piątek, 19 grudnia 2014

Sen ósmy - Południe

Nastolatka była gotowa do wyjścia. Powolnie opuściła dom i ruszyła do szkoły. Przyjemny, chłodny wietrzyk był dla niej jak nektar. Świeże powietrze otaczające ją wydawało się dodawać jej energii, której zdawała się mieć mało. Dzień zupełnie zwyczajny chociaż sny niezwykłe. Mimo to Alice budziła się wyspana. Zawsze wstawała wypoczęta, ale wcale dzięki temu nie tryskała energią. Coraz częściej wydawała się przyjaciółką nieobecna w trakcie ich spotkań. Głową wciąż błądziła po Wymiarze Snów.
Na blondynkę już czekała Grace. Jak zwykle piekarnia stanowiła tło dla ich spotkania. Brunetka bawiła się jeszcze przez chwilę swoją komórką, po czym skupiła uwagę na niebieskooką.
- Pamiętasz o dzisiejszym? - zapytała pełna entuzjazmy ciemnowłosa
- Dzisiejszym... - powtórzyła cicho przywołując od siebie myśli
- Nie mów, że zapomniałaś! Miałyśmy pójść wszystkie do kafejki - przypomniała oburzona
- A to! Pamiętam, spokojnie - odparła jakby od niechcenia. Obie spacerkiem mijały miejskie krajobrazy zbliżając się do szkoły. Przedzierały się spokojnie przez zgiełk miasta i tłumy ludzi. Już z samego rana było ich naprawdę dużo. Uczennice rozmawiały ze sobą po drodze, aż wyrwał ich z tego odgłos nadjeżdżającej karetki. Minęła je i zatrzymała się kawałek dalej.
- Co się stało? - zapytała, jakby samą siebie, blondynka nie przerywając marszu
- Zaraz się dowiemy - odparła ponuro. Chwilę po tym obie minęły miejsce oblężone przez wiele zaciekawionych przechodniów, do którego przyjechał ambulans, a także policja. Przestrzeń oblegana przez ciekawskich, którzy tworzyli dodatkowe zamieszanie. Hałas plotkujących jeszcze przez chwilę rozbrzmiewał dookoła.
- Proszę się odsunąć! - krzyknął jeden z ratowników. Po tych słowach niektórzy ludzie się oddalili, a inni całkowicie odeszli jak tylko zorientowali się co miało miejsce. Alice spojrzała na odchodzących. Smutny wyraz twarzy, zszokowany, a u niektórych spojrzenie pełne trwogi. Dziewczyny przedostały się w miejsce, w którym wcześniej stała jakaś para. Stamtąd miały szansę przyjrzeć się wszystkiemu. Dojrzały dorosłego mężczyznę z poderżniętym gardłem. Miał blond włosy i wąsy. Odziany był w jasną, zieloną koszulę oraz ciemne spodnie jak i marynarkę, ale tak czy inaczej ubrania zostały skąpane czerwienią jego krwi. Szybko przeniesiono go na nosze i zabrano do samochodu. Na chodniku została teczka, nóż i kałuża bordowej cieszy. Grace odwróciła błyskawicznie wzrok i jakby powstrzymywała odruch wymiotny. Alice zamurowało. Rozszerzyły się jej źrenice, ale nie przestawały spoglądać na blondyna, a później na miejsce, w którym leżał.
- Terry Michael Davis. Śmierć na miejscu, na skutek podcięcia gardła nożem. Zgon nastąpił półtorej godziny temu... To wszystko? - potwierdzał funkcjonariusz pytając pozostałych.
- Tak. Zabezpieczcie narzędzie zbrodni. Weźmiemy też nagranie z monitoringu sklepu - rzekł wskazując na butik z ubraniami znajdujący się na przeciwko.
- Alice chodźmy stąd - rzekła błagająco brunetka ciągnąc dziewczynę lekko za rękaw swetra. Ta zaczęła się cofać, ale chociaż ona sama się ruszała, to wzrok pozostawał wciąż wbity w jeden punkt osadzony w kałuży krwi. Po mocniejszym szarpnięciu brunetki dopiero niebieskooka odwróciła głowę. Obie oddaliły się od tamtego miejsca kierując się do szkoły.
- Że też mogłaś na to patrzeć
- Terry Michael Davis... - powtórzyła imię ofiary pod nosem
- Halo, Alice - szturchnęła zamyśloną przyjaciółkę
- Sorki. Ty tak kochasz horrory i zjawiska paranormalne, a prawie padłaś gdy zobaczyłaś tamtego faceta - powiedziała szybko
- Jednak co innego jest oglądać flaki na wierzchu w filmie, a inaczej w rzeczywistości - zaśmiała się lekko. W końcu uczennice dotarły do szkoły. Pierwszą lekcję miały razem, ale chwilę później musiały ruszyć do różnych klas. Czas mijał, aż w końcu zadzwonił dzwonek na lekcję piątą, na którą tak czekała Alice. Nauczycielka historii, pani Susan Clark, punktualnie wpuściła uczniów do klasy. Uczniowie niechętnie weszli do środka i zajęli swoje miejsca. Pojedyncze ławki tworzyły cztery rzędy. Blondynka zajęła swoje, a było ono usytuowane w rzędzie od ściany, mniej więcej po środku. Przygotowała się do lekcji, a w tym czasie historyczka sprawdzała listę obecności. Nastolatka zaczęła szukać wzrokiem łowcy. Blaine siedział obok. Świetne miejsce, by uciąć sobie drzemkę, zwłaszcza, że na lekcji pani Susan nie trudno było o zaśnięcie. Kobieta po sześćdziesiątce, ubrana w brązowe, grube pończochy, długą, jasną spódnicę oraz bluzkę z marynarką tworzącą komplet wraz z dolną częścią ubrania. Nieustannie poprawiała nieznacznie osuwające się cienkie, prostokątne okulary. Była flegmatyczką oddającą się całkowicie swoim zajęciom. Czasem wydawało się, że nie prowadzi ich dla uczniów, a dla samej siebie. Nie była zbytnio zainteresowana nimi i póki nie hałasowali, to nie było żadnych problemów. Dlatego też niebieskooka uznała to za idealną okazję, by się zdrzemnąć tak jak to robił zazwyczaj chłopak. Zielonooka nauczycielka z siwymi włosami związanymi w warkocz skończyła sprawdzać obecność. Powolnie wstała od swojego szerokiego biurka i podeszła do rozwieszonej na tablicy starej mapie. Zaczęła prowadzić lekcję, więc Alice powoli układała się do drzemki. Czym prędzej chciała dołączyć do ciemnowłosego w Wymiarze Snów. Widziała jak właśnie układał ręce na ławce, a na nich głowę. Chwilę po tym sama zasnęła.
Alice od razu ruszyła pewnym krokiem do drzwi. Entuzjastycznie wyszła na korytarz. Rozejrzała się dookoła, ale nie zauważyła w pobliżu bruneta.
- Poczekam tu chwilę na niego - pomyślała sobie po czym westchnęła. Po chwili usłyszała pewien dźwięk. Spojrzała w stronę jego źródła. Ujrzała młodego chłopaka o połyskujących, nieco ulizanych blond włosach. Odziany był w zieloną koszulkę i brązowe spodenki ze ściągaczem, sięgające niewiele za kolana. Właśnie wychodził z czyjegoś snu. Spojrzał w prawo, a później w lewo, gdzie zauważył łowczynię. Niebieskooka była bardzo zdziwiona widząc chłopca i nie wiedziała zbytnio jak zareagować. Ich spojrzenia się spotkały, oba okazywały zaskoczenie. Dziewczyna ruszyła niepewnie do przodu z zamiarem przywitania nieznajomego. W oczach blondyna ujawnił się strach. Ogarnięty trwogą młodzieniec zrobił gwałtowny krok w tył. Alice zatrzymała się zszokowana.
- Hej - odezwała się nieśmiało. Przerażone dziecko błyskawicznie przywołało kartę Jokera. Uniósł ją do góry po czym zniknął niczym duch. Niebieskooka wciąż spoglądała w tamto miejsce z niedowierzaniem. Przypominając sobie przerażone spojrzenie chłopca, odwróciła się, w poszukiwaniu czegoś, co mogło ten strach wywołać. Jednak i za nią nic nie było. Pusta ścieżka ciągnąca się po horyzont, której towarzyszyły dwa rzędy drzwi. Z przodu było tak samo.
- On bał się... mnie? - pomyślała zdezorientowana jednak szybko odrzuciła tę myśl. Widziała, że spojrzenie blondyna było wbite w nią, ale jednak nie wierzyła, aby ona mogła go tak wystraszyć. Powoli zaczęła iść przed siebie do przejścia, z którego przybył młodzieniec. Była już prawie przed drzwiami kiedy nagle usłyszała męski głos, który wprawił ją w chwilowe osłupienie.
- Tak myślałem - powiedział Blaine i westchnął. Z początku nieco wystraszona blondynka odwróciła się błyskawicznie w stronę ciemnowłosego.
- No wreszcie jesteś! Co tak długo? - zapytała lekko oburzona, a ten spojrzał na nią jakby znudzony
- Powiesz mi, co ty tu robisz?
- Jak to co? - zdziwiła się
- Miałem iść spać kiedy zauważyłem, że ty masz podobny zamiar. Chciałem się upewnić, ale gdy już to zrobiłem to szybko do ciebie dołączyłem
- Nie wiem w czym jest problem - odparła jakby od niechcenia odwracając wzrok
- W tym, że mamy południe - odrzekł po czym westchnął. - Lepiej żebyś się o tej porze nie kręciła po Wymiarze Snów
- Dlaczego? - zapytała z błyskiem w oczach i bijącą od niej ciekawością
- Upiory grasujące w tym świece są różne. Niektóre są łatwe do pokonania, ale inne stanowią już wyzwanie. Właśnie w południe jest ich bardzo dużo, dlatego sporo doświadczonych łowców stara się wtedy dostać do Wymiaru Snów
- Po upiory?
- Po silne upiory. Chcą zdobyć ich perły. Im potężniejszy stwór tym większa perła, a im większa perła tym bardziej uzupełnia wskaźnik. Słabe potwory w przypadku doświadczonych łowców uzupełnia wskaźnik praktycznie tyle co nic. Nie ma sensu sobie nimi zawracać głowy. Wieczorem zjawia się najwięcej łowców, więc ciężej jest o wytropienie jakiegoś potężnego przeciwnika
- Więc śpisz na lekcjach, żeby walczyć z silnymi stworami? A nauka?
- Co mi z nauki jeśli wskaźnik mi spadnie do zera? - parsknął. Dziewczyna spojrzała na rozmówcę nieco ponuro. - W Wymiarze Snów nie jest bezpiecznie, ale w południe jest większe ryzyko spotkania doświadczonego łowcy - dodał odwracając wzrok i drapiąc tył głowy, przy tym lekko targając włosy.
- Zaraz... Więc to łowców powinnam się obawiać? - zdziwiła się
- Tak czy inaczej, teraz nie ma szans, żebyś ruszyła na polowanie. Lepiej wróć do swojego snu potrenować
- Trening? Z kim, jak?
-  Od momentu zobaczenia drzwi miałaś władzę nad swoim snem. Przywołaj jakiegoś manekina, albo przeciwnika i ćwicz walkę. Wiesz jak się przenieść? - zapytał, ale widział zakłopotanie malujące się na twarzy niebieskookiej, więc od razu przeszedł do wyjaśnień. - Wystarczy, że uniesiesz kartę Jokera do góry i pomyślisz o osobie, do której snu chcesz się przenieść. Powinnaś pojawić się tuż przed jego drzwiami.
- A co z tobą?
- Ja idę po perły
- Nie możemy pójść razem? - zapytała rozczarowana
- Sory, ale to nie twój poziom - rzekł z uśmiechem poklepując blondynkę lekko po głowie, co ją nieco zirytowało. - Dlatego musisz wziąć się za trening. Mnie płotki nie interesują, ich perły gówno mi dadzą, więc lepiej weź się do roboty, żeby móc ruszyć na potężne upiory - rzekł spokojnie podnosząc powoli swoją kartę. Gdy skończył mówić zniknął.
- "Nie twój poziom". Jeszcze zobaczymy "panie potężny" - prychnęła po czym także się przeniosła. Zamknęła oczy unosząc przedmiot do góry i w kilka sekund już znalazła się przed przejściem. Nieco znudzona weszła do środka. Znajdując się w swoim śnie przystąpiła do treningu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine