niedziela, 19 lutego 2017

Sen sto piętnasty - Konieczność

Dziewczyna wreszcie udała się do Wymiaru Snów. Jej oczom ukazała się nieskończona przestrzeń, w której niemalże od razu wyczuła czyjąś obecność. Ledwie się pojawiła, a już wykryła inną energię, jaką doskonale znała i rozpoznawała. Ze spokojem obróciła głowę w kierunku jej właściciela, idącego do niej dość pospiesznym, niespokojnym krokiem. 
- Hej - przywitała się z lekkim uśmiechem, którego jej rozmówca nie odwzajemnił. Stanął przed nią z wyrazem twarzy świadczącym o zirytowaniu. Wbiła w niego pytające spojrzenie, dostrzegając w nim rozdrażnienie, jednak nie miała pojęcia, czym mogło być spowodowane. 
- Powiedz swojej koleżance, że nie potrzebujemy pomocy i zajmiemy się tym sami - rzucił do niej stanowczo, na co ta wciąż obserwowała go ze zmieszaniem. 
- Co? - zapytała, wnet jak na zawołanie do jej snu wkroczyła kolejna osoba, którą natychmiast wyczuła, a i bez tego od razu dała jej znać o swej obecności. 
- Hej, mała! - zawołała radośnie i żwawo do niej podeszła. Dla Alice było już jasne, co doprowadziło bruneta do takiego stanu. Zirytowany nawet nie obrócił się w kierunku nowo przybyłej łowczyni, a jedynie wzniósł oczy ku górze. 
- Hej, Avril - przywitała się nie wiedząc, co innego mogłaby zrobić. Dość szybko blondynka stanęła naprzeciw niej z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy 
- Mam dla ciebie super wieści! - oznajmiła entuzjastycznie 
- Kłamie - wtrącił nastolatek, ale nie wywołał tym żadnej reakcji. Alice zerknęła na niego, po czym wróciła spojrzeniem do rozmówczyni, coraz bardziej zdezorientowana w całej tej sytuacji. 
- Pomogę wam z upiorem. Znowu powalczymy ramię w ramię! - oznajmiła rzeczywiście tym faktem zadowolona. Nagle jednak jej uśmiech zastąpił grymas, gdy tylko zerknęła kątem oka na łowcę. - No i z nim, ale kto by go tam liczył - rzuciła z niechęcią 
- Ty jej powiesz, że ma spadać, czy znowu ja mam to zrobić? - parsknął do rówieśniczki 
- Chwila, Avril, o czym ty mówisz? - zapytała niepewnie, mając wciąż w głowie myśl, iż udało im się zakończyć współpracę z pozostałymi, a przynajmniej doprosić się o to, by pozwolono im działać we dwójkę. Najwyraźniej jednak Avril miała co do tego inne plany. 
- Przecież powiedziałam, że nie zamierzam wam odpuścić - oznajmiła stanowczo, wprowadzając tym samym rozmówczynię w małą zadumę. 
- Ale... - próbowała zaprotestować, lecz chłopak od razu wtrącił się w jej zdanie
- Idź sobie - powiedział
- Nie - odparła krótko i skrzyżowała na piersiach ręce, jakby chcąc w ten sposób okazać swój upór, przy czym zadarła podbródek.
- Musimy ci przypominać, co było mówione w czasie spotkania? - zapytał oschle. - Sami się tym zajmiemy
- Wiem co mówiliście i od początku powiedziałam, że to głupie rozwiązanie - prychnęła
- To dla waszego dobra. Poza tym, musimy sobie sami poradzić, jeśli mamy mierzyć się z bogiem - wtrąciła nieśmiało, ale rozmówczyni ani na chwilę nie spuściła z tonu
- Umowa to umowa. Miałam wam pomóc, więc to zrobię, skoro się do tego zobowiązałam
- Gdzie haczyk? - wtrącił nagle brunet
- Jaki haczyk? - prychnęła jakby z urazą
- Mam wierzyć, że z ciebie taka poczciwa łowczyni, która zawsze dotrzymuje danego słowa?
- Nie musisz mi wierzyć, gówno mnie obchodzi twoje zdanie na mój temat
- To mnie zaskoczyłaś - rzucił sarkastycznie
- Jesteście niemożliwi - westchnęła ciężko nastolatka, wnet przykuła na siebie wzrok obojga łowców. - My naprawdę musimy od teraz działać sami - powiedziała z powagą, ale i ponurym wyrazem twarzy
- Właśnie, że nie musicie
- Mieliście się od nas odciąć - przypomniał chłopak
- Od ciebie chętnie się odetnę, ale Alice mam zamiar pomóc - oznajmiła obdarowując rozmówcę spojrzeniem pełnym niechęci.
- Avril... - wtrąciła raz jeszcze niebieskooka, wnet ta głośno westchnęła i z powagą zwróciła się do niej.
 - Wiem, co mówiliście na spotkaniu. Chcecie to załatwić sami, nie narażać nas, bla, bla, bla - rzuciła lekceważąco. - To głupie, ale skoro naprawdę tego chcecie, to niech będzie po waszemu. Chcecie sami zająć się powierzoną wam przez Fioletowego misją, ok. Jednak zadanie polega na zdobyciu skażonych pereł, a z tego co mówiliście wynika, że po pierwszą wybieracie się dopiero jutro - spostrzegła i była pewna swych słów. - Dziś jedynie uzupełniacie energię, zgadza się?
- Niby tak, ale... - odpowiedziała zerkając z zakłopotaniem na bruneta
- Więc w tym mogę wam pomóc. To tylko zwykły upiór, więc nie widzę w tym większego zagrożenia, a w trójkę szybciej się uwiniemy i nie zużyjemy tak wiele energii - oznajmiła niemalże chełpliwie, jakby zadowolona z tego, że wpadła na ten pomysł.
Alice wciąż patrzyła ze zmieszaniem na rówieśnika, porozumiewawczo i pytająco za razem. Chłopak z widoczną dezaprobatą wbił w końcu wzrok w łowczynię o różowych oczach.
- Zdajesz sobie sprawę, że w takim wypadku tak naprawdę zdobędziemy mniej energii? - rzucił od razu. - Już i tak dzielimy się perłą na pół. Dzielenie jej na trzy wcale nie będzie dla nas korzystne
- Nawet jeśli szybciej się uwiniemy i mniej energii zużyjemy w czasie walki? - zapytała cicho rówieśnika
- To zależy od zbyt wielu czynników...
- Akurat o to nie musicie się martwić - przerwała błyskawicznie brunetowi. Oboje spojrzeli na nią pytająco, dostrzegając szeroki uśmiech na jej twarzy. - Nie będziecie musieli się dzielić ze mną tą perłą - ogłosiła z wyraźnym zadowoleniem, które było jeszcze większe, gdy tylko dostrzegła, jakie zaskoczenie wywołała tym zdaniem u rozmówców
- Jak to? - zapytała od razu nastolatka widocznie zdziwiona postawą znajomej
- Tak to - odparła wesoło. - Nazwę to sytuacją podbramkową. Sami powiedzieliście, że ten skażony upiór będzie najpewniej niezwykle wymagającym przeciwnikiem. Potrzebna wam będzie energia, więc odstąpię wam swoją część - oznajmiła, wypięła przy tym dumnie pierś i stała tak wyprostowana czując się niczym bohater ratujący sytuację, choć było to dalekie od prawdy
- Naprawdę to zrobisz? - zdziwiła się. Rozmówczyni z zadowoleniem przytaknęła.
- Kim jesteś i co zrobiłaś z wariatką? - zapytał Blaine wpatrując się nieufnie i z podejrzliwością w blondynkę nie mogąc uwierzyć, że jest gotowa do jakichkolwiek poświęceń i ofiarowania komukolwiek pomocy. Nie mógł się oprzeć wrażeniu, że kryje się za tym jakiś podstęp.
- Słucham!? - wrzasnęła nagle ze złością i posłała chłopakowi gniewne spojrzenie. Wówczas ponownie dostrzegał w niej znaną mu do tej pory Avril.
- Co ty knujesz?
- Coś ty taki podejrzliwy? Próbuję pomóc - parsknęła z oburzeniem
- Uspokójcie się...
- Tak się składa, że nadchodzi apokalipsa, więc sprawa dotyczy nas wszystkich, a nie tylko was. Byłoby głupio, gdybyście nie stoczyli tej walki z Jokerem, bo wykończył was jego upiór. Chyba lepiej, że pomogę wam zdobyć niezbędną energię do pokonania go - prychnęła
- Daj już spokój, Blaine. Powinniśmy raczej dziękować, że chce pomóc
- Dokładnie! - okrzyknęła i stanęła tuż przy blondynce. - Poza tym umowa to umowa. Miałam pomóc to pomogę - oznajmiła stanowczo. - A wy pomożecie mi zabić Matta - dodała już ciszej
- Mówiłem, że ma w tym swój interes - rzucił ze znudzeniem, na co Avril wytknęła mu jedynie język. Alice przerzuciła wzrok to z niej na niego i na odwrót, aż w końcu westchnęła.
- Właściwie to, co za różnica? - zapytała po chwili rówieśnika, który spojrzał na nią jakby zmieszany. - Przecież tak czy inaczej wyjdziemy dobrze na tym układzie - spostrzegła, wnet łowczyni okrzyknęła głośne, tryumfalne "Ha".
- Widzisz! Alice zrozumiała
- Naprawdę chcesz ją zabrać z nami na upiora? - zapytał sceptycznie do tego wszystkiego nastawiony, na co ta wzruszyła ramionami
- Mamy wybór? Przecież nie możemy jej zabronić iść za nami
- Są pewne sposoby...
- Blaine - rzuciła karcąco, na co przewrócił oczami i jeszcze bardziej rozdrażniony zaczął iść w stronę wyjścia
- Dobra, ale ja nie będę jej ratować tyłka, jak się okaże, że sobie nie radzi
- Łaski bez, obejdzie się - prychnęła
- To będzie długa noc... - pomyślała w duchu nastolatka dołączając do swych towarzyszy, będących już blisko przejścia.
Trójka łowców wędrowała wzdłuż korytarza, każde z nich zawieszało wzrok na mijanych klamkach, doszukując się odpowiednio ciemnej, by móc wreszcie stoczyć walkę z upiorem. To był ostatni moment, by uzupełnić energię, bo już następnego dnia mieli wyruszyć po skażoną perłę. Alice wciąż na samą myśl o tym odczuwała spory niepokój, który starała się zwalczać. Spojrzała na towarzyszkę rozpoczynając rozmowę, by zająć czymś myśli.
- Ostatnio zużyłaś nieco energii w walce o perłę, którą ostatecznie oddałaś panu Williamowi. To na pewno dobry pomysł, byś znowu z niej rezygnowała? - zapytała skupiając na sobie jej uwagę.
- Przecież nie mam zamiaru zużywać jej całej w czasie walki - prychnęła uznając to za rzecz oczywistą. - Poza tym, skoro będziemy walczyć we trójkę, to prawdopodobnie uwiniemy się z upiorem na tyle szybko i bezproblemowo, że żadne z nas nie straci dużo energii. Ja tylko odpuszczę sobie swoją część perły i tyle - wzruszyła ramionami ze spokojem, a wręcz i znudzeniem
- Wciąż ciężko mi uwierzyć, że oddasz nam energię - rzucił dość oschle chłopak, wnet ta momentalnie zmierzyła go wzrokiem, nieznacznie mrużąc oczy
- Mam ci to napisać, żeby to do ciebie dotarło? - warknęła zirytowana. - Znajcie moją dobroć, bo nie często się objawia - prychnęła zadzierając nosa, a Blaine zmarszczył brwi zdenerwowany. Dziewczyna ostatecznie opuściła nieznacznie wzrok. - Macie zamiar we dwójkę stawić czoła bogom snów i najsilniejszym upiorom w imieniu wszystkich pozostałych ludzi. Żadna ze mnie heroiczna postać, ale nawet ja zdaję sobie sprawę, że wasza sprawa powinna być teraz na pierwszym miejscu, skoro zagraża nam apokalipsa. Przynajmniej tyle będę w stanie pomóc, skoro całą resztę mamy zostawić w waszych rękach - oznajmiła nieśmiało, jakby wypowiedzenie tych słów wymagało od niej sporej odwagi. - Poza tym, szybko sobie odbiję te straty - zapewniła na powrót dość radośnie, obrazując to gestem uniesienia kciuka w górę. Alice uśmiechnęła się do niej sympatycznie, aż nagle się zatrzymała dostrzegając klamkę, jaka nagle zaczęła ciemnieć. Pozostali również stanęli w miejscu, śląc jednocześnie pytające spojrzenia do nastolatki.
- Może tu? - zapytała niepewnie, wskazując na sen, w którym dopiero pojawił się upiór. Klamka wreszcie ustabilizowała barwę.
- Nada się - stwierdził chłopak
- Tutaj? - rzuciła dziewczyna wpatrując się w ciemną barwę klamki. - No to ciekawe, co tam dla nas szykuje - powiedziała z uśmiechem, czując pewną ekscytację. Brunet już miał otworzyć przejście, gdy nagle zrezygnował z tego i ostatecznie spojrzał zza ramienia na Avril. - Upiór na tym poziomie istnieje w wykreowanym świecie. Chyba nie muszę ci mówić, że masz się nie oddalać, ani nie szarżować jak głupia, póki nie zostaniemy wykryci? - zwrócił się do niej
- Wiem, za kogo ty mnie masz? - parsknęła zirytowana.
- Blaine - odezwała się karcąco już zawczasu do rówieśnika wiedząc, że zaraz padnie od niego odpowiedź na to retoryczne pytanie. Niechętnie przemilczał to, co cisnęło mu się na język i otworzył wreszcie przejście.
- Dobra, chodźcie - rzucił do towarzyszek, przy czym chwycił dłoń rówieśniczki, która po tym geście zaczęła czuć pewne obawy względem tego, jakie otoczenie czeka ich tym razem. Chłopak prawie natychmiast pociągnął ją za sobą za próg przejścia. Tuż za nimi ze spokojem weszła Avril. Cała trójka trafiła do jasnej strefy, a drzwi, jakie zostawili za sobą, w końcu się zamknęły.
Przestrzeń jeszcze przez krótką chwilę pozostała nienaruszona, całkowicie pusta i jasna. Gdzie łowcy nie spojrzeli, widzieli jedynie biel, a raczej nieskończony, pusty obszar. Zdawali sobie jednak sprawę, że lada moment całkowicie się to zmieni. Nie wiedzieli jeszcze co ich czeka, ale w momencie, gdy drzwi za nimi się zamknęły, sen zaczynał ich do siebie przyjmować, czego dowodził silny blask.
Dziewczyna stanęła przy nastolatce, którą złapała za rękę tak samo, jak wcześniej zdążył to zrobić brunet. Zmuszeni byli czekać, aż ukaże im się prawdziwe oblicze tego snu.
- No to do dzieła - rzuciła z uśmiechem Avril, spostrzegając jak wszystko zaczyna być pochłaniane przez jasność. Cała trójka zaczęła lśnić coraz bardziej, a wręcz i oślepiająco. Blask dobywał się zewsząd, zmuszając ich do zamknięcia oczu. Uczynili to ze spokojem, choć w przypadku Alice zachowanie go nie było wcale takie proste. Czuła w pewnym stopniu lęk i obawy, ale jednocześnie adrenalinę płynącą w jej żyłach. Nerwy ją podżerały, a ciało przebiegał dreszcz. Mimo to stała niby niewzruszona, wyczekując, aż ukaże jej się koszmar, do którego wkroczyli.
Dotarł do niej chłodny powiew wiatru, a towarzysze uwolnili z uścisków jej dłonie. Uniosła niepewnie powieki, by podejrzeć rzeczywistość stworzoną w tym śnie. Pomimo chęci, niewiele była w stanie dostrzec przez panującą, niezwykle gęstą mgłę. Roztaczała się odbierając światu wyrazistość, a temu co jest w oddali odbierała wręcz istnienie, całkowicie je ukrywając przed wzrokiem nastolatków.
Nawet najbliższy obszar stanowił dla nich pewną zagadkę. Mogli być pewni jedynie tego, że stoją na kamiennej, nieco poniszczonej drodze. Cała reszta zdawała się być utrzymywana w tajemnicy przez mgłę gęstą jak mleko, w której widzieli jeszcze tylko przemieszczające się, ciemne elementy. Alice zrozumiała, iż są to wędrujące postacie, gdy tylko spojrzała po sobie i swych towarzyszach. Każde z nich odziane było w czarną pelerynę na tyle długą, że w czasie chodu, materiał sunął z lekka po podłożu, natomiast na głowach mieli zarzucone duże kaptury.
- Liczyłam na jakiś lepszy teren - westchnęła markotnie łowczyni
- Pewnie wolałabyś jakiś z dostępem do ziemi - rzuciła luźno w odpowiedzi na jej słowa
- Wiadomo. Wiesz, mała, nie potrzebuję ziemi, by atakować, bo sama mogę ją stworzyć, ale co innego jest ją tworzyć, a co innego mieć ją wystawioną jak na talerzu i jedynie nią manipulować - oznajmiła beznamiętnie. - Spora różnica, zwłaszcza jeśli chodzi o zużycie energii - mówiła, gdy nagle brunet je minął.
- Cicho i chodźcie - wydał szybko polecenie odchodząc na kilka kroków. Dziewczyny spojrzały po sobie, ale już po chwili pośpiesznie ruszyły w ślad za łowcą. Cała trójka odeszła na pewną odległość od miejsca, w którym byli na początku, a gdzie po chwili dostrzegli wędrujące w rzędzie postacie ubrane tak samo, jak oni. Każdy miał na sobie ciemną pelerynę i wędrował z opuszczoną nisko głową, jakby idąc w zgarbieniu. Dzięki tej postawie nawet z bliska nie sposób było dostrzec twarzy któregoś z tułaczy, gdyż duży kaptur opadał na tyle, by stworzyć niby zasłonę.
Kroczyli w linii prostej przed siebie, niektórzy nieśli w swych dłoniach zapalone świeczki. Miało się wrażenie, że nie zwracają na nic uwagi. Każdy bez wyjątku szedł w dokładnie tej samej postawie, nie unosząc ani odrobinę głowy. Mimo to łowcy odsunęli się jeszcze odrobinę w obawie, że w jakiś sposób jednak zostaną przez nich dostrzeżeni. Wkrótce byli na tyle oddaleni, że postacie wykreowane przez sen zniknęły we mgle.
- Myślisz, że któryś z nich to upiór? - zapytała rówieśnika wytężając wzrok ze złudną nadzieją, że jeszcze jej się uda cokolwiek dostrzec.
- Nie wiem, ale to niewykluczone. Potrzebuję chwili, by wykryć upiora - odpowiedział spokojnie, aż nagle Avril westchnęła z niezadowoleniem przykuwając na sobie ich wzrok
- Alice, machnij wachlarzem, żebym mogła cokolwiek tutaj zobaczyć. Ta mgła mnie dobija - rzuciła markotnie, ściągając z głowy kaptur
- Samo przywołanie broni sprawi, że zostaniemy wykryci - parsknął nastolatek wlepiając w rozmówczynię zimne spojrzenie
- I o to chodzi - odparła lekceważąco. - Po co mamy się ukrywać przed tym upiorem? Niech nas zobaczy i po nas wyjdzie
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - wtrąciła Alice odmalowując tymi słowami na twarzy towarzyszki naburmuszoną minę. - Nie możemy po prostu wmieszać się w tłum? Będziesz mieć czas na wykrycie upiora - zaproponowała
- Wolałbym po prostu pozostać w ukryciu. Nie wydaje mi się, by udawanie, że należymy do tego snu było konieczne - odpowiedział
- Tak sądzisz?
- W tym śnie można się dość łatwo ukryć
- Naprawdę chce się wam bawić w kotka i myszkę? - parsknęła nagle Avril z wyraźnym niezadowoleniem. - Krótka piłka, głosuję za wymuszeniem walki - rzuciła
- Ja za ukryciem się - burknął śląc srogie spojrzenie w kierunku dziewczyny
- A ja za wtopieniem się w otoczenie... - rzuciła nieśmiało. - Jakby nie patrzeć oni też są tutaj dobrze ukryci. Może się okazać, że nawet się nie zorientujemy, kiedy ci nas dostrzegą - spróbowała uzasadnić swój wybór. Wiedziała, że jej staż w Wymiarze Snów jest najkrótszy, jednak ufając temu, co podsuwał jej umysł, wierzyła, że to najlepsza opcja, skoro nawet podejrzane zachowanie mogłoby ich zdradzić. Wszyscy podążali ślepo w rzędzie, więc widok osoby stojącej gdzieś na uboczu wydałby się im wystarczająco podejrzany, a przynajmniej z takiego założenia wychodziła.
- Świetnie, to co teraz? - zapytała niechętnie dziewczyna
- Idą kolejni, zbierajmy się - powiedział spoglądając nieco dalej. Chociaż dzieliła ich pewna odległość od nadchodzących tułaczy, to już było słychać ich kroki i można było się dopatrzeć ciemnej barwy szat.
Zrobili tylko kilka kroków, chcąc zejść z drogi wędrowcom, gdy niespodziewanie chłopak się zatrzymał, znajdując na swej drodze kamienny murek.
- Nie zatrzymuj się, zaraz tu będą - rzuciła łowczyni podchodząc blisko przeszkody
- Koniec drogi - oznajmił stanowczo brunet, na co ta zdawała się go zignorować
- Wystarczy przeskoczyć - rzuciła spokojnie oceniając murek jako wystarczająco niski. Wsparła się na rękach i wychyliła do przodu, gnając wzrokiem za obszar po jego drugiej stronie, którego jednak nie dostrzegła. Nie było widać absolutnie nic poza mgłą, wtem zorientowała się, że murek był w rzeczywistości swego rodzaju barierą mostową, a sami znajdowali się na tak wysokim moście, iż nie było nawet w najmniejszym stopniu widać tego, co położone jest niżej.
- Skaczesz? - zapytał spostrzegając, że ta już zorientowała się w sytuacji. Z żałosnym uśmiechem odwróciła się przodem do towarzyszy
- Dobra, zmieniłam zdanie
- Nie mamy czasu - rzuciła ze zdenerwowaniem blondynka, czując przytłaczającą presję czasu. Postacie były już dość blisko, a i po przeciwległej stronie mostu ciągnął się sznur wędrowców w czarnym odzieniu. Nie widziała szansy na ucieczkę, ale też nie chciała przystanąć na pomyśle Avril, polegającym na ujawnieniu się, dlatego pośpiesznie zarzuciła jej kaptur na głowę. - Głowa w dół i idziemy przed siebie. Może się nie zorientują
- Eh, niech ci będzie - rzuciła bez przekonania
- Zorientują się - stwierdził beznamiętnie brunet, którego Alice zmierzyła podejrzliwie wzrokiem
- Dlaczego?
- Przeczucie - odparł krótko, ale nie było już czasu, by kontynuować rozmowę. Opuścili głowy z zarzuconymi na nie kapturami i zaczęli iść powolnym krokiem wzdłuż mostu, a w krok za nimi podążali pozostali.
W czasie, gdy zmuszeni byli ślepo kroczyć przed siebie, jak pozostali wędrowcy, Blaine i Avril starali się wykryć upiora. Nie mogli jednak ani odezwać się słowem, ani unieść wyżej oczu. Szli po prostu krok w krok za Alice, która prowadziła ich wciąż wzdłuż kładki, czując się w pewnym sensie poganiana przez postacie idące ich śladem, choć zdawały się być w tyle. Nie wiedziała, dokąd zmierzają, ale nie odważyła się ani razu podnieść głowy sądząc, że po tym geście zostaną zdemaskowani. Wkrótce jednak nie miała wyjścia, jak unieść wzrok, gdy tylko na swej drodze zastała kolejną zakapturzoną postać. Mało brakowała, by na nią wpadła, przez stałe wpatrywanie się w podłoże. W popłochu cofnęła się, chcąc uniknąć zderzenia z postacią, jednak nim Avril się zorientowała w sytuacji, wpadła na blondynkę. Łowczyni o różowych oczach dopiero w tamtej chwili uniosła zaciekawiona wzrok. Osoby przed nimi już nie szły dalej, a stały w równym rzędzie zwrócone plecami do murku. Dziewczyny zaobserwowawszy to stanęły w ten sam sposób, choć wydawało się, że już na to za późno, bo ci dość powolnie obrócili się wreszcie ku blondynkom.
- To by było na tyle - oznajmił brunet ściągając kaptur. Towarzyszki spojrzały na niego i poszły za jego śladem, zrzucając z głowy nakrycie. Postacie wyłoniły zza ciemnego materiału peleryn swe białe jak kreda ręce i wskazały palcem na łowców.
- I co teraz? - zapytała niepewnie Alice. Ich przebranie zniknęło, zastąpione pierwotnym odzieniem, w jakim weszli do snu. Nagle dało się słyszeć przeraźliwe rzężenie, którego nadawca był gdzieś w pobliżu
- Walczymy - uśmiechnęła się Avril przywołując momentalnie włócznię. Wnet postacie uniosły głowy, spojrzały prosto na łowców, którzy dostrzegli wreszcie, co kryło się pod kapturami. Dostrzegli czaszki otulone ciemnym nakryciem.
- Blaine... - wypowiedziała lękliwie imię rówieśnika, który przywołał katanę
- Spokojnie, już wykryłem upiora - oznajmił
- Tak? Gdzie jest? - zapytała Avril. Momentalnie usłyszeli niezwykle głośny ryk
- Za nami - oznajmił ze spokojem, a na jego słowa towarzyszki obróciły się gwałtownie i wbiły wzrok w kamienny murek, na którym już po chwili pojawiły się łapy o niezwykle długich i ostrych szponach. Upiór trzymał mocno barierę, aż nagle wzbił się wyżej i na nią wskoczył, ukazując się łowcom w całej swej okazałości.
Wyglądał na niemożliwie wychudzonego, jego żebra wydawały się być wręcz oddzielone od reszty tułowia, jakie w znacznym stopniu odstawało niby zagłębione. Jego głowa przypomniała czaszkę jelenia, lecz o zdecydowanie bujniejszym i większym porożu, wyglądającym, jakby stanowiły go dwa mniejsze pnie, z których wyrasta cała masa silnie powyginanych gałęzi. Były to jedyne części ciała, jakich nie pokrywała gęsta, biała sierść.
Kreatura ryknęła groźnie, a z pyska kapały strużki śliny. Łowcy ulegli wrażeniu, jakby ich obserwowała z dużą uwagą, choć w rzeczywistości była pozbawiona oczu. Wreszcie zeskoczyła na most i stanąwszy na tylnych łapskach rozpostarła szeroko przednie, wznosząc je ku górze. Momentalnie temperatura drastycznie spadła, z ust ludzi zaczęły ulatywać obłoczki pary przy każdym oddechu. Monstrum skoczyło na cztery łapy i ryknęło przeraźliwie, a podłoże wokół niego spowiła cienka warstwa lodu.
- Otoczyli nas - spostrzegła dziewczyna spoglądając na zakapturzone kościotrupy, jakie zaczęły wolnym krokiem zmniejszać dzielącą ich odległość.
- Zajmę się tym - oznajmiła nastolatka dobywając tessen.
- Nadchodzi - ostrzegł w chwili, gdy wróg przyjął pozycję i już po chwili ruszył prosto na przeciwników. Alice czym prędzej wykonała silny podmuch, jakim odrzuciła na pewną odległość kościotrupy, ale na upiora ten cios był zdecydowanie za słaby. Rzucił się w dzikiej szarży na łowców, kiedy nagle Avril stąpnęła mocno stopą o podłoże i tuż przed nią wytworzona została wysoka ścianka, jaka odgrodziła ich od wroga.
Potwór w ostatniej chwili się zatrzymał, tuż przed zaporą z ziemi, jaka pojawiła się ni stąd ni zowąd. Uderzył o nią wściekle, wnet opadła na podłożę pod postacią małych ziarenek piasku. Po drugiej stronie jednak już nikogo nie było.
- Szukasz mnie? - zapytała wesoło Avril stojąc za wrogiem, który na dźwięk jej głosu od razu się obrócił zamachując się przy tym łapą, by zadać cios. Dziewczyna odskoczyła saltem do tyłu, podczas gdy Blaine wykorzystał nieuwagę stwora i błyskawicznie przeciął skórę na grzbiecie kreatury.
Potwór zawył z bólu, jednak nie zdążył nawet się zorientować w sytuacji, kiedy nagle nadszedł kolejny atak, tym razem wymierzony przez łowczynię. Oboje wciąż zadawali obrażenia przeciwnikowi, podczas gdy Alice trzymała zakapturzone postacie z dala od nich. Białe futro przyjęło w wielu miejscach kolor czerwieni, zabarwione od sączącej się z ran krwi. Wydawało się, że walka będzie naprawdę krótka, gdy nagle monstrum będąc już na skraju wyczerpania uderzyło przednimi łapami o podłoże. Nim łowcy się zorientowali, upiór otoczył się lodem. Zarówno on, jak i zakapturzone kościotrupy zamienili się w bryły lodu.
- Co on robi? - zdziwiła się Avril, wbijając wzrok we wroga, jaki całkowicie skrył się w lodzie. Chłopak jeszcze przez chwilę milczał, przyglądając się z podejrzliwością temu zjawisku, aż zrobił wielkie oczy i czym prędzej otoczył płomieniami bryłę.
- Leczy rany - odparł szybko
- Ich też zamroziło - rzuciła nastolatka podchodząc bliżej jednego z kościotrupów
- A ich to po co? - burknęła
- Oni... oni się formują - powiedziała dość lękliwie, w chwili gdy tylko zaobserwowała, jak czaszki zakapturzonych postaci zyskują powoli ciało. Byli jak schowani wśród lodowych ścian, wewnątrz których się zmieniali.
- Ciekawe właściwości ma lód w tym śnie - wzruszyła ramionami dziewczyna
- Trzeba to przerwać - stwierdził jakby znudzony i uniósł ostrze ku górze, nad którym zaczęła się formować ognista kula.
- Nie musisz skoncentrować energii? - zapytała nastolatka, dołączając do rówieśnika
- Żeby stopić jakiś lód? - odparł z chytrym uśmiechem, jakby rozbawiony tym pytaniem. - Poza tym, wtedy była trochę inna sytuacja, gdy korzystałem z tego ataku - odparł, a kula ognia stała się zdecydowanie większa. - Ja i Avril zajmiemy się upiorem, załatw jego przydupasy
- W porządku - odparła ze spokojem. W końcu brunet opuścił gwałtownie ostrze uderzając ognistą kulą o podłoże. Miało się wrażenie, że w momencie zderzenia uformowane płomienie nagle wybuchły. Fala ognia o dużej sile rozproszyła się po otoczeniu i jeszcze przez moment widać było tylko wysokie płomienie przedzierające się szybko coraz to dalej.
Niespodziewanie upiór skoczył prosto na chłopaka, jednak Avril osłoniła go stawiając kolejna zaporę z ziemi, która po przyjęciu ciosu opadła pod postacią piachu. Brunet nie marnując czasu przeszedł do ataku, a wkrótce dołączyła do niego Avril. Oboje wykonywali cięcia, wspierając się momentami mocami, jednak upiór sprawiał wrażenie silniejszego, niż był na początku. Gdy tylko ostrze wydawało się trafić w ciało wroga, nagle miejsce, jakie miało zostać zranione, pokrywała twarda warstwa lodu ochraniając je przed ciosem. Za każdym razem gdy byli już blisko skrzywdzenia przeciwnika, ten się osłaniał w ten sam sposób, w międzyczasie wciąż atakując.
Zakapturzone postacie nie zdążyły się do końca uformować, ale nie były już tylko szkieletem, zyskały nieco ciała. Stwory trzymające w rękach świece na powrót opuściły głowy, a przy tym zaczęły chóralnie nieść jakąś pieśń. Pozostałe, jakich było zdecydowanie więcej, wyłoniły spod narzuty ręce, w jakich dzierżyli niewielkie sztylety. Ruszyły prosto na dziewczynę, która stała im na drodze do pozostałej dwójki, walczącej z upiorem.
Blondynka starała się zachować spokój, choć jej serce waliło coraz szybciej i mocniej, adrenalina płynęła w żyłach, a włos jeżył jej się na karku. Obawy wzrosły w chwili, gdy cała masa trupów ruszyła szturmem prosto na nią. To nie może być trudne, pomyślała starając samą siebie w ten sposób uspokoić. Rzuciła krótkie spojrzenie na otoczenie, choć wciąż było skąpane we mgle. Po chwili jednak obmyśliła plan, dzięki któremu miała to szybko zakończyć. Podeszła bliżej kamiennego murku z nadzieją, że się uda. Przeciwnicy się zbliżali, na co dziewczyna wzięła głęboki wdech i wydech, po czym przyłożyła złożony tessen blisko swoich ust. Obserwowała wrogów, jednocześnie starając się skupić energię. Szybko zmniejszali dzielącą ich odległość, więc w końcu blondynka zaczęła dmuchać lekko na złożoną broń licząc, iż jej atak się uda. Byli coraz bliżej, a ona jeszcze nie była gotowa. Zaczęła się powoli cofać, chcąc zyskać choć kilka sekund, jednak w końcu uderzyła lekko o mur, sięgający jej ledwie do pasa. Już nie miała drogi ucieczki, więc z całych sił skupiła się na zadaniu ciosu. Starała się nie spoglądać na ostrza dzierżone przez nadchodzące potwory. Wreszcie znaleźli się blisko niej, dmuchnęła mocniej na swój oręż. Biegli z wyciągniętymi ostrzami bliscy zadania ciosu. Dziewczyna jednym, gwałtownym ruchem rozłożyła wachlarz, a wtem uderzyły od niej podmuchy, jakby na moment otoczona została przez kolumnę silnych podmuchów, jakie miały za zadanie odepchnąć każdego pobliskiego wroga. Niczym osłona, nie pozwoliły się przeciwnikom przedrzeć, a tych najbliżej odrzucały do tyłu. Nie mniej jednak ci się nie poddawali i nieustannie napierali do przodu, choć od nastolatki wciąż biły podmuchy. Wreszcie kolejnym gwałtownym ruchem machnęła ręką, wyciągając ją w stronę wrogów, a w dłoni trzymając ułożony poziomo tessen. Podmuchy przestały ją otaczać i ochraniać, jednak nie było to już konieczne. Szybko machnęła wachlarzem do góry i momentalnie wrogowie stracili grunt pod stopami. Oderwała ich od podłoża, po czym kolejnym ruchem jednej ręki złożyła wachlarz z powrotem. W oka mgnieniu zaczęła się formować mała trąba powietrzna, jaka wciągnęła i zebrała przeciwników w zbitą grupę. Nastolatka obróciła się i machnęła złożonym wachlarzem jakby wskazując kierunek. Skierowała go na obszar za murem i już po chwili wirująca kolumna powietrza wyrzuciła wrogów za niego. Wypchnęła w ten sposób każdego z nich za most w przepaść, której głębokości nie była nawet w stanie określić przez unoszącą się mgłę.
Uśmiechnęła się sama do siebie, że atak się powiódł, choć już po chwili zaczęła szybko oddychać jak po cięższym wysiłku. Ugięła się lekko w kolanach, na których się wsparła, próbując ustabilizować oddech. Nie była pewna, ile energii zużyła, ale gdy tylko ponownie dotarł do niej niosący się głos stworów, zrozumiała, że jeszcze trochę będzie musiała się pomęczyć. Ci jednak nie atakowali, ani nie stali w jednym miejscu, każdy był gdzie indziej i śpiewał chóralnie z opuszczoną nisko głową. Spojrzała w ich kierunku, wtem dostrzegła kolejne ciemne sylwetki podążające w jej stronę. Kolejni wojownicy, którzy zamiast stać i oddawać się pieśni, dzierżyli w dłoniach sztylety gotowi zaatakować. Zrozumiała, że zapewne zaraz nadciągnie kolejna fala stworów, więc korzystając z krótkiej chwili spokoju, dziewczyna zaczęła szybko koncentrować energię, by powtórzyć poprzedni atak.
W tym czasie dwójka łowców zawzięcie walczyła z upiorem. Był zwinny i przez pokrywającą go osłonę z lodu praktycznie nie doznawał żadnych obrażeń. Nawet jeśli nie udało mu się uniknąć ciosu, ostatecznie i tak był ochroniony przed cięciem. Blaine wzmocnił płomień, jaki spowijał jego katanę. Jednak nawet wtedy nim udało mu się przebić, wróg zdążył zawsze zareagować już uciekając przed ciosem.
- Upierdliwy - stwierdziła Avril po tym, jak udało jej się uchylić przed atakiem wroga. Raz jeszcze machnął łapą o ostrych pazurach, lecz ponownie odskoczyli.
- Słyszysz tych śpiewaków? - zapytał krótko, a ta spojrzała krótko na oddalone truposze.
- No, i co z nimi? - odparła. Kolejny atak, uchyliła się i uniknąwszy go ruszyła szarżą na wroga, z wyciągniętym ku niemu grotem włóczni. Wtem potwór ryknął, a dokoła niego wyłoniły się ostre i duże sople lodu. Blaine posłał strumień ognia od razu je niszcząc, a jego towarzyszka nie przerwawszy biegu w końcu pchnęła ostrze w kreaturę. Jak się okazało, ponownie uchronił go lód. Dziewczyna z niezadowoleniem wypisanym na twarzy odskoczyła do tyłu.
- Wydaje mi się, że to oni go chronią - oznajmił spokojnie
- Skąd ten pomysł? - zapytała podejrzliwie
- Dopóki nie zaczęli hałasować, to nie miał tej osłony - spostrzegł. - Jedynym sposobem, by sprawdzić, czy mam rację, jest pozbycie się ich - dodał i wzruszył ramionami. Upiór ponownie zaatakował. Bez większego problemu wykonali uniki. - Uderz w grzbiet - powiedział do niej i choć prychnęła na to polecenie, to jednak je wykonała. Kucnęła i dotknęła podłoża, w którym jeszcze znajdował się uprzednio przez nią wytworzony piach. Uformowała go w słup, jaki wzniósł ją wyżej, a od którego szybko się wybiła. Przeskoczyła nad wrogiem chcąc w międzyczasie przejechać grotem włóczni po jego plecach, lecz i je pokryła warstwa lodu. Brunet wiedząc, że tak się sytuacja potoczy już chwilę wcześniej znacznie wzmocnił płomienie spowijające jego ostrze i błyskawicznie obiegł potwora, by znaleźć się za nim. Włócznia została powstrzymana przez grubą warstwę lodu, wnet Blaine machnął potężnie kataną w ten punkt, a żar wzmógł na tyle, że nim jeszcze ostrze zetknęło się z osłoną, ta już topniała. Wreszcie udało mu się przebić, zagłębił broń w ciele stwora, jakie ryknęło w agonii. Już posyłał płomień w jego wnętrze, chcąc to zakończyć, gdy ten szybko machnął łapą i odskoczył.
- Cholera - warknął zirytowany. - Prawie się udało - po tych słowach spostrzegł, że zranione miejsce pokrył lód. Gdy tylko zniknął, zniknął również wszelki ślad po jego ataku. Jedynie zabarwiona szkarłatem sierść dowodziła tego, że wcześniej faktycznie istniała tam rana.
- Nie ma co marnować niepotrzebnie energii, skoro zabicie wyjców może pomóc - stwierdziła i zerknęła w kierunku nastolatki, która była w trakcie wyrzucania poza most atakujących przeciwników. - Chyba Alice wszystkich ich nie pozałatwia - oznajmiła wyczuwając posiłki ze strony wroga
- Dlatego jej pomożesz - stwierdził, na co ta wbiła w niego wzrok w lekkim zdziwieniu. Upiór zaatakował. Machnął łapą, a brunet postanowił to skontrować ostrzem. Chwilę przed zderzeniem lód pokrył kończynę. Blaine wzmocnij płomień, stopił osłonę, jednak przebicie się pozwoliło mu zadać tylko niewielką, płytką ranę, nim ten uciekł od cięcia
- Ja? Dlaczego ja, a nie ty? - zapytała z naburmuszoną miną, jednocześnie atakując
- Bo ja jeszcze jakoś się przebiję z moją mocą - odparł w sposób świadczący, że to dość oczywiste. - Alice pozbyła się ponad połowy tych kościotrupów - spostrzegł zerknąwszy w kierunku nastolatki, która przygotowywała się, do pozbycia się kolejnych wojowników
- Wyczuwam, że nadchodzą kolejni - odparła z dezaprobatą
- Ta, też ich wyczuwam. Nawet jeśli Alice się nimi zajmie, to ktoś musi załatwić śpiewaków
- I tym kimś mam być ja - mruknęła z nutką niezadowolenia, jednak w końcu westchnęła i stanęła wyprostowana, spoglądając w kierunku przeciwników. - W sumie to będzie chyba ciekawsze, niż ciągłe uderzanie w lód - wzruszyła ramionami
- Zajmę upiora, ty leć
- Dobra, dobra - rzuciła machnąwszy lekceważącą ręką i pobiegła w stronę nastolatki.
W czasie gdy Blaine wciąż toczył bój z upiorem, blondynka podbiegła szybko do Alice, jaka po zakończeniu ciosu ponownie starała się uspokoić oddech.
- Jak ci idzie, mała? - zapytała z szerokim uśmiechem, starając się w między czasie wykryć cele. Kryły się w mgle, jednak głoszona przez nich pieśń i płomień świec w pewnym stopniu zdradzały ich położenie. Nie mniej jednak była zdania, że tak czy inaczej ciężko będzie do nich dotrzeć polegając jedynie na tych dwóch zmysłach - słuchu i wzroku. Postawiła na ten, jaki dominował w Wymiarze Snów. Wykryła w końcu energię trzech najbliższych przeciwników.
- Chyba nie najgorzej - odparła spoglądając kątem oka na rozmówczynię. - Co z upiorem?
- Mam nowe zadanie. Muszę zabić wyjców, więc gdybyś mogła, to postaraj się jakoś oczyścić mi drogę od tych kościotrupów ze sztyletami - rzuciła przygotowując się do biegu
- Nie ma problemu - odparła, choć w istocie problem tkwił w zmęczeniu, które coraz bardziej odczuwała. Nagle Avril z niezwykłą szybkością popędziła do najbliższego wroga, po drodze wymijając wojowników. W końcu blondynka odrzuciła ich mocą wiatru, by oczyścić towarzyszce drogę.
Łowczyni dotarła do pierwszego celu i od razu wymierzyła cios. Machnęła włócznią przecinając jej grotem szyję stwora, pozbawiając go w ten sposób głowy. Nie czekając chwili dłużej, od razu ruszyła dalej do kolejnego potwora. Eliminowała jednego po drugim, niektórych wypychała poza most, jeśli tylko byli wystarczająco blisko barierki, pozostałych likwidowała za pomocą mocy bądź wykorzystując do tego wyłącznie swój oręż.
Upiór odczuł, jak siła pieśni jest coraz to mniejsza, niosło ją coraz to mniej głosów. Zaniepokojony tym faktem odrzucił w większym stopniu ofensywę skupiając się już tylko na unikaniu ciosów wroga. Blaine był dla niego jednak zbyt szybki. Wyprowadzał cios, od którego tamten odskakiwał gdzieś w dal, a jednak nim jeszcze zdążył opaść na podłoże, nastolatek już zdążył dobiec w tamto miejsce, by wykonać kolejne cięcie. Ciało kreatury wciąż było osłaniane przez warstwę lodu, jednak była zdecydowanie cieńsza i już nie była taka wytrzymała. Chociaż wciąż było słychać kilka cichych głosów niosących chóralnie pieśń, okazywało się to być już nie wystarczające. Chłopak nawet nie musiał wzmacniać swoich płomieni, bez większych problemów udawało mu się przebijać. Futro stwora już w wielu miejscach skąpała czerwień. Przez odniesione rany był coraz wolniejszy, a każdemu ruchowi towarzyszył ogromny ból. Choć Avril została jeszcze mała garstka wrogów do zlikwidowania, Blaine'owi już udało się wykończyć potwora. Zadał ostateczny cios, zatapiając ostrze katany pod żebra potwora i wypełniając jego ciało płomieniami.
Dziewczyna usłyszała przeraźliwy jęk upiora, jaki rozniósł się po całej okolicy. Mimo to dobiegła do jeszcze jednego ze śpiewaków chcąc dokończyć, co zaczęła, skoro już i tak była blisko. W oka mgnieniu znalazła się przy swoim celu. Z uśmiechem wbiła w niego wzrok unosząc włócznię, by zadać mu cios, gdy niespodziewanie dostrzegła, jak do wroga podchodzi jakaś postać. Uśmiech zniknął z jej twarzy, zaczęła słać nieznajomemu podejrzliwe spojrzenie. Śpiewak został zabity, a ona się zatrzymała.
- Rozumiem, że upiór już został pokonany? - rzucił pytanie podchodząc bliżej, wyłaniając się powoli z mgły. W jego towarzystwie znajdowała się dwójka kolejnych łowców.
- Widzisz jakie mamy wyczucie czasu? Przyszliśmy akurat pod koniec - uśmiechnął się radośnie do towarzysza. Gęsta mgła wciąż się unosiła, lecz ciała poległych zakapturzonych postaci już powoli zanikały. Nieznajomy usłyszawszy rozmowę dwójki nastolatków wyjrzał nieco za dziewczynę, doszukując się kolejnych osób. Na ich twarzach pojawiły się grymasy niezadowolenia, spodziewali się zastać samotnie polującego łowcę, a przynajmniej na to liczyli. W końcu Blaine i Alice stanęli obok towarzyszki. Łowcy spojrzeli po sobie z niechęcią i podejrzliwością
- Spóźniliście się, możecie już odejść - oznajmił brunet
- Idziemy? - zapytał znajomego, który na to pytanie głośno prychnął
- Żartujesz? Skoro już tu jesteśmy, to chcę dostać perłę
- Głuchy jesteś? Trochę się spóźniliście - parsknęła Avril
- Chyba mnie nie rozumiecie - rzucił przywołując kartę. - Przyszliśmy tak naprawdę w idealnym momencie, odwaliliście robotę za nas, a teraz oddacie nam perłę - powiedział z groźnym wyrazem twarzy. Alice lękliwie cofnęła się i nieznacznie skryła za ramieniem bruneta, który pozostał niewzruszony.
- Oszczędźmy sobie rozlewu krwi i po prostu oddajcie nam ją - rzekł drugi i niespodziewanie Avril wybuchnęła śmiechem. Oczy wszystkich zostały na nią skierowane, a ta dalej się śmiała
- Oh, jesteście tacy zabawni - machnęła ręką wywołując u nieznajomych spore zaskoczenie. Spojrzeli po sobie ze zmieszaniem, a już po chwili na ich twarzach odmalowało się rozdrażnienie
- Nie żartujemy, to się dla was źle skończy, jeśli nie oddacie nam perły
- Żałośni z was drapieżcy - rzuciła nagle już z powagą. - Jak już komuś podskakujecie, to miejsce najpierw pewność, że nie jest od was silniejszy. Amatorzy - prychnęła, na co Alice spojrzała na nią ze zmieszaniem, a Blaine powstrzymywał się od skomentowania jej słów
- Coś powiedziała!?
- Tak jak sam to powiedziałeś, nie ma sensu przelewać krwi, więc lepiej zrobicie, jak dacie sobie zwyczajnie spokój - wtrącił beznamiętnie brunet
- Tak się składa, że to nie wchodzi w grę, ale wiesz... wasze perły też chętnie przygarniemy, jeśli tak bardzo tego chcecie
- Czekajcie - rzuciła wystraszona blondynka, ale nie tyle wystraszona porażką, co po prostu mordowaniem siebie nawzajem. Nie chciała tego i choć wiedziała, że w Wymiarze Snów jest to coś dość powszechnego, biorąc pod uwagę drapieżców, to nie chciała z tym mieć nic wspólnego. Nie miała zamiaru zaatakować innego człowieka, nie chciała przyczynić się do niczyjej śmierci. Nawet jeśli to miejsce tego od niej wymagało, nie zamierzała dać się przez nie na tyle zepsuć.
Wszyscy spojrzeli pytająco na Alice, której słowa momentalnie ugrzęzły w gardle. Brunet złapał jej ramię i odciągnął nieco dalej, by móc się z nią rozmówić na osobności.
- Nie bój się, poradzimy sobie z nimi
- Nie o to chodzi - odparła niemal natychmiast, jakby z oburzeniem. Spojrzał na nią pytająco, nie bardzo rozumiejąc, co innego mogło się kryć za jej zachowaniem. - Wierzę, że ich pokonacie, ale...
- Ale co? - zapytał naprawdę nie wiedząc o co dziewczynie chodzi. Będąc od dziecka łowcą już lata temu oswoił się ze świadomością, że niekiedy jest się zmuszonym do zabicia innej osoby, jednak dla niej było to coś nie do pomyślenia. Chociaż wiedziała, jakim okrutnym miejscem jest Wymiar Snów i jak zabija człowieczeństwo, to do samego końca nie potrafiła przyjąć do siebie tego, iż ludzie zabijają siebie nawzajem. O ile pogodziła się z myślą, że są zmuszeni walczyć z przerażającymi i groźnymi upiorami, o tyle nie mogła zrozumieć zabijania drugiego człowieka.
- Naprawdę chcecie ich zabić? - zapytała nieśmiało. Dopiero wówczas nastolatek zrozumiał, co ją dręczyło. Spojrzał kątem oka za siebie, na drapieżców, z którymi dyskutowała Avril. W końcu powrócił wzrokiem do rozmówczyni
- Nie chcemy, ale nie mamy wyboru - odpowiedział spokojnie, aż dostrzegł jak ta gwałtownie posmutniała.
- Nie możemy... no nie wiem, podzielić się z nimi perłą? - zaproponowała głupio, choć miała świadomość, że ta opcja odpada. Już samo spojrzenie bruneta jej wystarczyło, by utwierdzić się w tym przekonaniu. Z niedowierzaniem wbił w nią wzrok, po czym zmarszczył brwi
- Podzielić? Alice, chcesz dzielić perłę na sześć części? Samo podzielenie jej na trzy jest dla nas niekorzystne, a co tu mówić o sześciu - parsknął dość chłodno. Odeszła wzrokiem od bruneta
- Wiem, ja po prostu... - próbowała wykrztusić z siebie jakieś słowa, ale każde wypowiadała z ogromnym trudem. To był moment, w którym serce podpowiadało jej jedno, a umysł drugie. Miała świadomość, że najprawdopodobniej nie ma innego wyjścia z tej sytuacji, ale nie chciała się go podejmować. - Nie chcę nikogo zabijać - mruknęła cicho pod nosem
- Nikogo nie zabijesz. Sami to zrobimy, po prostu stój z tyłu - powiedział do niej spokojnie, wnet poderwała gwałtownie wzrok na bruneta
- Chodzi mi o to, że w ogóle nie chcę, by ktoś z naszej winy umierał - parsknęła ozięble
- Słuchaj, nie mamy wyjścia - odparł jakby zirytowany. - Jutro mamy walczyć ze skażonym upiorem, który według Jokera jest niezwykle potężny, a co to dla nas oznacza? Jeśli nie będziemy mieć energii, to zginiemy. Nie możemy sobie pozwolić na straty w energii
- Wiem - odparła z dozą niechęci
- Albo my, albo oni. Tak działa Wymiar Snów - powiedział oschle, aż dziewczynę przebiegł dreszcz. W tej chwili Blaine w jej oczach był łowcą, tylko łowcą. Osobą, jaką spotkała na początku ich znajomości. Nie winiła go za to, że ma takie podejście. Właściwie to była w pewnym stopniu rozczarowana sobą, że sama nie potrafi wychodzić z takiego założenia, jak jej towarzysze. Z drugiej jednak strony nie chciała, by zaczęło jej towarzyszyć takie podejście. Usilnie chciała oprzeć się zmianom, jakie narzucał na nią Wymiar Snów. Zaczęła się jednak obawiać tego, iż to niemożliwe, że w końcu i ją zmieni. Zabije człowieczeństwo, zniszczy dotychczasową Alice.
- Nie podoba mi się to - przyznała cicho, jakby sama do siebie. Brunet westchnął i podszedł do niej bliżej.
- Alice, potrzebujemy energii na jutrzejszą walkę - powiedział, ale ta zdawała się go nie słuchać. Wciąż unikała spotkania się z nim spojrzeniem, zawiesiła swój gdzieś w przestrzeni. - Dam im wybór. Może da się ich przekonać, żeby odpuścili, ale jeśli nie... to będę musiał ich zabić - oznajmił stanowczo. Blondynka spojrzała na niego niepewnie.
- Naprawdę ich zabijesz? - zapytała markotnie, ale samo dostrzeżenie powagi wypisanej na twarzy rozmówcy utwierdziło ją w przekonaniu, że ten nie żartuje. Naprawdę był gotowy zabić trójkę ludzi, byle tylko zachować perłę. Z jednej strony to rozumiała, a z drugiej uważała to za coś niezwykle absurdalnego.
Wiedziała, że perły to energia, dzięki której żyją. Energia, dzięki której mogą w ogóle funkcjonować w Wymiarze Snów. Jednak nawet wiedząc to wszystko, myśl, że ludzie się zabijają dla niewielkiej kulki była dla niej czystą groteską. Czysty absurd by z takiego powodu odbierać drugiej osobie życie, ale wydawało jej się, że jednak najgorsze jest w tym wszystkim to, iż naprawdę jest w stanie w to uwierzyć i fakt, iż rzeczywiście tak wyglądają realia Wymiaru Snów.
Dziewczyna jeszcze przez chwilę spoglądała na rówieśnika, jakby do końca nie chcąc uwierzyć, że mówi prawdę, aż wreszcie odpuściła. Opuściła wzrok i przetarła dłoni swoje ramiona, gdy tylko przebiegł ją dreszcz.
Brunet spoglądał na nią smętnie, w pewniej chwili uległ wrażeniu, iż w oczach rówieśniczki pojawił się na krótką chwilę strach. Zadał sobie pytanie, czy w tamtej chwili bała się jego, czy samej wizji mordowania? Jednak co by to nie było, nie zmieniłoby to jego decyzji. Dostrzegał tylko dwie opcje - albo drapieżcy sobie odpuszczą, albo dojdzie do walki. Nie obawiał się starcia nawet w najmniejszym stopniu. Wykrywał energię wrogów, mógł ocenić ich siłę, nie czuł się zagrożony. Jednak widząc wyraz twarzy nastolatki dosięgnęło go zwątpienie, które był zmuszony zwalczyć.
- Przecież wiesz, jak wygląda sprawa z drapieżcami - powiedział do niej cicho. Niechętnie uniosła wzrok do rozmówcy. Widział w jej oczach już nie tyle strach, co smutek
- Tak... - odparła niechętnie
- Alice - chciał położyć rękę na jej ramieniu, lecz cofnęła się do tyłu. Zastygł w bezruchu, wbijając zaskoczone spojrzenie w blondynkę, która momentalnie uciekła wzrokiem. Poddał się. - Po prostu nie patrz na to i lepiej się odsuń - powiedział opuszczając ponuro wzrok. Dotarło do niego, że nie przekona jej, iż musi tak postąpić. Nie miał czasu, by próbować jej udowodnić, że nie ma innego wyjścia z tej sytuacji, więc po prostu zgodził się zostać w jej oczach bezwzględnym mordercą. Tylko tak mógł uchronić zarówno ją, jak i siebie samego, przed skażonym upiorem. Być może było to w jej oczach niezwykle brutalne, ale dla niego było to przede wszystkim koniecznością. Brutalną koniecznością.
- Życie jest niemiłe, czy co? - dyskutowała z drapieżcami w czasie, gdy nastolatkowie odbywali z boku rozmowę
- Nie bądź taka pewna wygranej - odparł jej jeden z rozmówców
- Wiesz, jak ja to widzę? - zapytał kolejny. - Trójka łowców, na pewno zmęczonych po walce z upiorem na tym poziomie, która straciła już jakąś część energii w czasie tego starcia. Na dodatek tamta z tyłu najwyraźniej nie zamierza walczyć, więc wygląda na to, że będzie to starcie: "trzech na dwójkę". Nadal jesteś taka pewna wygranej? - zapytał, na co łowczyni zaśmiała się pod nosem
- Zmęczeni? Proszę cię. Upiór nie był dla nas problemem, założę się, że wy też nim nie będziecie. Co do przewagi, to w pojedynkę bym załatwiła całą waszą trójkę, więc to też żaden argument - prychnęła dumnie. Jeden z drapieżców wydał się niezwykle zirytowany okazywaną przez nią ignorancją.
- Zobaczymy
- Chcecie ryzykować życie w walce z nami dla perły, na której zdobycie nie przeznaczyliście nawet odrobiny energii? To samobójstwo
- Masz nas za słabeuszy? - warknął w końcu, gdy jego irytacja sięgnęła zenitu. Szybkim ruchem przywołał kartę. Wtem do Avril wreszcie dołączył na powrót chłopak. Spojrzał wilkiem na nieznajomych, którzy dostrzegając w nim tą nagłą zmianę poczuli niewielki lęk, jednak nie wystarczający, by odstąpić perłę. Wciąż byli przeświadczeni, że mają przewagę zarówno liczebną, jak i w energii, dlatego z góry założyli swoją wygraną.
- I jak, rezygnujecie? - zapytał z przebiegłym uśmiechem łowca. Blaine momentalnie wbił w niego groźne spojrzenie.
- Powiem to jasno - odezwał się nastolatek, przywołując w międzyczasie kartę Jokera. - Jesteście słabi - oznajmił denerwując rozmówców, którzy już z oburzeniem chcieli coś na to odpowiedzieć, ale brunet nie pozwolił im dojść do słowa. - Wyczuwam waszą energię, widzę ją i wiem, że jest słaba. Wy pewnie ledwo dostrzegacie naszą, więc będąc fair powiem wam, że jest ona na zupełnie innym poziomie niż wasza.
- No proszę, jaki pewny siebie - skomentował
- Nie - zaprzeczył od razu. - To nie pewność siebie, tylko fakty. Dzieli nas przepaść. Jeśli podejmiecie się walki z nami, to na pewno przegracie. Nie zamierzamy wam oddać perły i nie podzielimy się nią - zapewnił, a z jego karty dobył się blask. Już po chwili zamiast niej, trzymał w dłoni rękojeść katany. Avril spojrzała kątem oka na towarzysza, który w tamtej chwili wydawał się groźniejszy niż zazwyczaj. Mówił stanowczo, ale niezwykle oschle, obdarowując przy tym rozmówców wilczym spojrzeniem, jakby już samym wzrokiem chcąc ich zabić. Zerknęła z zastanowieniem za siebie, chcąc dostrzec nastolatkę. Zastanawiała się, czy to w wyniku ich rozmowy coś tak zdenerwowało bruneta. Pomimo chęci, przez wciąż unoszącą się gęstą mgłę nie była w stanie wykryć wzrokiem dziewczyny, choć wciąż wyczuwała nieco dalej jej energię.
-  Jeśli nie zamierzacie odpuścić, to dojdzie do walki - oznajmił chłopak, chociaż rozmówcy mieli tego świadomość. Avril wróciła do nich wzrokiem i przywołała swoją broń. - A jeśli do niej dojdzie, zabijemy was - dodał tak groźnie, że przebiegł ich dreszcz, choć do samego końca pozostali nieugięci, uznając to za blef. Chociaż Blaine starał się tymi słowami zniechęcić nieznajomych do walki, to wydawało się, że tylko ich rozwścieczył i do niej zachęcił. Byli na tyle pewni siebie, że nie wierzyli w porażkę. Każde z nich przywołało kartę Jokera.
- Możecie spróbować - warknął przez zaciśnięte zęby jeden z drapieżców jako pierwszy przystępując do ataku. Doszło do walki między łowcami.
Alice przez mgłę nie była w stanie ujrzeć przebiegu walki. Docierały do niej jedynie różne dźwięki, jak chociażby zderzającej się stali. W pewnej chwili zaczęły rozlegać się również krzyki. Uległa wrażeniu, że padły nawet jakieś strzały. Hałas zlał jej się w jeden dźwięk, nie była w stanie już określić, co się na niego dokładniej składało. Mimo to nie zbliżyła się. Zgodnie z poleceniem bruneta czekała z tyłu i tak naprawdę nawet nie zamierzała się pokusić o obejrzenie walki. Wystarczył jej fakt, że nagle rozległy się niezwykle głośne krzyki. Rozległo się błaganie o litość. Zakryła uszy, nie chciała tego słuchać. Nie chciała mieć z tym nic wspólnego, choć wiedziała, że to niemożliwe. Wciąż w głowie słyszała wołanie nieznajomego, by go zostawili. Nagle wszystko ucichło.
Nie trwało to długo, raptem chwilę, gdy walka została zakończona. Blondynka dostrzegła, jak jej towarzysze zaczynają powoli do niej podchodzić. Wyłaniali się stopniowo z zasłony mgły, w dłoniach wciąż trzymając zakrwawione bronie, jakie dopiero po chwili zniknęły, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Przyglądała się towarzyszom, jak kroczyli do niej brudni od krwi swych ofiar. Splamieni czerwienią, praktycznie niewzruszeni. Na ten widok nastolatka zamarła. Stała sztywno, poczuła jak przebiega ją dreszcz.
- Załatwione - oznajmiła wesoło Avril, na którą spojrzała wystraszona, dostrzegając jak mówi to z szerokim uśmiechem, będąc jednocześnie poplamiona niemal wszędzie krwią. - Co masz taką minę? - zwróciła się do niej zdezorientowana, choć ta nie odpowiedziała. Nie potrafiła, bo ponownie słowa ugrzęzły jej gardle. Dostrzegła jak rówieśnik podaje blondynce dwie perły wypełnione szkarłatną cieczą, jakie przyjęła z wyraźnym zadowoleniem i bez chwili zawahania uzupełniła nimi wskaźnik. Chłopak sam również jedną przyjął. Upuścił nad kartą krwawą perłę, obserwował jak jego wskaźnik wzrasta, po czym uniósł znad niego wzrok na Alice. Od razu odwróciła wzrok, lecz już po chwili usłyszała głos bruneta
- Trzymaj - rzucił podając jej podzieloną perłę upiora. Niechętnie spojrzała na nią, na perłę trzymaną przez chłopaka w splamionej krwią dłoni. Na kulkę z energią, dla której gotów był zabarwić rękę szkarłatem. Niepewnie wyciągnęła po nią dłoń, po czym uzupełniła swój wskaźnik.
- Dzięki - rzuciła cicho
- Wszystko w porządku? - zapytał ją z nadzieją, że jej stan szybko się poprawi, jednak wciąż towarzyszył jej ponury wyraz twarzy. Na jego słowa szybko uniosła wzrok
- Tak - odparła krótko. - Nic wam się nie stało? - zapytała ze zmieszaniem
- Nam? - zapytała jakby rozbawiona tym pytaniem. - Nie martw się, nic nam nie jest. To tylko i wyłącznie ich krew - zaśmiała się po chwili dziewczyna, na co nastolatkowie wbili w nią wzrok z niedowierzaniem. - No co? - zapytała nie rozumiejąc postawy towarzyszy.
- Nic... - odpowiedzieli niemal jednocześnie
- Widzicie, nawet udało mi się zdobyć energię - rzuciła wesoło, a przy tym z dumą. - Nawet wyszłam na plus! - cieszyła się, a Alice spojrzała na nią krzywo
- Możemy... możemy już stąd iść? - zapytała nieśmiało, chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Już dostrzegała nieopodal drzwi, na których widok się ucieszyła.
- Tak, chodźmy - odparł przyglądając się rówieśniczce. - Alice...
- Później - przerwała mu natychmiast. Spojrzał na nią zaskoczony, na co ta uciekła wzrokiem nie chcąc w tej chwili spoglądać na zakrwawionych towarzyszy. - Później porozmawiamy - dokończyła niepewnie, a nastolatek jeszcze przez chwilę wpatrywał się w nią zmieszany. W końcu jednak opuścił wzrok i ruszył przodem w stronę wyjścia
- Jak wolisz - rzucił krótko na odchodne, zmierzając do drzwi tak szybkim krokiem, jakby chciał uciec od towarzyszek. Jako pierwszy opuścił sen, zostawiając łowczynie w tyle. Chciał już się wybudzić, ale póki mieli jeszcze czas na łowy, musieli zdobyć jak najwięcej energii. Musieli być przygotowani na jutrzejszy dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine