Na blondynkę już czekała Grace. Jak zwykle piekarnia stanowiła tło dla ich spotkania. Brunetka bawiła się jeszcze przez chwilę swoją komórką, po czym skupiła uwagę na niebieskooką.
- Pamiętasz o dzisiejszym? - zapytała pełna entuzjazmy ciemnowłosa
- Dzisiejszym... - powtórzyła cicho przywołując od siebie myśli
- Nie mów, że zapomniałaś! Miałyśmy pójść wszystkie do kafejki - przypomniała oburzona
- A to! Pamiętam, spokojnie - odparła jakby od niechcenia. Obie spacerkiem mijały miejskie krajobrazy zbliżając się do szkoły. Przedzierały się spokojnie przez zgiełk miasta i tłumy ludzi. Już z samego rana było ich naprawdę dużo. Uczennice rozmawiały ze sobą po drodze, aż wyrwał ich z tego odgłos nadjeżdżającej karetki. Minęła je i zatrzymała się kawałek dalej.
- Co się stało? - zapytała, jakby samą siebie, blondynka nie przerywając marszu
- Zaraz się dowiemy - odparła ponuro. Chwilę po tym obie minęły miejsce oblężone przez wiele zaciekawionych przechodniów, do którego przyjechał ambulans, a także policja. Przestrzeń oblegana przez ciekawskich, którzy tworzyli dodatkowe zamieszanie. Hałas plotkujących jeszcze przez chwilę rozbrzmiewał dookoła.
- Proszę się odsunąć! - krzyknął jeden z ratowników. Po tych słowach niektórzy ludzie się oddalili, a inni całkowicie odeszli jak tylko zorientowali się co miało miejsce. Alice spojrzała na odchodzących. Smutny wyraz twarzy, zszokowany, a u niektórych spojrzenie pełne trwogi. Dziewczyny przedostały się w miejsce, w którym wcześniej stała jakaś para. Stamtąd miały szansę przyjrzeć się wszystkiemu. Dojrzały dorosłego mężczyznę z poderżniętym gardłem. Miał blond włosy i wąsy. Odziany był w jasną, zieloną koszulę oraz ciemne spodnie jak i marynarkę, ale tak czy inaczej ubrania zostały skąpane czerwienią jego krwi. Szybko przeniesiono go na nosze i zabrano do samochodu. Na chodniku została teczka, nóż i kałuża bordowej cieszy. Grace odwróciła błyskawicznie wzrok i jakby powstrzymywała odruch wymiotny. Alice zamurowało. Rozszerzyły się jej źrenice, ale nie przestawały spoglądać na blondyna, a później na miejsce, w którym leżał.
- Terry Michael Davis. Śmierć na miejscu, na skutek podcięcia gardła nożem. Zgon nastąpił półtorej godziny temu... To wszystko? - potwierdzał funkcjonariusz pytając pozostałych.
- Tak. Zabezpieczcie narzędzie zbrodni. Weźmiemy też nagranie z monitoringu sklepu - rzekł wskazując na butik z ubraniami znajdujący się na przeciwko.
- Alice chodźmy stąd - rzekła błagająco brunetka ciągnąc dziewczynę lekko za rękaw swetra. Ta zaczęła się cofać, ale chociaż ona sama się ruszała, to wzrok pozostawał wciąż wbity w jeden punkt osadzony w kałuży krwi. Po mocniejszym szarpnięciu brunetki dopiero niebieskooka odwróciła głowę. Obie oddaliły się od tamtego miejsca kierując się do szkoły.
- Że też mogłaś na to patrzeć
- Terry Michael Davis... - powtórzyła imię ofiary pod nosem
- Halo, Alice - szturchnęła zamyśloną przyjaciółkę
- Sorki. Ty tak kochasz horrory i zjawiska paranormalne, a prawie padłaś gdy zobaczyłaś tamtego faceta - powiedziała szybko
- Jednak co innego jest oglądać flaki na wierzchu w filmie, a inaczej w rzeczywistości - zaśmiała się lekko. W końcu uczennice dotarły do szkoły. Pierwszą lekcję miały razem, ale chwilę później musiały ruszyć do różnych klas. Czas mijał, aż w końcu zadzwonił dzwonek na lekcję piątą, na którą tak czekała Alice. Nauczycielka historii, pani Susan Clark, punktualnie wpuściła uczniów do klasy. Uczniowie niechętnie weszli do środka i zajęli swoje miejsca. Pojedyncze ławki tworzyły cztery rzędy. Blondynka zajęła swoje, a było ono usytuowane w rzędzie od ściany, mniej więcej po środku. Przygotowała się do lekcji, a w tym czasie historyczka sprawdzała listę obecności. Nastolatka zaczęła szukać wzrokiem łowcy. Blaine siedział obok. Świetne miejsce, by uciąć sobie drzemkę, zwłaszcza, że na lekcji pani Susan nie trudno było o zaśnięcie. Kobieta po sześćdziesiątce, ubrana w brązowe, grube pończochy, długą, jasną spódnicę oraz bluzkę z marynarką tworzącą komplet wraz z dolną częścią ubrania. Nieustannie poprawiała nieznacznie osuwające się cienkie, prostokątne okulary. Była flegmatyczką oddającą się całkowicie swoim zajęciom. Czasem wydawało się, że nie prowadzi ich dla uczniów, a dla samej siebie. Nie była zbytnio zainteresowana nimi i póki nie hałasowali, to nie było żadnych problemów. Dlatego też niebieskooka uznała to za idealną okazję, by się zdrzemnąć tak jak to robił zazwyczaj chłopak. Zielonooka nauczycielka z siwymi włosami związanymi w warkocz skończyła sprawdzać obecność. Powolnie wstała od swojego szerokiego biurka i podeszła do rozwieszonej na tablicy starej mapie. Zaczęła prowadzić lekcję, więc Alice powoli układała się do drzemki. Czym prędzej chciała dołączyć do ciemnowłosego w Wymiarze Snów. Widziała jak właśnie układał ręce na ławce, a na nich głowę. Chwilę po tym sama zasnęła.
- Poczekam tu chwilę na niego - pomyślała sobie po czym westchnęła. Po chwili usłyszała pewien dźwięk. Spojrzała w stronę jego źródła. Ujrzała młodego chłopaka o połyskujących, nieco ulizanych blond włosach. Odziany był w zieloną koszulkę i brązowe spodenki ze ściągaczem, sięgające niewiele za kolana. Właśnie wychodził z czyjegoś snu. Spojrzał w prawo, a później w lewo, gdzie zauważył łowczynię. Niebieskooka była bardzo zdziwiona widząc chłopca i nie wiedziała zbytnio jak zareagować. Ich spojrzenia się spotkały, oba okazywały zaskoczenie. Dziewczyna ruszyła niepewnie do przodu z zamiarem przywitania nieznajomego. W oczach blondyna ujawnił się strach. Ogarnięty trwogą młodzieniec zrobił gwałtowny krok w tył. Alice zatrzymała się zszokowana.
- Hej - odezwała się nieśmiało. Przerażone dziecko błyskawicznie przywołało kartę Jokera. Uniósł ją do góry po czym zniknął niczym duch. Niebieskooka wciąż spoglądała w tamto miejsce z niedowierzaniem. Przypominając sobie przerażone spojrzenie chłopca, odwróciła się, w poszukiwaniu czegoś, co mogło ten strach wywołać. Jednak i za nią nic nie było. Pusta ścieżka ciągnąca się po horyzont, której towarzyszyły dwa rzędy drzwi. Z przodu było tak samo.
- On bał się... mnie? - pomyślała zdezorientowana jednak szybko odrzuciła tę myśl. Widziała, że spojrzenie blondyna było wbite w nią, ale jednak nie wierzyła, aby ona mogła go tak wystraszyć. Powoli zaczęła iść przed siebie do przejścia, z którego przybył młodzieniec. Była już prawie przed drzwiami kiedy nagle usłyszała męski głos, który wprawił ją w chwilowe osłupienie.
- Tak myślałem - powiedział Blaine i westchnął. Z początku nieco wystraszona blondynka odwróciła się błyskawicznie w stronę ciemnowłosego.
- No wreszcie jesteś! Co tak długo? - zapytała lekko oburzona, a ten spojrzał na nią jakby znudzony
- Powiesz mi, co ty tu robisz?
- Jak to co? - zdziwiła się
- Miałem iść spać kiedy zauważyłem, że ty masz podobny zamiar. Chciałem się upewnić, ale gdy już to zrobiłem to szybko do ciebie dołączyłem
- Nie wiem w czym jest problem - odparła jakby od niechcenia odwracając wzrok
- W tym, że mamy południe - odrzekł po czym westchnął. - Lepiej żebyś się o tej porze nie kręciła po Wymiarze Snów
- Dlaczego? - zapytała z błyskiem w oczach i bijącą od niej ciekawością
- Upiory grasujące w tym świece są różne. Niektóre są łatwe do pokonania, ale inne stanowią już wyzwanie. Właśnie w południe jest ich bardzo dużo, dlatego sporo doświadczonych łowców stara się wtedy dostać do Wymiaru Snów
- Po upiory?
- Po silne upiory. Chcą zdobyć ich perły. Im potężniejszy stwór tym większa perła, a im większa perła tym bardziej uzupełnia wskaźnik. Słabe potwory w przypadku doświadczonych łowców uzupełnia wskaźnik praktycznie tyle co nic. Nie ma sensu sobie nimi zawracać głowy. Wieczorem zjawia się najwięcej łowców, więc ciężej jest o wytropienie jakiegoś potężnego przeciwnika
- Więc śpisz na lekcjach, żeby walczyć z silnymi stworami? A nauka?
- Co mi z nauki jeśli wskaźnik mi spadnie do zera? - parsknął. Dziewczyna spojrzała na rozmówcę nieco ponuro. - W Wymiarze Snów nie jest bezpiecznie, ale w południe jest większe ryzyko spotkania doświadczonego łowcy - dodał odwracając wzrok i drapiąc tył głowy, przy tym lekko targając włosy.
- Zaraz... Więc to łowców powinnam się obawiać? - zdziwiła się
- Tak czy inaczej, teraz nie ma szans, żebyś ruszyła na polowanie. Lepiej wróć do swojego snu potrenować
- Trening? Z kim, jak?
- Od momentu zobaczenia drzwi miałaś władzę nad swoim snem. Przywołaj jakiegoś manekina, albo przeciwnika i ćwicz walkę. Wiesz jak się przenieść? - zapytał, ale widział zakłopotanie malujące się na twarzy niebieskookiej, więc od razu przeszedł do wyjaśnień. - Wystarczy, że uniesiesz kartę Jokera do góry i pomyślisz o osobie, do której snu chcesz się przenieść. Powinnaś pojawić się tuż przed jego drzwiami.
- A co z tobą?
- Ja idę po perły
- Nie możemy pójść razem? - zapytała rozczarowana
- Sory, ale to nie twój poziom - rzekł z uśmiechem poklepując blondynkę lekko po głowie, co ją nieco zirytowało. - Dlatego musisz wziąć się za trening. Mnie płotki nie interesują, ich perły gówno mi dadzą, więc lepiej weź się do roboty, żeby móc ruszyć na potężne upiory - rzekł spokojnie podnosząc powoli swoją kartę. Gdy skończył mówić zniknął.
- "Nie twój poziom". Jeszcze zobaczymy "panie potężny" - prychnęła po czym także się przeniosła. Zamknęła oczy unosząc przedmiot do góry i w kilka sekund już znalazła się przed przejściem. Nieco znudzona weszła do środka. Znajdując się w swoim śnie przystąpiła do treningu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz