piątek, 1 maja 2015

Sen dwudziesty czwarty - Decyzja

W pobliżu wejścia do snu Blaine'a stała dwójka łowców bacznie siebie obserwując. Miejsce zdające się być całkowicie opustoszałe zaczęło emanować napiętą atmosferą. Alice wystraszona zrobiła kilka kroków w tył mijając drzwi. Nie miała pojęcia, czego ma się spodziewać, ani nawet jak powinna się zachować. Nieznajomi uśmiechnął się i skrzyżował ręce.
- Jesteś dość niezwykłą łowczynią - rzekł po chwili lekko dezorientując dziewczynę. Jednak wciąż głównie dominował u niej strach, a targana przez niepewność przywołała kartę Jokera do dłoni. Chociaż spodziewała się podobnej reakcji po chłopaku, ten stał niewzruszony kompletnie mieszając myśli niebieskookiej. Mimo to przyjęła pozycję bojową lekko uginając się w kolanach. 
- Nie ma złych zamiarów, czy po prostu mnie lekceważy? - pomyślała. Nasuwające jej się różne opcje nie przeszkodziły jej w dokładnym przyjrzeniu się łowcy. Wydawał się być w jej wieku, ale co do tego nie mogła mieć pewności. Miał jasne włosy, których odcień wahał się między brązowym, a blondem. Kilka kosmyków tworzących grzywkę, biegło na bok przysłaniając nieco oczy, które zwracały na siebie uwagę blondynki. Były złote i słały bystre spojrzenie. Nigdy przedtem nie spotkała nikogo o takich tęczówkach, które chociaż wydawały się emanować energią, to ich właściciel potrafił to stonować. Miał na sobie ciemne jeansy delikatnie opinające nogi i niebieską koszulę w kratę. Szerokie ramiona i lekko masywna postura. Alice bacznie obserwowała łowcę czekając na jakiś jego ruch. 
- Zamierzałaś wejść do snu Blaine'a? - zapytał po chwili przekręcając lekko głowę w bok. Nastolatka zrobiła wielkie oczy słysząc te słowa. Stanęła prosto opuszczając dłoń z kartą w dół, ale wciąż mając się na baczności. 
- Znasz Blaine'a? - zapytała próbując ukryć swoje zdziwienie tą informacją 
- Jasne, że znam! - rzekł radośnie. - Chociaż jestem przekonany, że on nie chce mieć ze mną nic wspólnego - dodał po chwili wsuwając dłoń między kosmyki opadające mu na twarz. Powoli zgarnął się do tyłu i jeszcze chwilę przytrzymał prezentując oczy w pełnej okazałości, po czym opuścił
- Co masz przez to na myśli? - zapytała oschle śląc podejrzliwe spojrzenie. Ten jednak nie odpowiedział. Wbijał w nią swój wzrok jakby próbował coś dostrzec. Następnie przeniósł go na okolicę. 
- Wygląda na to, że skończył mi się czas - rzekł jakby sam do siebie jeszcze chwilę się rozglądając. W końcu wrócił myślami do rozmówczyni, która była skołowana i wciąż niecierpliwie czekała na odpowiedź. - Właśnie, nim pójdę powinienem ci coś jeszcze powiedzieć. - dodał szybko. W oczach Alice wyglądał, jakby przypomniało mu się coś ważnego, więc w pełnym skupieniu czekała na słowa jasnowłosego. - Lepiej nie mów Blaine'owi o naszym spotkaniu. - powiedział z powagą. Zaskoczona dziewczyna była w coraz gorszym położeniu. Jej ciekawska natura snuła coraz więcej pytań, a intuicja jej podpowiadała, że nie uzyska na nie odpowiedzi zbyt szybko. 
- Czemu? - zaryzykowała jeszcze mając odrobinę nadziei na otrzymanie bardziej szczegółowego wyjaśnienia 
- Jeśli mu to powiesz... - zaczął z poważnym wyrazem twarzy przymrużając lekko oczy. - to źle się to dla ciebie skończy - dokończył, a sposób w jaki to wymówił doprowadził blondynkę o dreszcze. Zaraz po tym nieznajomy po prostu zniknął. Rozpłynął się w przestrzeni nie zostawiając po sobie śladu. Zdezorientowana dziewczyna wciąż odczuwała lekki strach przez słowa chłopaka. 
- Źle się to dla mnie skończy? Miał na myśli, że coś mi grozi z jego strony, czy może ze strony Blaine'a? - myślała próbując rozszyfrować przekaz tej krótkiej wiadomości. Nie była jednak w stanie tego zrobić. Głowienie się nad tym ponownie zwróciło jej uwagę na szarookiego, które nie widziała już długi czas. Wbiła wzrok w przejście do jego snu. Z niepewnością i grymasem na twarzy podeszła do nich. Ciemne drewno z przyczepioną do niego białą tabliczką skrywało pomieszczenie, w którym nigdy nie była i nie wiedziała, czego może się spodziewać. Ponownie ułożyła dłoń na złotej klamce zadając sobie pytania w głowie.
- Czy powinnam tam wejść? Jak długo już mnie unika? Nie chcę dłużej na to pozwolić - prowadziła wewnętrzny monolog mocno ściskając klamkę. Zamknęła drzwi jakby to co zrobi, miało nieść ze sobą cierpienie bądź przerażenie. Zdecydowanym, szybkim ruchem otworzyła na oścież drzwi. Stała przed otwartym wejściem wbijając wzrok w pomieszczenie. Nie weszła do środka, nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Ani drgnęły jakby zostały przymocowane do podłoża. Ręce opadły bezwładnie wzdłuż tułowia. Jeszcze nie tak dawno pełna energii dziewczyna, teraz miała wrażenie, że opuściły ją siły. Przez niepewność, zakłopotanie, a nawet strach nie mogła zmusić ciała do zrobienia tego jednego kroku naprzód. Wzięła głęboki oddech. Ponownie przyjrzała się wnętrzu pomieszczenia, które jak zwykle ogarniała je biel barwiąca nieskończoną przestrzeń.
- Alice, nie możesz być wiecznie niezdecydowana... - wymamrotała pod nosem próbując przywołać się do porządku. Zdawała sobie doskonale sprawę ze swoich słabości, ale nie chciała się im poddać. Na pewno nie teraz, nie w obecnej sytuacji. Stała się łowczynią i nie znając ani trochę wymiaru, do którego została zmuszona uczęszczać, musiała się z tym pogodzić. Nie wiedziała nic, a nawet teraz myśli, że niewiele wie. Zacisnęła pięści w dłonie starając się odzyskać pewność siebie.
- Nie pozwolę mu od tak sobie odejść - parsknęła. Zaprzątając sobie głowę brunetem podjęła ostateczną decyzję. W końcu to przecież on starał się ją wprowadzić w ten jakże inny świat. Chciała więc, by dokończył to zadanie. Niezależnie od tego co mówiła, wiedziała, że bardzo prawdopodobne jest, iż trafi na drapieżcę szukając pomocy od innego łowcy. Równie wielce prawdopodobne było, że próbując sobie sama poradzić zginie szybciej, niż mogłoby się przypuszczać, czego dowodem była chociażby ostatnia bitwa z piaskowym potworem. Już wtedy mało brakowało, aby umarła. Wtedy się zjawił Blaine i ją uratował. Wtedy dostrzegła swoje niedbalstwo w byciu tym, kim oczekuje od niej ten wymiar. Zauważyła, że bez niego może sobie nie poradzić. Chociaż te myśli były dla niej dość bolesne to pokazywały jej prawdę. Każdy moment przypominający o jej niesamodzielności wydawał się kłuć ją. Zawsze była zdana na siebie. Zapracowani rodzice nie dawali jej ani jednego powodu, by mogła myśleć, aby polegać na kimś innym, niż na sobie. Sama też była przekonana, iż jest w stanie sama sobie doskonale poradzić. Robiąc ten jeden krok zrozumiała jak się myliła. Potrzebowała do tego innego wymiaru, by znaleźć kogoś, na kim wręcz będzie musiała polegać. I nie chciała, aby ta osoba zostawiła ją samej sobie z byle powodu. Ten jeden, dość niewielki ruch ciała nie był niczym szczególnym, ale dla Alice stanowił ważny moment. Przekroczyła próg drzwi z myślą, że skoro już tyle razy wybór o swoim działaniu pozostawiała losowi, to teraz sama ruszy po swój los. Wciąż nie była pewna co chce mu powiedzieć. Wiedziała tylko, że nie chce pozwolić, aby tak to się potoczyło. Nie zastanawiając się już ani chwili dłużej nad słowami, które mu przekaże, ani nad tym co zrobi po prostu weszła do środka snu Blaine'a. Biel wypełniającą pomieszczenie, którą Alice widziała nim przeszła przez przejście, odeszła w zapomnienie. Drzwi z wielkim hukiem zatrzasnęły się zaraz za blondynką. Nie było już odwrotu, a ona musiała zmierzyć się ze skutkami, które jej przyniesie podjęta przez nią decyzja. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine