sobota, 10 września 2016

Sen dziewięćdziesiąty trzeci - Ważna sprawa

Chłopak szedł wzdłuż korytarza całkowicie oderwany myślami od rzeczywistości. Walczył ze wspomnieniami, które zaczęły go nękać. Przez dłuższy czas krążyły po jego głowie obrazując mu minione wydarzenia. Wszystkie te momenty, do których nie chciał wracać. Spotkanie Scarlett i ich wspólna rozmowa z Mattem jednak przebiły jego starania odrzucenia przeszłości. Nie opuszczała go, wciąż trzymała w sidłach, z jakich miał nadzieję się uwolnić.
Miał w głowie obrazy tamtych wydarzeń, a jednak wciąż z tym walczył. Odtrącał je siłą woli, stale tocząc wewnętrzny bój i ślepo podążając przez korytarz. Syknął gniewnie pod nosem, kiedy umysł przywiódł do niego słowa Matta, jakie zostały wypowiedziane lata temu.
- Blaine - burknął czarnowłosy nastolatek, który wciąż towarzyszył łowcy w przeprawie przez szkolny korytarz. Z naburmuszoną miną wbijał wzrok w szarookiego, aż spostrzegł u niego zdezorientowanie normalne dla osoby, która nagle wróciła na ziemię myślami.
- Co? - rzucił zmieszany, a ten westchnął ciężko, jakby już zmęczony ciągłymi próbami dotarcia do rówieśnika
- Nie słuchałeś, co? - mruknął krótko dalej przedzierając się przez korytarz pełen uczniów, z których część, tak samo jak oni, zakończyła lekcje, więc mknęła do wyjścia z budynku.
- Sory - rzucił posępnie układając dłoń na karku. Tylko przez chwilę patrzył w kierunku rozmówcy, szybko wzrok na powrót został opuszczony w dół
- Coś się stało? - zapytał z lekką troską w głosie, zdobywając ponownie uwagę bruneta
- Dlaczego?
- Daj spokój, przecież dobrze cię znam - machnął ręką. - Jesteś zamyślony od rana i wydajesz się być w paskudnym humorze. Zły dzień?
- Prędzej zły sen - burknął ironicznie i dość lekceważąco, a jednak rówieśnik wykazywał wciąż zainteresowanie
- Miałeś koszmar? O czym? - rzucił zaskoczony w momencie, gdy wreszcie opuścili skrzydło szkolne i znaleźli się w głównym holu
- O przeszłości - odparł już bez wyrazu, na co James zamilkł i sam opuścił wzrok
-  Więc raczej złe wspomnienia, niż zły sen - stwierdził spokojnie i od tego momentu szli przez jakiś czas w milczeniu. Na moment wnętrze budynku wydało się niezwykle ciche, chociaż rozbrzmiewały głośne rozmowy uczniów.
- Więc, co mówiłeś? - zwrócił się wreszcie Blaine do przyjaciela przerywając milczenie, jakie nad nimi zawisło. Ciemnowłosy nastolatek uśmiechnął się do niego niezdarnie
- Głównie popadałem w euforię spowodowaną odwołaniem ostatniej lekcji historii z Berkowitz. Z resztą, gdy ci mówiłem, że dzisiaj jednak skończę zajęcia o tej samej godzinie co ty, to ci wspomniałem, że zostałem uwolniony od jednej lekcji z nią
- Tak, chociaż nie mówiłeś dlaczego
- Ponoć ma coś do załatwienia w sprawie tego całego konkursu z sekcją artystyczną
- Artystyczną?
- Rzeźbiarstwo - dodał pośpiesznie. - Ryan nie jest typem wylewnej osoby, która się żali, ale nawet on jak to usłyszał, to zaczął kląć pod nosem, że ta kobieta odbiera całej sekcji artystycznej wenę - mówił zastanawiając się nad tym nieco dogłębniej. - Jak na moje, to ona odbiera ludziom nawet chęć do życia, jeśli jej się podpadnie, ale to już inna bajka - dodał z żałosnym uśmiechem. Udało im się dotrzeć do wyjścia z budynku, przy którym zebrało się gromadka uczniów. Wreszcie znaleźli się na zewnątrz. Poczuli zimny powiew wiatru niosący ze sobą liście drzew. Pochmurne niebo zdawało się wręcz przestrzegać przed silnymi opadami deszczu, jednak nie wiadome było, kiedy mają one nadejść. Jesień sprawiała wrażenie niezwykle ulewnej i chłodnej.
- No i mówiłem też o koncercie - rzekł James niemalże z dumą w głosie
- Szkolnym?
- Nie. Zgadałem się z kilkoma osobami z zajęć muzycznych, by zagrać na najbliższym przeglądzie kapel, który ma być całkiem niedaleko. Problem w tym, że zostało do niego niewiele czasu, a mój piec nadaje się na złom - westchnął smutno i na moment się zatrzymał. Zsunął z ramienia pokrowiec z gitarą, po czym z bocznej kieszeni wyciągnął niewielki magazyn. - Początek następnego miesiąca - sprawdził datę z posępną miną
- Co jest nie tak z tym, który masz teraz? Przecież dobrze działał - spostrzegł od razu
- Nazwijmy to małym wypadkiem... Tak czy inaczej, będzie ciężko jeśli do tego czasu nie załatwię sobie nowego wzmacniacza
- Nie możesz pożyczyć jednego ze szkoły?
- W sumie... Wątpię, żeby to przeszło, przecież to drogi sprzęt szkoły, ale zapytać można - wzruszył ramionami - Najwyżej mnie wyśmieją i każą spadać - dodał żartobliwie. - Eh, na kupno nowego na razie nie mam co liczyć. Większość pieniędzy teraz pokrywa utrzymanie i opieka zdrowotna mamy - mruknął z powrotem zarzucając na ramię pokrowiec z instrumentem i oboje ruszyli w kierunku głównej bramy. - Chyba, że kupię jakiś najtańszy na rzecz koncertu, byle by był
- Zawsze wydawało mi się, że organizatorzy załatwiają takie rzeczy
- Już na wstępie ogłosili, że każdy uczestnik ma mieć swój sprzęt - westchnął. - To jak, Blaine? - spojrzał po chwili prosząco na przyjaciela
- Co?
- Skoczysz ze mną do sklepu muzycznego się rozejrzeć, prawda przyjacielu? - rzekł z szerokim uśmiechem, a ten westchnął dając za wygraną już na samym starcie, jak to było u niego w zwyczaju, gdy chodziło o James'a
- Kiedy? - zapytał jedynie, na co ten wydawał się być cały w skowronkach
- Weekend?
- Nie będzie mnie w weekend - odparł krótko
- Znowu masz te sprawy do załatwiania?
- Tak, a wydaje się, że jest ich coraz więcej - odparł niechętnie, powoli zbliżając się z przyjacielem do bramy szkoły. Uczniowie przekraczali ją opuszczając teren placówki, zadowoleni z końca zajęć. Wielu czyniło to niezwykle żwawym krokiem ciesząc się końcem lekcji. Jedna uczennica jednak stała blisko przejścia, lecz nie zamierzała go przestąpić. Czekała wyglądając z wyczekiwaniem łowcy. Wreszcie wychwyciła go wzrokiem i energicznie do niego podeszła.
- Blaine - zawołała do rówieśnika, a on i James momentalnie się zatrzymali wbijając wzrok w brunetkę. Stała przed nimi z powagą wypisaną na twarzy i usilnie starała się zachować całkowity spokój. - Muszę z tobą porozmawiać - oznajmiła doprawiając rozmówcę o większe zdezorientowanie i zaskoczenie
- Więc mów - odparł ze spokojem, wtem brązowe oczy zostały wbite w James'a, który przyglądał się z zaciekawieniem
- Ale chciałam z tobą porozmawiać na osobności - objaśniła licząc, iż czarnowłosy nastolatek zrozumie jej prośbę i się oddali. Ten natomiast spojrzał na Blaine'a pytająco
- To coś ważnego? - zapytał brunet
- Cholernie ważnego - odparła ze śmiertelną powagą
- James, mógłbyś... - rzucił po chwili do towarzysza, który po usłyszeniu swojego imienia niemalże podskoczył
- Ta, jasne - odparł pośpiesznie. - Właściwie to, skoro masz coś do załatwienia to może wrócę się do szkoły zapytać, czy będą mogli mi pożyczyć te wzmacniacze - uśmiechnął się
- Zaczekać na ciebie?
- Nie, nie. Zostanę może trochę poćwiczyć, skoro dziś zwolniono mnie z ostatniej godziny lekcyjnej. W domu ostatnio nie bardzo mam na to czas
- Na pewno?
- Tak, mną się nie martw. Duży jestem, poradzę sobie - oznajmił głośno i dumnie z szerokim uśmiechem, po czym zwrócił się do nastolatki. - A ty uważaj, bo Blaine dzisiaj jest w nienajlepszym nastroju - przestrzegł wesoło, pożegnał się i wrócił szybkim krokiem do szkoły.

James w krótkim czasie dotarł do głównego holu. Ruszył prosto przed siebie do momentu, aż drogę przecięła mu długowłosa blondynka
- Alice! - zawołał ją wesoło, a ta obróciła się na pięcie przytulając do siebie trzy duże dzienniki. Wydawała się chłopakowi być ospała, a przynajmniej sprawiała wrażenie zmęczonej i posępnej.
- Hej - starała się przywitać równie entuzjastycznie, jak jej rozmówca, jednak wciąż nie potrafiła oddzielić siebie, od drzemiącej w niej łowczyni, która zaprzątała sobie głowę słowami Selene, brzmiącymi: "Fioletowy Joker musi umrzeć". Tak samo zresztą zadomowiły się w jej głowie słowa Matta, które w kółko analizowała, a wciąż nie było rezultatów. Zestresowana nadchodzącym nowiem, a więc spotkaniem z Panią Czasu, do jakiego zostało niewiele czasu, szukała odpowiedzi na swoje pytania wszędzie, lecz wciąż żadnej nie uzyskała.
- Zły sen? - zapytał troskliwie, na co ta z zaskoczeniem wbiła w niego uważnie wzrok
- Co? Em, może?
- Ty, Blaine, w sumie ja też nie miałem zbyt przyjemnego. Myślisz, że to przez pełnię? Ponoć wczoraj była - zażartował, a dziewczyna stała nieruchomo wciąż przypatrując się chłopakowi
- Kto wie... - odparła. - Ciesz się, że ty o niczym nie wiesz - pomyślała po chwili. - Masz jeszcze lekcje? - zapytała starając się zmienić jakoś temat
- Nie, ale chciałem potrenować grę na gitarze i zwrócić się do nauczyciela z małą prośbą, a ty?
- Teraz będę mieć ostatnią lekcję, ale tak czy inaczej chwilowo wrobiono mnie w noszenie dzienników - odparła z żałosnym uśmiechem, a wtem rozległ się dźwięk dzwonka szkolnego. - Lepiej już pójdę - westchnęła
- A właśnie, Alice - zatrzymał ją. - Nie wiesz może co twoja przyjaciółka chce od Blaine'a? - postanowił spróbować kierowany ogromną ciekawością, lecz gdy ujrzał na twarzy rozmówczyni zdziwienie to zrozumiał,  że raczej się niczego nie dowie
- Moja przyjaciółka chce coś od Blaine'a? - zapytała chcąc się upewnić, czy aby na pewno dobrze zrozumiała słowa rówieśnika
- No, tak - odparł nieco zmieszany reakcją blondynki. - Czekała na niego przy bramie i powiedziała, że musi z nim porozmawiać na osobności w bardzo ważnej sprawie
- Która? - zapytała wystraszona mając w głowie najczarniejsze scenariusze
- Dziewczyna Ryana - uśmiechnął się, a tą przebiegł dreszcz. Mało dzienniki nie wypadły jej z ręki. Nigdy nie podejrzewałaby, żeby Grace miała zrobić coś wbrew jej prośbom. Jednak wyobraźnia podsuwała jej nawet możliwość wygadania się przyjaciółki, odnośnie jej zauroczenia.
- Błagam, tylko nie to... - mruknęła cicho pod nosem
- Co? - nie dosłyszał
- Nie, nic. Muszę wracać na lekcję - rzuciła pośpiesznie

Brunet stał spokojnie, obserwując rozmówczynię, która tak samo wbijała wzrok w niego. Czekali chwilę, aż James się oddali, co uczynił dość szybko.
- Grace, tak? - upewnił się chłopak, co ta przyjęła z niewielkim zaskoczeniem. Bądź co bądź nie sądziła jednak, że chłopak ją zapamięta zważywszy na fakt, iż raczej jak dotąd ze sobą nie rozmawiali
- Tak - odparła krótko
- Chodzi o Alice? - zapytał na wstępie chcąc się już upewnić, co ma być tematem tej rozmowy
- Mniej więcej, chociaż dotyczy to też ciebie - odparła wciąż zachowując powagę. Chłopak rzucił krótkie spojrzenie na otoczenie, na wymijających ich nastolatków. Na powrót spojrzał kątem oka na nastolatkę
- Więc, o co dokładnie chodzi?
- Dokumenty - rzuciła hasło i to wystarczyło, aby sprawa stała się jasna
- Tego, który może być powiązany z wymiarem? - upewnił się, a ta przytaknęła
- Z tego co mi wiadomo, to Alice ci powiedziała już jak to wszystko wygląda
- Tak - odparł gdy wymijająca go osoba przypadkowo lekko go szturchnęła. - Chcesz o tym rozmawiać tutaj? Przy bramie szkoły pełnej ludzi?
- Ta rozmowa nie zajmie długo - oznajmiła szybko pewna swych słów. - Wiem, jakie to dla was ważne, więc będę całkowicie szczera, ale już podjęłam decyzję i jej nie zmienię - uprzedziła na wstępie. Chłopak zamienił się w słuch, a ta wzięła głęboki wdech. - Zdobyłam te dokumenty... - oznajmiła mając wrażenie, że lepszą możliwością jednak byłoby kłamstwo. Mimo to, już zadecydowała, kości zostały rzucone. - Ale nie dam wam ich - dodała, a nastolatek spojrzał na nią podejrzliwie
- Dlaczego?
- Nie mogę pozwolić, żebyście się do niego wybrali - odparła. Brunet złapał nagle jej przedramię i odciągnął na bok
- O czym ty mówisz? Potrzebujemy jego adresu
- Nie dostaniecie go ode mnie - - rzuciła stanowczo, czując powoli krople deszczu na swojej skórze. - Alice mi mówiła mniej więcej, po co chcecie się do niego dostać. Wiem, że robicie to głównie dla mnie, a nie chcę żeby później z mojego powodu coś wam się stało, zwłaszcza jej - dodała z przejęciem
- Wybacz, że cię rozczaruję, ale świat nie kręci się wokół ciebie. Jeśli się nie skontaktujemy z tamtym facetem, to dopiero wtedy może coś złego się stać - rzucił nieco oschle, a deszcz nabierał na sile. Lada moment miało nadejść istne oberwanie chmury, jakby w ramach przypomnienia o wczorajszej pełni. - Zgodziłaś się pomóc Alice, a teraz zmieniasz zdanie?
- Zmieniam je właśnie dlatego, by ją chronić. Przeczytałam trochę z tych akt i nie chcę, żeby Alice do niego pojechała - warknęła ze złością. - Macie zamiar się do niego udać, by zatrzymać moje przebudzenie. Nie pozwolę, byście z takiego powodu się do niego udali
- Więc Alice chyba zapomniała ci wspomnieć też o tym, że od spotkania go zależą również nasze życia - parsknął
- Co...? Jak to? - zrobiła wielkie oczy. Brunet ponownie się rozejrzał po okolicy
- Chodź - rzucił do niej krótko i ruszył w kierunku parkingu
- Gdzie?
- Podwiozę cię do domu, po drodze porozmawiamy
- Mam wsiąść do twojego auta?
- Tak, mniej więcej to znaczy: "podwiozę cię". Chyba lepiej będzie porozmawiać tam, niż na ulewie i z możliwością, że ktoś usłyszy naszą rozmowę, nie sądzisz? - wciąż prowadził nastolatkę, aż znaleźli się u celu. Stanęli przed czarną Teslą model S, do której po chwili wsiedli. Grace wciąż przybierała maskę powagi kryjąc w duchu zafascynowanie pojazdem rówieśnika, który zasiadł za kierownicą.
Po określeniu celu podróży ruszyli w drogę.
- Tłumacz się - rzuciła nagle Grace. - Wiem, że to całe spotkanie tyczy się też zdobycia informacji o Jokerze, ale jednak prędzej czy później je uzyskacie, a więc nie warto ryzykować
- Nie wiem ile Alice ci powiedziała, ale najwyraźniej miała powód, by pominąć kilka kwestii. Co nie zmienia faktu, że te dokumenty są nam niezbędne
- Wciąż nie odpowiedziałeś mi dlaczego i o co tak właściwie chodzi?
- Alice mówiła ci o Selene?
- Nie...
- To łowczyni, którą spotkaliśmy. Twierdzi, że jej celem, tak samo jak naszym, jest obalenie bogów snów
- Czyli Jokera - dopowiedziała głównie samej sobie
- Raczej Jokerów - poprawił ją, a ta zdawała się być coraz to bardziej zmieszana. - Jak się okazuje jest trzech bogów snów. Szanse na wygraną stały się jeszcze mniejsze. Selene zaproponowała nam współpracę. Chce, żebyśmy wspólnie ich zabili
- To przecież chyba dobrze - stwierdziła, a ten zaśmiał się nieznacznie
- Pamiętaj, że zawsze jest jakiś haczyk. W zamian mamy się przyłączyć do jej drużyny, a więc dać się naznaczyć. Ponoć po naznaczeniu nas, jeśli ją zdradzimy, albo postanowimy zerwać współpracę, to wystarczy jej pstryknięcie palcami i umrzemy - streścił, a brunetka zrobiła wielkie oczy. - Druga sprawa jest taka, że nie mamy pewności czy jej ufać. Ta sytuacja jest zbyt pogmatwana i nie ma sensu ci tego wszystkiego tłumaczyć, zwłaszcza, że nie ja powinienem to robić, tylko Alice. Jednak tak czy inaczej musimy dostać się do tego faceta
- Co on ma do tego?
- Wie najprawdopodobniej dużo o wymiarze. Alice ci mówiła, że Wymiar Snów jest podzielony na dwie strefy? Dowiedzieliśmy się o tym właśnie od Selene, jak do tej pory nigdy o czymś podobnym nie słyszałem, ale z tego, co mi Alice przekazała od ciebie, to ten mężczyzna też wie o tych strefach. Prawdopodobnie wie znacznie więcej. Będziemy mogli stwierdzić, czy Selene nie wymyśliła sobie tego wszystkiego i co ważniejsze, może sami się czegoś więcej dowiemy
- Po prostu nie wchodźcie z nią we współpracę i tyle
- To nie takie proste. Ona wie jak dostać się do Jokerów. Ma wiele informacji, których nam brakuje - rzucił i zatrzymał się na czerwonym świetle. Spojrzał na rozmówczynię, która popadła w zamyślenie. Spojrzała na niego posępnie
- Skoro Selene próbuje pozbyć się Jokerów, to jej po prostu na to pozwólcie - odparła w taki sposób, jakby było to coś oczywistego, na co nikt nie wpadł. - Przecież to chyba bez znaczenia, kto zabije Jokerów, o ile to zrobi, zgadza się? Nie przyłączajcie się do niej, niech sama się tym zajmie i tyle - powiedziała. Nastolatek ponownie ruszył w drogę. Milczał do momentu, aż Grace znowu się do niego zwróciła
- Wiesz, że jest taka możliwość. Nie wydajesz mi się głupim mięśniakiem - stwierdziła
- Mam to odebrać jako komplement? - zaśmiał się. - Jasne, że wiem, ale...
- Chcesz własnoręcznie zabić Jokera? - przewróciła oczami
- Nie - odparł ku jej zaskoczeniu. - Nie przyświeca mi tak głupi i błahy tok rozumowania, żeby za wszelką cenę chcieć go dorwać
- Więc w czym tkwi problem?
- W Selene
- To znaczy? - zapytała zbita z tropu, a on stał się niezwykle poważny i ponury
- Mam wrażenie, że ona wcale nie chce zabić Jokera
- Jak to? Przed chwilą mówiłeś...
- Mówiłem to, co ona nam, ale nie ufam jej. Ona coś kombinuje. Nie mam pojęcia co, ale wydaje mi się, że to coś bardziej złożonego, a Jokery wcale nie są jej celem - odparł. - Nie mówiłem jeszcze tego Alice, już i tak wariuje od tej całej sprawy z Selene
- Czyżbyś się o nią martwił? - rzuciła z zadziornym uśmiechem
- Pyta mnie o to osoba, która wsiadła do samochodu obcego chłopaka, bo uparcie nie chce oddać dokumentów rzekomo chroniąc w ten sposób Alice, bo się o nią martwi
- Obcego? Jesteś przyjacielem Alice, to chyba wystarczy, by nie uznawać cię za jakiegoś kryminalistę - stwierdziła
- Wedle uznania
- Wracając do tematu, mimo wszystko nie chcę dać wam tych dokumentów
- Nadal nie rozumiem dlaczego
- Zajrzałam do nich, poczytałam trochę i to, co zobaczyłam mi się nie spodobało
- Mianowicie?
- Ten mężczyzna... On został zaatakowany przez swojego bliskiego przyjaciela. Ledwie udało mu się przetrwać ten zamach, a mimo to bronił tamtego faceta, że to nie on chciał dopuścić się zbrodni, a jedynie kierowano nim, czy coś takiego - mówiła szybko. - Ten sam napastnik, który próbował go zabić jest przy nim
- Co? - parsknął zmieszany
- Mieszka u niego, wciąż pozostali przyjaciółmi. Poza nim jest jeszcze dwóch innych facetów, którzy również znaleźli się w podobnej sytuacji
- Co to za gościu?
- Buddysta, a tamci są praktykującymi czy czymś takim. Ogólnie rzecz biorąc jeśli pojedziecie do niego, to zastaniecie na pewno i ich - oznajmiła pewnie. - Oni są niebezpieczni, może wam się coś stać, nie mam zamiaru do tego dopuścić
- Nie powstrzymasz tego. Albo stanie się coś w tym wymiarze, albo w Wymiarze Snów
- Poza tym, to jest bardzo daleko. Droga w jedną i drugą stronę zajmie kilka dni, a wy macie szkołę
- Potrzebujemy tych dokumentów
- Czy ty mnie słuchasz w ogóle? - parsknęła z oburzeniem. - Was również mogą oni chcieć zaatakować. Jeden miał już wytaczany proces o silne okaleczenie kogoś. Boże, gdy tylko sobie wyobrażę jak... - zaczęła rozmasowywać skronie. - Nie mogę wam pozwolić wam pojechać
- Ale...
- Słuchaj, nie wiem jak ty, ale ja się martwię o Alice i mi na niej zależy, więc nie chcę, żeby jej się coś stało, a to na pewno jest zbyt niebezpieczne - przerwała mu stanowczo i donośnie
- Wiem, masz rację - odparł ku jej zaskoczeniu, na co ta zrobiła wielkie oczy
- Czekaj, co powiedziałeś?
- To jest zbyt niebezpieczne, Alice nie powinna tam jechać - rzekł wprowadzając Grace w jeszcze większe zaskoczenie i zdumienie. Spojrzała na niego podejrzliwie
- "Zawsze jest jakiś haczyk" - wspomniała słowa bruneta. - Mów, co to za haczyk
- Muszę dostać te dokumenty, dostać się do tamtego faceta i wypytać o wszystko
- Już ci powiedziałam... - zaczęła ze znudzeniem
- Powiedziałem, że "ja" muszę to zrobić. To zbyt niebezpieczne, by Alice tam pojechała, jak sama to uznałaś. Jeśli faktycznie to tak ryzykowne, to rzeczywiście nie powinna jechać, ale ja to co innego
- Co innego, powiadasz? - rzuciła, a nastolatek zatrzymał się kawałek od jej domu, tak jak to sobie zażyczyła. Zaparkował i spojrzał na nią z powagą.
- Słuchaj, tak samo jak ty, nie mam zamiaru jej niepotrzebnie narażać, ale nie uważasz, że nie zdobycie od tamtego faceta żadnych informacji nie będzie po części narażaniem Alice?
- Cóż...
- Dlatego sam zdobędę te informacje. Ktoś to zrobić musi. Chyba na to możesz się zgodzić, nie? - rzucił do nastolatki, która odwróciła w zamyśleniu wzrok. Nie mogła nie przyznać brunetowi racji, zwłaszcza, iż sama nie mogła do końca zrozumieć sytuacji, w jakiej się znalazła dwójka łowców. Westchnęła ciężko, jakby w oznace, że dała za wygraną
- Skąd mam mieć pewność, że mnie nie oszukujesz? Co jeśli pojedziesz tam z nią?
- Stąd, że nie będę jej niepotrzebnie narażać. Poza tym sam załatwię to szybciej - rzekł starając się przekonać brunetkę. - Masz te dokumenty?
- Nie przy sobie. Była pewna, że wam ich nie dam, więc nawet nie starałam się zdobyć kopii. Jedynie przejrzałam oryginał, gdy wreszcie udało mi się do niego dostać. Właśnie wtedy uznałam, że nie mogę wam podać tych danych
- Na kiedy uda ci się zdobyć kopię? - zapytał spokojnie, a ta spojrzała na niego w zastanowieniu
- Strasznie uparty jesteś, wiesz?
- Wiem
- Wyjaśnijmy to sobie, dostarczę ci kopię dokumentów, ale tylko tobie i nie mogą one trafić w ręce Alice. To, czy postanowisz tam sam pojechać, czy jednak zmienisz zdanie i odpuścisz sobie tą podróż pozostawiam twojej decyzji, ale... przemyśl to dobrze. To może być naprawdę kiepski pomysł, by się tam udać
- O to się nie martw - odparł szybko
- Nie wiem, kiedy znowu dostanę się do tych akt, może mi to zająć kilka dni. Najpóźniej w czwartek dostarczę ci potrzebne informacje - założyła nie wierząc, że jednak się zgodziła. Jednak jeszcze bardziej nie mogła uwierzyć w to, że jednak Alice tyle przed nią ukryła. Była na nią zła, wręcz wściekła, ale to było niczym w porównaniu do troski, jaką ją darzyła. Nawet teraz nie mogąc pojąć, jak mogła jej nie wspomnieć o czymś tak istotnym, i tak skupiała się na tym, by ją chronić.
- Dzięki - rzucił do nastolatki, gdy ta odpięła pasy.
- Masz za co dziękować - burknęła czując się jak przegrany zawodnik. - I pilnuj Alice w tym całym świecie drzwi i snów - dodała, po czym wyszła z samochodu. - Najbliższą osobą, która skopie jej tyłek mam być ja - pomyślała wciąż zdenerwowana przedzierając się przez kurtynę deszczu, który już stracił sporo na sile, ruszyła do domu. Blaine natomiast wrócił do swojego, zmuszony cierpliwie czekać, aż Grace dostanie w ręce dokumenty buddysty znającego Wymiar Snów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine