sobota, 1 listopada 2014

Sen drugi - Przebudzenie

Alice ujrzała chłopaka, który tak samo jak ona, uciął sobie drzemkę w bibliotece. Zauważył ją i się zatrzymał. Oboje znajdowali się w białej przestrzeni wśród dwóch rzędów drzwi. Dziewczyna uważnie przyjrzała się nastolatkowi. Był wysoki i umięśniony, dość szeroki w ramionach. Miał na sobie czarne trampki, luźne jeansy. Do tego koszulka, tego samego koloru co buty, a na nią miał włożoną bordową bluzę, której rękawy podwinął do łokci. Patrzył się na zdezorientowaną rówieśniczkę swoimi szarymi oczami, na które opadało kilka nielicznych pasemek, Jego włosy były brązowe i sięgały jedynie lekko za uszy. Były gęste, a kosmyki rozrzucone we wszystkie strony świata tworząc nieład na głowie. Nastolatka stała jak słup soli jedynie obserwując bruneta, ale nie trwało to długo. Po jakiś trzech sekundach odwrócił się plecami do niej i ruszył przed siebie nie odzywając się ani słowem. Schował dłonie w kieszeń bluzy i szedł wzdłuż rzędu drzwi.
- Czemu on mi się przyśnił? - zastanawiała się niebieskooka w pierwszym momencie nie wiedząc co robić. Tłumaczyła to sobie faktem, iż spojrzała na niego tuż przed zaśnięciem. Stała i wpatrywała się w oddalające się plecy nastolatka, aż w końcu ruszyła za nim. Będąc już niedaleko zwolniła krok. - Może to jeden z tych snów, w których ktoś prowadzi śniącego do jakiegoś ważnego miejsca czy coś w tym stylu - pomyślała trzymając się za brunetem. Ten rzucił na nią chwilowe spojrzenie zza ramienia. Wokół panowała całkowita cisza. Echo w tym miejscu nie istniało ani dźwięk kroków. Każde brzmienie ich głosu po prostu przepadało w pewnym momencie. Szarooki ponownie zerknął ukradkiem na blondynkę jakby się upewniał, że ta za nim idzie. Nagle się zatrzymał i odwrócił przodem do niej, przez co mało na niego nie wpadła. Gwałtownie się zatrzymała i zrobiła mały krok do tyłu.
- Czemu za mną łazisz? - zapytał jakby zirytowany, ale w rzeczywistości był po prostu podejrzliwy.
- To ty mnie nigdzie nie prowadziłeś? - odparła zdezorientowana robiąc wielkie oczy
- Hę? A czemu miałbym? - parsknął zdziwiony
- To nie jest jeden z tych snów, w których trzeba za kimś iść? - rzekła cicho jakby sama do siebie zastanawiając się, o co może chodzić. Myślała, że powinna podążać za nastolatkiem niczym za prorokiem. Jego odpowiedź jednak wprowadziła ją w niemałe zakłopotanie. Chłopak podrapał się po głowie, lekko targając swoje brązowe włosy przy tym wzdychając.
- A więc to tak...
- Wiesz o co chodzi w tym śnie? - zapytała nagle z błyskiem w oku wywołując na twarzy szarookiego chytry uśmiech
- Przebudziłaś się
- Co? - zapytała nic nie rozumiejąc
- Jesteś w Wymiarze Snów, ale nie śnisz i już nie będziesz - odparł błyskawicznie. Alice zaintrygowana tymi słowami opuściła wzrok dokładniej myśląc nad ich sensem.
- Jestem pewna, że śpię, a to mój sen, więc o co ci chodzi? - rzekła nie wiedząc już co ma myśleć
- A czy ja przeczę? Fakt, śpisz. Śpisz, ale nie śnisz - odparł niewzruszony. Zdumiona tą odpowiedzią zamilkła starając się ułożyć myśli w głowie. Zanurzyła dłoń w swoje długie kosmyki wciąż się zastanawiając nad sensem tego wszystkiego. Od roku miała świadome sny, a teraz spotyka kogoś, kto mówi jej, że wcale nie śni. To było dla niej sporą zagadką.
- Dziś nastąpiło twoje przebudzenie, a to oznacza, że możesz przemieszczać się między snami różnych osób - powiedział widząc zakłopotanie niebieskookiej. - Od teraz jesteś łowcą - dodał odwracając się i ruszając w dalszą drogę. Nim jednak zrobił trzeci krok, blondynka złapała go za bluzę, próbując go zatrzymać. Chciała tym sposobem zwrócić na siebie uwagę rówieśnika oczekując dokładniejszych informacji. Dostrzegł to w jej wyrazie twarzy. Zależało jej na wyjaśnieniach, a do tego należała do osób niezwykle upartych już nie wspominając o ciekawości towarzyszącej jej od zawsze.
- Jak masz na imię? - zapytał po chwili brunet, który się zatrzymał, ale wciąż stał tyłem do rozmówczyni
- Alice - odpowiedziała z początku się wahając. - A ty? - dodała z jeszcze większą niepewnością
- Blaine. Łowca tak samo jak ty - odparł nie odwróciwszy się
- Jaki znowu łowca? - parsknęła puszczając jednocześnie bluzę. Nastolatek skierował głowę w jej stronę zwracając się w bok
- Nie mam powodu, aby ci cokolwiek tłumaczyć - rzekł z poważnym wyrazem twarzy znowu chcąc ruszyć przed siebie. Jednak dość szybko dziewczyna szybkim krokiem wyprzedziła go i stanęła tuż przed nim tarasując mu drogę i krzyżując ręce. Jednak mimo to nie odezwała się słowem. Wbijała jedynie zdeterminowane spojrzenie. Blaine rzucił na nią krzywe spojrzenie i ją minął. Jednak niebieskooka powtórzyła czynności. Wyprzedziła chód rówieśnika ponownie pojawiając się naprzeciw niego. Nastolatek zatrzymał się zastanawiając się dogłębnie.
- Niech będzie, pomogę ci - powiedział w końcu przerywając ciszę . Blondynka odpowiedziała uśmiechem, a także chciała podziękować, ale już po drugiej sylabie szarooki jej przerwał. - Jednakże, nie za darmo. Będziesz mieć u mnie dług - oznajmił. Alice przełknęła głośno ślinę pełna obaw, ale potrząsnęła głową na znak, że się zgadza. Nie miała pojęcia czego się spodziewać. To, jaką przysługę będzie musiała spełnić dla nieznajomego było dla niej zagadką. Nie wiedziała nawet czy usatysfakcjonuje ją to, co zdąży jej wyjaśnić. To wszystko sprawiało, że czuła się niepewnie, a nawet nieco zagrożona. Na twarzy Blaine'a znów zagościł chytry uśmiech, który jedynie spotęgował niepokój u niebieskookiej.
- W takim razie zgoda, wyjaśnię ci wszystko - rzekł zgarniając kosmyki, opadające lekko na jego oczy, do tyłu choć nie przyniosło to większego efektu. Zastanawiał co najpierw powinien wyjaśnić.
- Zacznijmy od tego, że możesz umrzeć - rzucił prosto z mostu uznając to za informację nadrzędną. Powiedział to niewzruszony, z całkowitym spokojem, nie przerywając marszu. Sposób w jaki to rzekł sprawił, że dziewczyna nie wzięła tego na poważnie. Co więcej, myśl o śmierci w śnie nie wydawała jej się przerażająca.
- Jako łowca musisz wiedzieć, że grozi ci niebezpieczeństwo na każdym kroku. Śmierć nieustannie ci się przygląda czekając na twoje najmniejsze potknięcie - powiedział. Alice wciąż nie wiedziała, czy powinna wziąć sobie to co mówi do serca. Mimo wszystko słysząc to przeszedł ją dreszcz.
- Masz coś konkretnego na myśli? - zapytała idąc tuż obok rozmówcy
- Wrócimy do tego później. Jeśli teraz ci to powiem to i tak mi nie uwierzysz - odparł jakby znudzony, przy tym wzruszając ramionami. Dziewczyna nie miała wyboru jak przystać na jego warunkach. Zastanawiało ją jednak co może się kryć za tymi słowami, skoro zdaniem nastolatka, teraz by nie uwierzyła.
- Więc, co to za miejsce? - zapytała odrzucając tamte myśli. Blaine uniósł głowę do góry spoglądając w białą przestrzeń w miejscu, gdzie normalnie powinien znajdować się sufit.
- To Wymiar Snów. Wszystkie te drzwi prowadzą do snów różnych ludzi, a ta ścieżka łączy je, aby udostępnić je łowcom. Tylko oni mogą z niej korzystać - wyjaśnił, a dziewczyna przyjrzała się mijanym obiektom. Na każdych była jasna tabliczka z imieniem i nazwiskiem właściciela snu
- Kim są łowcy? - kontynuowała zadawanie pytań co zaczęło jej powoli przypominać przesłuchanie na komisariacie, ale przesłuchiwany nie był skłonny udzielić odpowiedzi na każde z nich.
- To też wyjaśnię ci później - odparł po chwili zastanowienia
- "Później" czyli kiedy? - parsknęła zirytowana, a brunet nagle się zatrzymał. Alice wzdrygnęła się przez chwilę. - Zdenerwowałam go? - przeleciała jej przez głowę myśl
- W sumie to nawet teraz - rzekł idąc w stronę drzwi. Niebieskooka nie miała pojęcia co się dzieje, więc nie odzywając się już ani słowem po prostu szła za chłopakiem. Na tabliczce widniał napis "Terry Michael Davis". Szarooki otworzył przejście po czym wszedł do środka pomieszczenia, a blondynka zaraz za nim. Drzwi się zamknęły.
- To czyjś sen? - zapytała niepewnie rozglądając się po otoczeniu. Biała przestrzeń zupełnie jak na korytarzu, ale poza nastolatkami i drzwiami znajdowała się jeszcze duża, okrągła forma, do której podeszli. W jej wnętrzu znajdował się człowiek. Wyglądało to jak scena z jakiegoś filmu, w którym ktoś jest zahibernowany. Dorosły mężczyzna o blond włosach i wąsach, odziany w swego rodzaju długą szatę, przypominającą koszulę nocną. Wyglądał trochę jak pacjent w szpitalu, śpiący pacjent.
- To właściciel snu. Nie jest łowcą, więc nie ma swobody poruszania się po swoim śnie
- On teraz śpi? - zapytała zaciekawiona podchodząc jeszcze bliżej dużej, przeźroczystej kuli
- Tak, inaczej ta przestrzeń byłaby pusta - odparł po czym udał się do wyjścia, a za nim jego towarzyszka. Będąc na korytarzu Blaine ponownie zaczął się przyglądać przejściom. Blondynka czekała niecierpliwie w milczeniu. W końcu podeszli do snu Angela C. Sanford. Kiedy znaleźli się w środku, drzwi się zamknęły. Dookoła tak jak przedtem była pusta, jasna przestrzeń oraz, znajdująca się na przeciwko nastolatków, duża kula, w której była rudowłosa dziewczyna o piegowatej twarzy i szarej koszuli nocnej. Podeszli do niej dość szybkim krokiem, jakby czas odgrywał dużą rolę.
- Zwróć uwagę na ubiór - powiedział. - Powinien być biały, ale przez "niego" zmienił barwę. Szara oznacza chorobę, czarna to śmierć, najprawdopodobniej śpiączka, a fioletowe, najgorsze, klątwę - wyjaśnił, a Alice uważnie wsłuchiwała się w każde słowo starając się jak najwięcej zapamiętać. Dla niej to wszystko wciąż było zbyt niewiarygodne, by całkowicie uwierzyć w ten wymiar, ale nie miała wyboru. Wpatrywała się w szarawą szatę nieznajomej.
- Kogo masz... - zaczęła mówić, lecz jej przerwano
- Kolejna sprawa - odezwał się nagle. Machnął ręką przed twarzą niebieskookiej, w której nagle pojawił się niewielki przedmiot. - Też masz kartę Jokera, prawda? - rzucił
- Skąd to wiesz? - zapytała w tym samym czasie sięgając do tylnej kieszeni. Była pusta. Sprawdziła drugą, ale efekt był ten sam
- Przez jakiś czas widywałaś drzwi w swoich snach, ale nie mogłaś ich otworzyć. W chwili przebudzenia pojawiła się kartka Jokera. Każdy łowca tak zaczyna - podsumował. - A to, jest najważniejszy przedmiot łowcy - dodał
- Dlaczego? - zdziwiła się nieco wystraszona faktem, że jej karta zniknęła
- Oho, chyba wreszcie się pokaże - powiedział jakby sam do siebie
- Kto? Kogo masz na myśli? - zapytała w końcu, ale nie musiała czekać na odpowiedź rówieśnika. Usłyszała ciężkie kroki i bardzo głośny ryk. Natychmiast skierowała wzrok na źródło hałasu. Wtedy ciekawość, zainteresowanie i wszystkie podobne stany zostały zastąpione szokiem i strachem. Ujrzała kreaturę o ciemnym odcieniu zieleni. Miała wielkie kły i przymrużone ślepia. Mierzyła jakieś dwa i pół metra, jej kończyny wydawały się umięśnione i były otoczone pomarańczowymi łuskami. Stwór zmierzył wzrokiem dwójkę nastolatków po czym ponownie groźnie ryknął.
- Zaraz zobaczysz co oznacza bycie łowcą - rzekł z powagą. - ale ostrzegam, że ten widok może nie być przyjemny - dodał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine