poniedziałek, 1 czerwca 2015

Sen trzydziesty drugi - Azyl

Czas pędził nieubłaganie zmniejszając wciąż szanse na uratowanie Alice. Blaine trzymał jej ramiona i potrząsnął ją, ale ta wciąż była nieobecna duchem. Z pustym spojrzeniem, pozbawionym wyrazu i znaku życia ledwo utrzymywała się w pionie. Jej ciało było niemalże całkowicie bezwładne. Sprawiało wrażenie bycia kukłą aniżeli żywą osobą. Zdawać by się mogło, że z ciała dziewczyny ulotniło się niemal doszczętnie życie, opuścił ją duch, a pozostała materialna skorupa. Niczym manekin wciąż widniała przed oczyma łowcy, ale nie odezwała się do niego słowem, nie podniosła wzroku, ani nawet nie ofiarowała sobie oddechu. Coraz bardziej przejęty chłopak potrząsnął jeszcze raz rówieśniczką, wołając przy tym jej imię. Czynności te ponownie nie przyniosły żadnych efektów. W takiej sytuacji nawet perła, która schowana była w kieszeni spodni szarookiego, nie mogła pomóc.
- Alice ocknij się, musisz przywołać kartę - mówił, ale nie otrzymywał żadnej odpowiedzi ani znaku życia. Zimna, gładka skóra w pewnym momencie zaczęła zanikać. Dłonie nastolatka wpadły w nią, przecinając resztę ciała blondynki, jakby była ona tylko zjawą. Brunet zrobił duże oczy i zabrał ręce z powrotem. Nie wierząc w to, co widzi przeleciał prawą ręką przez rówieśniczkę. Kończyna ponownie przemknęła przez nią, jak przez mgłę, która przez ten z pozoru wolny ruch, zaczęła się rozprzestrzeniać w dal. Niewyraźne ciało niebieskookiej, jakby rozwiane, powoli odchodziło w różne strony zanikając wśród powietrza niczym para wodna. Nie wiedząc co zrobić, ani nie wierząc w porażkę, chłopak wpatrywał się w przemijający obraz dziewczyny, po której w końcu nie został nawet ślad.
- Spóźniłem się? - zapytał sam siebie cicho pod nosem. Ze wściekłością zacisnął dłonie w pięści i uderzył nimi w gniewie o podłoże, przy tym po raz ostatni wykrzykując najgłośniej jak może imię łowczyni. Zaraz po tym nastąpiła całkowita cisza. Pustka przybierająca jasną barwę gościła już tylko bruneta. Ten podniósł się obolały i zmęczony. Pustym spojrzeniem, jakby ulotniła się z niego energia, patrzył przed siebie. Kilka metrów dalej ukazały się drzwi prowadzące na korytarz. Jakby sen dawał mu do zrozumienia, że nie ma tu już czego szukać. Wzbudziło to jeszcze większą złość, ale poczucie bezsilności stłumiło wszystkie inne uczucia. Ten dobijający stan odbierający chęci i siłę, który trafił w szarookiego jak z procy.
Jednak jego niosący się głos chłopaka, wołającego imię łowczyni wciąż rozbrzmiewał po pomieszczeniu. Mimo ciszy, która zapadła, stłumiony i niesłyszalny dźwięk dalej unosił się w tej przestrzeni. Dla Blaine'a już on przepadł, ale dla tego snu wciąż brzmiał. Chłopak zrobił krok w kierunku wyjścia, aż poczuł podmuch, który przeciął mu drogę. Zszokowany zatrzymał się od razu. W pierwszym momencie, miał wrażenie, że to tylko mu się wydawało, ale z drugiej strony nie chciał do siebie dopuścić tej myśli. Kolejny wiatr poruszył jego kosmyki włosów. Niczym delikatny dotyk dłoni, musnął część twarzy chłopaka. Poczuł na prawym poliku chłodny jak lód podmuch pozbawiony mocy. Błyskawicznie odwrócił się w bok. Wśród bieli leżała na wpół skulona właścicielka snu. Czym prędzej zbliżył się do niej i przy niej ukucnął. Zwrócona w jego stronę, z wyciągniętymi przed siebie, lecz zgiętymi w łokciach rękoma. Dłonie delikatnie zamknięte, a oczy zaspane, błagające o odpoczynek.
- Alice, ty mnie wykończysz! Przywołaj szybko kartę Jokera - rzekł stanowczo i pośpiesznie. Nastolatka miała przymrużone oczy, które z trudem skierowała w stronę rówieśnika. Wysiłkiem był dla niej najmniejszy ruch. Wykończona i pewna, że niebawem zaśnie już na dobre, otworzyła prawą dłoń, starając się zmaterializować przedmiot. Spuściła wzrok na rękę skupiając resztki energii. W końcu pojawiła się karta. Blondynka ponownie wbiła spojrzenie w bruneta. Nagle ogarnęła ją trwoga. Jednak niezwykle ciężko było dostrzec przerażenie tlące się w jej zaspanych oczach, Zmuszając samą siebie do wydobycia jakiś słów, nie mogła już dłużej utrzymać siebie przy przytomności. Powieki, wydające się cięższe, niż jakikolwiek głaz, przyćmiły w końcu cały obraz. Nastała dla niej ciemność. Szarooki, nie zwlekając, wyjął czym prędzej z kieszeni perłę, którą upuścił nad Jokerem. Kulka wpadła w kartę niczym w nieskończenie głęboki dół. Następnie z uwagą wbił wzrok we wskaźnik przepełniony złotą barwą. Biel będąca energią nie widniała już nawet w najmniejszej części, a przynajmniej nie widocznej dla oka chłopaka.
- No dalej... - parsknął z niecierpliwością. Czas jakby zatrzymał się w miejscu. Sekundy trwały wieczność. Nadzieja coraz bardziej umierała. Wskaźnik wciąż nie chciał nałożyć jasnego koloru na ramkę przedmiotu. Kolejne kilka sekund męczarni, a zaraz po nich, zawitała biel. Szarooki mógł odetchnąć z ulgą. Usiadł biorąc głęboki wdech i czekając, aż Alice się obudzi. Ta zerwała się gwałtownie. Chwilę po tym zaczęła pośpiesznie rozglądać się po otoczeniu. Spojrzał się na nią ze zdziwieniem.
- Wszystko gra? - zapytał niepewnie, ale został zignorowany. Strach ogarnął łowczynię całkowicie odbierając ją otoczeniu. Zirytowany brunet uniósł dłoń i upuścił ją na głowie dziewczyny skutecznie zyskując jej uwagę. - Pytałem o coś - rzucił nieco oschle
- Blaine... - odezwała się patrząc na niego przeszklonymi oczami i wciąż kryjącym się w nich przerażeniu. Zdezorientowany próbował zrozumieć, co za tym spojrzeniem się kryje
- Uspokój się, już wszystko jest dobrze - spróbował załagodzić jej stan jednak miał wrażenie, że łzy dalej napływają do jej oczu. Zabrał rękę, a wnet niebieskooka wyrwała się tuż przed niego. Zmniejszyła dzielącą ich odległość do raptem kilkudziesięciu centymetrów, a jedną dłoń ułożyła na jego udzie. Wszystkie ruchy wykonane pod wpływem chwili i emocji zostały przez nią zignorowane, jakby nie dotyczyły ją jej własne czyny. Zszokowany chłopak nie wiedząc co się dzieje znieruchomiał.
- Ale ja...! - zaczęła mówić z pełną powagą i strachem, aż nagle przerwała. Krew z rany przesiąkła przez spodnie. Poczuła tą wilgoć. Dość świeża, bordowa plama zabarwiła większą część odzienia chłopaka. W popłochu odsunęła się od rozmówcy, a wnet przyjrzała mu się uważniej. Spostrzegła ciężkie rany, przez które skąpany był w czerwieni. Zakryła drugą dłonią usta. Miała wrażenie, że zaraz uroni łzę.
- To wszystko przez to, że chciałeś zdobyć dla mnie perłę... - wypowiedziała drżącym głosem
- Daj spokój, nic mi nie jest - odparł uciekając wzrokiem. Zanurzył dłoń w swoich ciemnych włosach. - Powiedz lepiej co się takiego stało - rzucił. Blondynka uspokoiła się, spowolniła oddech i spuściła wzrok.
- Jesteś poważnie ranny...
- To tylko kilka zadrapań i złamana noga, bywało gorzej - odparł jakby od niechcenia zerkając kątem oka na rozmówczynię. - Więc... - ciągnął dalej oczekując wyjaśnień. Dziewczyna niepewnie spuściła wzrok.
- Joker... - powiedziała nieśmiało, a na to jedno słowo chłopak się ożywił. Wbił w nią spojrzenie robiąc duże oczy i z niecierpliwością czekał na resztę zdania. - Przed zamknięciem oczu widziałam go jak stanął za tobą - dokończyła ze smutną miną. Chłopak zerwał się błyskawicznie na nogi. W popłochu zaczął się rozglądać ze wściekłością malującą się na jego twarzy. Jednak już po chwili się skrzywił przez ogromny ból. Dziewczyna błyskawicznie wstała i podeszła do bruneta.
- Blaine, uspokój się, może mi się tylko przywidziało
- Tak myślisz? - parsknął chłodno
- Nie... ale teraz już i tak go tu nie ma, a ty jesteś w kiepskim stanie - odparła, a ten burknął lekko rozzłoszczony po czym westchnął
- Postaraj się wybudzić. Powinniśmy już opuścić ten wymiar - rzekł w końcu powoli idąc w stronę wyjścia. Blondynka chwyciła go delikatnie za nadgarstek i zarzuciła jego rękę na swoje ramię. - Co... - zaczął w lekkim szoku
- Pomogę ci chociaż dojść do tych drzwi. W gruncie rzeczy to przeze mnie teraz jesteś ranny - powiedziała. Chłopak spojrzał na nią ukradkiem dość niepewnie, po czym wbił wzrok w przejście. Nie znajdowało się daleko. Alice powoli odzyskując kontrolę zmusiła je, by się nieco zbliżyły. Nastolatek w końcu zabrał rękę i otworzył drzwi, po czym opuścił sen bez słowa. Zamknęły się one gwałtownie. Przestrzeń dookoła zaczęła pękać jakby na skutek trzasku. Jasne fragmenty otoczenia odpadały płatami. Czerń zaczęła dominować pochłaniając w końcu wszystko dookoła.
Ciemność zaczęła być zastępowana obrazem. Alice powoli otwierała oczy. Pierwsze co ujrzała, to sterta kii do hokeja, baseballu, a także tyczki, słupki i inne tego rodzaju sprzęty. Wszystko to oparte było o ściankę naprzeciw niej. Powoli przerzuciła wzrok na resztę otoczenia. Z lewej rozciągająca się po całości półka pełna piłek itp. Z prawej ściana. Blondynka poczuła na szyi oddech, który stopniowo się uspokajał i łagodniał. Zdezorientowana odchyliła nieco głowę w lewo i uniosła wzrok ku górze. Zaraz przy jej twarzy znajdowała się twarz śpiącego jeszcze Blaine'a. Oboje siedzieli w ciasnym kącie, z którego wcześniej chłopak przeniósł wszystkie sprzęty sportowe. Nastolatka siedziała między jego nogami opierając się o jego tors. Prawa noga była zgięta w kolanie, a na udzie spoczywała jego dłoń. Drugą zlokalizowała dziewczyna w momencie, gdy poczuła delikatny dotyk na brzuchu. Brunet owijał jej talię ręką. Zbyt zaspana, by wywołana została u niej jakaś znacząca reakcja, opuściła mimowolnie głowę z powrotem na klatkę piersiową rówieśnika. Mimo przebywania w Wymiarze Snów, wciąż miała wrażenie, że jest nieco śpiąca. Męczyło ją pragnienie ponownego zaśnięcia. Kusiło ją oddanie się snu, takie jak dawniej. Nie jako łowca, ale jako osoba śpiąca. Brakowało jej tego, a teraz jeszcze bardziej czuła potrzebę zdrzemnięcia się jeszcze choćby na chwilę. Wiedziała jednak, że nie może. Słyszała bicie serca Blaine'a. Stonowane uderzenia wydające się być dla niej niezwykle uspokajające. Słyszała każde z nich, i te mocniejsze, i te głośniejsze. Ich symfonia połączona ze spokojnym oddechem. Otulona jego jedną ręką, która niespodziewanie przycisnęła ją mocniej do niego. Jej azyl. Tak właśnie pomyślała, aż nagle ostudziło ją przebudzanie się szarookiego. Zabrał rękę z ciała dziewczyny i zasłonił nią usta, a wnet ziewnął. Następnie ułożył ją na drugiej nodze.
- Ale z tobą problemy - mruknął cicho jeszcze nieco zaspanym głosem
- Wiem... - odparła ponuro krzyżując luźno ręce w talii. - Blaine... - zaczęła mówić nieśmiało
- Hm?
- Ja... - zatrzymała się na chwilę. - Obiecuję, że już nie sprawie ci kłopotów - wykrztusiła. Chłopak w pierwszym momencie zdziwiony, po chwili zaśmiał się
- Jasne, jasne - rzucił lekceważąco
- Ale ja mówię serio - burknęła ponuro
- Dobrze, zobaczymy - odparł po czym zaczął ruszać zgiętą nogą. To właśnie ona została złamana w Wymiarze Snów
- Przepraszam - wymamrotała patrząc na czynności rozmówcy. - To w sumie moja wina
- Nie zaprzeczę - odrzekł spokojnie, a ta zrobiła naburmuszoną minę, której on i tak nie mógł ujrzeć
- W tym momencie powinieneś powiedzieć: "Nie musisz, to po części też moja wina"
- Ah tak? - zaśmiał się pod nosem i uderzył się niezbyt mocno w udo
- Tak. Mój wskaźnik był niski bo czekałam na ciebie, a ty nie wychodziłeś ze swojego snu, Twoja wina, że kazałeś na siebie czekać - rzekła, a ten prychnął. Wnet dziewczyna zaśmiała się cicho, a po tym nastąpiła cisza. - Jak noga? - zapytała niepewnie
- Zostałem ranny w Wymiarze Snów, a nie prawdziwym, więc to nie problem. Jednak muszę chwilę poczekać nim wstanę. - zaczął mówić - Chyba nie muszę ci mówić, że ból między innymi powstaje w mózgu. Łowcy czują się w wymiarze jakby byli w nim naprawdę, fizycznie. Mamy wrażenie, że przebywamy tam ciałem. Gdy się zranimy to odczuwamy ból, tyle, że słabiej, niż miałoby to miejsce w rzeczywistości. W przypadku cięższych i świeżych urazów to uczucie może się zakorzenić w mózgu i przenieść do prawdziwego wymiaru. Nie zawsze tak jest, ale lepiej chwilę odczekać, by umysł się uspokoił - wyjaśnił powoli zaczynając ruszać nogą. Blondynka przekręciła się lekko w bok wciąż opierając się o szarookiego.
- Ryzykowałeś życie, by mnie uratować... - zaczęła mówić, ale ten nic nie odpowiedział. - Blaine
- Lepiej żeby to był ostatni raz bo ci się dostanie - burknął unosząc nieco głowę ku górze. Ta uśmiechnęła się
- Dziękuję - powiedziała. Jednak to słowo wypowiedziane zostało z niesłychaną mu wdzięcznością i życzliwością. Jej słodki głos rozległ się po małym pomieszczeniu i zniknął. Ponownie cisza, ale Alice wciąż słyszała bicie serca chłopaka, które nagle trochę przyśpieszyło, a później zaczęło ponownie zwalniać próbując się ustabilizować. Ten fakt ją nieco rozbawił, zaśmiała się nieznacznie.
- Co cię tak bawi? - zapytał jakby od niechcenia
- Serce zaczęło ci szybciej bić - odparła jak gdyby nigdy nic
-  C...c...co!? - zapytał zszokowany czując jak jego twarz lekko się czerwieni. Niebieskooka ponownie się zaśmiała, odsunęła się nieco od rozmówcy, by na niego spojrzeć.
- Ty się rumienisz? Nie sądziłam, że to możliwe - zażartowała, a rozmówca błyskawicznie uciekł gdzieś wzrokiem
- Jaki rumieniec, co ty gadasz - burknął. - Koniec leżakowania, wstawaj - dodał pośpiesznie. Blondynka wstała powoli, a zaraz za nią chłopak. Sprzęt sportowy rozciągał się aż przed drzwi, więc zaczął część przekładać z powrotem pod ścianę, przy której spali. Uczennica zaczęła mu pomagać. - W ogóle to przez sen się rzucałaś, jakbyś chciała roztrzaskać głowę o ścianę - rzucił po chwili.
- To wyjaśnia, czemu tak siedzieliśmy. Pewnie chciał mi w pewnym stopniu ograniczyć ruch - pomyślała i rzuciła kątem oka na jego spojrzenie. W końcu przejście było oczyszczone. Blaine otworzył drzwi, przez które po chwili oboje wyszli opuszczając mały składzik. Nastąpił mocniej na nogę upewniając się, że wszystko gra
- Długo spaliśmy? Mam nadzieję, że nie ominął cię mecz
- Nie wiem. Może zdążę na drugą połowę, ale nie jestem pewien ile dokładnie już czasu minęło - odparł spokojnie powoli idąc w stronę tłumów. Blondynka szybko do niego podbiegła i razem zaczęli podążać w stronę boiska. Jednak już w połowie drogi usłyszeli jak ktoś woła ich imię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine