niedziela, 19 marca 2017

Sen sto siedemnasty - Szaman

Ciała martwych ludzi zaczęły kierować się w stronę dwójki łowców. Wszystkie przegniłe i cuchnące, choć znalazło się takie, które zdawało się być świeższe od pozostałych, jakby zgon nastąpił dość niedawno. Mimo to gołym okiem było widać, że ma się do czynienia ze zwłokami, chociażby dostrzegając sporą dziurę po kolcu, jaki na wylot przebił ciało, w chwili gdy zostało nabite na drzewo, a była to tylko jedna z licznych ran. Jednak trupy nie czuły żadnego bólu. Stale pomrukiwali, szli nie zważając na swe wszelkie urazy i choć z początku wędrowali chwiejnym, powolnym krokiem, to szybko zyskali zagubioną równowagę i w biegu ruszyli do ataku.
Tymczasem upiór stracił czaszki, jakie przedtem wiły się wokół jego szyi imitując wisiorek. Wszystkie już wystrzelił, kolejno się ich pozbywając, co Blaine zaobserwował z małym promykiem nadziei. Szaman złączył dłonie tuż przed błoną na brzuchu, jaką wypełniała krew. Zostawił przeciwników w rękach ożywieńców, nad którymi sprawował kontrolę, a którzy dla dwójki łowców stanowili przeszkodę, jakiej należało się pozbyć, nim przystąpią do zaatakowania go.
Brunet nie chciał ryzykować zostawiając wysłanników upiora na głowie dziewczyny, a więc jedynym rozwiązaniem było pozbycie się ich, by zaraz po tym zająć się upiorem. Ten jednak nie zwlekał, od razu rozsunął nieznacznie dłonie, pozostawiając między nimi niewielki blask. Jego naprężone żyły zaczęły gwałtownie pulsować. Łowcy nie byli pewni, co kreatura planuje, ale wiedzieli, że muszą działać.
- Atakujemy - rzucił krótko do towarzyszki nabierając powietrza, by wypełniło całkowicie jego płuca. Ta, jak na znak, od razu rozpostarła ręce, szykując się do wykorzystania ruchu, który od pewnego czasu ćwiczyła. Od razu poczuła jak wokół niej powietrze staje się cięższe, ale miała wątpliwości co do tego, czy zdąży wykonać swój ruch,  ponieważ grupka trupów była coraz to bliżej i ze sporą szybkością zmniejszała dzielący ich dystans.
- Ok, zbieram ich - oznajmiła już po chwili, gdy uznała, że jest gotowa. Wytworzyła w tej samej chwili wiele podmuchów wiatru. Uderzały z różnych kierunków, każdy z nich był poddany jej woli i na tyle potężny, by móc odepchnąć ożywieńca. Zgodnie z planem, odrzucała nimi przeciwników, bądź zmuszała do przesunięcia się tak, by zbić ich w jedno miejsce. Gdy tylko ten moment nastąpił, nie czekając chwili machnęła gwałtownie od spodu tessenem, tworząc wir wiatru na obszarze, gdzie zebrała przeciwników. Zostali w nim uwięzieni i póki był utrzymywany, nie mogli uciec.
Blaine tylko na to czekał. Wreszcie mógł wypuścić zebrane powietrze, jakie zgromadził, jednak nie opuściło ono jego ust w tej postaci. Chłopak zaczął zionąć ogniem niczym smok, kierując go prosto na zbitych w jedno miejsce wrogów. Płomienie całkowicie ich pożarły, ale na tym nie koniec, bo w chwili, gdy tylko żar dotarł do wirującego powietrza, Alice sprawiła, że zyskał na sile. Ciała były jak zamknięte w pułapce, którą wypełniły płomienie, a wkrótce obróciły się w popiół. Wtem dziewczyna mogła już przeznaczyć wir na rzecz wzmocnienia ataku rówieśnika i nim upiór zdążył jakkolwiek na to zareagować, strumień ognia ruszył prosto na niego wzmocniony przez nastolatkę.
Szaman stał w miejscu, a między jego dłońmi zaistniał blask, podczas gdy ożywieni przez niego ludzie ruszyli do ataku. Jego nabrzmiałe, wystające żyły zaczęły gwałtownie pulsować, a krew skryta w błonie wewnątrz brzucha sprawiła wrażenie, jakby wrzała. Wtem między jego dłońmi zaczęła się formować czaszka. Chciał stworzyć na nowo naszyjnik z ludzkich czerepów, którymi mógłby atakować, jednak nie zdążył do końca wykreować nawet jednej głowy, bo już po chwili ruszył prosto na niego ogień posłany niczym z miotacza płomieni. Żar buchnął jak przy eksplozji i przysłonił na krótki moment ten niewielki obszar.
Nastolatkowie przyglądali się z uwagą przeciwnikowi, trzymając się jeszcze przez ten czas w gotowości, gdyby jednak okazało się, że upiór przetrwał. Każda kolejna sekunda wydawała im się coraz to dłuższa i stawali się coraz bardziej zniecierpliwieni, aż wreszcie dostrzegli szamana leżącego nieprzytomnie na ziemi, pożartego przez płomienie.
Blondynka wytrzeszczyła oczy, choć widok był okropny. Mimo to nie potrafiła się od tego odruchu powstrzymać, bo po prostu nie mogła uwierzyć, że im się udało. W tamtej chwili zdziwienie, a zaraz po chwili ogromna radość przysłoniły jej wszystkie okropności, w tym przerażający widok, czy unoszący się wokół okropny fetor truchła.
- Udało się? - zapytała cicho i z niemałymi wątpliwościami, jakby kierowała te słowa do samej siebie. Po chwili jednak zwątpienie zastąpione zostało ogromną radością, bliską wręcz euforii. - Blaine, udało się! - krzyknęła wesoło zwracając się do towarzysza, który to wciąż stał dość niepewnie. Niespodziewanie przeniósł gwałtownie wzrok w stronę bliskiego gruzowiska, a już po raptem sekundzie odwrócił się, w biegu chwytając dziewczynę i zmuszając ją tym samym, by dołączyła do niego
- Uważaj! - krzyknął do niej w tej samej chwili, jednak ledwie zdążyli się obrócić i zrobić kilka kroków, czaszka uderzyła w ziemię tuż obok nich. Nastąpił silny wybuch, w następstwie czego pobliski teren spowił dym przysłaniając wszystko niczym zasłona. Nastolatkowie padli na ziemię, ledwie udało im się umknąć przed atakiem, który niewątpliwie miał się wkrótce powtórzyć.
- Co to było? - rzuciła blondynka nieco kaszląc. - Przecież go pokonaliśmy - dodała z niedowierzaniem, jednak rówieśnik zamiast jej odpowiedzieć, odsunął się od niej. Przetoczył się pośpiesznie w bok, a w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą się znajdował, została wbita włócznia. Nie czekając ani chwili zerwał się na nogi i wybił z ziemi tworząc w międzyczasie katanę. Ruszył tuż przed towarzyszkę i osłonił ją przed następnym ciosem. Kolejna włócznia posłana została w ich kierunku, lecz na swej drodze napotkała ostrze dzierżone przez bruneta.
Dziewczyna w popłochu wytworzyła podmuch, który rozpędził otoczkę dymu przysłaniającą otoczenie. Ciemny puch ustąpił, rozproszony przez wiatr. Wtem ujrzeli, co się za nim kryło. Tuż naprzeciw nich stała dwójka wojowników, wyglądających tak samo jak ten, który na rozkaz wodza pozostał w tyle, by przeszukać w ślad za nimi okolicę. Dzierżyli włócznie, które sprawiały mylne wrażenie niezbyt potężnych broni.
- To nie on zaatakował - usłyszała w końcu od rówieśnika, który już widział szamana znajdującego się w towarzystwie wodza, stojącego przy niewolnikach. Dwójka upiorów stała nieco dalej od nich, zachowując dystans, podczas gdy wojownicy momentalnie przystąpili do ataku, jednak chłopakowi udawało się kontrować ich ciosy. Przez krótką chwilę katana zderzała się z włóczniami, aż wreszcie brunet odskoczył do tyłu, do towarzyszki, która to odepchnęła napastników podmuchem na niewielką odległość.
- Wykrakałeś. Zawrócili do nas - burknęła z niezadowoleniem, przyglądając się z uwagą przeciwnikom
- To nie oni - odparł bez wahania nastolatek. - Wciąż wyczuwam energię tamtego upiora, którego śledziliśmy. Zdążył się już znacznie oddalić. Ci tutaj nadeszli chyba ze wschodu - oznajmił w czasie, gdy wódz stojący niedaleko nich zaczął nagle mówić coś, co było dla nich całkowicie niezrozumiałe, ale byli pewni, że zwiastuje to nadejście jakiegoś ataku. Jednak choć po okolicy niósł się jego głos, to nikt nie wykonał żadnego ruchu. Łowcy jedynie zaczęli mu się przyglądać z jeszcze większą uwagą i podejrzliwością.
- Chcesz mi powiedzieć, że jest ich tutaj jeszcze więcej? - zapytała niemalże zrozpaczona
- Na to wygląda - skinął głową na pokonanego przez nich upiora. - Szamanów też jest więcej niż jeden
- A ja już się cieszyłam, że to koniec
- To by było zbyt proste - przyznał niechętnie. Wódz mówił coraz głośniej, wtem grunt pod stopami zatrząsł się na tyle, by wprawić niewielkie kamyki w podskakiwanie. Łowcy od razu ugięli się na nogach, przygotowując się do starcia, ale nie mieli pojęcia, jaki cios miał paść ze strony wroga. Nagle wódz złączył gwałtownie dłonie. Klaśnięcie przebiło się przez jego głos. Momentalnie kolce, porastające iglice imitujące drzewa, zniknęły, jak gdyby wrastając z powrotem w pień, a nabite na nie ludzkie ciała spadły na ziemię. Zaraz po nim złączył dłonie szaman, w wyniku czego trupy ożyły. Upiory zyskały kolejne wsparcie, choć już i tak mieli przewagę liczebną. Nie czekając ani chwili, ożywieńce ruszyły szturmem na łowców, wojownicy z okrzykiem bojowym uczynili to samo.
Alice miała wrażenie, że już gorzej być nie może, jednak wiedziała, że koszmary potrafią zaskoczyć i nie myliła się. Jej rówieśnik ponownie walczył z dwoma wojownikami, a nieco dalej już nadchodziła fala umarłych. Dziewczyna wywołała wichurę, chcąc odgrodzić siebie i towarzysza w miarę możliwości od licznej grupy wrogów.
Wojownicy byli zdecydowanie silniejsi, niż żywe trupy. Chociaż chłopak starał się wyprowadzić cios, często był odpierany przez jednego, bądź drugiego przeciwnika. Ich wymiana zdawała się trwać długo, choć w rzeczywistości wszystkie te liczne ataki zostały wymierzone w krótkim czasie. Brunet wykonał cięcie kataną, przeciwnik zablokował cios swą włócznią, która wbrew pozorom okazała się tak wytrzymała, jakby należała do łowcy. Mimo to nie odpuszczał i próbował się przebić, nim jednak udało mu się cokolwiek tym osiągnąć, drugi wojownik pchnął ku niemu grot swego oręża. Nastolatek został zmuszony do odpuszczenia, jeśli miał mieć szansę na zrobienie uniku. Uchylił się, odwołując przy tym broń, natomiast broń wroga świsnęła mu tuż nad głową. Czym prędzej rozpostarł ręce, ustawiając dłonie przy torsach przeciwników i niemalże natychmiast buchnął z nich ogień, raniąc dotkliwie trafionych. Mimo to nie ustępowali w atakowaniu.
Tymczasem pozostałe upiory nie stały bezczynnie. Podczas gdy grupka ożywieńców wciąż starała się przebić przez podmuchy wiatru, wódz sprawiał, iż kolejne iglice traciły swe kolce, uwalniając tym samym coraz to więcej trupów, jakie za sprawą kolejnego potwora były ożywiane. Szaman jednak nie ograniczył się do samego tworzenia kolejnych sług, a sam także przystąpił do ataku.
Dziewczyna utrzymywała umarłych w bezpieczniej odległości od siebie i towarzysza, jednak wkrótce przeciwnik posłał ku niej czaszki. Zaobserwowawszy to czym prędzej rzuciła się w bok. Niewiele brakowało, jednak udało jej się umknąć wybuchowi, lecz ucierpiała na tym obrona, za którą odpowiadała. Wichura straciła drastycznie na sile w czasie, gdy łowczyni padła na ziemię w ucieczce przed ciosem szamana. Trupy przedarły się dalej, były blisko nich. Alice czym prędzej wzmocniła podmuchy wiatru i wstała na równe nogi. Chociaż udało jej się zatrzymać ponownie trupy, odrzucenie ich w dal kosztowałoby ją już zbyt wiele siły.
Szaman zaatakował ponownie, obierając blondynkę za swój główny cel. Już widziała nadlatujący pocisk, jednak tym razem była na to przygotowana. Spodziewając się nadejścia kolejnego ataku, od razu machnęła silnie tessenem wytwarzając podmuch, jaki miał odepchnąć czaszkę. Nie sądziła, że będzie musiał to być tak potężny powiew, jednak zdążyła go w porę odpowiednio wzmocnić. Ku zaskoczeniu upiorów, pokierowała czerep prosto w gromadę trupów. Gdy tyko uderzył, nastąpił wybuch, który rozniósł na strzępy ciała umarlaków, jacy znajdowali się najbliżej. Ciała będące nieco dalej zostały powalone na ziemię, jednak pozostały w jednym kawałku.
Nastolatka zaczęła odczuwać zmęczenie i nie była pewna, jak wiele takich ataków będzie jeszcze w stanie odeprzeć na swoją korzyść. Nawet jeśli teraz się udało, to ostatecznie powaleni wrogowie i tak się podnieśli. Jedynie ci, których teraz można było dostrzec tylko w strzępach, byli już niezdolni do dalszej walki.
Mimo niepowodzenia, upiory się nie poddały w atakowaniu. Wódz klasnął dłońmi uwalniając z iglic kolejne zastępy sojuszników, natomiast szaman ponownie posłał ludzki czerep ku dziewczynie i następny w stronę jej towarzysza. Chociaż wydawało się, iż włożył w to więcej siły, ostatecznie łowczyni zmanipulowała wiatr na tyle, by posłać obie czaszki ponownie w grupki ożywieńców, doprowadzając do ich unicestwienia.
Blaine wreszcie wymierzył śmiertelny cios drugiemu wojownikowi, jednak pokonanie ich było trudniejsze niż byłby się tego spodziewał. Ostatecznie minęło trochę czasu, nim oboje padli trupem, wtedy też nieopodal nastąpiła kolejna eksplozja. Chłopak spojrzał na blondynkę, która już nieco dyszała, a jednak raz jeszcze machnęła tessenem, odpierając nadlatujący pocisk. Posłała go w grupkę ożywionych znajdującą się najbliżej nich, ale nie miała już tyle energii, by utrzymywać wichurę, jaka stanowiła ich obronę.
Chłopak ruszył do niej, jednak udało mu się kątem oka dostrzec, jak na twarzy wodza wypisały się zarówno gniew, jak i irytacja, przy czym po upływie raptem kilku sekund gwałtownie złączył ze sobą dłonie, jednak tym razem splatając ze sobą palce. Brunet nie wiedząc, czego może się po tym ruchu spodziewać wyczulił zmysły, szybko orientując się jak pod ziemią wzrasta przepływ energii. Wreszcie gdy zbiła się w konkretne miejsce, wiedział, gdzie nadejdzie cios. Był już blisko towarzyszki, a jednak odskoczył do tyłu i mało by brakowało, a zostałby przebity przez iglicę, która w oka mgnieniu wysunęła się z ziemi tuż przed nim. Odsunął się jeszcze trochę, aby nie zostać zranionym przez tworzące się na jego pniu kolce, po czym wreszcie dołączył do nastolatki.
- Najwyraźniej wódz manipuluje tym czymś - stwierdziła nieco zdyszana. - Spójrz na szamana - rzuciła po chwili do rówieśnika, który przeniósł wzrok na upiora i dopiero wtedy dostrzegł, jak przed jego oblicze zostaje postawiona dwójka niewolników. - Nie podoba mi się to - stwierdziła markotnie blondynka. Kreatura szaleńczo pchnęła ręce prosto w klatki piersiowe dwójki ludzi i wyrwała z nich serca, jakie uniosła ku górze, zupełnie jakby w tryumfalnym geście. Ciała niewolników padły bezwładnie na ziemię, jednak lada moment trupy ożyły i powolnie zebrały się z ziemi na równe nogi.
- To na pewno nie wróży nic dobrego - stwierdził jedynie brunet i zaczął się rozglądać, jednak dookoła były jedynie wysokie iglice, trupy, skały oraz gruzowisko rozciągające się za upiorami. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że za ich plecami, kilkanaście metrów dalej, znajdują się kolejne ruiny sporej budowli.
- Blaine... - wykrztusiła z siebie w chwili, gdy szaman zmiażdżył w dłoniach ludzkie serca. Uniósł się ciemny, gęsty dym jaki spowił jego ręce, lecz już po chwili ruszył niezwykle szybko do pokonanej dwójki wojowników. Uderzył w ich klatki piersiowe i owinął ciała, nim łowcy zdążyli na to jakkolwiek zareagować. Wojownicy zaczęli się podnosić, przywróceni z powrotem do życia.
- Świetnie - parsknął sarkastycznie i chwycił szybko nadgarstek blondynki. Wtem wichura całkowicie ustała. Nie miała już sił, by ją dłużej utrzymywać. - Dobra, to nie ma sensu.
- Musimy pokonać tego szamana - oznajmiła stanowczo. Blaine machnął ostrzem katany posyłając tym samym w stronę przeciwników falę ognia, jednak tylko ożywieńców udało się zranić. Szaman osłonił barierą zarówno siebie, jak i wodza wraz z wojownikami.
- To nie ma sensu - rzucił ze znudzeniem, a upiór posłał ku nim kolejną czaszkę. Chociaż Alice udało się ją odeprzeć w przeciwników, to i tak brunet odciągnął ją do tyłu. Ponownie uniknęli iglicy, która nagle wyłoniła się z podłoża, mało ich na siebie nie nabijając. W końcu zaczęła nadlatywać cała masa kolejnych pocisków, wyłaniały się następne iglice, a łowcy zmuszeni byli do wykonywania uników, w czasie gdy wojownicy i żywe trupy byli już niedaleko nich.
Wódz niesiony wściekłością przywlókł do swych stóp kolejnego niewolnika. Chwytając go za szyję uniósł go wyżej, by zaraz po tym wyrwać mu serce, a ciało rzucić niedbale na bok. Wstało ruszając wraz z innymi ożywieńcami do walki, natomiast upiór ścisnął organ w dłoniach.
- Idziemy stąd - rzucił do towarzyszki dość nerwowo i pociągnął za sobą, chcąc już się wycofać. Jednak zdał sobie sprawę, że w ten sposób na pewno nie zdążą.
Wódz wrzasnął, zaczął krzyczeć wniebogłosy słowa dla nich niezrozumiałe, aż wreszcie kucnął. Przyłożył serce do ziemi, położył je na niej, wypowiedział jeszcze kilka słów, aż wreszcie uderzył zakrwawionymi rękoma o podłoże, spoglądając na wrogów.
Cała ziemia się gwałtownie zatrzęsła. Unoszący się piach ograniczył w pewnym stopniu widoczność. Blaine już wyczuwał, jak energia zaczęła szaleńczo przepływać pod powierzchnią ziemi, jednak tym razem nie skupiała się na żadnym konkretnym miejscu. Alice nigdy nie zdążyłaby uciec, było na to za mało czasu. Szukając na szybko rozwiązania ostatecznie wziął ją czym prędzej na ręce, gotowy do tego, by odbiec. Nagle ziemia zatrzęsła się jeszcze mocniej, niemal jak przy trzęsieniu ziemi, aż w końcu na całym obszarze, na którym znajdowali się łowcy, wyłoniły się twory upiora.
Iglice wysunęły się z ziemi tym razem w tak ogromnej ilości, że nie sposób było ich uniknąć, pozostając na ich obszarze, jaki wyznaczył wódz. Niczym gęsty las, pnie wzniosły się wysoko ku górze jeden tuż przy drugim tak zwarcie, że ciężko byłoby się między nimi przecisnąć. Nawet gdyby komuś się udało, wkrótce zostałby przebity, bo w chwili, gdy upiór się podniósł na równe nogi, odrywając dłonie od podłoża, wszystkie jego twory w oka mgnieniu gwałtownie porosły kolce. Pusty, ziemny teren teraz był niczym strefa śmierci dla każdego, kto w tamtym momencie byłby się tam znajdował. Przysłoniły wszystko, zajęły każdy kawałek powierzchni w tym miejscu, jakie obrał wódz, w miejscu, gdzie znajdowali się łowcy.
Nastolatkowie spojrzeli na to, gdy tylko już byli względnie bezpieczni. Niewiele brakowało, jednak chłopak zdążył zabrać towarzyszkę do ruin, wśród których mogli się skryć. Przykładając dłonie do pozostałości świątynnych ścian, wychylali się nieznacznie ponad nie, by móc dostrzec, jak wygląda obecna sytuacja.
Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, a właściwie to gulę stresu i paniki, gdy tylko odkryła, przed czym o włos udało im się uciec. Od początku pobytu w tym koszmarze czuła ogromne przerażenie, jednak wydawało się, iż z każdą chwilą jest tylko gorzej.
- Uratowałeś mi życie, znowu - zwróciła się do rówieśnika nieśmiało. - Dziękuję
- Nie dziękuj, to jeszcze nie koniec - odparł starając się wypatrzeć wrogów. Zdawało się, że twory wodza powoli wracają do ziemi, stopniowo odsłaniając na powrót teren za nimi. - Teraz uważaj, by za bardzo się nie wychylać - powiedział już zdecydowanie ciszej, na co ta przytaknęła i ukradkiem oboje obserwowali poczynania przeciwników.
Po wodzu widać było kolejny wybuch gniewu, spowodowany odniesionym niepowodzeniem. Szaman natomiast utrzymywał dłonie przed błoną, a między nimi formowała się czaszka. Wreszcie po wytworzeniu jej zawisła w powietrzu blisko jego głowy, podczas gdy ten tworzył kolejne. Wojownicy tymczasem wytężali wzrok doszukując się łowców, a żywe trupy stały w miejscu.
Brunet w końcu skrył się całkowicie za ścianką, a towarzyszka poszła za jego przykładem. Oboje dali sobie jeszcze chwilę oddechu, nim podejmą się jakichkolwiek działań. Jednak wiedzieli, że muszą czym prędzej coś wymyślić, jeśli mają faktycznie wyjść stąd cało i to ze skażoną perłą.
- Dobrze, że jesteś szybki - rzuciła jakby z ulgą, przerywając tym samym milczenie, jakie nastało między nimi
- A ty lekka - odparł spokojnie, jednak dziewczyna ze zmieszaniem wbiła w niego wzrok
- Dzięki - wydukała nieśmiało, wtem to on spojrzał na nią z małym zdezorientowaniem
- Za co? - zapytał wybijając nastolatkę z tropu i sprawiając, iż zaczęła się zastanawiać, czy ten nie żartuje. Zawiesiła się na moment, ale ostatecznie zmusiła się do odpowiedzi
- No... za ratunek - wykrztusiła
- Mówiłem, że nie musisz dziękować. Tak naprawdę to dopiero początek - odparł beznamiętnie, ściągając z siebie pociętą w wielu miejscach bluzę. Zsunął ją odsłaniając ramiona, które pokrywały już w wielu miejscach cięte rany, z których jeszcze sączyła się krew. Dziewczyna markotnie spojrzała, jak czerwone krople spływają po bicepsie, płynąc w dół, wzdłuż ręki, a on w tym czasie odrzucił poniszczoną część garderoby na bok.
- Silni są? - zapytała, choć tak naprawdę jej słowa zabrzmiały jak zwykłe stwierdzenie faktu. Chłopak odetchnął głębiej, odchylił do tyłu głowę. Zatopił spojrzenie w niebie o płomiennych barwach, lecz szybko zamknął oczy. Nie odpowiedział dziewczynie. Milczenie do nich powróciło do momentu, aż niesiona ciekawością Alice chciała raz jeszcze wyjrzeć poza ściankę, za którą się ukrywali. Nie zdążyła się nawet wysunąć, a rówieśnik ją odwiódł od tego pomysłu, stanowczo chwytając jej ramię. Spojrzała na niego pytająco, jednak nie musiał nic mówić. Zrozumiała, co miał na myśli, więc usiadła z powrotem.
- Co teraz? - zapytała go
- Tego szamana można zaatakować chyba tylko wtedy, gdy tworzy nowe czaszki. Inaczej będzie w stanie ochronić się barierą przed naszymi atakami - spostrzegł
- Więc to nasz plan? Mamy go zmusić, by je zużył i wtedy zaatakować?
- Nie - odparł krótko. - Powiedziałem ci to tylko, byś zdawała sobie z tego sprawę - wyjaśnił. - Wódz manipuluje tym... czymś. Wojownicy są zwinni i szybcy, radzą sobie w zwarciu, a szaman potrafi: ożywiać trupy, ciskać czaszko-bombami, tworzyć barierę i roztaczać wokół siebie taką aurę, która pozbawi cię sił, jeśli się zbliżysz - streścił wyraźnie zirytowany. Westchnął jakby uspokajając się w ten sposób, po czym obrócił się w stronę rozmówczyni. - Jak ci to brzmi? - zapytał sprawiając wrażenie, jak gdyby chciał w ten sposób oczyścić choć trochę atmosferę. Wbił wzrok w rozmówczynię, która nawet nie musiała się długo zastanawiać nad odpowiedzią
- Jak koszmar
- Dobra odpowiedź - odparł. Blondynka na krótką chwilę popadła w zastanowienie. W końcu spojrzała wnikliwie na towarzysza.
- Nie będą nas szukać? Nie wydaje mi się, byśmy byli tutaj bezpieczni - stwierdziła
- Są zajęci odzyskiwaniem sił. Wkrótce zaczną nas szukać - odparł nieco zaskakując tym stwierdzeniem rozmówczynię
- Więc czemu im pozwalamy na to, by odzyskali siły?
- I tak nie ma sensu z nimi walczyć. Tylko zmarnujemy energię. Poza tym teraz mam chwilę na skoncentrowanie swojej, lepiej też to zrób - odpowiedział ze spokojem, po czym oparł się o ściankę zamknąwszy raz jeszcze oczy. - Wyczuwam ich energię, odejdziemy nim zaczną nas szukać - dodał uspokajając rówieśniczkę
- Wśród nich nie ma skażonego upiora, prawda? - westchnęła i również postanowiła w pewnym stopniu skupić energię
- Prawda - odrzekł ze spokojem. - Ale już wiem, gdzie jest
- Najgorsze dopiero przed nami? - powtórzyła jego słowa, na co przytaknął. Oboje spojrzeli na nieboskłon wydający się być niczym wyrwany z piekła, aż naszło ich pytanie, czy aby na pewno nie znaleźli się w jego czeluściach.
Minęła chwila nim nastolatkowie zebrali się do drogi. Chłopak wyjrzał za ściankę i od razu dostrzegł upiory, sam jednak pozostał niezauważony. Dał towarzyszce znak, by ruszyła przodem. Czym prędzej przemknęła przez świątynne ruiny, a ten wędrował tuż za nią. Dotarli w końcu do momentu, gdzie nie mogli już liczyć na osłonę w postaci pozostałości po budynku. Nastolatka zatrzymała się przy skraju ostatniej ze skał, jaka mogła jej zapewnić pozostanie w ukryciu.
- Uda się? - rzuciła z pewną dozą wątpliwości, odwróciwszy się przodem do rozmówcy.
- Musi - odparł w chwili, gdy już owinęła ręce wokół jego szyi. Spoglądała mu głęboko w oczy jakby doszukując się w nich prawdy, bo nie miała pewności, czy chłopak faktycznie wierzy w sukces, czy tylko ją o nim zapewnia, by podtrzymać ją na duchu. Jednak w tej szarej barwie nie dostrzegła nic, co mogłoby rozwiać jej wątpliwości.
Blaine wziął towarzyszkę na ręce, po czym pobiegł do najbliższej skały. Nie mógł przemierzyć z Alice tej odległości z taką szybkością, z jak pokonałby ją sam, jednak mimo to udało im się przedostać za głaz niezauważonym. Za brunetem uniósł się już tylko piach, jednak nim zdążył opaść, ten pobiegł już do kolejnego miejsca, za którym mogliby się ukryć. Pokonali tak pewną odległość, nim wreszcie przystanęli wśród innych ruiny.
Brunet postawił dziewczynę z powrotem na ziemi, zapatrując się w nią jeszcze przez chwilę, jakby z zastanowieniem, ale prawdą było, iż po prostu czuł obawy. Byli coraz bliżej skażonego upiora, jednak wyczuwał tam ogrom energii. W przeciwieństwie jednak od chłopaka, po dziewczynie było widać lęk.
- Niedługo dotrzemy - powiedział, na co w odpowiedzi pokiwała głową. Wciąż oplatała szyję chłopaka przeświadczona o tym, że postój miał być tylko chwilowy, więc lada moment wyruszą ponownie w kierunku głównego przeciwnika. Jednak im bliżej byli wroga, tym Blaine wyczuwał silniejszą energię, a więc starał się w każdej chwili koncentrować energię bo już wiedział, że na miejscu nie będzie na to czasu.
- Od razu mamy atakować? - zapytała nieśmiało
- Najpierw udamy się gdzieś, skąd będziemy mogli przyjrzeć się całej sytuacji. Wtedy zastanowimy się jak działać. Ślepe atakowanie nic nam tutaj nie da - oznajmił. Poczuł jak dziewczyna z nerwów mocniej oplata jego szyję. Poderwał jej nogi z ziemi, by ruszyć w dalszą drogę. Pobiegł.
Otoczenie pozostawało bez większych zmian. Co rusz iglice z nabitymi na ich kolce ciałami, pojedyncze skały, większe bądź mniejsze kamienie, rzadziej co jakiś czas ruiny. Prawdziwym problemem były jednak upiory, które przemierzały cały obszar koszmaru. Chłopak wyczuwał ich energię w wielu miejscach i choć byli rozproszeni po okolicy, to zdecydowana większość wędrowała do skażonego upiora.
Blaine się zatrzymał i pozwolił dziewczynie stanąć na nogi.
- Jesteśmy - oznajmił wyczuwając już doskonale energię potwora. Obawiał się tylko, że i on wyczuje ich. Blondynka rozejrzała się, jednak dookoła rozciągało się jedynie gruzowisko. Spojrzała pytająco na rówieśnika, który skinął głową w kierunku, gdzie leżały obalone pnie, przysłaniające niemalże całkowicie drogę za nimi. - Tamtędy dostaniemy się do upiora, ale musimy iść powoli. Może wyczuć naszą obecność - oznajmił
- Jak bardzo jest blisko? - zapytała lękliwie
- Wydaje mi się, że bez problemu go zauważymy - odparł. - Wędrują do niego też inne upiory. - dodał zbliżając się do przeszkody, stojącej na ich drodze. Udało im się ją obejść z boku, wtem mogli już dostrzec wroga.
Dziewczynę zamurowało, gdy tylko dostrzegła, z czym przyjdzie im się mierzyć. Widziała upiora skażonej perły, liczącego jakieś sto metrów wysokości, siedzącego na kamiennym tronie wielkim niczym góry i zawładnął nią całkowicie strach, paraliżując całe jej ciało, odbierając jej zdolność myślenia. Dotarło do niej, że jej rówieśnik miał rację. Najgorsze dopiero miało nadejść. Dopiero teraz dotarli do piekła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine