środa, 21 grudnia 2016

Sen sto jedenasty - Sojusznik

Dziewczyna z przerażeniem obserwowała, jak jej rówieśnik nieustannie atakuje Jokera. Podbiegał do niego tak szybko, że w jej oczach stawał się już tylko niewyraźną smugą, a zaraz po tym, gdy jego cios został odparty, odbiegał, by przypuścić natarcie z innego miejsca. Zawsze jednak wyglądało to tak samo, wszystkie uderzenia były blokowane przed barierę, jaką tworzył bóg, który zaraz po tym sam posyłał w kierunku nastolatka energię do ataku, której jednak blondynka nie była w stanie ani dostrzec, ani wykryć.
- Dlaczego on z nami walczy? - zapytała nic nie rozumiejąc. Nie wierzyła w to, że sytuacja tak się potoczyła. Mając w głowie słowa swych towarzyszy była przekonana, że Fioletowy będzie po ich stronie. Tym czasem przyglądała się dość niejasnej dla niej walce
- Zapytaj go - parsknął przez zaciśnięte zęby kontrując kolejny atak, jaki został w niego wymierzony. Pobiegł za wroga chcąc stamtąd wymierzyć cios, ale to było na nic, ponownie został odparty przez barierę.
- Przecież to sprzymierzeniec - rzuciła z oburzeniem
- Może mu się nie spodobaliśmy - parsknął sarkastycznie, nie ustępując w atakowaniu.
Alice z niechęcią patrzyła na to przedstawienie. Doskonale pamiętała słowa Dae Shima, jakie wypowiedział przed rytuałem, zwłaszcza w tej chwili wracały do niej, niczym napomnienie. Nie potrafiła ich zignorować, a nawet nie chciała, bo była przekonana, że są one prawdziwe.
- Blaine, przestań go atakować! - spróbowała powstrzymać rówieśnika od przypuszczania stale natarć na bóstwo, lecz nie wydawał się skłonny jej posłuchać
- Oszalałaś? - warknął, tylko na moment się zatrzymując. Rzucił krótkie spojrzenie na blondynkę z niedowierzaniem. - Mamy stać i dać mu się atakować? - parsknął zdenerwowany, jednocześnie wracając nienawistnym spojrzeniem na wspominanego przeciwnika.
- On nas nie atakuje - odpowiedziała z całym przekonaniem, na jakie było ją stać, bo choć nie mogła mieć co do tego pewności, to czuła, że właśnie tak wygląda sytuacja. Jakby na to nie patrzeć, nie dostrzegła, by chłopak został choć raz zraniony. Nawet jeśli nie wiedziała, czy było to zasługą ataków, jakie posyłał Joker, czy raczej zwinności bruneta, to po prostu ufała sojusznikom twierdzącym, że Fioletowy jest po ich stronie, a więc nie miałby powodu, by ich skrzywdzić. Dla nastolatka jednak ta wizja była bzdurą. Nie ufał Jokerowi ani trochę, a zwłaszcza po tamtym gwałtownym ruchu wymierzonym prosto w serce dziewczyny.
Łowca raz jeszcze posłał płomienie w kierunku przeciwnika
- Blaine! - warknęła na niego karcąco. - Zapomniałeś co mówił Dae Shim? Fioletowy Joker jest sprzymierzeńcem - przypomniała zirytowana, starając się odłożyć przerażenie na bok. Spojrzała z lekkimi obawami na bóstwo, jakie stało bez najmniejszego wzruszenia, wciąż nie zabierając głosu.
- Wygląda ci to na współpracę?
- Nie zauważyłeś, że on cię nie atakuje? - parsknęła
- Ciągle mnie atakuje, po prostu tego nie widzisz, bo wykorzystuje do tego czystą energię - odparł zirytowany. Ze złości ścisnął mocniej rękojeść katany szykując się, aby raz jeszcze ruszyć na wroga.
- Nie o tym mówię! - krzyknęła do niego jednocześnie powstrzymując go chwilowo od zaatakowania. - Joker cię nie atakuje, a jedynie odpowiada ci ciosem na cios - oznajmiła stanowczo i kiwnęła głową w kierunku postaci. - Teraz, gdy ze mną rozmawiasz zamiast walczyć, nic nie robi.
- Lada moment znowu się przeniesie tuż przed ciebie, by uderzyć - uznał przekonany co do swych słów
- Więc mu na to pozwólmy - odparła z taką pewnością, na jaką tylko było ją stać. Joker zaczął iść w ich kierunku, co podziałało na chłopaka jak bodziec zmuszający go do zaatakowania. Już miał zacząć biec, kiedy nagle tuż przed nim zjawiła się blondynka. Stanęła mu na drodze z nadzieją, że uda jej się powstrzymać rówieśnika. Odetchnęła z lekką ulgą, gdy tylko brunet z rezygnacją opuścił ostrze katany w dół i stanął prosto. Prychnął cicho pod nosem okazując swoje niezadowolenie, podczas gdy Joker wciąż zmniejszał dzielący ich dystans.
- Pozwolić mu na to? Naprawdę oszalałaś - stwierdził
- Powiedziano nam, że Fioletowy to sojusznik i mamy się go nie bać. Wystarczy, że ujrzy nasze wnętrze, pamiętasz? - napomniała dość oschle
- Nie ufam mu - parsknął beznamiętnie
- Więc zaufaj mi, skoro nie potrafisz ani jemu, ani Dae Shimowi
- I mam pozwolić, żeby zadał ci cios? Nie ma takiej opcji
- Ale może właśnie w ten sposób ujrzy nasze wnętrze
- Nie pozwolę, żeby cię choćby tknął i koniec
- Blaine, nie mamy innego wyjścia - rzekła markotnie
Nim się zorientowali, bóstwo niespodziewanie stanęło tuż obok nich, jednak nie wykonało żadnego znaczącego ruchu. Oboje wystraszeni cofnęli się o krok, wbijając oczy w makabryczną maskę.
Alice postarała się szybko otrząsnąć. Z ogromnym przerażeniem, jakie mimo wszystko ukryła w sercu, wystąpiła krok do przodu, stając przed Jokerem gotowa, aby przyjąć cios. Dłoń Jokera, okryta białą rękawiczką, zaczęła bić słabym blaskiem. Uniósł ją nieznacznie, lecz momentalnie chłopak chwycił rówieśniczkę i odciągnął ją do tyłu.
- Blaine, daj spokój - warknęła na niego, zirytowana, ale chłopak jedynie odwołał swoją broń. Stanął naprzeciw bóstwa, jakie skierowało na niego wzrok.
- Ja przyjmę cios - oznajmił jej ze spokojem. - Jeśli się okaże, że to był jednak atak, to uciekaj przez portal - powiedział szybko i przeniósł wzrok na postać stojącą przed nim. Nim blondynka zdążyła zaprotestować, Joker pchnął rękę prosto w klatkę piersiową nastolatka. Dłoń przeniknęła przez ciało, zatapiając się w jego wnętrzu w miejscu, gdzie biło serce. Blask się wzmógł na tyle, że przez krótką chwilę część ciała łowcy także się rozświetliła, jednak w końcu wszystko zgasło.
Alice z przerażeniem obserwowała zajście, wciąż będąc pełną obaw, choć uważała to za jedyne rozwiązanie. Spojrzenie chłopaka stało się na chwilę tak puste, jakby uleciała z niego dusza. Oczy miał typowe dla trupa. Blondynka wstrzymała oddech, Joker opuścił głowę i dopiero po chwili wysunął rękę z klatki piersiowej bruneta. Właśnie wtedy chłopak wrócił do siebie odzyskując świadomość. Dłoń bóstwa przestała się świecić. Opuściło luźno rękę wzdłuż ciała, przyglądając się nastolatkowi, który zaczął ciężko oddychać. Jego rówieśniczka momentalnie do niego podeszła pełna przejęcia.
- Nic ci nie jest? - zapytała troskliwie, a ten jedynie potrząsnął głową
- Nic - dodał cicho
- Głupcy - przemówiło szokując dwójkę nastolatków. Zrobili wielkie oczy, na początku nie wierząc w to, że jednak Joker się odezwał i to w zrozumiały dla nich sposób. Po tej całej sytuacji zaczynali podejrzewać, że taki moment nie nadejdzie. - Na szczęście ona jest bystrzejsza od ciebie - rzucił skierowany do rozmówcy
- Dlaczego dopiero teraz się odezwałeś? - parsknął
- Wy, ludzie, posługujecie się wieloma różnymi językami, jakie w tym miejscu nigdy nie powinny były rozbrzmieć. To, że sytuacja się zmieniła, nie znaczy, że otrzymałem umiejętność znania waszej mowy - odrzekł oschle
- Ale przecież właśnie z nami rozmawiasz... - dziewczyna poczuła się skołowana
- Musiałem najpierw dotrzeć do duszy któregoś z was, aby przyjąć wszystkie informacje o was i całą waszą wiedzę, łącznie ze znajomością waszego języka. Dało mi to możliwość konwersacji, póki nie pozbędę się tej, zbędnej dla mnie, wiedzy - rzekł ze spokojem, a chwilę po tym uniósł raz jeszcze dłoń, zwróconą wewnętrzną stroną ku górze. - Karta - zwrócił się do nich. Alice spojrzała na niego zmieszana, ale nie odzywając się słowem po prostu zmaterializowała przedmiot, który przekazała bóstwu. Blaine uczynił szybko to samo.
Gdy tylko przedmioty znalazły się w dłoni Jokera, obie dobyły z siebie wręcz oślepiający blask, po czym zniknęły. - Teraz twoja kolej - zwrócił się do blondynki, gdy jego ręką zaświeciła. Zacisnęła mocno powieki szykując się na cios, który szybko nadszedł.
Minęła krótka chwila. Fioletowy Joker stał naprzeciwko dwójki łowców, wiedząc już o nich wszystko, a z ich kart poznał zakres ich umiejętności. W ułamku chwili stali się dla niego jak otwarta księga, choć on dla nich pozostawał wielką zagadką.
- Jestem Alice i... - spróbowała mimo wszystko dziewczyna, aby przerwać ciszę, jaka ich zastała, a także rozpocząć jakoś rozmowę.
- Wiem kim jesteś - przerwało jej bóstwo w błyskawicznym tempie. - Wiem też, po co tutaj przyszliście - dodało stanowczo, a za razem spokojnie
- Więc wiesz, że jesteśmy twoimi sojusznikami - odpowiedziała wpatrując się z ogromną uwagą w rozmówcę, który wzbudzał u niej wciąż lęk, lecz mniej niż miało to miejsce na samym początku. Nigdy nie podejrzewała, że zwykła biała maska może sprawiać wrażenie tak wielce przerażającej i upiornej. Zmuszała się, aby mimo wszystko utkwić na niej wzrok w czasie rozmowy.
Nastała cisza, Joker zamilkł, jak gdyby oddał się głębokiemu zastanowieniu i oddał swym rozważaniom. Opuścił nieznacznie głowę stale nie odzywając się ani słowem. W końcu schował ręce za plecami i stanąwszy prosto zwrócił się ponownie do łowców.
- Jam jest Pan tego miejsca, bóg tego wymiaru, władca tej przestrzeni - oznajmił donośnie i z powagą, a także z pewną nutą dumy. - Od zawsze sprawowałem pieczę nad tą strefą, lecz porządek w niej został zaburzony przez mego brata. - mówił w taki sposób, że nastolatkowie mieli wrażenie, jakby jego słowa ich wręcz przeszywały na wskroś. Stał przed nimi dumnie, a w pewnej chwili uniósł podbródek najpewniej zerkając na łowców z góry, choć ci mieli wrażenie, że posłał swe spojrzenie przed siebie, w dal. - Sprzeciwił się panującemu wcześniej porządkowi i przypuścił atak na Jasną Strefę. Wysyła swe oddziały w postaci mrocznych upiorów, aby skaziły mrokiem to miejsce. - oznajmił, choć jego słuchacze już zdawali sobie z tego wszystkiego sprawę. - Pomimo, iż swą potęgą przewyższałem obu swych braci, to nie mogłem dopuścić się nieustannego likwidowania wrogów.
Kosztowałoby mnie to tyle wysiłku i energii, że ostatecznie brat dostrzegłby okazję do zaatakowania mnie w chwili, gdy byłbym najbardziej osłabiony. Dlatego zjawiliście się w tym wymiarze, do którego nigdy nie powinniście byli dotrzeć swą świadomością i zmysłami. Sytuacja tego wymagała, a ja uznałem was za ostatnią deskę ratunku - powiedział.
- Żebyśmy mogli się bronić - pomyślała nastolatka
- To ja was przebudziłem. Podarowałem wam energię, byście mogli przemierzać tą strefę. Obdarzyłem was mocą i bronią, byście mogli walczyć. Obarczyłem was zadaniem, jakim jest walka z upiorami - rzekł z powrotem opuszczając nieznacznie głowę, zwracając się do nastolatków. - Jednak sprawy przybrały zły obrót. Przez ten długi czas mojemu bratu udało się zgromadzić wiele energii, więc podjął się radykalnych działań, jakie zmierzają ku katastrofie i zniszczeniu
- Chce sprowadzić na nas apokalipsę - stwierdził chłopak, a postać przytaknęła
- Chce, aby zapanowała całkowita ciemność. Mrok zdominuje jasność, po której nie zostanie już nawet ślad. Nastąpi całkowity chaos dla obu światów
- Trzeba go powstrzymać - stwierdziła stanowczo, bóstwo ponownie zamilkło na pewną chwilę
- Samo pokonywanie upiorów już nie wystarczy, by stanąć mu na drodze do celu. Widmo zagłady stało się na tyle jasne, że ujrzała to w swej wizji nawet wasza znajoma - przywołał na myśl rozmówcom przepowiednię Josephine. - Minęło wiele czasu, a energia moja i moich braci uległa sporym zmianom. Ciężko określić jakie mam szanse przeciwko tej dwójce, bo choć przedtem ich przewyższałem, teraz część mojej siły została powierzona łowcom, co znacznie mnie osłabiło
- Czerwonego to też się powinno tyczyć, przecież wysyła upiory - zwróciła uwagę
- Upiory istniały od zawsze, nawet wówczas gdy w Wymiarze panował porządek. Po prostu istniały w Ciemnej Strefie i niewielka ich liczba przedzierała się do Jasnej. Mój brat wcale ich nie tworzy, tylko pomaga im się przedostać, a niektóre wzmacnia własną mocą. Jednak nie potrafię określić, ile kosztuje go to energii i siły - wyjaśnił spokojnie. - On nie przystąpił do zaatakowania mnie, bo jego plan polegał na sprowadzeniu zagłady, ponieważ gdy ona nastąpi, to i tak zostanę wówczas pokonany przez nasłany mrok. Ja nie atakowałem, bo przeciwko dwójce bogów mogę jednak okazać się za słaby - powiedział, choć wydawało się, że przyznał to z pewną niechęcią. - Właśnie dlatego jestem zmuszony zwrócić się do was o pomoc. Czy zgadzacie się przyjąć nową misję, podjąć się trudnego zadania?
- Znasz odpowiedź - spostrzegł brunet
- Nie mniej jednak chcę ją od was usłyszeć
- Zgadzamy się - wtrąciła krótko dziewczyna
- Po to się tutaj zjawiliśmy - dodał, a bóstwo raz jeszcze zamilkło. Po chwili wysunęło dłoń tak, jak robiło to poprzednio
- Nadeszły ciężkie czasy. Skutki apokalipsy, do której chce doprowadzić mój brat, będą odczuwalne w każdym wymiarze, więc rozumiem dlaczego zgadzacie się podjąć tak niebezpiecznego zadania. Obecnie nie tylko ja, ale również pozostała dwójka bogów znalazła wśród waszego gatunku sprzymierzeńców, co nie ułatwi wam osiągnięcia celu
- Poradzimy sobie - zapewnił bez cienia wątpliwości, a przynajmniej nie dało się wykryć go w tonie jego stanowczego głosu. Dłoń Fioletowego raz jeszcze zaczęła delikatnie świecić
- Podejdź bliżej - zwrócił się do blondynki, która spojrzała ze zdezorientowaniem na rówieśnika, obserwującego z dużą podejrzliwością rozmówcę. Już miała wykonać polecenie, kiedy nagle chłopak ją od tego powstrzymał
- Dlaczego ona? - zapytał nieufnie
- Ponieważ to właśnie jej ofiaruję kartę - oznajmił beznamiętnie, dezorientując nastolatków.
- Kartę? - zapytała zmieszana
- Dlaczego akurat ona? - rozwinął nieco pytanie, śląc dość zimne spojrzenie
- Wy, ludzie, jesteście niezwykle złożonymi istotami. Przebudziłem was wielu, nigdy nie mając pewności, co z tego wyniknie, kierując się energią, która w jakiś sposób emanowała zdecydowanie mocniej od pozostałych - mówił opuszczając na moment luźno rękę, jaka straciła blask. - Zajrzałem w wasze dusze i dostrzegłem, jak długą drogę przebyliście mając za cel zwalczenie mroku rozsiewanego przez mego brata. Zapewne gdyby nie to, nawet nie zaproponowałbym wam współpracy
- Więc w czym rzecz?
- W tym, że mimo wszystko wam nie ufam - przyznał szczerze
- Nie ufasz? - parsknął jakby zirytowany tym stwierdzeniem. - Od lat staram się dorwać Czerwonego, po to starałem się stać silniejszym, a mimo to nie ufasz?
- Jesteście istotami niezwykle zmiennymi. Jedno wydarzenie, jeden element potrafi całkowicie na was wpłynąć i was zmienić. Ofiarowanie wam ogromnej mocy może sprawić, że zapragniecie władzy. W momencie, gdy obdarzycie drugą osobę silnym uczuciem sprawia, że przestajecie racjonalnie myśleć i właściwie działać. Znalezienie się przez was w sytuacji, w której wasze życie wisi na włosku, może was zmusić do czynów, o jakie siebie nigdy przedtem nie podejrzewaliście - wymieniał beznamiętnie. - Nie przewidzę, jak wasze dusze się przeobrażą w chwili, gdy coś się zmieni, a zmieni się wiele, ponieważ wiedza jaką posiadacie nie jest kompletna.
- To wciąż nie wyjaśnia nam, dlaczego akurat mi dasz kartę - spostrzegła nieśmiało
- Ponieważ uznałem to za mniejsze ryzyko - odparł krótko
- Jak to?
- Po otrzymaniu waszych kart byłem w stanie określić waszą siłę, zakres umiejętności i energię. Po zajrzeniu w dusze dostrzegłem wszystko inne - zaczął mówić, zwrócił się wreszcie do bruneta. - Wiem ile przeszedłeś, by osiągnąć cel. Widziałem też jednak krew, nienawiść... Samo pragnienie zakończenia tego wszystkiego jest niezwykle silne, jesteś gotów dla tego celu poświęcić wiele
- Dlatego mi nie ufasz? - zapytał zdezorientowany
- Nie wiem, jak postąpisz, gdy otrzymasz ode mnie sposobność do zmierzenia się z moim bratem
- Chwila, a nie taki jest plan? - wtrąciła. Fioletowy bez słowa uniósł raz jeszcze rękę
- Podejdź - wydał ponownie polecenie
- Nie skończyłem - warknął brunet
- Ale ja skończyłem - odparł nagle dość donośnie i groźnie. - Ufam tej dziewczynie bardziej niż tobie, jednak to nic nie zmieni w waszej sytuacji, więc możecie być spokojni - zapewnił. Blondynka ostatecznie, pomimo sprzeciwu rówieśnika, wykonała polecenie boga i podeszła bliżej. Joker raz jeszcze posłał rękę w miejsce, gdzie biło serce. Zanurzył dłoń w jej mostku, który zalśnił silnym blaskiem. Alice straciła oddech, czuła się jak pod wodą. Nie mogła złapać tchu, próbowała nerwowo złapać powietrze, ale to było na nic. Czuła się, jakby właśnie ktoś ją dusił. Oczy Blaine'a niemalże natychmiast stały się jak płynna rtęć.
- Nawet nie próbuj przerwać - przestrzegł groźnie bóg
- Co ty robisz? - warknął gniewnie, wnet Joker bardzo powoli zaczął usuwać rękę z ciała łowczyni, a w jego dłoni znajdowała się karta. Blondynka wreszcie złapała powietrze, zaczęła kaszleć, starała się ustabilizować oddech.
- Ofiarowuję ci tę kartę, która będzie niezbędna do wykonania waszego zadania - rzekł podniośle, przekazując jednocześnie przedmiot nastolatce. Wraz z rówieśnikiem z uwagą wbiła w nią wzrok.
Karta, jaką posiadał każdy łowca, była zachowana w fioletowej barwie jakby wyzbytej z nasycenia, a napis na rewersie, jak i ramka będąca wskaźnikiem na awersie, była złota, choć ta barwa nikła przez białą energię. Joker miał na sobie ubrania zawierające elementy odzienia zachowane w barwach czerwieni, fioletu, a także w kolorze niebieskim. Właśnie do takiego stanu rzeczy przywykli, jednak karta, jaką Alice właśnie otrzymała, była nieco inna.
Pierwsza różnica, jaka rzuciła się w oczy, to ubiór Jokera - jego ubrania, nie licząc czerni i bieli, posiadały już tylko elementy w odcieniach fioletu. Zupełnie tak, jak było to w przypadku boga, jaki stał właśnie przed dwójką nastolatków. Wskaźnik był całkowicie pusty, więc przybrało to formę zwykłej, złotej ramki. Nie było widać ani trochę bieli, jaka oznaczała energię wewnątrz niego. Sama karta natomiast była fioletowa, lecz znacznie ciemniejsza od tej, jaką posiadają wszyscy łowcy.
Nastolatkowie spojrzeli na Fioletowego pytająco, czując lekkie zmieszanie.
- Do czego będzie nam potrzebna ta karta? Ma zwiększyć moją moc? - zapytała w końcu, czując jak znowu do jej myśli dociera więcej pytań niż odpowiedzi
- Nie - odparł krótko. Rozmówcy czekali, aż rozwinie tę myśl, lecz ten ze spokojem ponownie schował ręce za plecami i nie odezwał się słowem
- Więc do czego?
- Wiecie, jaki jest plan? - rzucił dość podstępnie, wprowadzając dwójkę łowców w zastanowienie
- Pokonanie Jokerów? - odparł jakby ze znudzeniem
- Czy znacie swoje zadanie? - spróbował w inny sposób skonstruować pytanie, a ci wymienili się spojrzeniami czując lekkie zdezorientowanie
- No, pokonanie Jokerów - powtórzył z podejrzliwościami
- Nie - zaprzeczył szybko. - To jest cel, który należy osiągnąć, ale wasze zadanie jest inne
- To znaczy? - dopytywała
- Nie pokonacie moich braci. Jestem przekonany, że starcie skończyłoby się waszą niechybną porażką - zapewnił, w wyniku czego spojrzenie Blaine'a przybrało srogiego wyrazu. - Musicie stoczyć walkę tylko z jednym z nich, podczas gdy ja zajmę się drugim
- Więc Czerwony - strzelił, a rozmówca przytaknął
- Z drugim sam chcę się rozmówić. Być może jeszcze nie wszystko stracone - dodał ciszej, jakby te słowa kierował do samego siebie
- Więc naszym zadaniem jest zabicie Czerwonego - streściła
- To nie takie proste - przestrzegł. - Mój brat przebywa w Ciemnej Strefie, która niszczy i opętuje. Przyszliście tutaj z nadzieją, że wyjawię wam, jak się do niej dostać, jednak to będzie wymagało zebrana energii odpowiedniej dla tamtego miejsca - wyjaśnił
- W jaki sposób? - zapytała śląc podejrzliwe spojrzenie
- Karty, które posiadacie, wypełniacie energią Jasnej Strefy - oznajmił. Dziewczyna przywołała kartę i spojrzała na biel wypełniającą wskaźnik. -  Jest tak, ponieważ przyjmujecie perły, które zostały oczyszczone z ciemnej energii
- W jaki sposób oczyszczone?
- Upiory przybywające z Ciemnej Strefy same w sobie są mrokiem i ciemnością, jednak po przekroczeniu Jasnej Strefy ich energia jest zwalczana przez panującą w tej przestrzeni, więc są zmuszone przyjąć na miejsce mrocznej energii tą, która tutaj panuje. Dlatego ich perły są wypełnione właśnie nią. Jednakże istnieją wyjątki - oznajmił z powagą. - Skażone perły - rzucił hasło. - Niezwykle potężne upiory są tak silnie pochłonięte mrokiem, że nawet po wkroczeniu do Jasnej Strefy ich energia jest utrzymywana w taki sposób, że nie zostaje zwalczona przez białą. Są to pomioty wydarte z najdalszych części Ciemnej Strefy, często dodatkowo wzmacniane przez mojego brata. Potężne i trudne do pokonania, potrafią przyczynić się do wielu szkód, ale dla was najważniejsze będą właśnie ich perły
- Skąd mamy wiedzieć, gdzie znaleźć takiego upiora?
- Wy tego nie będziecie wiedzieć, ale ja jestem w stanie wyczuć tą ciemność przenikającą przez Jasną Strefę. Podam wam ich położenie, a wy pokonacie tego upiora
- A co z perłą?
- Do tego właśnie jest wam potrzebna ta karta - skinął ku przedmiotowi. - Musicie wypełnić jej wskaźnik energią ze skażonych pereł. Wtedy będę mógł ją wykorzystać, aby stworzyć dla was osłonę, dzięki której wkroczycie do Ciemnej Strefy - oznajmił, a ci wbili wzrok w kartę. - Jednak pamiętajcie, by skażone perły przyjmować tylko i wyłącznie do tej karty - ostrzegł śmiertelnie poważnie
- Coś się stanie, jeśli zrobimy inaczej? - zapytała z czystej ciekawości
- Energia w waszych kartach to energia Jasnej Strefy. Jeśli przyjmiecie skażoną perłę i uzupełnicie wskaźnik mroczną, to energia, której jest więcej, zwalczy tą drugą. Słowem czerń, jaka się pojawi we wskaźniku, zostanie szybko usunięta - wyjaśnił po czym pstryknął palcami. Nagle oboje ujrzeli śniącego otoczonego swą barierą. Obok unosiła się sama tabliczka z napisem: "Douglas D. Abel". Nastolatkowie spojrzeli ze zmieszaniem na obraz przedstawiany im przez Fioletowego, który zwrócił się w kierunku mężczyzny. - To właśnie tutaj pojawi się pierwszy upiór o skażonej perle - oznajmił, a jego słuchacze z ogromną uwagą zaczęli się przyglądać postaci, jednocześnie starając się zapamiętać jego personalia, które będą im potrzebne, by trafić do jego snu.
- Kiedy? - zapytał krótko brunet, a Joker sprawił wrażenie, jakby zachodził w głowę, by podać im termin
- Według waszej daty będzie to pierwszy dzień grudnia
- Pierwszy? To za jakiś tydzień - mruknęła markotnie, spoglądając porozumiewawczo na towarzysza. Nie sądziła, że wszystko ma wydarzyć się tak szybko
- Musicie zdobyć skażoną perłę i uzupełnić nią drugą kartę - powiedział i pstryknął palcami, wnet wszystko zniknęło. Z powrotem stali w całkowitej pustce, w której poza nimi był tylko jeszcze portal. - Jak już mówiłem, moi bracia również znaleźli sprzymierzeńców wśród ludzi
- Zapewne Matt - rzucił od niechcenia, a ten przytaknął
- Jest poddany bogu, który zatracił się w mroku
- Czerwonemu - westchnęła nastolatka już wcześniej przypuszczając, że właśnie taki jest stan rzeczy. - A co z Selene? Służy Niebieskiemu? - zapytała, ale ten zaprzeczył. Dopiero to nieco zaskoczyło nastolatków
- Nie? Więc kto? Ta Azjatka? - zwrócił się energicznie do bóstwa, jakie ponownie zaprzeczyło
- Nikt należący do jej grupy, nikt kto nosi jej znak - powiedział z całą stanowczością. - Jednak nie da się zaprzeczyć, że ma dostęp do wielu informacji - oznajmił ze spokojem. - Znacie już swoje zadanie - dodał po czym zwrócił się do blondynki. - Pamiętaj, że skażoną perłę musisz przyjąć kartą, którą ci dziś ofiarowałem. I jeszcze jedno: nie waż się zużywać tej energii - powiedział groźnie i choć jego twarz była skryta za maską, Alice miała wrażenie, że spogląda na nią srogim wzrokiem, mając gniewny wyraz twarzy. Chłód jego słów przyprawił ją o dreszcze, pokornie pokiwała głową nie odzywając się słowem. - Nie możesz zużyć tej energii, musimy jak najszybciej wypełnić nią wskaźnik. Poza tym, najpewniej oddziała na was inaczej niż ta, z którą macie zawsze do czynienia - przestrzegł. Blaine raz jeszcze obdarzył Jokera pełnym podejrzliwości, srogim spojrzeniem. Ten wydawał się to wyczuć, bo momentalnie obrócił się ku nastolatkowi.
- I jeszcze jedno - zwrócił się do niego, nim ten zdążył cokolwiek powiedzieć
- Co? - zapytał, wtem Alice spojrzała na niego wielce zdezorientowana
- Co? - zadała to samo pytanie, lecz skierowała je do rówieśnika
- Ona mnie nie słyszy. Przekazuję ci te wieści w inny sposób - usłyszał Jokera
- Nie, nic... - odburknął towarzyszce. - Telepatia? - pomyślał
- Coś w tym rodzaju
- Więc, czego chcesz?
- Wiem, że nie podoba ci się fakt, że to ona dostała kartę, więc wolałem cię uspokoić, iż nie sprawi to, by spotkało ją przez to większe niebezpieczeństwo
- Mam w to uwierzyć?
- To podlega twojej woli. Mimo wszystko nie wybrałem jej bez powodu
- Bo mi nie ufasz - stwierdził ze znudzeniem
- To też nie jest cała prawda. Odkryłem wszystko o was, gdy tylko zetknąłem się z waszymi duszami
- I?
- Chcesz ją chronić - stwierdził ze spokojem. Alice stała obdarowana grobową ciszą, z podejrzliwością obserwując wymianę spojrzeń odbywającą się między bogiem snów, a chłopakiem. Dostrzegła, jak brunet zerknął na nią kątem oka, lecz mimo to nie odezwał się słowem.
- Co to zmienia?
- Chcesz ją chronić w każdy możliwy sposób, nawet jeśli będzie to oznaczało zaryzykowanie własnym życiem. Dziś to potwierdziłeś czynem, choć wprawdzie moje posunięcie wcale nie stanowiło dla was zagrożenia
- Skąd mieliśmy to wiedzieć skoro...
- Właśnie dlatego, że tak usilnie chcesz ją chronić... - przerwał mu. - Zacząłeś żałować, że wciągnąłeś ją w to wszystko, i że zaczął was łączyć wspólny cel.
- Ej... - dopomniała się o odzew, który został zignorowany
- Dlatego postanowiłeś ją od tego odłączyć
- Jeszcze o tym nie zadecydowałem
- W twoim umyśle wciąż przewijało się to samo pytanie. Zastanawiasz się, czy nie byłoby lepiej już teraz wszystko zakończyć, żeby nie skazywać ją na niebezpieczeństwo. Żeby nie ryzykowała w czasie walki z moim bratem, a teraz jeszcze nie jesteś przekonany, aby pomagała ci walczyć z upiorami posiadającymi skażone perły, odkąd powiedziałem, że są to niezwykle potężne stwory
- Dlatego dałeś jej kartę? - w tej chwili brunet był całkowicie zmieszany
- Tak, ponieważ teraz już nie ma odwrotu. Od teraz ona musi w tym wszystkim uczestniczyć, bo to ona, dzięki posiadaniu karty z mroczną energią, będzie w stanie doprowadzić was do mojego brata
- Więc czemu to zrobiłeś!? - posłał mu tak gniewne spojrzenie, jakby chciał nim zabić
- Ponieważ będzie ci ona potrzebna
- Potrzebna?
- Tak. Bez niej nie przeżyjesz. Z nią masz na to szanse. Jeśli ma ci się udać osiągnąć cel, to tylko z jej pomocą
- Głupota - prychnął już na głos, przez co blondynka zmierzyła go pytającym spojrzeniem
- Teraz stała się ona nieodłącznym elementem tego planu, a także czynnikiem, który pozwoli ci przetrwać, więc możesz przestać już się zastanawiać nad tym, jak powiedzieć jej, że wasze drogi muszą się rozejść. Nie rozejdą się, nie mogą - przekazał mu. - Wydaje mi się, że to już wszystko - powiedział już na głos
- Ok... - odparła mając nieodparte wrażenie, że coś ją ominęło. Blaine wciąż patrzył gniewnie na rozmówcę.
- Ta karta da wam również możliwość przeniesienia się tutaj, gdy zajdzie potrzeba skontaktowania się ze mną. Jeśli sam uznam to za konieczne, to dam wam o tym znać za jej pośrednictwem. Gdy tylko przejmiecie skażoną perłę, stawcie się przede mną. Będę musiał wam przekazać gdzie znajduje się następna - powiedział, a ci przytaknęli.
Nie pozostało już nic więcej do powiedzenia, więc spokojnie odeszli w kierunku portalu. Przejście było już nieco mniejsze, niż na początku, jednak nie była to drastyczna różnica. Stanęli przed portalem, zerknęli kątem oka za siebie, chcąc rzucić na odchodne krótkie spojrzenie bogu snów, jednak jego już nie było. Zniknął nie pozostawiając po sobie śladu, tak więc dwójka łowców przekroczyła przejście stworzone przez ich towarzysza, chcąc jak najszybciej przekazać wieści.
Alice i Blaine przekroczyli portal i w mgnieniu oka znaleźli się z powrotem we śnie Sharon. Unieśli wzrok, który wcześniej mieli opuszczony, utkwiony w nogach. Wcześniej stali w całkowitej pustce pozbawionej czegokolwiek, a teraz na nowo znaleźli się we śnie, w którym był jego właściciel, a także znajdowali się łowcy. I to wielu łowców
- Co tak długo? - zapytała wesoło kobieta, podczas gdy dwójka nastolatków zrobiła wielkie oczy. Portal wreszcie się zamknął, a William zaczął ciężko oddychać wielce zmęczony, wyzbyty z energii. - Miałam nadzieję, że trochę krócej wam to zajmie - powiedziała
- Zostaw ich w spokoju - syknął przez zaciśnięte zęby, spostrzegając Dae Shima, któremu Arcano przykładał nóż do gardła, a także Josephine, której Limbo celował pistoletem w głowę.
Selene uśmiechnęła się wesoło i podeszła bliżej zakładników, jakich udało im się pojąć.
- Wydaje mi się, że to nie jest sytuacja, w której to ty dyktujesz zasady, mój drogi - powiedziała dumnie i obróciła się z powrotem w kierunku przybyłych łowców. - Za to ja mogę ci coś powiedzieć - dodała i uniosła nieznacznie rękę. Blada, chuda dłoń z dwoma półksiężycami wyłoniła się zza ciemnego materiału będącego peleryną. Machnęła nią z gracją i zatrzymała w czasie bruneta wraz z jego rówieśniczką, tak jak uczyniła to przedtem z ich sojusznikami. - Spróbujcie jakichkolwiek sztuczek, a wasi przyjaciele pożegnają się z życiem - powiedziała groźnie, pełna powagi.
William wciąż próbował ustabilizować oddech. Wreszcie stanął prosto, choć nadal nie do końca uspokoił tętno, lecz nagle przestało być to słyszalne, ponieważ tak jak pozostali, został zatrzymany w czasie. Nikt nie mógł się pogodzić z myślą, że we śnie Sharon nagle zjawiła się czwórka członków Jery. Dwójka trzymała bronie przy zakładnikach, natomiast Selene i Enigma ze spokojem obserwowały dwójkę nastolatków. Wreszcie kobieta spojrzała porozumiewawczo na Azjatkę, która przytaknęła i zaczęła iść w ich kierunku.
- Nie martwcie się, to nie potrwa długo - oznajmiła ze spokojem. Enigma minęła bruneta, rzucając na niego tylko krótkie spojrzenie, a jednak już dostrzegła jak z jego oczu emanuje energia rozpalające je tak, że szarość tęczówki stała się jak stal, a zaraz potem była niczym płynna rtęć. Pani Czasu również się zbliżyła, choć nie tak, jak zrobiła to jej towarzyszka, i dostrzegła to w spojrzeniu chłopaka. - Mam nadzieję, że rozumiecie to, co wam powiedziałam. Choćby jeden niewłaściwy ruch i pożegnacie się z sojusznikami, zrozumiano? - zwróciła się do chłopaka, który nie mógł udzielić na to odpowiedzi, pozostając zatrzymanym w czasie, jednak w jego oczach dostrzegła nieznaczną zmianę. Jakby jego spojrzenie złagodniało, choć wciąż sprawiało wrażenie nienawistnego.
Enigma podeszła do jego rówieśniczki bez większych obaw. Stanęła naprzeciw niej, fiolet jej oczu zaczął jaśnieć w chwili, gdy wbiła wzrok w niebieskie oczy łowczyni. Korzystając z mocy brnęła do wspomnień z rozmowy, jaką odbyli z Jokerem, jednak wszystko było dość niewyraźne, niby zamglone, a zdania pozbawione niektórych słów. Przerwała i odetchnęła głęboko, opuszczając na krótką chwilę wzrok.
- Coś nie tak? - zapytała dość troskliwie, ale Azjatka szybko potrząsnęła głową
- Po prostu będzie to wymagać zdecydowanie więcej mocy niż zakładałyśmy - przyznała niechętnie
- Właśnie dlatego zadbałyśmy o to, by twój wskaźnik był uzupełniony - rzuciła beznamiętnie
- Jeśli ma się udać, musisz ją uwolnić - oznajmiła nieśmiało, na co Selene tylko westchnęła
- Jak sobie życzysz - pstryknęła palcami i w tej samej chwili blondynka została uwolniona. Zamrugała gwałtownie, już chciała się cofnąć, kiedy dotarł do niej donośny głos
- Zrób krok, a odstrzelę jej łeb - usłyszała głos mężczyzny, który tymi słowami ostatecznie powstrzymał ją od wykonania ruchu. Zamarła w obawie, że jej najmniejszy czyn może doprowadzić do śmierci towarzyszy.
- Nie ruszaj się i staraj się nie mrugać, zrozumiałaś? - zwróciła się do niej Azjatka. - Miej na uwadze dobro tamtej dwójki - dodała lekceważąco i chwyciła mocno twarz łowczyni.
- Jeśli ktokolwiek z was użyje mocy, to ich rozwalimy - zapewnił Limbo. - Więc śmiało, ja chętnie sobie do was postrzelam jak do kaczek - dodał uśmiechając się szeroko
- Limbo - przystopował go łowca z maską gazową
- Enigma, działaj - wydała polecenie
- Tak jest - odparła szybko. - Nie rycz, utrudniasz zadanie - parsknęła chłodno, zirytowana faktem, że oczy nastolatki stały się przeszklone. Westchnęła ze znudzeniem i ponownie użyła swych mocy.
- Grzecznie, jej życie teraz też zależy od nas - zwróciła się do bruneta, którego oczy już niemal płonęły. Cofnęła się o kilka kroków w momencie, gdy jej towarzyszka zbierała informację. Przeznaczyła cały swój zasób energii, byle tylko uzyskać informacje, po które przybyli i wreszcie jej się udało. Zaczęła doszukiwać się wspomnień ze spotkania z Fioletowym Jokerem, zdobyła je.
Przerwała dość gwałtownie, zacisnęła mocno powieki i zaczęła oddychać nieregularnie, jak po ciężkim wysiłku, a Alice została zatrzymana w czasie, tak jak jej towarzysze.
- Enigma? - zwróciła się do niej z przejęciem, wpatrując się troskliwie w towarzyszkę. Cofnęła się o kilka kroków od blondynki i ugięła lekko w kolanach, łapiąc oddech.
- Mam - powiedziała prostując się. Obróciła się w kierunku rozmówczyni. - Mam to - rzuciła z zadowoleniem, a jej twarz przyozdobił delikatny uśmiech. Selene spojrzała na nią dumnie, gdy zaczęła do niej kroczyć.
- Widzisz, mówiłam, że jeszcze się nam na coś przydadzą - powiedziała wesoło
- Miałaś rację - przyznała i stanęła przed kobietą, która błyskawicznie chwyciła jej podbródek i uniosła go wyżej, by spotkać się z Azjatką spojrzeniem.
- Pokaż mi, pokaż mi wszystko - powiedziała z uśmiechem i ogromnym zainteresowaniem, jakie ledwie udawało jej się stopować. Fiolet po raz kolejny zaczął jaśnieć
- Ah, wspaniale! - krzyknęła nagle, gdy Enigma przekazała jej to, co wcześniej ujrzała u Alice. - To niesamowite... - wpatrywała się jeszcze przez chwilę w towarzyszkę robiąc wielkie oczy, a jednak stale się przy tym szeroko uśmiechając. Czarnowłosa kobieta znowu zamknęła gwałtownie oczy
- Jeszcze coś - powiedziała, lecz musiała chwilę odczekać, nim ponownie będzie mogła użyć swej mocy
- Coś jeszcze? - złapała ją za ramiona i lekko przyciągnęła, jakby w obawie, że tylko się przesłyszała
- Tak, jest coś jeszcze - odpowiedziała jakby lekko rozbawiona ciekawością napędzającą jej rozmówczynię. Selene z błyskiem w oczach spoglądała na Azjatkę wyczekując, aż przekaże jej więcej. - Chwila... - dodała z lekkim bólem
- Ah, oczywiście - puściła kobietę starając się uspokoić i zaczęła zmierzać w kierunku wyjścia, a ta zaraz za nią. - Przekażesz mi to, gdy tylko będziesz w stanie. Tymczasem nic tu już po nas - stwierdziła
- A co z nimi? Możemy ich wreszcie zabić? - zapytał Limbo ze znudzeniem
- Limbo - odezwał się Arcano
- No co? Przecież już mamy te całe informacje - parsknął. Selene zatrzymała się przy wyjściu i spojrzała na mężczyznę z pistoletem.
- Tak Limbo, możecie. To wrogowie, a wrogów należy się pozbyć - powiedziała chłodno, śląc lodowate spojrzenie. Mężczyzna jednak z ogromnym uśmiechem przyjął rozkaz.
Oboje już mieli zamiar wykonać zadanie, podczas gdy cała reszta pozostawała w bezruchu. Dae Shim wymieniał się spojrzeniem z Williamem, a w zasadzie, to byli do tego zmuszeni, bo w takim stanie zostali zatrzymani. Nawet po usłyszeniu rozkazu kobiety pozostawał spokojny i cierpliwie wpatrywał się w oczy mężczyzny, do momentu, aż wreszcie coś w nich dostrzegł.
- Zabijcie ich - powiedziała ostatecznie Selene i dokładnie w tej samej chwili oczy mędrca błyskawicznie stały się całkowicie czarne niczym smoła. Przez poświęcenie tak wiele energii na rzecz rytuału musiał odczekać trochę czasu, przed jej ponownym użyciem i ten moment wreszcie nadszedł. Oczy spowiła całkowita ciemność i w tym samym momencie dotarł do umysłu Selene, chcąc choćby na chwilę zneutralizować działanie jej mocy, by kupić sojusznikom sposobność na ratunek.
Kobieta gwałtownie złapała się za głowę i jęknęła.
- Selene! - krzyknęła przestraszona Enigma szybko łapiąc Panią Czasu, która z gniewem przerzuciła swój wzrok na łowców. Ten krzyk stał się dla wszystkich znakiem do działania.
Arcano rzucił błyskawiczne spojrzenie po otoczeniu. Dostrzegł, jak wszyscy na nowo się poruszają. Zostali uwolnieni. Fala ognia zaczęła pędzić prosto na niego, jednak był szybszy. Poderżnął gardło starcowi, po czym puścił ciało i bez większego problemu odskoczył w bok.
Limbo nie zdążył jeszcze wystrzelić, a Josephine, mocno przez niego trzymana, nagle użyła swej mocy. Nie potrzebowała kontaktu wzrokowego, wystarczył dotyk. Mężczyzna momentalnie wrzasnął i złapał się za głowę. Nie potrafił się uspokoić, miał wrażenie, że jego głowa zaraz eksploduje.
- Kurwa, mój łeb! Suko, zajebię cię! - wrzasnął wściekle do kobiety, która już zaczęła biec w stronę dwójki nastolatków, jacy zmierzali ku Williamowi. Raz jeszcze w nią wycelował, starając się zignorować ból, jaki doprawiał go o silne zawroty głowy, przez które ciężko mu było w ogóle skupić wzrok na celu. Już miał strzelić, kiedy nagle wysoka ściana ognia odgrodziła go całkowicie od staruszki, za którą ruszył ostatecznie Arcano, jednak silny powiew wiatru zatrzymał pościg. Łowca zaparł się na zgiętych nogach nie dając się odepchnąć podmuchowi, jednak nie mógł też wznowić biegu, gdy tuż przed nim pojawiła się kolejna ognista zapora.
- Dae Shim... - płakała kobieta, którą ciągnęła za sobą Alice nie chcąca nawet się odwrócić w kierunku poległego towarzysza.
Zaraz po tym, jak tylko mędrzec został zamordowany, a jego oprawca wyruszył za kolejną ofiarą, William otworzył portal, do którego wpadło bezwładnie ciało martwego sojusznika. Zaczął ciężko dyszeć czując, że jego energia jest na wyczerpaniu. Mógł otworzyć już tylko jeden portal, nie więcej. Nie był w stanie zrobić nic ponad to, a więc zaraz po tym zaczął powoli formować kolejne przejście obok siebie i nawoływać towarzyszy, by szybko przybiegli.
Wreszcie nastolatkowie wraz z Josephine podbiegli do mężczyzny, a portal już był gotowy, by go przekroczyć. Jednak Blaine oddalił się na moment, by stoczyć walkę z dwójką łowców, chcąc tym samym kupić trochę czasu towarzyszom
- Wchodźcie, ale po kolei, bo inaczej nie utrzymam portalu! - krzyknął do nich, padając już z sił
- Idź pierwsza - powiedziała Alice i odwróciła się w kierunku przeciwników. Machnęła mocno tessenem tworząc silny podmuch, odpędzając w ten sposób gęsty dym, jaki zaczął wypełniać przestrzeń. Josephine zgodnie z jej poleceniem przekroczyła przejście.
- Teraz ty - rzucił do swej uczennicy
- Blaine, uciekamy. Pośpiesz się! - krzyknęła do rówieśnika, a jednak przekroczyła portal dopiero w chwili, gdy ujrzała jak ten faktycznie zaczął szybko biec w ich kierunku.
- Wskakuj młody - wydał mu polecenie, gdy Alice wchodziła do portalu
- A pan? - zapytał niepewnie. - Mogę wejść ostatni
- Nie, ja muszę wejść ostatni, żeby utrzymać dla ciebie to przejście. Gdy je tylko przekroczę, to je za sobą zamknę, więc pośpiesz się - oznajmił. Blondynka wreszcie zniknęła, a tuż za nią ruszył Blaine. Mężczyzna zaczął kaszleć, gdy nastolatek przekraczał portal, ale jednak utrzymał go. - Moja kolej - pomyślał ledwie przytomny i w tej samej chwili padł strzał, jaki oddał Limbo ze swojego pistoletu w jego kierunku. Łowca wpadł bezwładnie w portal.
Alice znalazła się we śnie Zoey. Zaczęła się nerwowo rozglądać po otoczeniu nie wierząc, że sprawy tak się potoczyły. Słyszała szlochanie łowców, jednak nim przeniosła na nich wzrok momentalnie wbiegła na nią blondynka mocno ją przytulając
- Boże, Alice, nic ci nie jest!? - zapytała z przejęciem i spojrzała na dziewczynę
- Mi nic - powiedziała ponuro, a jej poliki jeszcze były mokre od łez. Przeniosła wzrok na Christophera i Josephine, którzy kucali przy ciele Dae Shima. Zakryła dłonią usta nie wierząc, że to prawda. Zaczęła powoli do niego podchodzić, choć niechętnie, bo nie chciała pogodzić się z bolesną rzeczywistością skrytą w Wymiarze Snów. Nagle dobył się cichy dźwięk towarzyszący przekraczaniu portalu. Obie blondynki obróciły się w kierunku jego źródła i szybko dostrzegły, jak zjawia się Blaine. Alice od razu do niego podbiegła jednocześnie czując ogromną ulgę, że wrócił.
- Nic ci nie jest? - zapytała zmartwiona, spostrzegając ślady krwi i niewielkie rany w kilku miejscach
- To tylko zadrapania - odparł przyglądając się uważnie rozmówczyni
- A tobie?
- Nic - odparła markotnie. - Gdzie pan William? - zapytała niepewnie, jakby bojąc się odpowiedzi
- Był tuż za mną. Te portale są słabsze, więc pewnie przez to dłużej trwa przenoszenie się - spróbował ja uspokoić, jednak zdecydowanie bardziej uspokoił ją dźwięk przekraczanego portalu. Wszyscy obrócili się w kierunku przejścia z wyczekiwaniem, aż ujrzeli mężczyznę z ciemnym zarostem. Przekroczył portal, jednak utrzymał się na nogach tylko krótką chwilę. Nagle padł, jednak Blaine był na tyle szybki, by podbiec do niego i chwycić go, nim znalazł się na podłożu, na którym go ostrożnie ułożył. Całe jego dłonie zabarwił szkarłat.
- William!
- Proszę pana! - Alice i Josephine od razu podbiegły do towarzysza, który spoczywał nieprzytomny
w kałuży własnej krwi.
- Nie... - wykrztusiła jedynie przez łzy kobieta, która padła na kolana
- Proszę pana! - krzyknęła raz jeszcze blondynka nachylając się nad nauczycielem, do którego już nie docierał żaden głos. Jej łzy powoli spływały po jej twarzy, aż ostatecznie skapywały na mężczyznę. - Niech się pan obudzi...
- Alice... - Avril położyła jej rękę na ramieniu, ponuro przyglądając się postaci spoczywającej przed nimi
- Panie Williamie! - wrzasnęła zapłakana, ale nie przyniosło to rezultatów. Przepowiednia się sprawdziła. Rytuał się powiódł, spotkanie się odbyło, a Alice i Blaine zyskali sojusznika, choć także spotkała ich strata. Krew się polała.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine