sobota, 3 października 2015

Sen sześćdziesiąty - Morze krwi

Zapanowało milczenie. Łowcy stali wciąż jeszcze wpatrując się w lustro, które już nie ukazywało niczego, poza ciemną chmurą, która wiła się jak wąż po całym obszarze wytyczonym przez ramy. Większość osób wręcz zamurowało po ujrzeniu koszmarnych wizji, wspomnień i innych obrazów, które pokazywał jeszcze przed chwilą upiór. Teraz się przemieszczał w zwierciadle pod postacią kłębu dymu. Obserwował, słuchał, ale się nie odzywał. Dźwięk chluśnięcia wodą przykuł spojrzenia pobliskich ludzi. Kobieta po czterdziestce padła na kolana, na powierzchnię przykrytą świeżą krwią. Krwią, która nie była niewielką kałużą cieczy, tylko taflą przykrywającą całe podłoże. Osoba zaczęła cicho szlochać, ale tylko z początku. Nagle wybuchnęła głośnym płaczem. Łzy cisnęły jej się w oczy i spływały szybko w dół. Strumykiem ciągnącym się po bladej skórze w końcu spadały, tworzyły fale we krwi, zatracały się w niej. Zakryła twarz rękoma i łkała dalej. Nieznane jej postacie wbiły w nią wzrok przez chwilę ją obserwując. Niektóre poszły w jej ślady. Wybuch histerii, potopy łez i krzyki. Milczenie i oszołomienie minęło. Zapanował chaos. Jedni wrzeszczeli w złości, inni w smutku. Pełnia zbierała żniwa. Podłoże spowiło się krwią, jakby wszyscy stali w morzu. W morzu krwi. W tym morzu były wyspy. Po wizjach pojawiło się ich więcej. Wysp, a raczej ludzkich ciał, które było wciąż widać na powierzchni. Kolejne ofiary nocy, w których księżyc świeci jasno na niebie w całej swojej okazałości.
- Ze sto naboi poszło na to durne lustro i nic, nawet rysy - warknął Limbo spoglądając na swoją broń.
- Enigma, trzymasz się? - odezwał się Arcano widząc ciężko dyszącą kobietę, której oczy były całkowicie białe jeszcze przez jakiś czas. Przez taką samą chwilę nie odzywała się do nich. Gdy w końcu otrząsnęła się z transu, spojrzała z małą irytacją na ogromne zwierciadło. Jego zniszczenie wydawało się być niemożliwe.
- Nie sądziłam, że tyle mocy będę musiała przeznaczyć na odparcie ataku upiora na naszą trójkę - odparła niepewnie
- To durne lustro jest kuloodporne czy co? - warknął zdenerwowany mężczyzna odwracając się do znajomych
- Odporne pewnie na każdy atak - skomentował Arcano przyglądając się zwierciadłu. Czarny kłąb dymu poszybował na samą jego górę. Osadził się tuż przy górnej ramie i zmienił nieco postać. Chmura przykryła tę część lustra cienkim pasmem, którego barwa szybko się nasyciła. Już nie wyglądało to, jakby forma gazowa upiora tliła się za szybą. Teraz przypominało to czarny atrament, który to powoli zaczął spływać, jak krople deszczu po oknach domów. Czerń szła powoli w dół dążąc do zabarwienia całego lustra. Zwierciadło odmierzało czas jak klepsydra. Nikt jednak nie wiedział, co nastąpi.
Avril potrzebowała chwili, by zyskać trzeźwe myślenie. Przez chwilę stała zła i poddenerwowana. Hamowała łzy na tyle, na ile była w stanie. Nie wiedziała co przeważa, gniew czy smutek, ale podobnie było u pozostałych łowców. Każdy przeżywał wewnętrzną walkę w swojej głowie, gdzie toczył zaciekły bój ze swoimi własnymi myślami. Alice udało się odrzucić tę bitwę na dalszy plan. Jej umysł zajęły obawy, gdy zobaczyła stan rówieśnika. Ani nagły wybuch emocji u nieznajomej kobiety, ani rozszalałe głosy, nie zdołały odwrócić jej uwagi od tego. Nawet późniejsze wołanie Avril wiele nie wskórało. Stała wpatrzona w bruneta, którego puste, nieobecne spojrzenie utkwiło gdzieś w przestrzeni. Stał jakby był bez życia, w całkowitym wyciszeniu.
- Blaine... - odezwała się pozwalając kilku łzom spłynąć po polikach. Drżącą dłonią pociągnęła lekko za jego bluzę, by zwrócić jego uwagę, przy czym ponownie zawołała jego imię, tym razem nieco głośniej i pewniej. Chłopak przeniósł na nią wzrok. Spokojne, obojętne ale jednocześnie niezwykle zimne spojrzenie, które wprawiło ją w zakłopotanie i większe zmartwienie
- Nic mi nie jest - powiedział, nim zdążyło paść pytanie, po czym wbił wzrok w wielkie lustro. Alice niepewnie chciała do niego podejść. Chlupnięcie, ale nie wody. Spojrzała w dół i zrobiła wielkie oczy. Spostrzegła morze krwi, w którym wszyscy stali. W popłochu zaczęła się rozglądać. Dostrzegła, że więcej ciał leży bezwładnie na podłożu niż przedtem. Świeże trupy osób, które jeszcze chwilę temu były łowcami gotowymi do walki. Nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. Nie mogła wybuchnąć płaczem, ani krzykiem. Stała jak słup soli kręcąc jedynie głową na boki. Zaczęło do niej wszystko docierać. Żywot łowcy. Nie jest ich mało i nie było ich mało w tym śnie. Jedna pełnia jednak sprawiła, że mało ich w tym pomieszczeniu zostało przy życiu. Natomiast wiele było trupów. Nie znała ich celów, powodów do walki, poza tak oczywistym, jak przeżycie, ale wiedziała, że mogła być na ich miejscu. Zdawała sobie sprawę, że nie wiele brakowało, by teraz i ona leżała wśród innych, którzy poddali się. Pomyślała w tym momencie: "Nie pasuję do tego świata" i nie był to pierwszy raz, kiedy te słowa uderzyły jej do głowy. Żadna chwila jej życia nie wskazywała na to, że przedostanie się do Wymiaru Snów. Nie prosiła się o przebudzenie, nie chciała go. Wolałaby już być nieświadoma, ale nie musieć przechodzić przez to wszystko. Zamiast tego stała gdzieś w przestrzeni otoczonej lustrami, zalana łzami, które powoli wpadały do krwi przykrywającej całe podłoże. W okolicy, która przypominała miejsce masowego mordu, słysząc stale łkanie, krzyki i jęki. Dźwięki okropne dla uszu, ale wydające się jej przez moment wyciszone. Głośniej słyszała bicie własnego serca, które uderzało jak szalone, jakby chciało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. Nie wiedziała ile zdoła wytrzymać, ale przytłoczona widokiem po prostu stała nie mogąc wydobyć z siebie słowa. Drżała i starała się uspokoić nieregularny oddech.
- Alice, uspokój się - podeszła do niej blondynka, po tym jak sama się otrząsnęła. Była łowczynią na tyle długo, by przyzwyczaić się do widoku martwych ciał, ale i dla niej był to dość drastyczny obraz. Trupów było wiele, krwi nad wyraz, a unoszący się fetor wypalał nos. Podeszła do znajomej, stanęła naprzeciw niej i złapała ją mocno za ramiona. - Spójrz na mnie. - wydała polecenie, ale ogarnięta trwogą łowczyni powoli odlatywała. - Mała spójrz na mnie! - krzyknęła z powagą i potrząsnęła lekko dziewczyną co poskutkowało. Dostrzegła od razu wielkie przerażenie w jej przeszklonych oczach. Dostrzegła w niej coś jeszcze, swoją siostrę. Przez moment, prawie jak przez mgłę, widziała właśnie ją zamiast Alice. Zrobiła wielkie oczy i zacisnęła zęby. Nagle nastolatka wybuchnęła płaczem i przytuliła się do blondynki, która zaczynała w duchu przeklinać tę pełnię. Jej chwilowe odgrodzenie się, od widzianych chwilę temu obrazów w lustrze, trwało do tego momentu. Po ujrzeniu przerażonej niebieskookiej wszystko wróciło, ale z całych sił starała się trzymać nerwy na wodzy i jedynie objęła niepewnie płaczącą nastolatkę. Połowa lustra była już pogrążona w czerni, która dalej spływała w dół dążąc stale do przykrycia całego szkła. Blaine przyglądał się temu w zastanowieniu, aż w nienaruszonej części zwierciadła ujrzał swoje odbicie. Nie był jedynym łowcą, który zobaczył upiorną wersję samego siebie po drugiej stronie. Większość głosów zamilkła. Każdy widział tylko swoją postać w lustrze, nikogo innego. Osamotnione odbicia, które z makabrycznymi uśmiechami odwzajemniały spojrzenia.
- Co jest... - wymamrotała cicho Avril z niedowierzaniem. Zakrwawiona postać z wieloma ranami ciągnącymi się po ciele, poszarpanym ubraniem przesiąkniętych czerwienią w niektórych miejscach, cięciami w innych. Na ciele miała ich równie wiele. Kąciki zszytych ust były uniesione w szyderczym, przerażającym uśmiechu. Na słowa zdziwienia blondynki, Alice odwróciła głowę i podążając za jej wzrokiem umiejscowiła go w lustrze, gdzie już machała do niej jej upiorna wersja. Przekręciła głowę na tyle, że położyła ją na ramieniu, stale się przy tym makabrycznie uśmiechając. Nastolatka zadrżała na ten widok. Odbicie wyprostowało się z powrotem i obrało jeden kierunek. Szło stale w bok przy szkle, aż zniknęło za ramą zwierciadła. Czarna substancja już spływała na ten obszar, prawie przykryła całe lustro. Rozległ się niespodziewanie głos upiora.
- Wiem wszystko o każdym z was. Zaczerpnąłem z was jak z głębokiej studni wypełnionej obawami, wątpliwościami i cierpieniem. - mówił, a lustro już prawie całe było skąpane w czerni. - Chcieli się mnie pozbyć, a jedyne czego się pozbyli to własne życia. Wy przetrwaliście, wy dalej chcecie mojego końca. - rzekł głośno, ale stale jego głos był dość niewyraźny. Nie było problemów ze zrozumieniem go, lecz drżał, był raz niski, raz wysoki. Mieszał dźwięki i brzmienia. - Koniec nadejdzie już niebawem. W tym morzu krwi, w którym stoicie, poleje się jej więcej. To będzie finał tego koszmaru. - rzekł podniośle. - Więc proszę bardzo, łowcy, szykujcie się... - zaczął utrzymywać ton na głośnym i przerażającym brzmieniu mocnego basu. Czerń całkowicie obległa całe szkło. Nagle w każdym z mniejszych luster było widać upiorne odbicie. Ludzie ujrzeli nie tylko swoje, ale też innych. Każde stało po drugiej stronie innego zwierciadła.
 - Zacznijmy koszmar! - krzyknął, jakby radośnie, po czym wszystkie mniejsze lustra w jednym momencie pękły. Szkło opadło w dół zostawiając samą ramę. Nastała grobowa cisza. Wyłoniły się postacie zakrwawionych i pokiereszowanych łowców. Przekroczyły oprawy zwierciadeł i zaczęły iść w stronę łowców. Było słychać tylko ich ruchy w cieczy. Zbliżali się, fala upiornych postaci nadchodziła podczas gdy ludzie nie mogli uwierzyć w to, co widzą. Avril momentalnie przywołała broń i zrobiła kilka kroków w przód.
- Więc tak chcesz to zakończyć upiorze? Niech będzie - odparła przekręcając między palcami włócznię. Alice poszła w jej ślady i już po chwili w dłoni trzymała wachlarz. Pozostałe osoby też długo nie czekały. Brunet natomiast przerzucił puste spojrzenie na nadchodzącą chordę wrogów, ale nie dobył katany. Niektóre twory koszmaru przyśpieszyły, inne dalej szły spokojnie. Prawie wszyscy przyjęli pozycje bojowe. Do zapłakanej kobiety zbliżyło się jej odbicie. Z przerażenia padła na kolana i zaniemówiła. Upiór kucnął przy niej i pogłaskał ją po głowie.
- Twoja przyjaciółka odebrała sobie życie, prawda? - zapytała spoglądając na ciało, nad którym wcześniej szlochała łowczyni. - Nie martw się, będzie dobrze. - dodała gładząc proste, ciemne włosy kobiety, które brudziła krwią spływającą z ran na jej dłoni. Rozmówczyni z nadzieją w oczach spojrzała na nią cicho wciąż łkając. Zobaczyła życzliwy uśmiech u swojej upiornej wersji. - Nie będziesz musiała już dłużej walczyć z tym smutkiem. - oznajmiła i momentalnie w jej dłoni znalazła się niewielka broń. Sama rękojeść, którą przystawiła znienacka do gardła kobiety, a zaraz po tym nacisnęła przycisk, wysuwając ostrze. Nóż sprężynowy zabarwił się krwią i doprowadził do śmierci. Odbicie zabrało broń i odepchnęło ciało. Wstało z nieśmiałym uśmiechem przykuwając uwagę kilku łowców. Chwilę po tym zniknęło bez śladu, rozpływając się w otoczeniu. Ludzie spojrzeli na nieznajomą, której krew zaczęła dopływać do tej przykrywającej całe podłoże, jak niewielka rzeka do morza, a może wręcz oceanu. Rozległy się przerażone krzyki, kilka osób popadło na powrót w histerię. Wiedzieli, że upiory wszystkich spróbują zabić. Rozbrzmiały pierwsze dźwięki walki. Stal zderzająca się ze stalą, uaktywnianie najróżniejszych mocy. Znikąd pojawiały się nagle zasłony dymne, wybuchy, Avril od razu utworzyła ścianę z ziemi starając się odgrodzić od wroga choćby na chwilę. Jedno z odbić wyskoczyło na kilka metrów do góry, przeskakując przeszkodę, po czym rozciągnął swoją rękę, jakby była z gumy i chwyciło nią za osobę stojącą niedaleko nastolatki. Inny łowca niosąc pomoc przeciął kończynę. Panowało istne pobojowisko. Dookoła wciąż unosiła się woń stęchlizny. Ludzie potykali się o leżące niemal wszędzie trupy. Hałas zderzających się broni, krzyki i wrzaski. Niespodziewanie ostrze przebiło się przez zaporę blondynki, a cały piach opadł w dół. Ujrzała swoje odbicie trzymające włócznię. Zaraz po tym zamachnęła się i chciała zadać cios Alice końcem swojej broni. Avril pospiesznie odbiła cios następnie wbijając ostrze w podłoże. Piach złapał nagle upiorne odbicie dziewczyny jakby stała właśnie w ruchomych piaskach, które chciały pochłonąć do reszty pojmaną osobę. Ta jednak stała spokojnie i wpatrywała się w swoją prawdziwą wersję.
- Kiedy dasz sobie spokój? Ona nie jest twoją siostrą - odezwała się karcąco. Ignorując te słowa blondynka przyjęła ponownie pozycję bojową uginając się nieco na nogach
- Mała, lepiej się odsuń - oznajmiła stojąc pewnie. Z poważną miną spojrzała kątem oka na rozmówczynię, by sprawdzić, czy jej posłuchała. Ta podskoczyła słysząc kolejny wybuch. Miejsce bombardowane różnymi mocami, różnymi atakami, różnymi żywiołami. Starała się uspokoić choć nie przychodziło jej to łatwo. Odsunęła się nieco dalej w popłochu rozglądając się za nadchodzącymi atakami. Odpychała napastników silnymi podmuchami wiatru, ale dość szybko czuła zmęczenie.
- Słuchaj, wyświadczę ci przysługę zabijając ją - odezwała się z uśmiechem. - Daj sobie spokój z tym wszystkim, nie potrzebujesz kolejnej osoby, którą trzeba chronić. Wystarczająco się nacierpiałaś przy bronieniu Alyson - mówiła dalej. Na dźwięk tego imienia przed oczyma miała przez krótką chwilę postać swojej siostry. Powrót obrazów, które niedawno widziała na ekranie, którym było ogromne lustro. Zacisnęła zęby, mocno chwyciła za broń. Ze wściekłością zaczęła biec na swoje odbicie  z mordem w oczach. - Mówię prawdę, a ty chcesz się na mnie wyżyć? - usłyszała od niego. Upiór uwolnił się z piasku po wbiciu w niego włócznię. Alice przyglądała się nieco dalej osłaniając pobliskich łowców. Momentami nie nadążała z oddawaniem podmuchów w celu odbicia nadchodzących wrogów. Walki trwały, zacięte i ciężkie. Chlupanie krwi, w której toczyły się starcia i nowe krople od rannych osób. Morze krwi się potęgowało, dopełniane świeżą czerwienią pokiereszowanych łowców i ich odbić, a także miliona łez, które spłynęły i dalej spływały po skórach różnych osób. Krople potu także uderzały o taflę cieczy. Avril zaczęła wymachiwać włócznią zbliżając się do przeciwnika. Otoczenie znacznie ograniczało jej ruchy. Nie mogła wykorzystać swojego wygimnastykowania w namokłym terenie, gdzie na dodatek wystarczył moment nieuwagi by potknąć się o jedno z ciał. Wszystkie jej ciosy były dobrze kontrowane. Odbicie znało jej ruchy, nie dawało się zranić. W końcu odepchnęło dziewczynę i rzuciło w jej stronę bronią. Blondynka uchyliła się, a włócznia poszybowała nieco dalej. Avril spostrzegła szanse na atak, nie dostrzegła jednak podstępu za tym łatwym do uniknięcia ciosem. Po szyderczym uśmiechu, jaki namalował się u odbicia, zwolniła nieco krok zmieszana. Nagle zatrzymała się pośpiesznie się odwracając.
- Alyson! - krzyknęła w popłochu i dostrzegła, że ostrze leżało niedaleko niebieskookiej, a w tym miejscu zaczął się unosić piach. Łowczyni rzuciła swoją włócznią, by odbić tą, która była tworem upiora. Uspokoiła piach przejmując nad nim kontrolę, jego ziarenka opadły w dół. Broń odepchnięta przez drugą. Nagle cichy szept tuż przy uchu dziewczyny. - To nie jest Alyson. - usłyszała i wręcz przeszedł ją dreszcz. Wystarczyła krótka chwila, by się uchyliła i sprawnym ruchem podcięła nogę przeciwnikowi. Odbicie wpadło w krew, upadło, gdy blondynka już przywołała na nowo broń i łapiąc ją obiema dłońmi z dużą siłą uderzyła, z zamiarem wbicia ostrza prosto w serce wroga. Ten jednak zdążył także dobyć broń i uchronić się nią przed ciosem. Parowanie trwało chwilę, a w tym czasie dziewczyna ze złością krzyknęła do znajomej.
- Mała, leć do tamtego chłopaka - wydała polecenie, gdy ta odbijała tessenem ataki odbicia nieznajomego łowcy. Szybkim ruchem złożyła wachlarz i uchyliła się wbijając go w brzuch wroga, po czym z wysiłkiem rozłożyła broń i podmuchem odrzuciła go.
- Do Blaine'a? - zapytała niepewnie nagle zaczynając w popłochu i ze zmartwieniem szukać go wzrokiem
- Tak, zmiataj do niego i przekaż mu, że jak ci włos z głowy spadnie to sobie z nim porozmawiam - warknęła gdy upiór przez jej rozkojarzenie zdołał odbić w końcu cios. Odskoczyła pośpiesznie zbliżając się nieco do rozmówczyni
- A co z tobą? - rzuciła ponuro
- Chwilowo nie mam jak cię bronić bo moje odbicie okazuje się strasznie upierdliwe
- Poradzę sobie - burknęła chociaż zdawała sobie sprawę, że własnie skłamała
- Nie popisuj się tylko idź - odparła wiedząc, że w głównej mierze upiorna Avril będzie chciała zabić właśnie Alice. Chcąc uniknąć ponownych zmartwień i rozkojarzenia wolała ją odesłać do kogoś, kto miała nadzieję, że ją upilnuje. Nastolatka mruknęła cicho pod nosem, nie była przekonana do tego polecenia, ale z drugiej strony martwiła się o rówieśnika, więc chcąc nie chcąc ruszyła w jego stronę.
Dookoła wciąż huczały różne ataki i wybuchy. Tuż przed jej oczyma przeleciał łowca odepchnięty przez napastnika z wielką siła. Uchyliła się przed jednym z kolejnych ataków. Widziała Blaine'a stojącego spokojnie, jakby dookoła nic się nie działo.Ujrzała odbicie, które wściekle biegło na niego z wysuniętą w jego stronę bronią. Momentalnie zadała podmuch, który wprawił kosmyki chłopaka w lekki taniec na wietrze, natomiast wroga wybił wysoko w górę i w dal. Użyła ogromnej siły, czuła zmęczenie. Nie była na tyle przyzwyczajona do nieustannego atakowania. Miała wrażenie, że zużyła już znaczną część swojej energii. Chłopak stał dalej ze stoickim spokojem. Zdyszana nastolatka zwolniła nieco krok. Nagle zrobiła wielkie oczy na widok odbicia bruneta. Równie opanowany i spokojny. Szedł powoli w stronę swojego oryginału. Zatrzymał się stojąc obok niego. Ramię przy ramieniu.
- Długo kazałem ci czekać? - odezwał się od niechcenia
- Mógłbyś się spóźnić jeszcze kilka sekund - odparł bez emocji
- Nie martw się, masz czas - odparł i poszedł dalej. Zostawił szarookiego w tyle, szedł dalej w stronę blondynki. Z chytrym uśmiechem dobył katanę i nagle uderzył. Zmieszana nastolatka skontrowała cios tessenem, ale była o wiele słabsza. - Tylko tyle? - rzucił drwiąco i pchnął mocniej broń, wybijając wachlarz dziewczynie z rąk. Zszokowana zrobiła krok do tyłu, aż poczuła pod nogami kolejne ciało. - W takim razie pójdzie to szybciej niż myślałem. - skomentował i podniósł broń ku górze jak przy egzekucji przez dekapitację. Dziewczyna zamknęła z przerażenia oczy widząc zadawany w jej stronę cios, ale jedynie usłyszała dźwięk zderzających się ostrzy. Otworzyła niepewnie oczy i ujrzała czerwień. - Nie chcesz, żebym ci pomógł z twoim problemem? - zapytało odbicie z chytrym uśmiechem.
- Sam sobie z nim poradzę - odparł parując cios
- Chcę ci tylko pomóc. Nie wiesz, że Alice okazuje się być dość sporym problemem? - parsknął oschle odskakując od przeciwnika, który znowu stał prosto i spokojnie
- Ale to mój problem - odparł ze srogim spojrzeniem. - Nie ma potrzeby, by upiór się w to mieszał. - dodał oschle. Zza ramienia spojrzał na nastolatkę stojącą w małym szoku. - Dużo masz jeszcze siły?
- Tyle, ile będzie trzeba - odparła po chwili stanowczo. Przywołała na nowo broń i stanęła gotowa do boju. Chłopak odwrócił się z powrotem twarzą do wroga
- Staraj się odpychać inne upiory. Muszę zająć się tym
- Nie mam wzmacniać twoich ataków? - zapytała zdziwiona, a on przez chwilę milczał. Jego wróg stał i wydawał się wręcz czekać na atak. Sam jednak nie ruszył się z miejsca.
- Nie - odparł w końcu. Nie próbowałaś nigdy takich ataków wzmocnić
- Takich? - mruknęła cicho z małym zdezorientowaniem
- Poza tym skupiłem już nieco mocy
- Trochę to trwało - skomentowało odbicie. - Stałeś cały czas koncentrując moc... skończyły się żarty? - rzucił opryskliwie
- Upiór tej pełni wyjątkowo zalazł mi za skórę - odparł gdy jego broń stanęła w płomieniach. Ruszył tak szybko, że było widać tylko fale we krwi, które rozniosły się na boki w trakcie jego szarży. Miało się wrażenie, że zniknął i pojawił się tuż przed przeciwnikiem. Jego broń podobnie stanęła w płomieniach. Ostrza katan zaczęły się zderzać, a przy każdym zderzeniu leciały iskry. Ciosy padały niezwykle szybko, temperatura dookoła zaczynała stopniowo rosnąć. Alice stale osłaniała chłopaka, co jakiś czas znajdowała się tuż przy walce dwójki postaci. Chłopak atakował zaciekle. Szare oczy zaczęły przypominać płynną rtęć. Pobliskie osoby doznawały obrażeń od płomieni. Brunet w końcu wyprowadził mocniejszy cios, który odbił atak odbicia. Z siłą odrzutu przeciwnik poleciał nieco w dal. Blaine nie czekając ani chwili wykonał potężne cięcie na obszarze tuż przed sobą. Końcówka ostrza zanurzyła się we krwi i ze swoją szybkością zdawało się ją rozciąć. Nagle przed nim wybuchnął wysoki ogień, który ruszył ogromną falą w stronę wroga. Niespodziewanie na drodze płomiennego ciosu stanęła inna postać. Długowłosa blondynka trzymająca w dłoni wachlarz. Chłopak zrobił wielkie oczy. Zaskoczony wbił wzrok w postać i omyłkowo sprawił, że płomienie uniknęły jej. Gdy ogień poszybował dalej, ujrzał odbicie Alice, do którego zbliżyło się jego własne. Stała z pustym spojrzeniem  jak kukła bez życia. Upiór pod postacią bruneta oparł rękę o jej ramię
- Widzisz, nie tylko ty masz swojego pionka - usłyszał od niego i zacisnął zęby. Alice dostrzegła swoją upiorną wersję jak włącza się do walki. Dookoła dalej było słychać krzyki. Raz zwycięzcą okazywał się upiór, a po odniesieniu go znikał. Czasem wygrywał łowca, a po zabiciu upiora zdobywał niewielką perłę. Na ogromnym zwierciadle, które było już całkowicie czarne, zaczynały pojawiać się niewielkie rysy. Wszystko miało zostać rozstrzygnięte w morzu krwi, na którym padały kolejne ofiary odnoszone po obu stronach. Dla dwójki nastolatków prawdziwa bitwa dopiero teraz miała się zacząć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine