poniedziałek, 8 lutego 2016

Sen siedemdziesiąty siódmy - Wsparcie

Dziewczyna wciąż znajdowała się w objęciach rówieśnika. Chociaż starała się z nich wyrwać, nie miała już siły. Raz jeszcze próbować otworzyć przejście, które prowadzi do snu Grace. Nie wytrzymałaby kolejnego rozczarowania, w chwili gdy te znowu stałyby niewzruszone, mimo jej starań. Poddała się, przestając się w końcu szarpać. Opuściła głowę do momentu, aż napotkała przeszkodę w postaci rówieśnika. Uderzyła czołem o jego ramię, w które zaczęła wypłakiwać kolejne łzy. Obróciła ją po chwili na tyle, by móc jeszcze raz rzucić spojrzenie na białą klamkę. Żałowała, że w momencie wbicia w nią wzroku, nie ujrzy tylko tej jednej barwy. Złote węzły krępujące jasny kolor, które nie sposób było wymazać. Znak przebudzania się śniącego.
- Blaine, powiedz, że to wcale nie jest złoty - zwróciła się do rówieśnika czując się jak wrak człowieka. Odpowiedź nie nadchodziła, a jedynie kolejne łzy cisnące się do jej oczu. Nie mogła znieść dłużej tego widoku. Przekręciła z powrotem głowę, chowając wzrok w czerwonym materiale bluzy, opierając się na ramieniu bruneta. Płakała przenikając swym szlochaniem ciszę tego miejsca. Nastolatek milczał dając jej chwilę, aż się uspokoi na tyle, na ile by tylko mogła. Na to, by mogła w spokoju uronić jeszcze trochę łez, z nadzieją, że wraz z nimi uleci chociaż trochę ból. 
Ten moment trwał i trwał. Łkanie blondynki nie było w stanie zagłuszyć jej myśli. Nie były ani przez chwilę spokojne, szalały jak rozpętana, potężna burza. Jedna z nich przecięła umysł jasnym i silnym piorunem tego sztormu. Grace zostanie łowczynią. Tak jak ona, będzie musiała narażać stale swoje życie, aby przeżyć. Niekończące się walki z upiorami, możliwe potyczki z innymi łowcami, niebezpieczne spotkania z drapieżcami, bitwy toczone w nocy pełni księżyca. Wieczna bitwa rozpoczynająca się od razu po tym, jak zapadnie w sen. 
Nie. Jej przebudzenie oznaczało dla Alice coś więcej. Już w pierwszej chwili dotarło to do niej. Przekonana, że spadnie na nią ciężki wybór, nie mogła uciec od tej myśli. Znała fakty, stąd tak ją ona dręczyła. Moment całkowitego przebudzenia Grace będzie momentem, w którym blondynka będzie musiała wybrać: Czyim wsparciem zostanie. 
Nawet teraz, gdy Blaine jej pomaga, zdążyła się zorientować, że nie wychodzi na tym najlepiej, pod względem energii. Co jakiś czas będąc świadkiem, jak ten uzupełnia wskaźnik, przekonuje się coraz bardziej, jak daleko jej do jego poziomu. Stała się silniejsza, wraz z nim już podejmuje się walk z potężniejszymi upiorami. Mimo to, energia od nich pozyskana uzupełnia wskaźnik bruneta dając mu tylko trochę więcej energii, niż musiał przeznaczyć na całe starcie. Póki wychodzi na plus, nie chciała poruszać tego tematu, zdawała sobie sprawę, że jego zdaniem nie jest gotowa, aby walczyć z upiorami, które zapewniłyby i jemu sporą ilość energii. 
Gdy Grace zostanie łowcą, będzie chciała jej towarzyszyć. Pomóc jej odnaleźć się w tym miejscu, którego, jak była przekonana, sama jeszcze do końca nie rozgryzła. Wspierać w walce, mieć na nią oko. Nie opuszczać nawet na krok, byle tylko móc ją chronić. Jednak to oznacza walki ze słabymi upiorami. Jeśli pół perły potwora, o takiej słabej mocy, w ogóle uzupełni wskaźnik Alice, to na uzupełnienie wskaźnika Blaine'a, nawet w niewielkim stopniu, raczej nie ma szans. 
Chłopak nie będzie mógł raz jeszcze przechodzić tej historii od nowa. Raz jeszcze wracać się na poziom słabych upiorów, by krok po kroku pomóc Grace w trenowaniu. Zwłaszcza teraz, gdy jest coraz bliżej osiągnięcia swojego celu, nie w głowie mu cofanie się, a raczej wręcz przyspieszenie. Stanie się jeszcze silniejszym, aż w końcu będzie mógł zabić Jokera. 
Nawet w wymiarze o zachwianym czasie, byłby on dla Alice nie wystarczający, aby pomóc tej dwójce. Nie rozdwoi się. Albo zostanie z Grace pomagając jej, albo zostanie z Blaine'em dalej stając się silniejszą i starając się w końcu zabić Jokera. Wybór, jakiego nie chciała podejmować, ale czuła, że będzie musiała. 
Nienawidziła tego wymiaru. Chciała sobie pomyśleć, że to tylko sen, ale tak właśnie przecież było. Z tą różnicą, że wszystko w nim ma swe odzwierciedlenie w prawdziwym życiu. Chociaż emocje jeszcze nie opadły, a smutek wręcz ją dusił, powoli się uspokajała. Szlochanie ustępowało, ale ucisk w klatce pozostawał. 
- Będzie dobrze - powiedział cicho do dziewczyny 
- Kłamiesz - rzuciła bez zastanowienia, nieumyślnie wypowiadając to słowo z dużym gniewem, który stale jeszcze się w niej wzbierał 
- Ja nie kłamię - odparł spokojnie. Rozmówczyni odsunęła głowę od jego ramienia na tyle, by móc spojrzeć mu w twarz.  
- Więc skąd to wiesz? - zapytała dość oschle. - Nic nie będzie dobrze - rzuciła gwałtownie, potrząsając głową na boki, starając się zatrzymać kolejny potop łez. Nastolatek złapał mocno jej ramiona przywołując na powrót jej uwagę. Zyskując na moment jej spojrzenie, szybko uwięził je w szarości swoich tęczówek, kierując je w przeszklone, zapłakane niebieskie oczy 
- Mamy szansę uchronić twoją przyjaciółkę przed losem łowczyni - powiedział, a ta momentalnie zrobiła wielkie oczy w ogromnym zaskoczeniu 
- Da się przerwać przebudzenie? - wtrąciła się zniecierpliwiona, z wielką nadzieją,
- Nie wydaje mi się - odparł niechętnie. - Jednak całkowite przebudzenie nie nadchodzi z dnia na dzień. Grace została przebudzona, ale nim zostanie łowcą, minie trochę czasu - oznajmił zabierając ręce. Po tych słowach blondynka przypomniała sobie, ile sama musiała czekać, nim będzie w stanie w końcu otworzyć przejście, prowadzące na korytarz pełen drzwi do różnych snów. 
- Ile mamy czasu? - zapytała czując jak pojedyncza łza przecina jej polik 
- Nie wiadomo. Przebudzanie może trwać u jednej osoby dłużej, a u drugiej krócej - rzucił w małym zastanowieniu. - Jednak mało prawdopodobne, aby zakończyło się szybciej, niż po upływie przynajmniej dwóch miesięcy 
- Dwa miesiące - powtórzyła, lecz zabrzmiało to jak pytanie 
- Mniej więcej - sprostował. - Jeśli w tym czasie uda nam się zabić Jokerów, to twoją przyjaciółkę nie będzie czekać los łowcy. My sami też się od niego uwolnimy - oznajmił z pełnym przekonaniem. Żadna lepsza forma pocieszenia nie przyszła mu do głowy, jak tylko rzucenie tych słów, aby dać rozmówczyni nadzieję. Nie wiedział, co więcej mógłby zrobić, ale wiedział, iż zabicie Jokerów wszystko załatwi. Chciał w to wierzyć, tak samo jak chciał, by uwierzyła w to Alice 
- Uda nam się? - zapytała niepewnie
- Musi nam się udać - odparł . W tej samej chwili przylgnęło do niego uczucie wybudzania. Dotarło do niego, że jeszcze chwila i opuści Wymiar Snów. Przywołał momentalnie kartę Jokera i złapał rękę rówieśniczki, przenosząc ich przed jej sen. Zaskoczona gwałtownie spojrzała na otoczenie, znajdując wzrokiem swoje przejście. Momentalnie na powrót jej twarz przybrała smutnego wyrazu. 
- Dziś miała do mnie przyjść - powiedziała cicho, przypominając sobie ten fakt 
- Najlepiej jej nic nie mówić. Jeśli uda nam się osiągnąć cel, nim całkowicie się przebudzi, to tylko niepotrzebnie wciągniesz ją w ten wymiar, mówiąc jej o nim 
- Ale... - rzuciła błyskawicznie, ale ten jeszcze szybciej jej przerwał 
- Ale zrobisz jak zechcesz - powiedział ku jej zaskoczeniu. - To już twoja decyzja - dodał widząc pojawiające się powoli czarne pęknięcia w białej przestrzeni. Nastolatka przez moment wpatrywała się w niego, aż wreszcie opuściła ponuro wzrok. Nie miała siły ani chęci na nic. - Pora na mnie, wróć lepiej do swojego snu - dodał szybko, jakby ścigając się z opadającymi płytami. Ta dość posępnie ruszyła w stronę przejścia.
- Zabić Jokera... - pomyślała stojąc już tuż naprzeciwko ciemnego drewna i mocno ściskając swoje ramiona
- Alice - przywołał jej imię, ledwo jeszcze ją widząc wśród mroku, który powoli ogarniał całą przestrzeń, jaką widział. Jak na wezwanie, zwróciła się w stronę rówieśnika z pytającym spojrzeniem, które wciąż hamowało napływ łez. - Będzie dobrze, więc nie zadręczaj się tym - powiedział z małym, litościwym uśmiechem, a zaraz po tym zniknął, opuszczając Wymiar Snów. Łowczyni stała wpatrując się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą się znajdował. Słowa jakie wypowiedział jednak nie były wystarczające, aby mogły ją całkowicie uspokoić. W końcu otworzyła drzwi i przekroczyła ich próg. Chciała jak najszybciej się wybudzić, ale z drugiej strony obawiała się rozmowy z przyjaciółką.
- "Niepotrzebnie wciągniesz ją w ten wymiar" - powróciło do niej zdanie. Grace już była częścią tego wymiaru, ale czy chciała wprowadzać ją bardziej w to wszystko, do czego na tę chwilę i tak nie ma dostępu? Odpowiedź miała nadejść dopiero przy konfrontacji z brunetką, co miało nadejść już niebawem.
Alice w końcu się obudziła. Powolnie uniosła powieki i ujrzała swój pokój. Nic jej nie zmusiło do opuszczenia Wymiaru Snów. Żaden budzik, ani inny hałas. Stale panowała całkowita cisza. Dziewczyna ospale się uniosła i przetarła zaspane oczy. Były mokre od napływu łez. Z małym zdziwieniem wytarła dłonią wilgotne poliki. Poduszka także się nie uchroniła przed słonymi kroplami.
- Płakałam nawet przez sen - westchnęła odrzucając kołdrę i sięgając po komórkę. Ciąg rutynowych czynności, a przez cały czas urządzenie ani razu nie wydobyło z siebie dźwięku przychodzącego połączenia. Dopiero po upływie kilku godzin pokusiło się o wywołanie niewielkiego hałasu. Blondynka odebrała, ale w obawie przed drżeniem własnego głosu, nie odezwała się słowem.
- Alice jesteś w domu? - zapytała momentalnie brunetka
- Tak - wykrztusiła
- Więc niedługo u ciebie będę - oznajmiła, ale nie usłyszała odpowiedzi. Zaskoczona brakiem jakiegokolwiek sprzeciwu zapytała jeszcze, czy ją słyszy. Kolejne przytaknięcie, a następnie już tylko dźwięk zakończenia połączenia. Dziewczyna nie była przekonana, by tą krótką wymianę zdań uznać w ogóle za rozmowę, a już i tak była wystarczająco dla niej ciężka. Ilekroć słyszała głos przyjaciółki, nachodziły jej myśli o wymiarze i najgorsze związane z tym scenariusze. Tak samo wizja nadchodzącego spotkania sprawiało, że była poddenerwowana.
W końcu nadszedł ten moment, w którym dźwięk dzwonka do drzwi ogarnął cały dom. W pierwszej chwili Alice rzuciła się, by otworzyć przejście, ale będąc już blisko spowolniła znacznie krok. Przekręciła zamek i wpuściła rówieśniczkę, która gwałtownie wparowała do środka ze złością wymalowaną na twarzy
- Alice krew mnie zaraz zaleje, co jest z tobą ostatnio!? - warknęła prując do przodu, zmuszając stale rozmówczynię do cofania się w głąb domu
- Ledwo weszłaś i już się złościsz? - burknęła markotnie, przemykając się między nią, a ścianę, by dotrzeć do wejściowych drzwi i je zamknąć.
- Bo to nie jest coś, co stało się nagle, tylko trwa już dość długo - odparła srogo, ściągając przy tym kurtkę i odwieszając ją. Szybko poczuła na sobie zmieszane spojrzenie rówieśniczki. - Już od jakiegoś czasu się tak dziwnie zachowujesz - wyjaśniła pokrótce wcześniejszą wypowiedź
- Jak już mamy się kłócić to chociaż nie w przejściu - westchnęła starając się zachować spokój i nie okazać po sobie, jak bardzo jest w tej chwili targana emocjami. Zaczęła kierować się do salonu, a brunetka dotrzymywała jej kroku
- Masz rację, lepiej pokłóćmy się na wygodnej kanapie popijając herbatkę - parsknęła sarkastycznie. Było widać po niej tą złość, jaka ją ogarniała. Może nie była to destrukcyjna siła, ale wystarczająca, by śledzić blondynkę stale srogim spojrzeniem i grymasem na twarzy
- No to ja zaraz przyniosę herbatę - rzuciła próbując nie dać się wciągnąć w gniewną wymianę zdań. Jednak gdy tylko minęła ciemną sofę, chcąc ruszyć do kuchni, nagle poczuła jak Grace łapie ją za nadgarstek ciągnąc w dół. Zaskoczona runęła na ciemny mebel i z niewielkim szokiem spojrzała na nastolatkę.
- Zostaw herbatę, nie po to tutaj przyszłam - powiedziała szybko, stojąc naprzeciw niej i krzyżując ręce na piersiach. - Tylko po wyjaśnienia
- O co ty się złościsz? Że nie mam ostatnio dla ciebie czasu? - parsknęła czując, że przestaje panować nad sobą i swoim zdenerwowaniem. Cały czas próbowała z całych sił powstrzymać się od płaczu i nagłego wybuchnięcia. Szło to coraz ciężej, z każdym słowem dziewczyny.
- Alice, nie będę cię zmuszać, żebyś spędzała ze mną czas, nawet jeśli jesteśmy przyjaciółkami - parsknęła jakby urażona tym stwierdzeniem. Nagle westchnęła głęboko i usiadła na niskim stoliku, by zrównać swój wzrok, ze wzrokiem łowczyni. - Naprawdę nie wiesz o co mi chodzi? - zapytała zupełnie innym tonem. Już nie przepełniony gniewem, tylko smutnym i spokojnym. Z ponurym wyrazem twarzy nachyliła się bliżej rozmówczyni, wpatrując się w jej niebieskie oczy i czekając na odpowiedź ze zniecierpliwieniem
- Ale to nie tak, że nie chcę spędzać z tobą czasu - odparła usilnie się tłumacząc
- Wiem. Jesteś zajęta, masz pełno spraw na głowie i całą masę innych wymówek - rzuciła niby zrezygnowana, odbiegając w bok spojrzeniem. - Jednak przedtem nawet jak miałaś nawał roboty, to w weekend jakoś znajdowałaś dla mnie czas - dodała cicho, jakby mówiła to do samej siebie. Dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, brunetka gwałtownie wróciła do niej wzrokiem. Brązowymi oczami, które zdawały się być jak przeszklone. - Tak czy inaczej, nie dlatego się gniewam
- Więc o co? - zapytała niepewnie
- Wciąż nie chcesz mi powiedzieć? - postanowiła spróbować, dać jej jeszcze jedną szansę, ale wprowadziła ją tylko w zakłopotanie. Westchnęła zrezygnowana raz jeszcze, opuszczając głowę w dół. Przez moment nie odzywała się słowem zbierając myśli, a zmieszana blondynka toczyła w głowie swój własny bój
- Nie chcę cię w to wciągać - pomyślała, aż nagle Grace się podniosła i usiadła obok niej na kanapie
- Wiesz co mnie denerwuje? - rzuciła nagle z pełną powagą. - Ostatnio nie masz czasu na nic, ani dla nikogo, zwłaszcza dla mnie. Stale mówisz, że masz pełno spraw na głowie, że jesteś zajęta, albo że coś ci wypadło. Ciągle jesteś z głową w chmurach i nie da się z tobą porozmawiać. Momentalnie odpływasz gdzieś myślami i się kompletnie wyłączasz - mówiła z grymasem na twarzy. - Zachowujesz się dziwnie, odizolowujesz się i jeszcze wmawiasz wszystkim, że wszystko gra - kontynuowała wypowiedź, a z każdym słowem jej głos coraz bardziej drżał. Przeszklone oczy zdawały się powoli przepuszczać pierwsze łzy, ale jednak mimo tych pozorów, żadna nie spłynęła po skórze nastolatki. Alice natomiast czuła, że jeszcze chwila i kilka przetnie jej policzki, wiedząc, że coraz trudniej przychodzi jej znoszenie tej rozmowy.
- Dlatego jesteś na mnie zła? - wykrztusiła ściskając mocno w dłoniach materiał swojej długiej, szarej narzuty, jaką nosiła nieraz po domu.
- Nie - odparła niemalże natychmiast. - To mnie wkurza, ale zła jestem na ciebie dlatego, że nie chcesz mi nic powiedzieć - wyjaśniła szybko unosząc powoli głos. - Miałyśmy nie mieć przed sobą tajemnic, pamiętasz? - zapytała przecierając czym prędzej jedno oko
- Grace, mi też nie jest łatwo, ale są jednak rzeczy, których nie mogę ci powiedzieć - odparła. Ona już nie była w stanie dłużej tłumić ani łez, ani ogromu emocjo. Sama uniosła nieco głos w złości. - Nie chcę żeby wymiar cię dopadł - pomyślała zaciskając zęby
- Rozumiem, że możesz nie chcieć mi czegoś powiedzieć - burknęła jakby z irytacją. - Ale akurat ten sekret cię niszczy
- Nie prawda! - odrzekła bez chwili namysłu. - Nie chcę... - pomyślała raz jeszcze
- Kogo ty próbujesz oszukać? Mnie ci się nie uda. Gdyby to była jakaś błaha tajemnica, to spoko, ale widać, że to nie jest takie nic!
- Poradzę sobie z tym, nie musisz się tym przejmować - rzuciła, aż ujrzała pierwszą łzę jaka spłynęła po twarzy rozmówczyni
- Alice, dobrze wiesz, że nie chcę się kłócić. Nigdy się nie kłócimy, ostatni nasz spór miał miejsce wieki temu, więc naprawdę myślisz, że wywoływałabym wojnę, jeśli myślałabym, że ta twoja tajemnica to coś, z czym możesz sobie sama poradzić?
- Nie jestem w tym sama
- A jednak mimo wszystko nie wygląda na to, by było z tobą lepiej
- I tak z tym nie da się nic zrobić - rzuciła przecierając oczy. Niespodziewanie brunetka złapała ją mocno za ramiona przykuwając na sobie raz jeszcze jej spojrzenie
- Po prostu mi powiedz o co chodzi - powiedziała z powagą. - Chcę wiedzieć
- Nie chcę cię w to wciągać - powiedziała tym razem na głos. - Jednak najwyraźniej nie mam wyboru - pomyślała i zrezygnowana spróbowała uspokoić swój oddech
- W co wciągać? - zapytała zmieszana, puszczając rozmówczynię i z uwagą czekając na odpowiedź. Głęboki wdech i wydech. Serce bijące jak szalone. Próbowanie dobrać odpowiednich słów i ułożyć je w zdania.
- Nie uwierzysz mi w to, co ci za chwilę powiem - oznajmiła na wstępie, a zdezorientowana brunetka mrugnęła szybko oczami kilka razy. - Naprawdę będzie ciężko w to uwierzyć, weźmiesz mnie za wariatkę...
- Alice wyluzuj - rzuciła przecierając ręką twarz. - Od dawna uważam, że z tobą jest coś nie tak, kujonku - dodała już z szerokim uśmiechem, mając nadzieję, że to chociaż trochę rozładuje panujące napięcie. Pomimo ciężkiej atmosfery, jaka panowała, blondynka uśmiechnęła się nieznacznie, samej też przecierając powieki. - Jednak do poziomu mojego wariactwa i tak ci daleko, więc śmiało możesz mi to powiedzieć
- Zmienisz zdanie - odparła w miarę radośnie, na ile tylko była w stanie
- Pamiętasz jak byłyśmy małe i naoglądałyśmy się filmów o wampirach? Powiedziałam ci, że mój sąsiad jest wampirem, uwierzyłaś mi?
- Nie - odparła momentalnie, aż zatkało rówieśniczkę, spodziewającą się innej odpowiedzi
- Tak czy inaczej... To było strasznie głupie i też myślałam, że mi nie uwierzysz, a jednak ci to powiedziałam. Jeszcze namówiłam cię, żebyśmy poszły do niego w odwiedziny dać mu krzyże - powracała do wspomnień rozśmieszając rozmówczynię i samej też nieco się śmiejąc ze swojej dziecięcej głupoty
- Przed pójściem tam jeszcze zjadłaś masę czosnku - dopowiedziała rozbawiona uspokajając się w duchu
- Daj spokój, od tamtej pory nie jem czosnku - westchnęła przewracając oczy na samą myśl o nim. - Co nie zmienia faktu, że możesz mi wszystko powiedzieć, więc się nie krępuj
- Na pewno? - zapytała chcąc się upewnić i zyskać jeszcze chwilę, by pozbierać myśli. Brunetka przytaknęła z życzliwym uśmiechem wymalowanym na twarzy. - Śniły ci się może drzwi? - rzuciła poważniejąc i widząc wielkie zaskoczenie w oczach rozmówczyni
- Tak, skąd wiesz?
- Obudziłaś się w całkowicie białej przestrzeni. Dookoła nic nie było. Tylko ty i ciemne, drewniane drzwi. Mogłaś tworzyć co tylko zechcesz, wystarczyło to sobie tylko wyobrazić. Było tak, prawda? - zapytała wprowadzając Grace w wielkie zdumienie
- Umiesz czytać w myślach, czy coś w tym stylu!?
- Nie - odparła uśmiechając się pod nosem i machnęła ręką. - Nie o myśli chodzi, tylko o sny
- W sumie to miałam o tym powiedzieć. Pamiętam jak mi mówiłaś, że ci się śnią drzwi co noc - wtrąciła w zastanowieniu
- Dlatego bo się przebudzałam, tak jak ty teraz - oznajmiła niepewnie
- Przebudzałaś? - powtórzyła próbując cokolwiek z tego zrozumieć
- Tak, ale ja już mam to za sobą. Zostałam łowcą, ciebie dopiero to będzie czekać - rzekła czując w pierwszej chwili jak ciężar spada z jej serca, w chwili gdy wreszcie zaczęła wyjawiać prawdę przyjaciółce. - Jeśli nam się uda, to nie będziesz musiała nigdy zostawać łowcą - pomyślała jeszcze, ale nie odważyła się, by powiedzieć to na głos. Widząc wielkie zmieszanie u rozmówczyni postanowiła zacząć wszystko od nowa. Krok po kroku wprowadzać ją w Wymiar Snów.
Rozmowa trwała dość długo, a w zasadzie był to wykład Alice odnośnie przestrzeni, w której znajdują się przejścia do snów innych ludzi. Starała się najlepiej jak może wyjaśnić jej wszystko, chociaż ograniczała swoje wypowiedzi, do podawania tylko najistotniejszych faktów. Same podstawy, jakie sama usłyszała na początku. Żadnej historii o istnieniu dwóch stref, spotkaniu Selene, ani innych sprawach, jakie nie mają bezpośredniego związku z byciem łowcą.
- Więc mówisz, że walczysz z jakimiś potworami, tak? - zapytała wbijając w blondynkę podejrzliwe spojrzenie, a ta przytaknęła
- Wierzysz mi?
- To zależy... Walnęłaś się ostatnio mocno w głowę?
- Grace! - burknęła z irytacją, a ta się zaśmiała
- No co, wolę się upewnić - odparła. - Przecież zdajesz sobie sprawę, że to wszystko brzmi nieprawdopodobnie
- Przecież mówiłam
- Spokojnie, wierzę ci. To jest strasznie chore, ale wierzę
- Naprawdę?
- No tak, mniej więcej - odparła niepewnie, a ta westchnęła
- Pamiętasz jak kiedyś do ciebie wydzwaniałam, czy dobrze się czujesz? Wtedy, gdy byłaś chora, a ja tak wariowałam
- Pamiętam
- Upiór narzucił na ciebie chorobę. Byłam chwilę przed tym, więc kolor twojej klamki wciąż się zmieniał z ciemnego na jasny, a potem nagle w szary i tak w kółko, więc bałam się, że to coś gorszego. Właśnie dlatego tak wariowałam, dopiero Blaine mnie nieco uspokoił
- Czekaj! - wybuchnęła nagle zrywając się do przodu prosto na przyjaciółkę. - Blaine? - zapytała, ale rówieśniczka była w zbyt dużym szoku, by odpowiedzieć. - Co on ma do tego?
- Też jest łowcą - odparła szybko
- Serio?
- Tak, ale to już inna historia - westchnęła
- Więc opowiedz
- Nie - odparła momentalnie, a ta przybliżyła się mierząc ją srogim wzrokiem
- Dlaczego?
- Opowiedziałam ci już o Wymiarze Snów, po co mam ci opowiadać moją historię?
- Żartujesz? Ją powinnaś mi przede wszystkim opowiedzieć! - rzuciła odsuwając się energicznie i z naburmuszoną miną czekała na opowieść, która jednak nie nadeszła
- Nie chcę o tym mówić
- Dlaczego? - zapytała z przejęciem, czując obawę, ale zarazem narastającą ciekawość
- Bo przez ten czas, odkąd zostałam łowcą, naprawdę wiele się wydarzyło. Nie chcę żebyś się o mnie zamartwiała ilekroć pójdę spać
- No teraz to już i tak będę - rzuciła, a blondynka wstała udając się do kuchni. Grace postanowiła nie opuszczać jej nawet na krok, póki nie wyciągnie z rówieśniczki jej historii
- Ale nie masz powodu. Było, minęło, a teraz sytuacja się nieco... poprawiła - mówiła jednak dość niepewnie, nie bardzo przekonana do swych słów. Po wypowiedzeniu ich sama zaczęła się zastanawiać, czy faktycznie tak jest, a u Grace od razu wzbudziło to tylko większą podejrzliwość
- Nie przekonałaś mnie - odrzekła patrząc, jak nastolatka zabiera się za zrobienie herbaty. - Poza tym, nie potrafię sobie wyobrazić ciebie, jak walczysz z jakimiś potworami
- Uwierz, że ja też nie wyobrażałam sobie siebie w takiej sytuacji. Przy pierwszym spotkaniu z upiorem panikowałam, płakałam, krzyczałam i gdyby nie to, że wciąż wmawiałam sobie, że to tylko sen, to byłoby jeszcze gorzej
- Więc jak to jest, że wciąż się trzymasz? - ciągnęła temat
- Blaine - odparła spokojnie machając do Grace w geście sygnalizującym, by podała jej szklanki. Bez najmniejszych problemów rozszyfrowała ten znak i sięgnęła do półki, w której się znajdowały. 
- Tylko tyle? Rozwiń to jakoś - burknęła, natomiast Alice westchnęła głęboko
- Było tak, jak u każdego łowcy. Widziałam ciągle drzwi, nie mogłam ich otworzyć, w końcu pojawiła się karta Jokera, a ja wyszłam na korytarz - zaczęła mówić opierając się o blat. - Wyszłam na korytarz. Drzwi, biel i on, chłopak, którego widziałam na moment przed zaśnięciem. Pomyślałam sobie, że to po prostu sen, bardzo złożony sen, a on mi się przyśnił właśnie dlatego, bo był ostatnią osobą jaką widziałam, nim zasnęłam - mówiła, aż rozległ się dźwięk czajnika. Grace spojrzała na niego jakby była na niego zła, że przerywa.
- Daj - rzuciła samej biorąc się za nalanie herbaty. - I mów dalej - dodała
- W sumie to mnie zignorował, poszedł dalej. Nie wiem co ja sobie wtedy myślałam, po prostu poszłam za nim. Może w ogóle nie myślałam... Wszystko wydawało się tak dziwne, że wpadł mi jedynie do głowy pomysł, by iść za nim, bo może on ma mnie gdzieś zaprowadzić - powiedziała, wtem kolejny dźwięk jej przerwał, a mianowicie śmiech Grace
- Naprawdę? - zapytała
- Oj cicho - burknęła z naburmuszoną miną po czym usłyszała dzwonek do drzwi. - Zabierzesz herbaty do mojego pokoju? Otworzę rodzicom
- Wrócili?
- Na jakiś czas tak - odparła udając się szybkim krokiem w stronę wejścia. Nie w głowie jej było nawet próba zagajenia rozmowy z dwójką dorosłych. Zwłaszcza po jej ostatnim spięciu z nimi, nie była chętna do zaczęcia z nimi jakiejkolwiek dyskusji. Gdy tylko otworzyła przejście, szybkim krokiem poszła na schody, na których się spotkała z brunetką i razem z nią dotarła do swojego pokoju
-  Więc? - dopomniała się o dalszą część historii. - Skończyło się na tym, jak to Alicja biegła za króliczkiem - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha, a ta rzuciła w nią poduszką
- Możesz się domyśleć co było dalej. Zapytał, czemu za nim łażę - odparła z pewnym zażenowaniem. - Porozmawialiśmy i w dużym skrócie zgodził się mi pomóc, jednak nie za darmo - mówiła widząc jak Grace unosi brwi w coraz większym zdziwieniu i słuchając z jeszcze większą uwagą. - Powiedział mi o Wymiarze Snów mniej więcej to, co ja tobie. Na moich oczach zabił upiora. Przy następnej wizycie w wymiarze, już czekał przed moimi drzwiami. Tym razem to ja miałam walczyć
- I jak poszło? - zapytała podekscytowana
- Beznadziejnie. Nie miałam pojęcia jak się walczy, chyba nawet się przewróciłam. Blaine wykończył upiora za mnie - mówiła ponownie czując zażenowanie, ale nigdy nie uważała siebie za wojownika i była pewna, że w oczach Grace też nim nie jest. Brązowooka słuchała tego co mówiła jej przyjaciółka, niczym małe dziecko, któremu mama opowiada bajkę na dobranoc. Sięgnęła po herbatę i wróciła wzrokiem do brunetki. - Potem zawarliśmy umowę i do tej pory walczymy razem
- Jaką umowę? - wtrąciła natychmiastowo
- Blaine będzie mi pomagać przeżyć w Wymiarze Snów, będzie chodził ze mną na łowy i wprowadził mnie w cały ten nowy świat. W zamian ja mam go uznać... - nagle urwała, a ta dalej czekała ze zniecierpliwieniem. - W zamian mam mu pomagać
- Pomagać? - rzuciła z niedowierzaniem. - Brakowało mu towarzystwa?
- Chodzi o to, że jego celem jest zabicie Jokera. Mówiłam ci, że łowcy dysponują bronią i mocą. Moją jest wiatr i wachlarz, jego katana i ogień. Swoją mocą mogę wielokrotnie zwiększyć siłę jego ataków, co mu się przyda. On pomaga mi, ja pomogę mu w walce z Jokerem. Tyle - powiedziała i wzięła łyk napoju
- To wiele wyjaśnia - powiedziała, a blondynka spojrzała na nią pytająco. - Już wiadomo, dlaczego w szkole z tobą rozmawia - rzuciła nagle, a ta wymusiła na sobie sztuczny uśmiech
- Dokładnie. Dlatego ci mówiłam, że łączy nas wspólna sprawa. Niepotrzebie tak to przeżywałaś  
- Dobra, dobra - machnęła ręką - O kurde, ciekawe jaką ja będę miała moc i broń! - krzyknęła nagle pełna ekscytacji
- To nie zabawa, Grace
- Wiem, ale jeśli będę to brać całkowicie poważnie to umrę z zamartwiania się o ciebie - westchnęła. - Mam nadzieję, że on cię upilnuje, bo jak nie to ja się z nim policzę - burknęła z naburmuszoną miną
- Już wystarczająco mu kłopotów narobiłam, nie będę jeszcze nasyłać ciebie na niego - zaśmiała się. Nagle brunetka gwałtownie się położyła
- Coś jeszcze powinnam wiedzieć? Dlaczego on chce zabić Jokera? - zapytała niespodziewanie. - I w sumie to ile trwa przebudzanie? - w końcu zawaliła rówieśniczkę ogromem pytań, na które nawet nie mogła odpowiedzieć, bo po jednym od razu padało kolejne.
- Grace, mamy czas. Nie każ mi mówić ci wszystkiego dzisiaj, bo już i tak mnie głowa zaczyna boleć - rzuciła odkładając szklankę, po czym położyła się tak jak jej przyjaciółka i obie wpatrywały się w sufit.
- Ale powiesz mi wszystko, prawda?
- Tak, powiem - odparła zrezygnowana, a uśmiech rozpromienił twarz jej rozmówczyni. - Grace - zwróciła się przerywając chwilę ciszy, jaka nastała, którą nastolatki przeznaczyły na pozbieranie swoich myśli
- No?
- Wtedy z tym wampirem... - zaczęła nieśmiało. - Przez chwilę ci nawet uwierzyłam - dokończyła, po czym usłyszała śmiech
- Ale ty byłaś naiwna - rzuciła rozbawiona
- Naiwna? To ty mnie zapewniałaś, że to na sto procent wampir
- Ja byłam głupia, ale ty naiwna - rzuciła obracając się w stronę rówieśniczki, która zrobiła to samo
- Przynajmniej to nie ja śmierdziałam czosnkiem przez resztę dnia - odparła z chytrym uśmiechem
- Fuj, czosnek - skrzywiła się, a Alice jeszcze raz się głośno zaśmiała. Nagle Grace wyciągnęła rękę w jej stronę zaciśniętą lekko w pięść, jedynie mały palec pozostawał dumnie uniesiony, w pionowej postawie. - Zero tajemnic, pamiętasz? - powiedziała spokojnie, a nastolatka odpowiedziała podobnym gestem
- Obietnica na mały palec - miała wrażenie, jakby cofnęła się w czasie o kilkanaście lat. Złapała się z Grace za małe palce u rąk, szeroko się przy tym uśmiechając.
- Przyjaciółki na zawsze - rzuciła potrząsając ręką
- Na zawsze - powtórzyła radośnie. W końcu zabrały dłonie
- Dobra, moja ty przyjaciółko - zaczęła mówić powoli się podnosząc. - W takim razie jutro opowiesz mi wszystko - rozporządziła. - Wszystko - powtórzyła powolnie i donośnie. - Z najdrobniejszymi szczegółami. I nie próbuj sztuczek bo wypróbuję metody przesłuchań mojego taty - oznajmiła dumnie. - A póki co... Muszę ci się wygadać o randce z Ryanem bo nie wytrzymam - powiedziała łapiąc poduszkę znajdującą się pod ręką i mocno ją przytulając.
- Właśnie, jak w ogóle do tego doszło? Tak nagle się umówiliście?
- Jakie nagle? Gdy ty byłaś odizolowana od tego wymiaru buszując sobie w tamtym, my się już dość sporo razy spotkaliśmy - odparła momentalnie. - Tylko, że rzadko byliśmy sam na sam, raczej spotykaliśmy się w grupach, a nawet jeśli już tak jakoś się złożyło, to nigdy nie nazwaliśmy takiego wyjścia randką - wyjaśniła nieśmiało, czując malujący się na jej twarzy rumieniec
- No to w takim razie czekam na sprawozdanie. Też masz mi powiedzieć wszystko i to ze szczegółami
- Nie musisz nawet o to prosić - zaśmiała się i przeszła do opowieści. Rozmowa ciągnęła się przez cały czas, pozwalając Alice chociaż na ten jeden dzień zapomnieć o Wymiarze Snów. Nawet gdyby temat znów na niego zszedł, to dziewczyna czuła się inaczej. Czuła się znowu jak zwykła nastolatka, która cały dzień przegadała z najlepszą przyjaciółką. Jakby drzemiącą w niej łowczynię odsunęła daleko w cień, a wręcz wyzbyła na ten krótki czas. Nie sądziła nawet, że tak bardzo tego potrzebowała. Zostawienia całej historii o snach i wrócenie do własnego życia. Spokojnej rozmowy pełnej śmiechu i radości. Chwili spokoju od trudnych decyzji i walk. Chociaż na moment, póki słońce nie zaszło, ustępując miejsca księżycowi, mogła cieszyć się tym czasem. Nie chciała, by słońce w ogóle zaszło, tylko by taki czas wciąż trwał, ale jak już się zdążyła nieraz przekonać, rzadko kiedy rzeczy układały się po jej myśli. Mogła tylko docenić fakt, że są osoby, w których ma wsparcie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine