poniedziałek, 25 maja 2015

Sen trzydziesty pierwszy - Świadomość

Blaine opuścił sen, w którym stoczył zwycięską walkę z upiorem. Będąc w posiadaniu perły mógł z powrotem udać się do snu Alice. W drugiej dłoni przywołał kartę Jokera, by po chwili za jej pomocą przedostać się przed wejście do pomieszczenia nastolatki. Biały korytarz o dwóch rzędach drzwi, nie zmieniło się nic poza napisami na przejściach. Chłopak podszedł bliżej i otworzył jedno z wejście. Nim dostał się do środka wszystko wydawało się być pustą przestrzenią niczym u zwykłego śniącego. Robiąc dwa kroki do przodu, drzwi z ciemnego drewna zamknęły się z hukiem. Otoczenie nie uległo zmianie, ale łowca nie dostrzegł też niebieskookiej. Stanął w miejscu wytężając wzrok. Pustka o jasnym odcieniu sięgająca po horyzont pozbawiona była żywej duszy. Karta chłopaka zniknęła, a sam zacisnął dłoń w pięść.
- Alice! - zawołał rówieśniczkę, a w odpowiedzi usłyszał damski, lecz nieznany mu głos. Dochodził on zza jego pleców. Szybkim ruchem obrócił się, by dojrzeć źródło dźwięku, a w tym momencie zauważył cztery postacie oddalone nieco dalej. Drzwi zmieniły swoje położenie, przenosząc się daleko na wschód. Chłopak tym czasem podszedł niepewnie do nieznajomych osób. Nie zwracały na niego najmniejszej uwagi. Podejrzliwym spojrzeniem zmierzył każdego z nich. Kobieta stojąca niemalże na baczność o czarnych włosach spiętych w kok, stała tuż obok małej dziewczynki, odzianej w fioletową sukienkę, białe rajtuzy i czarne buciki. Jej długie blond włosy były związane kokardkami, o tym samym kolorze co jej strój, w dwie kitki. Obie postacie stały przodem do ubranej elegancko młodej pary. Twarze osób były dość niewyraźne, jakby widziane przez mgłę. Brunet stanął z boku przyglądając się scenie w zastanowieniu.
- Spóźniłem się, straciła świadomość. - spostrzegł.
- Musicie jechać? - odezwała się dziewczynka spoglądając smutno na dwójkę dorosłych
- Córciu, mamy dużo pracy. Wyjeżdżamy w interesach, więc przez kilka dni nas nie będzie - odezwał się spokojnym głosem mężczyzna stojący prosto przy swojej ukochanej
- Chcę pojechać z wami!
- Ależ Alice, zostaniesz z tą miła panią - wtrąciła po chwili kobieta, a wnet czarnowłosa dama przytaknęła lekko głową
- Nie zostawiajcie mnie... - wymamrotała smutno czując napływ łez do jej oczu. Jej rodzice jednak nie zwrócili na nią większej uwagi. Odwrócili się powoli i wtem akcja przybrała zwolnione tempo niczym w filmie. Powolne ruchy dwojga dorosłych, w które wbiło wzrok dziecko. Patrzyło jak powoli odchodzą, aż nagle opiekunka chwyciła mocno za nadgarstek blondynki. Chociaż zapracowani opiekunowie w żółwim tempie odchodzili, to tempo, z jakim poruszała się czarnowłosa kobieta i dziewczynka, pozostało bez zmian.
- Idziemy Alice - rzekła stanowczo i pociągnęła ją w drugą stronę. Ta ze zdenerwowaniem zaczęła się szarpać próbując uwolnić się z uchwytu niani. Przy zamachu wyrwała się. Przeniknęła przez dłoń ciemnowłosej zupełnie jakby była duchem. Po chwili rozpłynęła się w otoczeniu, podczas gdy Alice nagle postarzała się o jakieś pięć lat. W rozpuszczonych włosach, dżinsach i wciąż nieco dziecięcej koszulce pobiegła w stronę rodziców.
- Mamo, tato! - krzyknęła za nimi. Złapała ich za dłonie, tym samym ich zatrzymując Blaine wciąż przyglądał się temu lekko zdezorientowany.
- Alice, obudź się! - krzyknął, ale to nie przyniosło efektów. Został całkowicie zignorowany przez dziewczynkę. Jej energia we wskaźniku była tak bliska całkowitego zniknięcia, że łowczyni straciła stan świadomości sennej. Nie wiedziała, że śni. Nie wiedziała, że jest w Wymiarze Snów. Po prostu spała, a właściwie to uwolniła umysł. Straciła kontrolę. Jednak te scenki nie przypominały chłopakowi zwykłego snu. Niebieskooka trzymała dorosłych za ręce, a ci spojrzeli na nią zza ramienia. Byli nieco bardziej wyraziści niż przedtem. Można było dostrzec ich pytające spojrzenie.
- Moje koło teatralne wystawia sztukę w teatrze. Dostałam główną rolę! - pochwaliła się uśmiechnięta od ucha do ucha. Ci odwrócili się przodem do niej
- To świetnie - powiedział bez przekonania ojciec. - Śpieszymy się do pracy - napomknął
- Ale... Chciałam zapytać czy przyjdziecie na występ i... - odezwała się niepewnie puszczając przy tym dłonie opiekunów
- Kiedy on jest?
- W tą sobotę
- Odpada, mamy ważne spotkanie - oznajmiła błyskawicznie kobieta. Oboje już mieli ponownie ruszyć przed siebie, ale ta im przerwała
- Będą jeszcze dwa! W przyszłą sobotę i niedzielę - powiedziała szybko jak oparzona ponownie zwracając na siebie uwagę
- Przykro mi, ale będziemy zapracowani przez cały tydzień - oznajmili niewzruszeni po czym
- Ale... - parsknęła
- Zaraz się spóźnimy, musimy już iść. Jesteś już duża, na pewno będziesz umiała sobie zrobić jakąś zupkę chińską czy coś innego - rzuciła szybko kobieta. - W razie czego masz telefon i zapisane numery - dodała, a ta wbiła w nich wzrok zawiedziona, czego ci nie zauważyli
- Daj jej trochę pieniędzy niech zje na mieście - wtrącił mężczyzna. Jego ukochana zgodnie z poleceniem podała córce banknoty. Zaraz po tym oboje odeszli w dal powoli rozpływając się w otoczeniu, tak jak wcześniej miało to miejsce z czarnowłosą postacią. Alice stała jak wryta patrząc na oddalające się plecy rodziców. Nagle pieniądze, które trzymała w dłoni, zamieniły się w telefon komórkowy. Ponownie nastąpiła dynamiczna zmiana u łowczyni. Przeskok z wieku dziecięcego, na nastoletni, którego różnica mogła wynosić jakieś trzy albo cztery lata. Szarooki parsknął próbując ponownie zawołać dziewczynę. Nie mógł się jednak ruszyć z miejsca, odkąd tylko zaczął być obserwatorem. Mimo przemieszczania się postaci stale miał wgląd w sytuację, jakby odbywała się tuż przed nim. Zdezorientowany i podirytowany ponownie był zmuszony do obserwowania. Chociaż w międzyczasie nie raz próbował uświadomić Alice, nie dawało to żadnego efektu. Nastolatka usiadła przytulając swoje nogi jedną ręką, a drugą trzymała przywieszkę, zaczepioną do telefonu. Kołysała delikatnie urządzeniem, a dookoła rozległ się dźwięk sygnału oczekującego. Po chwili zamilkł.
- Tak? - usłyszeć można było damski głos
- Hej mamo
- Alice? Czy to coś ważnego, bo jestem bardzo zajęta?
- Po co dzwoni? - rozległ się męski głos
- Nie wiem jeszcze
- Niech mówi szybko, bo zaraz mamy zebranie
- Chciałam się tylko upewnić, czy wiecie jaki dziś dzień - wyjaśniła nieśmiało
- Wtorek, tylko tyle chciałaś? Nie dzwoń po takie głupoty - westchnęła znużona
- Nie! Chodzi mi o to, co dziś wypada - odparła zirytowana. Nastała krótka chwila ciszy
- Kochanie, kiedy my mamy rocznicę?
- Chyba zimą - odparł, ale blondynka ledwie mogła go usłyszeć
- Zimą?
- Kojarzę, że wtedy był śnieg - odparł
- Nie chodzi mi o waszą rocznicę - burknęła
- To o co? Mów po prostu bo musimy już iść
- Dziś są moje urodziny - powiedziała od niechcenia już znudzona rozmową
- Tak? No to wszystkiego najlepszego z okazji... Trzynastych?
- Piętnastych....
- Tak czy inaczej, sto lat. Muszę już kończyć. Nie wiem kiedy wrócimy do domu, ale może w następny weekend będziemy. Pa - pożegnała się pośpiesznie i rozłączyła. Blondynka wbiła puste spojrzenie w komórkę, które po chwili upuściła. Przytuliła swoje nogi chowając swoją twarz
- Nienawidzę was - wymamrotała. Siedziała tak nieruchomo jeszcze przez jakiś czas. Brunet ze zdenerwowaniem krzyknął jeszcze głośniej
- Alice! - wrzasnął. Wciąż nie mógł zrobić kroku. Dziewczyna niespodziewanie podniosła głowę jak oparzona i spojrzała w jego stronę. W oka mgnieniu jej wiek odpowiadał już temu realnemu.
- Blaine? - zaczęła się powoli podnosić, a ten odetchnął z ulgą
- No nareszcie, ile można? - parsknął oschle. Nagle chłopaka minął jego sobowtór. Przeszedł tuż obok niego i ruszył w stronę łowczyni. Ciemnowłosy zrobił wielkie oczy i nie mogąc nic zrobić obserwował.
- Musimy porozmawiać - powiedział oschle
- Gdzieś ty był!? Przez kilka nocy nie opuszczałeś swojego snu - rzuciła z oburzeniem
- Od tej pory już nie będziemy razem chodzić na łowy - odparł bez chwili zastanowienia. Zdziwiona niebieskooka osłupiała
- Dlaczego? - zapytała niepewnie. - Bo cię uderzyłam? Bo cię nie posłuchałam? - zaczęła się denerwować
- Zapomnij po prostu o tym, że mnie spotkałaś. Wyjaśniłem ci podstawy, sama sobie poradzisz - rzekł stanowczo i odwrócił się do niej plecami. - Jeśli nie, to już twoja sprawa. Mi już nie jesteś potrzebna - dodał i zaczął iść przed siebie. Odchodził od rówieśniczki w wolnym tempie, jak przedtem jej rodzice. Robił powoli kroki, ale ona sama była wolna od spowolnienia. Upadła na kolana wciąż patrząc na odchodzącego nastolatka nie wiedząc kompletnie, jak ma zareagować. Blaine wbił wzrok w swojego sobowtóra o pustym spojrzeniu, idącego pewnym krokiem, który po chwili zaczął się rozpływać w otoczeniu. Potwierdziło się to, co wcześniej myślał. Alice zapadła w sen niekontrolowany tracąc świadomość, ale nie mógł jej wybudzić. Uświadomić jej, że śni i jest w Wymiarze Snów. Chłopak spróbował zrobić krok, ale coś go wciąż powstrzymywało wzbudzając jego irytację. Bezsilność coraz bardziej go denerwowała i nie zamierzał odpuścić.
Sny od zawsze stanowiły połączenie myśli, wspomnień i uczuć. Dobrze to wiedział, a te sceny to potwierdziły. Pusta, biała przestrzeń, a jednak wypełniona emocjami właścicielki. Ujawniła swe wspomnienia, przez niedawne wydarzenia. Ostatnie działania, których prawdę przysłoniły myśli dziewczyny, potwierdziły to. Łowczyni siedziała na kolanach i spuściła głowę w dół. Miała dość, nie mogła się wyciszyć. Wszystkie myśli i głosy dręczyły ją zajmując jej umysł. Blaine wciąż próbował się oprzeć trzymającej go sile. Stale próbował zrobić chociaż jeden krok. Skupiając się i ponownie zmuszając się na duży wysiłek wzniecił maleńki żar. Niewielki i krótki wybuch płomieni uwolnił szarookiego. Szybkim krokiem zaczął iść w stronę dziewczyny. Przez całą drogę stawiał opór niewidzialnej sile, ale udało mu się dotrzeć do dziewczyny. Klęknął i złapał ją za ramiona, po czym potrząsnął nią, próbując ją w ten sposób wybudzić.
- Alice, pobudka! Musisz odzyskać świadomość - powiedział. Spojrzenie nastolatki było całkowicie puste, jakby została pozbawiona ducha. - Hej, słyszysz mnie!? - krzyknął, ale nie otrzymał odpowiedzi. Poczuł bardzo delikatny, chłodny podmuch, który po chwili ustąpił. Ciało łowczyni było bezwładne. Nie usłyszał jej głosu. Czuł się, jakby trzymał manekina.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine