niedziela, 13 września 2015

Sen pięćdziesiąty szósty - Upiór pełni

Dotyk wciągający siłą Alice w głąb lustra zniknął momentalnie, gdy ta tylko przekroczyła ramę zwierciadła. Upadła, a przez silny błysk zamknęła na krótką chwilę oczy. Serce biło jej jak szalone, nieregularny oddech był jedynym dźwiękiem, który rozprzestrzeniał się po otoczeniu. Obszar pozbawiony krajobrazu, pustka o jasnej brawie. Czuła się jak we własnym śnie. Całkowicie pustym, czekającym na wypełnienie go wyobraźnią. Podniosła się, niepewnie spoglądając na otoczenie. Nie widziała żadnych drzwi, ani lustra. Jedyne co ujrzała, to postać wyglądającą jak ona. Odwróciła się w popłochu spoglądając na nią z przerażeniem. Uderzające podobieństwo, te same rysy twarzy, ten sam ubiór, wszystko było idealnie odwzorowane. Po prostu, jej lustrzane odbicie. Stało naprzeciw niej, w odległości kilku metrów. Powaga wypisana na twarzy zniknęła, w momencie gdy przyozdobił ją niewinny uśmiech. Alice przełknęła ślinę i walczyła z trwogą.
- Jesteś upiorem pełni - odezwała się korzystając z resztek swojej odwagi. Zmusiła się do wyprostowania się i zachowania spokoju dokładnie przyglądając się rozmówcy 
- Tak... - odparła postać po krótkiej chwili milczenia i stanęła bokiem do blondynki. - Ale też i nie. - dodała z jeszcze szerszym uśmiechem, a w odpowiedzi ujrzała podejrzliwy wzrok łowczyni, wycelowany w nią, wycelowany jak nabój z pistoletu, a w momencie, gdy przeszył ciało, dostrzegła też kłębiące się w oczach pytanie, na które zresztą szybko odpowiedziała, nim zostało ono wypowiedziane na głos. - Jestem tobą. - dodała. Rozmówczyni prychnęła ze złością i drwiącym tonem odpowiedziała na te słowa momentalnie 
- Nie prawda - rzekła z przekonaniem w głosie. Nie było chwili, w której spuściła by wzrok z upiora, a skoro postać przed nią nim była, to nie pozostało nic innego, jak go zabić. Nie zważając na to, w jakiej formie jest i co mówi, po prostu powiedziała sobie w duchu, że musi się go pozbyć. Nikt inny nie mógł tego zrobić za nią. Sam na sam z wrogiem, potężnym upiorem pełni, który wzbudzał w Alice lęk z powodu jej wyobrażeń i oczekiwań. Jednak w jej oczach wyglądał po prostu jak ona, nastoletnia dziewczyna, nie wydawał się groźny, ani niebezpieczny. Po prostu stał naprzeciw niej. Stał tam, ale nie przez cały czas. To była jedna sekunda, na którą Alice spuściła postać z oczu. 
Blondynka postanowiła nie tracić więcej czasu, lecz działać. Wydawało jej się, że z każdą minutą traci zmysły. Panika, lęk. Chciała przywołać kartę Jokera. Wzrok wbity w swoje lustrzane odbicie przeniosła szybko na dłoń, w której miała wkrótce znajdować się broń. Wtem postać zniknęła, by pojawić się tuż przed nią. Pamiętała, że Blaine potrafi się przemieszczać na tyle szybko, by ciężko było za nim nadążyć wzrokiem, ale to, jak upiór się przemieścił było niemożliwe do spostrzeżenia. Po prostu rozpłynął się, by stanąć tuż przez niebieskooką. Wystraszona z powrotem spojrzała przed siebie, by przed swoją twarzą ujrzeć upiora w jej odsłonie. Zmienił się. Przekrwione oczy, niemal całe czerwone, a z nich płynąca cienkimi strumykami czerwona ciecz, niby łzy, lecz stanowiła je krew. Te oczy spotkały się ze spojrzeniem nastolatki, w którym od razu dostrzec można było przerażenie. Twarz bardzo blada, ozdobiona śladami, po kroplach, które spłynęły, była bez wyrazu. Żadnego uśmiechu, lecz powaga. Bez emocji wypowiedziane pytanie, ale pod wpływem jego brzmienia rozmówczynię przeszedł dreszcz 
- Co zamierzasz zrobić? - zapytała postać przekręcając głowę w bok na tyle, że niemal ułożyła ją na własnym ramieniu. Nie spuszczała jednak wzroku z łowczyni, ani na chwilę. Nie mrugnęła ani razu. Niespodziewanie rozszerzyła oczy. - Odpowiadaj. - dodała, a nastolatka w popłochu zaczęła się wycofywać w międzyczasie czując w swojej dłoni już przedmiot. Zatrzymała się wysuwając przed siebie rękę, w której dzierżyła broń. Rozłożyła szybkim ruchem dłoni wachlarz. Starała się zapanować nad strachem i ukryć go, ale ślepy zauważył by jej przerażenie. Upiór jednak stał w miejscu unosząc z powrotem głowę. - Nie zabijesz mnie. - oznajmił ze spokojem, po czym ruszył w stronę rozmówczyni. Szedł wolno, lecz pewnym krokiem. Na jego ruch zareagowała dynamicznym ruchem, tworząc podmuch wiatru. Uderzyła nim tak, jakby był ślepym nabojem w pistolecie. Nic tym nie wskórała. Ze złością doprawioną rosnącą paniką machnęła mocniej. Podmuch ruszył w stronę celu. Zdawał się tak mocny, by móc powalić drzewo. Mimo to nawet nie uniósł delikatnie kosmyków włosów lustrzanego odbicia, które opuściło ramę zwierciadła. Nie wskórał nic. Moc wydawała się nie działać na postać, natomiast ona przyśpieszyła kroku do atakującej łowczyni. 
- Nie zbliżaj się! - krzyknęła bez namysłu nie zaprzestając atakowania, ale nie dawało to efektów. Osoby były już blisko siebie. Alice złożyła wachlarz kierując ostrza w stronę nadchodzącego przeciwnika, który nie zwalniał kroku. Szedł prosto na nie. Serce biło jak szalone, co jakiś czas dziewczynę przechodził dreszcz, zaczynały pocić jej się dłonie, ale nie zmieniała pozycji. Czekała z bronią na nadejście wroga. Nie trwało to długo. Stał już przed nią, ale blondynka nie czekała na jego dalsze kroki. Sama sunęła się niewiele do przodu, pchnęła przy tym broń w miejsce, gdzie winno bić serce. Nie poczuła nic, żadnego nacisku. Nic nie stawiało oporu, zupełnie jakby wpadła w przestrzeń. Czuła się jakby atakowała powietrze albo ducha. Zakrwawiona postać zatrzymała się. Stojąc miała w swojej klatce końcówkę broni łowczyni. Nie polała się z tamtego miejsca krew. 
- Nie da się mnie zabić - oznajmiła i zrobiła kolejne kroki, zbliżając się jeszcze bardziej do rozmówczyni. Ostrze zanikało coraz głębiej w postaci, aż wkrótce znalazła się tam też ręka dziewczyny. Wkrótce dłoń wraz w wachlarzem znalazły się za plecami, ale wciąż nic nie dało się wyczuć. Wystraszona nastolatka chcąc zabrać czym prędzej ręce z powrotem, machnęła w popłochu robiąc krok do tyłu. Przeniknęła całkowicie dłonią przez postać. Niczym przez ducha 
- Niemożliwe... - mruknęła pod nosem robiąc wielkie oczy. Z niedowierzaniem wbijała wzrok w swojego upiornego klona 
- Tak jak było powiedziane, nie zabijesz mnie. Nie ma sensu nawet próbować - odezwał się wciąż mówiąc damskim głosem, należącym do łowczyni, przed którą stał 
- Jakoś mi się to uda - odparła zdenerwowana, starając się, by wymówić te słowa z pewnością, ale wątpliwości w nie uniemożliwiały jej to. 
- Chcesz zabić samą siebie? 
- Nie jesteś mną! - krzyknęła rozdrażniona rzucając bronią, która przeniknęła przez żywe odbicie po czym zniknęła, w następstwie czego na twarzy blondynki namalował się grymas i rozczarowanie 
- Jestem - odparła postać. - Wiem wszystko o tobie, znam twój ból i twoje obawy. Po prostu jesteśmy jednością, jedną osobą. - rzekła z uśmiechem, ale nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Milczenie zaczynało dodatkowo przytłaczać w całej tej nieprzyjemnej atmosferze. Odczuwalne zagrożenie wzbudzało lęk, nawet strach przed nieuwagą wydawał się silny. - Niechciane dziecko skazane na samotność to właśnie my. - odezwał się ponownie upiór, a Alice jakby ożywiona, z zszokowaniem spojrzała na rozmówcę tak, jakby nie ufała swojemu słuchowi i prosiła o powtórzenie słów. - Też to czuję. Znam nasze wspomnienia i nasze cierpienie z nimi związane. Mam ci je przypomnieć? 
- Chcę wrócić - odparła momentalnie, myśląc o korytarzu pełnym luster, gdzie zostawiła Avril i Blaine'a. 
- Wiem, czego chcesz - odezwał się upiór, a uśmiech stał się jeszcze szerszy. - Zrozumienia, akceptacji... Chcesz, by ktoś się o ciebie martwił i troszczył. By ktoś dbał o ciebie... 
- Skończ... - burknęła zirytowana 
- Chciałabyś urodzić się na nowo, w normalnej rodzinie, prawda? Gdzie rodzice dostrzegaliby twoje istnienie 
- Rozczaruję cię, ale już dawno pogodziłam się z tym 
- Mówisz sobie, że pogodziłaś się z tym, a na twym sercu pozostała szrama, ale tak naprawdę jest ona wciąż raną - usłyszała w odpowiedzi. - Mimo upływu lat, jest wciąż świeża. Ona się nie goi, tylko po prostu przyzwyczajasz się do bólu 
- Żyję z nią tyle lat, więc to bez znaczenia - odparła oschle odwołując broń. 
- Krwawisz - odparł upiór unosząc ręce. Większość skóry skąpana była w czerwieni. - To boli. - dodał, a dziewczyna odwróciła wzrok błyskawicznie. Czuła ukłucia w sercu. Każde słowo było jak ostrze, a każde z nich skierowane w jej stronę. Z każdym ich brzmieniem, wbijały się w serce. Czuła te silne ukłucia. Silne słowa i obrazy 
- Jesteś tylko upiorem! Co ty możesz wiedzieć o mnie, a tym bardziej o moich uczuciach? - warknęła wściekła do zmarkotniałego odbicia 
- Jestem tobą, dlatego to wszystko wiem 
- Skończ pieprzyć głupoty! Nie jesteś mną tylko tworem tego wymiaru 
- Wiem - odparła zakrwawiona dziewczyna. - Jednak jestem też częścią ciebie. - dodała ze spokojem. 
- Jesteś mordującym potworem, którego należy się pozbyć - odparła, ale była pewna, że atakowanie znów okaże się bezowocne. Nie chciała tracić więcej energii, niż potrzeba. Głowiła się za to, w jaki inny sposób może pokonać przeciwnika. Ten niespodziewanie przeniósł się ponownie tuż przed nią i wyciągnął rękę. Otwartą dłonią kierował na jej twarz, a ta ogarnięta trwogą wręcz osłupiała. Zamknęła z przerażenia oczy, po ich zamknięciu ujrzała jednak obrazy. Wspomnienia malujące się jak na kliszach starego filmu. Mknęły w jej głowie, niektóre mniej wyraźne od pozostałych.
- Pamiętasz to wszystko, prawda? - usłyszała wciąż przyglądając się scenom z przeszłości. Czuła się tak, jakby cofnęła się w czasie i była obserwatorem własnych przeżyć minionych już dawno chwil.
Skulona dziewczynka, siedząca w kącie, przytulająca pluszową zabawkę. Niewinny obraz smutnego dziecka, ale w głowie ukryte gorsze myśli.
- Pamiętasz co wtedy czułyśmy? O czym myślałyśmy? - pytało odbicie. - Dlaczego rodzice mnie nie kochają? Czy zrobiłam coś nie tak? Starałyśmy się jak możemy, by nas dostrzegli, ale na marne. Dobre oceny, zachowanie, konkursy, przedstawienia. Wszystko było niczym, najważniejsza była ich praca. - mówiło. Scena się zmieniła. Nastolatka ze wspomnień trzasnęła ze wściekłością drzwiami i rzuciło się na łóżko. - A późniejsze kroki pamiętasz? Nawet chorując nie poświęcono ci uwagi. Po złamaniu nogi, gdy ich wezwano, pamiętasz rozmowę? Pogarda w ich oczach i złość, że z twojego powodu musieli opuścić spotkanie biznesowe. - upiór mówił, ale ta stale milczała, ślepo patrząc na wydarzenia malujące się z jej wspomnień. - Zaczęłyśmy się buntować. Specjalnie chciałyśmy zdobywać złe oceny. Nauczycielka zaniepokojona wezwała ich w tej sprawie na rozmowę. Chciałyśmy jakiejkolwiek reakcji, chociażby krzyku na nas. Co otrzymałyśmy?
- Zawiodłaś nas, nie powinnaś mieć takich słabych ocen - rozległ się głos ojca, który zaraz po tym minął córkę, by dokończyć papierkową robotę. Żadnych większych emocji. Słowa niezadowolenia na odchodne, ale ton całkowicie bez wyrazu. W miejscu, w którym stały dwie blondynki oraz obrazy ze wspomnień, w miejscu w głowie nastolatki, do którego zajrzała dopiero po zamknięciu oczu, jej odbicie spojrzało na nią ponuro, a ta wciąż milczała. Milczenie ogarnęło je obie. Postać z grymasem spojrzała z powrotem na przedstawienie odgrywane przez wspomnienia. Kurtyna zapadła, by po chwili się podnieść i przedstawić kolejne wydarzenie z minionych lat. - Mimo, że było to dawno temu, to na pewno to pamiętasz bardzo dokładnie. - ponownie rozbrzmiał głos dziewczyny, która spojrzała na łowczynię. Ta od razu rozpoznała wydarzenie i robiąc wielkie oczy, w małym szoku i niedowierzaniu wpatrywała się w swoją młodszą o kilkanaście lat wersję.
Małą dziewczynkę biegnącą z kartką, na której farbami narysowała dla rodziców swoje małe arcydzieło. Ci oboje byli niezwykle zajęci swoją pracą, siedząc przy stercie papierów.
- Mamo, tato! Spójrzcie co dla was narysowała!
- Nie teraz Alice - odparł natychmiastowo mężczyzna
- Ale spójrzcie! Ładne?
- Powiedzieliśmy ci, że jesteśmy zajęci - burknęła oschle kobieta
- Idź się pobawić gdzie indziej - dorzucił jej mąż
- Ale...
- Żadnych "ale" - usłyszała w odpowiedzi. Smutna i zrezygnowana odeszła kilka kroków. Zatrzymała się nagle patrząc na wilgotną, od przesadnej ilości zastosowanej farby, kartkę. Później na swoją małą dłoń poplamioną różnymi barwami. Nie chciała, by jej wysiłek poszedł na marne. Chciała pokazać rodzicom swoje starania, by z zadowoleniem i uśmiechem podziękowali za rysunek. Wróciła do nich.
- Ale spójrzcie!
- Alice! - warknął tata, wnet ta położyła kartkę na papierach, przeglądanych przez jej mamę
- Ładne? - chciała zapytać, jednak pozostało to w jej myślach. Zamiast tego wystraszona spojrzała na wściekłą kobietę, która pod wpływem impulsu zamachnęła się i otwartą dłonią uderzyła dziecko. To była odpowiedź na jej rysunek. Czerwony, pulsujący bólem ślad na jej gładkiej skórze. Na policzku, który tętnił od uderzenia, a po chwili stał się trasą dla spływających ciurkiem łez dziecka. Ojciec podszedł i podniósł kartkę, która zostawiła ślady na papierach z ich pracy. Niedopuszczalne, małe plamy. To było jedyne, co zauważyli, że dostali od niej w prezencie. Jedyne co dostrzegli.
- Alice, lepiej idź już na górę - odezwał się spokojnie ojciec, a dziewczyna stała zapłakana jeszcze przez krótką chwilę.
- Nienawidzę was... - odezwała się cicho i pobiegła w popłochu do swojego pokoju.
Alice patrzyła na to, czując ból z tamtej chwili. Przeszklonymi oczyma wpatrywała się w to. We wspomnienia, do których nie chciała wracać. Upiór odszedł w tamtym miejscu, pozwalając łowczyni na otworzenie oczu i wydostanie się ze sceny wizji z minionych lat.
Uniosła powieki, pojedyncza łza spłynęła po jej poliku. Poczuła się jak sprzed kilku lat.
- Widzisz? Mówiłam, że krwawisz - odezwała się postać stojąca spokojnie przed nią, wskazując dłonią na łzę. - To wciąż świeża rana, a to jest krew, która się z niej wydziela
- Twierdzisz, że jesteś mną i że wiesz co czuję. Skoro tak to czemu mi to pokazujesz? - burknęła rozzłoszczona. - Czemu rozdrapujesz dawne rany i chcesz bym cierpiała!?
- Żeby ci uświadomić nasz stan - odparła. Krew, którą była pokryta, zniknęła. Ponownie stanowiła dokładne odbicie blondynki. Nawet jedna łza spłynęła w dół odwzorowując tą łowczyni
- To bez znaczenia. Istnieją w moim życiu osoby, które są w stanie uśmierzyć ból - odparła wycierając szybko łzę.
 - Wiem - odparł upiór. - Mamy przyjaciół. - dodał dość posępnie. - Jednak na jak długo? - zapytał, a zmieszana nastolatka z podejrzliwością czekała, aż rozwinie swą myśl. - Sharon, czy też Zoey, daleko do Grace, prawda? Pewnie bez wahania wskoczyłybyśmy za nią w ogień. Ciekawe czy ona zrobiłaby to samo dla nas
- Gdybyś był mną i faktycznie myślał tak samo, to wiedziałbyś, że tak
- Wiem, że tak myślimy. Nie znam jednak myśli Grace. Wiem jednak, że nie musi minąć tak wiele czasu, by nas opuściła. W końcu teraz ma Ryana - rzekł upiór. Alice nie mogła oprzeć się myślą, że rozmawia z upiorem. Rozumnym i podającym się za nią samą, a mało tego, faktycznie wiedzącym wiele na jej temat czy też jej otoczenia. Było to jednak bardziej przerażające, niż mogłoby się jej to wydawać.
- Ryan nic nie zmieni. Nawet jeśli zaczną się ze sobą spotykać
- Tak mówisz, ale czy to prawda? Już teraz zapomina o bożym świecie dla niego. Wkrótce my przestaniemy się liczyć. Oddalimy się od siebie, nawet spotykając się z nią co jakiś czas
- Jasne - odparła lekceważąco będąc pewną fałszywości tych zapewnień 
- Nie wierzysz mi? - mruknął markotnie
- Wszystko co mówisz nie jest prawdą - rzuciła oschle. Upiór ze zdenerwowaniem odsunął się na pewną odległość
- Chcesz znać prawdę!? - krzyknęło zdenerwowane odbicie. - Prawdę taką samą dla każdego z nas? - warknęła postać, a zaraz po tym przemieniła się. Włosy ściemniały i drastycznie się skróciły. Oczy także zmieniły barwę. Cała postać uległa zmianie, by Alice już po chwili mogła ujrzeć wizerunek swojej przyjaciółki. Zszokowana wbijała w nią wzrok
- Co ty...
- Taka jest prawda! - rozległ się głos, a w dłoni pojawił się nóż. - Wszystkich to czeka. - dodała drżącym głosem, przełykając łzy. Zaraz po tym już tylko blondynka widziała, jak ta podcina sobie gardło i pada na ziemię.
- Grace! - krzyknęła z przerażeniem, chociaż była pewna, że krzyczy do upiora, a nie znanej sobie nastolatki. Mimo to serce się buntowało. Nie chciało współpracować z mózgiem i kazało dziewczynie podbiec, do leżącej w stale powiększającej się kałuży krwi, brunetki. Kucnęła przy niej i przekręciła na bok ciało, które wtem zniknęło.
- Zdajesz sobie przecież z tego sprawę - usłyszała głos zza pleców. Podniosła leżący nóż i wściekła ruszyła na swoje lustrzane odbicie. - Chcesz siebie zabić? - zapytało, wnet ta się zawahała, ale tylko na chwilę. Ostrze mimo to przeszło przez postać, jak przez puste powietrze.
- Czego chcesz!? - krzyknęła
- Byłaś sama i będziesz sama. Przyznaj się do tego, do swojej samotności. Znasz ten wymiar, wiesz o upiorach. Ile potrzeba czasu, by jakiś dorwał Grace? Może też jej się coś stać niekoniecznie przez zmorę z tego świata. Co wtedy? Dobrze wiesz co
- Zamknij się! Nie chcę o tym słyszeć
- Ale taka jest kolej rzeczy! Każdy w końcu umrze. Jedyne co możesz zrobić, to umrzeć przed nią - powiedziała istota. Blondynka zaskoczona spojrzała na nią
- Czego ty chcesz? - zapytała ponownie, powstrzymując łzy
- Chcę żebyś mnie uwolniła - odparła postać nie powstrzymując płaczu. Zalewając się łzami mówiła dalej drżącym głosem. - Żebyś nas uwolniła. - dodała. - Nienawidzimy przecież swojego życia, po co zmuszasz nas do brnięcia w nie dalej?
- Ja... - zaczęła mówić nieco spłoszona. Jej odbicie wycierało twarz wilgotną od słonych kropel spływających nieustannie po skórze.
- Nie chcę być znowu sama... nie chcę już więcej cierpieć - mówiła postać
- Ty to uważasz za jakieś rozwiązanie? - zapytała niepewnie. Upiór uniósł jej dłoń, w której trzymała nóż, i przyłożył je do gardła przy tym przytakując
- Ty też tak przecież uważasz - powiedział ponuro. - Po prostu to zrób. Wolisz czekać na śmierć twoich bliskich? Patrzeć na nią, by potem w samotności rozdrapywać własne rany? - rzucił odsuwając się. Nastolatka stała nie zmieniając pozycji. Wciąż przykładała samej sobie ostrze do gardła. Spojrzało w pewnym sensie z litością na rozmówczynię w ciele będącym jej lustrzanym odbiciem.
- To nie jest żadne rozwiązanie
- Mam ci podać więcej powodów, dla których to właśnie jest nasze jedyne rozwiązanie? - zapytał upiór z irytacją, zaciskając dłonie w pięści. Blondynka opuściła mimowolnie dłonie wzdłuż ciała i wypuściła z dłoni broń. Nagle jednak poczuła, jak chwyconą ją za nadgarstek. Silny, pewny uścisk ciągnący ją do tyłu.
Brunet zatrzymał się w końcu, unosząc twarz ku górze, zasłaniając ją dłońmi.
- I co teraz? - zapytał siebie w duchu, podczas gdy łowczyni o różowych oczach, szukała ich odbicia w lustrze, w które nieustannie się patrzyła. Jednak nie dostrzegała w nim nic. Czuła rosnące napięcie. Buzującą w niej złość, którą coraz trudniej było jej okiełznać. Z początku patrzyła z zastanowieniem w zwierciadło, ale później już tylko gniewnie szukała w nim czegokolwiek. Ścisnęła mocniej włócznię zaciskając zęby.
- Co tu się dzieje!? - powtórzyła pytanie, ale tym razem niezwykle głośno. Blaine spojrzał na nią wciąż myśląc nad jakimś rozwiązaniem. Co jakiś czas spoglądał na lustra. Blondynka stała również głowiąc się nad jakimś pomysłem. Jednak z każdą minutą zdrowy rozsądek zastępowała złość
- Nie stracę jej drugi raz... - wymamrotała cicho jeszcze mocniej chwytając za uchwyt włóczni. Łowca w tym czasie podchodził do luster przypatrując się im. Dziewczyna uniosła broń. Odsunęła się nieznacznie, wycelowała w lustro, w które wciągnięta została Alice, po czym wzięła zamach i uderzyła. Ostrze włóczni zderzyło się z ostrzem katany. Oczy bruneta buchały żywym ogniem i wściekłe skierowane były do dziewczyny. Odparował cios, odepchnął ją. Po czym gniewnie zbliżał się do niej
- Możesz mi powiedzieć, co ty kurwa robisz? - warknął do niej, a ta zaczęła robić kilka kroków do tyłu wciąż zachowując zimną krew i nie dając się zastraszyć
- A jak myślisz? Wolę działać niż łazić w te i wewte nic nie robiąc jak ty - burknęła z ignorancją. Chłopak zatrzymał się starając się uspokoić, chociaż przychodziło mu to coraz trudniej
- Mam ci przypomnieć, że nie mamy bladego pojęcia jak to wszystko działa? Skąd wiesz co się stanie z Alice po zbiciu tego lustra?
- Jestem dobrej myśli. Może to by ją uwolniło
- A czy rozbicie lustra bez odbicia uwolniło póki co cokolwiek innego poza litrami kwi!? - warknął zdenerwowany
- Czego się wściekasz!? Może ich przenosi w inne miejsce, a nie przez lustro
- Czy ty siebie słyszysz? - rzucił oschle
- A masz jakiś inny plan? Bo jak nie, to daj mi działać po swojemu - odparła robiąc krok w stronę zwierciadła, do którego trafiła blondynka. Niespodziewanie drogę zagrodził jej chłopak idąc zdenerwowany w jej stronę, w dłoni dzierżąc katanę. - Co ty... - nagle ten uniósł broń, dziewczyna uderzyła instynktownie włócznią. Zaczęli parować swoje ciosy, stale przed wspominanym lustrem, aż w pewnym momencie chłopak wybił broń łowczyni z rąk. W popłochu zaczęła się cofać, aż zderzyła się plecami ze szkłem, nie dającym odbicia. Chłopak przyłożył katanę do jej szyi, płaskie ostrze dotknęło jej podbródka. Było gorące, jakby broń została świeżo wykuta. Biła wręcz ciepłem. Z towarzyszącym bólem dziewczyna skrzywiła się i patrzyła niepewnie na szarookiego, którego oczy już straciły dawną, spokojną szarość, a zastąpiła je dynamiczna, płynna rtęć doprawiona tańczącymi płomieniami i złością.
- Posłuchaj mnie uważnie. Myślenie chyba nie jest twoją mocną stroną, więc nawet nie kombinuj. Nie mam pojęcia skąd znacie się z Alice i dlaczego chcesz ją ratować, prawdę mówiąc mam to gdzieś, ale jeśli naprawdę masz taki zamiar, to ani się waż rozwalać lustro. Jeśli jeszcze raz spróbujesz, to obiecuję, że cię zabiję, a ja obietnic dotrzymuję - mówił srogo powoli opuszczając broń. - Nie wiemy co się stanie bo rozbiciu go, więc nie kombinuj. Chcesz robić z Alice królika doświadczalnego?
- Nie... - odparła odwracając z rezygnacją wzrok. - Ale chyba nie zamierzasz tak stać bezczynnie, nie?
- Nie - odpowiedział momentalnie. - Zależy ci na przeżyciu Alice?
- No... tak - rzekła nieśmiało
- To twoja odpowiedź?
- Odwal się. Chcę ją uratować, wystarczy?
- Skoro tak, to będziesz mnie słuchać
- Że co!? - warknęła ze złością, ale gdy ten ponownie uniósł broń, jej temperament momentalnie spadł
- Zostaniesz tutaj i będziesz pilnować, żeby nikt nie ruszył tych luster - oznajmił. - Sama tym bardziej masz ich nie rozbić
- Dlaczego akurat ja mam tu zostać, a nie ty?
- Bo ja sobie lepiej poradzę, cokolwiek będzie czekać po drugiej stronie, a ktoś powinien tych luster pilnować, na wypadek, gdyby trafiły się kolejne geniusze twojego pokroju - wyjaśnił dość oschle i drwiąco, po czym zaczął iść do lustra, będącego naprzeciw zwierciadła pozbawionego odbicia.
- To jest ten plan? - burknęła z ignorancją
- A co, za ciężkie zadanie masz? Innego nie dostaniesz, więc po prostu rób co ci powiedziałem. Nie rozbijaj żadnego lustra
- Skąd pewność, że nie pokuszę się na rozbicie twojego lustra?
- Jeśli chcesz żeby Alice przeżyła, to będziesz musiała pozwolić mi żyć, a to oznacza nie eksperymentowanie z moim lustrem - wyjaśnił pośpiesznie, po czym z uwagą przyglądał się swojemu odbiciu. Avril zrezygnowana usiadła ciężko wzdychając.
Odbicie nie ulegało zmianom przez jakiś czas. Chłopak dotknął szyby, ale też to nic nie dało. Odwołał broń i czekał, chociaż nie był pewny na co. Zaczął oglądać odbicie otoczenia. W końcu po dłuższej chwili dostrzegł małą zmianę w ruchu swojego odbicia. Inaczej się ruszyło w jednej, krótkiej chwili. Z małym zaskoczeniem wbił jeszcze uważniej wzrok w postać w lustrze. Ta nagle uśmiechnęła się szeroko. Nie przestawał obserwować. Nagle jego odbicie zniknęło
- Co jest...? - zapytał sam siebie wytężając wzrok. Niespodziewanie zjawił się na powrót brunet w lustrze. Z oczu lała się krew, tak samo jak z ust, cięcie biegnące przez pół twarzy, w tym też przez jedno oko. Chłopak nie wierzył swoim oczom, natomiast jego makabryczna podobizna zawołała go do siebie. Blaine potrząsną głową biorąc głęboki wdech.
- Prowadź - rzekł z chytrym uśmiechem po czym skierował dłoń w stronę szkła. Nie zdążył go nawet dotknąć, gdy jego odbicie już wynurzyło zza lustra swoją pociętą dłoń i chwyciło jego. Silnym uściskiem złapało jego rękę i wciągnęło go do środka. Błyskawicznie zabrał szarookiego na drugą stronę zwierciadła. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine