niedziela, 6 listopada 2016

Sen sto drugi - Wróg

Pani Czasu przemówiła, a jej słowa utkwiły w głowach trójki łowców zagnieżdżając się głęboko w ich umysłach. Zaniemówili i z niedowierzaniem obserwowali kobietę. Stała z dumnie uniesioną głową, obserwując rozmówców. Nie potrafili przez dłuższą chwilę się odezwać, słowa ugrzęzły w gardle. Analizowali wypowiedź Selene, a jednak nie potrafili zrozumieć, co miała ona przekazać. Dopiero Blaine otrząsnął się ze stanu zmieszania. Odtrącając zaskoczenie i dezorientację postarał się o uzyskanie od łowczyni jakiś wyjaśnień.
- Sprawiedliwością? Co niby chcesz zrobić? - rzucił szorstko, posyłając rozmówczyni srogie spojrzenie
- To, co powiedziałam. Mam zamiar dokonać wyroku na tych, którzy zasługują na śmierć. Oczyścić nasz świat z takich ludzi, którzy już dawno powinni z niego zniknąć
- To chore! - wtrąciła się Alice. Była na tyle przejęta wysłuchując tego, że na moment ogarniający ją strach się ulotnił, a przynajmniej zszedł na dalszy plan. - Zabijanie ludzi jest...
- Jest konieczne. Nie zabiję ludzi, zabiję tylko potwory, które się za nich uważają - odparła chłodno
- Sama staniesz się potworem, jeśli zaczniesz mordować - wykłócała się. Nagle kobieta spojrzała na nią w sposób, przez który nastolatka zamarła w trwodze. Srogi, zimny wzrok przerażających oczu został w niej utkwiony. Dziewczyna poczuła jak po całym jej ciele przebiega dreszcz.
- Dawniej istniało coś takiego, jak wyrok śmierci, wiesz o tym? W niektórych miejscach wciąż są one praktykowane. Nie będzie się to wiele różnić od moich wyroków
- Nie masz prawa decydować o tym, kto powinien żyć, a kto nie - wymusiła na sobie całą pewność siebie, byle tylko móc wyrzucić z siebie to zdanie. Miała wrażenie, że to będzie za wiele i sprowadzi ostatecznie na nią gniew kobiety, lecz nie dostrzegła w niej żadnej różnicy. Stała spokojnie, bacznie ją obserwując
- Powiedz mi, wierzysz w Boga? - zapytała po chwili w małym zamyśleniu. Ton jej głosu wydawał się znacznie spokojniejszy
- Słucham? - rzuciła zdezorientowana. Uległa wrażeniu, że jej wypowiedź została zlekceważona, a łowczyni postanowiła po prostu zmienić temat. Szybko jednak się przekonała, iż było to błędne wrażenie.
- Co jeśli ci powiem, że każdy z nas jest bogiem? - zapytała po chwili z zainteresowaniem
- Nie rozumiem...
- Co jeśli ci powiem, że każdy człowiek ma w sobie coś boskiego? Ma cząstkę boga - mówiła w zamyśleniu, odbiegając gdzieś spojrzeniem w bezkresną jasną przestrzeń. - Każdy z nas ma możliwość tworzenia i niszczenia. Potrafimy coś zmieniać i wpływać na inne istoty. Dajemy życie, a także jesteśmy w stanie je odebrać. Sami jesteśmy swoimi własnymi bogami, ale nie dostrzegamy tego pokładając całą naszą wiarę w twór wykreowany przez innych. - skupiła na powrót spojrzenie na rozmówczyni. - Skoro tak w niego wierzą to niech mi powiedzą, dlaczego nie dostrzegłam jeszcze żadnej ingerencji z jego strony na krzywdy, jakie mają miejsce? Dlaczego istnieje tyle zła i cierpienia?
- Twój światopogląd nic nie zmieni - wtrącił chłopak
- I tu się mylisz, właścicielu elementu ognia. Jesteśmy swoimi własnymi bogami, osoby zepsute stają się jednak potworami. Zamierzam się ich pozbyć, wyplenić naszą rzeczywistość z tych wszystkich istot zsyłających na innych ból, cierpienie i śmierć - zaczęła ponownie przemawiać patetycznie. - Jeśli to uczyni ze mnie potwora, niech tak będzie. Ktoś musi skąpać w szkarłacie dłonie, by inny nie musiał tego robić. Ludzie domagają się sprawiedliwości, ale nie raz nie jest ona im dana. Nie zamierzam być głucha na wołania pokrzywdzonych
- Więc co masz zamiar zrobić? - zapytał podejrzliwie, a ta zaśmiała się cicho pod nosem, jakby nieco rozbawiona tym pytaniem
- Zabić Fioletowego Jokera oczywiście - ogłosiła z uśmiechem. - Tylko tak posiądę zdolność, która mi umożliwi stanie się bogiem nie tylko swoim, lecz również osób pokrzywdzonych. Będę mogła stać się sprawiedliwością
- Zabijając Fioletowego? - wtrąciła zmieszana Avril, nie rozumiejąc słów kobiety
- Niestety, to będzie konieczne. Nie interesują mnie spory panujące w tym wymiarze tak długo, jak widzę jeszcze większe zepsucie w naszym. Mamy chłopcze inne priorytety. Ty zaczynasz ratunek od tego miejsca, podczas gdy ja zamierzam zadbać o naszą rzeczywistość
- A o sytuację w Wymiarze Snów nigdy? - rzucił oschle, a jego wypowiedź w chwili mówienia przybrała formę stwierdzenia
- A czy ty planujesz cokolwiek naprawić w naszym wymiarze? - odpowiedziała pytaniem wiedząc, jak będzie brzmieć odpowiedź. - Chcecie poznać mój plan? - zapytała nagle, a Enigma zbliżyła się do niej niesiona wątpliwościami
- Czy to dobry pomysł? - zwróciła się do niej, na co łowczyni uśmiechnęła się radośnie i spojrzała na nastolatków
- Wydaje mi się, że nic co powiem już i tak nie zmieni ich postanowienia, ale być może... - przeniosła wzrok na Avril, która zaczęła spoglądać na nią pytająco i dość podejrzliwie. - Już i tak wiedzą, że chcemy zabić Fioletowego Jokera, więc nie ma sensu wciąż milczeć. - oznajmiła lekko. Chciała wyłożyć wszystkie karty na stół uważając, że to posunięcie ubarwi rozgrywkę.
- Więc, co to za plan? - rzucił od niechcenia nastolatek
- Polega na przejęciu zdolności Fioletowego Jokera - odparła wesoło, a rozmówca zwęził oczy trochę zmieszany taką odpowiedzią
- Co ci po nich?
- Czy to nie oczywiste?
- Być może, ale chcę to od ciebie usłyszeć - rzucił stanowczo. Kobieta spojrzała na niego nieco zdumiona taką odpowiedzią, aż nagle zaśmiała się widocznie rozbawiona takim obrotem spraw
- Więc jednak masz ochotę na gierki - pomyślała wesoło, wnet uniosła dumnie podbródek i przemówiła obserwując bruneta z wyższością
- Fioletowy Joker potrafi niszczyć bariery śniących, a to jest kluczem, do osiągnięcia mego celu. Muszę go jedynie zabić, by przejąć tą umiejętność - oznajmiła z przekonaniem. - Z tą zdolnością nic już nie będzie mi stało na przeszkodzie, by nieść sprawiedliwość. Sama będę mogła w dowolnej chwili znieść barierę śniącego. Już nie będą w tym miejscu chronieni, nie przede mną - orzekła wzniośle
- To twój plan? - zapytała sceptycznie Avril, przyglądając się podejrzliwie kobiecie. - Zająć miejsce Fioletowego? - rzuciła, a ta na powrót przyłożyła dłoń do swojego podbródka
- Prosty, prawda? - rzekła wesoło i melodyjnie. - Wystarczą mi personalia osoby, która ma zostać przeze mnie osądzona. Samo imię, nazwisko i wygląd. Taka błaha wiedza, a jednak wystarczy mi, aby wymierzyć sprawiedliwość - powiedziała z uśmiechem. - Z taką mocą nic więcej nie będzie mi potrzeba. Jakakolwiek pokrzywdzona dusza niech się tylko do mnie zwróci i zaprowadzi do potwora, który uczynił jej krzywdę. Zniszczę jego barierę i natychmiast zabiję, nim uda mu się ujrzeć jasność. Nie zdąży jej dostrzec, pozostanie w mroku, tam gdzie jego miejsce
- To obłęd... - stwierdziła nastolatka z przerażeniem
- Ależ skąd. To odwet
- Będziesz zabijać każdego, kto ma cokolwiek na sumieniu? - wtrącił chłopak szorstko
- Nie bądź głupi - machnęła ręką od niechcenia. - Nie będę nieść śmierci tam, gdzie nie powinna ona nadejść. Nie zamierzam jej zsyłać na osoby, które co najwyżej ukradły lizaka ze sklepu - prychnęła jakby urażona stwierdzeniem bruneta. Spojrzała na niego z pełną powagą. - Nawet jeśli uważacie mnie za potwora, to wbrew temu nie mam zamiaru choćby tknąć niewinnych osób, bądź tych, które po prostu zbłądziły. Nie interesują mnie nędzni ludzie, którzy choć podążają złą drogą, to nie wyrządzają nikomu krzywdy. Nie taki jest mój plan, jednakże nie odpuszczę osobom, jakie zsyłają na innych niewyobrażalny ból i cierpienie. Nie wybaczę osobom, które dla swych własnych zachcianek i kaprysów pozbawiają życia innych. Sami zostaną go pozbawieni, lecz po to, by nikt nigdy więcej nie padł ich ofiarą. - oznajmiła stanowczo i wzniośle
- Wystarczy już tego - rzucił lekceważąco nastolatek. - Świat jest zepsuty, ale to miejsce bardziej. Zabija człowieczeństwo, stwarza drapieżców, którzy potrafią zamordować kogoś z zimną krwią, niszczy życie osobom, które zrobiły coś okropnego przez narzuconą na nich klątwę. Może według ciebie nasz wymiar bardziej potrzebuje zmian, ale ani ty, ani ja go nie zmienimy. Na pewno nie w ten sposób - zaczął mówić pewny swych słów. - Ale jest coś, co możemy zrobić. Zabić Czerwonego i Niebieskiego Jokera, żeby ocalić resztę ludzi. Według ciebie łowcy tak cierpią? To ich uwolnij od tego wymiaru zabijając tamtą dwójkę bogów - rzekł dosadnie z gniewnym spojrzeniem wycelowanym w Panią Czasu.
- Tego nie mogę uczynić - powiedziała niewzruszona słowami chłopaka. - Bo widzisz, to dzięki nim tyle wiem i to oni pomogą mi osiągnąć cel - oznajmiła wyniośle z podniesionym czołem. Enigma spojrzała niepewnie na Visa, który wciąż stał z opuszczonym wzrokiem.
- No to wygląda na to, że mamy problem - rzuciła nagle Avril od niechcenia
- Tak - potwierdziła jej słowa kobieta. - Najwyraźniej mamy. Wy będziecie bronić Fioletowego i dążyć do zabicia pozostałej dwójki, podczas gdy moja grupa ma zamiar się go pozbyć, bym mogła przejąć jego moc - streściła przykładając bladą dłoń do skroni. Zamknęła na moment oczy oddając się na krótką chwilę swoim myślom. - Dam wam ostatnią szansę - oznajmiła nie unosząc wciąż powiek. Jej ton był inny, stanowczy, groźny i sprawiał, że włos jeżył się na karku. Raz jeszcze nastolatka poczuła jak przebiega ją dreszcz, a serce buntuje się przeciwko pozostaniu dłużej w towarzystwie tych osób. Biło zawzięcie, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Po tych słowach zapanowała całkowita cisza, a jednak Alice wciąż słyszała jak uderza jej serce. Uległa wrażeniu, jakby czas zaczął płynąć wolniej, jednak była przekonana, że to tylko jej umysł daje jej to mylne wyobrażenie. Była już blisko bruneta, a jednak kierowana strachem jeszcze zmniejszyła tą odległość o mały krok. Już stykali się ramionami, a mimo to nie potrafiła się poczuć bezpiecznie. Słowa kobiety trafiły do niej jak pocisk z pistoletu. Chłód za nimi skryty napawał ją większym lękiem, a towarzyszące jej od początku złe przeczucia wezbrały na sile. W głowie huczało od wołań, by stąd uciec, ale prawda była taka, iż nie wiedziała, czy będzie potrafić. Czuła, jakby panująca atmosfera niepokoju i grozy skrępowała ją i trzymała ciasno w swych sidłach nie pozwalając na jakikolwiek ruch.
- Czy przyłączycie się do nas? - zapytała, ale szybko temu sama zaprzeczyła. - Nie, to zbyt błahe - uznała, gdy dotarły do niej jej własne słowa. Otworzyła oczy i utkwiła je w trójce łowców, głównie wymieniając się spojrzeniami z brunetem. - Czy jesteście po naszej stronie, czy przeciwko nam? - zmieniła swe pytanie. Blaine zmarszczył brwi spodziewając się, jak obrócą się za chwilę sprawy. Avril najwyraźniej też to wyczuła, zrobiła nieznacznie krok do tyłu i ugięła się nieco na nogach.
- Wybierajcie - powiedziała czekając na odpowiedź
- Znasz odpowiedź - rzucił ostatecznie, a ta uniosła podbródek i spojrzała na niego z wyższością. Nie towarzyszył temu spojrzeniu żaden gniew, ale zimno i całkowita pogarda
- Skoro tak, to jesteście naszymi wrogami - powiedziała donośnie i ruszyła lekko ręką. Nim ktokolwiek zdążył coś zrobić, Selene pstryknęła palcami, a czas się zatrzymał. - A wrogów należy się pozbyć. - dodała głośno i dopiero wtedy ujrzeli gniew skryty w czarno-czerwonych oczach. Zrobiła kilka kroków w ich kierunku, a w czasie drogi machnęła gwałtownie dłonią. Czarna peleryna pod wpływem tego ruchu poderwała się wyżej do góry. W dłoni kobiety pojawił się błysk świadczący o formowaniu się karty. Nagle postać zacisnęła mocno dłoń w pięść, a jasne światło pomknęło w prostej linii w dół i górę. Wkrótce broń się zmaterializowała, a Selene dzierżąc nią zbliżała się do trójki łowców. Wszystkie ich oczy były zwrócone w jej kierunku. Zmuszeni byli obserwować jej zbliżającą się postać. Nie mogli nic zrobić. Obserwowali, jak podchodzi do nich kobieta trzymająca ogromną, przerażającą kosę ostrą niczym brzytwa. Sam widok tej broni wzbudzał lęk.
Alice czuła, że to może być koniec. Nie potrafiła nic zrobić. Nie mogła ruszyć nawet palcem, podczas gdy przeciwnik powoli się zbliżał. Przyglądała się jak stawia powolnie kroki zbliżając się do nich. Nie czuła najmniejszego pośpiechu, sprawiała wrażenie, jakby delektowała się to chwilą, w której wzbudzała trwogę. Miała ich w garści i zdawała sobie z tego sprawę. Blondynka miała ochotę zamknąć oczy, by nie musieć na to patrzeć, lecz nawet to nie było jej dane. Selene była coraz bliżej. Wyglądało to, jakby jedynie czekali bezradnie na wyrok, który ma im zapewnić. Wyrok śmierci.
Nagle jednak szare oczy stały się bardziej wyraziste. Na nowo sprawiły wrażenie, jakby w tym spojrzeniu utkwiona była płynna rtęć. Coraz bardziej ten efekt wzbierał na sile. Z każdym krokiem kobiety srebro w oczach szalało. Azjatka od razu zwróciła na to uwagę, a jednak nie było po niej widać najmniejszego niepokoju.
- Vis - zwróciła się do towarzysza. Dopiero wtedy uniósł z powrotem wzrok, w międzyczasie zdejmując spokojnie okulary. Zielone oczy stopniowo zaczęły zyskiwać nową barwę. Mieszając się z niebieskim odcieniem, który się w nich pojawił, zyskały morski kolor. Obserwował z uwagą poczynania trójki łowców, tak samo jak robiła to Enigma, której fiolet zaczynał powoli jaśnieć.
Mimo wszystko Selene sprawiała wrażenie, jakby nie zauważyła tego stanu. Zupełnie zignorowała płynną rtęć skrytą w spojrzeniu nastolatka. Nagle jednak się zatrzymała, będąc już całkiem blisko nastolatka.
- Śmierć nadchodzi z czasem... - powiedziała stojąc przed nimi. - a wasz czas już nadszedł - ogłosiła obdarowując bruneta przerażającym spojrzeniem, po czym ruszyła szybko bronią. Wtem nagle dookoła trójki łowców wybuchnął ogień. Płomienie zjawiły się niespodziewanie i sprawiały wrażenie, jakby chciały pochłonąć wszystko, co będzie tylko w ich zasięgu. Selene zatrzymała się błyskawicznie obserwując z uwagą całe zajście. Momentalnie kilka płomieni rzuciło się na nią.
Przeczucia bruneta się sprawdziły, mógł kontrolować swoją moc i korzystać z niej nawet, jeśli został uwięziony w czasie. Nie zamierzał czekać długo na ruch łowczyni, wolał przystąpić od razu do ataku mając w duchu nadzieję, że to wyrwie ją na tyle z równowagi, by przestała utrzymywać ich w bezruchu. Wybuch odgrodził ich od Selene, płomienie tańczyły posłusznie wokół nich. Niczym węże momentami owijały ich ciała. Na tym nie był koniec. Blaine wciąż obserwował postać, jaka przez jego atak zmuszona została się zatrzymać. Nie miał zamiaru odpuścić, musiał uwolnić się z tej pułapki czasu. Musiał spalić te sidła, w jakie zostali złapani. Czym prędzej posłał ogień w kierunku Pani Czasu, jednak ta nie zrobiła ani kroku. Niczym tsunami, ogień wzburzył się wysoko i rzucił się na ofiarę jak łapczywa bestia. To był pewny atak, nie było mowy o spudłowaniu, ani o tym, by Selene zdążyła przed nim uciec. Chłopak był tego pewien, a jednak nagle dostrzegł, jak w ułamku sekundy kobietę zaczyna otaczać woda. Prawdziwe tsunami dopiero miało nadejść.
Ogień uderzył w ścianę wody, która po chwili przybrała postać fali i rzuciła się na atakujące płomienie. Para momentalnie ograniczyła wszystkim pole widzenia, a gdy już opadła nastolatkowie na powrót mogli ujrzeć łowczynię, która stała ze spokojem, całkowicie niewzruszona.
- Wygląda na to, że elementy żywiołu nigdy nie zjednoczą się po jednej stronie - stwierdziła beznamiętnie obserwując chłopaka. Woda jeszcze przez chwilę tańczyła dookoła niej małymi falami, aż wreszcie ustała. Tak samo jak zniknęły płomienie, jakie otaczały trójkę łowców. - Na pewno chcesz się opowiedzieć przeciwko grupie, która ma w swych szeregach osobę z mocą wody? - zapytała lecz nie oczekiwała odpowiedzi, tak samo jednak, jak nie spodziewała się nadejścia kolejnego ataku.
Chociaż wszyscy znajdowali się w pustej przestrzeni, to Avril udało się utworzyć mur. Jednak wcale ich nim nie odgrodziła od Selene, a raczej postawiła go odłączając kobietę od swych towarzyszy. Wysoka i długa ściana z ziemi przysłoniła całkowicie widok Enigmie i Visowi, odseparowując tym samym ich od Pani Czasu. Płomienie rzuciły się raz jeszcze na kobietę, która tym razem zmuszona była odskoczyć w bok. Wtem gwałtowny podmuch ruszył w jej kierunku, aby uniemożliwić jej odzyskanie równowagi.
- Działa, spadamy! - krzyknęła Avril, gdy tylko zorientowała się, że na powrót może się poruszać. Alice jeszcze przez chwilę stała w miejscu utrzymując podmuch. W jej krwi płynęła adrenalina, a serce mocno łomotało. Utrzymywała podmuch w obawie, jakby w momencie ustąpienia mieliby na powrót zostać zatrzymani. Jednak nie potrafiła zrozumieć tego, że pomimo jej starań, Selene nie wydawała się specjalnie walczyć o zachowanie równowagi. Stała spokojnie, wsparta na swej broni i obserwowała poczynania trójki łowców. - Mała, idziemy! - krzyknęła do niej z nadzieją, iż to wybudzi nastolatkę z transu, w jaki popadła. Nie mieli wiele czasu, sama zdążyła się już znaleźć praktycznie przy drzwiach, a jednak czekała na towarzyszy.
- Choć - rzucił Blaine łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą w kierunku wyjścia. Podmuchy straciły na sile, lecz blondynka stale próbowała je wytwarzać do momentu, aż wreszcie znaleźli się przy wyjściu. Trójce łowców wreszcie udało się opuścić sen.
Wiedzieli już, że zyskali kolejnego wroga. Spodziewali się tego, iż już wkrótce dojdzie do walk między nimi, a grupą Jery. Czas miał pokazać, jak sprawy się potoczą.
Kobieta stała spokojnie w miejscu, a broń, jaką dzierżyła w dłoni momentalnie zniknęła. Na powrót schowała swą rękę pod czarny materiał, jaki jeszcze przed chwilą powiewał na wietrze sztucznie stworzonym przez Alice. Selene wpatrywała się w drzwi, aż tuż przy niej stanęli jej towarzysze.
- Dlaczego pozwoliłaś im uciec? - zapytał nagle Vis podążając za jej spojrzeniem. - Przecież mogliśmy to wygrać - stwierdził pewny swych słów, ale ta jeszcze przez chwilę nie zaszczyciła go odpowiedzią, pozostając w milczeniu. Wreszcie przeniosła na niego wzrok.
- Nie byłoby to zbyt proste? - zapytała nagle z uśmiechem, a ten pełen dezorientacji zaczął jej się przyglądać badawczo
- Zbyt proste? - rzucił z niedowierzaniem, podczas gdy kobieta ruszyła w kierunku przejścia, a ci ruszyli za nią
- Oczywiście. Już wszystkie karty zostały odkryte, ale... gra dopiero się zaczęła - powiedziała pełna ekscytacji
- Bezpieczniej byłoby po prostu się ich pozbyć
- Mogą się jeszcze przydać - wtrąciła nagle Enigma. - Jest szansa, że jeszcze uda nam się ich wykorzystać - oznajmiła przykuwając na sobie pytające spojrzenie mężczyzny. Westchnął zrezygnowany i włożył z powrotem okulary
- Niech myślą, że przerwanie moich umiejętności jest tak dziecinnie proste - rzuciła po chwili Selene. - Wkrótce wyprowadzę ich z błędu, lecz póki co niech działają, skoro takie mają życzenie. My mamy własne zadanie do spełnienia - zatrzymała się na korytarzu i obróciła w stronę rozmówców. - Pozostaniemy w kontakcie, Vis. Prawdopodobnie jeszcze będę potrzebować twojej pomocy - oznajmiła spokojnie
- Tak też myślałem - stwierdził cicho. - Zjawię się, gdy tylko będę mógł - dodał, po czym przywołał kartę Jokera i zniknął. Taki sam przedmiot wkrótce zmaterializował się w dłoni Selene. Wysunęła zza płaszcza rękę, w której go trzymała i spojrzała wyczekująco na Enigmę. Nie czekając chwili ułożyła swoją dłoń, na jej i wnet obie się przeniosły.
Kobiety zaczęły się kierować w stronę jednych ze drzwi. Selene zatrzymała się uważnie przyglądając się tabliczce i wypisanemu na niej imieniu wraz z nazwiskiem. Upewniwszy się, że dobrze trafiły spojrzała na towarzyszkę, aż dostrzegła po niej lekki niepokój.
- Coś się stało, moja droga? - zapytała obserwując ją z uwagą
- Zyskaliśmy właśnie trzech wrogów - powiedziała niepewnie i uniosła spojrzenie na Panią Czasu. Ta uśmiechnęła się delikatnie
- Już od samego początku wiedziałyśmy, że znajdą się osoby, które będą przeciwko nam - przypomniała wracając do wspomnień
- Wiem - odparła momentalnie. - Przyjdzie nam walczyć z nimi
- To cię martwi?
- Raczej to, czy wyślesz mnie, by się z nimi zmierzyć - powiedziała, a ta nagle chwyciła jej podbródek
- Jesteś moją prawą ręką, dobrze wiesz, że nie mogę cię stracić - rzekła wpatrując się w jej oczy
- Wiem - odparła markotnie
- Czyżbyś chciała stanąć do walki? - zapytała dość zaskoczona
- Niestety zdaję sobie sprawę, że nie będę zbyt skuteczna w walce z nimi - przyznała z jeszcze większą niechęcią, przez co Selene zaśmiała się cicho pod nosem. Jej dłoń podążyła na kark Azjatki, opuszkami palców dotknęła półksiężyców, jakie zdobiły w tamtym miejscu jej skórę
- Jesteśmy drużyną, która ma swój cel. Bez ciebie nie uda mi się go osiągnąć, ale potrzebuję cię przy sobie, a nie na polu walki - powiedziała i zabrała z powrotem rękę. - Nie zapominaj o tym
- Tak - odparła jedynie
- Więc, chodźmy zobaczyć jak się sprawdza zabawka Mori, dobrze? - rzuciła melodyjnie i obie wkroczyły do snu, przed którym stały.
Przejście za nimi się zamknęło. Dopiero wtedy ukazał im się obraz towarzyszki, która siedziała w wielkiej kałuży krwi. Wyczuła od razu energię kobiet, obróciła się do nich spokojnie i bez pośpiechu.
- Selene, Enigma - wypowiedziała ich imiona, spoglądając na nie zza ramienia, a te podeszły nieco bliżej, lecz nie wkroczyły na obszar pokryty szkarłatem. Dostrzegły w nim leżące ciało jakiegoś łowcy, a nad nim stała kolejna postać.
- Jak zabawka? - zapytała Azjatka, a ta się uśmiechnęła
- Znakomita - odparła podnosząc się. Krew, którą była pokryta zaczęła nagle zanikać
- To dobrze, bo nasze przypuszczenia się potwierdziły
- Wróg? - zapytała zaczynając podchodzić do rozmówczyni, która od razu przytaknęła. - Jeśli jest tak, jak mówiłaś, to bez problemu ją pokonam
- Właśnie po to ją dostałaś - wtrąciła Selene stale obserwując postać stojącą nad zmarłym łowcą. - Niewątpliwie będzie sporym zaskoczeniem dla tamtej trójki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine