poniedziałek, 20 listopada 2017

Sen sto dwudziesty siódmy - Aktywacja karty

Bariera chroniąca Alice i Fioletowego Jokera prysnęła niczym bańka mydlana, zalewające ją jeszcze przed chwilą płomienie przedarły się, a temperatura była niemożliwa do zniesienia. Bóg snów w oka mgnieniu oplótł się mgłą, a po chwili rozpłynął się w niej całkowicie znikając, zostawiając dziewczynę samą sobie. Demonowi i tak było bez różnicy kogo zaatakuje. On jedynie pragnął krwi, pragnął siać zniszczenie. Chciał obrócić wszystko w popiół, puścić z dymem. Dlatego też ani przez chwilę nie zawahał się przystąpić do ataku na łowczynię.
Nastolatka zrobiła w przerażeniu wielkie oczy. Sparaliżowało ją ze strachu odbierając jej zdolność zarówno poruszania się jak i myślenia. Nie miała pojęcia, co powinna zrobić: rzucić się do ucieczki, czy ryzykować i starać się przemówić do rówieśnika. Miała w głowie całkowitą pustkę. Nim zdążyła podjąć jakąkolwiek decyzję, płomienie wzburzyły się tryskając jeszcze potężniej żarem. Chwiały się szalenie na boki jakby językami próbując dosięgnąć blondynkę. W mgnieniu oka demon pojawił się tuż przed nią stojąc w wysokim ogniu, jaki zaczął się dla niego rozstępować.
- Blaine... - powiedziała cicho w pierwszej chwili, gdy jej oczom ukazała się złowroga postać, jednak nie przypominała ona jej rówieśnika. Na dźwięk jej głosu demon uśmiechnął się niezwykle szeroko, ukazując swe ostre kły i zaczął się stopniowo do niej zbliżać. Nie spieszył się, kroczył powoli i spokojnie, jednak tym sposobem z każdą sekundą jedynie potęgował przerażenie u łowczyni. Czuł, że tak jest i był z tego powodu niezwykle uradowany, co eksponował unosząc wysoko kąciki swych ust. Chciał wzbudzić strach, widzieć przerażenie wypisane na twarzach ofiar, przyprawiać ich o szybsze, nerwowe bicie serca. Serce Alice w istocie uderzało tak mocno, jakby chciało się wyrwać z klatki piersiowej. Po całej jej skórze, powoli zalewającej się potem, przebiegł dreszcz.
- Blaine - przełknęła gulę paniki i zwróciła się do demona z głęboką nadzieją, że może uda jej się do niego dotrzeć. Jednak na brzmienie jej głosu stwór przyspieszył na tyle, że mignął pojawiając się niespodziewanie tuż przed nią. Z przerażenia chciała zrobić kilka kroków w tył, jednak nim wykonała jakikolwiek ruch, demon szybkim, gwałtownym ruchem chwycił ją za gardło. Dziewczyna jęknęła czując palący dotyk napastnika.
- Blaine, ocknij się... - wykrztusiła z trudem. Wtem stwór poderwał ją z ziemi. Uniósł ją trzymając ją za szyję, na której zacisnął mocniej uścisk. Instynktownie dziewczyna chwyciła za jego dłoń, którą ją ściskał odbierając dostęp do tlenu. Nerwowo próbowała odciągnąć ową rękę, ale lekkie tknięcie szarawej skóry demona parzyło tak mocno, jakby dotknęło się rozżarzonego węgla. - Blaine - wykrztusiła mimo ogarniającego ją bólu. Obawiała się, że jeszcze chwila, a jej gardło spłonie, jeśli wcześniej nie zostanie uduszona. Nagle poczuła na skórze swej szyi ostre szpony demona. Naciął ją w kilku miejscach, z których wypłynęły stróżki krwi. Potwór oblizał usta, Alice krzyczała i jęczała z bólu. Płomienie tańczyły wszędzie dookoła, chwytały postacie łowców przypalając swym gorącem. Dziewczyna czuła, że już niemalże na całym ciele ma masę poparzeń, czuła jak ogień łapie ją i kosztuje, by wkrótce całkowicie ją pożreć. Płomienie skakały wysoko, by ją chwycić. Tymczasem demon wciąż utrzymywał ją nad ziemią, trzymając ją za szyję, która zdawała się dziewczynie płonąć. Jęczała i krzyczała z bólu pomimo dużych problemów z oddychaniem. Wciąż próbowała dotrzeć do rówieśnika, jednak zdawało się, że naprawdę odszedł, wygnany przez demona w zapomnienie, w najdalszą część samego siebie, gdzie nie sposób się dostać.
- Blaine, przestań - rzuciła błagalnie i płaczliwie, lecz ten nie odpowiadał. Demon uniósł drugą rękę, gotowy by pchnąć ją prosto w serce nastolatki. Wstępnie przymierzył się do ciosu, raz jeszcze oblizując usta. Dziewczyna poczuła jak końcówki ostrych pazurów nacinają jej skórę na klatce piersiowej, bez problemu przebijając się przez materiał koszuli. Czuła jak bestia naznacza miejsce, w które lada moment miała zadać cios, a później rozpruć ofiarę.
Demon cofnął rękę, po czym pchnął ją do przodu, do wcześniej wyznaczonego przez siebie miejsca, gdzie miał znaleźć najsmaczniejszy kąsek: serce.
- Blaine! - wrzasnęła tak głośno, jak tylko była w stanie na chwilę przed przyjęciem ciosu, wtem stwór zamarł w bezruchu, jakby został nagle zamieniony w kamień. Nie opuścił demonicznej ręki, wciąż ją utrzymywał na wysokości mostka nastolatki, jednak nie zadał nią ciosu.
Demon na chwilę zamarł dając nastolatce nadzieję, że być może udało jej się dotrzeć do Blaine'a. Zyskała ten promyk nadziei, iż zdołała przemówić do towarzysza powstrzymując go przy tym przed zadaniem jej śmiertelnego ciosu.
- Blaine, musisz to przegnać. Musisz mu się oprzeć - mówiła płaczliwie ulegając wrażeniu, iż płomienie stają się spokojniejsze. - Ocknij się - powiedziała, a wtem uścisk na jej szyi niespodziewanie stał się mocniejszy. Demon ryknął gniewnie, płomienie wybuchnęły wściekle żarem na powrót wijąc się szalenie. Dziewczyna zamarła nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje.
Wszystko trwało raptem kilka sekund. Zaraz za rykiem stwora, demoniczna ręka została posłana prosto w klatkę piersiową dziewczyny. Wróg zadał cios. Chęć mordu i zapach krwi wygrały nad wolą łowcy, odpędzonego w głąb samego siebie tak daleko, by czuć się tak, jakby opuścił już swe ciało. Postać chciała zatopić szpony w sercu ofiary i brutalne je wyrwać, chciała ujrzeć lejącą się krew. Rozlegający się wrzask nastolatki nagle się urwał. Dłoń napastnika przeszyła jej mostek. Ciało spadło z powrotem dotykając podłoża.
Demon wrzasnął wściekle zaobserwowawszy co właśnie się wydarzyło. Przyswajał informacje obserwując dziewczynę, starając się pojąć, co takiego się stało, bo nie potrafił z początku tego pojąć. Nie potrafił zrozumieć jak to się stało, że przeniknął przez ciało dziewczyny, niczym przez ducha.
Nastolatka stanęła na równych nogach w pierwszej chwili samej nie do końca wiedząc, co się przed chwilą wydarzyło. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek uda jej się przyjąć niestałą formę, ale przypomniała sobie, iż wciąż ma aktywny tryb. Nie rozumiała jednak, czemu w takim razie odczuwała ból. Dotknęła swej szyi przypominając sobie palący dotyk przynoszący fale cierpienia. Zmieszana próbowała znaleźć na to wytłumaczenie, jednak nim na jakiekolwiek wpadła, z rozmyśleń wyrwał ją wściekły ryk.
W popłochu przeniosła wzrok na wroga, podczas gdy ten ją zaatakował. Raz jeszcze cios przemknął przez ciało blondynki, które przez chwilę zaczęło się ulatniać chaotycznie, jakby była kłębkiem uformowanego dymu, w jaki ktoś machnął zaburzając jego dotychczasowy wygląd.
- Blaine! - krzyknęła wciąż atakowana. Spróbowała się cofnąć, ale nie potrafiła uzbierać swej postaci w całość. Uleciała nieznacznie sobą tylko do połowy, a ten dalej atakował w szale jedynie jeszcze bardziej utrudniając zadanie nastolatce. - Musisz się uspokoić! - wrzasnęła zirytowana zwłaszcza, iż naszła ją przerażające myśl, że może jej się już nie udać powrócić do swej stałej, ludzkiej formy. Resztkami sił wywołała kilka podmuchów, które zebrawszy ją w wir pozwoliły jej stać się całością, a co za tym idzie przyjąć stałą, materialną postać.
Demon zaczął ciężko sapać, ale kąciki jego ust na powrót zostały wysoko uniesione w makabrycznym uśmiechu. Ognie zyskały tyle na mocy, na ile jeszcze to było możliwe zalewając płomieniami niemalże wszystko. Alice czuła ten żar pomimo aktywnego trybu. Przyjęła ponownie formę gazową, by oderwać się od tego uczucia płonięcia żywcem.
- Blaine, wróć! Pokonaj tego demona! - krzyczała do rówieśnika, który uwięziony nie pragnął w tamtej chwili niczego bardziej, jak odzyskania kontroli. Walczył nieustannie, by powrócić do zmysłów, jednak jego wysiłki zdawały się nic nie znaczyć, bo stopniowo spadał na coraz niższe piętra świadomości, w coraz głębsze otchłanie własnego umysłu, tracąc własnego ducha.
- Jeśli tak dalej pójdzie... - usłyszała głos Jokera, jednak nie miała pojęcia skąd docierał
- Nie zamierzasz pomóc!? - wrzasnęła zirytowana
- Nie jestem w stanie - oznajmił beznamiętnie, a jego słowa niosły się zewsząd. - W tej chwili jesteś jedyną osobą zdolną go pokonać - rzekł z powagą. - Musisz to zrobić, inaczej nic się nie uda
- Jak mam to zrobić? - zapytała pośpiesznie. Demon wciąż wymierzał w nią ciosy, za każdym razem przenikając przez ofiarę. Ostatni atak jednak okazał się udany. Szpony przecięły skórę dziewczyny, która w popłochu zaczęła się cofać. Chwyciła zranione ramię czując ból i sączącą się dużą ilość krwi. Stała w ogromnym szoku na tyle zbita z tropu, by nie dostrzec kolejnego ciosu. W obawie, że raz jeszcze jej ulotna forma ją zawiedzie, po prostu zmusiła się do wykonania uniku i cofnięcia się. Dla bestii zabawa znowu wydawała się ciekawa.
- Co jest... - rzuciła cicho do samej siebie
- Nie potrafisz jeszcze utrzymywać formy mocy zbyt długo - przemówił bóg snów. Spróbowała wychwycić go wzrokiem, ale to było niemożliwe przez wysokie słupy ognia przysłaniające praktycznie wszystko. - Aktywuj tryb
- Jest aktywny - zaoponowała. Dostrzegła napastnika, który ponownie kroczył do niej powoli i spokojnie. Nagle jednak zniknął, by pojawić się tuż za nią. Odsunęła się w pośpiechu. Pazury ledwie dosięgły jej ciało, ale i tak przez nie przeniknęły nie pozostawiając po ataku żadnego śladu. - Jest aktywny, a jednak czuję ból
- Nie jesteś wystarczająco skupiona. Obecna tutaj energia potęguje wszystko, łącznię z odczuciami - usłyszała w odzewie. - Lepiej się pośpiesz, nim wewnętrzna emanacja twojego towarzysza przegna go tak głęboko, by nie pozostawić mu możliwości powrotu - dodał, a ta w szoku przeniosła na wspominaną postać wzrok.
Alice odbiegła na niewielką odległość. Obróciła się szukając wzrokiem rówieśnika, ale nie ujrzała nic poza ogniem. Nagle wyczuła złowrogą energię dochodzącą tuż zza jej pleców. W popłochu odwróciła się i czym prędzej cofnęła o kilka kroków. Demon zaczął do niej podchodzić. Obserwowała jak stawia powoli kroki w ślad za nią stopniowo zmniejszając dzielącą ich odległość. Zatrzymała się i czekała na cios, który niebawem nadszedł. Skupiła się, przeniknęła przez napastnika.
- Blaine, nie możesz się poddać - wołała do niego, ale nie zastała się z absolutnie żadną reakcją. Przeniknęła raz jeszcze przez cios przeciwnika. - Ten demon, po tym jak cię opętał, zabił twoich przyjaciół. Pozwalasz mu na to, by znowu miał nad tobą kontrolę!? - krzyknęła starając się za wszelką cenę przemówić rówieśnikowi do rozsądku. Już myślała, że ponownie nic tym nie wskórała, jednak płomienie wybuchnęły niezwykle gwałtownie, a sam demon wrzasnął w gniewie. Wznowił ataki szaleńczo cisnąc w dziewczynę ogniem na przemian z wymierzaniem ciosów rękoma.
Alice wiedziała, że demon nie zawsze powstrzyma jej słowa przed dotarciem do Blaine'a. Nie wiedziała jednak, jak może do niego dotrzeć, co takiego ma powiedzieć. Przenikała przez ataki wroga, powtarzając sobie stale, iż musi być skupiona. Wtem nadszedł kolejny cios.
- Pamiętasz jak zapytałam cię, czego się boisz? - zapytała głośno, usłyszała ryknięcie potwora, jakie zaczęło wyprowadzać kolejne ciosy. - Pamiętasz co mi odpowiedziałeś? - zapytała, a po jej słowach bestia powstrzymała dalsze ataki i złapała się mocno za głowę. Dziewczyna straciła czujność ulegając głupiej nadziei, że już udało jej się dotrzeć do Blaine'a, który właśnie wraca do władzy nad umysłem. Tak jednak nie było.
Blondynka podeszła bliżej demona wrzeszczącego głośno i trzymającego się za głowę, sprawiającego wrażenie jakby cierpiał. Wyciągnęła nieśmiało ku niemu rękę, wnet potwór warknął groźnie i posłał po nią strumienie ognia. Płomienie pochłonęły całkowicie kończynę, ale nastolatka w porę zareagowała zmieniając swą formę. Wystraszona odsunęła się na kilka kroków.
- Pamiętasz co odpowiedziałeś!? - wrzasnęła na niego w złości. Potwór ignorując jej słowa zamachnął się ręką. Dziewczyna niespodziewanie uniosła rękę wysuwając ją prosto pod szpony napastnika. Ten pochwycił jej rękę, a szpony wbił niezwykle głęboko. Z rozciętej skóry zaczęły spływać stróżki świeżej krwi. Demon spojrzał na szkarłatne strumyki z zadowoleniem i zacisnął uścisk zdecydowanie mocniej, zatapiając pazury jeszcze głębiej. Alice jednak nic nie czuła. Udało jej się skupić i zapanować nad swą energię i powłoką. Zrozumieć tryb i jego działanie.
Łowczyni stała wyprostowana naprzeciwko napastnika, spoglądając na niego z powagą wypisaną na twarzy. Nawet się nie wzdrygnęła, nie poczuła bólu, jaki powinien nadejść, nie czuła jak miażdżona jest jej ręka. Nie odczuwała już nawet w większym stopniu panującego gorąca, niemożliwie wysokiej temperatury.
- Powiedziałeś... - zaczęła mówić z powagą z początku nawet nie przykuwając uwagi potwora, wpatrującego się jeszcze przez krótki moment w świeżą ranę, jaką udało mu się zadać. - Powiedziałeś, że boisz się, że mnie skrzywdzisz - przypomniała i mogłaby przysiąc, że w tamtej chwili postać zrobiła wielkie oczy.
Wpatrywał się w ranę mając w głowie słowa, jakie przed chwilą padły. "Nie skrzywdzisz mnie", usłyszał głos nastolatki. Miał w głowie obraz tamtej chwili, w której mówił jej, że jest taka możliwość. Mówił, że może ją nieświadomie zaatakować, skrzywdzić, ale ona odpowiedziała, że tak nie będzie. "Nie skrzywdzisz mnie" W popłochu uwolnił z uścisku rękę nastolatki. Spojrzał na własną, na szarą skórę skąpaną w szkarłacie.
- Powiedziałam, że nie stracisz panowania. Nie trać go, odzyskaj je - rzuciła, a wtem wszystkie płomienie wybuchnęły niczym w czasie wielkiej eksplozji. Wszystko dookoła zaczęło szaleć, ogień stał się jeszcze bardziej niespokojny. Demon chwycił się za głowę i zaczął wrzeszczeć. W kolejnej chwili spojrzał krwistoczerwonymi oczyma na dziewczynę niezwykle srogo. Płomienie ruszyły na postać łowczyni dziko niczym lawina. Ogień wielką falą ruszył prosto na blondynkę, która stała niewzruszona.
- Blaine... - zwróciła się do niego spokojnie, podczas gdy ogień prawie ją dosięgnął. Wytworzyła wiry wiatrów tylko na moment powstrzymując powódź płomieni przed dotarciem do swego celu. Demon ryknął w gniewie obserwując nastolatkę tak, jakby chciał ją zabić samym spojrzeniem. Obserwował wyczekując, aż pożrą ją jego płomienie. Ta stała w bezruchu, przypatrując się mu w spokoju. - Twój ogień jeszcze nigdy nie wyrządził mi krzywdy, pamiętasz? - rzuciła, a wtem jej postać zniknęła w płomieniach. Wrzask rozniósł się po całej przestrzeni, wrzask demona.
Łowca machnął rękoma nakazując płomieniom się rozstąpić, ale zaraz po tym demon odzyskał kontrolę i nie tylko utrzymał ogień tak, jak był, a jeszcze posłał w nastolatkę kolejny przypływ żaru. Blaine toczył bój z demonem w swojej głowie, ale zaczęło się to przekładać również i na rzeczywistość. Chłopak ruszył w kierunku dziewczyny uspokajając płomienie, jego wewnętrzna emanacja jeszcze przyspieszyła kroku chcąc podejść do ofiary, jednak w przeciwieństwie do bruneta, on wzburzał płomienie, wzmacniał żar. Ogień wahał się, jego słupy powstawały i nikły, ale postać nastolatki wciąż była pochłaniana przez płomienie.
Łowca stanął nagle w miejscu, chwytając się za głowę. Ponownie zaczynał tracić kontrolę. Demon był niezwykle potężny, zbyt potężny. Ugiął się w kolanach i krzyknął. Chciał, żeby to się skończyło. Widmo wspomnień powróciło do jego głowy osłabiając jego umysł, który był jedyną jego bronią w walce z wewnętrzną emanacją. Żar ponownie się wzmógł, temperatura wzrosła, a miejsce, w którym stała Alice wybuchnęło wściekłym ogniem.
Przegrywał i czuł to. Wrócił do zmysłów tylko na krótki moment, ale nie trwał on zbyt długo, bo czuł jak jest ciągnięty z powrotem w głąb siebie. Z powrotem odrzucany przez demona. Nie chciał na to pozwolić, ale nie wiedział, jak ma z tym walczyć. Zaczął wierzyć w to, że Alice umarła w morzu ognia. Zaczął poddawać się myśli, że nie uda mu się zapanować nad potworem jaki w nim siedzi. Widmo mu wciąż szeptało do ucha najgorsze myśli, wizje, wspomnienia i wyobrażenia. Nasuwało obrazy, przez które miał tracić chęć do dalszej walki, chęć do życia. Widmo współpracujące z demonem, który na powrót stanął prosto i zaczął obserwować swoje dzieło. Swój wybuch płomieni, którym zniszczył łowczynię. Bo chociaż zmieniła formę przyjmując na siebie pierwszą falę, a nawet i drugą, to nie mogła utrzymać jej dłużej. Nie była w stanie pozostać w postaci ulotnej dłużej niż trwał atak demona, a ten zdawał sobie z tego sprawę. Płomienie mimo to nie ustępowały, jedynie nieznacznie się rozstąpiły zgodnie z wolą swego pana. Bo ten chciał ujrzeć swoją ofiarę jak jest całkowicie spalona.
Wtem niespodziewanie dziewczyna wystąpiła z morza płomieni, przekroczyła ścianę ognia przy której stał napastnik, który to zrobił wielkie oczy w zaskoczeniu. Nie wziął pod uwagę, iż bóg snów im stale towarzyszył. Blondynka nawet się nie zorientowała, kiedy osłonił ją energią, tworząc jej niewielkie pole ochronne, tym samym ratując przed atakami na tak długo, by ponownie była w stanie zmienić swą formę i wydostać się z pułapki ognia.
- Blaine, a pamiętasz co powiedziałam, gdy wątpiłeś czy uda ci się zapanować nad demonem? - zapytała szybko podchodząc do rozmówcy, który cofnął się o krok. Ta jednak podeszła blisko, stanęła tuż przed nim. Demon zwęził gniewnie oczy i uniósł rękę, by zaatakować. Ponowić cios, jaki wcześniej się nie udał i wyrwać serce swej ofierze. Wtem niespodziewanie dziewczyna podeszła na tyle blisko, na ile było to możliwe i sama również uniosła rękę. - Że masz mnie - rzekła w momencie, gdy przyłożyła dłoń do dłoni słuchacza. Zamarł w bezruchu, wciąż nie dając łowczyni pewności, czy wreszcie się udało, ani czy brunet chociażby odzyskał władzę nad umysłem. Nie zważając jednak na nic, nawet na możliwość, że oto właśnie teraz może otrzymać śmiertelny cios, wciąż utrzymywała swoją dłoń przy jego dłoni, a po chwili wsunęła między jego palce swoje.
- Będę próbować pomóc ci ujarzmić ten ogień - powiedziała. Wrogość w spojrzeniu momentalnie zniknęła. Skóra zaczęła powoli odzyskiwać swój dawny odcień. - Ujarzmimy go razem - dodała a płomienie zaczęły słabnąć, uspokajać się. Postać opuściła nisko głowę. Ogień ustępował.
- Będziesz próbować, aż do skutku? - usłyszała i poczuła, jak chłopak ostatecznie splata z nią dłoń i zaciska uścisk mocniej, jakby w obawie, że od niego ucieknie.
- Wiesz dobrze, że jestem uparta - uśmiechnęła się przez łzy do rówieśnika, który uniósł głowę. Zaczęła wpatrywać się szczęśliwa w jego szare oczy. Uśmiechnął się do niej żałośnie, odzyskując swoją formę. Przegnał demona
- Alice... ja... - nie wiedział nawet co ma powiedzieć. Mógłby przepraszać godzinami, ale nie sądził, by to cokolwiek zmieniło i by było to cokolwiek warte. Mógłby się tłumaczyć, ale wiedział, że nic go nie usprawiedliwia. Mógł powiedzieć wiele, ale wszystkie słowa więzły mu w gardle. Jednak nie musiał zmuszać się do wykrztuszenia jakiegokolwiek.
Poczuł jak dziewczyna opuszcza rękę wciąż mając splecioną dłoń z jego dłonią. Obie opadły w dół złączone w uścisku. Spojrzał na uśmiechniętą rówieśniczkę, która stanąwszy na palcach wychyliła się do niego.
- Szare - powiedziała nagle, a ten spojrzał na nią pytająco. - Szare oczy - sprecyzowała. - Wróciłeś
- Tak - uśmiechnął się nieśmiało. - Wróciłem - odparł już smętniej, zaczynając się wpatrywać w błękitne oczy bijące czystą mocą wymiaru, opływające białymi kłębami, skrywającymi delikatne wichry w swej jasnej barwie
- Pokonałeś demona, udało się - powiedziała. Nagle brunet uniósł drugą dłoń, którą przyłożył do polika dziewczyny
- Nie pokonałbym go, gdyby nie ty - przyznał z całym przekonaniem. Oboje ścisnęli mocniej splecione dłonie, spoglądając sobie w oczy w milczeniu, do momentu, aż niespodziewanie uderzenie energii ich od siebie odsunęło.
- Gratulacje. Wreszcie możemy przejść do sedna - powiedział Fioletowy Joker, który przeszedł między nimi kilka kroków, po czym obrócił się przodem do nich. Nie trzeba było zgadywać, jak bardzo brunet powstrzymywał się w tamtym momencie, by nie zaatakować boga snów. Było to widać chociażby po tym, jak chłopak patrzył na niego morderczym wzrokiem, jakby próbując go zabić samym spojrzeniem.
- Powiesz nam łaskawie, co ty odpierdalasz!? - warknął zdenerwowany. - Najpierw atakujesz Alice, tylko po to, żeby powiedzieć o jej trybie, a potem... - zaczął w gniewie wymieniać, jednak nagle poczuł pchnięcie energii, jakie nastąpiło w chwili, gdy bóg snów machnął niedbale ręką
- Marne istoty mające nieodparte wrażenie, że to, co przez nich niepojęte jest nieracjonalne - rzucił pogardliwie, przykuwając na siebie całą uwagę - Zacznijmy od tego, że nikogo nie zaatakowałem
- Chyba żartujesz - prychnął brunet
- Zrobiłem to, co było konieczne, ale nikogo nie zaatakowałem. Ja tylko pobudziłem wewnętrzną energię tej łowczyni, by wymusić na niej aktywację trybu. Mogło ci to wyglądać na atak i tak też miało być, gdyż koniecznym było wywołanie twojej wewnętrznej emanacji
- Urządziłeś teatrzyk po to, żeby przywołać demona?
- Wywołanie procesu wewnętrznej emanacji było koniecznym, bym mógł ci ofiarować kartę i moc, dzięki której możliwym dla ciebie będzie emanowanie mocą. Tak jak mówiłem, w innym przypadku demon już na zawsze przejąłby nad tobą kontrolę likwidując cię - oznajmił ze spokojem. - Natomiast jeśli chodzi o twoją towarzyszkę, to mając na uwadze, iż demon będzie zdolny zaatakować nawet ją, wolałem aktywować jej tryb. Dzięki temu nie tylko nie odczuwała bólu, ale i uniknęła twoich ciosów. Moje osłony wytrzymywały tylko do pewnego momentu, nie mogłem więc zapewniać jej stale ochrony.
- To brzmi jak słaby żart
- To się nazywa planowanie, a właściwie to podejmowanie działań prowadzących do upragnionych rezultatów. Teraz wreszcie możemy przejść do tego, co naprawdę ważne
- Czy ty...
- Blaine, daj spokój - westchnęła wiedząc, że dalsza wymiana zdań z Jokerem nie ma sensu
- Nie potrafisz na swe własne życzenie aktywować trybu, prawda? - zwrócił się nagle do dziewczyny, która nieśmiało przytaknęła. - Tryb pomógł ci poradzić sobie z sytuacją sprzed chwili, ale jest też wymagany przy aktywacji kart, więc tak czy inaczej musiałbym to zrobić - oznajmił i podszedł do bruneta, który nieustannie obdarowywał go nieufnym spojrzeniem pełnym dezaprobaty. - Jesteś gotów przyjąć moją kartę? - zapytał
- Tak - odparł beznamiętnie i stanął prosto naprzeciw boga snów, który to momentalnie posłał rękę w łowcę tak, jakby chciał nią pochwycić jego serce. Dłoń przeniknęła przez jego mostek, przeszła przez jego ciało, które zaczęło mocno lśnić. Alice odwróciła wzrok podczas gdy jej rówieśnik zaczął tracić tlen, jakby był podduszany. Krótkie i szybkie oddechy świadczyć mogły o tym, jak bardzo brunet go pragnął, a nie mógł go jednak pochwycić. Próbował, ale przychodziło mu to z trudem, czuł się niemal jak podczas starcia z Visem, kiedy to został przez niego pochwycony w wodną kulę, odcięty od powietrza, topiony. Dziewczyna już wiedziała jakie towarzyszy temu uczucie, aż sama zaczęła głębiej oddychać na samo wspomnienie tego zajścia. Wreszcie jednak bóg wynurzył z ciała bruneta rękę. Wysunął dłoń z jego klatki piersiowej, a w niej już trzymał kartę. Blask jaki towarzyszył temu procesowi zniknął, natomiast Blaine zaczął łapczywie nabierać powietrze.
- Ofiarowuję ci moją kartę, z której pomocą będziesz działać w moim imieniu - rzekł doniośle jakby odbywała się jakaś ceremonia. - Tak oto ogłaszam cię moim wybrańcem, wraz z którym zamierzam zgładzić swych braci. Liczę na twą pomoc w tej sprawie
- Nie musisz mnie nawet o to prosić - rzucił wciąż jeszcze uspokajając oddech. - Zdobędziemy skażone perły i pokonamy ich - zapewnił stanowczo, na co Fioletowy zadarł do góry podbródek
- Udało ci się odpędzić demona w głąb siebie na tyle, by nie stanowił już zagrożenia. W takim razie pozostaje już tylko aktywować wasze karty
- Co masz na myśli przez "aktywację kart"? - zapytała nieśmiało nastolatka podchodząc do rozmówcy
- Chodzi o waszą drugą kartę
- Kartę wybrańca? - rzuciła luźno, na co ten schował ręce za plecami i stanąwszy prosto przytaknął
- Ofiarowałem ci kartę, ponieważ jest ona niezbędna, by pozyskać energię Ciemnej Strefy. Służyła wam za...  - spojrzał na Blaine'a i aż dało się wyczuć chłód w jego słowach. - Za "pojemnik" jak to twój towarzysz sam ujął - oznajmił, a brunet prychnął krzyżując ręce na piersi. - Twoja karta nie jest aktywna. Jak już mówiłem, gdybym ją aktywował w czasie, gdy jeszcze nie potrafiłaś kontrolować pełni swej energii, najpewniej po połączeniu jej z energią pierwotną zabiłaby cię
- Energią pierwotną? - dopytywała na co ten westchnął zrezygnowany
- Karta wybrańca jest inna, w inny sposób uzupełniana i inaczej wykorzystywana. Nieaktywna karta ma spore ograniczenia, a przede wszystkim przepływ energii jest zablokowany
- Przepływ między naszą, a pierwotną? - próbowała zorientować się w sytuacji
- Nie do końca. Chodzi o to, że nieaktywną kartę możecie wykorzystywać tylko w jeden konkretny sposób i tylko w ten sposób możliwe będzie zużycie zawartej w niej energii - rzekł nie pewny, czy aby wszystko jest dla łowców zrozumiałe, ale po ich wyrazach twarzy zaczął dochodzić do wniosku, że raczej takim nie jest. - Łowca, którego pokonaliście - rzucił hasło
- Ten z mocą wody? - podchwycił Blaine, a Joker przytaknął
- Jego karta wybrańca była aktywowana już na samym początku, więc nie wiem, jakie konkretne zastosowanie miała. Wiem tyle, że uzupełnić jej wskaźnik można było nie perłami, a duszami zmarłych. Zostały więzione w karcie, uzupełniając jej energię
- To okrutne... - pomyślała dziewczyna, na której twarzy odmalował się smutek
- Gdyby jego karta nie była aktywna, to przeznaczyć na moc wody mógłby tylko i wyłącznie energię z podstawowej karty, analogicznie dla konkretnego zastosowania przypisanego do karty wybrańca mógłby wykorzystać tylko energię zawartą w owej karcie. Jednakże dzięki temu, że jego karta została aktywowana, to mógł przeznaczać na swoją moc zarówno energię z podstawowej karty, jak i tej, którą otrzymał od mego brata, nawet jeśli zawierała ona energię dusz.
- Innymi słowy aktywna karta to jak drugi wskaźnik - streścił Blaine
- Jeśli karta jest nieaktywna to przepływ energii między jedną a drugą kartą jest zablokowany. Energia w jednej nie jest sumowana z energią z drugiej, a przez blokadę wskaźnik jednej nie jest przedłużeniem wskaźnika kolejnej - powiedział szybko. - Innymi słowy, tak, jeśli karta jest aktywna, to przepływ energii jest możliwy, więc możecie wówczas wykorzystywać oba rodzaje energii. Będziecie mieli możliwość czerpania mocy z obu kart do dowolnych zastosowań - oznajmił jednak po chwili obrócił się w stronę nastolatki. - Poza tobą
- Poza mną? - zdziwiła się
- Twoja druga karta nie będzie uzupełniana energią pierwotną, ponieważ musisz ją uzupełniać energią z Ciemnej Strefy, pozyskując ją ze skażonych pereł, a tej energii pod żadnym pozorem nie możesz wykorzystać
- Tak, pamiętam - mruknęła wracając wspomnieniami do pierwszego spotkania, w którym już była przestrzegana przed mrokiem jaki skrywają skażone perły
- Niestety nie mogę aktywować tylko jednej karty, muszę aktywować obie, dlatego będziesz miała możliwość korzystania z energii Ciemnej Strefy, ale pod żadnym pozorem tego nie rób
- W porządku
- A jak zdobyć energię pierwotną? - zapytał w końcu nastolatek
- Przepływa ona w tym miejscu. Jest ono dość specyficzne. Jeśli tego nie spostrzegliście, obecna tutaj energia wzmacnia wszystko, a także zdecydowanie przyspiesza proces regeneracji - rzekł, wnet łowczyni spojrzała na swojego rany, po których w głównej mierze jedynym śladem pozostała krew. -
Zaraz na wejściu wskaźniki waszej drugiej karty same powinny nią nasiąknąć. Innym sposobem są wasze ludzkie emocje
- Naprawdę? - oboje wydawali się w to nie wierzyć
- Silne emocje emanują silną energią, którą można pozyskać, jednak trzeba wówczas rozróżniać tą właściwą
- Właściwą? Czyli?
- Czyli tą dobrą. Pozytywne stany
- W Wymiarze Snów? Dobre, pozytywne emocje? Rozumiem więc, że nasze wskaźniki będą puste, chyba, że je uzupełnimy tutaj - prychnął brunet
- Ignoranci - rzucił jakby ze znudzeniem Joker. - Nawet nie dostrzegacie jak się przewijają, nie raz kryjąc się za tymi negatywnymi
- Coś jeszcze powinniśmy wiedzieć? - zapytała chcąc jednocześnie zmienić w ten sposób temat
- A moment, w którym tamten łowca przywołał jakieś duchy... co to było? - wtrącił się Blaine
- Uwolnił moc karty dusz
- A ta od ciebie coś robi? - zapytał z nutka arogancji. - Czy może to kolejne pudełeczka, ale tym razem na pozytywne emocje?
- Karta - rzucił krótko do bruneta, który przywołał przedmiot. Nagle energia poderwała kartę chłopaka tak gwałtownie, jakby przy okazji miała mu oderwać rękę. Przedmiot trafił do dłoni boga snów, który okazał ją łowcom.
- To karta energii, karta pierwotna - oznajmił od niechcenia. - Jest ściśle powiązana z kartą podstawową, ponieważ obie pochodzą ode mnie, z tego też powodu ta karta nie ma konkretnych zastosowań, ani nowych umiejętności. Karty ode mnie obdarowują łowcę mocą, więc karta wybrańca, którą ode mnie otrzymaliście, tak samo jak pierwotna jest powiązana z waszymi umiejętnościami
- Czyli... nic nie daje? Uwolnienie jej mocy nie jest możliwe?
- Ta karta umożliwia uwolnienie mocy nawet i z karty podstawowej. Chodzi jednak głównie o to, że uwalnia waszą energię, innymi słowy da wam emanację mocy, o czym już wspominałem
- Zakładam, że to nie uwolni miliona dusz, więc co takiego oznacza ta cała emanacja mocy? - wtrąciła nastolatka
- Dzięki niej wasze umiejętności, a właściwie wasza moc, będą na zdecydowanie wyższym poziomie. Jej przepływ i kontrola też będzie inna, do czego będziecie musieli się po prostu przyzwyczaić - oznajmił po czym wyciągnął drugą dłoń do łowczyni. - Karta - rzucił krótko, a ta bez szemrania przywołała przedmiot i przekazała go bóstwu. - Oboje aktywujcie tryb i nie róbcie niczego głupiego. Zauważyłem, że macie do tego skłonność - rzucił beznamiętnie, a ci niechętnie wykonali polecenie.
Alice wciąż utrzymywała aktywny tryb, jednak skupiła się bardziej, by całkowicie go wykrzesać. Chłopak westchnął i zamknął oczy skupiając się na aktywacji trybu. Już po chwili uniósł powieki odkrywając oczy bijące żywym ogniem i czerwienią. Joker spojrzał po nich upewniając się, czy wszystko jest w porządku. Nagle energia zaczęła gromadzić się wokół niego. Zbierała się wokół, aż rozdzieliła się na dwa mniejsze wiry energii. Stanęła w formie wysokich, ogromnych słupów. Fioletowy Joker uniósł dłonie z kartami. Dziewczyna nie była w stanie tego dostrzec, ale Blaine wykrywał jak energia na nowo wprowadzana w ruch zaczyna zmieniać swoje położenie, kierując się prosto w karty. Jeden słup energii nagle podążył do jednej z kart momentalnie w nią wnikając, wpadając w przestrzeń skrywaną w przedmiocie i dokładnie to samo stało się z drugim wirem i drugą kartą. Energia uderzyła o przedmiot i w niego przeniknęła, a łowcy niemal skręcili się z bólu ulegając wrażeniu, jakby właśnie ta energia w formie pręta przebiła ich serca. Rozległ się purpurowy blask zyskujący na sile w zawrotnym tempie, wkrótce niemalże oślepiał. Dookoła zaczęła roztaczać się mgła. Nastolatkowie czuli mocny ucisk w klatce. Nagle potężne uderzenie w głowie, gorsze od jakiejkolwiek migreny. W płucach brakowało tlenu, serce biło jak szalone wciąż uderzane z impetem przez energię, która tak naprawdę uderzała o karty, głowa pulsowała ogromnym bólem, a po całym ciele przebiegały nieustannie dreszcze.
- Kończ to - parsknął chłopak mając już dość wrażeń jak na jedno spotkanie, a wtem poczuł jeszcze mocniejsze uderzenie. - To było specjalnie? - zapytał zirytowany, ale bóg nie odpowiedział. W końcu wszystko minęło, a łowcy mogli odetchnąć z ulgą.
- Oto wasze karty - oznajmił i machnął dłonią wypuszczając z niej karty, które śmignęły do rąk właścicieli. - Nie czynią was jednak niezwyciężonymi, ani nieśmiertelnymi. Ofiarowują wam co najwyżej jedną boską ochronę, ale to jest tylko jednorazowe
- Boską ochronę? - zapytała
- Nie, Alice. Nie zaczynaj - wtrącił szybko. - Mi już starczy na dzisiaj, po prostu powiedz nam, gdzie znajdziemy następną skażoną perłę i rozejdźmy się wreszcie - powiedział nie chcąc spędzać w tym miejscu ani chwili dłużej, jeśli nie jest to konieczne
- Według waszego czasu skażona perła pojawi się być może za 3 tygodnie
- Tak długo? - oboje wydali się tą informacją niezwykle zaskoczeni
- Jedna skażona perła uzupełniła połowę wskaźnika, z drugą będzie podobnie? - rzuciła nieśmiało, a bóstwo przytaknęło. - Więc jeszcze tylko jedna i koniec
- Może będzie łatwiej, skoro mamy więcej mocy i energii
- Tylko ty będziesz mieć większe zasoby energii. Ona nie, ponieważ jej karta jest przeznaczona na zbieranie energii Ciemnej Strefy - przypomniał szybko bóg
- Zawsze coś
- Przyda się też w czasie pełni - spostrzegła nastolatka. Nagle Joker zaczął przerzucać spojrzenie z jednego łowcy na drugiego
- "Pełni"? - powtórzył zmieszany
- No, pełni księżyca - sprecyzowała
- Koszmar pełni - wtrącił chłopak, a Fioletowy Joker zamilkł. - Dodatkowa moc na pewno się przyda w czasie walki z upiorem pełni
- Udajecie się na łowy...
- Na upiora pełni - odpowiedzieli niezwykle zmieszani postawą boga snów, który zaczął przerzucać wzrok po nich, jakby doszukując się czegoś. Nagle opuścił głowę, po czym stanął prosto. Przyłożył dłoń do maski wyrażając swoje załamanie.
- Myślałem, że to oczywiste... - rzucił bóg, po czym spojrzał po zdezorientowanych łowcach. - Nie możecie
- Co?
- Nie możecie pokonać upiora pełni. Wydawało mi się, że jest to oczywistym faktem. Wy, ludzie, zaskakujecie. Szkoda, że raczej negatywnie
- Czekaj, o czy ty mówisz? - zapytała nastolatka całkowicie zbita z tropu. - Nie możemy pokonać upiora pełni, bo...?
- Upiór pełni nie może zostać pokonany
- Ale dlaczego?
- Ponieważ to on jest skażonym upiorem - oznajmił, a nastolatkowie spojrzeli po sobie zaskoczeni. - Upiora pełni pokonują dopiero liczne oddziały łowców, w małych grupach nie mając większych szans na odniesienie sukcesu, ponieważ wróg jest zbyt potężny. Niekiedy jednak nawet pomimo swej liczebności przegrywają z pomiotem wydartym z najdalszych części Ciemnej Strefy
- Ale... jak to... - dziewczyna wydała się naprawdę zaskoczona
- Nie zapominaj, że mowa jest o potężnych upiorach wzmacnianych dodatkowo mocą mego brata. Jak już wspominałem są to upiory tak silnie pochłonięte mrokiem, by utrzymać go w sobie nawet będąc w Jasnej Strefie. W czasie starć z wami podczas koszmaru pełni traci ten mrok, ale wciąż pozostaje nim na tyle silnie pochłonięty, że jeśli wygra, to ten do niego powróci na nowo skażając jego perłę
- Ale to oznacza, że łowcy muszą przegrać - rzucił chłopak, na co Fioletowy przytaknął
- Ofiary są konieczne, by osiągnąć cel - odparł spokojnie, a dziewczyna rozdziawiła buzię w niedowierzaniu
- Więc oni wszyscy muszą zginąć!?
- Upiór pełni musi przetrwać. Jeśli łowcy wtargną do koszmaru pełni z zamiarem pokonania go, to będą musieli zostać zgładzeni, inaczej nic z tego
- Ale...
- Walczymy z czasem, apokalipsa jest coraz bliżej. Musimy zdobyć skażone perły jak najszybciej. Jeśli w czasie tej pełni księżyca wszystkie upiory pełni zostaną pokonane, to następna skażona perła może pojawić się dopiero za kilka kolejnych tygodni, a nawet wtedy nie będzie to pewne, bo mogą to być miesiące
- Im mniej łowców weźmie udział w koszmarze pełni tym lepiej - stwierdził cicho brunet. - Trzeba będzie powiedzieć pozostałym, by nie ruszali na łowy
- Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za trzy tygodnie zgromadzimy niezbędną energię
- I zmierzymy się z Czerwonym Jokerem
...
- Spadnie ciężki blask, jasność zderzy się z rzeczywistością, a wtem przybierze ona kolor szkarłatu - powiedziała z całkowitą powagą spoglądając pusto w przestrzeń, chociaż w istocie spoglądała poza miejsce, w którym się właśnie znajdowała. Spoglądała w ukazaną jej przyszłość
- Kiedy to ujrzałaś? - zapytał utrzymując całkowitą powagę
- Niedawno, a wkrótce przepowiednia się ziści - odparła delikatnie machnąwszy dłonią, jakby odgarniając obłok wizji, czego jej towarzysz nie był w stanie dostrzec
- Więc trzeba działać
- Nie! - krzyknęła nagle i gwałtownie przeniosła wzrok na mężczyznę. - Nie możemy. Nie wolno nam
- Josephine, musimy coś zrobić. Twoja wizja...
- Wiem... - przerwała mu natychmiastowo. - Wiem, że nie chcesz, by do tego doszło, ale nie wolno nam nic zrobić - rzekła stanowczo. - Jeszcze nie - poprawiła się cicho
- Mówiłaś o krzykach, krwi i...
- Wiem, co mówiłam. Sama to wszystko ujrzałam, ale jeśli spróbujemy ingerować w przyszłość, możemy ją zmienić na znacznie gorszą
- Ale możemy też ją zmienić na lepszą
- Skąd wiesz, którą formę przybierze?
- Nie może być gorzej, niż w twojej wizji
- Widziałam również linię czasu, w której podejmujesz kroki zapobiegnięcia wszystkiemu - powiedziała szybko. - I wiesz co? Szkarłat skalał te same osoby, ciągnąc za sobą kolejne - oznajmiła beznamiętnie, na co łowca zacisnął zęby i opuścił smętne spojrzenie
- Skoro w obu liniach czasu doszło do tego to czy...?
- Williamie, nie jestem łowcą od wczoraj i nie od wczoraj mam moc przyszłości. Potrafię rozróżnić wizje możliwej przyszłości od proroctwa, którego żadnymi środkami nie jest się w stanie uniknąć - oznajmiła, wnet rozmówca westchnął zrezygnowany. - Sam zresztą wiesz, że już przez to przeszłam. Wiele lat unikałam przepowiedni, która na mnie spadła, robiąc wszystko, aby uniknąć takiej przyszłości i jak to się skończyło? - westchnęła powstrzymując napływ łez do oczu. - Fatum
- Tak, wiem. Wybacz
- Niektórych rzeczy nie da się zmienić, ale to co ujrzałam jak najbardziej. Jednak póki co nie możemy absolutnie nic robić ku temu - powiedziała z całym przekonaniem
- Co robimy? Mamy stać bezczynnie?
- Najpierw chcę potwierdzić tę linię czasu - rzekła w małym zamyśleniu. - Uczynię to na spotkaniu
- Jak uważasz
- Pamiętaj, by nie podejmować żadnych działań i nic nikomu nie mówić
- Gdybym miał taki zamiar, dowiedziałabyś się zanim jeszcze bym to zrobił - rzucił żartobliwie, jednak po chwili na jego twarzy znowu wypisana została powaga. - Nie wiem jak, ale... Musimy zmienić tą przyszłość
- Wiem, Williamie. Wiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine