upiorem - rzuciła podchodząc szybkim krokiem do jednych z drzwi
- Na pewno chcesz iść na polowanie?
- Wyżyję się, zawsze to poprawia humor - odparła w miarę radośnie. - Wiesz co jeszcze poprawia humor? - zapytała otwierając przejście i przekraczając energicznie próg
- Nie... - odparła jakby z obawą przed tym, jaka czeka ją odpowiedź
- Lizaki! O i lody. W sumie żelki też są dobre - mówiła entuzjastycznie, a rozmówczyni uśmiechnęła się nieśmiało, wkraczając spokojnie do snu. Po chwili drzwi się za nią zamknęły. Wnet całe podłoże zaczęło się zmieniać. Przybrało postać piachu, który objął duży obszar. Nieliczne wysuszone krzaki stanowiły pewne urozmaicenie jednolitej powierzchni, a także kilka niewielkich drzew pozbawionych liści.
- Miałyśmy iść na jakiegoś łatwego upiora - parsknęła ze złością nastolatka
- Przecież to tylko jakiś średni upiór. Nie ma czym się przejmować
- Chodźmy stąd - powiedziała nieco spłoszona. Z coraz większym strachem patrzyła na pustynny teren, przypominając sobie młodego łowce, który w takim miejscu został zabity.
- No chyba żartujesz, lepiej być nie mogło!
- Nie, naprawdę chodźmy
- Będziesz marnować energię na rejteradę? Oszalałaś? - parsknęła z oburzeniem i złapała nastolatkę za ramię, by ją zatrzymać. - Spójrz na ten teren, mnóstwo ziemi! Wiesz jak to ułatwi mi zadanie? - powiedziała energicznie. Nagle usłyszały skrzek dochodzący z góry. Uniosły wzrok szukając jego źródła. Niezwykle szybko nad nimi przeleciał upiór, przypominający harpię z mitologii jednak o wiele bardziej przerażającą. Górnymi kończynami były postrzępione skrzydła. Wyglądały tak, jakby nie miały piór, a stanowiły je jedynie kości ostro zakończone, o różnych długościach. Całe były w czerwonej barwie i już na pewną odległość czuć było ich mocny odór. Woń zgnilizny i zaschniętej krwi uderzyła w nozdrza blondynek. Kreatura zatrzymała się w końcu, nieco dalej od nich, unosząc się stale w powietrzu. Była przerażająca. Jej ciało przypominało zwłoki. Szkielet pokryty cienką, szarawą skóra przylegającą silnie do kości. Z tyłu dostrzec można było kilka wystających, długich, ale cienkich, jakby były ośćmi. Przyglądały się dokładnie przeciwnikowi. Głowie niemal pozbawionej skóry, wyłupiastym, małym oczom. W momencie, gdy postać wydała głośny skrzek, ujrzały ostrze uzębienie. Jej ciało zdawało się być wątłe. Dolną częścią ciała była długa kontynuacja tułowia, nie posiadała dolnych kończyn, przypominała wręcz kokon. Ponowny skrzek jeszcze, głośniejszy od poprzednich, zmusił dziewczyny do zasłonięcia uszu. Harpia zaczęła szybko lecieć prosto na łowczynie. Momentalnie, Avril, przywołała włócznię, którą wbiła w ziemię. Już po chwili ku górze wysunęła się góra piachu, która ruszyła prosto na napastnika.
- Ej mała - powiedziała w chwili, gdy ta już przemieniała kartę w wachlarz. Monstrum poszybowało wyżej, by uniknąć nadciągającego piachu, wtem blondynka machnęła od dołu wachlarzem w pośpiechu. Po tym, jak upiór uniknął ziarenek wystrzelonych strumieniami, odlatując nieco wyżej, ten zaczął opadać w dół, aż nagle wywołany przez ruch tessena podmuch uniósł go wyżej, by poszybował za wrogiem. Monstrum zatrzymało się na pewnej wysokości i machnęło potężnie skrzydłami. Rozległ się silny podmuch, który odrzucił piach. Alice nir mogła się jeszcze nadziwić, jak to możliwe, że koścista kreatura jest zdolna wykonać taki atak 
- No to będzie ciekawie - rzuciła z zadziornym uśmiechem łowczyni o różowych oczach, które stale wędrowały za przeciwnikiem. Alice poczuła małą ulgę, gdy upiorem w tym śnie okazała się być harpia, a nie piaskowy potwór, z którym miała już wcześniej do czynienia.
- Jakiś plan?
- Jeśli uda nam się zrzucić ją na ziemię, to już po niej - oznajmiła dumnie, z pewnością w głosie. - Pogrzebię ją żywcem - dopowiedziała z szerokim uśmiechem. Nagle potwór zleciał nieco niżej, szarżując prosto na przeciwniczki. Avril wysunęła grot włóczni w stronę wroga. Ten leciał dalej, a gdy był już dość blisko, nagle wzbił się nieco wyżej i mocno trzepocząc skrzydłami pchnął na nie piach, który zaczął tworzyć zasłonę. Dziewczyna z chytrym uśmiechem zaczęła okręcać broń między palcami niczym mażoretka, a nadlatujące ziarenka momentalnie ruszyły w przeciwną stronę. Upiór pośpiesznie wzleciał wyżej, by po chwili, po wyminięciu ataku, podlecieć do łowczyń. Zaczął szybować bokiem, będąc blisko machnął silnie skrzydłem wywołując kolejny podmuch. Blondynka odskoczyła nieznacznie w bok i trzymając rozłożony wachlarz zaczęła się kręcić, zgodnie z nadciągającym wiatrem. Mocny podmuch nie dosięgnął Avril, jej towarzyszka go zatrzymała zmuszając go do krążenia wokół niej. Powoli tworzące się, niewielkich rozmiarów tornado, wzbogacone o liczne ziarenka piasku, zaczynało się stopniowo zwiększać. Upiór odleciał dalej, a ruch powietrza ustał. Piasek opadł z powrotem na ziemię.
- Tak go nie pokonamy - parsknęła nastolatka
- Musi lecieć niżej - odparła szybko powoli idąc w stronę kreatury, która szybowała coraz wyżej.
- Chyba szykuje się do ataku, uważaj - spostrzegła i ugięła się lekko w kolanach
- Na to liczę - usłyszała w odzewie, a zaraz po tym słyszała już tylko okropne skrzeczenie, które było coraz głośniejsze. Harpia, znajdująca się niezwykle wysoko, zaczęła z ogromną szybkością zlatywać w dół. Ze złożonymi skrzydłami pędziła w stronę dziewczyn, niczym rakieta, wydając przy tym okropny dźwięk. Im stawał się głośniejszy, tym blondynkom ciężej było się skupić. Miały wrażenie, że pękną im bębenki. Tuż nad ziemią, blisko wrogów, kreatura rozłożyła skrzydła i dalej szarżowała. Avril wbiła włócznię w podłoże, wtem wyłonił się słup piasku, zupełnie jakby chciał sięgnąć po potwora, który okazał się za szybki. Uniknął ataku osuwając się nieco w bok, kierując się prosto na Alice, która padła momentalnie na glebę, niczym żołnierz zmuszony do natychmiastowego wykonania pompki. Niewielka odległość dzieliła monstrum od leżącej łowczyni, która w momencie, gdy tylko potwór się zbliżył, obróciła się pośpiesznie na plecy. Jednym, szybkim ruchem złożyła tessen i ułożyła pionowo, na swojej klatce. Harpia wleciała na końcówkę wachlarza. Spłoszona postanowiła poszybować wyżej, jednak nim wzbiła się na większą wysokość, została ranna. Nastolatka trzymała z całej siły w dłoni broń, a ostrze, którym była zakończona, powoli przejeżdżało po ciele wroga, aż do momentu, gdy odleciał. Jednak dość szybko nadszedł kolejny atak. Avril sprawiła, że strumień piachu wzbił się ku górze i rzucił się na kreaturę niczym wąż. Jego ogromna siła sprawiła, że monstrum zostało przygwożdżone do podłoża i powoli oblegane piachem
- Mamy go! - krzyknęła radośnie, pewna już wygranej. Alice powoli uniosła się z ziemi ciężko dysząc. Serce biło jej ze strachu jak szalone. Przeniosła wzrok na przeciwnika, który powoli był pokrywany piachem. Wciąż się wiercił gwałtownie, starając się uwolnić z uścisku ziarenek, co nie przychodziło łatwo. Postać o różowych oczach zaczęła iść powoli w jego stronę z szerokim uśmiechem niczym kat, a jej towarzyszka siedząc wciąż w tym samym miejscu, przyglądała się całej sytuacji z pewnej odległości, powoli uspokajając oddech. Niespodziewanie harpia wydała skrzek głośniejszy niż przedtem, tworząc wręcz falę dźwiękową. Obie dziewczyny momentalnie zatkały uszy. Avril wręcz padła na kolana. Fala odepchnęła nagromadzony piach, a niemalże ogłuszana blondynka nie mogła, przez chorobliwy hałas, skupić się na utrzymaniu ataku. Kreatura ponownie wzbiła się w górę.
- Co to miało być!? - wrzasnęła
- Uważaj, znowu atakuje! - krzyknęła do towarzyszki, pośpiesznie się podnosząc. Dziewczyna prychnęła i spoglądała na wroga, który tak jak poprzednio, wzniósł się wysoko do góry, a następnie z wielką szybkością zaczął lecieć prosto na nie. Wbiła włócznię w podłożę i wspomagając się nią, podniosła się.
- Tylko tu podleć... - pomyślała, jednak kreatura wolała obrać za cel postać dzierżącą w dłoni wachlarz. Ta zdążyła posłać krótkie spojrzenie znajomej, która wtem uderzyła dwa razy grotem włóczni o ziemię. Stały wyczekując nadchodzącego ciosu. Tym razem upiór rozłożył skrzydła tuż przy ziemi, ale przy tym wciąż wydawał potwornie głośne dźwięki. Avril oddaliła się na pewną odległość, by jak najmniej słyszeć straszny hałas kreatury. Monstrum było już przy nastolatce, która nie mogła nic zrobić, poza zakrywaniem uszu. Wydawać się mogło, że ten atak na pewno się uda, ale tak się nie stało. Blondynka szybko wbiła z ogromną siłą ostrze włóczni w piach. Gra z czasem, do momentu, w którym harpia miałaby uderzyć Alice, brakowało niewiele. To były raptem sekundy. Jednak w ich ciągu zdążyła wzbić się górka, tuż pod nogami łowczyni. Słup stworzony z ziarenek wyrzucił do góry niebieskooką. Zaskoczony upiór zaprzestał wydobywania okropnego dźwięku i w popłochu starał się zatrzymać, by nie uderzyć w zniesioną przeszkodę. Spróbował ją minąć, lecz z niej wyłoniło się wiele strumieni, które wystrzeliły dookoła. Pchnęły wroga w bok. Jego ciało bezwładnie zaczęło się osuwać po podłożu. Słup powoli zaczął się obniżać, więc Alice spokojnie mogła podbiec do towarzyszki, która już próbowała pogrzebać przeciwnika w morzu ziarenek. Nastolatka czym prędzej stanęła w miejscu i zaczęła wciągać powietrze w pełnym skupieniu. Zdawało się, że cały pobliski piach rzuca się na upiora, który nie odpuszczał i ciągle próbował się wyrwać do góry. Starał się wyłonić głowę na powierzchnię za wszelką cenę, ale wtem sypały się na niego kolejne warstwy. Nagle blondynka wydmuchnęła powietrze, które uniosło jeszcze trochę ziarenek, ale w głównej mierze otoczyło monstrum. Uwięziło je w niewielkim wirze, pełnym piachu. Jeszcze przez jakiś czas dziewczyny utrzymywały swoje ataki. W końcu nastolatka odwołała podmuchy otaczające zasypanego potwora. Jej towarzyszka jedynie jeszcze gwałtownie zamknęła dłoń w pięść wywołując nieznaczny ruch piasku.
- Po nim? - zapytała nieśmiało
- Tak - odparła, a jej włócznia zniknęła. Piach zaczął powoli się zsypywać w dół. Łowczyni o różowych oczach energicznie pobiegła w stronę upiora, którego ciało powoli wynurzało się na powierzchnię morza ziarenek. Alice westchnęła nieco zmęczona i rzuciła szybkie spojrzenie na otoczenie
- Avril... - odezwała się niepewnie, a w jej głosie było słychać niepokój.
- Czekaj chwilę - odparła czekając, aż perła wyłoni się nad ciało upiora
- Avril - zawołała ją już z lekką irytacją. Ta jednak to zignorowała. Wzięła w dłoń perłę, którą podzieliła na dwie mniejsze. Z uśmiechem ułożyła jedną na swojej karcie, lecz ku jej zaskoczeniu, nie została ona wchłonięta. Zamiast wpaść w przedmiot niczym kamień w wodę, uderzyła jedynie lekko o niego i poturlała się po nim, aż spadła ponownie na dłoń blondynki. Momentalnie odwróciła się w kierunku towarzyszki. Wtem ujrzała dwie postacie stojące naprzeciw niej, trzymające w dłoniach swoje karty. Powoli zaczęła iść w stronę nastolatki. Stanęła w końcu tuż przy niej, a otoczenie zaczęło wracać do pierwotnej postaci białej przestrzeni.
- Dlaczego ja zawsze muszę się wpakować w jakieś kłopoty? - parsknęła cicho Alice
- Daj spokój, mała. Bez kłopotów życie byłoby nudne - odparła z małym uśmiechem, wpatrując się w dwójkę łowców. - Nie sądziłam, że tak szybko się znowu spotkamy - rzuciła do dwójki osób. Zdezorientowana dziewczyna zaczęła przerzucać dyskretnie wzrok na każdego po kolei. Już trzymała w dłoni swoją kartę. Miała nadzieję, że nie będzie musiała jej użyć, lecz miała wrażenie, że spotkania z innymi łowcami rzadko kończą się dobrze. Zacisnęła zęby i w milczeniu czekała na dalszy rozwój wydarzeń. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine