Leżała na plaży. Tak bardzo realistyczny wydawał jej się ten wykreowany przez jej umysł świat. Czuła ciepły piasek na swoich stopach, bryzę oraz szum fal, które uderzały o powierzchnię wody, rozciągającą się niedaleko. Zachodzące słońce i czyste niebo nad głową śniącej. Wszystko takie zwyczajne z jednym wyjątkiem. Za nią znajdowały się drzwi wydające się prowadzić donikąd. Nie było obok nich żadnej ściany, ani nic podobnego. Stały po prostu, a dookoła nich nic nie było. Biała przestrzeń jakby przejście należało do zupełnie innego fragmentu snu. Alice ponownie spróbowała otworzyć drzwi jednak to było na nic. Jak zwykle pozostawały zamknięte, a ona nie miała żadnego klucza.
Z rozmyśleń wyrwał dziewczynę dopiero dźwięk jej telefonu. Odebrała go pośpiesznie szykując sobie ubrania.
- Halo?
- Mogę się trochę spóźnić bo nieco zaspałam - odezwał się dziewczęcy, donośny głos
- Nie ma problemu, zaczekam na ciebie w tym miejscu co zawsze - odparła po czym odłożyła słuchawkę i przerzuciła grzywkę na prawo pozostawiając mniejszą część z lewej. Włożyła szybko zakolanówki, krótkie spodenki i długi sweter w kratkę z luźnym golfem o dwóch guzikach z prawej strony. Kiedy była już gotowa, opuściła dom. Mieszkała w spokojnej okolicy, ale dość daleko od szkoły znajdującej się w centrum miasta. W jej okolicy kursował jeden autobus, który zabierał ją do miasta. Wysiadała na drugim przystanku przy piekarni, gdzie zawsze spotykała się z przyjaciółką. Znajdował się co prawda już w otoczeniu wysokich budynków wznoszących się do chmur oraz rozpędzonych samochodów pędzących po szerokich ulicach, ale wciąż dzielił go jeszcze kawałek drogi do placówki.
Po upływie kilkunastu minut niebieskooka ujrzała w oddali machającą brunetkę z szerokim uśmiechem, energicznie podbiegającą do niej.
- Wybacz, że tyle to trwało
- Rany, Grace. Nic by ci się nie stało gdybyś wstała kiedy dzwoni twój budzik - odparła jakby zawiedziona i obie ruszyły w stronę szkoły.
- Łatwo powiedzieć, wolę sobie pospać - rzekła radośnie
- Miłośniczka snów - zaśmiała się blondynka poprawiając swoją torbę pełną książek
- Dziś miałam naprawdę fajny sen. Byłam na balu w bufiastej, kolorowej sukience... - opowiadała, a zdziwiona nastolatka zmierzyła ją wzrokiem. Długie spodnie, buty sportowe, koszulka z logo Nirvany oraz skórzana kurtka. To był właśnie styl tej brązowookiej uczennicy.
- Wybacz Grace, ale nie wiem czy jestem w stanie wyobrazić sobie ciebie w jakiejś kiecce
- Ale posłuchaj! Był bal, aż nagle okazało się, że wśród ludzi są zombie! Wybrano mnie jako liderkę grupy i byłam najlepszą wojowniczką - opowiadała z dużym entuzjazmem. Teraz nabrało to dla Alice sensu, dlaczego ten sen tak się podobał jej przyjaciółce. Rozmawiając mijały całą masę ludzi, wieżowców, uliczek, restauracji i różnych sklepów. W końcu dotarły na miejsce. Szkoła była zadbana i bardzo duża, odłączona od zgiełku miasta marmurowymi murami sięgającymi półtora metra, ciągnącymi się dookoła terenu należącego do placówki. Ład panował zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz budynku. Do środka prowadziły bardzo duże, szerokie drzwi, za którymi znajdował się ogromny hol. Sporo obrazów zdobiło jasnopomarańczowe ściany, a gdzie nie gdzie stały niewielkie pomniki czy też popiersia. Do tej szkoły średniej nie było się tak łatwo dostać. Zrzeszała bardzo dużo ludzi między innymi ze względu na sporą ilość różnorakich kół zainteresowań. Zajęcia odbywały się w trzech różnych skrzydłach. Przyjaciółki rozdzieliły się idąc na lekcje, które miały w różnych miejscach szkoły.
Dzień mijał tak jak i lekcje, które nastolatkom się bardzo dłużyły. Zostały już tylko dwie godziny, aby Alice mogła udać się do domu jednak nauczyciel, z którym miała mieć właśnie zajęcia, nie przychodził. W końcu do uczniów przyszła kobieta z kadry, prosząc o udanie się do biblioteki, gdyż mężczyzny dziś nie ma. Zgodnie z poleceniem wszyscy udali się na wyznaczone miejsce. Panowała w nim całkowita cisza. Pomieszczenie miało bardzo pokaźne zasoby różnorakich książek, a także sporo stolików, przy których można było usiąść. Nie zabrakło też kanapy pod ścianą. Każdy znalazł dla siebie miejsce. Alice usiadła przy małym stoliku nieco oddalonym od pozostałych. Rzuciła szybkie spojrzenie na rówieśników, którzy to czytali, bawili się telefonami, albo rozmawiali w miarę możliwości cicho. Jej wzrok zatrzymał się na ciemnowłosym chłopaku, który uciął sobie drzemkę chowając twarz w ramionach ułożonych na stoliku. Dziewczyna co prawda nigdy z nim nie zamieniła nawet słowa, ale go kojarzyła. Miała z nim niektóre lekcje, ale z tego co do tej pory spostrzegła na wielu z nich spał. Przez ten widok sama stała się senna. Wzięła przykład z nastolatka i sama również ułożyła ręce na stole, na nich głowę, zamknęła oczy i zapadła w sen.
- Przecież to tylko sen - wymamrotała pewna swoich słów, a jednak towarzyszył jej niepokój. Podeszła do przejścia, a kartę schowała w tylną kieszeń spodenek. Musiała wybrać co dalej. Tyle razy próbowała otworzyć przejście chcąc zobaczyć co się kryje za nim, a teraz miała okazję. Uchyliła je ostrożnie jeszcze nie pewna co ma zrobić. W końcu postanowiła działać, po prostu zrobić to. Szeroko otworzyła drzwi i przeszła przez nie. Znalazła się w miejscu, którego nie mogła pojąć. Przejście za nią samo się zamknęło, a ona rozglądała się dookoła. Wszystko wypełniała całkowita biel. Nie było widać żadnego miejsca, które wskazywałoby, na to, iż jest sufitem, ani nawet ścianą. Jedyne, co wskazywać by mogło na szerokość długiej drogi, to drzwi. Cała ich masa ustawiona w jednym rzędzie. Dzielił je mniej więcej metr, a szerokość ścieżki była za to bardzo duża. Wszystkie przejścia wyglądały tak samo. Wykonane z ciemnego drewna, o śnieżnobiałych klamkach i tabliczkami zawieszonymi na środku. Jedynie treść znajdująca się na nich była inna, a przedstawiała różne imiona i nazwiska. Alice nachodziło naprawdę cała masa pomysłów, co mogłoby się znajdować po drugiej stronie, ale najwyraźniej żadne nie było trafne. Wydawało jej się, że stoi w pustce, w której poza nią są ustawione jeszcze drzwi, które ciągną się, aż po horyzont zupełnie jakby była ich nieskończona ilość. Nie było ani sufitu, ani ścian. Żadnych zagięć, dziur itp. Pusta przestrzeń, w które są przejścia, stojące twardo jakby coś je przytrzymywało chociaż tak nie było. Nastolatka była ciekawską osobą, a w tej sytuacji jej głowa, aż nie nadążała za jej pytaniami.
- Co to za miejsce? Czemu to tak wygląda? Czy tu są jakieś ściany? Powinnam do jakiegoś wejść? - myślała nieco nerwowo. Podeszła do przejścia prowadzącego do jej pomieszczenia. Wysunęła rękę w miejsce między nim, a jakimś innym wejściem.
- Naprawdę tu nic nie ma - zaobserwowała robiąc dwa kroki do tyłu. Tyle myśli atakował umysł dziewczyny, że przyprawiały ją niemal o ból głowy. W pewnym momencie obróciła się, chcąc jeszcze raz rzucić okiem na nieznane jej miejsce. Wtedy zobaczyła go. Ujrzała chłopaka, który tak samo jak ona uciął sobie drzemkę w bibliotece. Zauważył ją i się zatrzymał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz