wtorek, 7 lipca 2015

Sen trzydziesty dziewiąty - Mecz

Alice razem z przyjaciółkami siedziały w drugim rzędzie. Już tam było czuć ciężką atmosferę unoszącą się na boisku.
- Widzisz Blaine'a? - zapytała z zadziornym uśmiechem Zoey, ale dziewczyna nie dostrzegła go, gdyż jej spojrzenie wbite było całkowicie w turniej.
- Gdzie jest? - wtrąciła Sharon wytężając wzrok
- To ten z numerem siódmym na koszulce - odparła po chwili szukania go
- O, widzę! - odparła. - Tego chłopaka, którego spotkałyśmy w barze też. Numer trzy
- James - podpowiedziała z cichym śmiechem
- A gdzie ten blondyn?
- Ryan? - zapytała po chwili, wnet brunetka w popłochu zaczęła się rozglądać
- Gdzie!?
- Sharon, on nie gra. Jest w sekcji artystycznej - wyjaśniła
- Grace, spokojnie - zaczęła się śmiać niebieskooka
- Ale dziś zawaliłam sprawę z nim
- Jak to? - zapytały chórem
- Upuściłam rzeźbę - mruknęła smutno chowając twarz w dłoniach. - Znienawidzi mnie! - Zoey zaczęła ją pocieszać, tymczasem dwie pozostałe przyjaciółki wytężały wzrok, by nic im nie umknęło w trakcie meczu. Rzut monetą zadecydował, że piłka będzie gospodarzy. W mgnieniu oka gra ruszyła.
Drużyna w niebieskich strojach stale była przy piłce nie dając jej sobie odebrać. Szybkimi podaniami zbliżała się coraz bardziej do bramki przeciwnika. Conor podał do zawodnika z numerem siódmym, który był już w polu karnym. Zaraz po przyjęciu piłki oddał szybki strzał zdobywając tym samym gola.
- Wracać do obrony! - zarządził blondyn cofając się do tyłu. Blaine zaczął truchtem biec w tym samym kierunku. W drodze zderzył się ramieniem z przeciwnikiem, obaj spojrzeli na siebie kątem oka. Chłopak o czarnych włosach i gdzieniegdzie czerwonymi pasemkami, z numerem dziewięć, zatrzymał się stale wbijając w bruneta oschłe spojrzenie. Ten ignorując to ruszył dalej.
- Gol już na początku meczu! - krzyknął jeden z kibiców
- Tak trzymać! - dołączyła do wiwatu Zoey machając ręką do zawodników.
Przeciwnicy przy piłce, szybkie podanie i od razu bieg na bramkę rywala. Wszystko działo się dość szybko. Jedenastka w zielonym stroju była bliska oddania strzału, gdy nagle James wślizgiem wybił piłkę poza boisko.
- Aut, kryć! - krzyknął chłopak mijając znajomych. Po drodze przybił piątkę nastolatkowi o morskich oczach. - Ładnie - rzucił w pośpiechu i pobiegł dalej. W między czasie zawodnik już rzucił piłkę z powrotem na boisko. Poleciała daleko, prosto w stronę kompana z drużyny, który nie był kryty. Pewny, że odbierze piłkę już się szykował do oddania strzału z pierwszej, ale niespodziewanie dokładnie w momencie, gdy nadleciała piłka, zjawił się szarooki chłopak, który w mgnieniu oka przyjął podanie od rywala i ruszył w drugą stronę boiska. Co to niektórzy kibicie drugiej szkoły podnieśli się z siedzeń wykrzykując swoje oburzenie. Głusi na te okrzyki piłkarze szkolni ruszyli błyskawicznie za osobą przy piłce. Całym tłumem przemknęli na drugą stronę jak najszybciej tylko mogli. Mimo to jednak nie przestawali kryć pozostałych zawodników. Chłopak o czerwono-czarnych włosach podbiegł do bruneta, ale ten ciągle zostawiał go w tyle. Był za szybki. Dopiero obrona przeciwnej drużyny przerwała mu drogę. Brunet zatrzymał się i rzucił błyskawiczne spojrzenie na okolicę. Do niego zbliżał się ponownie kapitan zielono-białych.
- Podaj - warknął Conor uciekając od kryjącego go zawodnika, ale nie otrzymał piłki. Blaine minął obronę, okiwał numer szósty i biegł dalej, aż zbliżył się do kolejnego zawodnika, który wślizgiem próbował wybić piłkę na aut. Ten jednak spodziewając się tego podrzucił okrągły przedmiot i razem z nim przeskoczył przez przeciwnika po czym w pośpiechu oddał strzał na bramkę. Zaskoczony bramkarz przepuścił piłkę. Wynik już wynosił dwa do zera dla gospodarzy.
- Tej siódemki wczoraj nie było - spostrzegł drugi napastnik z numerem jedenastym
- Wiem. Szybki jest, może nam mocno zawadzać - odparła dziewiątka wracając na środek boiska
- Co robimy? - zapytał dotrzymując mu kroku
- Zaczekamy, chcę się czegoś upewnić. Na razie po prostu grajcie - odparł idąc do piłki. Podał do swojego kompana. Ruszyli ofensywnie wymijając przeciwników. Jednak sytuacja wyglądała dość podobnie. Ledwie zbliżyli się do bramki, a James wybił piłkę. Rzut z autu tym razem został wykonany znacznie szybciej, a zawodnicy obserwowali najbliższe otoczenie, by nie dać się zaskoczyć. Nastolatek zielonych przyjął piłkę, odwrócił się w stronę bramki rywali razem z nią, aż nagle przed nim jakby znikąd pojawił się brunet, który wykorzystując te dwie sekundy zdziwienia, jakie ogarnęło przeciwnika, przejął piłkę i zaczął biec na drugą stronę. Tak jak poprzednio nie patrzył się na innych, a jedynie myślał jak wyminąć drugą drużynę.
- Jaki szybki... - spostrzegła Zoey. - Pierwszy raz widzę śpiocha, który biegnie szybko jak piorun
- Mógłby już podać do Conora, jest bliżej bramki i nikt go nie kryje - odezwała się Sharon, wnet wszystkie na nią spojrzały nieco zdziwione, ale ta nie zwróciła na nie uwagi.
- Conorowi się to nie spodoba - rzuciła z żałosnym uśmiechem
- Znasz Conora? - wtrąciła Alice
- Trochę. Zdarzyło mi się kilka razy z nim pogadać. Jest całkiem w porządku, gdy nie stresuje się żadnym meczem - odparła radośnie
- On...? - burknęła Grace wspominając jego wybuch na James'a. Tym czasem Blaine'owi udało się ponownie przemknąć w okolice bramki. Oddał strzał, ale tym razem nie udało się zdobyć punktu. Bramkarz złapał piłkę i jak najszybciej wyrzucił ją jak najdalej. Drużyna zielonych miała szansę na punkt, ale obrona skutecznie uniemożliwiała im zdobycie go. W końcu James spróbował ponownie wybić piłkę, ale przez błyskawiczne podanie nie udało mu się to. Zieloni przy piłce byli już w polu karnym. Larry w popłochu podbiegł do zawodnika wybijając mu piłkę.
- Będzie rożny - skomentowała Sharon, a te ponownie spojrzały na nią
- Znasz się na piłce? - zapytała zdziwiona Grace
- No pewnie. Jak byłam mała to tata ciągle mnie zabierał na mecze - rzuciła z szerokim uśmiechem
- Wiedziałyście o tym? - zapytała cicho, a tamte zaprzeczyły
- Znam ją tyle, a ona potrafi powiedzieć ci takie rzeczy, jakbyś wcale jej nie znała - mruknęła rudowłosa. Zawodnicy w tym czasie zebrali się w okolice bramki. Jedenastka ustawiła się w rogu razem z piłką i kopnęła ją w zbiorowisko, z którego dziewiątka wyskoczyła niezwykle wysoko i dośrodkowała główką zdobywając gola dla swojej drużyny. Wynik powoli się wyrównywał, a wynosił dwa do jednego dla niebieskich.
- Za dużo was tu było, nic nie widziałem... Przepraszam! - krzyknął Jimmy z przeszklonymi oczami
- Uspokój się, nic się nie stało - odparł życzliwie zawodnik o morskich oczach wracając na pozycję.
- I jak? - odezwał się zawodnik zielonych do kapitana
- Tak jak myślałem, nie podaje. Gdy będzie przy piłce zrezygnujcie z krycia i przejmijcie od niego piłkę - rzekł z powagą odgarniając dwukolorowe kosmyki do tyłu. Gra została wznowiona. Conor podał piłkę do szarookiego biegnąc czym prędzej w stronę bramki. Zaraz tylko, gdy ten przyjął podanie, w jego stronę zaczęła biec trójka chłopaków w zielonych strojach
- Jakie upierdliwe - mruknął cicho
- Podawaj kretynie! - krzyknął w końcu blondyn
- Przecież wiem - warknął srogo i kopnął piłkę w stronę kompana, ale została przejęta, nim do niego dotarła. Przez długi czas wymiana między drużynami trwała bardzo długo. Co rusz mknęli z jednego końca boiska na drugi, ale wciąż nie dawali Blaine'owi pozostać długo samemu z piłką. Zieloni mieli kolejną szansę na zdobycie punktu. Kopnęli piłkę po ziemi, ale Jimmy odbił ją szybko nogą po czym złapał. Błyskawicznie wyrzucił ją jak najdalej, gdzie już biegli napastnicy. Conor został zatrzymany przez dwóch obrońców. Zatrzymał się z piłką po czym wykonał uderzenie piętką, podając piłkę do tyłu. Tuż za nim niespodziewanie przemknął Blaine, który ruszył dalej w stronę bramki. Wiedział, że zaraz kilku zawodników ruszy za nim, więc zdecydował się na przekazanie piłki z powrotem do niebieskookiego, który oddał strzał z pierwszej na bramkę zdobywając gola. Na trybunach wciąż było słychać kibiców dopingujących reprezentantów swoich szkół.
- Nie wygląda to dobrze
- Plan B? - zapytał kapitana
- Plan B - odparł do numeru jedenastego nastolatek w zielono-białym odzieniu idąc do przodu. Gra ponownie ruszyła z pierwszym podaniem ze środka boiska. Kilka podań między zawodnikami w zielonych strojach, aż numer ósmy od niebieskich przejął piłkę i podał ją od razu do Blaine'a. Ten zaczął biec. Na drodze stanął mu jeden z przeciwników, który wyrównał z nim krok. Oboje biegli tuż obok siebie, aż ten w końcu złapał siódemkę za koszulkę ciągnąc go do tyłu i wybijając mu piłkę do kompana ze swojej drużyny. Dźwięk gwizdka, a zaraz po nim sędzia ogłosił faul. Po wznowieniu gry niebieskim szybko została odebrana piłka. Ruszyli do ofensywy. Kapitan zielonych był przy piłce, zatrzymał się i przytrzymał ją. Blaine momentalnie go dogonił. Ten jednak zamiast grać od przodu, podał piłkę do tyłu, wysuniętemu kompanowi z obrony. Oczy wszystkich ruszyły za piłką w kierunku połowy boiska gości. Zdezorientowany brunet już szykował się do ruszenia za piłką, kiedy nagle zbliżył się do niego numer dziewiąty
- Nakładka - skomentował uczeń na trybunach w pierwszym rzędzie, siedzący niedaleko Alice.
- Nakładka? - powtórzyła do Sharon nie rozumiejąc
- Atak spodnią części stopy
- Coś jak nadepnięcie? - zapytała, a ta przytaknęła
- Wyjątkowo bolesne jeśli atakujący miał korki - dorzuciła
- Czemu Blaine nie biegnie? - spostrzegła osoba z tyłu. Blondynka przeniosła wzrok na wspomnianego chłopaka, który stał z grymasem, a odchodził od niego przeciwnik. Chwilę po tym jednak ruszył za resztą graczy. Gra ponownie przeniosła się na część boiska niebieskich. Oddany strzał był niezwykle celny. Wynik wynosił już trzy do dwóch dla gospodarzy. Gra ponownie ruszyła. Conor podał do numeru czwartego, będącego w pomocy, a ten do siódemki. Drużyna przesuwała się na przód coraz bliżej pola karnego przeciwników. Jedenastka w zielonym stroju dogoniła chłopaka. Brunet kątem oka spojrzał w jego stronę licząc na to, że ucieknie mu bez większego problemu. Wtedy dostrzegł chłód, który uderzył w krótkim spojrzeniu rywala. Po chwili ten wzrok powędrował w dół, do piłki. Rudowłosy chłopak wkładając w to cały wysiłek, chciał chociaż na sekundę wyprzedzić przeciwnika. Udało mu się nieznacznie zwiększyć tą odległość, a zaraz po tym nadepnął na piłkę przy nodze szarookiego. Brunet zahaczając o przytrzymaną piłkę poleciał do przodu. Przekręcił się w powietrzu i upadł na ziemię poobijany. Niektóre osoby na trybunach w tym momencie wręcz wstrzymały oddech. Alice wstała jak oparzona i wychyliła się do przodu, by lepiej widzieć. Z niedowierzaniem spoglądała na zaistniałą sytuację. Zawodnicy jednak grali dalej. Ruszyli błyskawicznie w stronę bramki, a Conor czym prędzej wracał wspomóc obronę. James wbił wzrok w przyjaciela, aż krzyk kapitana niosący: "Skup się", otrzeźwił go. Jednak napastnicy przeciwników byli niezwykle szybcy i zręczni. Wyminęli obronę i strzelili kolejnego gola wyrównując wynik.
- To był faul, prawda? - warknęła niebieskooka do Sharon
- Nie
- Co!? - wrzasnęła z oburzeniem. - Jak to nie?
- O piłkę, więc nie - odparła ponuro, a dziewczyna wróciła wzrokiem do szarookiego, do którego zbliżał się Conor.
- Trzymasz się? - zapytał stojąc przy rówieśniku, a ten leżał na ziemi. - Tylko nie zaśnij, to nie lekcja - dodał
- Zamknij się - burknął powoli się podnosząc. - Kurwa, specjalnie to zrobił. - dodał łapiąc się za kark i kręcąc nieco głową
- Wiem. Widocznie chcą się nas w ten sposób pozbyć - odparł podając dłoń rozmówcy. Ten z grymasem chwycił za nią i wstał. - Gramy jak wcześniej. Do końca pierwszej połowy nie zostało wiele czasu. W czasie przerwy coś wymyślimy. Powiem pomocy, żeby skupiła się na wsparciu obrony - oznajmił odchodząc żwawo na pozycję. Gra ruszyła, piłka niebieskich, którzy chcieli jak najszybciej oddać strzał na bramkę. Jednak już po chwili rozległ się dźwięk gwizdka, oznaczającego przerwę, a zarazem koniec pierwszej połowy. Zawodnicy zaczęli iść w stronę ławek.
- Wszystko z tobą w porządku? - zapytał troskliwie James siadając. Blaine wziął butelkę i wziął kilka łyków
- Tak - odparł po czym chlusnął sobie w twarz wodą, a później jeszcze trochę na głowę. Usiadł, wsunął dłoń w mokre kosmyki włosów i wziął kilka głębszych wdechów z głową spuszczoną w dół
- Nieźle żeś wszystkich wystraszył
- To przecież nie była moja wina, że ten...
- Zamiast się unosić odpocznijcie. Wkrótce rozgrywamy drugą połowę, a mamy remis
- Alice pewnie była bliska zawału - rzucił cicho w zastanowieniu, a ten spojrzał na niego pytająco. James jedynie wskazał na trybuny, na które szarooki przeniósł następnie wzrok.
- Chyba nic mu nie jest - rzuciła Zoey po tym jak chłopak schłodził się wodą, a jej przyjaciółka odetchnęła z ulgą
- Nawet gdyby mu coś było, to pewnie powiedziałby, że to nic i mogło być gorzej - stwierdziła z lekkim grymasem
- Skąd wiesz? - zapytała z podejrzliwym, zadziornym uśmiechem
- Patrzą się w naszą stronę - wtrąciła Grace i wszystkie powędrowały do nich wzrokiem. Spojrzenie blondynki zderzyło się z tym, które należało do Blaine'a. Uśmiechnęła się i pomachała w jego stronę, a wnet rozległ się głos sędziego, mówiącego, że niedługo koniec przerwy.
- Conor, zmieniamy coś? - zapytał James zamyślonego kapitana
- Zaczniemy grać z pierwszej - wtrącił szarooki, a wnet wszyscy zrobili wielkie oczy i spojrzeli na niego
- Wiesz, że to oznacza podawanie piłki? Nieustanne podawanie piłki - skomentował zdziwiony zawodnik z numerem trzy
- Ciebie ten wymóg też będzie dotyczyć - rzucił Conor z założonymi rękami
- Wiem. Będę podawać - odparł spokojnie, a ten zmierzył go podejrzliwym spojrzeniem
- Skoro tak, niech będzie. Dzięki temu może uda nam się uniknąć fauli z ich strony - rzekł spoglądając w ich stronę. - Mamy remis, musimy teraz wyjść na prowadzenie i utrzymać przewagę
- Przepraszam! - wybuchnął nagle bramkarz. - To przez to, że przepuściłem gole - mówił z przeszklonymi oczami, a ten westchnął zrezygnowany
- Daj spokój. Jesteśmy drużyną, więc każdy z nas ponosi odpowiedzialność zarówno za gole zdobyte, jak i te przepuszczone. Po prostu staraj się teraz bronić jak najlepiej tylko potrafisz - powiedział poprawiając kitkę, a ten przytaknął nieco pocieszony. W końcu rozległ się kolejny dźwięk gwizdka. Drużyny zmieniły połowy i zajęły pozycje. Zaczęła się druga połowa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine