środa, 15 kwietnia 2015

Sen trzynasty - Pożegnanie

W śnie, który został już uwolniony od panowania upiora, wciąż znajdowała się trójka łowców. Pomieszczenie wróciło do pierwotnego stanu. Zarówno mężczyzna jak i nastolatek trzymali w dłoniach karty Jokera, które wciąż biły ciemnym blaskiem
- Lucas, wyjdź z tego pomieszczenia - powiedział z pełną powagą Johnson.
- Co!? Dlaczego? - zapytał oburzony jednak to nie wzruszyło ciemnowłosego
- Powiedziałem, żebyś wyszedł. Ten łowca nie ma zamiaru oddać nam naszej perły, ale ja także nie mam zamiaru ustąpić, więc lepiej będzie jeśli stąd uciekniesz. Nie mieszaj się w tą walkę
- Ale... - wymamrotał niepewnie, a nieznajomy głośno westchnął
- Mówiłem już, jestem drapieżcą i dla twojej wiadomości, drapieżcy często skupiają się właśnie przede wszystkim na polowaniu na łowców, tak więc nie myśl, że pójdzie ci ze mną łatwo - parsknął.
- Tato, daj spokój. Jesteś wykończony - powiedział przejęty ciągnąc lekko rękę mężczyzny
- Lucas, po tak ciężkiej i długiej walce nasze wskaźniki musiały mocno spaść. Zwłaszcza twój. Muszę zdobyć tą perłę, a przynajmniej spróbować. Czuję, że i tak zbliża się mój limit...
- Tato... - wymamrotał pod nosem, ledwo powstrzymując łzy. Ten kucnął i spojrzał dziecku w oczy.
- Walka już została podjęta. Nawet jeśli się wycofam, to mój los został przesądzony - rzekł stukając lekko kartę, po czym wstał. Chłopiec widział przedmiot tylko przez krótką chwilę, ale był przekonany, iż wskaźnik jego ojca już jest pusty.
- Nie chcę cię tu zostawiać!
- Pośpieszcie się tam, nie mam tyle czasu - parsknął nastolatek. Millerowie go jednak po prostu zignorowali
- Synu, wiem, że sobie poradzisz. Jesteś odważny i uparty, a do tego wytrwały. Trzymasz się swoich celów i dobrze walczysz. Udało ci się opanować swoją zdolność. Już niczego więcej chyba i tak nie byłbym w stanie cię nauczyć
- Nie mów tak! Jeszcze wiele muszę się nauczyć - odparł, a mężczyzna ze łzą w oku zaśmiał się delikatnie
- Kocham cię synu, ale niestety muszę cię opuścić. Mam do ciebie jednak prośbę. - mówił spokojnym, delikatnym głosem. - Pilnuj się. Jak widzisz, nie każdy łowca drugiemu pomoże. Dbaj też o mamę. Nie wiem w jaki sposób się to dla mnie skończy, ale chcę żebyś chociaż to mi obiecał. Pilnuj i chroń mamę za nas obu, dobrze? - zielonooki nie był w stanie odpowiedzieć, więc jedynie przytaknął. Zalany łzami ruszył niechętnie w stronę drzwi. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ma dużego wyboru jak posłuchać ojca. Miał nadzieję, że uda mu się wygrać walkę z nieznajomym, ale w trakcie tej rozmowy zrozumiał, że nawet on wie, iż przegra. Dobrze wiedział, że to było jego pożegnanie z tatą. Wyszedł ze snu. Drzwi zatrzasnęły się już po chwili, a klamka przybrała metaliczny połysk. Wygląda jak wykonana ze stali. Blondyn usiadł przed drzwiami i czekał. Czas mijał, w pobliżu nikogo nie było. Co jakiś czas klamki zmieniały odcienie, ale ta, od drzwi prowadzących do snu Marica W. Hamiltona się nie zmieniała. Chłopiec czuł, że niedługo się zbudzi. Niespodziewanie na korytarz wyszedł nastolatek. Lucas zerwał się na nogi.
- Gdzie... - wykrztusił z trudem
- Twój tatuś? Może jeszcze zdążysz go zobaczyć - odparł radośnie. - Dzięki za perłę młody - dodał i odszedł. Zszokowany chłopiec błyskawicznie otworzył drzwi do snu. W oddali ujrzał nieprzytomnego mężczyznę. Czarnowłosa postać leżąca w plamie krwi. Dziecko na ten widok sparaliżowało ze strachu. Stał jak słup soli, aż nagle całe otoczenie odrzuciło go ze swego wymiaru. Śnieżnobiałe płaty krajobrazu pękły czarnymi smugami znikając i niszcząc w ten sposób wszystko dookoła.
>Koniec retrospekcji<
- Rano gdy się obudziłem od razu pobiegłem do taty i mamy. Ona się obudziła, ale on niestety już nie. Został zabity w świecie snów przez innego łowcę. Przez drapieżcę. Obiecałem chronić mamę, więc często do niej zaglądałem. Gdy tylko wracałem do domu szedłem spać, żeby sprawdzić, czy nic jej nie jest. Skończyło się na tym, że spędzam tu praktycznie cały czas - wyjaśnił ponuro, a po jego poliku spłynęła samotna łza. - Już rozumiesz? Mam już tylko ją. Nie został mi nikt inny. Obiecałem tacie, że będę ją chronić! To mój cel, więc... więc... - przetarł oczy i postarał się uspokoić. Blondynka nie miała pojęcia co powiedzieć. Schyliła się do chłopca i pogłaskała go delikatnie po głowie.
- Lepszego ochroniarza nie mogła mieć - powiedziała z niewinnym uśmiechem na twarzy. - Przykro mi z powodu twojego taty - dodała prostując się. Zielonooki młodzieniec spuścił smutne spojrzenie w dół
- Już wiesz dlaczego należy unikać innych łowców. Nigdy nie wiesz, który jest drapieżcą - dodał, a nastolatka przygryzła wargę w gniewie
- Pamiętasz jak on wyglądał?
- Jego zdolność ducha... Nie wiem czy to dzięki niej, ale zapomniałem jak wyglądał
- Jak on mógł... - parsknęła
- Jestem dzieckiem, ale nawet ja wiem, że jest sporo złych ludzi. Chociaż to pewnie dlatego, bo takiego spotkałem. Mój tata starał się jednak widzieć w każdym dobro i do tamtego dnia, nigdy mnie nie ostrzegał przed żadnym innym łowcą. W gruncie rzeczy jednak gdy chodzi o przetrwanie to wszyscy są gotowi się pozabijać - powiedział, a jego głos wydawał się odległy. Tak samo spojrzenie, wydawał się patrzeć gdzieś poza otoczenie, chociaż wydawało się być skierowane w stronę nastolatki.
- Taki młody, a już musiał tyle wycierpieć... - pomyślała. - Dziękuję, że mi opowiedziałeś tę historię
- Nie masz za co dziękować, nie była tajemnicą - odparł po czym usiadł i przytulił do siebie swoje nogi. - Już znasz powód, dla którego nie śnię i dlaczego się ciebie obawiałem, masz jeszcze jakieś pytania? - dodał jakby zaspany. Dziewczyna usiadła obok niego, ale nie odezwała się słowem. Szukała w myślach jakiegoś odpowiedniego zdania. Głowiła się, co mogłaby powiedzieć, ale w końcu po prostu siedziała w milczeniu. Panowała przez chwilę cisza.
- Według ciebie lepiej unikać każdego łowcy? - rzekła cicho
- Nigdy nie wiesz jakie druga osoba może mieć zamiary. Nie wiesz czy w wygodnej chwili nie odwróci się od ciebie - odparł po chwili zastanowienia po czym ponownie łowcy zamilkli. Niespodziewanie nastała ciemność, która równie szybko nadeszła, co minęła. Zjawisko przypominało zapalenie i zgaszenie światła.
- Co się dzieje? - zapytała wystraszona niebieskooka zrywając się na równe nogi
- Pojawił się potwór! - oznajmił szybko się podnosząc i przywołując kartę Jokera, a blondynka zrobiła wielkie oczy. Następnie poszła w ślady łowcy również szykując się do walki. Nagłe wstrząsy, a po chwili podłoże zaczęło się zmieniać. Z podłogi, której wydawało się nie być, zaczął się tworzyć piasek. Pochłonął nogi dziewczyny, aż po kolana. Chłopiec został zasypany prawie do pasa.
- Nie jest dobrze - oznajmił przerażony młodzieniec
- Naprawdę? Bo myślałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku - rzuciła ironicznie zmieniając szybko kartę w broń. Zielonooki przyjrzał się wachlarzowi z dużym zainteresowaniem. Nastolatka dość szybko zareagowała mimo niekorzystnej sytuacji. Machnęła tessenem kierując go w dół. Potężny podmuch oczyścił w niewielkim stopniu teren obok łowców, przy tym uwalniając ich z potrzasku.
- Twoją broń i zdolność... - powiedział niepewnie
- Hm? Tessen i wiatr, jak już pewnie zauważyłeś - powiedziała tryumfalnie chociaż to nie była najlepsza pora, aby się pysznić. - Lepiej powiedz co tu się dzieje - dodała zdeterminowanym głosem
- Dokładnie tak jak rok temu. Upiór wpłynął na podłoże snu i je zmienił na swoją korzyść. Wygląda na to, że to dość silny potwór - rzekł wytężając wzrok w poszukiwaniu potwora.
- Dość silny? Boże, dlaczego mnie to spotyka - parsknęła przybita. Ziarenka piasku starały się wrócić na swoje miejsce, uzupełniając przestrzeń, z której zostały zdmuchnięte. Alice wzięła mocny zamach i ponownie odepchnęła pobliski piach. W tamtym momencie rozległ się okropny dźwięk przypominający skowyt jakiegoś wielkiego zwierzęcia. Podłoże zaczęło drgać, a hałas narastał.
- Co się dzieje!? - wrzasnął wystraszony chłopiec zmieniając kartę w bumerang. Nagle naprzeciw łowców piach zaczął się unosić. Tworzyła się coraz wyższa góra, aż objawiło się oblicze ich wroga. Makabryczny wyraz twarzy tworzący się z ziarenek było widać tylko przez chwilę. Góra opadła, a powierzchnia znów wydawała się być względnie równa.
- To... to ten upiór? - wykrztusił z trudem
- Tylko mi nie mów, że... - wymamrotała dziewczyna po czym usłyszała krzyk towarzysza. Natychmiast odwróciła wzrok w jego stronę. Cienka linka piasku owiła nogę blondyna i uniosła go do góry. Ten mimo narastającego w nim strachu rzucił bumerangiem. Broń szybko zawróciła w jego stronę i uderzyła w linę z ziarenek, przerywając ją. Nie do końca przemyślany atak zadziałał, ale chłopiec spadł z dość sporej wysokości
- Lucas! - krzyknęła i podbiegła do niego. Gdy była już tuż obok, uderzyła jeszcze raz wachlarzem by odgonić piach. - Trzymasz się jakoś?
- Tak... Co my z nim zrobimy? - zapytał. Niedaleko nich ponownie utworzyła się górka. Przybrała kształt przybliżony do goryla. Stwór powolnie uniósł przednie kończyny, po czym mocno uderzył nimi w łowów. Młodzieniec rzucił się do ucieczki, a jego towarzyszka chcąc kupić mu trochę czasu wzięła mocny zamach i uderzyła. Potężny podmuch spowolnił atak wroga i zmniejszył wytwory z piasku, lecz ostatecznie nie udało się ich zniszczyć. Przeciwnik faktycznie był znacznie silniejszy niż mogłoby się wydawać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine