sobota, 26 marca 2016

Sen osiemdziesiąty trzeci - Skok na głęboką wodę

Alice zrobiła wielkie oczy w momencie, gdy upiór jakby zupełnie znikąd pojawił się tuż przed nią. Miał ostrza uniesione nad głową, twarz przyozdabiał maniakalny uśmiech. Czuła bijącą od niego żądzę mordu. Uległa wrażeniu, że ominął ją moment, w którym czas przyspieszył, a teraz dla odmiany, kiedy stoi tuż przed wrogiem, zwolnił. Chociaż wydawało jej się, iż wszystko dookoła zaczęło płynąć w zwolnionym tempie, to nie mogła wymusić na sobie żadnego ruchu. Zamarła w trwodze, jej ciało było niczym zamienione w kamień. Stała przed obliczem oprawcy jak posąg, patrząc z przerażeniem na niego. Charczenie i skowyty czarnych bestii ucichły dla niej do prawie niesłyszalnych dźwięków. Zaparło jej ze strachu dech, natomiast serce uderzało tak potężnie, jakby miało przebić się przed klatkę i opuścić ciało. Myślenie się wyłączyło w obliczu grozy. Tabun oszalałych bestii nadciągał, a panująca nad nimi kobieca postać gwałtownie opuściła ostrza, by wykonać cięcie.
Dziewczyna zamknęła oczy. To był jedyny ruch, na jaki było ją stać będąc tak sparaliżowaną ze strachu. Nie słyszała już nic w momencie, w którym czekała na cios. Całkowita cisza, całkowita ciemność. Przerwał to dźwięk zderzającej się stali, równo z którym otworzyła zaskoczona oczy.
Tuż przed jej twarzą znalazło się ostrze katany, ułożone prostopadle do ostrzy, które posłał na nią upiór. Stanął im na drodze, przerwał atak.
- Zdążyłem - pomyślał czując ulgę, ale zdawał sobie sprawę, że to nie koniec. Wciąż trzymał broń, blokując cios wroga. Ten napierał na oręż ponownie łudząc się, iż ma szanse na przebicie się. Wkładał w to coraz więcej siły. Nastolatek szybko przyłożył równolegle drugą dłoń do końcówki ostrza, nie pozwalając przeciwnikowi na zwycięstwo. Z każdej strony nadciągały pomniejsze kreatury. Skupić się, wyczuć ich energię. W tej oszalałej lawinie morderczych bestii ich energia zlała się w jedną falę. Skupił się na niej bardziej. Już w momencie biegu przewidział, jak to będzie wyglądać. Wiedział co przyniosą najbliższe sekundy.
Upiór podbiegł do blondynki szybko jak błyskawica. Chłopak nie pozostawał w tyle. Nie mógł sobie pozwolić na bycie tak szybkim, jak przeciwnik. Musiał być jeszcze szybszym. Potwór uniósł ostrza i przeciął nimi powietrze. Brunet w pośpiechu pobiegł za dziewczynę. Stanął blisko niej, tuż za jej plecami. Czym prędzej ułożył przed nią katanę trzymając mocno oba jej końce. Nie minął nawet ułamek sekundy, a już z miejsca za chłopakiem, z podłoża, wyskoczył momentalnie jeden z wysłanników. Rzucił się na łowcę z wysuniętymi do przodu szponami. Nie dało się tego uniknąć, on miał tego świadomość. Brakowało czasu na użycie mocy, nawet na skoncentrowanie jej na tym celu, zwłaszcza gdy był on skryty w podłożu. Przyjęcie ciosu - uznał to za jedyny sposób . Pazury stwora już po chwili zanurzyły się w skórze nastolatka. Przebiły warstwę ubrań, przebiły się przez skórę. Przejechały po niej w dół rozcinając ją i uwalniając strumienie krwi. Chłopak wydał z siebie stłumiony jęk przez zaciśnięte zęby, wciąż nie pozwalając upiorowi na przebicie się. Nastolatka podskoczyła na ten dźwięk, niczym wyrwana z transu. W niezwykłym pośpiechu przeniosła wzrok na rówieśnika, identyfikując to brzmienie. Czym prędzej postarała się odzyskać kontrolę nad swoim ciałem, które przez ogarniający ją strach, odmówiło posłuszeństwa. Wysłannik po tym ataku przymierzył się do następnego. Nie chciał zostawić po sobie tylko tak błahego śladu, jak płytkie ciągłe rany. Chciał rozpruć ciało na strzępy. Uniósł obie kończyny ku górze.
Roztoczył się dookoła dwójki nastolatków ogień. Byli jak więźniowie w klatce, jaką stanowiły płomienie. Ściany ognia bijące niemiłosiernym żarem w ułamku chwili rozprzestrzeniły się na okolicę niczym fala uderzeniowa. Gorąc dosięgnął wysłanników, ich ciała w szybkim tempie zaczął pożerać ogień. Tak jak przewidział to brunet, połowa się przed tym uchroniła zmieniając swą formę. Posłał więc i drugą falę ognia, gdy tylko zaczęli wyłaniać się z powrotem na powierzchnię. Nie mogli zbyt długo się ukrywać, już to zaobserwował, ale wciąż ta zdolność była niezwykle uciążliwa. Żar nawet nie był w stanie ogarnąć całego pomieszczenia. Było zbyt duże, kosztowałoby to za dużo skoncentrowanej energii. Co więcej, wrogów wciąż przybywało. Wyłaniali się z portali w coraz większej ilości. Odnosiło się wrażenie, że po zabiciu jednego, przybywa dwóch kolejnych.
Upiór przetrzymał obie fale. Wytrzymał ból, żar i jego siłę. Nie chciał dać za wygraną. Wciąż napierał jednym ostrzem na oręż wroga, lecz drugie uniósł, by wykonać nim kolejne cięcie. Alice, ze stale towarzyszącym jej strachem i wielką dawką adrenaliny, przyglądała się temu ruchowi trwającemu krótką chwilę. Cięcie, jakie miał za chwilę wymierzyć przeciwnik, miało trwać jeszcze krócej.
Nie było możliwości odparcia tego. Blaine wciąż zmagał się z jednym ostrzem i wykorzystywaniem mocy do atakowania wysłanników. Z gniewem spojrzał jak kobieca postać unosi drugi oręż. Niespodziewanie kreatura jęknęła z bólu. Zaskoczony chłopak spojrzał na to ze zdezorientowaniem, po chwili orientując się, że nastolatka wymierzyła cios upiorowi.
Pchnęła złożony tessen w ciało upiora. Ostrze, jakim zakończona była jej broń, wbiło się w sino-szarą skórę. Alice zacisnęła uścisk na orężu i włożyła więcej siły w próbę przebicia się nim. Z determinacją wypisaną na twarzy, która przysłoniła wcześniej malujący się wyraz przerażenia, sprawiła, że broń zagłębiła się w ciele monstra. Zawyło chorobliwie w przepływie bólu.
- Zgiń wreszcie - stęknęła dziewczyna zabierając jedną rękę. Dwa palce drugiej dłoni przyłożyła do uchwytu wachlarza. Przejechała po nim koniuszkami palców skupiając energię, a w chwili, gdy je zabrała, tessen się rozłożył rozcinając po części ciało pod mostkiem.
Upiór zawył ogarnięty potwornym bólem. Blaine bez chwili czekania wykorzystał ten moment słabości przeciwnika. Nacisk jego ostrzy na katanę drastycznie osłabł, więc pchnął mocniej swoją broń odpychając wrogą stal. Czym prędzej objął jedną ręką towarzyszkę w pasie i pociągnął ją do tyłu. Oboje cofnęli się o kilka kroków, a już po chwili tuż przed nimi wyskoczył kolejny wysłannik, który szczęśliwie unikał poprzednich ataków ogniem. Chłopak przeciął go swym orężem na pół.
Rana się odezwała, rozniósł się po całym ciele koszmarny ból. Brunet zgiął się nieznacznie, zahaczając czołem o ramię nastolatki.
- Jebany pomiot - stęknął do siebie, uwalniając rówieśniczkę z uchwytu. Ta czym prędzej odwróciła się do niego przejęta. Szybko się wyprostował robiąc dobrą minę do złej gry. Mimo to czuł strumyki krwi przecinające jego plecy. Materiał szybko przesiąkał czerwoną cieczą
- Boże, Blaine...
- Nic mi nie jest - przerwał jej. Raz jeszcze usłyszała z jego ust to zdanie. Wiedziała, że nie jest dobrze. Gdzie nie przeniosłaby wzroku, ujrzałaby wysłanników. Całą masę czarnym bestii ostrzących pazury, chcących ich dorwać i zabić. Odwróciła się szybko w stronę upiora. Tessen zniknął pozostawiając po sobie długą i głęboką ranę, jaką okaleczony usilnie zakrywał rękoma. Zaczął robić pośpiesznie kroki do tyłu. Nagle brunet przemknął obok rówieśniczki pędząc jak błyskawica prosto do wroga. Stal ponownie się ze sobą zderzyła. Lawina pomiotów rzuciła się na łowców. Niespodziewanie upiór odskoczył na dużą odległość. Stanął przed portalem, do którego po chwili wszedł. Zniknął z sali balowej zostawiając nastolatkom towarzystwo w postaci całej masy wysłanników.
Blondynka odbiła podmuchem kilku z nich, po czym szybko podbiegła do rówieśnika. Wtem chłopak skorzystał ponownie z mocy. Wytworzył płomienie wijące się strumieniem wokół nich jak pierścienie. Druga obręcz była większa, a bestie stały za nią jak zwierzęta za furtką. Nie chciały się zanadto zbliżyć, chodziły dookoła niej obserwując wrogów. Ogień nie rzucał się, by ich zaatakować. Odgradzał jedynie falę potworów od właściciela i jego towarzyszki.
Nastolatek mimo to zdawał sobie sprawę, że nie z tego powodu nie atakują. Gdyby naprawdę chciały rzucić się na nich, to przemknęliby przez zaporę zmieniając swą formę . Płomienne obręcze zniknęły, a mimo to, zgodnie z jego przeczuciem, żadna z kreatur nie zbliżyła się do nich. Słyszeli gromkie charczenie i sapanie tych istot przepełnionych chęcią mordu, czuli na sobie ich wygłodniałe spojrzenia, lecz od tego momentu nie doczekali się ataku z ich strony.
- Czekają na powrót upiora - stwierdził stale mając się na baczności
- Gdzie on zniknął? - zapytała drżącym głosem
- Schował się w portalu, pewnie chcąc się wyleczyć - odpowiedział bez większych emocji. Nastolatka spojrzała na ogrom wysłanników, którzy ich otaczali. Wolała nawet nie strzelać ilu ich mogło być, ale zdecydowanie zbyt wielu. Przerzucała wzrok z jednego, na drugiego, z drugiego na kolejnego i tak w kółko. Po chwili spojrzała na jeden z portali. Stamtąd przybywały te bestie i tam udał się upiór. Jeśli po pożarciu kilku zyskał tak na sile, bała się myśleć co będzie teraz. Była pewna, że udając się do miejsca pełnego tych kreatur wróci nie tylko całkowicie wyleczony, ale i silniejszy. Spojrzała na bruneta. Stał bacznie obserwując otoczenie, a zwłaszcza portale.
- Jak bardzo musiał się narazić, by zapewnić mi ochronę? - zapytała siebie mając poczucie winy. - I jak jeszcze wiele razy będzie musiał interweniować... - dotarło do jej myśli w momencie przerzucenia wzroku z powrotem na armię przeciwników. Domyślała się, że odpowiedź jej nie zadowoli. Jej ataki nie mogły powstrzymać aż tylu nacierających na nią kreatur. Oboje musieli się z nimi mierzyć, ale dla niej było to wielkim wyzwaniem. Zwłaszcza jeśli wróg potrafi nagle uniknąć jej ataku i przedrzeć się podłożem prosto do niej.
Zdawała sobie sprawę jak wygląda sytuacja. Gdyby Blaine nie musiał zużywać mocy na ratowanie jej na pewno byłby silniejszy w walce z upiorem, mogąc tę energię przeznaczyć na niego. Jeśliby nie musiał stale jej pilnować i obserwować czy nie grozi jej niebezpieczeństwo, mógłby się całkowicie skupić na starciu z prawdziwym wrogiem. Właśnie tak myślała i nie mogła oprzeć się wrażeniu, że póki nie będzie w stanie sama sobie poradzić, to nie wygrają tej bitwy.
To przekonanie w niej przeważyło i zmusiło do tego posunięcia. Ponownie przywołała wachlarz i spojrzała na niego niepewnie. Trzymała go w drżącej dłoni jeszcze raz przywołując te myśli, jak po cofnięciu nagrania. Dało jej to odwagę, by to zrobić i przekonanie, że tego chce. Uniosła drugą rękę. Otworzyła powolnie dłoń. Muszę stać się silniejsza, pomyślała uważając to za konieczność w zaistniałej sytuacji. Już po chwili pchnęła tessenem zakończonym ostrzami w swoją dłoń, chcąc zadać sobie ranę
Nastolatek błyskawicznie złapał ją za nadgarstek zatrzymując ją.
- Powiedz mi, że nie chcesz zrobić tego, o czym myślę - rzekł chłodno przyglądając się uważnie rozmówczyni
- Chcę - odparła wymuszając na sobie odwagę, by udzielić tej odpowiedzi.
- Nie po to ci mówiłem o Ofierze Krwi, żebyś jej używała w tak błahych sytuacjach - parsknął szorstko
- Błahych? Rozejrzyj się! - burknęła zdenerwowana
- Alice, powiedziałem ci o tym tylko i wyłącznie z powodu zbliżającej się pełni. Miałaś z tego skorzystać w ostateczności, gdyby coś się stało - przypomniał jakby z rozczarowaniem. Dziewczyna opuściła wzrok wyrywając nadgarstek z uchwytu rówieśnika i odwołując broń.
Pamiętała każde jego słowo podczas tamtej rozmowy, ale czy to było teraz ważne? Według niej sytuacja już tego wymagała.

- Skorzystaj z Ofiary Krwi tylko w ostateczności - przypominała sobie ich rozmowę jeszcze sprzed kilku dni, kiedy to odkrył przed nią tajemnicę tego ruchu. - Nigdy nie wiadomo, co może nas czekać podczas pełni. Może się tak zdarzyć, że w jakiś sposób nas rozdzielą, a wtedy nie będę w stanie cię chronić. - słyszała w głowie te słowa, jakie wtedy wypowiadał z pełną powagą. - Jeśli tak się stanie, a ty znajdziesz się w fatalnej, naprawdę fatalnej sytuacji, wtedy z tego skorzystaj
- Jak?
- Przywołaj broń i się nią skalecz. Najlepiej rozciąć dłoń, a potem, gdy już będzie zakrwawiona, przejechać nią po orężu. Zyskasz wtedy na sile
- Aha - wypowiadając te słowa spojrzała z zamyśleniem na swoją dłoń
- Wiąże się to z pewnym ryzykiem, więc staraj się nigdy z tego nie korzystać

- Zyskam na mocy, nie będziesz musiał się tak mną przejmować. Da ci to możliwość skupienia się całkowicie na walce z upiorem
- Ofiara krwi zwiększy u ciebie przepływ energii, a nie możemy jej zużyć więcej, niż jest to konieczne - odparł szybko wracając do obserwacji otoczenia
- Tylko, że to jest konieczne - wykłócała się dalej, nie chcąc dać za wygraną. Bała się podjąć takie środki, ale uważała to za najrozsądniejsze wyjście z obecnej sytuacji.
- Zużywając tutaj mnóstwo energii umrzemy w czasie pełni, uważasz to za dobre rozwiązanie?
- Niedożycie do pełni to lepszy pomysł? - stanęła pewnie naprzeciw chłopaka przykuwając na sobie jego srogie spojrzenie. Jej również nabrało groźnego wyrazu
- Dożyjemy - odparł już spokojniej, chcąc przekonać do swoich słów rozmówczynię
- Mam w to niby uwierzyć? - burknęła
- Masz mi zaufać - odparł jedynie, a blondynka spojrzała na niego zaskoczona, po czym westchnęła łagodniejąc
- Masz przynajmniej jakiś plan? - zapytała nieco zaniepokojona faktem, iż wróg jeszcze się nie zjawił
- Ten upiór wcale nie jest taki silny, łatwo jest zadać mu poważne obrażenia. Problem tkwi w tych tutaj - rzekł i skinął głowa w stronę wysłanników. - Jest ten plus, że najwyraźniej są bardzo wrażliwe na ogień, ale... - nagle urwał popadając w głębsze zamyślenie
- Ale...? - dopomniała się nastolatka o dokończenie zdania
- Nie pozbędę się ich wszystkich. Bez przerwy przybywają kolejni, a nie mogę rozprzestrzenić tu na stałe ognia
- Dlaczego? - zapytała dając sobie chwilę na pozbieranie myśli
- Są co najmniej dwa powody, ale główny problem stanowi ta forma - rzekł i stąpnął głośniej. Rozmówczyni spojrzała na pociemniałe podłoże. Wszystko było ciemniejsze, jakby przykryte folią o takiej tonacji. Nie rzucało się to tak w oczy mając jako kontrast całą masę czarnych jak węgiel bestii.
- W jakiś sposób niweluje to utrzymywanie się ognia i rozprzestrzenianie go. Musiałbym sam go stwarzać przez cały czas, a to zabierałoby mnóstwo mocy. Zdecydowanie za dużo
- Kiepsko - mruknęła starając się coś wymyślić
- Tak długo, jak upiór będzie w otoczeniu portali i tych wysłanników, to będzie miał przewagę - oznajmił. Niespodziewanie portale zaczęły gwałtownie drżeć rozprzestrzeniając się jeszcze bardziej. Rozległ się niezwykły dźwięk niepodobny do żadnego, jaki wydają żywe istoty. Nieznane, regularne brzmienie ogarnęło okolicę i zaczęło stopniowo cichnąć. Alice pośpiesznie próbowała wymyślić jakiś plan. Czuła się pod presją czasu domyślając się, że już niebawem powróci upiór. Rozglądała się szybko dookoła szukając jakiegoś rozwiązania. Widziała tylko krwiożercze monstra czekające na znak, by rzucić się do ataku. Przerzucała wzrok, ale nagle gwałtownie go zatrzymała i wręcz podskoczyła jak oparzona pod impulsem pomysłu, na który wpadła. Czym prędzej odwróciła się do rówieśnika pełna determinacji. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć rozległ się donośny hałas. Tak szybko jak się pojawił, tak też zniknął.
Z jednego z portali zaczął wyłaniać się upiór. Pełny sił i zdrowy, bardzo powoli przekraczał go wkraczając z powrotem na salę balową. Całe jego ciało ociekało czarną substancją. Kobieca postać oblizała ze smakiem usta, które także pokrywała ciemna ciecz.
Blaine obserwował ją uważnie. Horda wysłanników, jak jeden mąż, wrzasnęła, jakby od tego zależało ich życie. Chorobliwy dźwięk rozniósł się dookoła, nastolatka zakryła uszy. Z grymasem na twarzy spojrzała na stado wrogów. Były jak podjudzone, szykowały się już do ataku. Czyżby miał nadejść, kiedy tylko upiór całkowicie przejdzie przez portal? Pytała siebie już widząc oczyma wyobraźni jak runą za chwilę na nich stwory niczym powódź. Kobieca postać bardzo powolnie wychylała się z przejścia. Dopiero jej głowa i ramiona zawitały z powrotem do pomieszczenia, reszta ciała wychylała się stopniowo, bez żadnego pośpiechu.
- Blaine, nie możemy tu kontynuować walki - powiedziała pośpiesznie nastolatka przykuwając na sobie uwagę chłopaka. Spojrzał na nią pytająco, niepewnie odrywając wzrok od przeciwników. - Sam mówiłeś, że dopóki upiór będzie w pobliżu portali i wysłanników, to będzie ciężko - przypomniała zaczynając wątpić, że jej pomysł będzie dobrym wyjściem z sytuacji. Zamilkła na moment poddając go jeszcze raz głębszym przemyśleniom. Chłopak uśmiechnął się szelmowsko bez problemu dostrzegając, że coś świta w głowie rówieśniczki. Kwestią było tylko wyciągnięcie tego
- Wymyśliłaś coś? - zapytał, a ta speszona opuściła wzrok
- Powiedzmy - odparła. Ryk kreatur raz jeszcze się nasilił, zaczęły rzucać się na boki i wariować, lecz nie zmniejszały dzielącej ich odległości od nastolatków. Blondynka wiedziała, że nie czas teraz na myślenie, a działanie, chociaż była zdecydowanie zwolenniczką pierwszego. Czy plan był dobry, czy też nie, uważała go za lepsze rozwiązanie niż nie robienie niczego. - Ten upiór jest na tyle silny, by pozwolić na wykreowanie snu na dużym obszarze? - upewniła się, nim przeszła do objaśniania planu. Chłopak zastanowił się chwilę nad pytaniem, lecz ostatecznie przytaknął. - Wtedy, gdy jeszcze ci ludzie żyli, a ty walczyłeś z upiorem, wszyscy cofnęliśmy się pod tamtą ścianę - zaczęła szybko przybliżać rozmówcy moment z przeszłości. - Była cała przeszklona, a za nią rozciąga się widok na las - rzekła, aż wnet przerwał jej wrzask upiora. Ryknął jakby przejście przez portal było bolesne. Jednak mimo to, po chwili ponownie ucichł. Jedną nogą już był w sali balowej. Łowcy pośpiesznie spojrzeli na niego przyjmując instynktownie pozycję bojową.
- Mów dalej - ponaglił towarzyszkę nie odwracając już jednak wzroku od przeciwnika.
- Możemy spróbować tam uciec. Niewątpliwie upiór i jego poddani ruszą za nami, ale tamto miejsce przynajmniej będzie pozbawione portali - kontynuowała coraz bardziej poddenerwowana. Narastała w niej presja czasu i lęk. - Co więcej w lesie będzie łatwo wzniecić pożar. Wystarczy tylko odrobina mocy. Podpalisz kilka drzew, a płomienie same się rozprzestrzenią na pozostałe, aż ogień obejmie cały las. Dzięki temu te potwory nie powinny się do nas przedrzeć. Upiór zostanie odseparowany od nich, nie będzie mógł liczyć na wsparcie nawet jeśli otworzy w tamtej okolicy nowe portale - objaśniła, a wspominany przeciwnik już praktycznie całkowicie przekroczył przejście. Monstra zaczęły się powoli zbliżać, chociaż jeszcze nie tak agresywnie i gwałtownie, jak przy atakowaniu.
- Gdzie haczyk? - zapytał niespodziewanie brunet
- Skąd wiesz, że jest jakiś haczyk? - zapytała ze zdumieniem
- Po twojej wcześniejszej minie i że nie byłaś przekonana, aby mi zdradzić ten plan - odparł pewny siebie. Nastolatka nie mogła uwierzyć, iż udało mu się tak ją przejrzeć w ułamku chwili i to w takich okolicznościach.
- Wysokość - odparła z małym grymasem. - Nie mam pojęcia jaki budynek wytworzył sen, ale wygląda to tak, jakbyśmy byli jakieś pięćdziesiąt metrów nad ziemią. Zginiemy z takiej wysokości - mruknęła z niechęcią patrząc na omawiane przejście na zewnątrz, którego szklana zasłona została wcześniej rozbita przez wrzask upiora. Rozległ się on ponownie i raz jeszcze zamilkł. Przeciwnik całkowicie przekroczył portal. Rozłożył gwałtownie ręce wysuwając z przedramion ostrza. Wysłannicy na to czekali. Ruszyli do ataku jak dzikie, drapieżne zwierzęta rzucające się na swą ofiarę. Nastolatka z przerażeniem zaobserwowała jak nagle sytuacja na nowo ruszyła poprzednim torem. Nie miała pojęcia na czym ma zawiesić wzrok, ale po chwili stało się to bez znaczenia, gdy tylko poczuła, jak rówieśnik łapie ją za rękę i biegnąc w stronę wysłanników ciągnie ją za sobą. Zrobiła wielkie oczy i chcąc nie chcąc ruszyła za nim
- Blaine, tylko mi nie mów, że... - wypowiadała lękliwie, ale nie musiała kończyć zdania. Rozmówca domyślał się jak miała brzmieć jego dalsza część
- To będzie trochę jak skok ze spadochronem - krzyknął do niej w międzyczasie wykorzystując swoją moc, by stworzyć tunel ognia, którym mieli przebiec do rozbitego okna. Nagle zatrzymał się gwałtownie tak niespodziewanie, że łowczyni wpadła na niego. Tuż przed brunetem wyłonił się z podłoża czarny stwór. Nie zdążył nawet machnąć w jego kierunku ręką, a chłopak chwycił jego głowę płonącą dłonią i zmiażdżył, a resztę ciała pogrążył w ogniu. Dziewczyna z szokiem spojrzała na to zajście i już po chwili była ciągnięta dalej.
- Skok ze spadochronem?  - rzuciła pesymistycznie
- Tak, tylko, że bez spadochronu - odparł bez większych emocji
- Żartujesz sobie? To robi zasadniczą różnicę!
- Spokojnie - spojrzał na nią zza ramienia z lekkim, prawie niewidocznym uśmiechem
- Jak mam być spokojna... - zapytała niepewnie. - Umrzemy spadając z takiej wysokości, prawda?
- Poniekąd - rzekł ku jej zdziwieniu. Ze wszystkich możliwości usłyszenie takiej odpowiedzi uważała za najmniej prawdopodobną, a jednak. Szarpnęła rękę chłopaka w geście protestu i spojrzała na niego z oburzeniem
- Więc co ty kombinujesz?
- Masz przecież moc wiatru. Potrafisz już tak ją wykorzystać, by utrzymała się na jakiś czas w powietrzu - spostrzegł. Zatrzymali się na krótki moment. Dostrzegli, że upiór podąża ich śladem. Wkroczył w tunel, którego żar całkowicie zignorował. Szedł powoli niczym oprawca wierzący, iż jego ofiary nie są w stanie mu uciec. Oba ostrza jeździły swymi końcami po kafelkach. Stawiał spokojnie krok za krokiem, zmniejszając stopniowo odległość od swoich przeciwników.
- Będziesz musiała zmanipulować powietrze przed naszym zderzeniem się z ziemią tak, żebyśmy wyszli z tego cało - powiedział jakby to była błahostka
- Czekaj, czekaj, czekaj - wyrwała rękę rozmówcy wlepiając w niego wzrok z niedowierzaniem. - Chcesz mi powiedzieć, że powodzenie tego planu ma zależeć ode mnie? - rzuciła, ale szybko się poprawiła. - Nie. Chcesz powiedzieć, że to, czy przeżyjemy, ma zależeć ode mnie!? - krzyknęła oburzona choć wynikało to głównie ze strachu, który w niej zagościł. Upiór powoli przyspieszył krok.
- Ufam ci, uda się - rzucił szybko
- Sęk w tym, że w tej kwestii nawet ja sobie nie ufam! Jak ty możesz? - parsknęła gniewnie
- Nie umrzemy - odrzekł jedynie. Chwycił raz jeszcze mocno dłoń towarzyszki i wznowił bieg. Byli już blisko. Wysłannicy stale pojawiali się na ich drodze, lecz od razu pochłaniał ich ogień nie pozwalając, by ich zatrzymali. Upiór przyspieszył jeszcze bardziej. Na tę chwilę nie mógł poruszać się żwawiej, to musiało wystarczyć. Stopniowo jednak wracał do swej dawnej prędkości, jaką był w stanie osiągnąć.
- Zero presji, wiesz? - rzuciła sarkastycznie mając wrażenie, że ciężar jaki na nią spoczął przygniecie ją na śmierć jeszcze nim uda im się wykonać skok. Skok na głęboką wodę, wszystko albo nic. Ta myśl uderzyła ją tak mocno, jakby ciosem był sierpowy wymierzony od jakiegoś boksera.
- To dobrze - odparł unosząc jeden kącik ust w chytrym uśmiechu. - Gotowa? - zapytał jakby to miało jakiekolwiek znaczenie zwalniając na tyle, by zwrównać krok z rówieśniczką. Upiór już zaczął bieg. Nastolatek postawił stopę na krawędzi
- Nie! - krzyknęła ogarnięta trwogą czując napływ łez do oczu w momencie, gdy chłopak już odbił się od podłoża. Czy tego chciała, czy też nie, a zdecydowanie prawdzie było bliższe to drugie, zrobiła to samo. Odbili się na pewną odległość od budynku. Z zewnątrz wyglądał jak ogromny, przeszklony wieżowiec. Całkowicie odmienny widok, niż można by się spodziewać mając przed sobą sam obraz pięknej sali balowej wyglądającej jakby była wyjęta z minionych wieków. Wiatr dudnił im w uszach gdy spadali z zawrotną prędkością w dół. Nie wiedzieli na jakiej wysokości się znajdowali, ale na pewno była duża, a teraz w zawrotnym tempie się zmniejszała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine