środa, 8 lipca 2015

Sen czterdziesty pierwszy - Błąd

Nastała noc. Na zewnątrz panowała absolutna ciemność, a księżyc był powoli coraz bardziej zasłaniany przez chmury. Nastolatka sprawdziła jeszcze raz, przed snem, czy wszystkie okna i drzwi na pewno są zamknięte. Zaraz po tym wróciła do łóżka. Położyła się spokojnie i wbiła wzrok w przestrzeń w zamyśleniu, aż w końcu zamknęła oczy i niemalże błyskawicznie zapadła w sen.
Znalazła się w swoim pomieszczeniu. Machnęła powolnie ręką tworząc przed sobą mały podmuch z dodatkiem pyłu, który mienił się, aż do momentu zniknięcia. Wykonała podobny gest z nieco większą siłą. Delikatny wiatr poruszył materiał jej mundurka. 
- Nie mogę tu zostać - powiedziała, jakby ktoś ją do tego namawiał. W rzeczywistości ta pokusa pojawiała się jednak coraz częściej. Nakłaniała ją do spokojnego zaśnięcia i oddania się wyobraźni. Mogłaby stworzyć wszystko co tylko by chciała. Każdą rzecz, osobę, sytuację, otoczenie. Świadomy sen dawał jej tą możliwość, ale bycie łowcą jej to odbierało. Westchnęła więc cicho i szybszym krokiem ruszyła do drzwi, po czym opuściła pomieszczenie. Stanęła wśród masy innych przejść. Postanowiła, że pierwsze co zrobi, to zdobycie perły. Zgodnie z tym zaczęła iść wzdłuż ścieżki wyznaczonej przez dwa rzędy drzwi. Obserwując klamki mijała raz ciemniejsze, a raz jaśniejsze. Całkowicie białe, albo straszące swą intensywną czernią. Zauważyła też dwa przypadki, w których zmieniał się kolor po kilka razy, by ostatecznie przybrać śnieżnobiałą barwę. Dziewczyna chwyciła za szarawą klamkę, która tak jak w pozostałych dwóch przypadkach zaczęła się zmieniać. - Spóźniłam się - pomyślała odchodząc od przejścia. Starając się znaleźć upiora o odpowiednim dla niej poziomie zatrzymała się przy kolejnym śnie. Klamka lekko szarawa. Była jaśniejsza niż ta, która prowadziła do snu z upiorem, którego zeszłej nocy pokonała. Spojrzała na tabliczkę głoszącą: "Elizabeth R. Keough". Otworzyła szeroko przejście odkrywając tą samą biel, która spowijała korytarz, a następnie żwawo weszła do środka. Stanęła w pustej przestrzeni, aż zatrzasnęły się za nią drzwi. Nagle w oka mgnieniu zmienił się krajobraz. Stała na ogromnym korzeniu, który ciągnął się nad bagnem. Panowała wilgoć, a przez niewyobrażalnie wielkie korony drzew nie można było dostrzec nieba. Pnie drzew, o wielkości podobnej do wieżowca, rosły wszędzie w okolicy. W wielu miejscach dostrzec można było miękki mech występujący w różnych kolorach. Łodygi i konary rozrastały się niczym pnącza. Biegły zarówno po ziemi, jak i wyżej. Wiele z nich przypominało mosty nad rwącą wodą, która płynęła niżej. Wyciszając się można było nawet usłyszeć szum wodospadu, które znajdowało się kawałek drogi dalej. Towarzyszący zapach różnych roślin unosił się dookoła. Alice robiąc wielkie oczy rzuciła szybkie spojrzenie na otoczenie. 
- Chyba jednak ten upiór wcale nie jest na moim poziomie - pomyślała w panice odwracając się z powrotem do drzwi. Ich jednak już tam nie było, odsunęły się na ląd między dwa pnie drzew przypominających płaczące wierzby. Ich gałęzie były luźne i giętkie, opadały w dół porośnięte fioletowymi liśćmi jakby tworzyły sobie z nich zasłonę. Nie czekając ani chwili dziewczyna ruszyła w stronę wyjścia. Wiedziała, że nie może tu zostać. Chociaż upiór jeszcze się nie zjawił, zdawała sobie sprawę z tego jaki musi być potężny. Wiedziała to po samym otoczeniu, tak niesamowicie realistycznym. Wydawał się być niczym z jakiejś baśni. Roślinność, która tam występowała, chociaż zdawała się być podobna to tropikalnych kwiatów z rzeczywistego świata, na pewno nimi nie była. Różnobarwne płatki o przeróżnych kształtach. Łodygi o zdobieniach w wielu odcieniach wijące się niczym węże. Dźwięki najprawdopodobniej należące do ptaków urozmaicały całość. Zstępując powoli z grubego i wielkiego korzenia, blondynka dotarła na ląd, tuż przy płynącej, dość wąskiej rzece. Ruszyła pośpiesznie przed siebie odgarniając opadające, giętkie gałęzie pełne liści, ale też pąków w tym samym odcieniu. Odgarniając je, z owych pąków wydobył się jasny pył. Ignorując to pognała dalej. Już widziała przejście. Zbliżyła się do niego przywołując kartę. Brakowało tych dwóch kroków do wyjścia, ale nie pozwolono na to, by je zrobiła. Bardzo szybko coś owinęło stopę dziewczyny i zaczęło ją ciągnąć do tyłu zwiększając jej odległość od drzwi. W popłochu nastolatka zamieniła kartę w broń i jej ostrzami uderzyła w coś, co przypominało mackę, ale budową bardziej wskazywało na rodzaj rośliny. Zadała cięcie pnączu, jednak nie uwolniła się z jego uchwytu. Skupiła moc wokół tessena, od którego zaczęły uderzać na niewielką odległość podmuchy wiatru. Wtem po raz kolejny uderzyła tym razem odcinając fragment swego rodzaju kończyny. Uchwyt momentalnie się zluźnił i uwolnił nogę niebieskookiej. Czym prędzej zerwała się z wilgotnej gleby pokrytej w większości mchem i kującą trawą. Stanęła przed upiorem, właścicielem odciętego już pnącza. Był wysoki, mierzący jakieś dwa metry. Klatka piersiowa budową zbliżona do ludzkiej, ale w miejscu brzucha ciało rozrastało się w formę nici tworzących coś w postaci wiązań. Oplatywały niewielką, jasną kulę umiejscowioną w głębi ciała. Dolna część kreatury natomiast w całości przypominała nicie. Biegły one do samej ziemi, w którą były wbite niczym cienkie korzenie. Stanowiły całość nóg, utrzymywał się na tych sztywnych, bardzo wąskich łodygach w kolorze drewna, których była ogromna ilość. Ich gęstość sprawiała, że mogły nawet przypominać włosy, a jedynie o kilkakrotnie grubszych pasmach. Z torsu potwora rozciągała się dalsza część ciała, rozłożona szeroko w dwie strony, a z miejsca wewnątrz rozprzestrzeniały się kolejne fragmenty tkanki, równie cienkie i w równie dużej liczbie co włosy. Były czarne jak atrament i poruszały się w powietrzu jakby targał nimi wiatr, chociaż w rzeczywistości nie czuć było ani jednego jego podmuchu. Ta przedziwna część upiora zastępowała miejsce głowy, ale posiadał on oczy. Umiejscowione były na dwóch rozłożonych częściach będących wydłużeniem torsu. Tam właśnie ujrzeć można było dwie pomarańczowe kule, lekko przymrużone. Poza dwiema potężnymi rękami, zza pleców potwora rozciągało się także pięć pnącz, z których końcówka jednej została odcięta, a pozostałe zakończone były ostrymi szponami. Monstrum swą pewną postawą roztaczało już groźną aurę i wzbudzało strach. Spojrzało w dół na łowczynię z gniewem. Ta wręcz osłupiała. Całkowicie ją sparaliżowało i dopiero w momencie, gdy wróg uniósł ku górze ramię, jak najszybciej odsunęła się od niego. 
- Muszę spróbować się stąd wydostać - pomyślała z grymasem na twarzy. Rzuciła się w ucieczkę próbując dostać się do drzwi. Kątem oka zerknęła na wroga. Ruszył zaraz za nią przebierając dolnymi częściami ciała niczym robak o całej masie odnóży. Był znacznie szybszy od niej i nim się spostrzegła minął ją po czym stanął na jej drodze. Zdawał sobie sprawę z jej poczynań. Wiedział, co planuje zrobić i chociaż dzięki temu mógłby w spokoju zająć się śniącym, to postanowił zabić nastolatkę. Rozłożył szeroko ręce, a pnącza zza jego pleców ruszyły w jej stronę agresywnie uderzając. Odbiła kilka ciosów, a przed kolejnymi odskoczyła do tyłu. Zaraz po tym wytworzyła silny podmuch, ale wnet przeciwnik wbił się ponownie korzeniami w ziemię. Ostatecznie ten atak nie wyrządził mu większej krzywdy. Zirytowana rzuciła okiem na otoczenie myśląc, jak mogłaby je wykorzystać. Ten ponownie uderzył, ale szybki unik Alice pozwolił jej dodatkowo na kontratak. Szybko dostarczyła wachlarzowi mocy i dodatkowych podmuchów, by odciąć rozciągniętą w jej stronę mackę. Rozbryznęła się z niej zielona maź o mocnym, nieprzyjemnym zapachu, który wręcz kuł w nozdrza. Kilka jego kropel kapnęło na rękaw dziewczyny momentalnie wypalając dziurę w materiale niczym kwas. Dziewczyna skrzywiła się, a upiór postanowił wykorzystać swoją ranę. Nie czekając ani chwili machnął przeciętą macką, aby żrąca substancja zraniła łowczynię. Ta wiedziała, że nie zdąży uciec przed atakiem, więc machnęła w przerażeniu wachlarzem, który wywołał podmuch odrzucający płyn prosto do jego właściciela. Monstrum zaczęło się wiercić, a w jego ciele powoli wypalane były dziury. Niebieskooka czym prędzej wywołała wachlarzem podmuch, który skierowała w kierunku drzewa, którego korona nad nimi była pełna liści. Zaraz po tym wysunęła do góry rękę i gwałtownie opuściła ją w dół. Kierunek wiatru się zmienił. Najpierw pędził do góry, aby po geście dziewczyny brnąć w dół przy okazji zrzucając w dół większość liści. Zielona zasłona z opadających części rośliny zasłoniła łowczynię, które ruszyła w bok, by drogą dookoła przedostać się do drzwi. Podczas gdy kreatura dalej wbijała wzrok w miejsce, w którym wcześniej stała, ona mijała już go wszystko obserwując z pewnej odległości. Nagle wróg uniósł dwie ucięte macki i skierował je w stronę wciąż opadających liści. Te różnobarwne niewielkie elementy roślin nieustannie opadały jakby były kroplami deszczu, który dopiero się wzmagał. Mimo to zaraz po wysunięciu przez monstrum pnącz pozbawionych końcówek, trysnęły zielonym kwasem niczym wąż strażacki wodą. Błyskawicznie substancja niszczyła zasłonę. Zszokowana i wystraszona blondynka spojrzała na to ze zdumieniem wciąż biegnąc w kierunku drzwi, których już nie było w prawdzie widać. Dotarła na miejsce w tym samym momencie, gdy przeciwnik zaczął rozglądać się w celu znalezienia jej. Zamieniła pośpiesznie tessen z powrotem w kartę i stanęła w odpowiednim miejscu. Jednak po wysunięciu przedmiotu do przodu nic się nie stało, a ledwo widoczne kontury przejścia zniknęły, jakby nigdy ich tam nie było. Ogarnięta trwogą dziewczyna wysunęła dłonie próbując dotknąć drzwi, ale ich tam nie było. Niespodziewanie dostała pchnięta przez mackę kreatury tak mocno, że poleciała trochę do przodu i padła na ziemię. Przeciwnik już zbliżał się do niej ze wściekłością. Dziewczyna podniosła się przywołując wachlarz, lecz nim zdążyła zrobić cokolwiek więcej, ten owinął ją w pasie długą kończyną po czym rzucił nią wysoko o pień ogromnego drzewa. Uderzając o niego krzyknęła z bólu, po czym mimowolnie zaczęła spadać w dół. W ostatniej chwili wytworzyła maleńki wicher, który miał za zadanie zamortyzować upadek, ale w ostateczności i tak był on bolesny. Zdawała sobie sprawę, że gdyby to działo się naprawdę, to miałaby co najmniej uraz kręgosłupa. Po zniknięciu przejścia nie mogła nawet skorzystać z rejterady, ale też nie widziała zbyt dużej szansy na wygraną. Podniosła się obolała i ponownie wykonała podmuch, póki ten gnał w jej stronę. Jednak mimo szybkości, z jaką wykonała ten ruch, kreatura błyskawicznie wbiła się w ziemię swoimi odnóżami. Uderzyła następnie z całej siły pnączem biorąc nim zamach. Niczym cięcie nożem, potwór machnął w poziomie licząc na trafienie ostrym szponem. Alice w pośpiechu padła na ziemię unikając ciosu, a szpon wbił się w pień. Z miejsca trafienia zaczęła powoli spływać zielona ciesz. Blondynka spojrzała na to przy podnoszeniu się po czym wróciła wzrokiem do przeciwnika, który już kierował w jej stronę podciętą kończynę. Z tak małej odległości wiedziała, że nie zdąży wywołać podmuchu, a pień drzewa był zbyt szeroki, by dostać się za niego, więc czym prędzej zdjęła swoją kamizelkę. Walka z czasem o każdą sekundę sprawiła, że niebieskookiej biło serce jak szalone. W końcu monstrum wystrzeliło kwasem, ale dokładnie w tym samym momencie dziewczyna rzuciła odzienie, kupując sobie mniej niż minutę czasu. Od razu rzuciła się w popłochu w bok jak najszybciej tylko mogła. Odwróciła się w pewnym momencie rzucając złożoną bronią w upiora. Ten jednak odbił go machnięciem ręki i odwrócił się z powrotem w jej stronę. 
- To był wielki błąd, że tu weszłam - mruknęła przerażona odwołując broń i przywołując ją z powrotem. Kreatura tymczasem już pchnęła ją ponownie na ziemię. Dziewczyna uderzyła o podłoże skrzywiając się z bólu. Wróg wyciągnął pnącze w jej stronę chcąc zadać proste uderzenie. Niebieskooka w oka mgnieniu przekręciła się w boku unikając ataku, ale już po chwili dwie inne macki przybiły jej nadgarstki do gleby uniemożliwiając ruch, natomiast trzecia już szykowała się do wystrzelenia kwasem w dziewczynę. Nie wiedząc co ma zrobić, pewna swojego końca zacisnęła powieki. To miał być błąd, za który powinna zapłacić życiem. 
- Spójrz tutaj, brzydalu! - rozległ się po chwili damski głos, wnet zdziwiona nastolatka otworzyła szeroko oczy. Właścicielka dźwięku wyskoczyła tuż zza niej i obiema nogami uderzyła w tors upiora, od którego jednocześnie się odbiła. Przeciwnik został odrzucony do tyłu jednocześnie oswobadzając Alice. Czym prędzej podniosła się i odsunęła od niego, aż do momentu gdy wpadła plecami na łowczynię. Zdezorientowana spojrzała na nią, a ta jedynie odpowiedziała szerokim uśmiechem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine