wtorek, 12 stycznia 2016

Sen siedemdziesiąty czwarty - Sekret stref

Kobieta hamowała w sobie poczucie wyższości i władzy. Na tyle na ile mogła, starała się oprzeć wrażeniu, że już dopięła swego, a osiągnięcie jej celu to tylko kwestia czasu. Właśnie ze względu na ten czas, musiała zaczekać z tryumfowaniem. Teraz jednak już wiedziała, co wiedzą właściciele elementów. Wszystko dla niej stało się jasne. Pozostała tylko kwestia tego, czy rzucić łowcom światło na sytuację, jaka ma miejsce w Wymiarze Snów.
- Trzy Jokery, tak? - rzuciła w zamyśleniu bacznie przyglądając się rozmówcom.
Avril stała w milczeniu, chociaż już wiele słów cisnęło jej się na usta. Przełknęła wszystkie, mając nadzieję, że wkrótce nadejdzie koniec tego spotkania. Atmosfera się zmieniła. Dla Alice niepokój wzrósł. Nikt raczej by się jej nie dziwił, skoro właśnie celowano w jej głowę pistoletem. Jednak dla łowczyni o różowych oczach zmieniło się tylko to, że była jeszcze bardziej zirytowana. Jej rozdrażnienie wraz z gniewem zdobiły twarz tak czytelnie, że te stany można było wyczytać po niej, jak z otwartej księgi. Z każdą chwilą ciszy miała coraz bardziej dość, zwłaszcza sytuacji, w której czuje się jakby stała przed sądem, czekając na wyrok śmierci, który mogła wydać kobieta, lub też darować jej życie. Mimo jej zapewnień, co do tego drugiego, dziewczyna nie czuła się wcale pewniej, ale po upływie chwili, już nie zważała na to. Stała ze znudzonym spojrzeniem, a moment milczenia się dłużył. Ona i Limbo okazały się być podobnymi duszami. Oboje lubili, gdy coś się dzieje, a nie panuje całkowita cisza. Z tym jednak faktem, że teraz chłopak z szerokim uśmiechem trzymał broń wycelowaną w ofiarę, wciąż kuszony przez spust. W głowie tylko mu huczało, by za niego pociągnąć, ale wbrew sobie musiał wstrzymać ogień. Avril natomiast, przyparta do muru, nie miała innego wyjścia jak czekać na zakończenie całej tej dyskusji, która po prawdzie niewiele ją interesowała.
- Czerwony, niebieski i fioletowy - dodał brunet znużony patrzeniem na zamyśloną łowczynię, błądzącą gdzieś we własnych myślach. Jego głos na powrót zwabił ją do rozmowy. Uśmiechnęła się dumnie. Już zdążyła się przekonać, że Blaine będzie jak ćma, lecąca do ognia, jeśli tylko jest mowa o zabiciu boga snów. Zastanawiała się tylko, jak szybko właściciel elementu ognia się sparzy.
- Dobrze, więc. Nie ma sensu tego ciągnąć do momentu, aż podejmiesz z nami współpracę. Skoro za cenę informacji już teraz nie chciałeś tego zrobić, to wyjawienie ci wszystkich sekretów, zamiast tylko połowy, nie zrobi różnicy - powiedziała pewna swoich słów, po czym westchnęła cicho z rezygnacją. Skoro chłopak był gotów odejść, nie dowiedziawszy się tak naprawdę nic, to będzie gotowy zrobić to i z jedynie cząstką tego, co ona wiedziała. Nie taki był cel, wiedziała, że tak tego nie załatwi. Postawiła wszystko na jeden strzał, ujawni wszystkie karty, wykona decydujący ruch. Jak to się zakończy, pokaże jej czas. Nie może kontrolować losu. Intuicja jej podpowiadała, że i tak nie uda jej się zwieźć go na pokuszenie pozostałymi informacjami, a być może zachęci do współpracy przekazując wszystkie, które, według niej, na pewno go zainteresują.
- Więc mów - powiedział chowając ręce w kieszenie. - I niech twój przydupas przestanie celować w Alice. - dodał niby spokojnie, ale brzmienie jego słów było nad wyraz chłodne. Gdy tylko padły, Limbo ze wściekłością w oczach momentalnie skierował broń w jego stronę
- Jak żeś mnie nazwał zjebie!? - warknął głosem pełnym jadu i goryczy
- Limbo - wypowiedziała jego imię tak, że większości osób już zjeżyłyby się włosy na karku. - Odwołaj broń - wydała polecenie stanowczo i oschle. Nawet nie odważyłby się sprzeciwić, chociaż ręka wciąż go świerzbiła, aby pociągnąć za spust. Jeszcze przez moment trzymał, wymierzoną w bruneta, broń drżącą ręką. W końcu dał za wygraną jeszcze bardziej rozgniewany. Gwałtownie machnął rękoma i uniósł głowę, w momencie, gdy pistolet zaczął spowijać blask
- Jasna cholera, no nie wierzę - warczał pod nosem, a dzierżący przez niego oręż zniknął bez śladu. Selene nawet nie spojrzała w jego stronę, obserwowała trójkę łowców, niczym strażnik w więzieniu. Pilnowała każdego ruchu, aby tylko nie dopuścić do ataku ze strony właścicieli elementów.
- Alice - zwrócił się do rówieśniczki, spoglądając na nią kątem oka. Stała jeszcze przez moment, w oszołomieniu, z sercem bijącym tak mocno, jakby chciało się wyrwać z klatki piersiowej. Tętno wcale nie chciało się uspokoić, biło rytmicznie i szybko, jakby dawało ostry koncert rockowy z mocnymi brzmieniami. Adrenalina w nią uderzyła już przedtem, teraz tylko się potęgowała. Zerknęła nieśmiało na chłopaka, ale bała się na dłuższą chwilę odwrócić wzrok od Selene i jej grupy. Nieco gwałtownym, pośpiesznym ruchem, zbliżyła się do nastolatka. Dopiero wtedy Arcano ugiął się lekko na nogach, jakby gotowy do biegu. Mimo to, nie użył mocy, ani nie przywołał karty. Jedynie obserwował, gotowy do ewentualnego ataku. Blondynka zatrzymała się dopiero w momencie, gdy zderzyła się lekko z łokciem Blaine'a. Wreszcie poczuła, jak jej puls chociaż trochę się uspokaja. Jednak czuła się tylko odrobinę lepiej i bezpieczniej. Wciąż miała wrażenie, że została przyciśnięta do ściany, zmuszona czekać na rozstrzelenie najprawdopodobniej przed czerwonowłosego mężczyznę. - Spokojnie. - usłyszała nagle i momentalnie uniosła wzrok na chłopaka, który wbijał wzrok w Selene. Z narastającego strachu i zdenerwowania nie była już nawet pewna, czy naprawdę to usłyszała, czy tylko jej umysł płata jej figle. W zaistniałej sytuacji nawet we własny słuch powątpiewała. Co by to nie było, dodało jej nieco otuchy, choć zdawało się, że to niewiele.
- Bez pukawki już nie tak fajnie, co? - skomentowała zadziornie, czerpiąc pewną radość z tego, że nie tylko ona tutaj ma już wszystkiego dość. Ponoć cieszenie się z cudzego nieszczęścia nie jest dobre, ale Avril w tej chwili miała to wybitnie w głębokim poważaniu. Zrobiła jeden spory krok w stronę Blaine'a, gdy Limbo obdarowywał ją takim spojrzeniem, jakby chciał nim z miejsca ją zabić.
- W takim razie, zacznę od tego, że potwierdzę waszą teorię, odnośnie istnienia trzech Jokerów - oznajmiła ze spokojem i wyniosłością. Po jej tonie nagle klimat przybrał takiego nastroju, jakby panowała narada wojenna. Całkowita cisza i jedynie niosący się, stonowany i pewny, głos Selene. Alice spojrzała na nią, ale nie okazując po sobie większego zdziwienia. W duchu jednak odetchnęła, że chociaż jedna kwestia się wyjaśniła
- Na pewno tylko trzech? Nie ma jakiegoś zielonego, pomarańczowego, albo jeszcze innego? - wtrąciła się blondynka, wymieniając dość ironicznie kolory. Kobieta zmierzyła ją wzrokiem, patrząc na nią z wyższością, wręcz lekką pogardą, co nie spodobało się łowczyni. Momentalnie prychnęła pod nosem widząc po niej niechęć do swej osoby.
- Tylko trójka. Na karcie, którą otrzymują łowcy, Joker jest odziany właśnie w te trzy barwy. Nie liczę mniejszych elementów
- Więc bieli i czerni też nie liczyć? - odparła kąśliwie
- Nie do końca - odrzekła niemal błyskawicznie, unosząc nieznacznie głos, jakby chcąc dać tym do zrozumienia, by blondynka zamilkła. - Wierzcie lub nie, ale w tym wymiarze głównie się rozchodzi właśnie o biel i czerń - rzekła wciąż utrzymując powagę. Mówiła z coraz większym przejęciem i na chwilę się zatrzymywała. Zupełnie jakby chciała z każdym zdaniem zbudować napięcie, nim przejdzie do następnego.
- Więc mów od początku, tylko nie pomijaj żadnych szczegółów - powiedział, brzmiąc niemal jak dowódca rozkazujący zwiadowcy powiedzieć to, co zdążył się dowiedzieć. Selene niewątpliwie poczuła się urażona i nie kryła tego faktu. Na jej twarzy momentalnie zagościł grymas, jednak tak szybko jak się pojawił, tak szybko też zniknął.
- Lux in tenebris - powiedziała i nagle zaczęła iść po skosie, jakby chcąc wyminąć łowców. Jej wysokie obcasy bez wątpienia przy każdym kroku wywoływałyby całkiem donośny stukot, ale tak nie było. W śnie z podłożami, których tak naprawdę nie dało się dostrzec i miało się wrażenie poruszania w pustce, brak dźwięków tylko potęgował niewiarygodność tego miejsca. Żadnego echa, żadnego odgłosu kroków, a z każdym z nich kobieta zbliżała się powoli w stronę bariery, za którą znajdował się właściciel pomieszczenia.
- Światło w ciemności - wyjaśniła Enigma spoglądając jak łowczyni już prawie dotarła do mężczyzny.
- Nie wiecie jak znaleźć Jokera. Chcesz sam zmierzyć się z bogiem, ale istnieje ich trójka. Nadal myślisz, że jesteś w stanie sobie z tym poradzić? - pytała stojąc naprzeciwko Gene'a i przyglądając się jego jasnej i pomarszczonej twarzy. Brody porośniętej długimi, siwymi włosami w dość gęstej ilości. Białej jak śnieg koszuli, w której przebywał za barierą.
- Do rzeczy, Selene - rzucił nagle brunet jakby zirytowany. Kobieta zdawała się zignorować tą, w jej mniemaniu, obrazę. Odwróciła się w jego stronę gwałtownie.
- Odpowiedzi na wiele pytań, zawsze były na wyciągnięcie ręki - oznajmiła dość tajemniczo, a rówieśnik zwęził oczy. Alice wsłuchiwała się uważnie w każde słowo, szukając w nich informacji, albo jakiegoś tropu
- To znaczy? - wtrąciła frapująco, aż zagościł na twarzy łowczyni szelmowski uśmiech doprawiony dumą
- Ten wymiar ma swoje bóstwa, a konkretniej trzy Jokery. Każdy z ich kolorów ma jakiś fragment stroju Jokera, ukazanego na naszej karcie. Postać z białą maską, za którą nikt nie wie co się ukrywa. Cała ta przestrzeń jest dokładnie jak ta maska - rzekła stając się ponowne całkowicie poważna, mówiła podniośle jak przy ceremonii bądź niezwykle ważnej przemowie do zgromadzonego ludu, którego jej słowa powinny natchnąć do działania, dodać energii do ich wykonania. - Jak według was znaleźć Jokera? - zapytała podchwytliwie, wiedząc, że odpowiedź nie nadejdzie, albo będzie brzmiała tak, jak się tego spodziewa. - Pojawiają się czasem na korytarzach tworząc upiory, które potem przyczyniają się do śmierci wielu ludzi. - rzekła nim ktokolwiek zdążył zabrać głos. - Tylko, że to "czasem" robi różnicę. - dodała podkreślając użyte ponownie słowo.
- Czasem, ale się zdarza - usłyszała w odzewie
- Zdarza się jak wygrana na loterii. Tylko, że główną wygraną będzie co najwyżej ujrzenie go. Takie coś chyba ci nie wystarczy, jeśli na poważnie myślisz, o zamordowaniu go - odparła zbliżając się nieznacznie do rozmówców i ściszając odrobinę swój ton. - Na korytarzu nasza energia ulatuje tak szybko, jak szybko płynie woda z kranu. Chwila walki i prędzej ty zginiesz, niż Joker
- Miałaś mi powiedzieć coś, czego nie wiem - wtrącił chłopak z dezaprobatą
- Nie wiesz, że sam nie pokonasz Jokerów, a może nie chcesz po prostu zdać sobie z tego sprawy - parsknęła szybko i jakby karcącym tonem, wciąż usilnie się starając wbić te wieści do głowy nastolatka. Wymiana zdań między dwójką łowców przypominała, w miarę spokojną, ale jednak kłótnię. - Słuchaj uważnie. Jokery pojawiają się co jakiś czas w naszej przestrzeni wysyłając stale nowe upiory. Przebywają tu tylko krótką chwilę, by zrobić to, po czym znikają z powrotem na swoje miejsce, uciekając od niebezpieczeństw, jakimi jesteśmy my - łowcy. Są tu tylko na krótki moment, w postaci ulotnej, ciężkiej do uchwycenia. Nawet jeśli zostaną poważnie zranieni, to nie uda ci się zadać im ciosu śmiertelnego. Znikną od razu, nim tylko to nastąpi
- Zraniłem już raz Jokera, mogę i drugi
- Zraniłeś, a nie zabiłeś, a kontynuowanie walki na korytarzu wykończyłoby ciebie szybciej, niż dobiegłbyś, by wykończyć boga - odparła oschle, jakby poddenerwowana rozmową. Widać było, że mówi pełna przejęcia. Coraz więcej emocji odrzucało jej wyniosłość w cień, co tylko potęgowało panujące napięcie i ciężką atmosferę. - Właśnie dlatego nie możemy mierzyć się z bogami. Nie znajdują się w naszej przestrzeni
- Co masz na myśli, mówiąc "nasza przestrzeń"? - wtrąciła się ponownie z pytaniem nastolatka. Odpowiedź nie nadeszła jednak tak błyskawicznie, jak uprzednie. Selene wydawała się przez moment zamyślona, a jej przerażający wzrok wędrował gdzieś w przestrzeń. Odchyliła nieznacznie głowę w bok, zatapiając spojrzenie w bieli.
- Odpowiedź jest bliżej, niż ci się wydaje. Cały czas pod twoim nosem - odparła tajemniczo, powoli opuszczając wzrok. - Choć wymiar ten sam, dzielą go dwie przestrzenie. Rozciągają się po horyzont i próżno szukać miejsca, w którym mógłby się znajdować ich koniec. Koniec nie istnieje, jest to nieskończony wymiar - mówiła z opanowanym głosem, który był tak spokojny, że miało się wrażenie, jakby nie rozbrzmiewał od niej. Mówiła prosto z głębi, w stoicki sposób, lecz pełen przejęcia, jakby zależało jej na każdym z tych słów, które wydobywały się z jej ust. - Jedna przestrzeń jest oddana śniącym. Jest to miejsce, w którym się znajdujemy. To, które zawiera wejścia do wszystkich snów. Jasna strefa - oznajmiła na nowo przyglądając się nastolatkom.
- Drugą, do której nie mamy dostępu, spowija mrok. Czerń wypełniająca wszystko, jakbyś zatopił się w czarnym atramencie. Jakbyś został zamknięty w całkowitych ciemnościach. Nie ujrzysz tam absolutnie nic. Nie ujrzysz tam światła, a otoczenia nie oświetli ci nawet najgorętszy płomień, jaki tylko jesteś w stanie stworzyć. Ciemna strefa - kontynuowała niemalże drżącym głosem. Melodia w jego brzmieniu zdawała się nie istnieć. Słowa, wypowiadane ze śmiertelną powagą, mroziły krew w żyłach. Łowczyni spoglądała przerażającymi oczyma to na nią, to na Blaine'a, wciąż opowiadając, tonem takim, że mógł przyprawić o dreszcze. Niemal czuło się chłód z każdym nadchodzącym brzmieniem. Być może mieli takie wrażenie dlatego, ponieważ to ich bezpośrednio dotyczyło. Dotyczyło wszystkich łowców, skazanych na przebywanie w tym wymiarze, ilekroć zapadną w sen. I choć co do tego, czy Selene mówi prawdę, nie mogli mieć pewności, to mimo wszystko byli przekonani, że te informacje są autentyczne. Podczas całego spotkania, w tę noc nowiu, łowczyni ani przez chwilę nie sprawiała wrażenia tak przejętej i prawdomównej, jak w tej chwili.
- Te strefy, są jak dwie strony medalu. Dwie strony jednej monety. Współistnieją tworząc Wymiar Snów. Jokery przebywają w Ciemnej strefie, która dla nas jest nieosiągalna. Są tam, skryci w mroku. Bogowie skrywani pod płaszczem ciemności. Niczym wampiry, które nie chcą wyjść na słońce. Co jakiś czas przenikają, tylko na chwilę, do Jasnej strefy. Skażają ją, przenosząc do niej owoce mroku, którymi są upiory - mówiła na chwilę się zatrzymując, by odetchnąć na chwilę myślami, a jednocześnie upewnić się, że jej rozmówcy wszystko rozumieją. Nie odzywali się słowem, czekali na dalszą część, z niedowierzaniem, ale także wielkim skupieniem, wsłuchując się w każde słowo. - Upiory są jak zaraza, która się stale rozprzestrzenia, mordując ludzi
- Dlaczego Jokery to robią? - wtrąciła się niespodziewanie Avril. Nawet ona, w obliczu zaistniałej sytuacji i mowy, nie mogła pozostać niewzruszona na to wszystko. Zainteresowanie całą sprawą i złapało wreszcie i ją, nie pozwalając na dalsze ignorowanie padających słów.
- Niestety, na to pytanie nie znam odpowiedzi - odparła bez chwili zawahania, nie bojąc się przyznać, że nie na wszystko ma rozwiązanie i nie wszystko wie. - Wystarczy mi jednak, że zabijają coraz więcej ludzi - oznajmiła dość mrocznie. - Trzeba to przerwać
- Odpowiedź na wyciągnięcie ręki, tuż pod nosem... Co masz na myśli? - rzuciła zdezorientowana nastolatka analizując każde słowo. Sytuacja jeszcze nigdy nie wydawała się tak poważna, jak teraz. Wreszcie sekrety Wymiaru Snów miały zostać ujawnione. Wątpliwości pozostaną, a także niewątpliwie wiele pytań, ale nastolatkowie w duchu cieszyli się, że dostaną odpowiedzi, na chociaż kilka z nich.
- Że każdy z nas widział Ciemna strefę, chociaż możecie sobie nie zdawać z tego sprawy - podała szokującą odpowiedź, nad którą momentalnie zawisły wszystkie myśli każdej z osób
- Moment, w którym maska pęka i ukazuje, co pod nią było ukryte - rzuciła Enigma, lecz jej słowa nie wydawały się skierowane do trójki właścicieli elementów. W zasadzie nie były skierowane do nikogo. Po prostu wypłynęły z jej ust, jakby myślała na głos. Rzucając spokojne zdanie do samej siebie
- To moment, w którym się budzicie - zaczęła ponownie przemawiać. Słowa kobiety stale tylko doprawiały panującą powagę i mrok. Każde słowo potęgowało je bardziej, tak jak i atmosferę, którą było czuć tak dosadnie, jak drażniący gaz. - Śniący przebywają skryci za swoją barierą, w swoim własnym śnie. Następuje przebudzenie, stajemy się łowcami. Przemierzamy Jasną strefę i walczymy z istotami, które zbiegły z Ciemnej strefy. Gdy już nadchodzi moment przebudzenia, widzimy to, co wcześniej było ukryte za bielą - rzekła raz jeszcze przenosząc nieznacznie wzrok, aby mógł on zostać wbity w otoczenie, w kolorze śniegu. - Zmuszeni opuścić to miejsce, zapadamy się w niższą przestrzeń. Właśnie tą, do której normalnie nie jesteśmy się w stanie dostać - mówiła wracając spojrzeniem do rozmówców. - Nie jesteśmy tu fizycznie, nasze ciała leżą właśnie w miejscu, w którym je pozostawiliśmy, udając się tutaj. Przebywamy tu duszą, a gdy nadchodzi czas, aby powróciła do doczesnej powłoki, musi przejść najpierw przez Ciemną strefę. Jednak przenika przez nią z prędkością błyskawicy, a po tym wystarczy już tylko unieść powieki, by rozstać się z czernią - rzekła  niepewna, na kim ma zawiesić wzrok. Każdy na niej zawisł, obserwując z uwagą, jakby zachęcając, by kontynuowała. Wystąpiła jednak kilka kroków do przodu, a gdy się zatrzymała, jej spojrzenie rzucone na bruneta dawało mglisty znak, aby się wypowiedział. Nie potrzebował go, jedynie chciał chwilę na przemyślenie tego wszystkiego. Nie należał do ufnych i nawet teraz analizował wszystkie informacje. Ile by dał, za posiadanie jakiegoś urządzenia, mogącego wykryć kłamstwa. Nie posiadał go, musiał jakoś sobie radzić z nawałem niewyobrażalnych wieści.
- Skąd to wszystko wiesz? - zapytał z cieniem podejrzliwości. Nie chciał tego wszystkiego skreślać, niezależnie, czy targałby nim sceptycyzm. Nie był w stanie chociażby rozgryźć, w jaki sposób Selene tyle się dowiedziała. Przecież mowa była o bogach snów. Postacie równie tajemnicze, co niemal cały ten wymiar. Tak ważne wiadomości nie są znajdowane od tak. Z ust łowczyni uleciało powietrze, jakby zrobiła sobie reset.
- Powinieneś zrozumieć, że nie mam zamiaru wyjawiać ci źródła moich informacji. Mogę tylko zapewnić, że są one rzetelne - oznajmiła ze spokojem, na co Blaine się lekko skrzywił. Aczkolwiek wiedział, iż na to pytanie nie dostanie satysfakcjonującej odpowiedzi. Nie było sensu się jej domagać, będąc przekonanym o tym, że ta nie zmieni swojego zdania. Na pewno nie w tej kwestii
- W takim razie, jaki jest twój plan? - pytał dalej, niczym funkcjonariusz zbierający zeznania
- W teorii dość prosty i nieskomplikowany - rzekła z wyrazem twarzy wydającym się świadczyć o jej rozgoryczeniu. - Wykonanie to inna sprawa. - dodała z westchnięciem. - Niemniej jednak plan nie jest nierealny. Wymaga jedynie od nas trochę wysiłku, co ma się nijak w porównaniu do walki z bogiem - powiedziała od razu energiczniej, chcąc poniekąd podnieść tymi słowami na duchu
- Pewnie częścią tego planu będzie udanie się do Ciemnej strefy - wywnioskował, ale jego wypowiedź brzmiała bardziej jak pytanie. Nie minęła chwila, a rozmówczyni skinęła głową, wprawiając Alice w małe zaskoczenie
- Chwila, nie mówiłaś aby czasem, że tamten obszar jest dla nas nieosiągalny? - wtrąciła czując się nieco rozdarta w okoliczności poznanych informacji. Przyciągnęła wzrok kobiety, lecz nie od razu usłyszała odpowiedź. Bynajmniej nie od niej. Usłyszała odzew ze strony Azjatki, która żwawym krokiem podchodziła do łowczyni, tak samo jak pozostała dwójka łowców.
- Mówiła, ale to tak, jak zamkniętymi drzwiami. Bez klucza, pomieszczenie za nimi będzie dla ciebie nieosiągalne. Naszym celem póki co jest zdobycie takiego klucza - wyjaśniła za nią, podczas gdy ta na powrót nałożyła na głowę spory kaptur.
- Zdradziliśmy wam i tak więcej, niż powinniśmy, zważywszy na to, iż wciąż się nie określiliście odnośnie podjęcia z nami współpracy - odezwała się na powrót dumnie, ale głowę miała nieco opuszczoną, sprawiając wrażenie, jakby chciała pod ciemnym materiałem ukryć jak najwięcej swej osoby. Zdając się próbować przyćmić kapturem w jak największym stopniu swą twarz.
- Rozumiem, że wiesz gdzie jest ten klucz, tak? - wtrąciła się Avril, ale ujrzała jedynie szelmowski uśmiech na twarzy łowczyni. Odpowiedzi nie otrzymała i nie miała ona nadejść.
- Pozostaję zdania, że w tak małym gronie nie poradzicie sobie z Jokerami i nie przedrzecie się do Ciemnej strefy. Moja oferta wciąż pozostaje aktualna, aczkolwiek nie oczekuję od was, byście już teraz dali mi odpowiedź - zwróciła się głównie do Blaine'a, udając się powoli w stronę wyjścia. - Spotkamy się ponownie w noc nowiu, wtedy dasz mi odpowiedź - rzuciła w pożegnaniu. Limbo prychnął dość głośno, posyłając jeszcze szybko na odchodne, krótkie spojrzenie na łowców. Wkrótce cała czwórka opuściła sen, pozostawiając w nim właścicieli elementów i dopiero stopniowo opadającą od napięcia atmosferę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine