sobota, 13 czerwca 2015

Sen trzydziesty trzeci - Odnalezieni

Dwójka łowców przedzierała się przez tłum ludzi idąc w stronę boiska. Z nadzieją, że mecz się jeszcze nie skończył szli szybszy krokiem, aż zatrzymał ich znajomy męski głos, wołający ich imię. Oboje odwrócili się szukając źródła dźwięku, które to szybko się do nich zbliżyło
- Gdzie wy byliście? - zapytał czarnowłosy chłopak mierząc ich srogo wzrokiem. Alice zmieszana zaczęła się głowić nad jakimś wytłumaczeniem robiąc się coraz bardziej zestresowana
- Gdzieś - odparł po chwili szarooki z dozą ignorancji
- Gdzieś? To twoja odpowiedź!? - burknął smutno imitując oburzenie
- Daj mi spokój - rzucił od niechcenia
- Wiesz dobrze, że Conor ci nie da spokoju
- No i? - parsknął, a James westchnął głęboko
- Wykończysz nas wszystkich. Wiesz, że ominął cię cały mecz? - powiedział ponuro
- Zauważyłem - odparł rzucając od niechcenia spojrzenie na strój chłopaka. Zawodnik o morskich oczach już zmienił sportowe ubranie na mundurek szkolny. Spodnie i krawat w odcieniu indygo i biała koszula, na którą założona była męska kamizelka w błękitnym odcieniu. Stwierdzenie nasuwało się samo, już po grze.
- Brawo, a może powiesz gdzie żeś zniknął? Co ty, Houdini? - powiedział z lekką irytacją
- Źle się poczułem, więc wyszedłem za mury z dala od tych tłumów. Tyle tu ludzi, że ledwo można oddychać - warknął kłamiąc. Wymówka wymyślona na szybko nie do końca przełamała rozczarowanie nastolatka, który to przerzucił po chwili wzrok na blondynkę
- Ciebie też twoje przyjaciółki wszędzie szukały
- Wiesz, Blaine naprawdę wyglądał kiepsko. Bałam się, że zaraz zasłabnie i zemdleje, więc poszłam na wszelki wypadek z nim - odpowiedziała unikając za wszelką cenę kontaktu wzrokowego z rozmówcą. Chłopak skrzyżował ręce surowo spoglądając na dwójkę łowców. Zupełnie jak rodzic karcący dzieci, albo nauczyciel uczniów. Jednak nic już nie powiedział, a jedynie wziął duży wydech
- Już dobra, nic się nie stało - mruknął cicho. - Jednak klucz do szatni ma Conor, więc i tak nieźle ci się jeszcze dziś Blaine dostanie - dodał już spokojnie, a brunet parsknął oddalając się od dwójki uczniów. - Rany, ale z nim problemy... - powiedział po zniknięciu przyjaciela wśród tłumu ludzi, a niebieskooka uśmiechnęła się nieśmiało. - Dzięki, że się nim zajęłaś - dodał. Ta przez chwilę stała w zastanowieniu
- Nic w sumie nie zrobiłam - rzekła niepewnie. - Szkoda, że ominął nas mecz. Jak wam poszło? - zapytała chcąc nieco zmienić temat
- Cóż... Kapitan drużyny był wściekły jak tylko zobaczył, że Blaine'a nie ma na treningu, ale to się już wcześniej nie raz zdarzało. Jednak jak nie przyszedł na mecz, to on dostał szału - zaśmiał się, a zdezorientowana rozmówczyni wbiła w niego pytające spojrzenie
- To chyba nie dobrze... - spostrzegła, ale zmylona śmiechem chłopaka nie wiedziała jak zareagować
- Ta... Conor jest okropny. Gorzej nas męczy niż nasz trener. No i ma obsesję na punkcie rywalizacji, wygrywania... Na chwilę mu nawet dziś odbiło - mówił dalej uśmiechnięty. - Poza tym Blaine i Conor są jak ogień i woda. Przeważnie starałem się jakoś bronić Blaine'a próbując uspokoić Conora... - rzekł. - Teraz chyba tego nie zrobię. To za zostawienie mnie z tą masą żarcia, po które mnie wysłałeś - pomyślał z chwilowym przebiegłym wyrazem twarzy
- James...? - odezwała się lekko zmieszana
- Wybacz, zamyśliłem się. Co do meczu to wygraliśmy. Jutro nas czeka kolejny
- Przyjdę wam kibicować - powiedziała z szerokim uśmiechem
- Na to liczę - odparł odwzajemniając uśmiech. - Lepiej poszukaj swoich przyjaciółek, pewnie się martwią. Może później jeszcze na siebie wpadniemy
- Nie idziesz już do domu? - zdziwiła się nieco
- Czekałem, aż się znajdziecie, ale skoro Blaine się kiepsko czuł, to na niego zaczekam i go odprowadzę chociaż do połowy drogi - odparł spokojnie
- Dobry z ciebie przyjaciel - stwierdziła z życzliwym uśmiechem, a ten lekko zarumieniony zaśmiał się
- Bez przesady - odparł. - Jak będziesz chciała to zabierz się z nami. Idziemy w tą samą stronę, więc do połowy cię odprowadzimy. Poza tym, we dwójkę łatwiej będzie nam upilnować Blaine'a
- Zobaczę co na to moja przyjaciółka, bo miałam iść z nią
- Nie ma sprawy - dodał z uśmiechem po czym westchnął. - Chyba jednak pójdę sprawdzić co u niego i uspokoić Conora... - dodał z małą niechęcią w głosie. Zaczął iść przed siebie na odchodne machając blondynce na pożegnanie. Ta wykonała ten sam gest po czym odwróciła się i zaczęła iść w kierunku stoisk.
Mijając masę ludzi wypatrywała wzrokiem swoich przyjaciółek. Niebo było wciąż szare i mimo prognozy pogody, zapewniającej, że nie będzie tego dnia padać, nie można było być tego całkowicie pewnym widząc te chmury. Do tego chłodny, momentami dość silny wiatr towarzyszył uczestnikom festiwalu. Turniej jesienny cieszący się dużą popularnością wciąż gromadził nowe osoby, chociaż większość, która przyszła zobaczyć mecz, już zdążyła opuścić teren placówki. W końcu wypatrzyła nastolatkę o miedzianych włosach, do której w pośpiechu podeszła. Zawołała ją, a wnet ta się odwróciła. Uśmiech na jej twarzy w oka mgnieniu zniknął, a zastąpił go srogi wyraz twarzy
- Alice, gdzieś ty była! - warknęła. Niebieskooka nagle się zatrzymała i znieruchomiała
- Chcę zawrócić - pomyślała smutno widząc jak dziewczyna, w towarzystwie Sharon, kroczy rozgniewana w jej stronę. - Wydzwaniam do ciebie przez cały czas! Już chyba ze sto nieodebranych połączeń masz
- Wybacz, nie wzięłam ze sobą komórki...
- Nie wzięłaś!?
- Była rozładowana, a ja nie mam kieszeni i... - tłumaczyła się coraz bardziej żałośnie
- Szukałyśmy cię po całym terenie szkoły, prawda Sharon? - rzekła spoglądając na czarnowłosą, która nagle przytuliła niebieskooką
- Nie strasz nas tak! - mówiła drżącym głosem
- Boże... - szepnęła robiąc wielkie oczy. - Nie przesadzajcie tak
- Żartujesz sobie? Niedawno doszło do morderstwa, a w wiadomościach słyszałam o kolejnych - powiedziała z pełną powagą
- Naprawdę przepraszam, nie chciałam was martwić - rzekła ze skruchą. Karmelowe oczy dziewczyny zmierzyły wzrokiem przyjaciółkę
- Więc nic ci się nie stało? Nikt cię nie zaczepił? - zaczęła wypytywać puszczając z objęć blondynkę
- Nic mi nie jest, naprawdę - odparła, a nagle na twarzy rudowłosej pojawił się zadziorny uśmiech
- Dzwonił do mnie James - zaczęła mówić dokładnie przyglądając się rozmówczyni, która to ze zmieszaniem jej słuchała. - Martwił się, że tak nagle zniknęliście... - mówiła. - Ty i Blaine - dodała, a niebieskooka uciekła spojrzeniem i zaczęła się nerwowo uśmiechać
- Tak? No proszę. Bo widzisz, Blaine się źle poczuł, więc poszłam z nim poza teren festiwalu, żeby odetchnął
- Ah tak? - zapytała po chwili czarnowłosa o podobnym uśmiechu co nastolatka o szafirowych oczach
- No tak. Twierdził, że to może przez ten tłum ludzi, więc chciał na jakiś czas pójść stąd, a ja poszłam z nim w razie gdyby mu się pogorszyło, albo gdyby zasłabł... - tłumaczyła dalej przerzucając w kółko wzrok w inne miejsce
- To bardzo długo musiał odpoczywać skoro ominął go cały mecz, z tego co mówił James - rzekła z podejrzanym wyrazem twarzy
- Najwyraźniej... - parsknęła niepewnie. W końcu wędrując spojrzeniem na myśl przyszła jej brunetka, z którą miała się też spotkać. - Właściwie to gdzie Grace? - zapytała zmieniając temat
- Dobrze, to później wrócimy do twojej ucieczki z Blaine'em - westchnęła
- Co... - burknęła z lekką irytacją, a wnet odezwała się Sharon
- Nic jej nie mówiłyśmy bo pewnie zaczęłaby panikować
- Poza tym, jest zajęta
- Czym? - zapytała podejrzliwie, a rudowłosa uczennica się lekko zaśmiała
- Wpadłam na nią idąc zgłosić swoją obecność. Pomyślałam, że fajnie będzie obejrzeć jakieś dzieła klubu artystycznego. Zwłaszcza rzeźby... - mówiła radośnie. - Zwłaszcza Ryana - dodała po chwili spoglądając porozumiewawczo na rozmówczynię
- To ty wiesz?
- Nie wiedziałam, ale szybko się domyśliłam. Przechodząc obok wystawy szukała go wzrokiem jak głupia, więc zapytałam ją po prostu kogo tak wypatruje. Średnio znam się z Ryan'em, ale zapoznać tę dwójkę to nie był jakiś problem - rzekła tryumfalnie. Kto, jak kto, ale ona nigdy nie miała problemu ze zdobywaniem nowych znajomości, a nawet z zabawą w swatkę
- Pewnie zostanie tutaj, aż klub artystyczny się zgarnie do domów - wtrąciła czarnowłosa
- W takim razie nie będę jej przeszkadzać - zaśmiała się. - Wrócę do domu z James'em i Blaine'em - dodała przywołując na twarz przyjaciółek z powrotem zadziorny uśmiech. - Przestańcie - parsknęła oschle
- Ale co? - zapytały
- Dobrze wiecie co - westchnęła po czym pożegnała się z nastolatkami i ruszyła w stronę boiska. Sporo osób natomiast zaczęło się kierować w stronę wyjścia. Po zakończeniu wszystkich meczów wiele ludzi opuściło teren placówki, a zgiełk stał się znacznie mniejszy. Niebieskooka bez problemu dojrzała ciemnowłosego chłopaka, który szedł w tą samą stronę co ona, nieco dalej. Zawołała za nim, wnet się zatrzymał. Wraz z powiewem wiatru ruszyła szybszym krokiem do niego.
- Jednak zabieram się z wami - oznajmiła radośnie i oboje ruszyli przed siebie
- To świetnie, ale na Blaine'a będziemy musieli jeszcze chwilę poczekać - oznajmił z krzywym uśmiechem, Dość szybko usłyszeli sprzeczających się nastolatków, których po chwili również i ujrzeli. Stali niedaleko boiska. Blaine i kapitan drużyny.
- Starałem się uspokoić Conora, ale najwyraźniej to niewiele dało... - mruknął James zrezygnowany. - Zostań tutaj Alice - oznajmił po chwili do skołowanej dziewczyny, po czym zaczął iść w stronę rówieśników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Layout by Yassmine