niedziela, 14 czerwca 2015

Sen trzydziesty czwarty - Napomnienie

Blaine stał na przeciw wściekłego nastolatka, a w ich stronę już kroczył James. Napiętą atmosferę można było wyczuć w powietrzu już z odległości kilku metrów. Nastąpiła chwila grobowej ciszy. Mimo niewielkiego już zgiełku ludzi na festiwalu, miało się wrażenie, że każdy dźwięk ustał. Zarówno on jak i Conor wbijali w siebie groźne spojrzenia jakby chcieli nimi zabić tego drugiego.
- Więc, powiesz czemu cię nie było? - zapytał chłopak. Alice zgodnie z radą James'a przyglądała się całej sytuacji z niewielkiej odległości Co prawda stała dość blisko nich, ale starała się nie mieszać. Uważnie przyjrzała się kapitanowi drużyny. Miał blond włosy, których zdecydowana większość związana była w średniej długości kitkę, ale nieliczne, trochę krótsze, opadały mu na twarz. Jego oczy były w kolorze błękitu czystego nieba. Stojąc obok bruneta widać było, że są mniej więcej tego samego wzrostu, a więc był dość wysoki, do tego dobrze zbudowany, jak przystało na sportowca,
- Daj mi po prostu ten durny klucz do szatni - warknął gniewnie szarooki
- Z tobą wiecznie są jakieś problemy. Nie przyszedłeś na mecz i nic nie masz do powiedzenia? Wiesz jaki był wynik? Trzy do dwóch dla nas. Rozumiesz!? Jeden punkt różnicy! - już i tak wściekły nastolatek, stawał się coraz bardziej zdenerwowany. Jego rozmówca jeszcze dodatkowo dolewał oliwy do ognia, chociaż nie jasne było czy robi to umyślnie czy nie.
- Ale wygraliście, więc jaki ty masz problem
- Nie wkurwiaj mnie - krzyknął krzyżując ręce na niezapiętej kamizelce. - Nie dość, że na rozgrzewce nic nie robiłeś, na treningu cię nie było jak zwykle to jeszcze na mecz nie ruszyłeś dupy!
- Jak ty mnie wnerwiasz - burknął marszcząc brwi i ściskając jedną dłoń w pięść, a wnet podbiegł do nich ciemnowłosy uczeń.
- Znowu się kłócicie, dajcie już spokój - spróbował ich uspokoić
- Zamknij się - powiedzieli jednocześnie, przy tym odwracając się do niego i śląc mu wrogie spojrzenie. James zastygł na moment
- Jestem kapitanem drużyny i dobro zespołu jest najważniejsze, a ty nie zachowujesz się jak jego część. Przymykałem oko na twój samolubny styl gry, ale olewanie zawodów to już co innego. Nie tylko mi zależy na wygranej, ale reszcie zawodników również. Tylko ty masz wyjebane na cały świat i wszystko dookoła - marudził, a brunet prychnął odwracając głowę w bok, dając pokaz ignorancji. Tym niewielkim gestem spowodował, że blondyn już sam nie był pewny ile wytrzyma. - Zrób przysługę światu i zdechnij - parsknął pod nosem, ale wystarczająco donośnie
- Słuchaj Conor, to pierwszy raz gdy opuścił mecz... - zaczął bronić przyjaciela. Nagle niezwykle srogie spojrzenie niebieskookiego uderzyło w czarnowłosego, jakby miało jakąś siłę uderzenia. Na moment mogło nawet przyprawić o dreszcz
- Pierwszy raz? On olewa wszystko co się da!
- Ale na mecz przychodzi. Tylko ten jeden raz mu się zdarzyło, a to też tylko dlatego, bo źle się poczuł - tłumaczył dalej z nadzieją, że załagodzi cały spór. Conor spojrzał na bruneta kątem oka na chwilę się uspokajając
- Źle się niby poczuł, tak? - burknął, ale Blaine nie odpowiedział tylko spojrzał na niego z niechęcią i zdenerwowaniem. Milczał przez cały czas nie mając najmniejszego zamiaru się tłumaczyć
- Tak. Zrobiło mu się słabo i w ogóle, więc wyszedł żeby odetchnąć, bo już nie mógł wytrzymać wśród tych tłumów... - mówił, a szarooki zirytowany spojrzał na niego usiłując mu dać do zrozumienia, żeby już się uciszył.
- Że niby tłumy mu przeszkadzały? - parsknął unosząc brew. - Blaine, tak było? - zapytał po chwili patrząc na niego z niedowierzaniem
- Mniej więcej - rzucił niechętnie
- Aleś ty kurwa delikatny - stwierdził z ignorancją. Dalej był niezbyt przekonany co do tej historii, ale każda dla niego chwila spędzona w pobliżu szarookiego była męczarnią
- Odwal się i daj mi ten jebany klucz do szatni bo po prostu wyważę drzwi i ty się będziesz tłumaczyć - warknął. Z wielką niechęcią nastolatek podał przedmiot rozmówcy, który szybko ruszył w stronę niewielkiego budynku niedaleko. Gdy odchodził, ten westchnął mówiąc po tym: "Za jakie grzechy...".
- Pilnuj go bo więcej takich wybryków nie będę tolerować. Jak znowu coś odwali to oberwiesz razem z nim - powiedział już spokojnie, ale wciąż roztaczając wokół siebie groźną aurę. Teraz już sprawiał wrażenie osoby wzbudzającej szacunek i dość spokojnej. Takiego można było go najczęściej zastać, ale jednak brunet skutecznie potrafił wytrącić go z równowagi. - I oddaj mi później klucz - dodał powoli już odchodząc. Ciemnowłosy chłopak westchnął ciężko i podszedł do niebieskookiej
- Ile słyszałaś? - zapytał niepewnie
- W sumie to wszystko - odparła spokojnie i oboje zaczęli iść w stronę szatni
- Tak jak mówiłem, średnio się dogadują
- Średnio? - zaśmiała się
- Dobra, wcale. Całe szczęście, że chociaż na boisku jakoś to idzie - odrzucił z krzywym uśmiechem
- Skoro Conor mówił, że najważniejsza jest drużyna to pewnie odkłada wszystko inne na bok - stwierdziła
- Conor to Conor. Ma bzika na punkcie dyscypliny, punktualności i daje nam większy wycisk niż nasz trener. W sumie nasz trener przy nim okazuje się zbędny - powiedział nieco żartobliwie. - No i ma małego bzika na punkcie rywalizacji - dodał. Oboje znaleźli się przed niewielkim budynkiem i czekali na przyjaciela. Po krótkim czasie wyszedł przebrany, chociaż nieco niechlujnie. Biała koszula, jedynie z jednej strony włożona w spodnie, w kolorze indygo, i to dość byle jak, nie była nawet od góry do końca zapięta, a jej rękawy były podwinięte do łokci. Jego krawat był poluzowany. Wszyscy uczniowie w uniformach mieli krawaty, pomijając, że porządnie zawiązane, ułożone pod kamizelką. Blaine natomiast tę część garderoby trzymał w dłoni i przerzucił ją na ramię.  Na drugim ramieniu za to miał zarzuconą sportową torbę. Wychodząc zamknął drzwi i podszedł do dwójki uczniów, którzy wbili w niego wzrok.
- Jak ty wyglądasz - westchnął James
- Odczep się - parsknął
- Daj mi klucz od szatni, miałem go odnieść z powrotem - oznajmił, a ten podał mu niewielki przedmiot. - Gdybyś ty to zrobił, to pewnie w końcu doszłoby do bójki - pomyślał odchodząc. Brunet położył torbę na ziemi i rzucił na nią kamizelkę
- Co się tak patrzysz? - zapytał nagle blondynkę, która nie spuszczała z niego wzroku. Zmieszana uciekła spojrzeniem.
- Jakby cię dyrektor zobaczył, to by chyba oszalał - rzuciła pośpiesznie, a ten jedynie machnął ręką.
- Przez jakiś czas będę musiał zostać w swoim śnie, żeby się zregenerować - powiedział, a wnet niebieskooka zostawiła pasek materiału i spuściła głowę w dół kryjąc ponury wyraz twarzy. - Nie rób takiej miny
- No, ale to moja wina... - powiedziała niepewnie
- Było, minęło. Po prostu ma się to nie powtórzyć - rzekł i oparł się o ścianę budynku. Blondynka spojrzała na niego kątem oka. - Jak już będziesz w Wymiarze Snów to przyjdź do mojego snu. Wtedy pogadamy - dodał zauważając wracającego przyjaciela. Podbiegł do nich i we trójkę ruszyli w stronę wyjścia. Po drodze jednak zatrzymali się przy wystawie rzeźb sekcji artystycznej.
- Zaczekajcie, wezmę tylko torbę od Ryana - oznajmił chłopak i ruszył do znajomego. Alice natomiast szybko zauważyła brązowowłosą nastolatkę, do której żwawo podeszła. Była wpatrzona w blondyna jak w obrazek. Niebieskooka machnęła jej dłonią przed twarzą
- Ziemia do Grace - odezwała się
- Ah, sorki - zaśmiała się. - Idziesz już do domu?
- Tak. Podejrzewam, że ty jeszcze trochę będziesz chciała tutaj zostać - rzekła z zadziornym uśmiechem
- Zoey nas zapoznała i przegadałam już z nim kilka godzin! - oznajmiła z uśmiechem od ucha do ucha
- To świetnie - zaśmiała się. - Potem mi opowiesz wszystko
- Masz to jak w banku - rzekła radośnie. Alice rzuciła okiem na stojącego dalej Blaine'a, który wydawał się być znudzony czekaniem na nastolatków
- Ja już idę, Do jutra - pożegnała się. Zaczęła iść w stronę bruneta, do którego w międzyczasie już dołączył James. We trójkę opuścili teren placówki.
Wiatr się wzmagał, ale szare niebo wciąż nie uroniło nawet kropli deszczu.
- Tylko jutro tak nie zniknijcie - wtrącił w trakcie rozmowy
- Skończ już - parsknął brunet
- Właściwie to mogłabyś mi podać swój numer, żebym mógł w razie czego do ciebie zadzwonić
- Jakoś jej koleżanki miały jej numer, a się nie dodzwoniły - rzucił nieco oschle
- Lepiej na wszelki wypadek mieć - odparł z uśmiechem. - Więc jak, Alice? - zwrócił się do dziewczyny
- Nie ma sprawy - odparła. Chłopak podał jej komórkę, a ta wpisała ciąg cyfr. Brunet jedynie przekręcił oczami i lekko przyśpieszył
- Blaine się chyba obraził - rzucił żartobliwie
- Jak też chcesz mój numer to ci go podam - zaśmiała się blondynka, a ten spojrzał na nich z niedowierzaniem
- Co wam odbiło... - mruknął pod nosem
- Wysłałem ci SMS'em numer Blaine'a. Ode mnie czasem nie chce odebrać to może od ciebie chociaż odbierze - oznajmił. Szarooki zmarszczył brwi i wbił w niego spojrzenie. - Nie patrz się tak na mnie. Wysłałem też tobie SMS'em numer Alice, żebyś nie marudził - rzucił z zadziornym uśmiechem
- James gorzej ci dziś? Co ty pleciesz? - burknął i spojrzał przed siebie. Dziewczyna zaśmiała się cicho. W końcu dotarli do zakrętu.
- No to do jutra - powiedziała
- Nie chcesz, żebym cię odprowadził na przystanek?
- Lepiej się zajmij Blaine'em, bo jeszcze znowu zasłabnie - powiedziała. Nastolatek prychnął i ruszył zakrętem. Jego przyjaciel pomachał uczennicy i dogonił go. Dziewczyna kontynuowała wędrówkę zadowolona z myśli, że już niedługo będzie w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine