Niebieskooka została odepchnięta z dużą siłą. Upadła na piasek mając wrażenie, że wrzucono ją w górkę z kawałków ostrzy. Jęknęła z bólu i próbowała się podnieść. Niektóre fragmenty jej skóry już nie było widać przed lecącą krew. To było takie nierealne, niewyobrażalne. Piasek, wyglądający tak zwyczajnie, a mimo to po dotknięciu go był taki inny w dotyku. Już nie był piaskiem, a kawałkami szkła bądź czegoś podobnego. Dziewczyna już sama nie wiedziała, czy ten wymiar naprawdę może sobie pozwolić na takie zmiany stanu rzeczy, czy to jej wzrok ją oszukuje bo rany były jak najbardziej prawdziwe, tak samo jak czerwona ciesz spływająca po jej ciele. Widok dziecka przykrytego piaskiem po szyję. Taki sam można zobaczyć na plaży, jak dzieci się zakopują dla zabawy. Jednak towarzyszy temu śmiech i radość, a w przypadku Lucasa był to ogromny ból, nowe rany i wrzaski, które z siebie wydobywał.
- Trzymaj się! - krzyknęła do niego Alice podnosząc się. Była obolała i ranna, a jej ataki słabły. Coraz bardziej traciła siły. Wywołała podmuch. Chociaż rozproszył piach, to widać było różnicę w mocy między ciosami dziewczyny. Zaczęła ciężko oddychać i powoli iść w stronę towarzysza.
- Alice... - wymamrotał zatroskany spoglądając na jej stan. - Uciekaj - dodał stanowczo, a ta spojrzała na niego zdziwiona
- Ty też idziesz ze mną!
- Proszę cię, uciekaj i zostaw mnie. Nie chcę cię mieć na sumieniu. Nie masz powodu, by się poświęcać w tej walce
- Ale...
- Miałaś rację, nie wygramy tego, ale i tak chcę tu zostać. Nie wybaczyłbym sobie gdybym nie walczył dla mojej mamy do samego końca. Obiecałem to tacie... mam tylko ją, więc jeśli umrze, to nie widzę powodu, bym ja miał żyć
- Nie mów tak - parsknęła ze łzą w oku
- Chcę ci podziękować - powiedział szybko uśmiechając się do dziewczyny życzliwie. - Cieszę się, że po tym co mi się przytrafiło mogłem jeszcze spotkać dobrego łowcę. Nawet teraz mi pomagasz. Jestem ci naprawdę wdzięczny - rzekł swoim piskliwym, ale delikatnym głosem, a po jego poliku spłynęła łza. Tuż za nim wyłonił się upiór. Makabryczna twarz wykreowana przez piasek rozszerzyła paszczę, a następnie połknęła przeciwnika. Zielonookiego spowił piasek uderzając z dwóch stron z dużą siłą. Poczuł się jakby rzucono w niego milionem igieł, szkieł i noży. Nastolatka zrobiła wielkie oczy. Zacisnęła zęby i szybko machnęła wachlarzem wkładając w ten atak resztki sił. Wyzwoliła towarzysza, ale zaraz po tym padła na kolana zmęczona. Chłopiec podobnie jak ona, upadł na ziemię. Cały zakrwawiony, pokryty ranami i w pociętych ubraniach. Zakrył dłonią lewe oko, z którego płynęła krew. Zranione oko jak po wbiciu do niego noża. Łzy zlewały się z czerwoną cieczą.
- Nie chcę ci pozwolić umrzeć - powiedziała smutno dziewczyna
- Nie masz wyboru. Uciekaj teraz póki możesz. Póki to ja mam najwyższy wskaźnik i próbuje zabić mnie - rzekł zapłakany. - Nie chcę, żeby ktoś umierał z mojego powodu! - dodał stanowczo. Alice spojrzała na niego ponuro, a chwilę później powoli starała się podnieść.
- Trzeba ci przyznać, że jesteś wyjątkowo upartym i odważnym dzieckiem - rzuciła z życzliwym uśmiechem i spokojnym głosem. Choć ciężko mu to przyszło, to odwzajemnił ten gest pozytywnym wyrazem twarzy, mimo iż towarzyszyły mu łzy, krew i pulsujący ból. Nim ktokolwiek wykonał ruch, upiór uniósł się jako kolejna góra. Wraz ze spadaniem niektórych ziarenek uformował się ponownie w postaci monstrum z piasku o makabrycznym wyrazie twarzy i dwóch kończynach przypominających olbrzymie ręce. Zacisnął je w pięść i uniósł do góry.
- Cholera... - wymamrotała cicho pod nosem szykując wachlarz, ale przeciwnik nie zamierzał tym razem pozwolić jej na interwencję. Rozluźnił jedną dłoń po czym chwycił nią blondynkę. Ta kaszlnęła krwią i opuściła głowę. Nie miała już sił, ale próbowała się wydostać. Ponownie każdy ruch ciałem sprawiał tylko większy ból. W momencie złapania jej, poczuła jakby wbiły się w nią ostrza, a z jej najdrobniejszym drgnięciem przejeżdżały po skórze tnąc ją. Pisk dziewczyny wydawał się radować kreaturę, która teraz mogła kontynuować atakowanie łowcy o większym wskaźniku. Zielonooki od razu próbował uciec od miejsca, gdzie właśnie potwór wycelował pięścią. Jednak jego rany mu na to nie pozwalały. Kulał, nie widział na jedno oko, prawie pośliznął się przez ciemnoczerwoną ciecz. W pośpiechu rzucił bumerangiem, który znowu został zatrzymany przez ziarenka. Nie miał żadnych szans, a upiór to wykorzystał. Uderzył pięścią w wojownika wkładając w to dużą siłę. Zupełnie jak wbijanie gwoździa młotkiem. Po ciosie pięść zamieniła się w zwykłą kupkę piasku, która spowiła ciało dziecka. Uczucie przypominające wylanie na niego wiadra żyletek i szkła. Niby ostrza, które otoczyły jego ciało wywołując ogromne cierpienie. Ofierze brakowało już sił, by chociażby krzyczeć. Głowa potwora zbliżała się do niego jakby wydłużając swoją szyję. Rozszerzyła szczękę szykując się na kolejne pożarcie. Przerażona niebieskooka krzyknęła do chłopca. Zaczęła z całych sił próbować wydostać rękę z wachlarzem mając wrażenie, że im więcej się rusza, tym mocniejszy jest uścisk piaskowej ręki. Dziecko spojrzało na nią z żałosnym wyrazem twarzy po czym wymusił uśmiech. Chwilę po tym spojrzał jeszcze raz na swoją mamę będącą w oddali w swojej barierze śniącego. Uronił kolejne łzy, po czym monstrum rzuciło się na niego z otwartą paszczą i całą resztą piasku. Jakby nagle cała pustynia postanowiła się go za wszelką cenę pozbyć.
- Lucas! - wrzasnęła w przerażeniu, które po czasie zastąpiła złość. Zaczęła się wiercić starając się uwolnić lekceważąc towarzyszący temu ból. Piaskowe macki wciąż nadlatywały do miejsca, w którym był łowca. Nieustannie nowe uderzały w to miejsce strumieniami. Nagle wszystko się uspokoiło odsłaniając ciało zielonookiego. Był cały we krwi, pokryty ranami. Jego kończyny były nienaturalnie powykręcane, a do tego zmiażdżone. W niektórych miejscach miał wyryte dziury jakby ktoś torturował go wiertłem. Jedyne co jeszcze ujrzała, to jego kartę Jokera, która świeci się w jego dłoni, po czym rozsypuje się na miliony kawałków. Dziewczyna przestała się ruszać. Wbiła wzrok w chłopca. Przerażone spojrzenie, a do oczu napływały łzy.
- Taki młody... Ile on mógł mieć lat? Czy ja też tak skończę? Umrę tak po prostu w innym wymiarze, by w prawdziwym świecie po prostu już nigdy nie wstać z łóżka? - myślała zrozpaczona, lecz po chwili wzięła się w garść. - Nawet jeśli mam umrzeć, to nie bez walki. - powiedziała cicho do siebie spuszczając głowę w dół. Uścisk znowu zaczął się zaciskać. Niebieskooka z całych sił postarała się skupić po czym gwałtownie obróciła się w bok. Udało jej się to w niewielkim stopniu, ale wystarczyło, by użyć swojej zdolności. Wytworzyła wiatr dookoła siebie nie wykorzystując do tego broni. Dzięki temu odepchnęła ziarnka, ale tylko na kilka centymetrów. Mimo to, właśnie to dało jej szansę na wykonanie pełnego obrotu. Zakręciła się parę razy. Wiatr owijał jej ciało nasilając się, wzmacniając. W końcu udało się Alice stworzyć tornado. Nie było zbyt potężne, jednak ta wichura pozwoliła jej się oswobodzić. Tylko na tyle starczyło jej mocy. Kiedy już była wolna rozłożyła ręce trzymając w jednej tessen i ponownie wykonała kilka obrotów. Tornado było o wiele potężniejsze, a po chwili atak przybrał formę przypominającą falę uderzeniową, która odrzuciła cały piach w okolicy o wiele dalej. Zdyszana i wykończona do reszty blondynka padła na ranne kolana. To był jej limit. Spojrzała na ciało Lucasa. Udało jej się go nie naruszyć chociaż sama nie była pewna, jak tego dokonała.
- Może gdybym była silniejsza to udałoby mi się pokonać tego upiora. Już się tego nie dowiem - wymamrotała. - Nie chcę tak umierać, ale co mogę zrobić? Nie jestem w stanie nawet ruszyć palcem. Co za beznadzieja... - drążyła dalej swój monolog w myślach. Z wielkim trudem podniosła się lekko, opierając ciężar na dłoniach. Jej wachlarz przemienił się z powrotem w kartę, a ta zniknęła. Dziewczyna zamknęła oczy i uśmiechnęła się radośnie jak dziecko chcące zrobić komuś głupi żart. Następnie wzięła głęboki wdech.
- Blaine, gdzie ty do cholery jesteś!? - wrzasnęła z całych sił, śmiejąc się z tego w duchu i wiedząc, że to był bezowocny wysiłek, któremu jednak nie mogła się oprzeć. Wycieńczona do reszty upadła na podłogę ledwo przytomna. Leżała przyglądając się piaskowi wracającemu z oddali.
- I czego się drzesz? - usłyszała znajomy, męski głos. Jak zwykle opanowany i stanowczy. Resztkami sił podniosła się lekko, przenosząc ciężar ciała na dłonie.
- Blaine? - mruknęła cicho i wbiła wzrok z niedowierzaniem w łowcę.
- Niezła sztuczka z tym tornadem, ale wciąż jesteś za słaba - parsknął z chytrym uśmiechem. Normalnie dziewczyna już dawno rzuciłaby mu jakąś uwagę, ale teraz za bardzo cieszyła się na jego widok, by zrobić coś więcej, niż uśmiechnąć się do niego. Ciemnowłosy, wysoki nastolatek, którego szare oczy skierowane były w jej stronę. Nie miała pojęcia, czy zdawał sobie sprawę jak bardzo jest mu wdzięczna, za to, że po nią przyszedł, ani nawet czy wie, jak bardzo się właśnie cieszy na jego widok, ale jednego była pewna. Ten znajomy chytry uśmieszek, który zdobił jego twarz sprawił, że już była pewna, iż nie musi się niczego bać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz