środa, 11 listopada 2015

Sen sześćdziesiąty szósty - Biblioteka

Idąc w stronę szkoły, wykonała kolejne nieudane połączenie. Spojrzała zirytowana na komórkę i jeszcze raz wybrała numer do Blaine'a. Dźwięk sygnału, ale nic więcej.
- Dlaczego nie odbiera? - parsknęła czując, że musi jak najszybciej powiedzieć rówieśnikowi o tym, co się dowiedziała od łowczyni. Zrezygnowana w końcu schowała telefon i przyśpieszając nieco krok, kierowała się wciąż w stronę placówki. Pogoda dopisywała obdarowując wszystkich promieniami słońca, ale jednak wiatr był dość chłodny. Niebo niemal w całości pozbawione chmur, a pod nim, jak zawsze, zgiełk miasta. 
Alice w końcu znalazła się w głównym holu szkoły. Żwawo podeszła do tablicy, przy której zebrała się pokaźna gromadka nastolatków. Przeciskając się przez nich, próbowała dotrzeć do spisu planów lekcji. W końcu to się udało. Pośpiesznie szukała klasy bruneta wśród pozostałych na liście. 
- Zaczynają zajęcia dopiero za godzinę - spostrzegła ponuro. Tłum osób został momentalnie przepędzony dźwiękami dzwonka, który to wołał każdego z nich na lekcje. Blondynka, tak samo jak pozostali uczniowie, ruszyła pośpiesznie w stronę klasy przeklinając w duchu spóźniony autobus, na który była zmuszona rano czekać. 

Minęły dwie godziny lekcyjne, a zaraz po nich nastolatka ruszyła pod salę matematyczną, gdzie Blaine powinien mieć zajęcia. Spokojnym krokiem skręciła w odpowiednie skrzydło, mijając tłum uczniów i myśląc, jak ubrać słowa w zdania. 
- Może być zły, że od razu się tego wszystkiego nie dowiedziałam - pomyślała, po czym westchnęła głęboko 
- Alice! - usłyszała wołający jej imię, męski głos, w którego kierunku pokierowała od razu wzrok. Utkwił na uśmiechniętym szeroko nastolatku o morskich oczach, który stał wraz z kilkoma chłopakami pod ścianą. Niepewnie skręciła w jego stronę, po drodze szybko rzucając krótkie spojrzenie na otoczenie. 
- Hej - przywitała się nieśmiało zatrzymując się przy nastolatkach. Poczuła szybko wzrok każdego z nich na sobie. - Jest może... - zaczęła mówić uciekając spojrzeniem w dół 
- Blaine? - dokończył za nią. - Myślałem, że może jednak przyszłaś do mnie - rzucił żartobliwie. - Nie ma go, myślałem, że może ty będziesz wiedzieć czemu. - dodał szybko 
- Może jeszcze śpi - wtrącił wysoki, rudowłosy chłopak, podchodząc bliżej dziewczyny. - Przy okazji, jestem Larry. - przedstawił się wyciągając dłoń do nieznajomej, a ta odwzajemniła jego gest, podając mu swoją 
- Alice, sekcja aktorska - powiedziała wymuszając życzliwy uśmiech 
- No proszę, aktorka - skomentował wesoło patrząc na nią zielonymi oczyma o tak intensywnej i wyrazistej barwie, jakby miał nałożone soczewki. Zatraciła się przez moment w tym szmaragdowym odcieniu 
- Dobra kolego, daj nam chwilę, bo muszę porozmawiać z Alice - powiedział nastolatek, a ta wróciła wtem do niego spojrzeniem, na powrót zderzając się z morską barwą 
- No wiesz, James. Chciałem się tylko zapoznać z nową koleżanką - odparł nastolatek 
- Już ty się tak nie ekscytuj - wtrącił inny chłopak, który jak do tej pory, nie odezwał się słowem. Pchnął lekko rozmówcę i ruszył przodem, a tamten, z grymasem na twarzy, chcąc nie chcąc poszedł za nim. Dziewczyna poczuła małą ulgę 
- Więc na pewno nie wiesz, czemu go nie ma? - zapytał czarnowłosy uczeń, próbując jakoś zacząć, ale ta jedynie pokiwała przecząco głową. - No cóż... - zaczął niepewnie, uciekając przy tym wzrokiem, a ta zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem 
- Dzwoniłam do niego kilka razy, ale nie odbiera - oznajmiła już z większą pewnością w głosie 
- Czemu chcesz się z nim widzieć? 
- Muszę z nim o czymś porozmawiać. - rzekła momentalnie. - Czymś ważnym - dodała wprowadzając rozmówcę w zamyślenie 
- Skoro nie odbiera to nie mam zbytnio jak pomóc. Sam spróbuję jeszcze do niego zadzwonić, ale wątpię żeby to coś zmieniło - oznajmił wyciągając komórkę i wybierając numer do przyjaciela. Przyłożył urządzenie do ucha słysząc już dźwięk połączenia. - Jeśli chcesz, to mogę mu coś przekazać 
- Nie - rzuciła błyskawicznie jakby wystraszona. - Znaczy, wolałabym sama z nim o tym porozmawiać - sprostowała szybko. Nastolatek oparł się o ścianę wciąż dzwoniąc, ale chłopak nie odbierał. Westchnął zrezygnowany chowając komórkę. 
- W takim razie przekażę mu, że chcesz z nim porozmawiać - powiedział z życzliwym uśmiechem 
- Dzięki - odparła niepewnie, ale nie ruszyła się z miejsca. Przez krótką chwilę oboje stali na korytarzu, nie odzywając się słowem. - Tak w ogóle to chciałam zapytać... - zaczęła nieśmiało. - Jak z twoją mamą? - dokończyła niepewnie, a ten, lekko zdumiony, złapał się za kark. 
- Jest dobrze - odpowiedział, ale z niewielkim przekonaniem w głosie 
- James - wypowiedziała stanowczo jego imię, a ten się zaśmiał 
- No już, już - rzucił nieco rozbawiony. - Jest wciąż w szpitalu, ale jej stan się stopniowo polepsza. Minie trochę, nim wróci do domu, ale nie jest źle - rzekł nieco ponuro, z nieśmiałym, lekkim uśmiechem na twarzy 
- To dobrze - powiedziała radośnie. - Pamiętaj o tym, co ci mówiłam - dodała niby karcącym tonem. - O bibliografii. - dodała dla pewności, nieco rozbawiając rozmówcę 
- Wedle życzenia, ale potem nie miej do mnie o to pretensji 
- No wiesz ty co - burknęła markotnie, ale szybko się rozchmurzyła 
- Słyszałem, że mieliście test przez Berkowitz 
- Niestety... 
- Jak ci poszedł? - zapytał niespodziewanie, w międzyczasie wołany przez kilku znajomych 
- Nie mam pojęcia. Ta nauczycielka nie powinna w ogóle robić tego testu. Według statutu szkoły... - zaczęła mówić przez pewną chwilę, ale połowę jej wypowiedzi zagłuszył dzwonek na lekcje. Ta jednak kontynuowała wymienianie zasad i obowiązków szkolnych tyczących się kadry pedagogicznej 
- Wiesz - wtrącił w końcu, przerywając rozmówczyni. - Berkowitz uczy mnie historii. Gdybyś miała z nią zajęcia, to byś się przekonała, że taki sprawdzian z wycieczki, to jeszcze nic - powiedział niby żartem, ale żałosny uśmiech zdobił jego twarz. - Też musiałem go pisać, chociaż mnie na tej wycieczce nawet nie było. - dodał wychylając się nieco, patrząc czy nadchodzi już nauczyciel. - Lecę na matmę, więc na razie - pożegnał się z nastolatką, która jakby dopiero co się ocknęła, że zaczynają się lekcje. Pośpiesznie wróciła do swojej sali. 

- Wszystkie teraz skończycie lekcje, a ja jeszcze mam godzinę tutaj wysiedzieć - burknęła cicho Grace do rówieśniczki, która miała z nią zajęcia. Nauczyciel posłał im srogie spojrzenie i wrócił do dalszego omawiania tematu z książki. 
- Ale w poniedziałki za to szybko kończysz - odpowiedziała szeptem 
- Kończę wtedy tak samo jak Sharon - parsknęła posępnie 
- Panno Taylor, ma pani coś do dodania? - warknął nagle nauczyciel, a ta usiadła wyprostowana z małym strachem w oczach 
- Nie proszę pana - odparła momentalnie 
- W takim razie wytrzymaj jeszcze te dwie minuty, aż zadzwoni dzwonek i notuj. Będziecie mieć z tego pracę domową - oznajmił i wrócił do wcześniejszej czynności. Tak jak oznajmił, już po kilku minutach rozległ się dzwonek. Brunetka westchnęła i czując się jak więzień, sunęła się powoli pod następną salę, żegnając przyjaciółkę dość posępnie. Mijając uczniów dziewczyna natrafiła na Sharon, wychodzącą dopiero z sali, z którą zaczęła rozmowę. Ta skręciła w stronę głównego holu, ale rozmówczyni nie ruszyła za nią. Zdezorientowana popatrzyła karmelowymi oczyma na blondynkę 
- Nie idziesz? 
- Chciałam pójść do biblioteki na jakiś czas 
- Nie przeczytałaś już wszystkich książek? - zażartowała energicznie wracając do rozmówczyni 
- Chciałam coś znaleźć... - zaczęła mówić nieśmiało, aż dostrzegła błysk w oczach czarnowłosej 
- O księżycu? - wtrąciła momentalnie 
- Nie do końca, ale powiedzmy, że coś w tych klimatach - odpowiedziała patrząc podejrzliwie
- Pójdę z tobą - dodała ochoczo i nie czekając na słowa uczennicy, ruszyła przodem
- Czekaj, Sharon! - krzyknęła za nią szybko próbując ją dogonić. Nastolatka natomiast szła pośpiesznie, jakby coś ją ścigało. W krótkim czasie dotarła w końcu do biblioteki.
Obie przekroczyły w końcu próg do niej. Miejsca, które Alice uważała za swój drugi dom. Wszystkie półki były pełne książek, zarówno nowych, jak i starych. Każdy gatunek i tematyka, każdy dział i mnóstwo bestsellerów. - Tęskniłam... - wymamrotała jakby wzruszona, przypominając sobie, że na czas festiwalu sportowego, nie miała dostępu do tej części stanowiącej większość jej świata. Zwłaszcza od momentu zostania łowcą, dość rzadko tu zaglądała. Z błyskiem w oku spoglądała na pomieszczenie, a uśmiech sam malował się na jej twarzy. Niemal zapomniała, po co właściwie tu przyszła. Jej przyjaciółka przywróciła ją na ziemię.
- Alice! - zawołała w końcu, machając dłonią przed oczyma nastolatki. Momentalnie wiele osób dało jej znak, by była ciszej. Nieco zażenowana, szturchnęła niebieskooką. - Powiedz, czego szukamy - oznajmiła powoli oddalając się w stronę wolnego stolika, umiejscowionego z lewej, blisko okna. Położyły torby przy nim i odwróciły się w stronę regałów z książkami.
- W sumie to sama nie wiem... - zaczęła rozmyślając, a czarnowłosa uczennica spojrzała na nią znudzona
- Jak to nie wiesz?
- To trochę skomplikowane - pomyślała w duchu. - Może być coś z mitologi, jakieś wierzenia, może też coś z księżycem... - wymieniała dość chaotycznie i niepewnie, aż ta jej przerwała
- Czego to ma dotyczyć? - zapytała nagle z pełną powagą i zbliżyła się do rozmówczyni, wbijając w nią wzrok
- Snów - odpowiedziała po pewnym czasie milczenia i zachodzenia w głowę, czy powinna to mówić
- No to załatwione, zaraz ci przyniosę kilka książek - oznajmiła radośnie i ruszyła buszować wśród półek, w poszukiwaniu pewnych tytułów. Alice nie pozostała w miejscu, ale sama też ruszyła po kilka wybranych przez siebie. W końcu zajęła miejsce, a na stoliku był już niewielki stos kilku publikacji. Sharon poszła jednak po jeszcze kilka, a ta spojrzała na telefon. Kilka wiadomości od Zoey, która była coraz bardziej rozdrażniona czekaniem na nie.
- Tą też możesz przejrzeć - oznajmiła dokładając kolejny tytuł
- Zoey napisała do mnie - wtrąciła szybko, a dziewczyna stanęła jak wryta
- Ups? - rzekła niepewnie i zabierając swoją torbę. - Rozumiem, że ty tutaj zostajesz? - rzuciła, by się upewnić, a ta przytaknęła. - W takim razie ja już pójdę. Miłej lektury - pożegnała się i w pośpiechu opuściła bibliotekę. Blondynka wbiła wzrok w książki nie wiedząc, od czego ma właściwie zacząć. Usiadła wygodnie na krześle, tuż przy otwartym oknie. Robiło się coraz szybciej ciemno, ale póki co, korzystała z oświetlenia, jakie dawały promienie słońca. Otworzyła jedną z publikacji przytrzymując strony, by wiatr ich nie przewrócił. Żarliwie czytała treść, doszukując się czegokolwiek, co mogłoby jej pomóc zrozumieć Wymiar Snów, albo chociażby panujące w nim bóstwo. Dookoła było dość sporo osób, chociaż większość została przegnana dzwonkiem na lekcje. Zaraz po nim nastąpiło całkowite milczenie w całym pomieszczeniu. Wcześniejsze rozmowy, prowadzone w miarę możliwości cicho, pomiędzy uczniami, ustąpiły, gdy ci poszli na zajęcia. Ciszy towarzyszyły jedynie dźwięki przewracanych kartek, albo stemplowania papierów przez bibliotekarkę.
- Dziękuję - osoba wypożyczyła jedną z książek i opuściła pomieszczenie. Na powrót milczenie. Alice zatracona w lekturze nawet na nią nie zwracała uwagi. Przejeżdżała palcem po dość żółtawej kartce starej publikacji, śledząc uważnie słowa i czytając kolejny raz to samo zdanie z zaciekawieniem. Po upływie pewnego czasu, ponownie rozległ się dźwięk oznaczający dla uczniów przerwę. Powoli robiło się dość późno. Dodatkowo na niebie zawitały chmury, a silny wiatr trzepotał gałęziami drzew, które były w znacznym stopniu pozbawione liści. Pomimo przerwy, która nastała w szkole, do biblioteki nikt nie zawitał, za to kolejne osoby ją opuściły. Większość uczniów już skończyła lekcje, albo właśnie teraz była ich ostatnia. Alice była przyzwyczajona, że czasem siedziała do wieczora w bibliotece całkiem sama, nie licząc bibliotekarki, która pozwalała jej na zostanie dłużej. Ponownie zadzwonił dzwonek, nieco ożywiając nastolatkę. Robiła się nieco senna. Od momentu zostania łowczynią jej organizm domagał się znacznie więcej snu niż przedtem. Walczyła z tym, dalej zgłębiając treść książki. Poza nią były jeszcze dwie osoby, które także zawzięcie czytały wybrane tytuły. Nagle kolejna weszła do środka pomimo, iż już zaczęły się zajęcia. Alice nie zwróciła na to uwagi, aż do momentu, gdy pudło zostało położone z hukiem na podłodze. Kątem oka spojrzała na źródło dźwięku nieco zirytowana
- No proszę, jednak już przyszły! - nie mogła powstrzymać radości kobieta. Momentalnie otworzyła pudło i spojrzała na jego zawartość z błyskiem w oku. Wręcz czuła zapach świeżego druku. Uniosła jedną z książek w twardej, pięknie wykonanej okładce i przejrzała przypadkowe strony.
- Jeszcze są dwa pudła - oznajmił nastolatek targając nieco włosy
- Jeszcze dwa!? - krzyknęła zachwycona, przykuwając wzrok wszystkich osób dookoła. Brunet westchnął nieco znudzony. Nagle spotkał się spojrzeniem z rówieśniczką nieco zdziwiony
- Więc teraz nosisz pudła do biblioteki? - zapytała Blaine'a, gdy ten podchodził do niej, zostawiając bibliotekarkę z towarem.
- Długa historia - odparł łapiąc siedzenie i szybkim ruchem przyciągając je bliżej, po czym usadowił się obok blondynki. Zajął miejsce przodem do oparcia krzesła, które znalazło się między jego nogami. Oparł na nim ręce, a na nich ułożył głowę.
- Mam czas - odparła z uśmiechem, spoglądając na nastolatka w sportowym stroju
- W skrócie... Miałem coś do załatwienia, więc nie było mnie na kilku lekcjach. Conor się wkurzył i sobie pokrzyczał, W tym samym czasie przyszły nowe książki do biblioteki, więc w ramach kary ja miałem je zanieść - mówił wracając myślami do wspomnień. -
- Sam, wszystkie?
- Cokolwiek, bylebym nie musiał słuchać marudzenia tamtego kretyna - burknął zirytowany. - James mówił, że coś ode mnie chciałaś - dodał po chwili
- Mógłbyś odbierać telefon - prychnęła odwracając się w bok, przodem do rozmówcy, a ten westchnął
- Dobra, dobra
- Chodzi o Jokera - wtrąciła szybko, a ten jakby ożywiony, wbił w nią wzrok i spoważniał
- Co masz na myśli? - zapytał podejrzliwie
- Wczoraj zjawiła się w moim śnie Avril i opowiedziała mi coś ciekawego - rzekła niepewnie trochę obawiając się reakcji rozmówcy, ale ten milczał. - Powiedziała mi, że jej siostra widziała przebudzenie - oznajmiła, a ten nagle się podniósł z miejsca i podszedł bliżej nastolatki. Złapał jedną ręką oparcie krzesła dziewczyny, a drugą niemalże uderzył o stolik. Nachylił się do rozmówczyni i zbliżył się znacznie do niej, jakby bojąc się, że nie dosłyszy jakiś słów. Wystraszona cofnęła nieco głowę, ale i tak dzieliła ich niewielka odległość.
- Mówiła ci o nim? - zapytał z pełną powagą, wpatrując się w niebieskie oczy. Nastolatka przytaknęła nieco zmieszana. - Co mówiła? - zapytał ze zniecierpliwieniem. Blondynka kątem oka spojrzała w bok jakby w obawie, że ktoś ją usłyszy. Nagle jednak głos rówieśnika, zmusił ją, by wróciła nim do szarej barwy. - Hej
- Powiedziała, że widziała Jokera, jak przykładał kartę do bariery. Podobno ta karta przeszła przez barierę i została, tak jakby wchłonięta przez łowcę. Bariera zaczęła pękać i więcej nie widziała. Zauważyła jeszcze zmiany w kolorze klamki. Była złota, a potem miała już jedynie złote wzory... - mówiła niepewnie. Nagle kobieta zbliżyła się do dwójki nastolatków i puknęła ramię chłopaka.
- Przepraszam, ale to biblioteka - oznajmiła, a brunet spojrzał na nią groźnie, aż wycofała się do tyłu o dwa kroki
- Blaine - warknęła nastolatka karcąco, a ten odwrócił się do niej wciąż ze wzrokiem mrożącym wręcz krew w żyłach
- Co? - rzucił srogo, aż rozmówczynię przeszedł dreszcz, ale mimo to nie ustąpiła. Patrzyła mu prosto w oczy dość karcąco
- Uspokój się - powiedziała, a ten westchnął głęboko jakby zrezygnowany
- Jestem spokojny - parsknął prostując się i zaczął odchodzić
- Gdzie idziesz? - rzuciła za nim w pośpiechu
- Po te cholerne pudła - warknął przyśpieszając kroku. Alice siedziała nieco zdezorientowana, zmuszona czekać na powrót chłopaka, który zresztą niebawem nastąpił. Położył ciężkie pudło pełne książek na podłodze, tuż obok poprzedniego. Wniebowzięta kobieta ze szczęście wręcz puściła w niepamięć incydent sprzed kilku chwil i radośnie zaczęła przeglądać towar. Chłopak korzystając z chwili podszedł z powrotem do blondynki i usiadł obok niej. - No więc? Jak to się stało, że się o tym dowiedziałaś?
- To znacznie dłuższa historia niż twoja o tym, dlaczego nosisz pudła - odparła nie odrywając wzroku od książki. - W dużym skrócie, Avril miała siostrę, która została łowcą. Nie była jeszcze do końca przebudzona, ale w jej śnie były dwa przejścia. Jedno na korytarz, a drugie prowadziło do snu Avril. Ona też nie wie, dlaczego zdarzył im się taki przypadek, obstawia, że to przez ich więź... Tak czy inaczej, zaglądała często do niej, gdy ona jeszcze była zwykłą śniącą. W końcu trafiła na moment, w którym pojawił się Joker doprowadzający do przebudzenia Avril. Wkrótce wyrzucił ją siłą z jej snu
- Wiesz jak ma na imię jej siostra? Może ona powie coś więcej - pytał, a Alice zmarkotniała. Niechętnie przeniosła smutne spojrzenie ze stronic publikacji na rozmówcę
- Jej siostra została zamordowana przez Matta, a Avril chce ją pomścić - oznajmiła z pełną powagą. Brunet opuścił wzrok w zamyśleniu
- Lepiej wybij jej to z głowy bo może podzielić los swojej siostry
- Próbowałam, ale to raczej niemożliwe - odpowiedziała smutno, aż po chwili ożywiona zwróciła się ponownie do ucznia. - Blaine, jest coś jeszcze - powiedziała energicznie, a ten patrzył pytająco, czekając na rozwinięcie wypowiedzi. - Podobno ten Joker był ubrany na fioletowo - oznajmiła, wnet chłopak zrobił wielkie oczy
- Fioletowo? - powtórzył z niedowierzaniem
- Też się zdziwiłam. Ja na pewno widziałam ubranego na niebiesko, więc... - zaczęła mówić, ale rozmówca szybko jej przerwał
- Ja widziałem czerwonego - wtrącił zdumiewając blondynkę
- Co? - rzuciła dość głośno. Kobieta uciszyła ją nieznacznie, aby po chwili wrócić do wyjmowania książek. - Kiedy go widziałeś? - zapytała szeptem
- Dawno temu. Mówiłem ci o tym w kawiarni
- Nie wspominałeś, że miał taki kolor stroju - burknęła z grymasem
- Bo prawdę mówiąc, to nie byłem przekonany, czy ty faktycznie widziałaś niebieskiego - rzucił niepewnie, przerzucając wzrok na książki. - Jednak twoje odbicie to potwierdziło. Nie mam wyboru, jak w to uwierzyć - pomyślał
- Nie jestem daltonistką - parsknęła oschle i z irytacją w głosie
- Więc co, mamy do czynienia z bogiem, który lubi się przebierać w różne ciuszki? - zapytał opryskliwie. - Im więcej wiemy, tym wydaje się to bardziej popieprzone - stwierdził, a dziewczyna żwawo sięgnęła po inną książkę i zaczęła wertować jej strony w pośpiechu, ale z ostrożnością. - Właściwie, to co ty czytasz? - zadał pytanie przybliżając się nieznacznie, by zajrzeć do trzymanych przez rówieśniczkę tytuł
- Chciałam znaleźć cokolwiek, co mogłoby się skojarzyć z Jokerem. Dla mnie to dość niepojęte, żeby istniał wymiar nie wspomniany w żadnej z książek, a już na pewno bóg, o którym nie ma ani jednej wzmianki. Gdzieś powinno być jakiekolwiek nawiązanie do niego, czy coś w tym stylu - mówiła z przekonaniem dalej szukając odpowiedniej strony. - Widziałam niebieskiego, ty czerwonego, a siostra Avril fioletowego Jokera. Na karcie występuje we wszystkich tych kolorach, to nie może być bez znaczenia - stwierdziła stanowczo
- Może to zależy od tego, co robi - wtrącił chłopak odrywając tymi słowami Alice od wcześniejszej czynności. Spojrzała na niego pytająco, nieco zamyślona. - Gdy przywołuje upiory, jest czerwony, gdy przebudza łowców, jest fioletowy
- Więc, co robi niebieski? - zapytała nieśmiało
- Ty mi powiedz - odparł, a ta z grymasem wróciła do książki, ponownie przedzierając się przez jej stronice. W końcu zatrzymała się na jednej z nich i zaczęła sunąć palcem po wersach
- Albo jest tak, jak ty mówisz... - zaczęła mówić szukając odpowiedniej części
- Albo...? - wymusił dokończenie wypowiedzi
- Albo jest trzech Jokerów
- Trzech bogów snów? - rzucił z niedowierzaniem, wnet nastolatka przerwała wcześniejszą czynność znajdując szukany fragment z książki.
- Coś w rodzaju trójbóstwa - powiedziała, jeszcze raz szybko czytając w myślach tekst. W hinduizmie istniało wyobrażenie zwane Trimurti - zaczęła mówić, co głosi treść publikacji. - Wyobrażenie trzech aspektów boga, a każda z postaci ma określoną jakąś rolę, którą spełnia. To wyobrażenie w formie bóstwa jest przedstawiane jako postać ludzka z trzema twarzami - powiedziała, a chłopak nachylił się bliżej książki czytając wskazywany przez dziewczynę fragment
- ...cyklu życia wszechświata - przeczytał cicho pod nosem. - Brahma go stwarza, Wisznu utrzymuje, a Śiwa unicestwia
- Według wyznawców te trzy aspekty bóstwa były różnymi objawieniami jednego Boga. - dodała szybko
- Myślisz, że to ma związek z Jokerem?
- Nie mam pojęcia, szukam jedynie jakiś porównań. Część z tego może być prawdą
- To wierzenia hinduistyczne - skomentował dość pesymistycznie
- Ja wierzę w naukę - powiedziała nagle. - Jednak wierzyć można we wszystko i nikt nie udowodni, że to, w co wierzysz, nie jest prawdziwe - rzekła podając lekturę nastolatkowi i sięgając po inną
- Znalazłaś coś jeszcze? - zapytał niepewnie, przerzucając kartki
- Nic konkretnego, a sięgałam już nawet po mitologie nordycką - oznajmiła, a zdumiony brunet przeniósł na nią wzrok. - Co? - zapytała lekko skrępowana
- Nic. Ile ty już tu siedzisz?
- Skończyłam lekcje może ze dwie godziny temu - odparła spokojnie, ponownie przeszukując w książce wybranej treści
- Nie przeszkadza ci siedzenie tutaj nie wiadomo ile? - zapytał nieco zdziwiony
- Dlaczego niby? Jest pełno książek, więc mogę czytać do woli. W domu na mnie i tak nikt nie czeka, więc mogę wrócić późno... W sumie, to miejsce to trochę jak drugi dom - odparła z nieśmiałym uśmiechem. - Więc cieszę się, że przynosisz mi nowe książki do niego - dodała z chytrym wyrazem twarzy, a na twarzy nastolatka, ku jej zdziwieniu, zawitał niewielki półuśmiech. Odwzajemniając go wróciła do trzymanego w dłoni tytułu. Zawiał silny wiatr, przewracając kilka stron. Spojrzała w stronę okna, za którym widać było dość ciemne niebo. Westchnęła cicho na nowo wertując kartki. - Czytałam też wzmianki z mitologi greckiej. Szukałam czegoś, co miałoby związek ze snami, albo pełnią. - oznajmiła podając publikację rozmówcy
- Selene? - przeczytał nagłówek strony, na której poza niewielką ilością tekstu, znalazło się kilka rysunków
- Bogini księżyca, ale jej kult należał do rzadkości - oznajmiła przerzucając chłopakowi kilka kolejnych stron, aż dotarła do Hypnosa. - Bóg i uosobienie snu. Był bliźniaczym bratem Tanatosa, który z kolei był Śmiercią - powiedziała pokrótce
- Sen bratem śmierci? - powtórzył z małym zainteresowaniem
- Może to ma jakikolwiek związek, ale ciężko mi to stwierdzić - rzekła biorąc kolejną książkę, a Blaine pośpiesznie odłożył dwie pozostałe z powrotem na stolik
- Thot też był bogiem księżyca, ale egipskim. Tak samo ma jakiś związek ze śmiercią, no może raczej z zaświatami. Miał być nawet stwórcą bogów i ludzi... - mówiła, aż rozległ się groźny, męski głos
- Blaine... - uniosło się imię nastolatka wypowiedziane z takim chłodem, że momentalnie każdy zwrócił wzrok w stronę jego źródła. Prosto na blondyna w stroju sportowym. - Zdaje się, miałeś zanieść książki do biblioteki i wrócić na trening - rzekł z niezwykłym gniewem w oczach. Brunet westchnął i wstał z miejsca
- Najwyraźniej muszę już iść, bo mu żyłka pęknie - rzucił do rówieśniczki znudzony. - Nie siedź zbyt długo - dodał odchodząc, dziewczyna ledwie dosłyszała te słowa. Dwójka uczniów z klasy sportowej opuściła bibliotekę, by już kilka kroków rozpętać między sobą wojnę.

Nastolatka została jeszcze kolejną godzinę. Wszyscy opuścili już pomieszczenie pełne książek, udając się do domów. Została tylko ona i bibliotekarka, która podeszła do niej.
- Alice, odłóż później, proszę, te książki na miejsce, dobrze? Ja na chwilę muszę wyjść z biblioteki - oznajmiła życzliwie do zaspanej blondynki, która przytaknęła nieco zmęczona. Wiatr nieustannie przewracał strony otwartych książek, a ta przytrzymywała dłońmi tę, którą właśnie czytała. Oczy zaczynały jej się same zamykać. Znowu miała wrażenie, że jej powieki są ciężkie niczym głaz. Zasypiała na siedząco i czuła, że nie wytrzyma dłużej, ale wciąż z tym walczyła. Czytając zdanie po zdaniu, nie docierały do niej już słowa, które się na nie składały. Jedynie zimny wiatr utrzymywał ją jeszcze przytomną. Przechodził ją dreszcz z każdym jego powiewem. Czuła zimno i sama siebie skarciła w myślach, że nie ubrała się cieplej, ale być może dzięki temu właśnie tak długo pozostała przytomna. Właśnie dlatego pozostawiała okno otwarte, by to świeże, rześkie powietrze nie zesłało na nią snu. Na samą myśl, o wracaniu teraz do domu, przy takiej temperaturze, robiło jej się chłodniej. W końcu jednak i to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie, bo czy wiatr wiał, czy też nie, po prostu ułożyła głowę na stoliku i zamknęła oczy. Udała się do Wymiaru Snów.

Chłopak stanął przy stoliku rówieśniczki. Jego lekcje już się skończyły, ale i tak musiał zostać chwilę dłużej słuchając narzekań Conora. Mimo to, nastolatka wciąż była w bibliotece ciałem, duchem już przebywała w swoim śnie. Brunet rzucił okiem na otwartą książkę, której kartki wciąż przerzucał wiejący wiatr. Uczeń westchnął i zamknął okno. Wrócił do publikacji, przeglądając szybko przypadkowe strony. Chwilę po tym przeniósł spojrzenie na Alice. Jeszcze przez chwilę został w bibliotece, ale w końcu i on wrócił do domu.

- Alice, obudź się - powiedziała kobieta lekko szturchając dziewczynę, po czym zabrała ze stolika kilka książek i ruszyła w stronę regałów, by odłożyć je na miejsce. Już po chwili zniknęła wśród nich, a dziewczyna powoli się budziła. Zaczęła unosić nieznacznie powieki, co przychodziło jej niezwykle ciężko. Miała wrażenie, że została wyrwana ze snu, który dopiero się zaczął. Leżała wciąż z lekko przymrużonymi oczyma, trochę zaspana. Poczuła znajomy zapach, który kojarzyła z pewną osobą. Unosił się sprawiając, że ta jeszcze chętniej zamknęła ponownie oczy i schowała głowę w ręce. Jeszcze nie zasnęła, ale w myślach już tworzyła obraz, jak jej sen mógłby wyglądać. Kreowała to wyobrażenie wciąż czując aromat. - Alice, pobudka! - powtórzyła bibliotekarka zabierając kolejne tytuły ze stolika. Niechętnie nastolatka musiała unieść głowę. Przetarła nieznacznie oczy, po czy wyciągnęła ręce ku górze, rozciągając się. Wnet część garderoby, którą była przykryta, spadła mimowolnie na podłogę. Zdziwiona szybko przeniosła na nią wzrok. Podniosła czerwoną bluzę przyglądając się jej. Jednak się nie myliła, kojarząc jej właściciela z tym zapachem. Wonią, którą czuła dobrze w pierwszym dniu festiwalu sportowego, po ujściu z życiem z Wymiaru Snów. Ponownie usłyszała głos kobiety. Pośpiesznie chwyciła ostatnie książki i sama odłożyła je na miejsce.
- Przepraszam, że tyle tutaj siedziałam
- Kochanie, daj spokój. Miło, że ktoś interesuje się literaturą tak bardzo jak ty - odparła życzliwie. - Lepiej już jednak wracaj, bo jest późno - dodała odchodząc na moment. Nastolatka westchnęła i opuściła szkołę. W momencie, gdy tylko przekroczyła jej próg, poczuła silny i chłodny wiatr. Przebiegł ją dreszcz i niemal zaczęła szczękać zębami z zimna. Włożyła czerwoną bluzę. Długie rękawy zakryły jej dłonie, które schowała migiem w kieszenie i szybkim ruchem zaczęła iść przed siebie. Wyjęła z torby komórkę, na której dostrzegła nieodebrane połączenia od Grace, ale dopiero jedno od mamy naprawdę ją zszokowało. Niemalże natychmiast do niej oddzwoniła, ale telefon był wyłączony. Westchnęła i wróciła do domu, po drodze oddzwaniając jeszcze do brunetki. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine